W Moskwie zwykło się mówić o "sierpniowej klątwie". Ten miesiąc bowiem - od wielu lat - jest najgorętszym w politycznym kalendarzu Rosji. Wystarczy wspomnieć pucz w 1991, napaść na Gruzję w 2008 czy interwencję w Donbasie w 2014. Gorąco na wschodzie Europy zrobiło się także w sierpniu A.D. 2016. Konflikt zbrojny Rosji z Ukrainą może teraz przyjąć jedną z dwóch form. Np. otwartą wojnę Rosji z Ukrainą.
Otwartą inwazją na Ukrainę Kreml straszy regularnie, mniej więcej co pół roku. Największe prawdopodobieństwo ataku było na samym początku konfliktu: w kwietniu 2014 roku. Co nie wyklucza jednak militarnej eskalacji w najbliższych tygodniach.
Za casus belli może posłużyć rzekoma dywersja ukraińska na Krymie. Nie przypadkiem na Krymie, a nie w Donbasie. Krym bowiem, z punktu widzenia Kremla, to terytorium rosyjskie.
Krymski kryzys
Przebieg wydarzeń, dzień po dniu, wskazuje, że była to zaplanowana operacja, która jednak w pewnym momencie napotkała na trudności.
28 lipca Putin zlikwidował odrębny okręg federalny na Krymie, jeszcze mocniej wiążąc anektowany w 2014 roku półwysep z rosyjskim państwem. 1 sierpnia zablokowano na Krymie dostęp do niezależnych mediów. 5 sierpnia pojawiły się doniesienia o kolumnach sprzętu wojskowego poruszających się z głębi półwyspu i z Sewastopola ku granicy z Ukrainą. 6 sierpnia na Krym zaczęły napływać przez Cieśninę Kerczeńską duże ilości sprzętu wojskowego z Rosji. 7 sierpnia rano zamknięto przejścia graniczne na Krymie. W rosyjskich mediach pojawiły się nieoficjalne doniesienia, że nad ranem doszło do jakiegoś zbrojnego incydentu na granicy, niedaleko Armiańska.
Nazajutrz, w poniedziałek 8 sierpnia odbyło się posiedzenie rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa. Tematu Ukrainy i incydentu krymskiego w ogóle nie było – przynajmniej w oficjalnych przekazach. Kilka godzin później prezydent Rosji poleciał do Baku na spotkanie z przywódcami Azerbejdżanu i Iranu.
W kuluarach szczytu Siergiej Ławrow zapowiedział, że przywódcy Rosji, Ukrainy, Francji i Niemiec mogą spotkać się przy okazji szczytu G-20 w Chinach (4-5 września), by omówić proces pokojowy na wschodzie Ukrainy. Szef rosyjskiej dyplomacji powiedział, że z inicjatywą spotkania wystąpił Kijów i że Moskwa będzie na nie gotowa.
Przypomnijmy, ta deklaracja padła już niemal dwie doby po rzekomym starciu na granicy Krymu.
Wtorek, 9 sierpnia. Putin jest już w Sankt Petersburgu. Spotkanie, któremu przygląda się cały świat: z prezydentem Turcji. Nadal cisza w sprawie Krymu i Ukrainy.
Środa, 10 sierpnia. Putin pojawia się na spotkaniu z rządem. W tym czasie FSB wydaje komunikat, w którym oskarża ukraińskie służby o próbę przeprowadzenia serii ataków terrorystycznych na Krymie. Kilka godzin później, po spotkaniu z prezydentem Armenii, Putin zabiera głos. Bardzo ostro atakuje władze w Kijowie i grozi zerwaniem rozmów w formacie normandzkim. Zwołuje na 11 sierpnia posiedzenie Rady Bezpieczeństwa poświęcone „kryzysowi” krymskiemu.
Skąd tak długa - trzy i pół doby - zwłoka między incydentem granicznym, a oficjalną reakcją Rosji? Można tylko spekulować.
Uwagę zwraca posiedzenie Rady Bezpieczeństwa 8 sierpnia, pierwsze po incydencie, po którym nie było jednak żadnych decyzji ws. Ukrainy.
Trzy dni później było kolejne, gdzie decyzje zapadły. Między tymi dwoma posiedzeniami mogło dojść do zakulisowych zmagań o kierunek działań Moskwy wobec Kijowa.
I jeszcze jedno: zaraz po drugim posiedzeniu RB doszło do dymisji Siergieja Iwanowa, szefa administracji prezydenckiej, postrzeganego czasem nawet jako zagrożenie dla władzy Putina.
Grubymi nićmi szyte
Z wersji FSB wynika, że w nocy z 6 na 7 sierpnia doszło do starcia antyterrorystów FSB (jednostka Wympieł) z rzekomymi sabotażystami działającymi na zlecenie wywiadu wojskowego Ukrainy. Zginął oficer specnazu. Zginąć też miał żołnierz rosyjskich sił powietrzno-desantowych – w ostrzale artyleryjskim ze strony ukraińskiej.
FSB pokazała w telewizji kilku rzekomych „terrorystów”. Jewhen Panow, mieszkaniec obwodu zaporoskiego, były kierowca tirów i weteran walk w Donbasie, zeznał do kamery, że na Krym wysłał go ukraiński wywiad. Ale brat Panowa twierdzi, że Jewhena porwano. Ukrainiec pojechał na Krym sprawdzić, co z jego własnością, pozostawioną w Jałcie.
Drugi podejrzany, którego Rosjanie pokazali w telewizji, to Andriej Zachtiej, robotnik budowlany z Eupatorii. Dwa razy skazany za przestępstwa kryminalne na Ukrainie, był znany z antyukraińskich wpisów w mediach społecznościowych.
W rosyjskich mediach pojawiło się też nagranie, na którym rzekomy mieszkaniec Zaporoża, Redwan Sulejmanow mówi o planach terrorystycznych ataków wywiadu ukraińskiego. Jednak adres, pod którym mieszka rzekomo w Zaporożu Sulejmanow, w ogóle nie istnieje. Co więcej, okazało się, że Sulejmanow pochodzi ze wsi pod Symferopolem na Krymie i trzy tygodnie wcześniej został zatrzymany przez rosyjskie służby.
Nikt nie potwierdził wersji rosyjskiej, ani OBWE, ani służby państw zachodnich, ani tym bardziej Kijów. Ukraiński wywiad twierdzi, że feralnej nocy rzeczywiście padły strzały na granicy, ale strzelali pijani specnazowcy rosyjscy do cywili. Jeśli zaś chodzi o rzekomych „terrorystów”, to – jak zauważył pewien bloger – na nagraniu Panowa, gdzie pojawiają się zdjęcia z rzekomej strzelaniny 7 sierpnia, widać księżyc w pełni. Tymczasem pełnia księżyca na Krymie była 19 lipca.
Groźba wojny
Nieważne, że krymski incydent to prowokacja. Moskwa chciała mieć pretekst do straszenia wojną, i go ma. Choć od wojowniczej deklaracji Putina minęło już kilkanaście dni, a do inwazji nie doszło, taka opcja wciąż nie jest wykluczona.
Na które daty należy szczególnie zwrócić uwagę? 24 sierpnia Ukraina będzie obchodziła 25. rocznicę niepodległości. Na początku września zaczynają się wielkie ćwiczenia Kaukaz 2016, które Moskwa może szybko przekształcić w operację przeciwko Ukrainie (tak jak manewry Kaukaz 2008 zmieniły się w inwazję na Gruzję). Niebezpieczny będzie szczególnie okres między 4-5 września (szczyt G-20 w Chinach) a 18 września (wybory parlamentarne w Rosji).
Ambasador Ukrainy w ONZ mówił 11 sierpnia, że na Krymie i wzdłuż wschodniej granicy Ukrainy stoi ok. 40 tys. wojska rosyjskiego. Taka liczba to oczywiście o wiele za mało, by prowadzić regularną wojnę z nadzieją na sukces. Ale żołnierzy, a przede wszystkim sprzętu, wciąż w pobliżu granicy przybywa.
Na Krymie stacjonuje teraz ok. 27 tys. Rosjan. W dniach 27 lipca - 2 sierpnia przerzucono tu pododdziały 247. pułku desantowo-szturmowego ze Stawropola. Od 2 do 6 sierpnia na Krym przybyły pododdziały i sprzęt 1. Inżynieryjno-Saperskiej Brygady. Niedawno zdobywali oni doświadczenie w syryjskiej Palmirze. Brygada ta wyróżnia się na tle innych jednostek tego rodzaju wojsk dużą liczbą pododdziałów szturmowych. Na Krymie pojawiły się też pododdziały i sprzęt specjalny 66. Brygady Logistycznej, której zadaniem jest m.in. zabezpieczenie łączności dowództwa wojskowego z prezydentem i ministrem obrony. 12 sierpnia rosyjskie ministerstwo obrony ogłosiło, że rozmieściło na Krymie rakietowe systemy przeciwlotnicze S-400. To najnowocześniejsza obecnie tego typu broń w dyspozycji Rosjan: rakiety mogą niszczyć powietrzne cele na pułapie do 60 km w zasięgu nawet 400 km.
Ale to nie siły na Krymie, w Donbasie czy w Naddniestrzu (1,5-2,5 tys. żołnierzy) stanowią główne zagrożenie dla Ukrainy. Są one zbyt szczupłe (Naddniestrze) lub mają za mały ofensywny potencjał z racji na położenie (wąski przesmyk krymski). Trzon potencjalnych sił mogących uderzyć na Ukrainę znajduje się gdzie indziej - zwraca w swojej analizie z 15 sierpnia ukraiński ośrodek analityczny CACDS.
Przez ostatni rok Rosja zbudowała wokół Ukrainy kilka silnych zgrupowań wojskowych lub takie buduje.
W 2015 roku przywrócono 1. Gwardyjską Armię Pancerną w obwodzie moskiewskim w składzie: 4. Dywizja Pancerna (Naro-Fominsk), 2. Dywizja Zmotoryzowana (Kalininiec) oraz sześć samodzielnych brygad, w tym 6. Brygada Pancerna, 27. Brygada Zmotoryzowana, 112. Brygada Rakietowa.
Znacznie wzmocniono 20. Armię ze sztabem w Woroneżu. W jej skład wchodzi odtworzona 10. Gwardyjska Dywizja Pancerna (Boguczar). Do dyspozycji zgrupowania w Woroneżu przekazano też trzy brygady zmotoryzowane: 9. z Niżnego Nowogrodu, 23. z Samary, 28. z Jekaterynburga.
Bardziej na południe, w obwodzie rostowskim, na bazie Centrum Wojsk Terytorialnych w Nowoczerkasku zbudowano system zarządzania kontyngentem w okupowanym Donbasie. Faktycznie doszło do sformowania tu nowej rosyjskiej armii w składzie 1. Korpusu (Donieck) i 2. Korpusu (Ługańsk) oraz 150. Dywizji Zmotoryzowanej w Nowoczerkasku. Wszelkie zbrojne oddziały, nie tylko regularne rosyjskie, stacjonujące w okupowanej części Donbasu są już formalnie włączone w strukturę dowodzenia Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Nawet jeśli służą w nich obywatele Ukrainy i innych państw – jest to bowiem możliwe dzięki dekretowi Putina ze stycznia 2015 roku, który umożliwił obcokrajowcom służyć w rosyjskim wojsku na podstawie kontraktu.
Scenariusz wielkiej wojny?
Konflikt zbrojny Rosji z Ukrainą może przyjąć jedną z dwóch form: albo szeroko zakrojona inwazja, albo eskalacja działań wojennych w Donbasie. W pierwszym przypadku mamy oficjalnie wojnę Rosji z Ukrainą, w drugim Kreml może mówić, że nie walczy z Kijowem, że to „wojna domowa” na Ukrainie. Konsekwencje polityczne, militarne i ekonomiczne byłyby oczywiście nieporównanie większe w przypadku scenariusza nr 1.
Jeden z możliwych wariantów ofensywy przewiduje uderzenie bezpośrednio na Kijów (zgrupowanie moskiewskie) oraz atak z dwóch kierunków (z północnego wschodu zgrupowanie woroneskie, z południowego wschodu zgrupowanie rostowskie) oskrzydlający ukraińskie siły zaangażowane w rejonie Donbasu Do tego wspomagające lokalne uderzenia z Krymu, a nawet Naddniestrza.
W przypadku inwazji Rosjanie muszą wykonać jedno potężne uderzenie, aby nie ugrzęznąć na przesmyku z Krymem czy na wschodnich polach koło Sum i Charkowa. Konieczny jest więc desant, głęboka operacja powietrzna i wielodniowa ofensywa w głąb terytorium Ukrainy – jeśli chce się zadać nokautujący cios jej władzom, armii i gospodarce. Krym zajęto błyskawicznie dlatego, że wcześniej była tam Flota Czarnomorska, obiekty wojskowe Rosji, rozbudowana sieć agenturalna. Sprzyjał nastrój dużej części mieszkańców i słabość Kijowa tuż po rewolucji. Można było skrycie przygotować atak, przerzucić wojsko na półwysep. W Donbasie było nieco inaczej, doszło tu do regularnych walk i wkroczenia armii rosyjskiej – ale przeciwnik był bardzo słaby, dużo słabszy niż dziś.
Tymczasem teraz wojna oznaczać będzie m.in. szturm na umocniony Mariupol czy na milionowy Charków. Takich rzeczy w Europie nie robiło się od zakończenia drugiej wojny światowej. Tu wszystko wymaga czasu. Tymczasem okres od ogłoszenia mobilizacji do rozpoczęcia aktywnych działań to co najmniej miesiąc, a raczej nawet dwa. Na frontalną wojnę nie ma więc już czasu – jeśli chce się ją zakończyć przed jesiennymi słotami.
Kampania w Donbasie?
Przeciwnik też jest silniejszy, niż dwa lata temu. Ukraina to wielki obszarem 40-milionowy kraj z jedną z najliczniejszych armii w Europie. Regularne wojsko, służba pograniczna i Gwardia Narodowa liczą w sumie ok. 350 tys. żołnierzy. Na dodatek jest to siła dużo lepiej wyszkolona, uzbrojona, doświadczona i z wyższym morale, niż w 2014 roku. Dodać trzeba jeszcze oddziały MSW, specnaz SBU, policję, ochotników, formacje paramilitarne. Plus 220 tys. rezerwistów, w tym wielu z doświadczeniem bojowym w Donbasie.
Po groźbach Putina z 10 sierpnia Petro Poroszenko polecił podnieść poziom gotowości bojowej w jednostkach stacjonujących w pobliżu Krymu i Donbasu. W graniczących z Krymem obwodach chersońskim oraz mikołajowskim rozmieszczono systemy przeciwlotnicze S-300.
Frontalna wojna jest mało prawdopodobna. Jeśli Moskwa zdecyduje się na rozwiązania militarne, będzie to raczej eskalacja działań w Donbasie. Zdaniem rzecznika ukraińskiego wywiadu wojskowego, Rosjanie i ich podkomendni z formacji rebelianckich mogą chcieć zaatakować, żeby przesunąć granice „republik ludowych” na granice administracyjne obwodów donieckiego i ługańskiego.
Ostatnio nasiliły się starcia w rejonie Starohnatiwki oraz, bardziej na południe, wsi Szyrokine (na wschód od Mariupola). Inne punkty zapalne to Nowotroickie, droga ekspresowa między Mariupolem i Donieckiem, Marijnka i Krasnohoriwka na zachód od Doniecka, Awdijewka na północ od Doniecka, Zajcewe i Ługańskie, na północ i wschód od Gorłówki. Ciężka artyleria bombarduje tutaj pozycje ukraińskie niemal codziennie.
Jednak ofensywa w Donbasie wymaga od Moskwy przerzucenia znacznie większych oddziałów z Rosji, gdyż znajduje się tu obecnie blisko 70 tys. żołnierzy ukraińskich. Bez bezpośredniego zaangażowania armii rosyjskiej takiej siły nie da się złamać. To zaś oznacza – w razie wybuchu wojny w Donbasie – krwawe walki. Dużo cięższe, niż te latem 2014 roku, czy zimą 2015 r.