AK może i popełniła błędy, a Stalin ponosi swoją część odpowiedzialności za losy miasta. Ale to przede wszystkim szaleństwo Hitlera i jego mściwa chęć zniszczenia Warszawy za wszelką cenę zamieniła Powstanie Warszawskie ze "zwykłej" strefy bitwy w jeden z najbardziej haniebnych epizodów w historii II wojny światowej. W lecie 1944 roku Hitler był już naprawdę obłąkany.
AK może i popełniła błędy, a Stalin ponosi swoją część odpowiedzialności za losy miasta. Ale to przede wszystkim szaleństwo Hitlera i jego mściwa chęć zniszczenia Warszawy za wszelką cenę zamieniła Powstanie Warszawskie ze "zwykłej" strefy bitwy w jeden z najbardziej haniebnych epizodów w historii II wojny światowej. W lecie 1944 roku Hitler był już naprawdę obłąkany.
Alexandra Richie, kanadyjska historyk, autorka książki "Warszawa 1944: tragiczne powstanie" , żona Władysława Bartoszewskiego jr.
Jako obcokrajowiec, który spędził wiele lat, zgłębiając temat Powstania Warszawskiego, słyszę czasem pytanie, co o nim myślę. Czy był to dobry pomysł? Powinno w ogóle wybuchnąć? Czasami pytania są bardziej konkretne: co by się stało, gdyby alianci wysłali większe wsparcie, albo co mogłoby się stać, gdyby Stalin postanowił przyjść AK z pomocą?
Przywódcy Powstania nie posłuchali
Nie jestem szczególnie zainteresowana rozważaniami, co by było, gdyby; moim zdaniem tylko Polacy mogą naprawdę zważyć plusy i minusy tego strasznego wydarzenia i zdecydować, czy było warto. Oczywiście na inne pytania łatwiej odpowiedzieć. Jan Nowak Jeziorański próbował powiedzieć dowództwu AK w Warszawie, że zachodni sojusznicy nie przyjdą im z pomocą – nie posłuchali go. Wspaniały generał Anders, który znał Rosjan lepiej niż większość, był przeciw Powstaniu z jednego prostego powodu: przewidział, że Stalin nie kiwnie palcem, by pomóc Polakom. Miał rację. W tych sprawach dowództwo AK można oskarżyć o – w najlepszym razie – myślenie życzeniowe.
Ale być może najważniejszy błąd w ocenie sytuacji dotyczył odczytania intencji Niemców, przez co Bór-Komorowski i pozostali musieli grać bardzo słabymi kartami. Bo jaki przywódca w sytuacji, gdy żołnierze i sprzęt są tak bardzo potrzebni na froncie, zdecydowałby się poświęcić ogromną ilość czasu i energii na zniszczenie mieszkańców i miasta, które, przynajmniej strategicznie, nie miało żadnej wartości? A właśnie to zrobił Hitler latem 1944 r. Było to czyste szaleństwo, ale to właśnie zaangażowanie Hitlera sprawiło, że Powstanie Warszawskie stało się tak krwawą tragedią.
Niespodziewany sukces Stalina
Trzy główne wydarzenia zmieniły sytuację militarną Polski latem 1944 r. Były to: 1) sukces Bagration, sowieckiej ofensywy letniej, 2) próba zamachu na Hitlera 20 lipca i wreszcie 3) kontrofensywa generała Waltera Modela u bram Warszawy pod koniec lipca. Jak to często bywa w czasie wojny, zmiany sytuacji wymusiły nagłe, dramatyczne zmiany planów, także planu akcji "Burza", który aż do lipca 1944 r. wyraźnie wyłączał Warszawę z antyniemieckiego powstania.
Pierwsza była Bagration – wielka sowiecka ofensywa rozpoczęta w czerwcu 1944. Doprowadziła ona do największej klęski nazistów podczas II wojny światowej. Armia Czerwona pędziła przez Białoruś na złamanie karku, otaczając "miasta twierdze" Hitlera – od Orszy przez Witebsk do Mohylewa i Mińska – zbijając je po kolei jak kręgle. Zanim Sowieci dotarli do polskiej granicy, zginęło 300 tys. niemieckich żołnierzy, a ponad milion odniosło rany; w sumie Niemcy stracili zdumiewającą liczbę 48 dywizji. Szybkość tego zwycięstwa zaskoczyła samego Stalina. Planował on, że zajmie jakieś 200 km podczas całej ofensywy – tę odległość Armia Czerwona pokonała w ciągu kilku zaledwie dni. Dowódcy AK w Warszawie patrzyli, jak Sowieci zajęli następnie Wilno, Lwów i Lublin, a nawet pomagali żołnierzom Armii Czerwonej, gdy ci weszli na terytorium Polski.
Stosunki między AK i żołnierzami Armii Czerwonej były serdeczne do momentu, gdy przybyła NKWD i rozpoczęła aresztowania Polaków. Stawało się jasne, że Stalin prowadzi nie tylko militarną, ale też polityczną wojnę i że zamierza podporządkować sobie Polaków za pomocą nowego marionetkowego rządu, pośpiesznie utworzonego w lipcu 1944 r. najpierw w Chełmie, a potem w Lublinie.
Dowództwo AK obserwowało te wydarzenia z wielkim niepokojem. Wiedzieli, że wobec potęgi Armii Czerwonej są bezsilni, ale uważali, że nadal mogą spróbować postawić się Stalinowi i udowodnić światu, że Polacy zasłużyli na wolne i niepodległe państwo, niezarządzane po wojnie ani przez Berlin, ani przez Moskwę. Gdyby rozpoczęli w Warszawie powstanie, świat na pewno by ich zauważył?
Ofensywa Bagration była ważna dla AK także dlatego, że wywołała niebezpieczne przekonanie, że armia niemiecka zaraz się rozpadnie. Przez wiele tygodni warszawiacy obserwowali, jak niemieckie oddziały, które wyrwały się z okrążenia na Białorusi, przejeżdżały przez miasto – brudne, złamane, ranne. Ludzie ustawiali się wzdłuż Alej Jerozolimskich i ul. Wolskiej, by oglądać przybitego wroga, dziewczęta krzyczały do żołnierzy: "żegnajcie, już was nie zobaczymy!". Niemieccy cywile, którzy od 1939 r. rządzili się w Warszawie, uciekali w panice. Gubernator Ludwig Fischer i burmistrz Ludwig Leist dołączyli do tysięcy urzędników porzucających swoje stanowiska. Nawet goebbelsowski oddział propagandowy wymknął się z miasta.
Polacy nie wiedzieli jednak, że 27 lipca Hitler ogłosił Warszawę "miastem twierdzą", którego należało bronić do ostatniego człowieka. A Niemcy zaczęli wracać.
Nieudany zamach na Hitlera
Drugim kluczowym wydarzeniem tego lata, które dodatkowo – błędnie – wzmocniło przekonanie, że Niemcy są pokonane, był spisek przeciwko Hitlerowi. Wieści o nieudanej próbie zamachu na Fuehrera dotarły do Warszawy 20 lipca 1944 r., napełniając Polaków wiarą w to, że Trzecia Rzesza zaraz się rozpadnie. 21 lipca generał Bór wysłał szalenie optymistyczny telegram do Londynu, w którym stwierdził: "Ostatnio zaobserwowaliśmy częstsze oznaki rozkładu sił niemieckich, które są zmęczone i nie wykazują woli walki. Ostatni fakt zamachu na Hitlera łącznie z położeniem wojennym Niemiec doprowadzić może do ich załamania się w każdej chwili”.
AK popełniła fatalny błąd, osądzając Niemców przez pryzmat własnego teatru wojny oraz poważnie nie doceniając ich determinacji, by walczyć aż do gorzkiego końca. Dziś wiemy, że wojna potrwała – z przerażającymi stratami na froncie wschodnim – do maja następnego roku. Innym strasznymi konsekwencjami nieudanego zamachu 20 lipca – o czym dowództwo AK także nie wiedziało – było wywyższenie Himmlera w oczach Hitlera, kosztem dowództwa armii. Oznaczało to, że kiedy Fuehrer zdecydował się zmiażdżyć Warszawę, oddał ją nie Wehrmachtowi, który mógł być bardziej humanitarny, ale Himmlerowi i najbardziej brutalnym mordercom, jakich mógł znaleźć w SS.
Kontrofensywa Walthera Modela
Trzecim ważnym wydarzeniem, które również miało poważne konsekwencje dla powstania, była niespodziewana kontrofensywa jednego z najzdolniejszych generałów Hitlera, Walthera Modela, u bram Warszawy pod koniec lipca 1944 r. To właśnie ona miała przypieczętować los miasta.
Walther Model został mianowany szefem Grupy Armii "Środek" 28 czerwca, kiedy nawet Hitler zaczął zdawać sobie sprawę ze skali porażki na Białorusi. Model przeczesał Europę w poszukiwaniu żołnierzy, sprowadzając ich z tak odległych miejsc jak Włochy i Norwegia. Zgromadził imponujące siły: Dywizję Pancerną SS "Wiking" i Dywizję Pancerną SS "Totenkopf", Dywizję Pancerno-Spadochronową "Hermann Goering", 39. Korpus Pancerny generała von Sauckena, 4. i 19. dywizje pancerne.
AK wiedziała o świeżych niemieckich jednostkach przyjeżdżających w okolice Warszawy. Pułkownik Kazimierz Iranek-Osmecki, szef wywiadu, wyraźnie wypowiedział się przeciw twierdzeniu, że armia niemiecka jest pokonana. 21 lipca przedstawił dowództwu AK szczegółowe podsumowanie sytuacji militarnej Niemiec. Powiedział wówczas, że "posiadamy nowe niepotwierdzone informacje, że świeże jednostki pancerne, jeszcze niezidentyfikowane, pojawiły się po prawej stronie Wisły… Ponadto części Dywizji Pancerno-Spadochronowej 'Hermann Goering', jednej z najlepszych jednostek niemieckiej armii, przybyły do Żyrardowa".
23 lipca znowu ostrzegł, że Niemcy wzmacniają siły. "Teraz wiemy, że przybyły elitarne dywizje SS 'Viking' i 'Totenkopf'". Radził, żeby przełożyć powstanie w Warszawie do czasu, gdy Niemcy rozpoczną kontratak na północy. Został jednak zignorowany. W dniu 30 lipca nowo przybyłe jednostki Modela uderzyły w zaskoczone oddziały Armii Czerwonej w Radzyminie i Wołominie, na wschód od Warszawy.
Do 31 lipca odgłosy szalejącej niedaleko bitwy były słyszalne w samej Warszawie. Pułkownik "Monter" wpadł na ostatnie spotkanie dowództwa AK 31 lipca, stwierdzając, że radzieckie oddziały pancerne zajęły Wołomin i Radzymin – co było całkowitą nieprawdą – i że Sowieci są na Pradze. To również nie miało miejsca. Jednak na podstawie tych informacji Bór wydał rozkaz rozpoczęcia powstania 1 sierpnia o godzinie 17.
Cyniczna decyzja Stalina
W rzeczywistości Walther Model rozpoczął jedyną poważną kontrofensywę na froncie wschodnim w lecie 1944 r. Bitwa o Warszawę, jak nazwali ją Niemcy, podczas której 450 niemieckich Panter i Tygrysów starło się z ponad 700 radzieckimi T-34, była największą bitwą pancerną na ziemiach polskich podczas całej wojny.
Owa seria potyczek zupełnie uniemożliwiła Armii Czerwonej dotarcie do Warszawy w pierwszych dniach sierpnia; taki atak byłby możliwy dopiero pod koniec sierpnia lub we wrześniu. Oczywiście, gdy Stalin zrozumiał, że AK rozpoczęła powstanie w Warszawie, podjął cyniczną decyzję o pozwoleniu Niemcom, by sami rozprawili się z Polakami, oraz o odmowie pomocy miastu, nawet gdy już mógł to zrobić. Ale z pewnością nie mógł przyjść AK z pomocą na początku powstania.
Obłąkany barbarzyńca Hitler
Mimo to Powstanie Warszawskie nie musiało stać się ową ekstremalnie brutalną rzezią, która przeszła do historii jako jedna z najstraszniejszych zbrodni II wojny światowej. Winę za potworność barbarzyństwa, którego ofiarami padli warszawiacy, ponoszą Hitler i Himmler.
W lecie 1944 r. Hitler był już naprawdę obłąkany. Zabarykadował się w Wilczym Szańcu, odcięty od rzeczywistości i uzależniony od koktajlu leków, w tym kokainy, podawanego przez jego lekarza, szarlatana Theodora Morella. W zamachu 20 lipca został ranny, ale przeżył, co uznał za interwencję boskiej opatrzności – ocalał po to, by mógł ocalić Niemcy. Kolejną konsekwencją zamachu było to, że Fuehrer oskarżył swoich generałów o działanie przeciwko niemu przez całą wojnę – uznał wręcz, że niektórzy w tajemnicy współpracowali z Sowietami. Najbardziej zyskał na tym Himmler.
Gdy ten ostatni usłyszał o wybuchu powstania wieczorem 1 sierpnia, pośpieszył do Wilczego Szańca na naradę z Hitlerem. Znalazł Fuehrera purpurowego ze złości, krzyczącego do każdego, kto chciał słuchać, o "Schweinerei" w Warszawie. Himmler próbował go uspokoić: tak, pora może faktycznie nie najlepsza, jako że Model właśnie rozpoczął kontratak, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, powstanie bowiem daje Niemcom pretekst do zrobienia tego, na co od lat mieli ochotę – to jest wymazania Warszawy z mapy.
Nadszedł czas ataku. "Warszawa, stolica, głowa, inteligencja tego byłego 16-17-milionowego narodu Polaków będzie zniszczona, tego narodu, który od 700 lat blokuje nam Wschód i od czasu pierwszej bitwy pod Tannenbergiem leży nam w drodze" – grzmiał Himmler.
Himmler i Hitler wspólnie zredagowali tzw. "Rozkaz dla Warszawy", które głosił, że wszystkie istoty ludzkie, zarówno żołnierze, jak i cywile, miały zostać zabite. Następnie miasto miało być "Glattraziert" – zrównane z ziemią. Operacji nie miał nadzorować Wehrmacht. Miał ją przeprowadzić Himmler i SS.
Himmler posiadał odpowiednich ludzi do tego makabrycznego zadania. Na skutek ofensywy Bagration ci sami mężczyźni, którzy praktykowali brutalny mord na dziesiątkach tysięcy cywilów na Białorusi, zostali wypędzeni ze swoich kolonialnych pałaców w Mińsku i Mohylewie i w tamtym czasie byli w zasadzie bezrobotni. Znudzony Erich von dem Bach-Zelewski, który był HSSPF (wyższy dowódca SS i policji) na Białorusi i dowodził brutalną walką z tamtejszymi partyzantami, pisał z Sopotu do żony, skarżąc się, że nie ma nic do roboty. Był zachwycony, gdy Himmler wezwał go, aby pomógł zniszczyć stolicę Polski.
Von dem Bach z kolei ściągnął swoich dawnych wspólników, w tym psychopatycznego mordercę Oskara Dirlewangera i rosyjskiego zdrajcę Bronisława Kamińskiego. Obaj doskonalili umiejętności zabijania cywilów na Białorusi. To oni zostali wypuszczeni na bezbronną ludność Warszawy. Brutalność tego, co się stało na ulicach Woli 5 sierpnia, kiedy ponad 30 tys. cywilów zostało z zimną krwią zamordowanych, to tylko jeden przykład ich czystej podłości. Powstanie Warszawskie stało się największą lądową operacją II wojny światowej przeprowadzoną niemal w całości przez SS. A Rzeź Woli była największą masakrą na polu bitwy podczas całej wojny.
Rzeź w Warszawie ostrzeżeniem dla innych
Ów terror był zamierzony. Decyzja Hitlera, by zniszczyć miasto w możliwie najbardziej barbarzyński sposób, wpisuje się w wieloletni plan Pabsta i Generalny Plan Wschód, według którego należało zniszczyć nie tylko Warszawę, ale także Moskwę, Leningrad, Mińsk i wiele innych miast. Ponadto przez tak brutalne złamanie oporu Warszawy Hitler pokazywał innym w okupowanej Europie, co się stanie, gdy wystąpią przeciwko niemu.
Fuehrer miał obsesję na punkcie rewolucji w Niemczech pod koniec I wojny światowej, na skutek której wojska niemieckie zostały rzekomo "ugodzone nożem w plecy" przez ludność cywilną, i był zdeterminowany, aby zapobiec podobnym akcjom w wykonaniu Norwegów, Holendrów czy Rumunów – co mu się udało. Gdy rumuński dyktator Ion Antonescu odwiedził 5 sierpnia Wilczy Szaniec, znalazł Hitlera wygłaszającego tyrady o tym, co się dzieje w Warszawie, i o karze, którą wymierza Polakom. Antoniescu był tak wstrząśnięty tym spotkaniem, że powiedział tureckiemu charge d'affaires, że nie odważy się zerwać z Niemcami, bo boi się, że Hitler potraktuje Rumunów w ten sam sposób.
Polityka Hitlera wobec Warszawy rzeczywiście zakończyła się horrorem. 200 tys. cywilów zostało zabitych. Jednak na tym kara się nie skończyła. Po kapitulacji z miasta ewakuowano pozostałych przy życiu mieszkańców, którzy zostali "posortowani" w tranzytowym obozie w Pruszkowie. Około 60 tys. warszawiaków wysłano do obozów koncentracyjnych, w tym Auschwitz i Ravensbrueck. Około 100 tys. wywieziono na przymusowe roboty do Rzeszy. Reszta została zmuszona do znalezienia nowego lokum w okupowanej Polsce.
Nadal nieusatysfakcjonowany, Hitler nakazał systematyczną grabież miasta; ponad 45 tys. wagonów łupów zostało wysłanych z Warszawy w okresie od sierpnia 1944 do stycznia 1945 r., aż nie było już czego wywozić. Wreszcie, w odruchu złośliwego szaleństwa – gdy ludzie i sprzęt byli tak bardzo potrzebni na froncie – nakazał zniszczenie miasta, ulica po ulicy i budynek po budynku, przez wysadzenie go w powietrze. Wielu z tzw. robinsonów, którzy nadal ukrywali się w ruinach, zostało odkrytych i zabitych w ostatnich dniach niemieckiej okupacji. Cierpienie było niezmierzone.
Piszę ten artykuł ze szpitalnej sali tutaj, w Warszawie. Moja córka miała poważny wypadek kilka dni temu i właśnie przeszła operację szczęki i nosa. Szpital pełen jest chorych dzieci; zaniepokojeni rodzice tłoczą się na korytarzu. Jednak moja córka ma się całkiem dobrze – leży w łóżku z kroplówką dawkującą środek przeciwbólowy. Jej pościel jest wykrochmalona i czysta, pielęgniarki są miłe, a lekarze znakomici. Na zewnątrz jest gorąco, ale sam pokój jest przyjemnie chłodny.
Gdy tu siedzę, myślę o Warszawie w te gorące dni sierpnia 72 lat temu, kiedy szpitale takie jak ten były plądrowane przez osobników w rodzaju Dirlewangera i Kamińskiego, kiedy w miejscach takich jak Stare Miasto dzieci z okropnymi ranami od spadającego gruzu, bomb zapalających lub szrapneli umierały często bez żadnej pomocy medycznej. Oczywiście martwi mnie wypadek córki, ale wiem, że mam szczęście, bo nie muszę przechodzić przez piekło, jakim była Warszawa w 1944 r.