Niemal natychmiast po katastrofie rosyjskiego samolotu na Synaju pojawiły się spekulacje, że został zestrzelony przez terrorystów. Po kilku godzinach "przyznali" się do tego dżihadyści. Problem w tym, że to praktycznie niemożliwe. W teorii samoloty pasażerskie są łatwymi celami, ale w praktyce do ich zestrzelenia potrzeba ciężkiego sprzętu wojskowego.
Rosyjski Airbus A321 spadł na synajską pustynię w sobotę rano. Maszyna wystartowała niecałe pół godziny wcześniej z kurortu Szarm el-Szejk i wiozła do Sankt Petersburga turystów. Na pokładzie były 224 osoby. Nikt nie przeżył.
Katastrofa rosyjskiego samolotu w Egipcie »
Iluzoryczne zagrożenie
Niedługo po oficjalnym potwierdzeniu, że samolot faktycznie się rozbił, rozpoczęły się spekulacje na temat tej najgorszej w historii Rosji i ZSRR katastrofy. Popularną teorią szybko stała się ta mówiąca, że nie był to wypadek, lecz akt terroru. Półwysep Synaj jest najbardziej niespokojną częścią Egiptu. Na niemal bezludnej pustyni w jego centrum działają ekstremiści islamscy, z których część ogłosiło swoją przynależność do tak zwanego Państwa Islamskiego.
Aktywność tych organizacji znacząco wzrosła w ostatnich latach, po usunięciu przez wojsko islamistycznego prezydenta Mohammeda Morsiego. W potyczkach i zamachach zginęło już kilkuset policjantów oraz żołnierzy. Egipski rząd twierdzi, że zabił niemal dwa tysiące rebeliantów, z których większość to przedstawiciele lokalnych plemion beduińskich. Pomimo tego i utrzymywania na Synaju znacznych sił wojska, rebelia tli się nieustannie.
Sytuacja na półwyspie jest na tyle niepewna, że już w 2014 r. amerykańskie i europejskie agencje zajmujące się bezpieczeństwem lotnictwa cywilnego wydały ostrzeżenia co do lotów nad nim. Zasugerowano, aby latać tamtędy jedynie na dużych wysokościach. Po katastrofie rosyjskiej maszyny większość linii zdecydowała omijać półwysep szerokim łukiem. Faktycznie jest to jednak ruch obliczony na uspokojenie pasażerów, a nie uniknięcie realnego zagrożenia. To jest bowiem tylko teoretyczne.
Strach przed małymi rakietami
Pozornie wydaje się, że duży, mało zwrotny i poruszający się przewidywalnym kursem samolot pasażerski to łatwy cel dla terrorysty – wystarczy odpalana z ramienia wyrzutnia rakiet przeciwlotniczych i zamach gotowy. Otóż nie jest to tak prosta sprawa, głównie z powodu poważnych ograniczeń takiej broni, nazywanej skrótowo MANPADS od angielskiego "Man Portable Air Defense System".
Nie ma przy tym większych wątpliwości, że synajscy rebelianci posiadają taką broń. W ostatnich latach zestrzelili dwa śmigłowce egipskiego wojska, w czym jeden na pewno przy pomocy MANPADS. Niegdyś zdobycie takiej broni było trudne, ale od czasu ogarnięcia Bliskiego Wschodu przez zawieruchę wojenną już tak nie jest. Arsenały rozpadającego się pod ciosami Amerykanów Iraku Saddama Hussajna, a potem ogarniętych przez arabską wiosnę Libii oraz Syrii stanęły otworem przed różnej maści bojówkami i handlarzami bronią.
Wywiady państw Zachodu nieustannie starają się skupować i ściągać różnymi sposobami rakiety z czarnego rynku oraz niszczyć te, które zalegają w arsenałach państw nie mających dość pieniędzy, aby je dobrze zabezpieczyć. W 2012 r. amerykański Departament Stanu chwalił się, że od 2003 r. zlikwidowano w ten sposób 33 tys. rakiet.
Pomimo takich działań terroryści i różnej maści rebelianci mają dostęp do MANPADS. W ciągu kilkunastu ostatnich lat podejmowali co najmniej dwie próby zestrzelenia samolotu cywilnego przy ich pomocy. W 2002 r. w kenijskiej Mombasie dwie rakiety odpalono w kierunku startującego izraelskiego Boeinga B757, ale obie chybiły celu. Rok później pocisk trafił samolot transportowy linii DHL startujący z Bagdadu. Maszyna została poważnie uszkodzona, lecz piloci zdołali ją opanować i wylądować.
Detale utrudniają zadanie
Dwie poważne próby jak na prawdopodobnie tysiące rakiet znajdujących się poza kontrolą to na szczęście bardzo skromny wynik. Można się więc domyślać, że przeprowadzenie takiego zamachu nie jest sprawą prostą. Podstawowym problemem są wspomniane ograniczenia techniczne MANPADS. Najbardziej rozpowszechnione na czarnym rynku radzieckie pociski Strzała w różnych wersjach mają mały zasięg, niedoskonałe systemy naprowadzania i niewielką głowicę.
Strzały mogą przelecieć tylko około 4 km i wznieść się na nieco ponad 2 km. Oznacza to, że startujący samolot pasażerski w ciągu kilku minut wylatuje z ich zasięgu. Napastnicy musieliby więc ukryć się gdzieś blisko końca pasa startowego. Nie jest to łatwe, bo wyrzutnia nie jest mała (ma długość około 1,5 m).
Na dodatek samo "złapanie" celu przez systemy rakiety, konieczne do odpalenia, nie jest proste. Często zanim się to uda, cel wylatuje już z zasięgu. Sprawne wykonanie całej tej procedury wymaga pewnej wprawy i nie jest tak proste jak na przykład obsługa granatnika przeciwpancernego, gdy wystarczy skierować broń w odpowiednią stronę i nacisnąć spust.
Nawet gdyby terroryści zdołali niespostrzeżenie zająć odpowiednią pozycję blisko trasy przelotu samolotu, wykazać się sporą dozą umiejętności w namierzeniu go i odpalić rakietę we właściwym momencie, to i tak mieliby dużą szansę na to, że system naprowadzania po prostu zawiedzie. Wczesne MANPADS mają słabe możliwości manewrowania i śledzenia celu, więc często zdarza się im nie trafić.
Gdyby jednak wszystko poszło zgodnie z planem i pocisk uderzyłby w samolot, to głowica ma w sobie tylko około 300 g ładunków wybuchowych. Oznacza to, że rakieta musiałaby ugodzić we wrażliwe miejsce, aby zagwarantować zestrzelenie. W czasie zimnej wojny tworzono je głównie z myślą o atakowaniu śmigłowców i samolotów szturmowych (znacznie mniejsze od maszyn pasażerskich), a i tak szybko uznano za zbyt słabe. Dla wojska najważniejsze było jednak wyłączenie maszyny przeciwnika z walki lub jej odstraszenie, więc zestrzelenie nie stanowiło głównego kryterium skuteczności. Dla terrorystów sprawa wygląda inaczej.
Nieco nowsze radzieckie MANPADS, takie jak Igła, mają lepsze systemy naprowadzania i mogą atakować na większej wysokości. Są wiec poważniejszym zagrożeniem, ale na szczęście najprawdopodobniej jest ich niewiele na czarnym rynku. Po raz pierwszy w rękach rebeliantów pojawiły się w Syrii, podczas trwającej tam obecnie wojny domowej, ale w niewielkich ilościach. Amerykanie swoich rakiet i wyrzutni pilnują znacznie lepiej. Bardzo niechętnie przekazują je komukolwiek od czasu wojny w Afganistanie z ZSRR, gdy wiele pocisków Stinger dostarczonych mudżahedinom "zniknęło". Pomimo wielokrotnych wezwań syryjskiej opozycji nie przekazali jej swoich MANPADS.
Pomyłki wojska kosztują więcej
Zestrzelenie samolotu pasażerskiego nie jest więc łatwym zadaniem dla terrorystów. Teoretycznie to wykonalne zadanie, ale jego skomplikowanie najpewniej działa zniechęcająco, dzięki czemu w ostatnich latach nie było wielu prób. Nie oznacza to jednak, że różnej maści separatystom, rebeliantom i terrorystom nie udało się nigdy zestrzelić samolotu cywilnego. W zdecydowanej większości były to jednak niewielkie maszyny latające nad niespokojnymi częściami Afryki.
Zestrzelenia dużych samolotów rejsowych to częściej sprawki regularnych sił zbrojnych normalnych państw. Wojskowi mają więcej krwi cywilów na rękach, bowiem tylko oni dysponują odpowiednio niszczycielskim sprzętem. Dla myśliwca czy większych rakiet przeciwlotniczych samolot pasażerski jest bardzo prostym celem.
Do jednej z tragedii, gdy siły zbrojne zestrzeliły samolot cywilny i zabiły niewinne osoby, doszło niedaleko od miejsca, gdzie spadł teraz rosyjski samolot. W lutym 1973 r. nad kontrolowanym wówczas przez Izrael Półwyspem Synaj został zestrzelony lecący z Libii do Kairu libijski B727 ze 113 osobami na pokładzie. Samolot wpadł w burzę piaskową nad północnym Egiptem i doznał awarii sprzętu nawigacyjnego. Nieświadomie dla pilotów boeing przekroczył Kanał Sueski, który stanowił wówczas granicę pomiędzy pozostającymi formalnie w stanie wojny Egiptem a Izraelem.
Izraelczycy poderwali na przechwycenie intruza dwa myśliwce F-4 Phantom, które szybko odnalazły boeinga. Piloci wojskowi próbowali nakłonić Libijczyków do skierowania się na pobliskie lotnisko i wylądowania w celu wyjaśnienia sytuacji. To standardowy zabieg w takiej sytuacji. Libijski samolot nie zastosował się jednak do poleceń i zawrócił na zachód, w kierunku Egiptu. Wobec tego izraelscy piloci otrzymali rozkaz otworzenia ognia. Serie z działek pokładowych ciężko uszkodziły jedno ze skrzydeł boeinga. Maszyna rozbiła się podczas awaryjnego lądowania na pustyni. Przeżyło tylko pięć osób.
1954 rok - DC-4 amerykańskich linii Cathay Pacific zestrzelony przez chińskie myśliwce. Przyczyny pozostają niejasne. Pekin twierdz, że maszynę pomylono z bombowcem z Tajwanu. 10 ofiar.
1955 rok - L-149 izraelskich linii El Al zestrzelony przez bułgarskie myśliwce po omyłkowym naruszeniu granicy. 58 ofiar.
1973 rok - Boeing 727 libijskich linii Libyan Arab zestrzelony przez izraelskie myśliwce nad Synajem po naruszeniu granicy. 113 ofiar.
1978 rok - Boeing 707 koreańskich linii Korean Air zestrzelony przez radzieckie myśliwce opodal Murmańska po naruszeniu granicy. Awaryjne lądowanie skończyło się tylko dwiema ofiarami.
1980 rok - Jak-40 linii Linhas Aereas de Angola zestrzelony najpewniej przez zambijskiego MiGa-19. 19 ofiar.
1983 rok - Boeing B747 linii Korean Air zestrzelony przez radziecki myśliwiec opodal wyspy Sachalin po naruszeniu granicy. 269 ofiar.
1988 rok - Airbus A300 irańskich linii Iran Air zestrzelony przez amerykański krążownik USS Vincennes. Amerykanie tłumaczyli tragedię pomyłką w ocenie sytuacji. Uznali samolot pasażerski za atakującą maszynę bojową. 290 ofiar.
2001 rok - Tu-154 rosyjskich linii Siberian Airlines zestrzelony nad Morzem Czarnym przez ukraińską rakietę przeciwlotniczą wystrzeloną podczas ćwiczeń na Krymie. Pocisk doznał usterki. Zginęło 78 osób.Razem 839 ofiar zestrzeleń samolotów pasażerskich przez wojsko
Czarna wizja pozostaje wizją
W przypadku katastrofy rosyjskiego samolotu zestrzelenie go przez terrorystów mogło mieć miejsce jedynie przy użyciu bomby umieszczonej na pokładzie. Lekka rakieta przeciwlotnicza nie mogła sięgnąć maszyny lecącej tak wysoko. Ewentualne trafienie musiałoby mieć miejsce tuż po starcie z lotniska w Szarm el-Szejk, ale załoga nic takiego nie zgłaszała. Jest nieprawdopodobne, aby kontynuowała normalnie wznoszenie po ostrzelaniu.
Natomiast zestrzelenie przy pomocy rakiety na tak dużej wysokości mogłoby być sprawką wyłącznie sił zbrojnych, bo jest trudne do wyobrażenia, aby ukrywająca się po wioskach i bezludnych obszarach pustyni lekko uzbrojona partyzantka nagle zdobyła gdzieś na przykład wyrzutnię niesławnego już systemu Buk. Co więcej, musiałaby ją jakoś ukryć przed egipskim wojskiem i potrafić jej użyć, a to też nie jest proste.
Nieprawdopodobieństwo zestrzelenia potwierdzają wstępne wyniki śledztwa i przecieki. Wszystko ma wskazywać na rozerwanie kadłuba od wewnątrz. Mogła to być więc albo bomba, albo katastrofalna awaria maszyny. Na szczęście czarna wizja krwawego ataku przy pomocy MANPADS pozostaje od dekad niezrealizowana.
1978 rok - Vickers Viscount linii Air Rhodesia zestrzelony przez zimbabweńskich rebeliantów przy pomocy rakiet Strzała. 38 osób zginęło w samolocie a dodatkowe dziesięć zamordowali rebelianci na ziemi.
1979 rok - Ponowne zestrzelenie samolotu Vickers Viscount linii Air Rhodesia przez rebeliantów przy pomocy rakiet Strzała. Tym razem wszyscy obecni na pokładzie zginęli na miejscu. 59 ofiar.
1985 rok - Mały niemiecki samolot badawczy Dornier Do 228 zestrzelony nad Saharą Zachodnią przez rebeliantów z Frontu Polisario. Maszyna wracała z Antarktydy do Europy. Trzy ofiary.
1987 rok - L-100 Hercules szwajcarskiej firmy Zimex Aviation zestrzelony nad Angolą. Sześć osób zginęło w maszynie i dwie na ziemi. Nie jest do końca jasne, która ze stron wojny domowej zestrzeliła samolot.
1987 rok - SC.7 Skyvan linii Air Malawi zestrzelony nad Mozambikiem. 10 ofiar. Maszyna strącona najpewniej przez którąś ze stron mozambickiej wojny domowej, ale nie ustalono winnych.
1988 rok - Douglas DC-7 wykonujący lot na rzecz agencji USAID zestrzelony nad Saharą Zachodnią przez Front Polisario. Bojownicy mieli uznać maszynę za marokański transportowiec. Pięć ofiar.
1993 rok - Tu-134 i Tu-154 gruzińskich linii TransAir zestrzelone obok Suchumi podczas wojny w Abchazji. Najprawdopodobniej przy pomocy MANPADS przez abchaskich separatystów. Zginęło 135 osób.
2014 rok - Boeing B777 malezyjskich linii Malaysian Airlines zestrzelony nad Donbasem przez rakietę systemu Buk wystrzeloną z terytorium kontrolowanego przez prorosyjskich separatystów. 298 osób zginęło.Razem 566 ofiar zestrzeleń przez terrorystów i rebeliantów