Nawet kilkuset nielegalnych imigrantów tygodniowo próbuje się dostać do Polski. Przemytnicy ludzi i nielegalni uchodźcy testują nowy szlak i nowe metody przerzutu do nas i sąsiednich krajów. Ten szlak wiedzie z terenów Turcji poprzez Odessę, separatystyczne Naddniestrze, przez dalsze tereny Ukrainy do Polski lub Słowacji. Służby nie wykluczają, że w tych grupach mogą ukrywać się terroryści, którzy tędy próbują dostać się na teren Unii Europejskiej.
W nocy z 11 na 12 listopada na terytorium Słowacji rozbił się sowieckiej produkcji śmigłowiec MI-2. Na pokładzie było siedmiu nielegalnych uchodźców. Okazało się że są obywatelami Afganistanu. Wszyscy zginęli w katastrofie, której nie przeżył też jeden z dwóch pilotów.
Słowackie służby ustaliły, że helikopter należał do klubu lotniczego z Obwodu Odeskiego na Ukrainie. Ukraińcami byli dwaj piloci wojskowi – jeden mieszkał w Obwodzie Winnickim, a drugi w Odessie.
Komenda Główna polskiej Straży Granicznej współpracująca z Państwową Strażą Graniczną Ukrainy i z MSW Słowacji odnotowała: "Była to pierwsza w historii próba nielegalnego przewiezienia na terytorium Słowacji uchodźców z wykorzystaniem transportu powietrznego".
Test nowej metody przerzucania uchodźców
Maciej Duda: Czy ta katastrofa to dowód na to, że przemytnicy, organizatorzy przerzutów nielegalnych imigrantów testują nowe metody?
Marek Biernacki (PO), były koordynator ds. służb specjalnych: Tak, bez wątpienia to była pierwsza próba nowej metody przerzucania uchodźców za pomocą śmigłowca na nowym szlaku migracji.
Skąd wiemy o nowym szlaku przerzutu ludzi?
Nasze i partnerskie służby zauważyły, że w trakcie ostatniej wędrówki ludów spowodowanej konfliktem w Syrii i Iraku podejmowane były próby przedostania się z terenu Turcji przez Odessę, separatystyczne Naddniestrze poprzez dalsze tereny Ukrainy na Słowację albo do Polski, a stąd dalej do krajów UE, głównie do Niemiec i Austrii. Chodzi po prostu o dostanie się do strefy Schengen. Zauważyliśmy także, że ten nowy szlak to też źródło zarobków dla przestępczości zorganizowanej. W tym zaczynają się specjalizować polskie gangi, wywodzące się z subkultury kibiców. Polskie zorganizowane grupy przemytników za przerzucenie na teren UE uchodźcy biorą około 2 tys. dolarów. To cena konkurencyjna wobec gangów wschodnich. Z tych właśnie powodów razem z gen. Dariuszem Łuczakiem (byłym już szefem ABW) byliśmy w ostatnich tygodniach urzędowania na Ukrainie i Białorusi. Prosiliśmy o współpracę i pomoc w sprawach transgranicznych.
Czy na pokładzie ukraińskiego śmigłowca mogli znajdować się także terroryści, którzy ukrywają się wśród nielegalnych uchodźców? Czy wiadomo, że tym nowym szlakiem do Polski i na teren UE próbują się przedostać terroryści?
W katastrofie raczej nie zginęli terroryści, lecz uchodźcy. Podkreślam, że to był dopiero test nowej metody przerzutu. Nie mogę mówić o szczegółach, ale nasze służby, tak samo jak ukraińskie, białoruskie czy słowackie, monitorują nowy, a także stary szlak. Natomiast wiemy, że w działalność terrorystyczną byli zaangażowani imigranci, którzy na teren Polski dostali się starym szlakiem.
Stary szlak czeczeński
Co to za szlak?
Z Kaukazu i Azji, wiedzie przez Białoruś, do przejścia w Terespolu. To stary szlak czeczeński. Migracja tą drogą odbywała się od dawna. Przez Polskę przeszło około 80 tys. Czeczenów. Część z nich została, część osiedliła się w krajach UE, a obecnie część z nich walczy po stronie Państwa Islamskiego. Najbardziej bitne oddziały Państwa Islamskiego są złożone z Czeczenów.
Ten szlak jest od dawna monitorowany przez nasze służby i Straż Graniczną. Dlatego ABW udało się odkryć komórkę logistyczną Państwa Islamskiego działająca w Polsce. Czeczeni z diaspory islamskiej zbierali składki, pieniądze na działalność ISIS. Ta grupa została zlikwidowana.
Czy skoro obecni bojownicy Państwa Islamskiego dostali się do Polski starym szlakiem, to mogą próbować i nowym? Udało się go zablokować? Co realnie dały rozmowy z władzami Ukrainy?
Ukraińskie służby zrozumiały, że szlak nielegalnej imigracji przez tereny ich państwa to prezent dla rosyjskiej propagandy. Rosjanie mogliby np. twierdzić, że Ukraina jest niewydolnym państwem, które nie jest w stanie powstrzymać napływu nielegalnych uchodźców. Władze Ukrainy powołały specjalne oddziały, które rozbijają grupy przemytników ludzi. Ten szlak przerzutu uchodźców udało się w większości zablokować.
Wielka gra Rosji
A co ma Federacja Rosyjska do sprawy przerzutu nielegalnych uchodźców?
Ukraińcom tłumaczyliśmy, że ten nowy kanał przerzutu z terenów Turcji, przez Odessę i dalej może być elementem wielkiej gry Rosji. Bo nie ukrywajmy – Rosjanie prowadzą taką wielką grę. Gdy załamała się rosyjska ofensywa w Mariupolu, to Rosjanie próbowali oderwać Odessę od Ukrainy i przyłączyć do osobnej republiki Naddniestrza (obecnie to Naddniestrzańska Republika Mołdawii, czyli lewobrzeżna część Republiki Mołdawii, nieuznająca władz mołdawskich w Kiszyniowie – red.). Równolegle Rosjanie pojawiają się w Syrii i równolegle zaczyna się wielka wędrówka ludów z Syrii i terenów ościennych.
Rosjanie są zainteresowani konfliktem w Syrii? Jest im na rękę istnienie Państwa Islamskiego?
Rosjanie po prostu wykorzystują sytuację. Mają swoje strategiczne cele do zrealizowania. Rosji zależy na dostępie do syryjskiego wybrzeża, zamieszkałego w większości przez alawitów, a szczególnie dostępie do portu Tartus. Jest to jedyny port osiągalny dla Rosjan w basenie Morza Śródziemnego, bowiem ostatnio Czarnogóra nie zgodziła się udostępnić flocie rosyjskiej swojego portu Bar. Ponadto sytuacja gospodarcza Rosji się pogarsza. Doktryna rosyjska obliczona jest obecnie na tworzenie poczucia imperializmu, prowadzenie światowej polityki. Z tych powodów Rosjanie pojawili się w Syrii. Jaki to wielki przypadek: w tym samym czasie, gdy od lipca Rosjanie przygotowują się do interwencji i obrony prezydenta Syrii Baszszara al-Asada, w tym samym momencie następuje migracja z tamtych terenów. Przypomnę, że w kryminalistyce nie ma pojęcia przypadku.
Co pan sugeruje?
Opisuję fakty. Wygląda to tak, jakby Europa miała być wdzięczna Rosji za interwencję w Syrii. Nie tak dawno doszło do tragedii na pokładzie samolotu rosyjskich linii lotniczych, który uległ katastrofie nad Synajem. Zaraz potem terroryści zaatakowali ponownie Paryż. W efekcie niebawem zostaną zniesione międzynarodowe sankcje wobec Federacji Rosyjskiej, a sprawa Ukrainy spadnie na dalszy plan. Rosjanie wykorzystują całą sytuację, by zrealizować swoje cele.
Polacy po stronie Państwa Islamskiego
Wiadomo, ilu Polaków jest zaangażowanych w walkę po stronie Państwa Islamskiego?
Nie jest to duża liczba, rzędu 20 osób. Nasze służby je monitorują. Obserwują diaspory, w których pojawiają się obywatele polscy po konwersji na islam. Często są to osoby z zaburzeniami psychicznymi, które są podatne na indoktrynację, manipulacje ze strony werbujących do działalności w Państwie Islamskim. Będąc w Kosowie z wizytą u polskich żołnierzy, w pobliżu polskiego obozu zauważyłem ośrodek najbardziej radykalnego skrzydła islamu – wahabitów. To nie był przypadek. To była próba "podejścia" naszych żołnierzy i policjantów.
Wspomniał pan o rozmowach także z białoruskimi służbami. Jak wielu nielegalnych uchodźców próbuje się przedostać do Polski przez Białoruś?
Nawet kilkuset tygodniowo. Gdy przez Europę przetaczała się największa, ostatnia fala uchodźców, doszło do próby przełamania polskiej blokady w Terespolu na przejściu kolejowym przez grupę nielegalnych imigrantów. Straż Graniczna została zaatakowana przez przemytników ludzi i samych uchodźców. To było pierwsze takie wydarzenie, zostało sfilmowane, a film pojawił się w internecie. Tym razem funkcjonariusze sobie poradzili, ale coraz częściej zdarza się, że nielegalni uchodźcy po kilka razy próbują przedostać się do Polski.
Którędy jeszcze nielegalni uchodźcy, a wśród nich terroryści mogą przedostawać się do Europy?
Podstawowy jest szlak bałkański. Jednak ogromna ilość uchodźców przedostaje się też do Europy z Libii (przez Włochy). W ubiegłym roku tamtędy przedostało się około 140 tys. ludzi. W tym roku, do lipca – 120 tys. Włosi wcześniej ostrzegali przed falą uchodźców, ale nikt w Europie nie reagował. Europa zareagowała dopiero, gdy imigranci ruszyli przez Bałkany. Była reakcja nieskoordynowana i spóźniona. Obecnie UE próbuje leczyć objawy, a nie źródło choroby. Przede wszystkim należy uporządkować sytuację w Afryce Północnej. Nie chodzi o rozwiązania militarne, lecz społeczne, infrastrukturalne i gospodarcze. To oczywiste, że biedne południe będzie szło do bogatej północy. Prawdziwa wędrówka ludów dopiero nas czeka. To, co dzieje się teraz, to tylko preludium. Dlatego mi i generałowi Łuczakowi zależało na stworzeniu spójnego, międzynarodowego systemu ochrony wschodnich granic Europy. Stąd rozmowy z Ukrainą i Białorusią. Łuczak był też na Słowacji i rozmawiał z szefami tamtych służb o zabezpieczeniu granic.