Rozgłos nigdy jej nie przeszkadzał i do dziś niezmiennie wzbudza skrajne emocje. Kiedy podejrzewano ją o krwawy mord na współlokatorce, potrafiła z dnia na dzień zmieniać zeznania. Zasłynęła z robienia szpagatów na komisariacie i koszulki z napisem "All you need is love", w której wystąpiła w sądzie. Ale długo z płaczem przekonywała też o swojej niewinności. Dziś, oczyszczona z wszystkich zarzutów, 32-letnia Amanda Knox nie daje o sobie zapomnieć. Właśnie wyciągnęła z szafy dres, który nosiła we włoskim więzieniu. Czy wkładanie go przy okazji przygotowań do jej wielkiego amerykańskiego wesela to na pewno dobry pomysł?
Lubimy kategoryzować. Zły - dobry. Winny - niewinny. Kłamie - nie kłamie. Tak jest prościej, bezpieczniej, rozumiemy daną historię. W Amandzie najbardziej irytuje ludzi to, że nigdy nie do końca wiadomo, czy mówi prawdę.
Sprawą zabójstwa jej współlokatorki z włoskiej Perugii żył cały świat. Knox została początkowo za tę zbrodnię skazana, nie tak dawno uniewinniona. Dziś o oczyszczonej z wszystkich zarzutów kobiecie znów piszą dziennikarze. Można powiedzieć, że na jej własne życzenie, bo wcale nie odcina się od traumatycznej przeszłości. Wręcz przeciwnie - wspomina ją podczas odhaczania punktów na liście rzeczy do zrobienia przed ślubem. Do ceremonii przygotowywała się ostatnie kilkadziesiąt dni. Tu najświeższe zdjęcie, z salonu manicure:
Włoski "fun" skończył się po dwóch miesiącach. Śmiercią
Perugia - stolica Umbrii, położona między Tybrem a Jeziorem Trazymeńskim - liczy mniej więcej 160 tysięcy mieszkańców. Myśląc Perugia, można spokojnie dopuszczać przed oczy krajobraz typowego włoskiego miasteczka: centrum położone na wzgórzu, kręte uliczki z nawierzchnią ze wyślizganego kamienia, ukryte przejścia i urokliwie krzywe brudnożółte kamienice.
Kto zna śródziemnomorski temperament, ten wie, jak rozrywkowo może być w takim miasteczku po zmroku, w gwarnych restauracjach i na zatłoczonych placykach. Kto wie, czym jest wymiana studencka Erasmus, domyśli się, jak bardzo z miejsca otrzymanego na tamtejszym uniwersytecie mogła cieszyć się 22-letnia Meredith Kercher. I jej przyszła współlokatorka - 20-letnia Amanda Knox.
Meredith, dla przyjaciół Mez, studiowała w Wielkiej Brytanii. Dorastała w Croydon (południowa część aglomeracji londyńskiej). W sierpniu 2007 roku rozpoczęła przygotowania do wyjazdu. Wyruszyła 1 września.
Długo żegnała się z siostrą. - Pamiętam, jak płakała, bo mówiła, że będzie jej smutno, ale jednocześnie cieszyła się na wyjazd. Mówiłam jej: nie smuć się, nie bądź głupia, będzie fun! - wspomina Stephanie Kercher w dokumencie telewizji BBC z 2014 roku. Jak mówi, siostra cieszyła się, że pozna nowych znajomych, zanurzy się we włoskiej kulturze, którą pokochała już wcześniej, podczas rodzinnej wycieczki.
Na miejsce Meredith dotarła jeszcze tego samego dnia. Nowy adres zamieszkania: Via della Pergola 7, Perugia. Pod ten adres już dwa miesiące później będą ściągać turyści żądni sensacji.
Nowi współlokatorzy: dwie włoskie studentki prawa i jedna Amerykanka z Seattle - Amanda Knox. Fanka Beatlesów i Harry'ego Pottera, o wiele bardziej towarzyska i otwarta niż spokojna Mez. Ona też cieszyła się na studencką przygodę życia. Telewizjom będzie później opowiadać, że długo odkładała pieniądze z trzech miejsc, w których się zatrudniła, żeby było ją stać na podróż za ocean.
Dwa miesiące i jeden dzień po tym, jak Meredith po raz pierwszy weszła do swojego małego pokoju, karabinierzy znaleźli ją w nim martwą. Ktoś zadał jej 40 ciosów ostrym narzędziem, brutalnie poderżnął gardło i przykrył brudnym beżowym pledem.
Więzienie było traumą. Ale więzienny dres wciąż ma
O zabójstwo prokuratura oskarżyła Amandę Knox i jej ówczesnego chłopaka, Włocha. Dwukrotnie groziło im ponad dwadzieścia lat więzienia, ale ostatecznie sąd uniewinnił oboje.
Knox zdążyła w tym czasie stać się prawdziwą celebrytką i podzielić opinię publiczną na dwa fronty: tych, którzy wierzą w jej niewinność, i tych, którzy twierdzą, że jej uroda i płaczliwe przemówienia były tylko przykrywką dla działania bezlitosnej morderczyni. Śledczy założyli, że w morderstwie Meredith uczestniczyły minimum dwie osoby, ale do dziś nie udało się ustalić, kto za nim stoi.
Ten fakt pozwala niektórym trwać w wierze, że współwinna jest właśnie Amanda. 32-letnia dziś kobieta w wielu wywiadach, jakich udzieliła, podkreśla, jaką traumą było dla niej niesłuszne skazanie i samotność w więzieniu. Dzisiaj próbuje żyć już normalnie, ma narzeczonego pisarza, dwa koty. Latem 2019 roku zbierała w sieci pieniądze na ich "najlepszą ever" imprezę ślubną. (Motyw przewodni: kosmici i kosmos). To, co robi w mediach społecznościowych, przypomina czasem jej odważne zachowania z czasów śledztwa.
W styczniu pochwaliła się na swoim instagramie zdjęciem nawiązującym do przygotowań do ślubu. Sądząc po etui telefonu z logo jednego z domów Hogwartu, wciąż pozostaje wierną fanką J.K.Rowling:
Zostało 40 dni do wesela i 267 zadań na mojej "weselnej liście rzeczy do zrobienia". Zamknęłam się w pracowni i założyłam mój dawny więzienny mundurek. Dosłownie ta sama bluza i spodnie dresowe, w których żyłam w więzieniu w Perugii.
Większość internautów gratuluje, że poradziła sobie z traumą (niektórzy bez owijania w bawełnę: "ale z Ciebie kozak/hardkor!" [w j. ang.: badass]). "Amanda, jesteś taka wytrwała… Dzięki Bogu, że obdarzył Cię siłą, nadzieją i pozytywną energią".
Ale są też tacy mocno wzburzeni.
"Jakie to głupie, że żartujesz z tak przerażających rzeczy!!! Ktoś zmarł, a Ty jak zwykle sprawiasz wrażenie, że Cię to nie obchodzi".
I: "Pozowanie w takim stroju to obraza dla pamięci Meredith".
Włochy: "To, czy jest winna, czy nie, w jakiś sposób się nie liczyło"
Skrajnie różne komentarze dotyczące Knox to nie nowość. Zachowanie Amandy już od dnia morderstwa jej koleżanki podzieliło ludzi śledzących tę historię. Rozmawiamy o tym z Anną Lombardi, dziennikarką włoskiej "La Repubbliki", obecnie wysłanniczką redakcji do Stanów Zjednoczonych.
- Dla Włochów nigdy nie wydawała się sympatyczną dziewczyną. Kraj oczywiście podzielił się na tych, którzy uważają, że zabiła, i tych, którzy uznają ją za niewinną, ale jest w niej coś, co nigdy się Włochom nie podobało. Ten jej chłód, sposób, w jaki odsuwała się od sprawy swojej współlokatorki... - przypomina Lombardi.
- Ludzie mówili, że zbyt mało uczestniczy we wspólnej żałobie, nie pokazuje odpowiednio dużo bólu. I właśnie to zachowanie w pewien sposób ją skazało. To, czy jest winna, czy nie, w jakiś sposób się nie liczyło, po prostu nigdy nie była tą "dobrą" dziewczyną - tłumaczy.
USA: Uniewinnienie, rozgrzeszenie, kariera
Kompletnie odwrotnie odebrano ją na jej rodzimym kontynencie, gdzie już podczas procesu działały grupy wsparcia dziewczyny (Friends of Amanda Knox Campaign), a jej rodzina i bliscy w mediach ze smutkiem mówili o lęku o przyszłość córki.
Po uniewinnieniu wróciła do Seattle, skończyła studia lingwistyczne i znalazła posadę dziennikarki w lokalnej gazecie.
Proces - z pewnością traumatyczny, ale jednak korzystny dla późniejszej kariery - pozwolił jej sporo zarobić. Jej wspomnienia spisane w książce "Waiting to Be Heard" ("Czekając na bycie usłyszaną") wydane w 2013 roku zostały okrzyknięte bestsellerem w kategorii życiorysów "New York Timesa". Knox ruszyła też z dwoma własnymi programami internetowymi: była gospodynią "The Scarlet Letter Reports", a do dziś produkuje i pisze podcast "The Truth About True Crime" - oba poświęcone sprawom kryminalnym.
Nie ominęło jej też zainteresowanie ze strony świata kina, w międzyczasie powstały dwa filmy fabularne "Oskarżona Amanda Knox" (2011 rok) i "Twarz anioła" (2014 rok). Dzisiaj w Stanach jest postacią symbolem wszystkich niesłusznie skazanych za zbrodnie. Niebieskooką bohaterką męczenniczką. Często angażuje się też publicznie w walkę oskarżonych o ich prawa.
- Trochę tu już pracuję. Od samego początku wydawało mi się, że wszyscy Amerykanie uznają ją za niewinną. Za niewskazanie sprawcy winią system sądownictwa we Włoszech, który mają trochę za władzę krajów Trzeciego Świata - mówi dziennikarka Anna Lombardi.
Czy wkładanie tego więziennego dresu przy okazji przygotowań do wielkiego amerykańskiego wesela jest dobrym pomysłem? - Ciężko mi ocenić. Ona zawsze w pewien sposób poszukiwała rozgłosu. Jest to dziewczyna, która ma za sobą traumatyczne doświadczenie i z pewnością wciąż o nim pamięta. Jeśli jest niewinna, pewnie bardzo teraz cierpi, jeśli winna - jeszcze gorzej. Coś z tamtych czasów na pewno w niej pozostało - podsumowuje.
Miłość od pierwszego wejrzenia, pięć dni związku, morderstwo
Żeby zrozumieć, dlaczego Włosi nie pałają sympatią do Knox, i dowiedzieć się, kim byli młodzi ludzie zamieszani w śledztwo dotyczące brutalnego mordu Brytyjki, trzeba cofnąć się w czasie do jesieni 2007 roku - początku erasmusowej przygody studentek.
Zdarzało się, że Amanda i Meredith spędzały razem czas po zajęciach. Choć raczej rzadko, bo nie były najlepszymi przyjaciółkami. Ale 25 października zaplanowały wspólny wieczór - poszły na koncert muzyki klasycznej.
- Od razu zwróciła moją uwagę. Była ubrana w jeansy, tak samo jak ja. Pozostali ludzie mieli na sobie garnitury, krawaty - mówi Raffaele Sollecito w wywiadzie włoskiej telewizji La7.
On też wpadł jej w oko. Blondyn, z drucianymi okularkami na nosie, w tamtym czasie mógł przypominać jej ulubionego Harry'ego Pottera. Krótko po koncercie zostali parą. Amanda spędzała w jego mieszkaniu sporo czasu, często po skończonej zmianie w lokalnym barze Le Chic, gdzie zatrudniła się jako kelnerka.
- Wydawała mi się dobrą osobą, inaczej by u mnie nie pracowała. Chociaż jej relacje z klientami mi się nie podobały, bo za dużo z nimi rozmawiała, a było sporo pracy - wspomina właściciel baru Patrick Lumumba we wspomnianym już dokumencie BBC.
Na pierwszy rzut oka: włamanie. Ale kamień był za duży
Meredith Kercher zabito w nocy z 1 na 2 listopada. Miejsce zbrodni przypominało te z najodważniejszych horrorów - krew na ścianach i podłodze, rozdarta bielizna, szkło z wybitej szyby. Według śledczych zabójców było kilku: dziewczyna trenowała karate, jednemu napastnikowi dałaby radę, tu ewidentnie jakaś grupa ludzi blokowała ją siłą w kącie pokoju.
Akcja służb rozpoczęła się po porannym telefonie. Na policję zadzwonił młody chłopak: "Halo, dzień dobry. Proszę posłuchać, ktoś wszedł do domu i zbił okno, w środku zostawił bałagan, a drzwi [do jednego pokoju - red.] są zamknięte. Via Pergola 7. Nie, nie, nic nie skradziono...".
To Raffaele Sollecito. Jeśli wierzyć późniejszym zeznaniom (jego i jego dziewczyny), przyszedł tam na prośbę Amandy. Poprzedniego wieczoru oglądali razem film ("Amelia"), gotowali, wzięli prysznic, zapalili skręta, kochali się i poszli spać. Kiedy rano Knox się obudziła, postanowiła wrócić na chwilę do swojego apartamentu, zabrać świeże ciuchy, umyć się.
Owszem, kiedy przyszła, zobaczyła, że drzwi frontowe są otwarte na oścież. Widziała też krople krwi w łazience, wtedy jednak - jak wielokrotnie później powtarzała - nie pomyślała jeszcze, że mogła wydarzyć się jakaś tragedia. Ale kiedy zobaczyła, że w otwartej ubikacji zostały fekalia, poczuła, że coś jest nie tak - jej współlokatorki należały do tych schludnych. Wróciła po Raffaele.
Już razem mieli później stwierdzić, że w mieszkaniu panuje bałagan, ale nie zniknęły żadne wartościowe przedmioty. Na początku wezwali na miejsce policję - jako pierwsi pojawili się funkcjonariusze służby pocztowej - a dopiero później karabinierzy.
Kiedy ci wyłamali drzwi pokoju Meredith, ich oczom ukazał się makabryczny widok. Podłoga i ściany całe we krwi. Pod oknem odłamki szkła i wielki kamień. Na środku podłogi biały, zakrwawiony stanik i ludzkie zwłoki przykryte brudnym beżowym pledem. Wystawała spod niego sina stopa Meredith. Dziewczyna miała T-shirt podciągnięty pod samą szyję, na jej ciele doliczono się 40 śladów zadanych ostrym przedmiotem.
Śledczy pracujący na miejscu szybko stwierdzili, że kamień był zbyt wielki, by ktoś dał radę wrzucić go przez okno pierwszego piętra, poza tym wielkością nie pasował do dziur w oknie. Ktoś upozorował włamanie?
Mijały kolejne godziny, znajdowano kolejne ślady. Odciski butów pokrytych krwią prowadzące od pokoju Meredith do drzwi wejściowych. Krwawe ślady bosych stóp na niebieskim dywaniku w łazience. Resztki krwi w umywalce (badania wykażą później, że zawierają DNA Meredith i Amandy). Śledczy zauważają też, że brakuje fragmentu stanika, tego z zapięciem. Ostatecznie wychodzą z domu z 400 posegregowanymi dowodami.
Dużo czułości, za mało żałoby
To, jak zachowuje się zakochana para przed budynkiem przez te parę godzin, już na zawsze zaważy na losach całego śledztwa. Z relacji funkcjonariuszy wynika, że Amanda i Raffaele byli mocno zajęci sobą. Świat obiegł kilkusekundowy filmik pokazujący, jak się obejmują i całują przed domem. Niby tylko trzy krótkie buziaki w usta, ale na stopklatce, która trafiła później na pierwsze strony gazet, nie wyglądało to najlepiej.
Znajomi zorganizowali tego wieczoru czuwanie dla Meredith, na które zakochani nie dotarli, poszli na obiad do znajomych. Dzień później właściciel lokalnego sklepu z odzieżą widział, jak kupowali razem Amandzie komplet erotycznej bielizny.
Oliwy do ognia dolewa późniejsze zachowanie dziewczyny. Kiedy Raffaele zostaje wezwany na komisariat, Knox, oczekując na jego przesłuchanie, siada mu na kolanach, a kiedy przychodzi pora na jego zeznania, pozostawiona sama na korytarzu ćwiczy ciało, robi gwiazdy i szpagaty.
Raffaele po długiej rozmowie z policją w końcu stwierdzi, że właściwie nie ma pewności, czy po jego zaśnięciu Amanda nie opuściła jego mieszkania.
Podczas kolejnych przesłuchań policjanci wchodzą więc w szczegóły tego, jak wyglądał tragiczny wieczór. Pytają dziewczynę o SMS, którego 1 listopada wysłał do niej szef Patrick Lumumba. Napisał, żeby nie przychodziła do baru, bo nie ma ruchu. Odpisała mu "Ci vediamo dopo" ("Widzimy się później"). Funkcjonariusze wypytują Knox, co miała na myśli, drążą temat Lumumby i ta nagle zmienia pierwotną wersję zdarzeń. Mówi im, że jej szefowi podobno bardzo podobała się Meredith. Tego wieczoru zaprosiła go więc do domu. Ze swojego pokoju słyszała krzyki dziewczyny, kiedy ją zabijał. Lumumba trafia do aresztu.
Na krótko. Niedługo potem obrońca znajduje klienta jego baru, który daje Lumumbie niepodważalne alibi - podejrzany ten wieczór spędził w Le Chic.
"Zaczęła uderzać rękami w uszy, jakby przypomniał jej się jakiś hałas, krzyk"
Dlaczego Amanda na poczekaniu wymyśla taką historię? - Ten człowiek [policjant - red.] powtarzał mi nazwisko Lumumby, znowu i znowu. Więc w końcu powiedziałam, że się z nim tego wieczoru spotkałam - mówi Amanda w dokumencie Netflixa zatytułowanym jej nazwiskiem. Tłumaczy, że była przerażona, że nie wiedziała, co się dzieje.
Prokuratora prowadzącego sprawę niepokoi jeszcze jeden szczegół. Kiedy zaprowadzono Amandę do mieszkania, które wynajmowała, i funkcjonariusze kazali otworzyć kuchenną szufladę, żeby sprawdziła, czy nie brakuje któregoś z noży, straciła panowanie nad sobą. - Zaczęła uderzać rękami w uszy, jakby przypomniał jej się jakiś hałas, krzyk. Krzyk Meredith. Wtedy zacząłem podejrzewać Amandę – mówi w dokumencie prokurator Giuliano Mignini.
Knox i Sollecito 6 listopada trafiają do aresztu, od tej pory nazywa się ich już podejrzanymi w sprawie.
Do tego grona dołącza też niejaki Rudy Guede. Jego odcisk palca pasuje do tego, który znaleziono na poduszce Meredith. (Był w bazie policyjnej, bo wcześniej włamywał się do domów jednorodzinnych.) Jego ślady odnalezione zostaną później też na ramiączku stanika i lewym rękawie bluzy zamordowanej.
Przed rozpoczęciem procesu całej trójki śledczy jeszcze raz wkraczają do domu przy Via della Pergola 7. 46 dni po zabójstwie Meredith odnajduje się zagubiona część jej stanika, ta z haczykami. Kryminalni prześwietlają też pomieszczenie w poszukiwaniu wyczyszczonych plam, odnajdują nowe, w tym ślady stóp, które rozmiarem pasują do stóp Amandy. Dodatkowo w kuchni Raffaele rekwirują nóż ze śladami DNA Amandy i Meredith.
Półtora miesiąca jednak robi swoje. Na korzyść oskarżonych oczywiście. Obrona słusznie wykorzysta później fakt, że od zabójstwa do zdobycia kolejnych dowodów minęło sporo czasu. Wszyscy wiedzieli, że każdym dniem ich wartość spadała.
18 września 2008 roku przed sądem jako pierwszy staje Guede. Przyznaje, że tego dnia był w mieszkaniu Meredith, bo sama go tam zaprosiła. Jak tłumaczył, była zła, że zniknęło jej kieszonkowe, podejrzewała o kradzież Amandę. Próbował ją pocieszyć, wtedy zbliżyli się do siebie, zrobiło się intymnie, ale mieli nie uprawiać seksu. Poszedł do toalety. Wtedy miał usłyszeć, jak ktoś wchodzi do domu. Dobiegły go odgłosy szarpaniny, krzyki. Kiedy wyszedł z toalety, mignęła mu na korytarzu męska postać trzymająca nóż. Później zobaczył, jak dwójka ludzi opuszcza dom. Pobiegł do pokoju, zobaczył Meredith krwawiącą. Nie wiedział, jak jej pomóc, spanikował i uciekł.
Sąd skazał go na 30 lat więzienia. Po apelacji zmniejszono wyrok do 16 lat.
DNA Amandy w pokoju Meredith? Ani śladu
Proces Amandy i Raffaele, oskarżonych o zabójstwo i napaść seksualną, ruszył w 2009 roku. Rozprawy śledziły setki dziennikarzy, a z nimi cały świat.
Oskarżyciele skupili się na śladach DNA, upozorowanym włamaniu, plątaniu się pary w zeznaniach. Prokuratura wytknęła też fakt, że kiedy Raffaele wzywał karabinierów, był dziwnie przekonany, że nic nie zginęło, do tego zapomniał wspomnieć, że na miejscu działa już policja. Według oskarżycieli on i Amanda brutalnie zamordowali Meredith po wspólnej agresywnej zabawie seksualnej. (To ostatnie było wodą na młyn dla dziennikarzy tabloidów, którzy mnożyli artykuły opisujące Amandę jako "modliszkę", "diablicę" i bezwzględną "femme fatale". Niewątpliwie pomógł im fakt, że już wcześniej wypłynął więzienny pamiętnik Knox, w którym wyliczyła wszystkich swoich siedmiu partnerów seksualnych).
Nie było jednak ani jednego śladu biologicznego, który umieściłby Knox w sypialni Kercher. Jej chłopaka łączył z tym pokojem dosłownie jeden - resztki jego DNA odnaleziono na urwanej części biustonosza. Tej, którą odnaleziono 46 dni po zbrodni.
Podczas procesu nie zabrakło momentów, w których Knox zbijała publiczność z tropu. Niejednokrotnie na sali machała do ludzi, puszczała oczko do Raffaela. 13 lutego, tuż przed walentynkami, do sądu wkroczyła uśmiechnięta, w koszulce z napisem "All you need is love". "Od zawsze była fanką Beatlesów" - tłumaczył ją ojciec.
4 grudnia odbyła się ostatnia rozprawa procesu pierwszej instancji. Na jej koniec przed budynkiem czekały tłumy. Wyrok: 25 lat więzienia dla Raffaele Sollecito, 26 lat dla Amandy Knox (rok więcej - za fałszywe zeznania dotyczące Lumumby). Ich bliscy od razu zapowiedzieli apelację.
Trzy lata, trzy zmiany wyroku
Nadszedł czas procesu przed sądem drugiej instancji.
Obrońcy ekskochanków od samego początku podkreślali, że ekipa kryminalnych popełniła podczas śledztwa karygodne błędy, w tym niszczenie dowodów (np. wycieranie całych plam krwi na miejscu zbrodni, zanieczyszczanie zebranych przedmiotów, brak strojów ochronnych). Knox ze łzami w oczach przedstawiła przed sędzią deklarację swojej niewinności, drżącym głosem wyraziła współczucie dla rodziny Mez. Nagle przełomowy moment: sąd pozwolił jej prawnikom na niezależne badanie dowodów zawierających DNA. Tych kluczowych - części stanika i noża z kuchni Raffaele. Bingo. Biegli ocenili, że mikroślady mogły zostać przeniesione z innych części domu podczas badań włoskich techników, którym po prostu zabrakło organizacji na miejscu zbrodni, co sami zresztą przyznali.
Niejeden amerykański dziennikarz stroił sobie w tamtym czasie żarty z chaotycznego usposobienia włoskich śledczych. W jednym z programów wypowiadał się o sprawie sam Donald Trump: "Moim zdaniem powinien interweniować prezydent. A obywatele powinni zbojkotować Włochy i tam nie wyjeżdżać".
Październik 2011 roku. Przed budynkiem sądu apelacyjnego w Perugii tłumy, wozy transmisyjne najważniejszych światowych telewizji. I w końcu decyzja: sędzia uniewinnia parę. Niektórzy wykrzykują: hańba! Dla Amandy i Raffaele to jednak dzień zwycięstwa, w końcu wychodzą zza krat. Knox po raz pierwszy od czterech lat wraca do ukochanych Stanów. - Jestem naprawdę szczęśliwa. [Kiedy leciałam - red], patrzyłam w dół i nie wierzyłam w to, co widzę. Dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzyli - mówi kilka chwil po przylocie do Seattle. Tym razem wydaje się autentycznie wzruszona.
Spokój dany Amandzie i Raffaelemu nie trwa jednak zbyt długo. 26 marca 2013 roku to kolejny zwrot akcji w historii. Sąd Najwyższy Włoch unieważnia wyrok uniewinniający parę. Powód? Niejasności w materiale dowodowym, dwuznaczne zachowania Knox i jej relacje z otoczeniem. Zarządzono wznowienie procesu w sprawie zabójstwa Meredith Kercher. Po niecałym roku, 30 stycznia 2014, sędziowie zbierają się, żeby ponownie wydać decyzję, która trafi na pierwsze strony gazet. Knox zostaje w Stanach, Sollecito tuż przed jego ogłoszeniem wsiada w samochód i odjeżdża w stronę granicy z Austrią. Zanim ją przekroczył, dogoniły go włoskie służby, bo po długich obradach sędziowie ogłosili: 28,5 roku więzienia dla Knox, 25 lat dla Sollecito. (W decyzji ponownie przeważyły ślady DNA, kłamstwa i brak solidnego alibi).
Obrońcy znów zdecydowali, że odwołają się od wyroku. Tym razem wiedzieli, że robią to już po raz ostatni. Opłaciło się. W marcu 2015 roku nowy skład sędziowski ogłosił wyrok ostatecznie kończący kontrowersyjny proces w sprawie tragedii z Via della Pergola: dowody w sprawie (znów) uznano za niewystarczające, więc Amanda Knox i Raffaele Sollecito zostali oczyszczeni z wszelkich zarzutów.
"Zdaję sobie sprawę, że wciąż jestem kontrowersyjną postacią"
W czerwcu ubiegłego roku we włoskiej Modenie zorganizowano Festiwal Sprawiedliwości Karnej (Festival della Giustizia Penale). Co prawda od "happy endu" minęły ponad cztery lata i o Amandzie trochę ucichło, jednak zeszłego lata Knox wróciła na pierwsze strony włoskich gazet.
Bo zdobyła się na odwagę, przyjęła zaproszenie organizatorów i wystąpiła na imprezie jako gość. To była jej pierwsza wizyta we Włoszech od czasu uniewinnienia.
Płynnie po włosku, choć łamiącym się głosem, przez 45 minut mówiła o niesprawiedliwym pobycie w więzieniu. - Zamiast o karierze czy zakładaniu rodziny myślałam o samobójstwie - po tych słowach Knox jej głos się załamał. - Bardzo się denerwuję, wybaczcie - tłumaczyła, zasłaniając twarz rękoma.
- Zdaję sobie sprawę, że wciąż jestem kontrowersyjną postacią, przede wszystkim tu, we Włoszech, gdzie wciąż boję się wyśmiania i dręczenia, boję się nowych oskarżeń - wyliczała Knox. - Dla świata byłam chytrą psychopatką, brudną, nafaszerowaną prochami suką, tak długo, aż sąd orzekł o mojej niewinności - powiedziała.
2019 był też rokiem, w którym Amanda dopięła swego w jeszcze jednym etapie walki o przywrócenie statusu niewinnej.
Po oczyszczeniu z zarzutów Knox postanowiła walczyć o dodatkowe odszkodowanie w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu - od samego początku postępowania zgłaszała zastrzeżenia co do działań policjantów i śledczych (brak tłumacza, przetrzymywanie na przesłuchaniach). W czerwcu ubiegłego roku Trybunał wydał prawomocną decyzję, zgodnie z którą Włochy będą musiały wypłacić jej 10 400 euro za szkody moralne i pokryć sumę 8000 euro kosztów sądowych.
***
Rudy Guede wciąż przebywa w więzieniu. Kara kończy się w 2024 roku.
Raffaele Sollecito pracuje we Włoszech jako informatyk.
Ślub Amandy już w ten weekend. Zaplanowała go na wyjątkowy - a jakże - dzień: 29 lutego.