Za nami rok z anomaliami pogodowymi. Wiele z nich to zjawiska spotykane do tej pory bardzo rzadko bądź wcale. Na naszych oczach ekstrema stają się codziennością. Oto podsumowanie najbardziej spektakularnych wydarzeń w ciągu minionych 12 miesięcy.
Styczeń
Nowy rok rozpoczął się sztormem Carmen we Francji. Gwałtowna pogoda, przede wszystkim silny wiatr, przyniosła straty rzędu 200 milionów euro. W tym samym czasie do południowych regionów Stanów Zjednoczonych dotarła prawdziwa zima. Przyczyniła się do tego bombogeneza, czyli bardzo głęboki obszar niskiego ciśnienia. 3 stycznia w Tallahassee na Florydzie zanotowano pierwsze od blisko 30 lat opady śniegu. W stanie Massachusetts zamarzły sztormowe fale, które wdarły się na ląd.
Niebezpieczna pogoda nie dała o sobie zapomnieć również pod koniec stycznia. W Europę uderzył wtedy orkan Fryderyka - zjawisko, które można uznać za europejski odpowiednik huraganu. Porywy wiatru osiągały prędkość przekraczającą 200 kilometrów na godzinę. Zginęło 11 osób, a skutki Fryderyki odczuli mieszkańcy Niemiec, Francji, Belgii oraz Polski.
Kiedy Europa zmagała się z orkanem, do Japonii dotarło wyjątkowo zimne – jak na tamtejszy styczeń - powietrze. Należy podkreślić, że średnia styczniowa temperatura dla Tokio wynosi 5 stopni Celsjusza. 25 stycznia termometry w stolicy Japonii pokazały -4 st. C. Ostatnio tak zimno było tam w styczniu 1970 roku. Wtedy rekordowe -8,4 st. C odnotowano w Fuchu, w tokijskiej aglomeracji.
Luty
Na początku miesiąca w Moskwie spadły 43 centymetry śniegu. Tak obfitych opadów nie odnotowano w tym mieście od przeszło 60 lat. Tylko w pierwszy weekend lutego w ciągu zaledwie 36 godzin napadało tam więcej śniegu niż zazwyczaj przez cały miesiąc. Mer Moskwy Siergiej Sobianin stwierdził, że była to "śnieżyca stulecia".
Niska temperatura utrzymała się w wielu regionach Europy przez cały luty. Przyczynił się do tego między innymi potężny wyż, który rozbudował się nad Skandynawią, a okrzyknięty został przez brytyjskich meteorologów "bestią ze wschodu". Za jego sprawą w ostatnim tygodniu lutego w Skandynawii odnotowano -32 st. C. We Włoszech w rejonie miejscowości Campoluzzo, niedaleko Trydentu, pod koniec lutego termometry pokazały -40 stopni Celsjusza. W szwedzkiej części Laponii zarejestrowano -39,6 stopnia, a we Flattnitz na południu Austrii -25,4 stopnia. W Rzymie opady śniegu były najbardziej intensywne od przeszło sześciu lat. Z kolei we Francji, na Korsyce, nad zatoką Ajaccio, opady śniegu pojawiły się pierwszy raz od 30 lat.
Siarczyste mrozy nie ominęły również Polski. W nocy z 25 na 26 lutego w Gołdapi odnotowano -26,2 st. C. To była rekordowa wartość minionej zimy.
Zimno, którego doświadczaliśmy w Polsce oraz wielu regionach Europy, było efektem ruchu mas powietrza na kuli ziemskiej. Przez nie do Azji i Europy wciskało się arktyczne powietrze w tym samym czasie, gdy nad Arktykę niesione było ciepło znad Atlantyku. To dlatego w Arktyce było dużo cieplej niż zazwyczaj.
Jak pisała Arleta Unton-Pyziołek, synoptyk tvnmeteo.pl, stało się to "za sprawą pewnego fenomenu nad biegunem północnym. W stratosferze, czyli warstwie atmosfery zalegającej nad troposferą, w której żyjemy, doszło do wielkiego zaburzenia. Na wysokość około 7-10 kilometrów nad Arktyką wdarło się wielkie ciepło i zaburzyło funkcjonowanie tak zwanego wiru polarnego. Zdarza się to co parę lat i na ogół właśnie w lutym". Według synoptyk charakter tych zaburzeń jest nie do końca znany i trudny do prognozowania, a związany może być prawdopodobnie ze wzrostem temperatury wód oceanów. Dochodzi do tego pośrednio w wyniku ocieplenia klimatu.
Marzec
Na początku marca Wyspy Brytyjskie zmagały się z potężnymi śnieżycami, które spowodowały znaczne utrudnienia komunikacyjne. W krytycznym momencie w Irlandii bez prądu było ponad 100 tysięcy domów i firm. Nie działała irlandzka giełda papierów wartościowych, tak samo jak większość szkół oraz urzędów państwowych. Prawie w całym kraju obowiązywało ostrzeżenie meteorologiczne czerwonego, najwyższego stopnia. Po kilku dniach nadeszła długo oczekiwana na Wyspach odwilż. Mróz jednak tak głęboko wdarł się w ziemię, że zamarznięte wcześniej rury wodociągowe zaczęły rozmarzać, a w konsekwencji pękać. Tysiące Brytyjczyków pozostało bez wody.
Kwiecień
Zima nie dała o sobie zapomnieć nawet w kwietniu. Niecodzienną, jak na ten miesiąc aurę, napotkali mieszkańcy Pekinu. Pojawił się tam pierwszy od 30 lat śnieg. Temperatura spadła do 2 st. C, podczas gdy średnia miesięczna wynosi 13,5 st. C.
Z nagłym ochłodzeniem w drugim tygodniu kwietnia zmagali się też mieszkańcy Kanady. W Ontario pojawił się wiosenny śnieg. Jak mówili wtedy lokalni eksperci, temperatura poniżej zera stopni Celsjusza w kwietniu to dosyć nietypowa sytuacja. Takie wartości pojawiają się zwykle w tym regionie w lutym i w marcu.
W Kanadzie temperatura spadła, a w Europie po surowej zimie nagle zrobiło się bardzo ciepło. Tak było między innymi we Francji i Niemczech. Temperatura miejscami podskoczyła do 24 st. C. Jak podała francuska narodowa agencja meteorologiczna Meteo France, była ona wyższa niż średnia dla tej pory roku, która wynosi od 13 do 17 st. C. Mieszkańcy Niemiec także doświadczyli wysokiej - jak na kwiecień - temperatury, sięgającej 20 st. C.
Maj
Już 20 maja do Zatoki Adeńskiej na Oceanie Indyjskim dotarł cyklon Sagar. Gwałtowna pogoda zakłóciła spokój około 670 tysiącom mieszkańców. W Somalii zginęło 50 osób. Żywioł dotarł też do Etiopii, gdzie zabił 23 osoby.
Z niecodziennym zjawiskiem, jak na tę porę roku, zmagali się pod koniec maja mieszkańcy Półwyspu Arabskiego. Szalał tam cyklon Mekunu. Ostatni raz w tym regionie tego typu anomalia pogodowa pojawiła się 20 lat temu. Był to też pierwszy cyklon trzeciej kategorii w pięciostopniowej skali, który wtargnął na terytorium południowo-wschodniego Omanu. Zginęły 34 osoby. Wiatr w porywach osiągał prędkość do 200 kilometrów na godzinę. Duże straty odnotowano w Salali, trzecim co do wielkości mieście Omanu. Ewakuowano około 10 tysięcy osób. Zamknięto zostały miejscowe lotnisko i port.
Czerwiec
W pierwszych dwóch tygodniach czerwca Europejczycy zmagali się z nawałnicami wywołanymi poprzedzającym je upałem. W tym czasie w boliwijskich Andach panowały niecodzienne mrozy. W niektórych miejscach temperatura spadła poniżej -14 st. C, co stwarzało zagrożenie dla żyjących tam lam i alpak. Według portalu Bolivia Weather średnia temperatura powietrza w czerwcu w tym regionie wynosi około 6 st.i C, a średnia minimalna -5 st. C.
Wróćmy jednak do europejskich upałów. We Francji w wielu regionach temperatura przekroczyła pod koniec miesiąca 30 st. C. Jak mówili wtedy specjaliści ze służby pogodowej Meteo France, był to jeden z najcieplejszych czerwców od 1900 roku. Gorąco było też w Wielkiej Brytanii. Temperatura przekraczała 30 st. C, a w Glasgow termometry pokazały 31,9 st. C. W samej Szkocji czerwiec 2018 roku uznawany był za najgorętszy miesiąc od 23 lat.
Lipiec
Upały, z którymi zmagali się mieszkańcy Wysp Brytyjskich, doprowadziły do ogromnych pożarów wrzosowisk w środkowej części Wielkiej Brytanii, w hrabstwie Greater Manchester. Pierwsze ognisko pożaru pojawiło się 24 czerwca, ale zostało szybko ugaszone. Wysoka temperatura i silny wiatr sprawiły niestety, że żywioł w pierwszych dniach lipca rozszalał się na nowo. Z płonącymi wrzosowiskami w Tameside i Bolton w pierwszych dniach walczyło około 120 strażaków. Potem do akcji włączono wojsko.
Początek lipca był też upalny na północnym wschodzie Stanów Zjednoczonych. 2 lipca w mieście Keene w stanie New Hampshire termometry odnotowały 38,8 st. C, co stanowi najwyższą temperaturę zarejestrowaną tam w historii prowadzenia pomiarów.
Niewiele chłodniej było w Kanadzie. Fala gorąca dotarła do regionu Quebec pod koniec czerwca i utrzymywała się przez prawie dwa tygodnie. Temperatura nie spadała w tym czasie poniżej 30 stopni Celsjusza, co przyczyniło się do śmierci 70 osób.
W drugiej połowie lipca nad Europą utworzyła się niecodzienna sytuacja baryczna. Z okolic południo-wschodniej Europy do Polski kierowało się ciepłe i wilgotne powietrze, a samo ciepło płynęło do Skandynawii. Na północy Skandynawii, pod kołem podbiegunowym, temperatura przekraczała średnią lipcową nawet o 10 stopni. 17 lipca w Szwecji na termometrach pojawiły się aż 33 st. C.
- Sytuacja w Europie zrobiła się nietypowa. Układy ciśnienia ustawiły się w taki sposób, że na północy jest dużo cieplej niż zwykle o tej porze roku - tłumaczył w lipcu na antenie TVN24 Tomasz Wasilewski, prezenter tvnmeteo.pl.
Koniec lipca zainaugurował tegoroczną serię tragicznych pożarów. Jednym z pierwszych miejsc Europy, które dotknął śmiercionośny żywioł, były Ateny. Gwałtowne pożary, poprzedzone upałami, rozszalały się 23 lipca. Ostateczny bilans ofiar poznaliśmy dopiero pod koniec sierpnia – zginęło 98 osób, a kilkaset zostało rannych. Akcję gaśniczą utrudniały wysoka temperatura i brak deszczu.
O przyczynach pożarów pisała synoptyk tvnmeteo.pl, Arleta Unton-Pyziołek. "Przeprowadzone tam śledztwo wykazało, że z jednej strony do tragicznych pożarów doprowadziły punktowe podpalenia, (...) a z drugiej - rozlaniu się pożaru pomogła susza w bardzo zmienionym przez człowieka krajobrazie, wręcz zdewastowanym i zabudowanym w sposób nieprzemyślany" - zaznaczyła.
Fala upałów nad Europą wkroczyła w kulminacyjną fazę pod koniec lipca. Podobnie było w Polsce, gdzie temperatura przez kilkanaście dni w miesiącu w wielu regionach nie spadła poniżej 30 st. C.
"Taki typ pogody w Polsce jest statystycznie obserwowany bardzo rzadko, a towarzyszą mu tzw. noce tropikalne. Zdarza się to szczególnie w wielkich aglomeracjach, kiedy temperatura w nocy nie spada poniżej 20 st. C" - komentowała synoptyk Arleta Unton-Pyziołek. Dodatkowo nieznośny upał wzmagała duża wilgotność powietrza, utrzymująca się na poziomie 70-80 procent.
Synoptyk przestrzegała, że "w związku ze zmianami klimatu jesteśmy na dobrej drodze do pobicia rekordu z 1921 roku”. Wtedy 29 lipca w Prószkowie koło Opola temperatura wzrosła do 40,2 st. C. W 2018 roku rekord nie padł, ale długie lato na pewno pozostanie niezapomniane. "Ważniejsze jednak jest to, że powinniśmy zacząć przyzwyczajać się i odpowiednio przygotowywać do coraz dłuższych fal upału" - podkreślała synoptyk.
Sierpień
Upały dawały się we znaki w innych częściach świata również w sierpniu. Na początku miesiąca w Kalifornii amerykańscy strażacy walczyli z potężnym pożarem Carr Fire. Spopielił blisko 82 tysiące hektarów i spowodował śmierć ośmiu osób w hrabstwie Shasta i jego okolicach. Łącznie w sierpniu na zachodzie USA odnotowano prawie 110 pożarów. Jedną z głównych przyczyn ich powstawania była wysoka temperatura.
Nieznośne i rekordowe upały doskwierały także Europejczykom. Wysoka temperatura występowała w regionach, których mieszkańcy nie są do niej przyzwyczajeni. W Finlandii, gdzie średnia temperatura w sierpniu to 19 st. C, zanotowano aż 30 st. C. Holandia zmagała się z najdłuższą od dziesięcioleci suszą. Natomiast w Niemczech temperatura przez kilka dni przekraczała miejscami 35 st. C.
W Azji trwał w tym czasie sezon monsunowy. W lipcu w stanie Kerala na południowym zachodzie Indii w wyniku powodzi i osunięć ziemi ponad milion osób trafiło do tymczasowych obozów dla przesiedlonych.
- To najgorsza powódź od stu lat - mówił pod koniec sierpnia Pinarayi Vijayan, premier stanu Kerala.
Według statystyk Narodowego Centrum Reagowania Kryzysowego z powodu monsunowych deszczy w Indiach w 2018 roku zginęło 1400 osób. W 2016 roku zanotowano 1420 ofiar, a w 2015 roku - 1480.
Wrzesień
We wrześniu w Azji rozpoczął się sezon na tajfuny. Jebi, który był uznawany w tym regionie za najsilniejszy tajfun od 25 lat, na początku września dotarł do południowo-zachodniej Japonii. Zginęło 10 osób, a ponad 300 zostało rannych. W niektórych miejscach fale morskie osiągały wysokość nienotowaną od 1961 roku. Ewakuowano ponad milion osób. W kulminacyjnym momencie prądu pozbawionych było półtora miliona odbiorców. W niektórych regionach kraju spadło ponad 500 litrów wody na metr kwadratowy, co przyczyniło się do powstania powodzi błyskawicznych.
Tymczasem nad Oceanem Atlantyckim rozpoczął się szczyt sezonu huraganowego, przypadający na sierpień i wrzesień. Pierwszym z huraganów, który dotarł do wybrzeży Stanów Zjednoczonych, była Florence. W Karolinie Północnej, Karolinie Południowej i Wirginii władze zarządziły ewakuację około 1,5 miliona osób. Żywioł uderzył 14 września jako huragan pierwszej kategorii i w trakcie swojej długiej i powolnej wędrówki przez terytorium USA przyczynił się do śmierci 53 osób. Głównym zagrożeniem, jakie niósł ze sobą, były ulewne deszcze, które padały przez wiele dni.
To potwierdza wyniki badań przeprowadzonych przez Jamesa Kossina, naukowca związanego z amerykańską Narodową Służbą Oceaniczną i Meteorologiczną (NOAA). Dotyczyły one prędkości przemieszczania się huraganów i cyklonów. Wnioski nie są optymistyczne. Jak dowodzi Kossin, huragany związane z północnym Atlantykiem oraz północnym Pacyfikiem zwalniają nad lądem o 20-30 procent. To oznacza, że z dużym prawdopodobieństwem zwiększą się sumy opadów oraz wzrośnie skala podtopień.
Kiedy do wybrzeży Stanów Zjednoczonych zmierzał huragan Florence, do Filipin dotarł supertajfun Mangkhut. Miał najwyższą kategorię w pięciostopniowej skali, a prędkość wiatru dochodziła do 285 km/h. Żywioł doprowadził do zejścia potężnych lawin błotnych, które zabiły co najmniej 66 osób. W kolejnych dniach Mangkhut niepokoił też mieszkańców Chin i Hongkongu.
Gwałtowna pogoda nie odpuszczała mieszkańcom południowej Europy. Pod koniec miesiąca w stronę Półwyspu Peloponeskiego kierował się medikan, czyli cyklon niby-tropikalny Morza Śródziemnego (ang. mediterranean tropical-like cyclone). To zjawisko niezwykle rzadko spotykane, charakteryzujące się silnymi porywami wiatru i intensywnymi opadami deszczu. Zagrożone przejściem żywiołu były między innymi Grecja, Włochy, a nawet Turcja. I choć medikan osłabł, przyniósł intensywne opady deszczu oraz spowodował poważne zniszczenia w Grecji.
Październik
10 października do wybrzeży Florydy dotarł huragan Michael. Porywy wiatru osiągały prędkość 250 km/h. Huragan dostał czwarty stopień w pięciostopniowej skali Saffira-Simpsona. Jak tłumaczył meteorolog CNN Brandon Miller, Michael był najsilniejszym huraganem, jaki uderzył w kontynentalne Stany Zjednoczone od 26 lat. Żywioł przyniósł spustoszenie zwłaszcza na Florydzie, w Georgii i Karolinie Północnej. Przyczynił się do śmierci 53 osób.
W połowie października dwa niże przynosiły lokalne powodzie na północnym wschodzie Hiszpanii oraz na południowym zachodzie Francji. W Europie Środkowej pogodę dyktował natomiast wyż znad Ukrainy. Za jego sprawą do naszej części kontynentu spływało ciepłe powietrze prosto z Afryki. Dotarło nawet dalej, na północ kontynentu.
Jak informował Tomasz Wasilewski, 14 października w Helsinkach w Finlandii odnotowano rekordowe, jak na ten miesiąc, 21 st. C. Na kole podbiegunowym zanotowano aż 20 st. C. - To bardzo silny strumień ciepłego powietrza, a ciepło wbiło się jeszcze bardziej na północ kontynentu - tłumaczył Wasilewski.
Listopad
Listopad był miesiącem pożarów w Kalifornii. Ogień rozszalał się 8 listopada i gaszony był do 25 listopada. Największy z pożarów, zwany Camp Fire, wybuchł w Sierra Nevada i szybko ogarnął obszar o powierzchni ponad 62 tysięcy hektarów. Zginęło 85 osób. Pożary okrzyknięto najbardziej śmiercionośnymi i niszczycielskimi w historii tego regionu Stanów Zjednoczonych. Żywioł doszczętnie zniszczył miasto Paradise, blisko 19 tysięcy budynków.
Ogień strawił też rezydencje i domy celebrytów i aktorów. Zniszczył posiadłości należące między innymi do Lady Gagi, Kim Kardashian i Miley Cyrus. Spłonęła rezydencja aktora Gerarda Butlera i plan zdjęciowy serialu "Westworld".
- Nikt nie pomyślałby, że coś takiego może się stać - powiedział prezydent Donald Trump, który odwiedził zgliszcza.
Miasto Paradise przestało istnieć.
Naukowcy dowodzą, że liczba pożarów zwiększa się z powodu postępującego ocieplenia klimatu. - Znaleźliśmy dowód na to, że globalne ocieplenie zwiększyło ryzyko wystąpienia rekordowych upałów na ponad 80 procentach powierzchni Ziemi - powiedział Noah Diffenbaugh, badacz klimatu z Uniwersytetu Stanforda.
Grudzień
Na początku miesiąca na południowy wschód Stanów Zjednoczonych dotarła pierwsza burza śnieżna w tym sezonie. 9 grudnia bez prądu w wyniku obfitych opadów śniegu było ponad 380 tysięcy odbiorców z Karoliny Południowej i Północnej, Georgii, Alabamy, Tennessee oraz Wirginii.
Czas działać
Ostatnie miesiące dobitnie pokazały nam, że klimat się zmienia. A może być jeszcze gorzej. Skutki wzrostu średniej globalnej temperatury o 1,5 stopnia do końca wieku – przed którymi ostrzega między innymi raport oenzetowskiego Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC) – mogą być katastrofalne.
- Każdy wzrost ocieplenia ma wpływ na ludzkie zdrowie, dostęp do żywności, wody pitnej. Ma wpływ na istnienie gatunków zwierząt i roślin, na przetrwanie raf koralowych i życia morskiego. Oddziałuje na produktywność ekonomiczną, bezpieczeństwo żywnościowe, odporność naszej infrastruktury i miast. Wpływa na tempo topnienia lodowców i zasobów wodnych, a także, w przyszłości, na istnienie nisko położonych wysp i społeczności przybrzeżnych – podkreśla zastępca sekretarza generalnego Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO) Elena Manaenkova.
Podczas tegorocznego szczytu klimatycznego w Katowicach przyjęto dokument końcowy COP24, który zawiera wytyczne, mające na celu ograniczenie globalnego wzrostu temperatury. Teraz trzeba je jeszcze wprowadzić w życie.
Damian Dziugieł