Po 18 latach Angela Merkel oddała przywództwo w partii i zapowiedziała, że to jej ostatnia kadencja jako kanclerz Niemiec. "Dziewczynka" Helmuta Kohla to wciąż najpotężniejsza kobieta świata, ale koniec jej ery nadchodzi. Pod jej przewodnictwem niemieccy chadecy zmienili się nie do poznania.
Gdy kapitalistyczny świat w 1990 roku zobaczył zastępcę rzecznika ostatniego rządu Niemieckiej Republiki Demokratycznej, nikt nie przypuszczał, że ta niepozorna urzędniczka stanie się kiedyś jedną z najbardziej wpływowych kobiet w historii współczesnej Europy. W ciągu 18 lat, jakie spędziła na czele partii, tradycyjni rywale CDU na scenie politycznej w Niemczech - socjaldemokraci - mieli siedmiu szefów. Angela Merkel trwała. Teraz sama zdecydowała, że nadszedł czas pożegnań.
Od "dziewczynki" Kohla po Żelazną Kanclerz
Zanim oficjalnie została przewodniczącą Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej, na koncie miała już doświadczenia zebrane w dwóch rządach Helmuta Kohla, najpierw jako minister ds. kobiet i młodzieży, później jako minister środowiska, ochrony zasobów naturalnych i bezpieczeństwa jądrowego.
U zrębów polityki kanclerz Merkel stanęły nadanie kobietom większej roli w życiu społecznym, dbałość o emerytów i całkowita zmiana w podejściu do kwestii bezpieczeństwa energetycznego i troski o środowisko. W ciągu 18 lat Niemcy zmieniły się nie do poznania.
Jako szefowa największej niemieckiej partii od 2000 roku i jednocześnie kanclerz od roku 2005 doprowadziła naszych zachodnich sąsiadów do ponownego rozkwitu. Zrezygnowała z inwestowania w energię atomową i węgiel (przed świętami Bożego Narodzenia w Zagłębiu Ruhry wydobyto spod ziemi jego ostatnią grudę) i postawiła na energię odnawialną.
Unowocześniła też partię. Jako centrowa protestantka z byłego NRD odbiegała od wizerunku CDU, kojarzonej przede wszystkim z konserwatywnymi mężczyznami w sile wieku, pochodzącymi z południa i zachodu RFN. Przyjmując funkcję szefa, odcięła się publicznie od swojego niegdysiejszego mentora – Helmuta Kohla, który nazywał ją "Das Maedchen" – dziewczynką. Zapowiedziała nowe otwarcie. - Akceptacja rzeczywistości, gotowość na zmiany przy zachowaniu wierności własnym wartościom – tym jest konserwatyzm – powiedziała, obejmując stanowisko kanclerza w 2000 roku.
Krytycy utrzymują, że skierowała partię w lewo. Przyglądając się dokonaniom Żelaznej Kanclerz – jak bywa nazywana ze względu na podobieństwa do politycznej pozycji Margaret Thatcher – trzeba przyznać, że CDU nie jest już taka jak w XX wieku. Merkel udało się włączyć w krąg zainteresowań konserwatystów tzw. rodziny patchworkowe i pracujące matki. Doprowadziła do prawnego uznania małżeństw osób nieheteronormatywnych. Obowiązek służby wojskowej też został praktycznie wygaszony.
Kanclerz w obliczu kryzysów
Kanclerz przeprowadziła Niemcy przed dwa poważne kryzysy - finansowy z 2007 roku, którego konsekwencje świat odczuwał jeszcze kilka lat później i migracyjny, związany z wędrówką do Europy milionów ludzi uciekających przed wojną i biedą z Bliskiego Wschodu i Afryki. Wydaje się jednak, że to polityka "otwartych drzwi" wobec uchodźców doprowadziła ją do porażki w samej CDU.
Porażki nie w starciu z kimś, ale raczej wobec przekonania o pewnej zdradzie ideałów. Konserwatyści zaczęli wyraźniej tęsknić za zamykaniem Niemiec. Jak widać po sukcesach radykalnej, skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec, tak zaczęło widzieć świat wiele osób za Odrą.
Krytycy szefowej CDU uważają, że decyzja o wpuszczeniu setek tysięcy imigrantów i uchodźców była dla niej początkiem końca czy wręcz śmiertelnym grzechem. Wśród samych chadeków pojawiły się oskarżenia wobec Merkel, że podejmując decyzje w 2015 roku, nie brała pod uwagę głosów płynących z szeregów partii i ostrzegających o konsekwencjach takiego kroku.
Ci sami krytycy uważają też, że jej nieprzejednane stanowisko i zbytnia otwartość niemal wprost doprowadziły do wzmocnienia ruchów populistycznych, skrajnie prawicowych i neonazistowskich.
AfD, która kilka lat wcześniej była marginalnym, eurosceptycznym ugrupowaniem, w 2017 roku wprowadziła swoich przedstawicieli do Bundestagu. W 2018 roku dalej rosła w siłę.
W konsekwencji do dziś żaden temat nie budzi tylu emocji w CDU i nie jest tak dyskutowany, jak właśnie kryzys uchodźczy i kwestie związane z przyjmowaniem migrantów.
Angela Merkel w 2018 roku zdała sobie z tego sprawę i najwyraźniej uznała, że przyszedł czas na zmiany. Nie pogrążył jej żaden wielki skandal, a w łonie samej CDU nie znalazł się silniejszy od niej kandydat. Po prostu zorientowała się, że musi odejść, bo nie daje już swojej partii gwarancji kolejnego zwycięstwa.
"To był zaszczyt"
7 grudnia w Hamburgu na zjeździe oddała stery.
- Nasze CDU jest dzisiaj zupełnie inne niż w roku 2000 i to dobrze - zauważyła Merkel. Na słowa te delegaci zareagowali oklaskami. Kanclerz podkreśliła, że życzy swojej partii "radości w sercu". Oceniła, że "przyszłość będzie wymagać, byśmy mieli siłę chronić i wierzyć w nasze wartości". Zdefiniowała, czym jest według niej chrześcijańska demokracja. - My, chadecy, różnimy się, ale nie wykluczamy. My, chadecy, kłócimy się, ale nigdy nie prowadzimy nagonki i nie poniżamy innych ludzi. My, chadecy, nie tworzymy żadnych różnic w kwestii godności człowieka, nie rozgrywamy siebie nawzajem - wyliczała.
- Nie urodziłam się jako kanclerz i jako przewodnicząca partii. To była dla mnie wielka przyjemność, to był zaszczyt - zakończyła swoje przemówienie.
Delegaci kilka minut żegnali ją owacją na stojąco. Niektórzy z nich trzymali nad głowami plakaty z napisem "Dziękujemy szefowo". Wyraźnie wzruszona Merkel pozdrawiała zebranych i uśmiechała się do nich.
Jej następczynią jest Annegret Kramp-Karrenbauer. "Mini Merkel" – jak określana jest już była premier Kraju Saary – chociaż reprezentuje nieco bardziej konserwatywną linię chadeków, opowiadając się przeciw małżeństwom nieheteronormatywnym i za ostrzejszą polityką migracyjną, będzie na razie zgodnie współpracować z kanclerz.
Może się też okazać osobą, która pozwoli odzyskać zaufanie prawicowych wyborców, jakich zwabiła do siebie AfD. To będzie jej główne zadanie.
W Hamburgu o przywództwo w CDU walczyło po raz pierwszy aż trzech kandydatów. Friedrich Merz i Jens Spahn byliby dla Merkel mniej wygodni. Zwycięstwo Kramp-Karrenbauer wydaje się potwierdzać silną pozycję, jaką kanclerz powinna zachować na niemieckiej, a co za tym idzie także europejskiej scenie politycznej w 2019 roku i później.
Pożegnanie Angeli Merkel z polityką będzie trwało do 2021 roku. Wtedy, po 16 latach, odda urząd kanclerski.
Na początku listopada w rozmowie z TVN24 były ambasador Izraela w Polsce Szewach Weiss stwierdził, że "Merkel już przechodzi do historii, tak jak kiedyś królowa Wiktoria, Jan Paweł II, Lech Wałęsa, Winston Churchill". – Okres post-Merkel będzie zawsze porównaniem do okresu i do epoki pani Merkel – ocenił.
Tomasz-Marcin Wrona