Szykany władzy wobec niepokornych sędziów mają służyć dwóm celom – ukaraniu tych, którzy odważyli się wypowiadać w obronie niezależności i ostrzeżeniu wszystkich innych. Czy chcemy, by zastraszeni sędziowie sądzili w naszych sprawach? Kiedy urząd skarbowy zechce nas złupić, burmistrz odmówi pozwolenia na budowę, a w nasze auto wjedzie rządowa kolumna? Nie boję się powiedzieć, że jesteśmy świadkami dramatycznego w naszych najnowszych dziejach momentu. A aktywny udział w tym ustrojowym zamachu stanu bierze nowa KRS. Dla Magazynu TVN24 pisze Łukasz Bojarski, prezes INPRIS i były członek KRS.
Pod siedzibą nowej Krajowej Rady Sądownictwa (dalej KRS) znów gorąco. W ostatni czwartek i piątek pod budynek przychodzili ludzie chcący wyrazić poparcie dla sędziów, których przesłuchiwał tam rzecznik dyscyplinarny. Nie dlatego, że wezwani ukradli pęto kiełbasy (ulubiony przykład polityków dowodzący zepsucia sędziów), a dlatego, że wypowiadają się publicznie w obronie sądów, komentują działania władzy dotyczące wymiaru sprawiedliwości, ośmielają się kierować pytania do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (dalej TSUE).
Po to, by podkreślić, że mamy do czynienia z zupełnie inną instytucją niż działająca przez prawie 30 lat Rada, tę obecną nazywa się dzisiaj różnie – między innymi "Komitetem Rozbiórki Sądownictwa", czy neo-KRS. Ja używam nazwy delikatniejszej "nowa KRS" dla podkreślenia jej odrębnego od poprzedniczek charakteru. Po to, by do tej "nowej" Rady weszło 15 "nowych" członków, skrócono kadencję poprzednikom (wbrew art. 187.3 konstytucji, który mówi jasno: "Kadencja wybranych członków Krajowej Rady Sądownictwa trwa cztery lata"). Po to, by weszli "sami swoi" zmieniono procedurę ich wyboru – wybrał ich Sejm, czyli politycy, także łamiąc konstytucję, bo ta stanowi wyraźnie, że Sejm może wybrać do Rady czterech posłów.
To jest jak grzech pierworodny – niekonstytucyjnie powołana Rada ma stać na straży prawa…
Edukacja przez atak
Kto z nas słyszał przed 2015 rokiem o Krajowej Radzie Sądownictwa? Na pewno nieliczni, głównie prawnicy. Jeszcze niedawno senator "dobrej/złej zmiany" Andrzej Stanisławek, profesor uniwersytecki, skompromitował się, gdy podczas prac nad ustawą demolującą KRS pomylił Radę z Krajowym Rejestrem Sądowym. Jedną z zasług obecnego rządu jest wprowadzenie do świadomości społecznej instytucji, którymi się wcześniej nie interesowaliśmy. Szkoda, że tę przyspieszoną edukację zawdzięczamy atakowi na te organy.
Czy zamieszanie wokół KRS to tylko kolejny spór na górze? A może nie tylko. Czy KRS odgrywa jakąś rolę w naszym życiu? Każdego z nas, konkretnie?
Odpowiedź brzmi – tak, konsekwencje działań KRS dotykają każdego z nas. I dlatego tak ważne jest, żebyśmy wiedzieli, o co idzie gra.
Po co nam Rada?
Krajowa Rada Sądownictwa stoi na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów.
Krajowa Rada Sądownictwa może wystąpić do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem w sprawie zgodności z Konstytucją aktów normatywnych w zakresie, w jakim dotyczą one niezależności sądów i niezawisłości sędziów.Art. 186 Konstytucji RP
KRS miała znaczenie zawsze, choć na ogół niedostrzegalne (zajmowała się wyborem i awansem sędziów, opiniowała projekty ustaw; jeśli widziała w prawie zagrożenie dla niezależności sądów i niezawisłości sędziów, to biła na alarm). Dzisiaj jednak jej rola bardzo wzrosła. Nowa KRS bierze bowiem aktywny udział w ustrojowym zamachu stanu, w zmianie ustroju bez zmiany konstytucji, a z pogwałceniem obowiązującej. Spójrzmy na konkrety.
Stać na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów
Wedle naszej konstytucji ustrój Polski opiera się na podziale i równowadze władz, w tym sądowniczej (art. 10), a sądy i trybunały są władzą odrębną i niezależną od innych władz (art. 173). To standard światowy. Sąd musi być niezależny po to, żeby móc wydawać sprawiedliwe wyroki, żeby obywatel mógł wygrać nawet z państwem: z urzędem skarbowym, który chce go złupić, z burmistrzem, który odmówił pozwolenia na budowę, z policjantem, który pobił, z premierem czy ministrem, którego kolumna wjechała w jego auto.
A nie jest to wcale takie oczywiste. Kiedy jeździłem po świecie postkomunistycznym, opowiadając o sukcesie polskich przemian (tak, tak, byliśmy kiedyś przykładem dla innych, skończyło się) i roli sądów w demokratycznym kraju, mówiłem, że testem na prawdziwą niezależność są właśnie sprawy przeciwko organom państwa. I nierzadko bywałem w krajach, gdzie w gazetach o takich sprawach nie można było przeczytać.
Niezależność sądów to gwarancja ustrojowa – sądy jako całość, jako wymiar sprawiedliwości, muszą być niezależne od innych władz. Ewentualne wpływy innych władz (na przykład na wybór sędziów, ich awans, postępowanie dyscyplinarne) muszą być wyważone, tak by władze się wzajemnie równoważyły, ale by żadna władza nie mogła na sądy naciskać.
Niezawisłość sędziego ma natomiast wymiar bardziej osobisty. Chodzi o to, żeby sędzia sam czuł, że może orzekać wedle prawa i sumienia, że jest chroniony przed naciskami, że nic mu nie grozi za wydawanie wyroków.
Wszystko na opak
I właśnie tych wartości ma bronić Krajowa Rada Sądownictwa. Tymczasem jest dokładnie na odwrót, nowa KRS nie tylko nie chroni, ale obie gwarancje osłabia.
Podejście nowych członków KRS ilustrują ich wypowiedzi i decyzje. Ciekawa jest na przykład korespondencja pomiędzy nową KRS a Europejską Siecią Rad Sądownictwa (dalej ENCJ), która nas właśnie zawiesiła.
Pyta zatem Sieć nową KRS między innymi o to: "w jaki sposób zamierza KRS kształtować swoje relacje z innymi władzami państwowymi" oraz "w jakich sprawach KRS spodziewa się potencjalnego konfliktu z innymi władzami państwowymi". Pytania oczywiste, a jak brzmi odpowiedź? "Krajowa Rada Sądownictwa prawidłowo kształtuje swoje relacje z innymi władzami państwowymi. KRS nie przewiduje żadnych konfliktów z innymi władzami państwowymi ze względu na konieczność przestrzegania konstytucyjnej zasady współpracy".
Sprawa jasna, od dwóch lat kraj i świat grzmi o ograniczaniu sędziowskiej niezależności, tylko nowa KRS tego nie zauważa. Wypowiedzi w Polsce na ten temat mamy już setki – samorządy prawnicze, wydziały prawa, różne zawodowe stowarzyszenia, organizacje obywatelskie raz po raz protestują przeciwko atakowi na sądy. To samo, jeśli chodzi o podmioty i instytucje zagraniczne, nie ma już chyba takiej, która by się nie wypowiedziała krytycznie.
A przykładów kompletnego niezrozumienia swojej roli jest wśród członków KRS znacznie więcej. Poseł Stanisław Piotrowicz nazywa sędziów złodziejami. Posłanka Krystyna Pawłowicz zdrajcami i donosicielami. Sędzia Maciej Nawacki, członek KRS, straszy sędziów, którzy zadali pytania prejudycjalne do TSUE odpowiedzialnością dyscyplinarną. Dlaczego? Bo władzy się to nie podoba?
Jak sobie wybierzesz, tak się wyśpisz
Sędziowie są powoływani przez Prezydenta Rzeczypospolitej, na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa, na czas nieoznaczony.
Art. 179 Konstytucji RP
Kolejną kluczową rolą Rady jest wybieranie sędziów. Jak to się ma do naszego życia? Ano tak, że jeśli Rada wybierze sędziów kompetentnych, niezawisłych i uczciwych, to daje nam szansę na mądry i sprawiedliwy wyrok w każdej z naszych spraw – czy to mandatu, z którym się nie godzimy i odmawiamy przyjęcia, czy to rozwodu, czy sporów o miedzę.
Rada wybiera sędziów od sądów rejonowych po Sąd Najwyższy. Na tych ostatnich skupmy się przez chwilę, bo w tych dniach dokonuje się wielka zmiana, której skutki będziemy odczuwać przez lata.
Wyścig z czasem i kabaret
Wybory sędziów do Sądu Najwyższego, o których słyszymy od kilku tygodni, to skandal, jaki zapamiętamy na długo. Po pierwsze, kandydaci wzięli udział w niekonstytucyjnej procedurze. Żeby mogli startować, stworzono w Sądzie Najwyższym nowe izby, a dużą grupę dotychczasowych sędziów usunięto (oczywiście niezgodnie z konstytucją).
Po drugie, wybrano ich w zawrotnym tempie, w czasie urlopów, łamiąc wszelkie standardy i wprowadzając kilkakrotnie w błąd opinię publiczną.
Po trzecie, przebieg wyborów, przesłuchania kandydatów i głosowania to był kabaret. Wśród wybrańców znalazły się osoby niespełniające warunków formalnych (prokurator bez odpowiedniego 10-letniego stażu pracy), kandydaci z wyrokami dyscyplinarnymi, bohaterowie środowiskowych skandali czy prawnicy o niewystarczających kompetencjach. Czy ktoś im się przyjrzał dokładnie, czy członkowie KRS wiedzieli, kogo wybierają? Można mieć duże wątpliwości.
Kandydaci musieli wypełnić druk, który informował o spełnianiu wymogów formalnych. Ci, którzy zdążyli (bo zaproszenie wysyłano na kilka dni przed i w okresie urlopowym), wzięli udział w spotkaniu z zespołami opiniującymi Rady.
Były to, jak wiemy z kilku relacji, 10-15-minutowe ogólne rozmowy o powodach kandydowania i doświadczeniu. Już po wyborze członkowie nowej Rady, w tym jej rzecznik sędzia Maciej Mitera, wygłaszali kompromitujące opinie, jak ta, że nie ma obowiązku sprawdzania, czy kandydat został skazany dyscyplinarnie. “My patrzymy, czy jest odpowiedni kandydat, czy nie” – stwierdził rozbrajająco. A jak to było wcześniej?
Każdy kandydat do Sądu Najwyższego był szczegółowo oceniany. Na podstawie analizy danych opracowywano o nim kilkunastostronicową informację. Zanim trafił do KRS, był także opiniowany. To prawda, że poprzednia procedura miała też wady, ale teraz zamiast reformy wprowadzono procedurę, która nas ośmiesza, która obniża autorytet sądu. W imię walki z rzekomą kastą dokonano na Sąd politycznego skoku, wybrano szereg kandydatów wyraźnie powiązanych z władzą polityczną, doradców, klakierów, współpracowników. Za wyborem pracownika ministerstwa Kamila Zaradkiewicza lobbował nawet minister sprawiedliwości we własnej osobie. I naprawdę dziwię się, że osoby z dorobkiem, bo są i takie, zgodziły się w tym towarzystwie kandydować i pracować.
Teraz się zacznie
Choć KRS nie prowadzi postępowań dyscyplinarnych przeciwko sędziom, to ma i tutaj swój udział. Przy KRS działa rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych, stąd przesłuchania wzywanych sędziów właśnie w budynku Rady. W samej Radzie działa komisja do spraw odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów i asesorów sądowych. Rada także dokonuje wyboru sędziów nowej Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. I to okazało się najpilniejszym zadaniem. Te osoby wybrano najpierw. Tych sędziów powołał w ostatni czwartek prezydent, choć jeszcze dzień wcześniej kancelaria deklarowała, że zaprzysiężenie nastąpi pod koniec września lub na początku października. Kolejne kłamstwo.
A skąd ten pośpiech? Można się domyślać. Po pierwsze to nieustanny wyścig z Komisją Europejską, która w poniedziałek ogłosi, że skarży polski rząd za "reformy" sądów do Trybunału Europejskiego. Trzeba zatem jak najszybciej wprowadzić zmiany, by po przegranej trudno było je odwrócić. Tak się zachowuje rząd 40-milionowego państwa, które "wstało z kolan". Jak chłopczyk, który szybko zjada ukradziony batonik, by mu go nie zabrali. A po drugie, wszczyna się obecnie postępowania wyjaśniające i wzywa do rzeczników dyscyplinarnych sędziów, którzy wypowiadają się publicznie, bronią niezależności sądów, kierują pytania do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Władza odgrażała się i straszyła postępowaniami dyscyplinarnymi od dawna, teraz przystępuje do dzieła.
Spójrzmy na zmieniony przepis, który ma być podstawą odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów.
To jawne ograniczenie konstytucyjnej wolności wyrażania swoich poglądów, a także standardów
Żądania, wystąpienia i zażalenia w sprawach związanych z pełnionym urzędem sędzia może wnosić tylko w drodze służbowej. W takich sprawach sędzia nie może zwracać się do instytucji i osób postronnych ani podawać tych spraw do wiadomości publicznej.
Art. 89 § 1. ustawy prawo o ustroju sądów powszechnych
międzynarodowych. Te, jeśli chodzi o sprawy dotyczące wymiaru sprawiedliwości czy zagrożeń dla niezależności sądownictwa, są jasne – sędziowie mają nie tylko prawo, ale i moralny obowiązek wypowiadania się.
Szykany wobec tych sędziów mają służyć dwóm celom – ukaraniu tych, którzy już się odważyli wypowiadać w obronie niezależności, ale także ostrzeżeniu wszystkich innych. To tak zwany efekt mrożący – siedźcie cicho, to nic wam nie będzie.
Czy chcemy, by zastraszeni sędziowie sądzili w naszych sprawach? A każdy z nas je ma lub mieć będzie, wymiar sprawiedliwości to przecież nie tylko sprawy karne, ale mnóstwo zwykłych ludzkich spraw – własnościowych, rodzinnych, administracyjnych.
Wbrew całemu światu
I wreszcie sprawa ostatnia. Współpraca międzynarodowa nowej KRS. Polska Rada była jedną z założycielek Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa, organizacji zrzeszającej rady państw Unii Europejskiej. To o ENCJ właśnie, podczas posiedzenia nowej Rady, posłanka Pawłowicz i sędzia Johann mówili, że nie wiadomo, czym się zajmuje, a o jej pracach nic nie wiadomo.
Wszystko nieprawda. Wystarczy zajrzeć na stronę internetową samej Rady, wystarczy przeczytać liczne publikacje w "Kwartalniku Krajowa Rada Sądownictwa" - czasopiśmie wydawanym przez Radę (do niedawna, bo nowa Rada wstrzymała druk kolejnych numerów), można też zajrzeć do publikacji wydanej przez polską Radę na 10-lecie ENCJ.
Co więcej, to w Polsce już za rządów PiS, w 2016 roku, odbyło się Zgromadzenie Ogólne ENCJ, jego delegatów podejmował nawet prezydent Duda w Pałacu Prezydenckim. Tam wysłuchał zresztą po swoim przemówieniu, kilku głosów o tym, czym jest prawdziwa niezależność, od prawdziwych autorytetów, jak prezes Trybunału Sprawiedliwości UE prof. Koen Lenaerts czy Lord Geoffrey Vos, ówczesny przewodniczący ENCJ. Spór o Sąd Najwyższy »
W Warszawie także uchwalono ważny dokument pt. "Standardy Minimalne VI – Obywatele w zarządzaniu sądownictwem". Lekturę tego dokumentu polecam zwłaszcza, jako że mówi dokładnie o tym, co deklaruje PiS, a czego nie robi – o udziale obywateli w sprawach sądów, o przejrzystości działania i kontroli społecznej.
I to ta organizacja zawiesiła w członkostwie niemal jednogłośnie (nie licząc głosów polskich delegatów) polską Radę, to z niej chcieli występować z hukiem nasi obrońcy prawdziwej niezależności (ostatecznie wniosek upadł, dziewięć głosów było przeciw, siedem za, dwa wstrzymujące się).
Polski wymiar sprawiedliwości wymaga zmian, sam o nie przez lata zabiegałem, pokazywałem niedostatki, proponowałem rozwiązania. Nie z reformą mamy jednak obecnie do czynienia, a z atakiem na sądy. Nie boję się powiedzieć, że jesteśmy świadkami dramatycznego w naszych najnowszych dziejach momentu. Nie wiemy, jak to się skończy. Musimy jednak pamiętać o słowach wielkiego autorytetu, właśnie usuniętego z Sądu Najwyższego, sędziego Stanisława Zabłockiego, który powiedział w Senacie, że "o wolnych sądach, jak i o wolnych wyborach, a przede wszystkim o wolnej Polsce pamiętać będą jednak wolni ludzie". Pamiętajmy!
1. Krajowa Rada Sądownictwa składa się z:
1) Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, Ministra Sprawiedliwości, Prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego i osoby powołanej przez Prezydenta Rzeczypospolitej,
2) piętnastu członków wybranych spośród sędziów Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, sądów administracyjnych i sądów wojskowych,
3) czterech członków wybranych przez Sejm spośród posłów oraz dwóch członków wybranych przez Senat spośród senatorów.
2. Krajowa Rada Sądownictwa wybiera spośród swoich członków przewodniczącego i dwóch wiceprzewodniczących.
3. Kadencja wybranych członków Krajowej Rady Sądownictwa trwa cztery lata.
4. Ustrój, zakres działania i tryb pracy Krajowej Rady Sądownictwa oraz sposób wyboru jej członków określa ustawa.Art. 187 Konstytucji RP
Łukasz Bojarski
jest prezesem think tanku prawniczego INPRIS - Instytut Prawa i Społeczeństwa (inpris.pl). Był pierwszym, i jak dotąd jedynym, członkiem Krajowej Rady Sądownictwa ze środowiska organizacji obywatelskich, powołanym przez prezydenta Bronisława Komorowskiego.