Jeszcze za naszego życia świat zmieni się nie do poznania. Tam, gdzie dzisiaj jest plaża, będzie morze; tam, gdzie było słychać ptaki, będzie cisza; a to, co kiedyś było lasem, będzie plantacją desek. Będziemy mieć gorąco jak w Hiszpanii, za to w Hiszpanii nie da się żyć. Nauczymy się szanować każdą kroplę czystej wody, bo stanie się cenna jak złoto. Tak może wyglądać świat w 2050 roku.
"Potężna trąba powietrzna w Rumunii. Jakby biała chmura zstąpiła z nieba" - relacjonuje 1 maja TVN Meteo. "O dużym szczęściu mogą mówić mieszkańcy Zielonej Łąki. W poniedziałek przez ich miejscowość przeszła trąba powietrzna, która powyrywała drzewa i zniszczyła stodołę" - czytamy 30 kwietnia w "Fakcie". Mamy szczęście, w 2019 roku takie sytuacje jeszcze są wyjątkowe i dlatego trafiają na nagłówki. Za 30 lat staną się codziennością, a mapa prognozy pogody na kwiecień będzie wyglądać tak:
Naukowcy nie pozostawiają złudzeń: jeżeli dalej, w tym tempie, jak obecnie, będziemy eksploatować zasoby naszej planety i emitować takie ilości gazów cieplarnianych, czeka nas katastrofa klimatyczna i zagłada bioróżnorodności. Świat nie przestanie istnieć, tyle że będzie się na nim żyło inaczej. Obraz świata, na który właśnie pracujemy, wygląda tak: na porządku dziennym są przerwy w dostawach prądu i wody, więc prysznic stał się luksusem. Klęski żywiołowe wpędziły wielu ludzi w nędzę, bo stawki ubezpieczenia od nich poszybowały w górę tak bardzo, że nie było ich na nie stać. Nawracające długotrwałe susze sprawiły też, że żywność jest bardzo droga, a o sezonowych owocach możemy zapomnieć.
W lasach nie ma grzybów, bo jest za sucho, niewiele w nich także słychać ptaków, bo większość z nich wyginęła z powodu zmiany klimatu i braku pożywienia. Podobnie stało się z wieloma owadami. Pracę pszczół i innych owadów zapylających, których z powodu nadużywania środków ochrony roślin już nie ma, musieli przejąć ludzie. O nartach już dawno zapomnieliśmy, bo ostatni śnieg w zimie widziano przez chwilę dwie dekady wcześniej i to tylko na Kasprowym Wierchu. Prastara Puszcza Białowieska, która jeszcze trzy dekady wcześniej zachwycała Europę, została zamieniona w monokulturową plantację desek.
Rzeki zabetonowaliśmy, tracąc najcenniejsze lasy łęgowe, co spotęgowało problem suszy i naraziło nas na cykliczne powodzie, a Bałtyk stał się morzem martwym z powodu zatrucia jego wód nawozami sztucznymi. Ryby możemy obejrzeć nad morzem, ale tylko na planszach wystawionych na nadmorskich bulwarach, a jeżeli już stać nas na rybę, dostaniemy ją, tyle że nie dziką, a z hodowli. Nad Bałtyk pojedziemy zresztą do Malborka, bo z powodu wzrostu poziomu mórz i oceanów Gdańsk będzie pod wodą.
Nie mamy za to problemu z chłodnym latem, bo od dawna mamy wakacje jak w Hiszpanii, za to w Hiszpanii z powodu wysokich temperatur i suszy nie da się już żyć. Z tego powodu miliardy ludzi przenoszą się z krajów południa na północ. Mamy stały kryzys uchodźczy, a nasz system opieki społecznej chwieje się, bo brakuje pieniędzy, żeby pomóc wszystkim.
Straciliśmy milion znanych 30 lat wcześniej gatunków roślin i zwierząt, bo dawno już wycięliśmy lasy, osuszyliśmy bagna i przekształciliśmy miejsca, w których mogłyby żyć. Obszary dzikiej przyrody na Ziemi stanowią tylko 10 procent lądów, więc niewiele gatunków przetrwało. Megafaunę, czyli duże zwierzęta, pokazujemy naszym wnukom na obrazkach, tak jak nam w dzieciństwie pokazywano dinozaury.
Tak może być już wkrótce. Ale nie musi. Jesteśmy pierwszym pokoleniem, które ma dostęp do pełnej wiedzy o skali degradacji naszej planety i być może ostatnim, które może ją ocalić. Oto przepis, jak to zrobić.
Co ma kura do klimatu
Jest taki ptak, który przewyższa liczebnością wszystkie inne poznane nam gatunki ptaków na Ziemi. Być może nawet dziś gościł na twoim talerzu. To kura. I choć jej liczebność może sugerować osiągnięcie ewolucyjnego sukcesu w stosunku do tysięcy gatunków ptaków, które w wyniku naszej działalności wyginęły, trudno oczekiwać od kury, by skakała z radości. Skróciliśmy bowiem jej życie z potencjalnych 10-12 lat do 5-7 tygodni. Tyle nam wystarcza, by napompować ją do rozmiarów, które pozwolą wyciąć z niej pierś na dewolaja. Nawet gdyby ta nasza kura miała miejsce, by podskoczyć, a w przemysłowych hodowlach go nie ma, nie byłaby w stanie, bo jest za ciężka. Kura nioska ma na intensywne znoszenie jaj 1,5 roku, zanim trafi do rzeźni.
Ale co ma kura do klimatu? Zależność jest prosta. By wyprodukować 1 kalorię zwierzęcą, potrzebujemy zużyć 10 kalorii roślinnych, które musimy dostarczyć w paszy. By je pozyskać, trzeba zasiać zboże, a pod uprawy wyciąć las. Najlepiej ten deszczowy, bo tam wegetacja trwa cały rok. Produkcja zwierzęca odpowiada za jedną piątą emisji gazów cieplarnianych pompowanych do atmosfery przez ludzi. Gazy te mogłyby zostać pochłonięte przez las. Ale las właśnie wycięliśmy...
Wniosek 1: chcesz uratować planetę, ogranicz jedzenie mięsa, a najlepiej z niego zrezygnuj.
Tabliczka czekolady a wymieranie gatunków
Ratowanie planety to gra w ograniczanie. Skoro przez ostatnie 50 lat konsumowaliśmy tak dużo, że planeta jest w stanie zapaści, teraz musimy się odchudzić. Tylko przez pół wieku nasza populacja wzrosła ponad dwukrotnie, a wartość wytwarzanych dóbr i usług - czterokrotnie. Od lat 80. XX wieku ilość emitowanych przez nas gazów cieplarnianych podwoiła się, a tempo utraty gatunków jest setki, a nawet tysiące razy szybsze niż przez ostatnie tysiące lat. Efektywne odchudzanie wymaga działań na wielu polach jednocześnie. Aktywność fizyczna, zdrowy sen, nawet zbilansowane posiłki nie pomogą, jeśli będziemy wcinać pokątnie słodycze. Jedna tabliczka czekolady dziennie i wszystko bierze w łeb. Kto się odchudzał, wie, jakie to "niesprawiedliwe".
Dla planety taką tabliczką czekolady są podróże samolotem. Transport lotniczy to ogromne obciążenie dla planety. Natura stworzyła nas bowiem do chodzenia po ziemi, a nie do latania w przestworzach. Trzeba wiele mocy, żeby unieść nas w górę. Do zbilansowania jednego lotu nie wystarczy nawet całoroczne jeżdżenie na rowerze. Co nie znaczy, że nie warto tego robić. Warto, a nawet trzeba!
Wniosek 2: chcesz uratować planetę, ogranicz latanie samolotem.
Szwedzki stół i bałtycki dorsz
Jeśli już nie przestaliśmy się kryć po kątach z czekoladą, zasiadamy do stołu. Na zdrowe śniadanie wystarczyłaby nam porcja owsianki, ale my codziennie mamy szwedzki stół. Nakładamy po trochu wszystkiego, aż na talerzu przestaje się mieścić. Za dużo, to do kosza. Taki model konsumpcji przyjął świat zachodni. Produkujemy za dużo, kupujemy za dużo, wyrzucamy na potęgę. By móc tyle konsumować, tylko przez ostatnie 20 lat wycięliśmy 100 milionów hektarów lasów tropikalnych pod hodowlę bydła, a morza i oceany przetrzebiliśmy tak bardzo, że zaczyna brakować w nich ryb. W Bałtyku na skraju wyginięcia jest jedno z dwóch stad dorsza bałtyckiego.
A przecież nie potrzebujemy tyle żywności. Każdy Polak marnuje miesięcznie 4 kilogramy żywności. Podczas gdy my zmagamy się z epidemią otyłości i marnujemy tony jedzenia, wielu mieszkańców biednego Południa nie ma co jeść, bo ktoś wyłowił im ryby z oceanów i zmienił klimat, przez co mają suszę. Ten ktoś właśnie wstaje od szwedzkiego stołu i idzie zażyć lek na wątrobę, bo za dużo zjadł...
Wniosek 3: chcesz uratować planetę, nie marnuj jedzenia.
Co ma wesele do braku wody
Ale nie samym chlebem żyje człowiek. Właśnie wypuścili nowy model smartfona, a ty jeszcze go nie masz. No i jak pojechać na wakacje w tym samym stroju kąpielowym, co w zeszłym roku. Wesele w rodzinie, konieczne zatem dwie nowe kreacje, inaczej powiedzą, że bieda. Ta lista nie ma końca. Kto jest bez winy i nie ulega presji zakupowej, niech rzuci kamieniem. Trudno się ograniczyć, gdy miliardy są wydawane na reklamy, które mają nas skłonić do tego, byśmy chcieli mieć.
Sam przemysł modowy jest niestety odpowiedzialny za jedną piątą zużycia wody, a aż 85 procent ubrań trafia na wysypiska, mimo że większość z nich mogłaby zostać przetworzona. Może ta sukienka z poprzedniego wesela dalej pięknie wygląda, a smartfonowi niczego nie brakuje? Zamiast spędzać dodatkowe godziny w pracy, by zarobić na rzeczy, których nie potrzebujesz, spędzaj czas, robiąc to, co lubisz, i z tym, kogo kochasz.
Wniosek 4: bardziej bądź, a miej mniej
Ile plastiku w zupie?
Rozsądne zakupy to punkt wyjścia. Kolejnym krokiem jest ograniczenie produkcji i przetwarzanie odpadów. Polska jest szóstym krajem w Unii Europejskiej, jeśli chodzi o zużycie plastiku. Przed nami długa droga. Podczas gdy Polak, Portugalczyk lub Słowak zużywa średnio 490 torebek foliowych rocznie, Fin czy Duńczyk – tylko cztery. Już zamieniliśmy oceany w plastikową zupę i tę plastikową zupę ze smakiem konsumujemy. Plastik w postaci mikrocząstek trafia do organizmów morskich zwierząt, a wraz z nimi do naszych.
To właśnie przez tworzywa sztuczne, które trafiają do mórz i oceanów w postaci toreb, butelek, słomek, opakowań, zabawek czy sieci rybackich ginie co roku ponad milion morskich zwierząt. Plastik znaleziono w żołądkach 90 procent morskich ptaków. By poradzić sobie z tym problemem, nie wystarczy zmienić nasze nawyki. Potrzeba rozwiązań systemowych: zakazów używania, kar i nagród. Tu z pomocą przychodzi dyrektywa Parlamentu Europejskiego, która wycofuje z obiegu od 2021 roku część jednorazowych opakowań, w tym sztućce, słomki, mieszadełka czy patyczki do uszu. Połowa z nich jest wyrzucana. Nie jest rozsądnym traktowanie jako produkt jednorazowego użycia czegoś, co rozkłada się nawet 400 lat!
Wniosek 5: ogranicz produkcję śmieci
Kopniak w górę i kopniak w dół
By wyprodukować plastik, którym zalewamy świat, potrzebujemy przede wszystkim wody i ropy naftowej. Czysta woda warunkuje życie na Ziemi i obecnie jest to już surowiec mocno deficytowy. Z kolei ropa naftowa, gaz i węgiel to paliwa kopalne, którym zawdzięczamy nasz obecny dobrobyt. To ich energia dała nam "cywilizacyjnego kopa". Dzięki nim zyskaliśmy choćby czas wolny na rozwijanie zainteresowań czy odpoczynek. Wcześniej mogli sobie na to pozwolić przedstawiciele klasy rządzącej, którzy wykorzystywali pracę niewolniczą reszty ludzi. Paliwa pozwoliły na rozwój technologiczny i zastąpienie pracy mięśni przez maszyny. To dlatego od czasów produkcji przemysłowej, czyli od 150 lat, nasza populacja zwiększyła się z 1,5 miliarda do ponad 7 miliardów ludzi.
Teraz wiemy, że nie ma nic za darmo. W tym roku 15 maja przypada Dzień Długu Ekologicznego dla Polski. Dla całej UE jest to 10 maja. Oznacza to, że do tego dnia wyczerpaliśmy zasoby planety na dany rok i zaczynamy konsumować na kredyt. Gdyby cały świat chciał konsumować w takim tempie, jak mieszkańcy UE, w celu zaspokojenia potrzeb powinniśmy mieć do dyspozycji 2,8 planety. Jako ludzkość jesteśmy już dłużnikiem, który ma problem ze spłatą rat. Na razie odsetki za zwłokę płacą za nas mieszkańcy globalnego Południa (wielu z nich staje się klimatycznymi uchodźcami). Niedługo jednak komornik zapuka do drzwi sytej i zadowolonej z siebie Europy...
Wniosek 6: musimy odejść od paliw kopalnych
Łatwo nie będzie i nie zrobisz tego sam bądź sama. Chyba że wejdziesz do polityki i zaczniesz działać. Jeżeli nie, zagłosuj. Wybierz polityków, którzy rozumieją, że odejście od paliw kopalnych to warunek naszego przyszłego dobrobytu i bezpieczeństwa i przestawią nas na energetykę odnawialną. Łatwo nie będzie, bo Polska jest krajem, którego energetyka jest w 80 procentach oparta na węglu, ale w czasach pokoju dbanie o środowisko, którego jesteśmy częścią, jest naszym patriotycznym obowiązkiem. Jeśli tego nie uczynimy, prognoza dla homo sapiens będzie wyglądać ponuro.
18 maja o godz. 16. po filmie "Antropocen" Katarzyna Karpa-Świderek poprowadzi dyskusję na temat: "Czy człowiek zniszczy życie na Ziemi?". Przyjdź do warszawskiego kina Iluzjon na festiwal Millennium Docs Against Gravity.