Markiz ma pomnik w kształcie kości, Sima w swoim kocim, a najlepszy przyjaciel królik zapewnienie wyryte w kamieniu przez właścicieli, że jeszcze kiedyś się spotkają. Właściciele zwierzaków wrócili na grzebowisko po tym, jak zostało zamknięte z powodu pandemii. Zuza ma tu kilka psów, a jeszcze kilka zwierząt w domu. Przyznaje, że powoli myśli o rodzinnym grobowcu dla nich. Bo jaki ma wybór? Zutylizować przyjaciela jako odpad medyczny za siedem pięćdziesiąt za kilogram?
Właścicielka psa: - Przecież nie można traktować swojego zwierzęcia jak niepotrzebnego już śmiecia. Jak można zutylizować członka rodziny?
Ksiądz: - Ale zachowajmy umiar.
Etyczka zwierząt: - Przecież cmentarze dla zwierząt nie są wynalazkiem XXI wieku.
Sąsiad właścicielki psa: - To jakaś fanaberia!
Właściciel krematorium dla zwierząt: - Skremowanie i pochowanie psa coraz rzadziej traktowane jest jako fanaberia. Ludzie traktują to jako obowiązek.
"Surowiec szczególnego ryzyka"
W rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego czytam: "padłe zwierzęta domowe stanowią surowiec (...) szczególnego ryzyka i podlegają bezpośredniemu przetworzeniu w zakładzie utylizacyjnym (...), a następnie spopielaniu w zatwierdzonej spalarni".
Co to oznacza w praktyce? W rozumieniu polskiego prawa zwierzęta domowe (psy, koty, gryzonie, niektóre ptaki, gady i płazy) po śmierci stają się odpadami. Właściciel może zostawić je u weterynarza, który już współpracuje z firmą utylizacyjną. Albo samodzielnie taką usługę zamówić w prywatnej firmie. Koszt: od 7,5 złotego za kilogram. W obu przypadkach prochy trafią na wysypisko śmieci.
Grażyna, właścicielka kota Minusa: - Ale jak tak można? Zwierzaka, którego się kochało, karmiło, głaskało, był z nim kilkanaście lat, codziennie, dać obcym osobom? Jak można to, co się kochało przez tyle lat, tak potraktować? Jak papierek od cukierka?
Zrobiła inaczej. Minusa nie oddała do utylizacji, został pochowany. Gdzie? Grażyna powie: na cmentarzu dla zwierząt. Urzędnicy poprawiliby ją: na grzebowisku.
Kiedyś ludzie pukali się w czoło
W Polsce takich miejsc jest kilkanaście: między innymi w Toruniu, Bydgoszczy, Bytomiu czy Szymanowie pod Wrocławiem. W 2019 roku grzebowisko powstało pod Poznaniem, pochowano tam już w pierwszych miesiącach kilkadziesiąt zwierząt.
To inicjatywy prywatne, w Polsce nie ma ani jednego komunalnego grzebowiska dla zwierząt. I nigdy nie postulowano, aby powstało.
- Zespoły nigdy nie zajmowały się tym tematem, ale nie dlatego, że nie jest ważny. Jest jeszcze bardzo dużo rzeczy do uregulowania, jeżeli chodzi o dobrostan zwierząt – przyznaje Katarzyna Piekarska z parlamentarnego zespół do spraw zwierząt.
Odwiedzam prywatne grzebowisko w Nowym Koniku pod Warszawą. Powstało w 1991 roku.
Witold Wojda, właściciel: - Mediów to na początku było tutaj więcej niż pochówków. Taka sensacja. Ludzie pukali się w czoło, a i ja doświadczenie miałem żadne. Cmentarz dla zwierząt widziałem tylko w "Samych swoich", ale wtedy jeszcze nie podejrzewałem, że kiedyś otworzę taki biznes.
Teraz pochowanych jest tu kilkanaście tysięcy zwierząt. W oddali wirują małe, kolorowe wiatraki. Dookoła ogrodzenia las. Cisza. Spotykam kilka osób. Pracują przy grobach swoich pupili.
- Jak dobrze, że znów możemy tu być! – mówi właścicielka Kubusia. Bo w czasie pandemii i grzebowiska zostały zamknięte. Właściciel na ogrodzeniu powiesił kartkę: z powodu pandemii zamknięte.
Małgorzata: "Mogłam się tylko popatrzeć przez ogrodzenie na miejsce, gdzie została pochowana moja psiura".
Katarzyna: "Dojechaliśmy na miejsce, 60 kilometrów, a tu wisi sobie kartka. Dzwonię do właściciela, a on na to, że dostał nakaz od policji o zamknięciu, więc go informuję, że wchodzimy na własną odpowiedzialność. Rozłączyłam się i poszłam na grób".
Pomnik w kształcie kości
W Nowym Koniku pomniki zwierząt robią wrażenie. Ten królika Kiciusia jest kilkadziesiąt razy większy niż sam zwierzak. Ogromny, w kształcie serca.
Na nagrobku wyryty napis:
Najlepszy przyjaciel i prawdziwy domownik
Nadał sens naszego życia
Przeżyliśmy z Tobą najszczęśliwsze lata,
7, tylko 7,
Ale nasze serca należą do Ciebie na zawsze,
Teraz kicasz wśród łąk i lasów,
Ale kiedyś znów się spotkamy
Na innych czytam: "Sto kilo miłości", "Pozostaniesz na zawsze w naszych sercach".
Na grobie Chrupcia:
Jak na psa przystało,
Spacerów miał zawsze mało
Był dzielny, zwinny, sprytny
Jego młode jeszcze serce przestało bić w czwartek 17 grudnia 1998 roku.
Psy Markiz i Kapselek mają pomniki w kształcie kości. Imiona czworonogów: Gangi i Sawcia wykute są na polnych kamieniach. Kot Sima ma pomnik w kształcie kota. Obok, na granitowej płycie, stoi rzeźba psa.
Witold Wojda: - Pieska najpierw z plasteliny ulepiła jego niewidoma właścicielka. A później powstał na ten kształt pomnik.
Kilka kroków dalej pod pomnikiem, przypominającym ten z chrześcijańskich cmentarzy, pochowane są dwa kotki. Jak się wabiły? Nie wiem, imiona napisane po japońsku.
Witold Wojda: - Dużo dyplomatów chowa tu swoje zwierzątka. Przyjeżdżają z nimi na kontrakty, pupile padają. I trzeba je gdzieś pochować. Stąd napisy po angielsku czy francusku. Ciekawe, że później tutaj jeszcze przyjeżdżają w odwiedziny.
To nie jest "miasto zmarłych"
Grażyna kilka dni temu na grobie kota Minusa zostawiła jego ulubioną pluszową mysz. Inni robią podobnie. Są maskotki, kwiaty, zdjęcia, daty, wiersze, znicze. Nie ma krzyży. Tego zabrania regulamin.
Ksiądz Stanisław Tokarski: - Nie ma żadnego oficjalnego stanowiska Kościoła, dokumentu, dekretu czy rozporządzenia w sprawie cmentarzy dla zwierząt. To jest indywidualne podejście.
Ksiądz wskazuje dwa aspekty. - Z jednej strony jest tak, że z punktu nauczania Kościoła zwierzętom, zgodnie z tym, co zostało napisane w Księdze Rodzaju, należy się opieka, troska, poszanowanie. Ale z drugiej strony nie możemy przesadzać z nadmiernym szacunkiem. Trzeba zachować harmonię, żeby szacunek dla zwierząt nie górował nad szacunkiem dla człowieka, a czasem się wydaje, że może tak być.
Bo – jego zdaniem – miejsce takie jak w Nowym Koniku nie jest "miastem zmarłych". A pochowane tam zwierzęta nie czekają na zmartwychwstanie.
- Wprawdzie mamy w Biblii zapis, że zostanie odnowione całe stworzenie, więc możemy mieć pewne hipotezy, że skoro całe, to nasze zwierzątka też, ale one nie mają tego pierwiastka nieśmiertelności. W opisie biblijnym ten duch został dany człowiekowi – mówi. I radzi zachować umiar.
Grzebowisko pod specjalnym nadzorem
Jak to jest, że my nie możemy zakopać pupila w ogródku, a ktoś na swoim polu może pogrzebać dziesiątki padłych zwierzaków?
- Właściciel lub zarządzający nieruchomością są obowiązani utrzymywać ją w należytym stanie higieniczno-sanitarnym w celu zapobiegania zakażeniom i chorobom zakaźnym, przede wszystkim usuwać padłe zwierzęta z nieruchomości. Nie wolno grzebać zwierząt w parkach lub przydomowych ogródkach – przypomina Joanna Narożniak, rzeczniczka prasowa Mazowieckiego Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego.
Sanepid argumentuje to przesłankami epidemicznymi.
Dlaczego więc może to robić właściciel grzebowiska? Po pierwsze, jak zaznacza rzeczniczka, powstawanie takich miejsc nie jest samowolką. Każdorazowo o ich powstaniu decyduje gmina i to radni określają warunki, jakie musi spełnić przyszły właściciel grzebowiska. Na przykład musi zapewnić, że grzebowisko powstanie w miejscu zabezpieczonym przed zakażeniem wody zdatnej do picia, a jego działalność nie będzie powodowała uciążliwości dla środowiska naturalnego. Teren grzebowiska musi być ogrodzony.
Kubuś
Witold Wojda pamięta, jak czekał na pierwszego "klienta". Wydrukowane ogłoszenia rozwiesił we wszystkich warszawskich lecznicach - w piętnastu. I czekał. Niedługo, niecały tydzień.
Witold Wojda: - Aż wreszcie zadzwoniła kobieta. Chciała pochować psa Kubusia. Pojechałem po zwierzaka, właścicielka przyjechała ze mną na cmentarzyk.
Ogłoszenie w lecznicy w 1997 roku znalazła Zuza, miała 17 lat. Pamięta to jak dziś.
- Kiedy chodziłam z psem na kroplówki, zapisałam numer na wszelki wypadek. Wtedy cmentarz był czymś nowym, wydaje mi się, że mało kto wtedy o tym mówił. Dla większości była to fanaberia – opowiada.
Na zapisany numer niedługo później zadzwoniła. Pamięta, że wtedy grób Ambiego był ostatni w rzędzie. Za nim ciągnęły się puste pola. Dziś w tym lesie są tysiące nowych zwierzakowych pomników.
- Mieliśmy szczęście, bo nie wiem, co byśmy zrobili. Nie mam pojęcia. Pochowałam w Koniku już trzy psy. Ostatniego tydzień temu. Teraz są inne możliwości. Skorzystałam z kremacji, a urna trafiła do grobu mojego pierwszego psa. Zwierząt w rodzinie mamy dużo. Powoli zaczynam myśleć o stworzeniu rodzinnego grobowca dla zwierząt – mówi Zuza.
Kremacja
W Europie kremacja zwierząt jest naturalna. Przykładem są nasi sąsiedzi, w Niemczech są 23 krematoria. W Wielkiej Brytanii z takiej usługi skorzystamy praktycznie w każdym hrabstwie. W Stanach Zjednoczonych usługi krematoriów są na porządku dziennym. W Polsce tych przeznaczonych tylko dla zwierzaków jest kilka.
Współwłaścicielem i inicjatorem jednego z nich jestJerzy Kemilew, lekarz weterynarii. Krematorium dla zwierząt prowadzi z żoną. Odwiedzam ich na warszawskim Targówku Fabrycznym. O sąsiadów w tym miejscu trudno. Mały budynek. Wokół zieleń.
Jerzy Kemilew: - Bardzo nam zależało, żeby dać ludziom możliwość godnego pożegnania swojego zwierzaka. Ale wiadomo, każdy mówił: wspaniała, piękna inicjatywa, nikt jednak nie chciał mieć krematorium zwierząt po sąsiedzku.
Pięć lat walczyli z urzędniczą machiną, szukali lokalizacji, udowadniali, że takie miejsce w Polsce w ogóle może powstać. Recytowali przepisy. Udało się.
Aktualnie w ofercie dwie możliwości: zwierzę można poddać indywidualnej kremacji i otrzymać jego prochy lub poddać go kremacji zbiorowej. Wtedy jednak prochów nie otrzymamy, ta opcja jest tańsza.
Przykład: za kremację indywidualną złotej rybki zapłacimy 390 złotych. A jeżeli zostanie skremowana z innymi zwierzakami - 120.
Cena za indywidualną kremację 60-kilogramowego psa wynosi 990 złotych, za zbiorową - 590.
Najczęściej kremowane są psy i koty. Ale zdarzały się również chomiki, króliki, koszatki, szynszyle czy kawie domowe, czyli świnki morskie, o posiadaniu których marzy wiele dzieci.
Był też pyton. - Miał 35 lat i ważył 50 kg – mówi weterynarz.
Chętnych nie brakuje
– Jeżeli chodzi o kremację indywidualną, ustalamy termin, zapraszamy rodzinę, która może się jeszcze pożegnać ze zwierzakiem przed włożeniem ciała do komory pieca. Może również uczestniczyć przy samym jego złożeniu w piecu, takie prośby początkowo nas zaskoczyły. Z drugiej opcji korzysta około 80 procent naszych klientów – mówi Jerzy Kemilew.
Kremacja trwa od półtorej godziny do czterech godzin. Wszystko zależy od wielkości zwierzaka. Później prochy są studzone i przekazywane w specjalnych pojemnikach medycznych albo w urnie.
Prochy, według rozporządzenia unijnego z 2011 roku, mogą być przekazane opiekunowi. Trafią na grzebowiska albo zostaną rozsypane, na przykład w ogródku.
A co, gdybyśmy pogrzebali pupila w ogródku bez wcześniejszego skremowania i doniósłby na nas sąsiad? Służby sanitarne informują, że opiekun zapłaciłby karę – pięć tysięcy złotych, a zwierzę trzeba by ekshumować.
Żegnają szczurki, króliki, węże
W Nowym Koniku pochowanesą papużki, szczurki, króliki, węże, żółwie, kameleon, małpka kapucynka, dużo kotów, jeszcze więcej psów. Skremowany koń. Łącznie około dwanaście tysięcy zwierząt.
Witold Wojda: - Po pochowaniu pierwszego zwierzaka, Kubusia, pojawił się kolejny klient. I problem, bo jego piesek też wabił się Kubuś. Wtedy pomników jeszcze nie było, tylko mogiłki i tabliczka z imieniem. Więc jak ich odróżnić? Zapisaliśmy: "Kuba". Ale później pojawił się Misio. I za chwilę znów Misio, którego podpisaliśmy Misio II, i kolejny Misio III i Misio IV.
Ceremonia pochówku odbywa się zazwyczaj w ciszy. Zwierzę jest owinięte w materiały. Jeżeli jest skremowane, będzie w urnie. Łzy są na porządku dziennym. I czasem godzinne opowieści o zwierzaku.
Witold: - Kiedyś psa chowała u nas rodzina mongolska. Poprosili, żebym odszedł. Odpalili kadzidełka. Na całym cmentarzu później pachniało.
Ceny na grzebowiskach są różne. Oscylują w kwotach 250 złotych za pięć lat. Do tego dochodzą ewentualne opłaty za dbanie o nagrobek, kilka złotych za miesiąc.
Żałoba nie po odpadzie medycznym
Do dziś cmentarze dla zwierząt zaskakują.
Zuza: - Mnóstwo moich znajomych dziwi się, że ja zwierzęta chowam. Ale czy oni wiedzą, jaka jest alternatywa?
Joanna Wysocka-Andrusiewicz zajmuje się etyką zwierząt na Uniwersytecie Warszawskim:
- Jak wynika z badań, z utratą zwierzęcia towarzyszącego wiąże się dużo większa trauma nawet dla dorosłego człowieka, niż przez lata uważano. Proces żałoby jest podobny do straty bliskiego człowieka. Pogodzenie się ze stratą bywa trudne ze względu na to, że odbiór społeczny jest inny. Często trudno jest przejść żałobę, jeżeli bliskie osoby bagatelizują nasz problem. Myślę, że z tego względu te nowoczesne formy chowania zwierząt pomagają przejść proces żałoby.
- Wiemy dzięki naukowcom, że na przykład psy często lepiej odczytują nasze emocje niż inni ludzie, więc ta relacja może być szalenie bliska. Zdecydowanie się na zostawienie zwierzęcia w lecznicy ze świadomością, że nawet jeżeli lekarz weterynarii podejdzie do niego z szacunkiem, to później to zwierzę zostanie potraktowane jako niebezpieczny odpad medyczny, "uboczny produkt zwierzęcy" - może być bardzo trudne – dodaje etyczka.
I wskazuje, że w Polsce dominuje katolicyzm, ale tam, gdzie religie są różne, choćby w Wielkiej Brytanii, są nawet pastorzy zwierząt.
To właśnie tam, w Londynie, powstał pierwszy, wtedy jeszcze nieformalny, cmentarz dla zwierząt. W 1881 roku w Hyde Parku pogrzebano teriera Cherry. Jego właścicielami byli przyjaciele dozorcy parku. Wieść się rozeszła. W zakamarkach parku pochowano około 300 zwierząt. Można tam pójść na spacer.
Czynne i bardzo popularne jest grzebowisko na przedmieściach Paryża, w Asnières-sur-Seine. To tam pochowano Barry’ego, bernardyna, który szukał zimą zaginionych pod śniegiem. Mówi się, że uratował życie 40 osobom. Cmentarz powstał w 1899 roku. Jeszcze przed pierwszą wojną światową otwarto podobny cmentarz w Berlinie, przy ulicy Muellera. Został on potem przeniesiony do dzielnicy Berlina Stahnsdorf. Grzebowiska dla zwierząt popularne są też w Stanach Zjednoczonych i – jak widzę – w Polsce.
Chciałbym leżeć obok
Patrycja na cmentarzu jest kilka razy w roku, Zuza - kilka w miesiącu. Jeden z właścicieli przychodził niemal codziennie.
Witold: - Aż wreszcie zapytał mnie, czy jak umrze, to będzie mógł być pochowany ze swoimi zwierzętami. Wie pani, jak długo musiałem mu tłumaczyć, że tak to nie działa?
Wydaje się niemożliwe? Nieprawda. Od kilku lat w Niemczech przybywa wspólnych cmentarzy dla ludzi i zwierząt. Nie ma jednak wspólnej ceremonii pogrzebowej. Na cmentarzu istnieją osobne miejsca pożegnania ludzi i zwierząt.
Składane w ofierze czy z miłości?
- Już w starożytnym Egipcie zwierzęta różnych gatunków były mumifikowane i grzebane z ludźmi, z tymi bardziej majętnymi i ważnymi z perspektywy społecznej. Ale to było grzebanie głównie ze względu na człowieka, zwierzęta miały jedynie towarzyszyć swojemu właścicielowi w zaświatach – opowiada Joanna Wysocka-Andrusiewicz, zaznaczając, że grzebanie zwierząt to nie jest coś, co wymyślili milenialsi czy ludzie w XXI wieku.
Bo pochówki zwierząt były praktykowane od tysięcy lat. I to w różnych kulturach i na różnych kontynentach.
W Egipcie południowym, nad Morzem Czerwonym, około dwa tysiące lat temu istniał cmentarz zwierząt.
Joanna Wysocka-Andrusiewicz: – Tam grzebano między innymi koty, psy i małpy. Wiemy, że to było na obrzeżach miasta. Sposób pochówku i szczątki wskazują, że te zwierzęta nie były specjalnie zabite, prawdopodobnie umierały z przyczyn naturalnych i właśnie ze względu na jakąś relację z człowiekiem były grzebane.
Są też ślady z rejonu Morza Śródziemnego, z okolic Aszkelonu, który leży w południowym Izraelu. – Tam z kolei odkryto cmentarzysko, na którym przez okres około stu lat pochowano około 500-1500 psów. I znów stan zwłok wskazuje, że były to zwierzęta, które umierały w sposób naturalny – mówi etyczka.
Na tych samych terenach, kiedy przejęli je Grecy i Persowie, martwe psy były już chowane w płytkich dołach pod ulicami i domostwami. I tutaj archeolodzy mają różne hipotezy. Jedni twierdzą, że być może wynikało to z pobudek religijnych, że była to forma złożenia ofiary na przykład po epidemii. Inni zaś utrzymują, że chodzi o bliskość zwierząt z człowiekiem. Spór trwa.
Kolejny przykład: Ameryka Północna, gdzie w różnych miejscach znaleziono cmentarzyska sprzed trzech tysięcy lat. I znów psy.
Joanna Wysocka-Andrusiewicz: – Znaleziono około 200 psów, które zostały pochowane w podobnie ceremonialny sposób jak ludzie. Podobny do tego stopnia, że zostały pochowane z podobnymi artefaktami jak ludzie na przykład z łyżkami lub z naszyjnikami z zębów upolowanych saren.
Tęczowy most
Niektórzy zwierzaka przywożą sami. Czasem odbierają je właściciele grzebowisk.
Patrycja: - Kilka lat temu, a dokładnie 11 czerwca 2011, zawiozłam do weterynarza mojego słaniającego się psa Lakusia. Pomimo wielu prób reanimacji, niestety Laki odszedł. Wtedy nie myślałam, co dalej. Siedziałam obok niego i przypatrywałam się, czy przypadkiem jednak nie rusza się brzuszek i klatka piersiowa, mając nadzieję, że to wszystko, co się wydarzyło, to nieprawda. Z pomocą przyjechała do mnie siostra. Powiedziała mi, że znalazła takie miejsce niedaleko pod Warszawą, gdzie będę go mogła odwiedzać. Nie chciałam pozostawić Lakusia u weterynarza, bo domyślałam się, co robią z ciałem - po prostu wyrzucają na śmietnik.
Zadzwoniły. Witold przyjechał do lecznicy i razem z właścicielką psa pojechali na cmentarz.
Patrycja do dziś jest wdzięczna.
***
- Mamy jedną z najbardziej postępowych ustaw o ochronie zwierząt. Zgodnie z nią życie zwierząt jest pewną wartością, ustawowo chronioną. A skoro ono jest wartością, to koniec tego życia być może jest czymś na tyle ważnym, że potraktowanie zwierzęcia w podmiotowy sposób tylko do momentu śmierci, a później traktowanie go jako odpadu może być trudne moralnie dla niejednej osoby – komentuje Joanna Wysocka-Andrusiewicz.
Nawet utrata złotej rybki?
Etyczka: - Komunikacja z rybami jest trudna. A dzisiaj już wiemy, że ryby nie tylko się uczą od siebie nawzajem, ale też używają prostych narzędzi. Relacja z rybą może być trudniejsza, ale wiemy, że ryby potrafią dobrze zapamiętywać swoje stado, rozpoznają też osoby, które je karmią. Wiec nawet ta relacja, choć nieoczywista, nie jest jednokierunkowa.
Na cmentarzu w Nowym Koniku i złota rybka ma pomnik z marmuru.