Miała wszystko: urodę, niezwykły talent, charyzmę, przez pewien czas również ogromne pieniądze. Czuła się jednak samotna i zagubiona. Sama wielokrotnie mówiła, że jest dla siebie zarówno najlepszym przyjacielem, jak i największym wrogiem. Słowa stały się prawdą. 12 lutego 2012 roku świat dowiedział się, że "królowa" odeszła. Miała zaledwie 48 lat.
Nie bała się mówić otwarcie o nałogu, próbach wyjścia na prostą. Chciała być perfekcyjna i ta presja doprowadziła ją do upadku. Taką Whitney widzimy w najnowszym filmie dokumentalnym Kevina Macdonalda, który do kin wszedł 6 lipca. Szkocki laureat Oscara (za dokument "Jeden dzień we wrześniu") pokazuje ją nie tylko jako jedną z najwybitniejszych piosenkarek w historii amerykańskiej muzyki popularnej, ale również jako kobietę, matkę, żonę i osobowość, której nieszczęśliwe życie poza sceną skończyło się tragicznie.
W wywiadzie, który w 2002 roku przeprowadziła z nią Diane Sawyer, powiedziała: "Mogę ci powiedzieć, że nie jestem autodestruktywna. Nie jestem osobą, która chce umrzeć. Jestem kimś, kto ma żyć, kimś, kto chce żyć". Jednak ostatnia dekada jej życia temu przeczyła.
"Zrozumiałam, że Bóg mnie pobłogosławił"
Gdyby żyła, 9 sierpnia obchodziłaby 55. urodziny. Wychowywała się w baptystycznej rodzinie o tradycjach artystycznych: ojciec był producentem w branży rozrywkowej, matka - Cissy Houston - piosenkarką gospelową. Mówi się, że jej rodzina należała do "soulowej arystokracji". Matką chrzestna Houston była sama Aretha Franklin, kuzynką - Dionne Warwick (druga po Arecie Franklin artystka z największą liczbą hitów na amerykańskich listach przebojów), bracia również śpiewali.
Na pierwszy rzut oka miała wszystko: sielankowe dzieciństwo, kochających się rodziców, którzy nawet po rozwodzie potrafili darzyć się wyjątkowym szacunkiem, ojca, dla którego była całym światem, i matkę, która świadoma była, że Whitney ma rzadki talent, niebiański głos, ogromne pokłady pracowitości, a do tego pokorę. Cała rodzina wiedziała, że trzeba zrobić wszystko, aby Whitney wykorzystała swój pięciooktawowy głos. Wychowywana była na gwiazdę - Cissy od dziecka przebierała ją w swoje sukienki, wkładała buty na obcasie i dawała do ręki mikrofon. Jak podkreślają biografowie Whitney, wszelkie starania matka podejmowała z miłością i szacunkiem dla córki.
Na początku wydawało się jednak, że życie jednej z najjaśniejszych gwiazd muzyki potoczy się zupełnie inaczej.
- Chciałam być nauczycielką. Kocham dzieci, chciałam więc mieć z nimi coś do czynienia. Potem chciałam zostać weterynarzem. Ale gdy miałam dziesięć albo jedenaście lat, otworzyłam usta i powiedziałam: "Boże, co to jest?". W jakiś sposób zrozumiałam, że bycie nauczycielką albo weterynarzem będzie musiało nieco poczekać - mówiła w wywiadzie dla "Rolling Stone". Szybko okiełznała swój głos. Co więcej, potrafiła przepięknie kończyć frazy melizmatami, których niejedna wokalistka chciałaby się nauczyć.
"Brak przyjaciół nie jest przestępstwem"
Była bardzo mocno związana z matką. Ojca kochała równie mocno. Jednak sielanka zakończyła się, gdy poszła do szkoły. Tu czuła się niezrozumiana i samotna. Padła też ofiarą prześladowań ze strony innych dzieci. Wyróżniała się bowiem wyglądem, zachowaniem, sposobem bycia.
- W gimnazjum niektóre dziewczyny miały ze mną problem. Moja twarz była zbyt jasna, moje włosy były za długie (...). Czułam się naprawdę źle. W końcu zmierzyłam się z faktem, że brak przyjaciół nie jest przestępstwem. Być samotnym oznacza, że masz trochę mniej problemów. Kiedy zdecydowałam, że zostanę piosenkarką, mama ostrzegała mnie, że często będę samotna. W zasadzie wszyscy jesteśmy samotni. Samotność przychodzi wraz z upływającym życiem - wyznała w magazynie "Time" w 1987 roku.
Film Macdonalda zwraca uwagę na jeszcze jeden fakt z dzieciństwa Houston: Whitney miała być molestowana seksualnie przez swoją kuzynkę - również piosenkarkę - Dee Dee Warwick. Wspominają o tym brat Houston - Gary Garland-Houston - oraz jej wieloletnia prywatna asystentka - Mary Jones. Cissy w opublikowanym w zeszłym tygodniu oświadczeniu, podkreśliła, że trudno jest jej się odnieść do oskarżeń, jakoby Dee Dee miała molestować dwójkę jej dzieci, ale z drugiej strony nie ma powodu, żeby nie wierzyć synowi.
Whitney śpiewała w kościelnym chórze, do którego dołączyła po namowie matki. To tu zadebiutowała jako solistka. - Byłam śmiertelnie przerażona... Przeraziło mnie to, że wszyscy się na mnie gapili. Wyglądali, jakby byli w transie. Wbiłam wzrok w zegar, który był centrum kościoła. Gdy skończyłam śpiewać, wszyscy zaczęli bić brawo i płakać ze wzruszenia. To był moment, w którym zrozumiałam, że Bóg mnie pobłogosławił - wspominała w wywiadzie z 1987 roku.
W kolejnych latach Houston towarzyszyła matce, która występowała w klubach. Jako czternastolatka dośpiewywała chórki. Mając piętnaście lat, wspierała swoim wokalem Chakę Khan, nagrywając chórki m.in. do "I Am Every Woman" - wielkiego hitu, który po latach Houston nagrała na ścieżce do "Bodyguarda".
Chociaż Whitney otrzymywała propozycje z firm fonograficznych, matka odrzucała je, stawiając warunek, że najpierw córka musi zdać maturę. Zanim jednak Whitney dorosła do fonograficznego debiutu, na początku lat 80. zaczęła pracę jako modelka. I w tej branży radziła sobie świetnie. Została pierwszą Afroamerykanką na okładce magazynu "Seventeen". Później było jeszcze wiele sesji, kilka okładek i reklam telewizyjnych. "Od samego początku aparat i ja byliśmy bliskimi przyjaciółmi. Kochał mnie i ja go kochałam" - wspominała w magazynie "Time".
Jeszcze w liceum poznała Robyn Crawford, z którą bardzo się zżyła. Określała ją mianem "siostry, której nigdy nie miała". W drugiej połowie lat 80. media plotkarskie sugerowały, że przyjaciółki łączy związek erotyczny. - Jestem tym zmęczona. Niedobrze już mi się od tego robi. Masz na myśli, że jeśli mam przyjaciółkę, to muszę mieć z nią lesbijską relację? To bzdury. Jest przecież tyle artystek, które mają swoje powierniczki i nikt tego nie kwestionuje - odparła Houston na pytanie "Rolling Stone" o jej znajomość z Crawford.
Debiut, który zmienił bieg historii
Dwa lata po ukończeniu szkoły, w 1983 roku, menedżer firmy Artista Records zobaczył ją, gdy śpiewała z matką w jednym z nowojorskich klubów nocnych. Zachwycił się do tego stopnia, że przekonał swojego szefa - Clive'a Davisa - aby zwrócił na nią uwagę. Kiedy słynny producent muzyczny i szef jednej z najważniejszych wytwórni w USA zobaczył Whitney, z miejsca zaoferował jej kontrakt płytowy, zapewniający międzynarodowy rozgłos.
Młoda piosenkarka oczywiście przyjęła tę propozycję. Z Davisem współpracowała przez kolejne dekady. Różnie między nimi było, ale oboje wiedzieli, że muszą się trzymać razem, jeśli chcą pozostać na szczycie - ona była największym diamentem w jego koronie, on otwierał przed nią kolejne drzwi do sławy. A później po prostu starał się dbać o jej interesy.
Początkowo występowała gościnnie z innymi artystami, pojawiała się na ich płytach. Zaczęła też występować w programach telewizyjnych.
Jej debiutancki album z 1985 roku "Whitney Houston", który później zmienił historię muzyki i kultury popularnej, początkowo sprzedawał się słabo. Promował go taneczno-funkowy singiel "Someone For Me". Jednak po wypuszczeniu drugiej piosenki, ballady "You Give Good Love", która trafiła na trzecie miejsce zestawienia Billboard Hot 100, ludzie zaczęli chętnie kupować płytę.
"Saving All My Love for You", który był ostatnim singlem z tego krążka, został pierwszym numerem jeden list przebojów w karierze Whitney.
Rok po wydaniu płytę wyprzedano - tylko w USA - w nakładzie 13 milionów egzemplarzy. Jako pierwszy album kobiecy w historii wskoczył na pierwsze miejsce listy Billboard 200, którą zdominował przez kolejne 14 tygodni, ustanawiając tym samym rekord zestawienia. Obecnie nakład albumu przekroczył 30 milionów sztuk, przez co jest najlepiej sprzedającym się płytowym debiutem wszech czasów nagranym przez kobietę i najchętniej kupowanym kobiecym albumem w ogóle.
Debiutancka płyta przyniosła Whitney pierwsze trzy nominacje do Grammy i statuetkę w kategorii najlepsze solowe wykonanie kobiece w muzyce pop za piosenkę "Saving All My Love for You".
Kolejne dwa albumy umocniły ją na pozycji jednej z najbardziej wpływowych artystek muzyki rozrywkowej. Wydany w 1987 roku drugi krążek "Whitney", zawierający "I Wanna Dance With Somebody (Who Loves Me)", zadebiutował - jako pierwsze wydawnictwo kobiece - na pierwszym miejscu Billboard 200. Whitney była pierwszą piosenkarką, która wprowadziła cztery utwory z jednej płyty na pierwsze miejsce listy przebojów.
Jej trasa koncertowa Moment of Truth Tour okazała się jedną z najbardziej dochodowych w 1987 roku, a magazyn "Forbes" umieścił ją na ósmym miejscu najlepiej zarabiających artystów. Stała się - obok Eddiego Murphy'ego (z którym się pewien czas spotykała) i Billa Cosby'ego - trzecią najlepiej zarabiającą Afroamerykanką w show-biznesie.
Mezalians, który zniszczył jej życie
Rok później Houston zachwyciła świat piosenką napisaną na otwarcie letnich igrzysk olimpijskich w Seulu. "One Moment in Time" uplasował się na piątym miejscu amerykańskich zestawień, a w Europie zdominował listy przebojów.
W 1989 roku podczas gali rozdania Soul Train Music Award Whitney poznała piosenkarza Bobby'ego Browna. Po pewnym czasie zaczęli się spotykać. Pobrali się trzy lata później, 18 lipca 1992 roku.
W prasie plotkarskiej pojawiały się słowa dezaprobaty - uznano, że związek Houston z Brownem to mezalians, że podrzędny piosenkarz r'n'b nie ma nic do zaoferowania jednej z najjaśniejszych gwiazd muzyki końca XX wieku. Dlaczego brnęła w ten związek? Według jej biografów i najbliższych, pozostanie to największą zagadką jej życia. Wszyscy przyznają z perspektywy czasu, że Bobby był największym nieszczęściem w życiu Whitney.
- Jestem niczym amerykańska księżniczka. Biała Ameryka chciała, żebym poślubiła kogoś białego. Nie rozumieją, dlaczego chciałabym silnego, czarnego mężczyzny - miała powiedzieć piosenkarka.
Osiem miesięcy później na świat przyszła Bobbi Kristina Brown, jedyne dziecko Houston. Jednak - jak się okazało - zanim zaszła w tę ciążę, piosenkarka poroniła na planie "Bodyguarda". - Było to bardzo bolesne, psychicznie i fizycznie... Wróciłam na plan następnego dnia. To wszystko. Ale rok później doczekałam się Bobbi Kristiny i czuję się pobłogosławiona - powiedziała w 1993 roku w rozmowie z Barbarą Walters.
Szansa na Złotą Malinę i Oscary jednocześnie
Już po pierwszych sukcesach fonograficznych Houston otrzymywała propozycje filmowe. Mogła współpracować z Robertem De Niro, Quincy Jonesem czy Spikiem Lee, nie czuła się jednak gotowa. Zdecydowała się dopiero na udział w filmie Micka Jacksona, u boku Kevina Costnera. Jej gra aktorska pozostawiała wiele do życzenia, o czym świadczy nominacja do Złotej Maliny dla najgorszej aktorki.
Mimo wszystko film stał się komercyjnym sukcesem. Jeszcze większym okazała się ścieżka dźwiękowa, której producentką była sama diwa. Nagrała na nią sześć utworów. Główna piosenka z płyty - cover kawałka Dolly Parton z 1974 roku - "I Will Always Love You" pokrył się w USA poczwórną platyną (pierwszy kobiecy singiel, który osiągnął taki wynik) i stał się najczęściej kupowanym kobiecym singlem w historii muzyki, osiągając nakład ponad 20 milionów egzemplarzy. Co ciekawe, sam album w ciągu tygodnia przekroczył milionowy nakład, stając się pierwszym wydawnictwem, który osiągnął taką sprzedaż w tak krótkim czasie.
Ostatecznie w USA krążek pokrył się 18-krotną platyną, na świecie wyprzedał się w nakładzie ponad 45 milionów egzemplarzy, przez co zapisał się w historii jako najchętniej kupowana ścieżka muzyczna do filmu, a dwie piosenki: "I Have Nothing" i "Run To You" miały szansę na Oscara.
Przez kolejne pięć lat Whitney zagrała w dwóch filmach, nagrywała piosenki dla Hollywood i wychowywała córeczkę.
W 1996 roku ukazał się album ze ścieżką z filmu "Żona pastora", który zawierał cover z repertuaru Annie Lennox "Step by Step". Płyta sprzedana została w nakładzie 6 milionów egzemplarzy na świecie, zapisując się jako najlepiej sprzedający się krążek gospelowy w historii.
Problemy w raju
W tym samym czasie amerykańska prasa huczała na temat Bobby'ego Browna. Piosenkarz nie tylko popadał w konflikty z prawem, ale również miał uganiać się za innymi kobietami. Media pisały, że Brown bił i znęcał się nad Whitney. Chyba w ten sposób odreagował frustrację - czuł się gorszy, a ona była gwiazdą, była niezależna, miała wszystko.
We wspomnianej rozmowie z Barbarą Walters Houston skomentowała plotki o zdradach męża: "Nie sądzę, żeby mój mąż uganiał się za kimkolwiek, ponieważ wiem, że jeśli chciałby ich, to one definitywnie chciałyby jego. Myślę, że tu nie chodzi o uganianie się za kobietami. Uważam, że chłopcy będą chłopcami, mają swoje gry i zabawy. A gdy zmądrzeją, znajdują dobrą kobietę, z którą się żenią".
Najlepszy przyjaciel, największy wróg
W 1998 roku wydała "My Love Is Your Love” - czwarty album, który początkowo miał być kompilacją jej największych hitów, uzupełnioną nowymi piosenkami. Okazało się, że współpraca z Rodneyem Jerkinsem, Wyclefem Jeanem i Missy Elliott – producentami – była na tyle owocna, że powstał zupełnie nowy oryginalny materiał.
Chociaż przez kolejne tygodnie piosenki wspinały się po listach przebojów w różnych zakątkach świata, to coraz częściej mówiło się o Whitney w zupełnie innym kontekście. O ile przez pierwsze dwie dekady kariery określana była albo jako afroamerykańska księżniczka, grzeczna dziewczynka bądź "The Voice" ("Ten Głos", czyli jej znak rozpoznawczy), to teraz światu coraz częściej pokazywała się jako "buntowniczka". Miała fortunę i dyktowała warunki. Była nieobliczalna i nie do zniesienia. Odmawiała wywiadów albo dziwnie się podczas nich zachowywała. Prawdopodobnie była pod wpływem środków odurzających.
- To, co mnie interesuje, to "sex, drugs, rock'n'roll". Nie miałam czasu, aby dorosnąć, nie miałam czasu na imprezowanie, nie umawiałam się na randki, nawet gdy miałam 20 lat. To było trudne. Postanowiłam to odreagować wraz z wiekiem. Powiedziałam: dobra, teraz trochę się zabawię. Było we mnie coś z buntownika - powiedziała w wywiadzie, udzielonym w obecności męża, przed promocją płyty "Just Whitney" w 2002 roku. - Największy diabeł siedzi we mnie. Jestem dla siebie najlepszym przyjacielem i największym wrogiem - dodała.
Coraz częściej informacje o konfliktach z prawem i wyskokach narkotykowych Browna, w które uwikłana była również Houston, spychały na drugi plan jej sukcesy estradowe. Razem z mężem potrafiła spędzić cały tydzień, oglądając telewizję i zażywając narkotyki. Będąc uzależniona od kokainy, zgodziła się na udział w reality show męża "Being Bobby Brown" w 2005 roku, gdzie na oczach milionowej widowni traciła resztki godności.
Cały czas pozostawała w związku, który był toksyczny. Cały czas pojawiały się informacje, że Brown się nad nią znęca i ją zdradza.
Próba powrotu na szczyt
Upadek z piedestału kosztował ją znacznie więcej. Dekada imprezowania, odurzania się i toksycznej relacji z Brownem doprowadziła do tego, że Houston straciła swój głos.
Matka naciskała, żeby poszła na odwyk. Do kliniki trafiła najpierw w 2005 roku, później w 2006 r. Rok później rozwiodła się.
W 2009 roku udzieliła wywiadu Oprah Winfrey. Był to pierwszy jej wywiad telewizyjny od 2002 roku, a komentatorzy podkreślali, że to najbardziej wyczekiwana rozmowa telewizyjna pierwszej dekady XX wieku. Tłumaczyła w niej, że o ile nie traktowała poważnie plotek o zdradach Browna, to miała dość jego agresywnego zachowania. Zaczęła się o siebie bać.
Opowiedziała również o swojej narkomanii. Mówiła, że była to ucieczka przed poczuciem osamotnienia i niezrozumienia. Chciała ukryć przed światem to, że czuje się nieszczęśliwa.
Wywiad był częścią promocji pierwszej od siedmiu lat płyty "I Look To You". I zarazem ostatniej w karierze. Co ciekawe - pomimo wszystkich skandali, w jakich uczestniczyła, "I Look To You" powtórzył sukces "Whitney" z 1987 roku, debiutując na szczycie zestawienia Billboard 200.
Krytycy ciepło przyjęli nowy materiał diwy, ale podczas światowej trasy okazało się, że jej możliwości wokalne są dalekie od tych, jakie prezentowała 15 lat wcześniej. Znowu sięgnęła po narkotyki, które mieszała z lekami przeciwlękowymi. Odwoływała niektóre koncerty, a na te, na których już się pojawiała, przyjeżdżała spóźniona i w kiepskiej formie. Fakt, że nie nie była w stanie powtórzyć sukcesów sprzed 20 lat, potęgował w niej poczucie bezradności.
W 2011 roku znowu trafiła na odwyk. W tym samym czasie postawiono jej warunek, że jeśli chce wystąpić w filmie "Sparkle", to musi być "czysta". Był to remake głośnej produkcji z 1976 roku. Opowieść o tym, jak sława i narkotyki wpłynęły na karierę trzech sióstr piosenkarek, wydał się nawiązywać do biografii Houston.
Miała wszystko poza szczęściem
"Legenda muzyki pop Whitney Houston została znaleziona martwa w sobotę w hotelu w Beverly Hill. Miała 48 lat" - donosiły media informacyjne na całym świecie 12 lutego 2012 roku. Później ustalono, że śmierć nastąpiła 11 lutego około godziny 16. czasu lokalnego.
Koroner potwierdził, że ciało znaleziono w wannie. Nie chciał jednak powiedzieć, czy gwiazda utonęła. Na ciele zmarłej nie stwierdzono żadnych urazów.
Wszyscy byli w szoku. Okoliczności jej śmierci nie były jasne, więc w sieci i na portalach plotkarskich pojawiły się teorie spiskowe.
Oficjalnie ustalono, że Houston zmarła w efekcie przypadkowego utonięcia w wannie. Rzecznik biura koronera w Los Angeles zaznaczył jednak, że "ciągłe zażywanie kokainy i problemy z sercem znacząco przyczyniły się do śmierci". W tym samym komunikacie napisano, że oprócz kokainy badania toksykologiczne wykazały w organizmie Whitney obecność: marihuany, leków przeciwlękowych, środka zwiotczającego mięśnie i antyhistaminy.
Barbra Streisand po jej śmierci powiedziała: "Miała wszystko – urodę i wspaniały głos. To smutne, że te dary i zdolności nie przyniosły jej takiego szczęścia, jakie dawały nam".
- Historia Houston przypominała inne przypadki osób z show-biznesu, które bardzo szybko i w młodym wieku weszły na szczyt i z niego spadały. Pierwszą i drugą płytą osiągnęła wszystko, weszła na szczyt. A potem rozpaczliwie goniła to, co udało jej się osiągnąć na początku - mówił na antenie TVN24 Piotr Metz, podsumowując karierę najczęściej nagradzanej kobiety w amerykańskiej muzyce.
Do 2010 roku zdobyła 415 wyróżnień, w tym sześć nagród Grammy, dwie Emmy, 30 Billboards Music Awards, 22 American Music Awards. Ustanowiła 15 rekordów Guinnessa, a jej wszystkie krążki sprzedano w ponad 200-milionowym nakładzie.
Można śmiało pokusić się o tezę, że gdyby nie było Houston, nie byłoby Janet Jackson, Rihanny, Beyoncé, Ariany Grande i wielu innych, na których miała ogromny artystyczny wpływ.