To nie jest żaden sport. One wszystkie są lesbijkami. Ich sukces interesuje ludzi tyle co śpiewanie Conchity Wurst. Opinie "prawdziwych kibiców" o żeńskiej piłce nożnej potrafią być okrutne. Tymczasem grające w piłkę kobiety pokazują, że ich świat jest zdecydowanie bardziej złożony, niż chcieliby to widzieć niektórzy mężczyźni. Niż widzą to niektórzy mężczyźni.
- Mamy różowe włosy i fioletowe włosy! Mamy tatuaże i dredy! Mamy białe dziewczyny i czarne dziewczyny, i wszystko pomiędzy. Dziewczyny hetero i lesbijki. Heeej! - wykrzykiwała Megan Rapinoe, jedna z kapitanek amerykańskiej reprezentacji podczas fiesty celebrującej zdobycie przez nie po raz czwarty mistrzostwa świata.
Ameryka oszalała. Dzieci wołają: - Jak dorosnę, będę Megan Rapinoe!
A ona nie przestaje i prosi: - Musimy być lepsi. Musimy więcej kochać, mniej nienawidzić. Musimy więcej słuchać i mniej mówić. To jest odpowiedzialność każdego z nas.
Miejsce w piekle
Szaleje nie tylko Ameryka. W polskich mediach nigdy nie ukazało się w tak krótkim czasie tak wiele tekstów o kobiecej piłce. - Dla tych, którzy mówią, że piłka nożna kobiet się nie rozwija, czeka specjalne miejsce w piekle - uważa Miłosz Stępiński, selekcjoner polskiej reprezentacji. Przez ostatni tydzień nie może opędzić się od dziennikarzy. Każdy teraz pyta o kobiecy futbol. - Codziennie po kilka razy powtarzam to samo. I cieszę się z tego! - przyznaje.
- Bo ten mundial rozegrał się nie tylko na boisku - nie ma wątpliwości 34-letnia Megan Rapinoe.
- To punkt zwrotny w historii kobiecej piłki - dodaje brazylijska dziennikarka sportowa Renata Mendonça.
Nigdy o kobiecym futbolu nie mówiło się tak dużo. I nigdy nie był tak chętnie oglądany.
Kiedy Amerykanki przejechały w triumfalnej paradzie przez Nowy Jork, Rapinoe wykrzyczała, że są kimś więcej niż tylko piłkarkami, a zgromadzony, rozentuzjazmowany tłum, kimś więcej, niż tylko fanami.
Co więcej, Amerykanie uważają, że to ona powinna zostać... prezydentem ich kraju. W sondażu Public Policy Polling Rapinoe dostała 42 proc. poparcia, a Donald Trump - 41 proc.
Fucking White House
Co takiego się wydarzyło, że o kobiecej piłce nagle zaczęło się mówić? Bez wątpienia to zasługa wyrazistych i bezkompromisowych Amerykanek.
U siebie w kraju piłkarki są celebrytkami. Wystarczy spojrzeć na ich media społecznościowe. Alex Morgan, jedną z najbardziej rozpoznawalnych piłkarek amerykańskiej reprezentacji i jedną z kapitanek śledzi na Instagramie 8,6 mln fanów. Dwudziestoletnia zawodniczka klubu Orlando Pride znalazła się w setce najbardziej wpływowych ludzi według magazynu "Time". Amerykańska napastniczka znajduje się też na czele wielu rankingów na najpiękniejsze sportsmenki. Ale sama woli walczyć o to, aby wreszcie zaczęto inwestować w dziewczynki i kobiety. - Nie tylko na boisku! - podkreśla. Mówi też otwarcie o prawach imigrantów.
Stany Zjednoczone to jeden z nielicznych krajów, w którym kobieca piłka stoi na wyższym poziomie niż męska. To kobiety zdobywają tu najwyższe trofea. Są czterokrotnymi mistrzyniami świata. I cztery razy sięgały po olimpijskie złoto. Na ligowe mecze najlepszych drużyn przychodzi nawet po kilkanaście tysięcy kibiców.
Obok Alex Morgan jedną z najbardziej wyrazistych postaci kobiecego futbolu jest bez wątpienia Megan Rapinoe. To ona we Francji zgarnęła wszystko. Została najlepszą zawodniczką turnieju i wywalczyła Złoty But w klasyfikacji strzeleckiej. Ale jest o niej głośno nie tylko za sprawą sukcesów na boisku.
Otwarcie mówi o dyskryminacji i nierównościach płacowych. Jeszcze przed finałem, w którym jej drużyna pokonała Holenderki, zadeklarowała, że w przypadku wygranej do "pieprzonego Białego Domu nie pójdzie". I że w ogóle nie spodziewa się, iż zostanie zaproszona.
Kontrowersyjną wypowiedź piłkarki nagrał reporter magazynu "Eight by Eight", który spytał Rapinoe, czy jest podekscytowana możliwością wizyty w Białym Domu. W Ameryce tradycją jest, że prezydent gości zdobywców największych trofeów sportowych.
Kiedy dziennikarz opublikował nagranie, Rapinoe wycofała się jedynie z wulgaryzmu. - Mojej mamie się to nie spodobało - tłumaczyła.
Donald Trump odpowiedział piłkarce na Twitterze. Podkreślił, że najpierw powinna wygrać, a dopiero potem zacząć rozmowę. I że nie powinna obrażać Białego Domu. "Bądź dumna z flagi, którą nosisz" - napisał. Jednocześnie, przed finałem, zaprosił drużynę do siebie. Niezależnie od wyniku meczu.
Rapinoe do Białego Domu nie poszła. - Nie mam czasu - rzuciła. Trumpowi zarzuca wspieranie dyskryminacji m.in. czarnoskórych obywateli. O ich prawa upomina się milcząc, podczas gdy śpiewany jest hymn USA. W wywiadzie dla CNN zarzuciła Trumpowi wprost, że wyklucza ludzi. - Jako szef tego kraju masz niesamowitą odpowiedzialność, aby dbać o każdego pojedynczego Amerykanina i musisz czynić ten kraj lepszym dla wszystkich - mówiła.
Rapinoe dorastała w Redding w Kalifornii z rodzicami i piątką rodzeństwa, w tym ze swoim bratem bliźniakiem. Miłością do piłki zaraziła się już jako kilkulatka od starszego brata Briana. Potem grała w młodzieżowych drużynach trenowanych przez swojego ojca. Dziś przy okazji sukcesu Megan sporo mówi się o Brianie, który już jako 15-latek z powodu narkotyków miał problemy z prawem. Megan nigdy nie odwróciła się od brata. Wiele mówi się o długich listach, jakie pisała do niego do więzienia. We Francji podczas wywiadu przed kamerą złożyła mu życzenia urodzinowe.
Gianni, co zamierzasz z tym zrobić?
Piłkarkom z Rapinoe na czele na pewno nie brakuje odwagi w mówieniu o kontrowersyjnych sprawach. Megan Rapinoe siedem lat temu ogłosiła, że jest lesbijką. Razem ze swoją partnerką Sue Bird trzy lata temu pojawiły się w specjalnym wydaniu magazynu ESPN - "The Body Issue". Co roku magazyn publikuje nagie zdjęcia sportowców. Rapinoe i Bird są pierwszą jednopłciową parą, która wzięła udział w projekcie.
Homoseksualnych kobiet, które tego nie kryją, jest w piłce nożnej więcej. W męskim futbolu do tej pory żadnego coming outu nie było.
Rapinoe otwarcie mówi też o nierównościach płacowych. To prawdziwa przepaść, jeśli porównamy pieniądze, jakie dostają mężczyźni. Wystarczy spojrzeć na kwoty przeznaczane na mistrzostwa świata. Pełna pula na męskim mundialu to 400 milionów dolarów. W Katarze ma być jeszcze wyższa. Na kobiecym to zaledwie 30 milionów. To pieniądze, które zostały rozdzielone między 24 drużyny biorące udział w turnieju. Mistrzynie świata dostały 4 miliony. To dwa razy mniej niż męska reprezentacja Polski, która odpadła w fazie grupowej.
Kiedy Rapinoe odbierała we Francji nagrody, spytała prezydenta FIFA Gianniego Infantino wprost, co zamierza z tym zrobić.
FIFA deklaruje, że podwoi stawkę na kolejne mistrzostwa. A Megan nie odpuszcza. I mówi, że podwojenie powinno nastąpić już teraz, a za cztery lata stawka powinna wzrosnąć nawet czterokrotnie.
Z kolei magazyn "France Football" porównuje zarobki piłkarzy i piłkarek. I wylicza, że Lionel Messi zarabia 130 mln euro rocznie, czyli 325 razy więcej niż najlepiej zarabiająca piłkarka, za którą uważa się Norweżkę Adę Hegerberg z dochodami przekraczającymi 400 tys. euro rocznie.
W marcu tego roku amerykańskie piłkarki złożyły pozew przeciwko swojej federacji o dyskryminację ze względu na płeć. Podkreślają, że są gorzej traktowane nie tylko w kwestii płac, ale też dostępu do najlepszej jakości szkoleń, opieki medycznej czy warunków treningu.
Nadawcy liczą miliony
Echa mistrzostw we Francji nie milkną.
- To był jeden z najlepszych kobiecych mundiali, jakie miałam okazję śledzić - mówi Patrycja Balcerzak, jedna z reprezentantek Polski. - Wiele koleżanek i kolegów zaczepiało mnie i mówiło: kurczę, nie sądziłem, że kobiety potrafią tak dobrze grać w piłkę. To było naprawdę szczere.
Nie tylko kibice, którzy dopiero odkryli kobiecy futbol, są zaskoczeni. Nikt nie spodziewał się, że tegoroczny mundial zostanie największym tegorocznym sukcesem transmitujących go stacji. W Ameryce nikogo to nie dziwi, ale w Europie już tak. I nikt tego zdumienia nie kryje.
Swój wynik finansowy ze sprzedaży reklam podczas transmisji z mistrzostw szwedzka telewizja TV4 określiła jako "jack pot" - los na loterii i najwyższą wygraną. Stacja obliczyła, że piłkarskie mistrzostwa świata, w których Szwedki zajęły trzecie miejsce, były bardziej dochodowe niż męski mundial w Rosji w 2018 roku. I porównuje wpływy z poprzednimi kobiecymi mistrzostwami - wtedy reklamy kupowało trzech, czterech klientów. Teraz to ponad 20 szwedzkich firm. W dziesięciomilionowej Szwecji mecze kobiet oglądał nawet co czwarty mieszkaniec.
- Półfinał Szwecja - Holandia oglądało 2,5 miliona widzów, a mecz z Anglią o brązowy medal i ćwierćfinał z Niemkami - po 1,6 miliona. Pozostałe mecze miały oglądalność średnio milion - wylicza Erik Westberg, dyrektor sportowy stacji. Westberg zwrócił uwagę, że męski mundial jest kosztownym przedsięwzięciem i trudno na nim zarobić. Kobiecy okazał się najlepszą inwestycją.
Taka sama mundialowa gorączka ogarnęła Wielką Brytanię. Liczba 11,7 miliona jest tu powtarzana we wszystkim mediach. Tylu widzów obejrzało mecz reprezentacji Anglii, w którym walczyła o finał z Amerykankami. To rekord. Żaden program w BBC Sport w tym roku nie zrobił takiego wyniku.
Nagła popularność kobiecej piłki zaskoczyła też gospodarzy mistrzostw świata. Francuska FT1 już w trakcie mistrzostw podniosła stawki za reklamy. Tylko sam mecz otwarcia obejrzało tu 10 mln widzów.
Szaleństwo panowało też na trybunach. - To było niesamowite widzieć tak wiele dzieci na stadionie, dobrą energię i tylu ludzi zaangażowanych w kobiecy futbol - mówi Magazynowi TVN24 Renata Mendonça, reporterka z Brazylii, która relacjonowała mundial prosto z Francji. - Jestem pewna, że te mistrzostwa definitywnie zmieniły historię kobiecej piłki. To punkt zwrotny! - wskazuje. Nie ma wątpliwości, że to najlepsze mistrzostwa, jakie widziała.
Ona sama cztery lata temu rozpoczęła walkę o miejsce kobiecej piłki w mediach. Jest współautorką projektu o nazwie "Dibradoras", czyli "dryblerki", który zajmuje się kobiecym sportem. - Kiedy pracowałam w sportowych newsroomach zdominowanych przez mężczyzn, zawsze słyszałam: kogo obchodzi kobiecy futbol, kto chce to oglądać? Tym razem statystyki pokazują jasno: scenariusz jest zupełnie inny - mówi.
Mendonça zwraca też uwagę na dyskryminację, z jaką spotykają się dziennikarki związane z piłką nożną w ogóle. - Taka kariera wiąże się z codziennym stawianiem czoła seksizmowi. W zeszłym roku dziennikarki sportowe z Brazylii zrobiły akcję pod hasłem "Let Her work" ("Pozwól jej pracować"). To pokazało, że kobiety są wielką siłą, jeśli działają razem. Teraz możemy o tym mówić otwarcie i to bardzo ważne - zaznacza.
Kobieca piłka po polsku
Na ile zamieszanie wokół piłki na świecie przełoży się na to, co dzieje się w Polsce?
Patrycja Balcerzak nie ma wątpliwości, że to ogromny krok do przodu, bo jeszcze nigdy polskie media nie poświęcały tyle miejsca kobiecej piłce. Także te niezwiązane ze sportem, jak chociażby "Tygodnik Powszechny", w którym to temat z okładki.
- Piłkarki na mundialu zrobiły wspaniałą robotę. Przyciągnęły fanów, uwagę mediów i ogromną sympatię - ocenia Balcerzak.
Ona sama nie lubi narzekać. - My zostawiamy całe serce na boisku. Po prostu robimy swoje - mówi. Nie narzeka nawet kiedy opowiada o sytuacji, kiedy chciała wymienić się koszulką z kapitanką reprezentacji Holandii. Aby dać swoją koszulkę innej zawodniczce, musiała ją po prostu kupić.
Patrycja Balcerzak, jak większość jej koleżanek, zaczynała grać jako dziecko. Od tego sezonu będzie jedną z zawodniczek kobiecej Bundesligi. - Już wcześniej miałam propozycje z zagranicy, ale to nie był jeszcze mój czas. Bardzo chciałam skończyć studia. Kiedy mam już wymarzony dyplom, mogę skupić się tylko na grze. Chcemy zakwalifikować się do Mistrzostw Europy. I jestem pewna, że gra w Bundeslidze przełoży się na lepszą grę w reprezentacji Polski. To jest mój cel - deklaruje.
Panowie w głębokim średniowieczu
Nierówne traktowanie i złośliwe komentarze dotyczące gry czy wyglądu zawodniczek to codzienność w kobiecym sporcie.
Krzysztof Stanowski, redaktor naczelny Weszło.com pisze na Twitterze: "...da się z przyjemnością oglądać panie grające w tenisa, ale pań grających w piłkę... No cóż, nie da się...".
Na Weszło.com dwa lata temu Przemysław Michalak pisał wprost, że nikt go do oglądania kobiecego futbolu nie zmusi. "Niech panie sobie kopią, jeśli mają ochotę, a ktoś chce im za to płacić (albo je na to stać). Zaczyna mnie jednak irytować to stękanie, że głupi ludzie się nie interesują. (...) i wręcz próbuje się wymusić deklaracje, że to coś równie poważnego jak piłka mężczyzn i tak mamy ją traktować. A jeśli się tym nie interesujesz, masz się nad sobą zastanowić i dociec, co z tobą jest nie tak". Jego zdaniem nikt nie ma prawa oczekiwać, że uprawiając niszową dyscyplinę (za taką uważa kobiecą piłkę), będzie zarabiał normalne pieniądze. "Mamy się zmuszać? Sztucznie uprzywilejować piłkarki? Zmusić kluby do zakładania sekcji kobiecych, które będą piątym kołem u wozu?" - pytał w swoim felietonie.
Nie są rzadkością również komentarze dotyczące wyglądu piłkarek. Nie raz wypominano im (podobnie jak zresztą koszykarkom), że ich stroje nie są tak seksowne, jak skąpe stroje lekkoatletek czy obcisłe spodenki siatkarek.
Miłosz Stępiński jest selekcjonerem polskiej reprezentacji od trzech lat. Wcześniej był związany z męską piłką. Docinki i żarty? - No są, są - przyznaje. - Nie będę powtarzał, bo to czasem szowinistyczne teksty, ale nauczyłem się na nie odpowiadać. Pytam wtedy: "Masz córkę albo siostrę? To teraz wyobraź sobie, że ktoś mówi tak o niej". Zawsze działa.
Stępiński potrafi zwracać uwagę na detale istotne z punktu widzenia równego traktowania. - Widziała pani z pewnością hostessy na meczach. A mężczyzn w tej roli? No właśnie. To pokazuje, w jak głębokim średniowieczu siedzimy. W rozumieniu wielu mężczyzn kobieta ma pełnić rolę tej, która usługuje, podaje gadżety, ładnie wygląda. Na szczęście to się zmienia. Powoli, ale zmienia - mówi.
Trafiłam do innego świata
- Nie porównujcie nas z mężczyznami - apeluje Patrycja Balcerzak. - Dziennikarze ciągle to robią. A czy ktoś porównuje najlepszą sprinterkę świata z mężczyznami?
Od porównań jednak trudno uciec. I nie chodzi tu wcale o warunki fizyczne czy styl gry. Najwięcej dyskutuje się o zarobkach. Szacuje się (oficjalnie o wysokości kontraktów nikt nie mówi), że zawodniczki najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce zarabiają w klubach od 1000 do 5000 złotych miesięcznie na rękę. A według szacunków dziennikarzy sportowych najlepiej zarabiający mężczyźni grający w polskich klubach zgarniają nawet kilkaset tysięcy złotych miesięcznie.
Ale bramkarka i kapitanka reprezentacji Katarzyna Kiedrzynek, która jest też zawodniczką francuskiego Paris Saint-Germain, mówi wprost: - Ja nigdy nie narzekałam na zarobki w Polsce i nie z tego powodu wyjechałam. Na początku mojej gry w Paryżu zarabiałam nawet mniej niż w Polsce. Chciałam jednak spełniać swoje marzenia i grać na najwyższym poziomie. Pieniądze mnie nie interesowały. Trafiłam do innego świata. Mogłam trenować w wielkim klubie z najlepszymi zawodniczkami na świecie. Grać na dużych stadionach przy wspaniałych kibicach. To mnie motywowało. W Polsce nie ma takiego profesjonalizmu i zainteresowania.
Urlop na mundial
W tej chwili w Polsce piłkę nożną trenuje około 30 tysięcy dziewcząt i kobiet. Na poziomie ligowym - niespełna 2 tysiące. Większość za darmo lub za niewielkie stypendia. - Ale tak jest we wszystkich ligach kobiecych na świecie - mówi Kiedrzynek. - We Francji tylko czołowe kluby są w pełni profesjonalne, a cała reszta gra na zasadach amatorskich. To poniekąd motywuje, żeby być najlepszym. W piłce męskiej nie trzeba być najlepszym, żeby dużo zarabiać. To na pewno spory problem do rozwoju piłki kobiecej. Wiele dziewczyn musi po prostu z grania rezygnować. Myślę, że to się będzie zmieniało i zarobki będą rosły, ale piłkarki nigdy nie będą zarabiały tyle, co piłkarze - tłumaczy.
Oprócz Kiedrzynek i Balcerzak w zagranicznych klubach trenują także inne Polki, m.in. Paulina Dudek i Emilia Zdunek (Francja) czy Ewa Pajor i Agnieszka Winczo (Niemcy).
Ciekawostką z pewnością jest fakt, że na tzw. kadrowym piłkarki wychodzą lepiej niż ich koledzy z męskiej reprezentacji. - Panowie dostają za przyjazd na zgrupowanie jednorazowo 1000 złotych. Panie 250 złotych za dzień - mówi Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN. Przed wrześniowym meczem eliminacyjnym do Mistrzostw Europy zgrupowanie kobiecej kadry zaplanowano na tydzień. Łatwo więc policzyć, że każda z zawodniczek dostanie 1750 zł. Różnica jest taka, że zarabiający - jak się szacuje - 15 milionów euro rocznie Robert Lewandowski pewnie nawet nie zauważa kadrowego na koncie. A dla piłkarek jest znaczącym zastrzykiem gotówki.
- Nawet na ostatnich mistrzostwach świata we Francji grało mnóstwo zawodniczek, które na co dzień chodzą do pracy - tłumaczy Katarzyna Kiedrzynek. - Bramkarka Norwegii musiała wziąć roczny urlop w pracy, żeby przygotować się do mundialu.
Bo choć zarobki w piłce kobiecej rosną, ale to nie są jeszcze takie pieniądze, żeby piłkarki nie musiały myśleć o swojej przyszłości. Piłkarze w polskiej Ekstraklasie zarabiają więcej niż kadrowiczki większości krajów.
- Owszem, w czołowych klubach na świecie dziewczyny nie muszą już łączyć gry w piłkę z pracą i mogą skupić się tylko na profesjonalnym trenowaniu, dzięki czemu rośnie poziom futbolu kobiecego, ale nie są w stanie zarobić tyle, żeby żyć z tego już do końca życia - mówi Katarzyna Kiedrzynek. - Dlatego prawie wszystkie piłkarki studiują albo robią różne dodatkowe rzeczy. Ja mam w zespole na przykład studentkę medycyny.
Patrycja Balcerzak jest z wykształcenia analitykiem chemicznym. Codzienne treningi w Koninie łączyła ze studiami w Poznaniu. Nie kryje, że było ciężko. - Ale mam świadomość, że wystarczy jedna kontuzja i moja kariera może się skończyć. Bardzo mi utkwiła w pamięci historia Agaty Wróbel i jej zmagania z trudną rzeczywistością po zakończeniu kariery. To pokazuje, że trzeba mieć coś poza samym sportem, bo inaczej nagle stracisz środki do życia. Mężczyźni mają pod tym względem o wiele łatwiej - przekonuje.
Zdziwiony prezes Boniek
Prezesowi PZPN Zbigniewowi Bońkowi ciągle wypomina się wpis na Twitterze sprzed dwóch lat, kiedy stwierdził, że do rozmowy o piłce "baba mu niepotrzebna". Tłumaczy, że to był tylko żart. - Złego słowa nie powiem o prezesie - mówi dziś Stępiński.
To samo kadrowiczki.
Niedawno poszły do Bońka z listą własnych postulatów. Nie chciały powtórki z nieudanych dla nich eliminacji do mistrzostw świata, kiedy wiele rzeczy nie zagrało. Chociażby to, kiedy przed ważnym meczem spędziły siedem godzin na lotnisku, czekając na samolot rejsowy.
- Chciałyśmy uporządkować sprawy organizacyjne - tłumaczy Katarzyna Kiedrzynek. - Prosiłyśmy między innymi o hotele z siłownią, dietetyka, psychologa, czy nawet nazwiska na koszulkach [wcześniej na meczach eliminacyjnych grały tak jak reprezentacje młodzieżowe tylko z numerami - red.]. Prezes Boniek na wszystko się zgodził, bo był pewien, że my mamy to od dawna zapewnione. To nie powinno tak wyglądać, że my piłkarki czy prezes musimy zajmować się takimi sprawami. Brakuje ludzi, głównie menedżerów, którzy znaliby się na piłce kobiecej i chcieli jej poświęcić - przyznaje Kiedrzynek.
W ciągu najbliższych lat PZPN ma wydać na promocję kobiecej piłki 30 milionów złotych.
- Z piłką kobiecą jest jak z każdym innym sportem. Jeśli są kibice, jest zainteresowanie, to są pieniądze. Teraz nie ma wielu kibiców, ale do tej pory nie było też transmisji. I to chcemy zmienić. Jako PZPN na swoich stronach będziemy transmitować wybrane mecze ligowe, a mecze reprezentacji będą transmitowane w telewizji. Tylko w ten sposób możemy sprawić, że w kobiecej piłce pojawią się pieniądze i sponsorzy - wskazuje rzecznik PZPN Jakub Kwiatkowski.
Przejść do historii
Zdaniem wielu szansą dla polskich klubów kobiecych jest łączenie się z klubami męskimi.
- Jest tylko jeden warunek - mówi Stępiński. - Musimy uczyć się na błędach i nie popełnić tego, który zrobiło Zagłębie Lubin. Sekcja kobieca musi mieć osobny budżet.
W Zagłębiu Lubin zabrakło pieniędzy na transfery w pierwszej drużynie, więc w ramach oszczędności zlikwidowano sekcję kobiecą. Przykład Górnika Łęczna pokazuje, że osobny, żelazny budżet to najlepsze wyjście. Podczas gdy panowie spadali z Ekstraklasy, panie świętowały zdobycie mistrzostwa Polski.
Kobieca Ekstraliga rozpocznie sezon 3 sierpnia. Dokładnie miesiąc później reprezentantki Polski zmierzą się z Czeszkami w eliminacjach Mistrzostw Europy.
Cel jest tylko jeden. - Chcemy wywalczyć historyczny awans. I zespół jest na to gotowy - podkreśla Stępiński.