Nagła śmierć szefa wywiadu wojskowego jest niewątpliwie zapowiedzią ważnych zmian w Rosji. W pewnym sensie nie powinna być też zaskoczeniem – odrodzenie wpływów GRU musiało spotkać się z ostrą reakcją rywali. Kto najbardziej skorzystał na fakcie, że służba ta została bez bardzo skutecznego szefa, dowiemy się dopiero wtedy, gdy ogłoszone zostanie nazwisko następcy generała Sierguna.
Generał pułkownik Igor Siergun zmarł nagle 3 stycznia w podmoskiewskim ośrodku wypoczynkowym - mówi oficjalna wersja. O śmierci szefa jednej z najważniejszych służb specjalnych Rosji opinia publiczna dowiedziała się 4 stycznia, z depeszy kondolencyjnej prezydenta Władimira Putina zamieszczonej na stronie internetowej Kremla.
Koledzy i podwładni znali go jako prawdziwego oficera wojska, doświadczonego i kompetentnego dowódcę, człowieka wielkiej odwagi, prawdziwego patriotę. Był szanowany za profesjonalizm, siłę charakteru, uczciwość i prawość
prezydent Władimir Putin
Nie podano w niej jednak powodu śmierci, co natychmiast wywołało falę spekulacji. Dopiero 6 stycznia w mediach pojawiły się informacje o wstępnych ustaleniach lekarzy: Siergun umarł z przepracowania, nie wytrzymało serce 58-latka. Co ciekawe, było jedno medium, które znało przyczynę śmierci już 4 stycznia. "Komsomolskaja Prawda" napisała o "rozległym zawale serca".
Weteran "razwiedki"
Oficjalna biografia, oczywiście bardzo lakoniczna, mówi, że Igor Dmitrijewicz Siergun urodził się 28 marca 1957 r. w podmoskiewskim Podolsku (w tej samej okolicy miał zresztą umrzeć).
26 grudnia 2011 r. został naczelnikiem GRU i jednocześnie zastępcą naczelnika Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej w stopniu generała majora. 31 sierpnia 2012 r. awansował na generała porucznika, a 21 lutego 2015 r. na generała pułkownika. W wojsku służył od 1973 r., w wywiadzie wojskowym – od 1984 r. Prawie nic nie wiemy o jego służbie przed objęciem stanowiska szefa GRU. Wiadomo tylko, że brał udział w obu wojnach czeczeńskich i to na pierwszej linii, ale zaliczył też klasyczną służbę "dyplomatyczną" – w 1998 r. w stopniu pułkownika był attaché wojskowym w Albanii.
Jako szef GRU rzadko pojawiał się publicznie, a jeszcze rzadziej zabierał głos. Jedna z jego ostatnich wypowiedzi publicznych padła w kwietniu 2015 r. w Moskwie, gdy oskarżył USA i ich sojuszników o doprowadzenie do powstania tzw. Państwa Islamskiego.
Na wojnie
Od 2014 r. gen. Siergun znajdował się na liście osób objętych sankcjami USA i UE, co wiązało się z aktywnością GRU na Ukrainie. Naturalnym było, że wywiad wojskowy odegrał kluczową rolę w operacji militarnej, zwłaszcza tego rodzaju co aneksja Krymu (CZYTAJ WIĘCEJ). Aktywność GRU była też wiodąca w wywołaniu, koordynowaniu i nadzorowaniu rebelii w Donbasie – o czym świadczą choćby wzięci do niewoli przez Ukraińców oficerowie rosyjskiego wywiadu wojskowego. Żołnierze specnazu GRU stanowią, obok spadochroniarzy, trzon sił rosyjskich, które walczyły i wciąż znajdują się w Donbasie. Wywiad wojskowy jest też bardzo aktywny w Syrii. Dwie wielkie wojenne awantury Rosji bardzo pomogły GRU. Systematycznie osłabiana od początku rządów Putina służba okazała się niezbędną dla Kremla. W konflikcie z Ukrainą zaczęła nawet grać pierwsze skrzypce.
Jeszcze w czasie Majdanu i walki Wiktora Janukowycza o przetrwanie, główna rola, jeśli chodzi o udział w tych wydarzeniach rosyjskich służb, należała do FSB. To jej oficerowie doradzali władzom ukraińskim, jak stłumić rewolucję. Jednak źle wywiązali się z tego zadania. Być może był to jeden z powodów, dla których kolejne fazy konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, a więc aneksja Krymu, próby destabilizacji południowego wschodu Ukrainy, rebelia w Donbasie, to już aktywność agentów GRU. Sam fakt militaryzacji konfliktu powodował, że to "wojskówka" musiała odgrywać większą rolę. O ile agentura FSB i SWR w ukraińskich SBU i MSW dostarczała informacje Moskwie, to już zdrajcy w szeregach wojska ukraińskiego podlegają wywiadowi wojskowemu Rosji. Do tego dochodzi specnaz GRU. To formacja stworzona wręcz do działań wojennych tego typu, których świadkami jesteśmy w Donbasie od kwietnia 2014 r.
Z pewnością wojna z Ukrainą, operacja w Syrii i kryzys w relacjach z Zachodem wzmacniają pozycję wojska w państwie rosyjskim. Wzmocniły też pozycję wojskowego wywiadu. To jeden z powodów, dla których pewne środowiska w Moskwie informację o śmierci gen. Sierguna musiały przyjąć z wielkim zadowoleniem.
Niewygodny świadek?
Nagły zgon szefa potężnej służby specjalnej, co więcej, szefa wywiadu wojskowego w czasie prowadzonych de facto dwóch wojen, musi wywoływać falę spekulacji i podejrzeń. Zwłaszcza w Rosji. Oczywiście mógł to być faktycznie zgon naturalny, bez udziału osób trzecich – dokładnie tak, jak głosi wersja oficjalna. Od dwóch lat GRU ma naprawdę mnóstwo stresującej pracy, więc serce przepracowanego szefa mogło nie wytrzymać. Ale co, jeśli ktoś "pomógł" odejść Siergunowi? Były ku temu co najmniej trzy bardzo ważne powody.
O pierwszym była już mowa wyżej – zaangażowanie GRU w działania skierowane przeciwko Ukrainie. Ta wersja cieszy się największą popularnością wśród zwolenników tezy, że Sierguna zamordowano. Jako szef wywiadu wojskowego był on jednym z kilku najlepiej poinformowanych ludzi w Rosji na temat aneksji Krymu, rebelii w Donbasie, a być może też innych – nieznanych opinii publicznej – działań Moskwy na Ukrainie. Jego śmierć w tym scenariuszu można interpretować jako klasyczne zacieranie śladów i usuwanie świadków zbrodni. Czy na rozkaz Putina? Niekoniecznie. Może przez innych ważnych ludzi, którym wiedza posiadana przez Sierguna mogłaby zagrozić.
Wersję o usunięciu szefa GRU w związku z konfliktem ukraińskim wzmacniać ma informacja, że tydzień wcześniej – w wyniku zatoru płucnego – zmarł zastępca naczelnika sztabu Wojsk Powietrzno-Desantowych gen. Aleksandr Szuszkin. Dowodził on kontyngentem spadochroniarzy podczas operacji krymskiej.
Uderzenie w GRU
Wojskowe operacje na Ukrainie i w Syrii znacząco wzmocniły GRU – to drugi powód, dla którego śmierć Sierguna była na rękę pewnym kręgom w Moskwie. Nie jest żadną tajemnicą odwieczna rywalizacja służb wojskowych z cywilnymi w Rosji, a wcześniej w ZSRR. Zanim upadł komunizm, partia dbała o to, by mieć przeciwwagę dla KGB.
NAJBARDZIEJ ELITARNA SŁUŻBA ROSJI. GRU, CZYLI SZPIEDZY Z AKWARIUM
Także po 1991 r. wydawało się, że to GRU jest w lepszym położeniu, bo przetrwało nienaruszone, podczas gdy kolegów z Łubianki rozbito na kilka służb. Sytuacja zmieniła się za kagiebisty Putina, gdy GRU stopniowo traciło na znaczeniu, a najcięższe ciosy spadły na "wojskówkę" w czasie tzw. reform Sierdiukowa (lata 2009-2011).
Wojna z Ukrainą, potem operacja w Syrii i ogólna militaryzacja polityki rosyjskiego państwa spowodowały, że GRU zaczęło odzyskiwać wpływy – w dużej mierze kosztem cywilnych służb, z FSB i SWR na czele. Widać to było zwłaszcza na Ukrainie. Deeskalacja konfliktu, choć być może tylko okresowa, mogła ostatnio zaostrzyć rywalizację służb na terenach opanowanych przez rebeliantów. Gra toczy się o wielkie zyski z kontrabandy, rozkradania pomocy humanitarnej i nielegalnej sprzedaży węgla. Nawet ostatnie czystki wśród rebeliantów mogły być jakimś echem wojny na górze, w Moskwie. Możliwe, że FSB chce mieć większy udział w łupach w Donbasie, ale na przeszkodzi stoją jej wpływy GRU, zdobyte przez "wojskówkę" jeszcze w czasie fazy walk. A sukcesy GRU to w dużym stopniu zasługa Sierguna, z krwi i kości wojskowego "razwiedczika" (potoczne określenie oficera wywiadu - red.) . Jego śmierć usuwa najpoważniejszą przeszkodę z punktu widzenia rywali GRU.
Osoba następcy odpowie, czy faktycznie śmierć Sierguna oznacza koniec odbudowy znaczenia wywiadu wojskowego. Jeśli będzie to ktoś spoza GRU, a zwłaszcza w ogóle spoza wojska, to stanie się jasne, że Kreml postanowił utemperować wywiad wojskowy.
Kremlowskie intrygi
Usunięcie silnego szefa wojskowej służby może wpisywać się w rywalizację na szczytach władzy, o której pisaliśmy już wiosną ub.r. (CZYTAJ WIĘCEJ).
Wzrosły wtedy wpływy szefa kremlowskiej administracji Siergieja Iwanowa (byłego kagiebisty), a osłabły ministra obrony Siergieja Szojgu. Zapewne nieprzypadkowo jednocześnie ucichły walki w Donbasie, a elementy polityczno-ekonomiczne wzięły górę nad czysto militarnymi w strategii Moskwy wobec Ukrainy. Potem jednak była operacja wojskowa w Syrii i automatycznie idący za nią wzrost znaczenia generałów, Szojgu i GRU. Tyle, że minęło parę miesięcy, operacja utknęła, przełomu w Syrii nie ma, pojawiły się pierwsze straty. I w takim momencie umiera szef wywiadu wojskowego. Kolejne przesunięcie akcentów na Kremlu?
W sojuszu z przeciwnikami GRU Putin może wykorzystać śmierć Sierguna dla własnych osobistych celów. I to jest trzeci powód, by mówić, że śmierć generała była komuś na rękę. Prezydent coraz bardziej obawia się wewnętrznych niepokojów, pałacowego spisku czy rewolucji w Rosji. Niemal od początku obecnej kadencji prezydenckiej dąży więc do podporządkowania sobie osobiście struktur siłowych. Pozbywa się niepewnych dowódców i zastępuje ich swoimi zaufanymi ludźmi. (CZYTAJ WIĘCEJ)
Co ważne, wybiera tych lojalnych nie wobec obecnej elity rządzącej z jej różnymi rywalizującymi klanami, lecz tylko i wyłącznie wobec niego samego. Dlatego dowódcą potężnych Wojsk Wewnętrznych MSW został wieloletni ochroniarz, były szef Służby Bezpieczeństwa Prezydenta gen. Wiktor Zołotow, zaś wśród kandydatów na stanowisko nowego szefa GRU wymienia się Aleksieja Diumina, także weterana ochrony prezydenckiej. W ciągu ostatniego roku zrobił on oszałamiającą karierę, której ostatnimi akordami były grudniowe nominacje na wiceministra obrony i generała.
Niebezpieczna służba
Śmierć gen. Sierguna to nie pierwszy przypadek nagłego i budzącego wątpliwości zgonu wysokiego oficera GRU. Najgłośniejsza taka sprawa miała miejsce w sierpniu 2010 r., gdy w Syrii zaginął wiceszef wywiadu wojskowego, gen. Jurij Iwanow. Wiadomo, że 52-latek wcześniej odpowiadał za organizację GRU na Kaukazie. Iwanow miał także nadzorować zamachy, które GRU przeprowadzało na czeczeńskich emigrantach.
OPERACJA "ENWER", TAJEMNICA GENERAŁA I INNE WPADKI GRU
Generał zniknął podczas urlopu wypoczynkowego. Plaża, na której widziano go po raz ostatni żywego, leży nie tak daleko od portu Tartus, gdzie Rosjanie mają bazę morską. Ciało Iwanowa znaleźli po jakimś czasie, dziesiątki kilometrów od tego rejonu, tureccy rybacy. Władze oficjalnie potwierdziły śmierć generała dopiero w dniu jego bardzo dyskretnego pogrzebu w Moskwie.
W nekrologu opublikowanym przez ministerstwo obrony nie napisano ani o miejscu, ani o przyczynie śmierci, nie licząc wzmianki "tragicznie zginął". Mówiło się, że utonął. Może to dziwić, bo uchodził za świetnego pływaka. Na dodatek jako wiceszef elitarnej służby specjalnej musiał mieć silną ochronę osobistą.
Dziedzictwo Sierguna
Gen. Igor Siergun odegrał bardzo ważną rolę w odrodzeniu siły GRU. Kiedy obejmował stanowisko, służba chyliła się ku upadkowi. Przez kilka lat odeszło ponad tysiąc oficerów. Część została zwolniona, część odkomenderowana do innych dowództw, inni poszli na emeryturę. Z około 100 generałów pozostał tylko co piąty. Zlikwidowano trzy brygady specnazu GRU, pozostałe pięć oddano pod komendę dowództw okręgów wojskowych.
Oceniając niemal równo cztery lata rządów Sierguna w GRU, możemy się spodziewać, że będzie stawiany w jednym rzędzie z bardzo cenionym wieloletnim szefem wywiadu gen. Walentinem Korabielnikowem (1997-2009), a nie jego następcą, nazywanym grabarzem GRU gen. Aleksandrem Szliachturowem (2009-2011). Zastępując tego ostatniego, Siergun odbudował w dużej mierze potęgę "wojskówki". Odzyskał m.in. kontrolę nad specnazem – a ten odegrał ważną rolę na Krymie i w Donbasie.
Konieczność zmiany szefa wywiadu wojskowego w czasie, gdy ten jest mocno zaangażowany w operacje na Ukrainie i w Syrii, może na pewien czas osłabić możliwości rosyjskie. Nowy szef powinien bowiem mieć dobre rozeznanie we wszystkich aspektach prowadzonych operacji, ale też znać siły i słabości poszczególnych rezydentur. Jeśli nowy szef GRU nie będzie wywodził się z dotychczasowego ścisłego kierownictwa służby, okres operacyjnego "bezkrólewia" w wojskowym wywiadzie Rosji może się wydłużyć.