Kogo przez ostatni rok zdążyło obrazić PiS? Gdy "New York Times" opublikował w jednym z ostatnich wydań października listę obrażonych przez republikańskiego kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa, wśród polityków, komentatorów i użytkowników serwisów społecznościowych pojawiły się głosy: ciekawe, jak taka lista wyglądałaby w odniesieniu do ugrupowania rządzącego Polską. Zwłaszcza że publikacja "New York Timesa" zbiegła się w czasie z rocznicą wyborów parlamentarnych w Polsce, która sprzyja podsumowaniom.
Obrażanie kogoś czy obrażanie się to zjawisko ulotne. Trudno je mierzyć obiektywnymi kryteriami. Można jednak przyłożyć do niego miary słownikowe, prawne i te odnoszące się do dobrych obyczajów.
"Obrazić kogoś" zgodnie ze słownikową definicją to naruszyć czyjąś godność osobistą. Obraza jest zjawiskiem towarzyskim i społecznym, ale czasami miewa również skutki prawne. Godność osobista jest wartością chronioną prawem i obrażony ma prawo domagać się wyciągnięcia konsekwencji od obrażającego – zarówno cywilnej, jak i karnej. Bywa, że obrażający ponosi odpowiedzialność polityczną, np. zostaje publicznie napiętnowany przez przełożonego albo przez organ polityczny (ciało partyjne lub sejmową bądź senacką komisję etyki). Bywa, że obrażający nie ponosi odpowiedzialności w ogóle, ale jego kontrowersyjna wypowiedź długo jest komentowana w debacie publicznej.
Miarą tego, czy doszło do obrazy czy nie, jest również to, czy ktoś poczuł się urażony jakąś wypowiedzią, czynem lub gestem. Czasami strona obrażająca nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji swego zachowania. Wtedy istotna jest rola strony obrażanej, by wyraziła swoją dezaprobatę.
Kogo więc przez rok zdążył obrazić PiS – zdaniem przeciwników, komentatorów, ale też konkretnych członków PiS (bo niekiedy sami wycofywali się ze swych słów albo liderzy ugrupowania odżegnywali się od nich)? Zestawienie ma kolejność chronologiczną. Nie znalazły się w nim przypadki rutynowego wzajemnego obrażania się władzy i opozycji w bieżącej walce politycznej. Wszak koniec Wersalu w polskim parlamentaryzmie został ogłoszony z sejmowej mównicy już dekadę temu.
Premier usuwa ze swego tła flagi UE (24 listopada 2015)
Na tradycyjnej wtorkowej konferencji prasowej po posiedzeniu rządu premier Beata Szydło wbrew zwyczajom poprzedników wystąpiła na tle szeregu wyłącznie polskich flag. Wcześniej w tym samym miejscu biało-czerwone flagi stały naprzemiennie z flagami Unii Europejskiej. Premier oświadczyła, że będzie występować wyłącznie na tle najpiękniejszej dla niej flagi biało-czerwonej.
Po stronie unijnych instytucji nikt się za ten gest oficjalnie nie obraził, jednak został on odnotowany za granicą jako wyraz ochłodzenia stosunków polskiego rządu z Unią Europejską. Część komentatorów wykorzystała tę okazję do przypomnienia, że kontrowersyjna posłanka PiS Krystyna Pawłowicz nazwała swego czasu flagę Unii Europejskiej szmatą. Zwłaszcza że Pawłowicz – doktor habilitowana nauk prawnych – sugerowała w tamtej wypowiedzi, że łączne eksponowanie flagi polskiej i unijnej jest niezgodne z polskim prawem. Wtedy nawet politycy macierzystego ugrupowania odcięli się od jej słów. Sama posłanka przyznała zresztą, że mogła wypowiedzieć się "trochę łagodniej".
"Najgorszy sort Polaków" (11 grudnia 2015)
Część obywateli poczuła się urażona wypowiedzią prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o "najgorszym sorcie Polaków". Poziom oburzenia pokazywały zarówno sondaże opinii publicznej, jak i akcje społeczności internetowych.
Wypowiedź Kaczyńskiego, która powielana w skrócie, w pewnym momencie zaczęła żyć własnym życiem, padła w rozbudowanej odpowiedzi na pytanie dziennikarki TV Republika o to, czy ataki na prezydenta, rząd i większość parlamentarną przypominają sytuację z lat 2005–2007. Prezes PiS najpierw odniósł się bezpośrednio do pytania, a potem zaczął uogólniać.
– To się powtarza. Ten nawyk donoszenia na Polskę za granicę. W Polsce jest taka fatalna tradycja zdrady narodowej. I to jest właśnie nawiązywanie do tego. To jest jakby w genach niektórych ludzi, tego najgorszego sortu Polaków. Ten najgorszy sort jest w tej chwili niesłychanie aktywny, bo czuje się zagrożony.
Kaczyński nigdy nie wyraził ubolewania z powodu tej wypowiedzi. Po kilku dniach, odpowiadając pytaniem na pytanie dziennikarza TVN24 o to, czy przeprosi, szorstko stwierdził tylko:
– Czy według pana współpracownicy gestapo i akowcy to ten sam sort ludzi? Według mnie nie.
Nadreprezentacja jaroszów i cyklistów (3 stycznia 2016)
– Widząc taki cytat w prasie, byłam trochę zdziwiona i było mi przykro, jak wielu innym Polakom i Polkom, którzy jedzą wegetariańsko, że nagle są podzieleni, są Polakami trochę gorszymi – mówiła reporterowi programu "Polska i Świat" TVN24 Marta Dymek, weganka.
To jedna z reakcji na głośny wywiad udzielony przez ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego niemieckiemu dziennikowi "Bild". Waszczykowski, tłumacząc potrzebę zmiany wizji świata prezentowanej dotąd jego zdaniem przez media publiczne, dał do zrozumienia, że wielokulturowość, ekologiczny tryb życia i wegetarianizm nie należą do polskiej tradycji.
– Poprzedni rząd realizował tam określony lewicowy program. Tak jakby świat według marksistowskiego wzorca musiał automatycznie rozwijać się tylko w jednym kierunku – nowej mieszaniny kultur i ras, świata złożonego z rowerzystów i wegetarian, którzy używają wyłącznie odnawialnych źródeł energii i walczą ze wszelkimi przejawami religii. To ma niewiele wspólnego z tradycyjnymi polskimi wartościami – dowodził szef polskiej dyplomacji.
– Przecież na partię Waszczykowskiego głosowali też ludzie startujący w triathlonach i korzystający z odnawialnych źródeł energii. Dlaczego ich obraża? – pytał w programie "Świat" w TVN24 Biznes i Świat nestor polskiej sceny i ekranu Jerzy Stuhr.
Nazajutrz, 4 stycznia 2016 r. w "Jeden na jeden" Bogdana Rymanowskiego w TVN24 minister Waszczykowski wytłumaczył, że jego wypowiedź była dostosowana do tabloidowej formuły dziennika "Bild", a więc zaprezentowana w sposób lekki i nieco przerysowany.
Zbyt młodzi, by nas pouczać (12 marca 2016)
Antoniemu Macierewiczowi, wiceprezesowi PiS i ministrowi obrony narodowej opozycja zarzucała, że obraził najpotężniejszego sojusznika wojskowego Polski, czyli Stany Zjednoczone.
"Ludzie, którzy budowali swoje państwo dopiero w XVIII wieku, będą mówili nam, co to jest demokracja" – ironizował Macierewicz w czasie wykładu w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, komentując krytyczne oceny w USA na temat przestrzegania w Polsce procedur demokratycznych.
Choć opozycja uznawała wypowiedź Macierewicza za obrażającą USA, amerykańska dyplomacja zbyła ją milczeniem, a szef MSZ Witold Waszczykowski dowodził, że miała ona ogólny charakter i nie odnosiła się do konkretnego państwa. W programie "Jeden na jeden" w TVN24 16 marca Waszczykowski zapewniał, że w czasie swojej wizyty w USA nie był pouczany, a rozmowy odbyły się w przyjacielskiej atmosferze.
Sam Macierewicz przed kamerą TVN24 zaprzeczył w Sejmie, jakoby miał na myśli Stany Zjednoczone, jednak przed posiedzeniem rządu 15 marca w czasie nieoficjalnej rozmowy tłumaczył innym ministrom, że owszem – miał na myśli konkretnie Stany Zjednoczone, co również zarejestrowała kamera TVN24.
Nieparlamentarny język ust klubu parlamentarnego (26 kwietnia 2016)
Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego ogłosiło, że nieopublikowane wyroki Trybunału Konstytucyjnego są tak samo ważne jak te opublikowane i sądy powszechne powinny się do nich stosować.
Reakcją rzeczniczki PiS Beaty Mazurek na stanowisko Sądu Najwyższego musiała się zająć Komisja Etyki Poselskiej.
"Komisja po dyskusji uznała, iż poseł Beata Mazurek swoją wypowiedzią odnoszącą się do treści uchwały podjętej w dniu 26 kwietnia 2016 r. przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego: 'Dzisiejsze stanowisko Sądu Najwyższego odbieram jednoznacznie. Jest to dalsze szerzenie się anarchii w naszym kraju. Tak naprawdę zebrał się zespół kolesi, którzy bronią status quo poprzedniej władzy (…)', naruszyła zasady etyki poselskiej".
Komisja uznała, że poseł Beata Mazurek swoją wypowiedzią naruszyła godność i dobre imię sędziów Sądu Najwyższego. Taka wypowiedź zdaniem komisji jest niedopuszczalna i nie powinna mieć miejsca w przestrzeni publicznej. Komisja oficjalnie zwróciła uwagę posłance na niestosowność jej wypowiedzi.
Prezes sugeruje zaburzenia psychiczne (17 maja 2016)
W sprawie wypowiedzi byłego prezydenta USA Billa Clintona o Polsce długo toczył się spór o to, czy Clinton obraził Polaków, czy Jarosław Kaczyński Clintona.
Zaczęło się od tego, że występując na wiecu wyborczym swojej żony, Bill Clinton nawiązał do sytuacji w Europie Środkowej.
– Polska i Węgry, dwa kraje, które nie byłyby wolne, gdyby nie Stany Zjednoczone i zimna wojna, teraz zdecydowały, że demokracja sprawia im zbyt wiele kłopotów i dlatego wolą przywództwo w stylu putinowskim. Wprowadzić rządy autorytarne i zabronić wjazdu wszystkim cudzoziemcom – brzmi znajomo? – pytał retorycznie Clinton, czyniąc aluzje do izolacjonistycznych zapędów wyborczego przeciwnika swojej żony Donalda Trumpa.
Jarosław Kaczyński w reakcji na to zarzucił Clintonowi co najmniej brak krytycyzmu wobec niewiarygodnych źródeł informacji. W ostatnim zdaniu swej wypowiedzi Kaczyński zasugerował zaburzenia psychiczne, choć trudno powiedzieć, czy samemu Clintonowi, czy źródłom informacji, na których polega były prezydent USA.
– Mogę powiedzieć tylko jedną rzecz: że media, różne czynniki na świecie tworzą sytuację gigantycznego nieporozumienia i być może to wpływa na świadomość eksprezydenta USA. Inaczej sobie tego nie potrafię wytłumaczyć. Jeśli ktoś twierdzi, że dzisiaj w Polsce nie ma demokracji, to znaczy, że jest w stanie, który by trzeba zbadać metodami medycznymi – oświadczył Kaczyński.
Amerykańskie źródła milczą o tym, czy do Billa Clintona dotarło, jak ocenił jego wypowiedź przywódca ugrupowania rządzącego Polską. Część opozycji uznała, że Kaczyński obraził Clintona. Stefan Niesiołowski uznał, że prezes PiS powinien przeprosić byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Kielecki poseł wyzywa i chce bić noblistę (28 czerwca 2016)
Były prezydent Lech Wałęsa ogłosił, że wesprze działania Komitetu Obrony Demokracji przeciw obecnej większości rządzącej. Użył przy tym słów: "wytniemy was, z korzeniami wyrwiemy od sołtysa do ministra".
Wybrany w Kieleckiem poseł PiS Dominik Tarczyński w reakcji na słowa Wałęsy zamieścił na Twitterze wpis o treści następującej: "Bolek mówi przez media do posła na sejm RP, że "wyrwie mnie z korzeniami". Zapraszam Cię na solo bydlaku!" (zachowano oryginalną pisownię wielkich i małych liter – red.).
Po kilku dniach Tarczyński zreflektował się i przeprosił byłego prezydenta.
Obraził wszystkich Polaków, nie wypowiadając ni słowa (21 lipca 2016)
Swoistym rekordzistą w obrażaniu okazał się poseł PiS Piotr Pyzik. Choć w czasie nocnej dyskusji 21 lipca w omawianym punkcie porządku obrad nie wypowiedział ani słowa, to sejmowa Komisja Etyki Poselskiej uznała, że obraził wszystkich Polaków.
Cóż takiego zrobił poseł? Komisja etyki ustaliła, że wyciągnął rękę w kierunku swoich politycznych przeciwników, co samo w sobie nie jest jeszcze naganne. Problem jednak był w tym, że dłoń prawicy posła Pyzika miała zaciśnięte cztery palce, a jeden – środkowy był wyprostowany.
"Komisja po dyskusji uznała, iż gest środkowego palca, uznany powszechnie za obraźliwy, który podczas obrad Wysokiej Izby wykonał poseł Piotr Pyzik, musi spotkać się ze stanowczą reakcją".
Stanowczą reakcją było udzielenie posłowi upomnienia. Komisja uznała, jak czytamy w protokole, że "gestem tym poseł Piotr Pyzik naruszył nie tylko godność posłów, do których był on skierowany, ale obraził także wszystkich Polaków".
Międzynarodowa afera widelcowa (12 października 2016)
Brzemienne w dyplomatyczne skutki było zerwanie przez stronę polską negocjacji ws. umowy offsetowej dotyczącej kontraktu na zakup śmigłowców Caracal. Prezydent Francji Francois Hollande odwołał wizytę w Polsce, a polskie delegacje zaproszone na targi Euronaval w Paryżu straciły status oficjalnych gości. Komentując reakcje strony francuskiej, wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki powiedział m.in.: "To są ludzie, którzy uczyli się od nas jeść widelcem parę wieków temu. Więc być może w taki sposób się teraz zachowują".
Kownacki nawiązywał w ten sposób do przypisywanego pierwszemu elekcyjnemu królowi Polski Henrykowi Walezemu zaszczepienia we Francji zwyczaju używania widelców do posiłków.
Wypowiedź Kownackiego – jako, oględnie rzecz ujmując, mało dyplomatyczna – była cytowana przez wiele opiniotwórczych mediów za granicą. Komentowano ją również w kraju. Ambasador Francji w Polsce dyplomatycznie próbował obracać "forkgate" w żart, żeby nie pogarszać i tak napiętych stosunków na linii Warszawa – Paryż.
Minister o proteście kobiet: "kpina", "zabawa" (3 i 4 października 2016)
Od tej wypowiedzi ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego odcięły się zarówno premier, jak i rzecznik klubu parlamentarnego PiS. Kiedy przeciwniczki zaostrzania prawa antyaborcyjnego wyszły 3 października na ulice wielu miast Polski, Waszczykowski najpierw skomentował to słowami: "Niech się bawią", a następnego dnia doprecyzował w programie "Jeden na jeden" TVN24, że jego zdaniem protest tych kobiet był "kpiną z bardzo ważnej kwestii, bo rozmowa o życiu i śmierci to jest najważniejsza rozmowa w naszej cywilizacji".
Tego samego dnia premier Beata Szydło wezwała ministra na rozmowę i oznajmiła mu, że nie będzie aprobować takich komentarzy. Wcześniej w imieniu klubu parlamentarnego PiS odżegnała się od wypowiedzi Waszczykowskiego rzeczniczka klubu Beata Mazurek, wyjaśniając, że wypowiedź szefa MSZ oddaje wyłącznie jego prywatne stanowisko.
Waszczykowski nie był jedynym politykiem, którego wypowiedzi zostały uznane za obraźliwe i nieakceptowalne. Lider ruchu Kukiz '15 Paweł Kukiz w knajackich słowach w wywiadzie w radiu RMF FM dawał do zrozumienia, że część niechcianych ciąż wynika z nieodpowiedzialności kobiet.
"Trzeba było zdawać sobie sprawę, komu się dawało to ciało" – rzekł lider parlamentarnego ugrupowania.
Ostatecznie Kukiz przeprosił za swoje słowa. Waszczykowski w sprawie swoich wypowiedzi nie zabrał jak dotąd publicznie głosu.
Zbojkotowana Komisja Wenecka (14 października 2016)
Komisja Wenecka – organ Rady Europy do spraw przestrzegania porządku konstytucyjnego – została ostatnio zbojkotowana przez polski rząd. Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Warszawie uznało, że udział w obradach poświęconych przedłużającemu się kryzysowi konstytucyjnemu w Polsce "legitymizowałby działania Komisji, które – z przykrością należy stwierdzić – mają stronniczy charakter". Oficjalnie rzecznik Rady Europy uznał polski bojkot za "niecodzienny".
W nieoficjalnych rozmowach członkowie Komisji Weneckiej przyznawali, że jeszcze nikt nigdy nie obraził tak Komisji – relacjonował Michał Tracz, wysłannik TVN24 do Wenecji. Przewodniczący Komisji Weneckiej Gianni Buquicchio mówił, iż jest mu przykro, że przy tak ważnej sprawie nie bierze udziału polski przedstawiciel. "Nie chcemy krytykować jakiegoś kraju dla samej przyjemności krytykowania" – powiedział.
Nie był to pierwszy afront polskich władz pod adresem Komisji Weneckiej w tej kadencji. Miesiąc wcześniej, gdy delegacja komisji była z wizytą w Polsce, przewodniczący klubu PiS Ryszard Terlecki usiłował dezawuować jej znaczenie, nazywając ją "wizytą krajoznawczą".
Radykalizacja ogólnoświatowa
W dobie radykalizacji publicznych wypowiedzi polityków odpowiadających za losy swoich państw coraz częściej można natknąć się na zestawienia wyliczające, kogo obrazili dani politycy czy ugrupowania. "New York Times" opublikował ostatnio listę obrażonych przez Donalda Trumpa. Latem, w czasie apogeum międzynarodowej gorączki wokół Brexitu "The Independent" opublikował mapę przedstawiającą wszystkie kraje, które obraził główny akuszer wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, Boris Johnson.