Stoi na Starym Rynku, pojawia się na pocztówkach, magnesach, była na czekoladkach. Teraz wylądowała nawet na skarpetkach. Bamberka, bo o niej mowa, to jeden z symboli Poznania. Mało kto jednak wie, że ma ona imię i nazwisko - Jadwiga Gadziemska. I żyła naprawdę.
Posąg kobiety w szerokiej ludowej sukni, z nosidłem na ramionach, trzymającej w dłoniach konwie, zdobi studzienkę stojącą na tyłach poznańskiego Ratusza. To studzienka Bamberki.
Co ma wspólnego z Poznaniem? Dokładnie 300 lat temu do stolicy Wielkopolski przybyli pierwsi przybysze z Bambergu, leżącego we Frankonii na południu Niemiec. Zostali sprowadzeni przez władze Poznania, aby zasiedlić opuszczone wsie, które zostały zniszczone i wyludnione podczas wojny północnej i epidemii cholery. Z racji pochodzenia nazwano ich bambrami. Przybywali w kilku falach.
- Pierwsi przybysze dostali ziemie w okolicy Lubonia, żeby ją uprawiać i wspomóc gospodarkę. To byli osadnicy niemieckiego pochodzenia, ale katolicy, wobec czego ich integracja z innymi mieszkańcami przebiegała gładko - mówi Jan Mazurczak, dyrektor Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej.
Oprócz Lubonia osiedlali się na Boninie, Jeżycach, Winiarach, Ratajach, Górczynie oraz Wildzie. Umową regulującą życie przybyszów był kontrakt zawarty pomiędzy nimi a władzami miasta.
Marketing sprzed stu lat
Niespełna 200 lat po dotarciu pierwszych bambrów Leopold Goldenring, żydowski kupiec i właściciel winiarni mieszczącej się przy Starym Rynku, postanowił ufundować miastu studzienkę. Miała ona stanąć w pobliżu jego lokalu - być jego reklamą i pełnić funkcję użytkową jako poidło dla koni i źródło wody dla kwiaciarek.
Pomnik stanął w 1915 roku. Studzienka z dziewczyną w ozdobnym bamberskim stroju ludowym, w czepcu na głowie i z wielką kokardą pod szyją bardzo spodobała się mieszkańcom. Dziś to jeden z symboli Poznania, obok koziołków, rogala świętomarcińskiego, sylwetki Ratusza czy Okrąglaka.
"Wcale nie była bamberką"
To symbol, za którym stoi pewna poznanianka. - To moja prababcia - mówi Krzysztof Dymny. I od razu podkreśla, że wcale nie była bamberką, a jedynie pozowała artyście.
Kim była?
Jadwiga Jakubczak (później przyjęła nazwisko męża - Gadziemska) urodziła się 5 października 1889 roku w Piątkowie, wtedy to była jeszcze wioska pod Poznaniem, dziś dzielnica PRL-owskich osiedli z wielkiej płyty. Jej ojciec był woźnicą, który woził węgiel, ale też odpowiadał za dostawy wina do poznańskich winiarni. Mama zajmowała się domem. Jadwiga miała czworo rodzeństwa.
- Dzieciństwo prababci przypadło na trudne czasy niemieckiej niewoli. Żyli skromnie, ale rodzice zawsze zwracali jej uwagę na to, by pomagać potrzebującym. By wesprzeć rodzinę, prababcia jako młoda dziewczyna poszła do pracy. To była wtedy powszechna praktyka. Jej rówieśniczki zatrudniane były jako służące, nianie, kucharki. Ona, zapewne dzięki kontaktom taty, dostała lepiej płatną posadę - została kelnerką w winiarni Leopolda Goldenringa - opowiada Dymny.
Winiarnia mieściła się na Starym Rynku w kamienicy pod numerem 45 - w miejscu, gdzie dziś jest Muzeum Instrumentów Muzycznych.
- Do jej obowiązków należała obsługa klientów, rozlewanie win do butelek, przynoszenie wina i wody z piwnicy na górę winiarni - mówi prawnuk Jadwigi Gadziemskiej.
Wiemy, gdzie pozowała
Około 1913 roku właściciel winiarni wpadł na pomysł rozreklamowania lokalu, czyli zbudowania studzienki. Na Starym Rynku takowej nie było. - Miała służyć kwiaciarkom, a konie, których nie brakowało na Rynku, mogłyby z niej pić - wyjaśnia Dymny.
Goldenring na budowę studzienki przeznaczył 12 tysięcy marek. Początkowo chciał, by pomnik wykonał berliński rzeźbiarz Fritz Rosenberg. Ostatecznie cokół zaprojektował poznański budowniczy Stahl, a figurę Bamberki - znany rzeźbiarz Josef Wackerle.
- Do końca nie wiemy, skąd ten pomysł Goldenringa. Dlaczego ubrał ją w taki sposób i czy chciał, żeby była to bamberka - mówi Dymny.
Ale wiadomo, że Jadwiga Jakubczak "wygrała casting" wśród pracownic. - To była nagroda dla niej za dobrą pracę. Prababcia nie dostała za to żadnego wynagrodzenia, to miało być dla niej wyróżnienie.
25-letnia modelka pozowała na podwórku między ulicami Wielką i Woźną. Miejsce nie było przypadkowe. - To był dziedziniec kamienicy należącej do Goldenringa - wyjaśnia Dymny.
"Artyzmu trudnoby się doszukać"
Pomnik odsłonięto w niedzielę 8 sierpnia 1915 roku. Stanął koło ratusza, u wylotu ulicy Woźnej. Tam na rogu Goldenring miał winiarnię. Początkowo nic nie wskazywało, że stanie się symbolem miasta.
"Artyzmu trudnoby się doszukać w tej nowej 'ozdobie' miasta, a i całość nie robi zbyt sympatycznego wrażenia" - pisał 12 sierpnia 1925 roku "Kurier Poznański".
Gazeta, w tym samym numerze, krytykowała też dopiero co odnowione koziołki. "Mechanizm ten długi czas nie funkcjonował, lecz obecnie kozły widocznie 'odżyły' i bawią znowu gapiów swoją sztuką błazeńską. Czy podobne bzdurstwa licują z powagą obecnej chwili, na to pozostawiamy odpowiedź magistratowi i jego czynnikom" - mogli przeczytać poznaniacy.
Czas pokazał, że obie "ozdoby" bardzo dobrze się przyjęły.
Wędrujący pomnik
Dwa lata po swoim pozowaniu prababcia Krzysztofa Dymnego wyszła za mąż za Szczepana Gadziemskiego. - Poznali się w jej pracy. Pradziadek przywoził wino do winiarni, tak samo jak jej tata - mówi prawnuk.
Po ślubie odeszła z winiarni i pomagała mężowi, który pracę woźnicy zamienił na posadę woźnego w szkole przy ulicy Głównej. - Prababcia wspierała biedniejsze dzieci, gotowała im obiady oraz robiła kakao, a także pilnowała w nauce - mówi Dymny.
Gadziemska zmieniła pracę, a Bamberka lokalizację. Zresztą nie raz. - W 1929 roku przeniesiono ją na zachodnią ścianę ratusza. Stał wtedy jeszcze drugi, Nowy Ratusz, tak więc znalazła się między nimi. W czasie drugiej wojny światowej i po jej zakończeniu była przechowywana gdzieś w magazynach - mówi Dymny.
Dopiero w 1964 roku wróciła na ulicę Poznania. Stanęła przed Muzeum Etnograficznym przy Mostowej. 13 lat później powróciła na Stary Rynek, w miejsce, gdzie stoi do dzisiaj.
Co w rodzinie, to (nie) zginie
Jadwiga Gadziemska doczekała się piątki dzieci. Zmarła w 1967 roku.
Nigdy nie obnosiła się ze swoim pomnikowym epizodem. - Prababcia pokazała tacie pomnik na Starym Rynku, ale specjalnie o tym nie opowiadała.
Podobnie było z jej innymi dziećmi. Historia Bamberki długo pozostawała w rodzinie tajemnicą.
- Tata jakoś też się tym nie chwalił. Za jego młodości wszystko, co niemieckie, źle się kojarzyło - wyjaśnia Dymny.
On też nie nagłaśniał historii o swojej prababci. - W szkole podstawowej, w czasach mojego dzieciństwa, słowo "bamber" źle się kojarzyło. Gdy tylko coś o tej historii zaczynałem mówić, to krzyczeli do mnie na boisku: "bamber, bamber!" - wspomina Dymny.
Bo w okresie PRL-u w gwarze poznańskiej tak pogardliwie nazywano osobę niewykształconą i nieokrzesaną.
- Jeszcze kilkadziesiąt lat temu, kiedy mówiło się o kimś "bamber", oznaczało to bardzo dobrego gospodarza. Teraz to słowo ma bardzo różne znaczenia - potwierdza Jan Mazurczak, dyrektor Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej.
Stała się gadżetem
Teraz Dymny promuje historię prababci, prowadząc bloga "Pomnik Bamberki w Poznaniu". Tworzy też płaskorzeźby Bamberki. Za jego staraniem jedna z firm produkujących słodycze wypuściła na rynek czekoladki z wizerunkiem Bamberki.
W utrwalaniu pamięci o prababci pomaga mu teraz przyjaciółka Karina Kozanecka.
- Mój dziadek znał panią Jadwigę, byli sąsiadami. On mieszkał przy ulicy Mogileńskiej, ona przy Modlińskiej. Dzieliło ich sześć domów. Dziadek na spacerach pokazywał mi jej dom i mówił: "Pamiętaj, tu mieszkała Bamberka". Zawsze go wkurzało, jak widział gdzieś jej przekręcone nazwisko: Gadymska, Godemska, Godziemska... Powtarzał mi, że to była pani Gadziemska i żebym zawsze ludzi poprawiała - tłumaczy.
I poprawia. A nawet zabiega o to, by pamięć o sąsiadce jej dziadka nie zginęła.
Za jej sprawą jedna z firm nagrobkowych postawiła na swój koszt nowy pomnik na jej grobie. "Tu spoczywa Jadwiga Gadziemska z d. Jakubczak. Poznanianka, pozując do pomnika Bamberki, stała się symbolem miasta" - może przeczytać każdy spacerujący po cmentarzu na Miłostowie.
Chciała też, by Gadziemska miała w Poznaniu swoją ulicę. - Taki pomysł podsunął mi Paweł Cieliczko, który fascynuje się poznańskimi pomnikami. Podchwyciłam to, gdy byłam jeszcze radną osiedla. Proponowałam, by jednej z ulic bądź jakiemuś skwerowi na osiedlu Warszawskim nadano jej imię. To był akurat rok kobiet i w Poznaniu wszystkie nowe ulice miały otrzymywać imię patronek, a nie patronów. Przygotowałam uzasadnienie, zabrałam wycinki z prasy i zakładałam, że będzie to formalność - wszyscy powiedzą, że to coś ciekawego i że są dumni, że taka osoba mieszkała na naszym osiedlu. Było jednak inaczej. Przewodniczący rady stwierdził nawet, że niczym poza pozowaniem dla Poznania się nie zasłużyła - mówi Karina Kozanecka.
Bamberka ulicy się nie doczekała. Ale od sierpnia ma własne skarpetki.
Można je kupić w punktach informacji miejskiej. - Sprzedając je, za każdym razem przemycamy historię bambrów po polsku i po angielsku. Z etykiet można przeczytać, skąd ci bambrzy się wzięli i skąd Bamberka - wyjaśnia Mazurczak.
Poznańska Bamberka - studzienka na Starym Rynku ozdobiona figurą kobiety w stroju ludowym. Upamiętnia osadników z okolic Bambergu w Niemczech, którzy zasiedlali podpoznańskie wsie wyludnione w wyniku wojen i zarazy od 1719 r. - czytamy na skarpetkach, które można kupić w punktach informacji turystycznej w Poznaniu.
Bamberkę znajdziemy też na pocztówkach, kubkach czy magnesach.
- Wizerunek Bamberki wykorzystują artyści malujący obrazy przy domkach budniczych. Są figurki z Bamberką. Jakieś podstawki pod herbatę czy zakładki do książki. Krzysiek musi być dumny ze swojej prababci - cieszy się Kozanecka.