Rosja na mundial miała wyglądać jak nowa. Nowe drogi, ulepszone lotniska, świeżutkie stadiony. Zajętym pucowaniem ojczyzny Rosjanom między nogami plątały się psy. Na co dzień nikomu tam nie wadzą - bezpańskie sobaki tłumnie zasiedlają miasta, miasteczka i wsie. Kiedy jednak upomniała się o nie miotła wielkich porządków, okazało się, że nie obroni ich nawet znany z miłości do czworonogów Władimir Putin. Żeby szybko znikły, ich życie przeliczono na pieniądze. Jedno truchło kosztowało 30 złotych.
Rosja na mundial miała wyglądać jak nowa. Nowe drogi, ulepszone lotniska, świeżutkie stadiony. Zajętym pucowaniem ojczyzny Rosjanom między nogami plątały się psy. Na co dzień nikomu tam nie wadzą - bezpańskie sobaki tłumnie zasiedlają miasta, miasteczka i wsie. Kiedy jednak upomniała się o nie miotła wielkich porządków, okazało się, że nie obroni ich nawet znany z miłości do czworonogów Władimir Putin. Żeby szybko znikły, ich życie przeliczono na pieniądze. Jedno truchło kosztowało 30 złotych.
W Rosji właścicieli ma blisko 13 milionów psów. To stawia naszego wschodniego sąsiada na drugim miejscu - po Stanach Zjednoczonych - pod względem krajów z najwyższym odsetkiem liczby tych czworonogów w przeliczeniu na mieszkańca.
Psia populacja rozwija się tu nieskrępowanie. Jeśli pamiętasz czasy, kiedy w Polsce psy sprzedawano na targowiskach, to wiesz, jak to się odbywa. Sterylizacja zwierząt jest niepopularna, a hodowla nieuregulowana. Efekt? Nadprodukcja i stada bezpańskich psów na ulicach. Tych samych, które w czerwcu przywitać miały miliony zagranicznych gości. Na ulicach, które na miesiąc stały się wizytówką kraju.
Zabrakło tam miejsca dla psów. Mimo że Rosjanie je kochają i kocha je najpotężniejszy z nich.
Wierny
We wrześniu 2017 roku na swoje 65. urodziny Władimir Putin otrzymał od prezydenta Turkmenistanu - wiernego sojusznika Rosji - nowego psa. Piękny szczeniak owczarka środkowoazjatyckiego dostał niedwuznaczne imię: Wiernyj.
Ałabaje, wołkodawy, azjaty - jak brzmią inne nazwy owczarków środkowoazjatyckich - to psy legendarne, symbolizujące Kaukaz, "dusiciele wilków". Gurbanguly Berdimuhamedow podczas spotkania wyciągnął szczeniaka z klatki i trzymając za skórę najpierw zademonstrował obecnym na sali, a potem wręczył Putinowi. Ten z uczuciem przytulił szczenię i po chwili odstawił na ziemię. "Jest naszym wspólnym przyjacielem" - powiedział prezydent Turkmenistanu prezydentowi Rosji.
Prezent nie był pewnie przypadkowy, bo miłość Putina do psów nie jest tajemnicą.
Marzenie
"Powiedzieli mi, że chcieliście zobaczyć Jume. Proszę bardzo, przedstawiam. Jest w świetnej formie". W grudniu 2016 roku Kreml odwiedzili japońscy dziennikarze. Prezydent przywitał ich z Jume - psem rasy akita, którego otrzymał od Japończyków w ramach wdzięczności za pomoc Rosjan w likwidowaniu skutków tsunami, które nawiedziło Japonię w 2011 roku.
Jume znaczy "marzenie", a akita to symbol. Historia tych psów sięga neolitu i jest nierozerwalnie związana z Japonią i Japończykami. W przeszłości akity posiadać mogli tylko arystokraci. Psy pracowały u boku samurajów, razem z nimi polując i walcząc. Później hodowano je już do walk psów.
Po wizycie dziennikarzy służby Kremla skonkludowały, że japońscy goście ucieszyli się na widok energicznego i wesołego psa, ale część z nich miała się na widok czworonoga nieco wystraszyć.
"Słusznie, że się przestraszyli, bo to groźny pies. Wiele osób tutaj się kręci, wszędzie są kamery telewizyjne, reflektory, aparaty fotograficzne. Ten pies pełni funkcje ochronne" - uznał Putin.
Connie Paulgrave
- Jak każdy miewam złe nastroje, ale w takich przypadkach zawsze staram się konsultować z Connie, ona daje mi dobre rady - powiedział Putin na jednej z konferencji prasowych w Moskwie w lutym 2007 roku.
W Wikipedii hasło "Connie Paulgrave" dostępne jest w dziesięciu językach. Czarna labradorka podarowana została Putinowi w roku 2000 przez jego wieloletniego bliskiego współpracownika Siergieja Szojgu, dzisiaj rosyjskiego ministra obrony. Wraz ze swoim panem Connie podróżowała rządowym samolotem i uczestniczyła w oficjalnych spotkaniach. Sprawiła mu wiele radości.
W 2007 roku niemiecka kanclerz odwiedziła Putina w jego rezydencji w Soczi. Dekadę wcześniej Angela Merkel została dotkliwie pogryziona przez psa myśliwskiego, co wywołało u niej głęboką traumę. Od tego czasu unika czworonogów. Kiedy zatem podczas rozmowy z rosyjskim prezydentem do pokoju weszła Connie, Merkel zmroziło. Moment uchwycił fotoreporter. Na zdjęciu niemiecka kanclerz z zaciśniętymi ustami wbija wzrok w zwierzę, podczas gdy zrelaksowany Putin siedzi uśmiechnięty po drugiej stronie stolika kawowego.
"Merkel boi się psów. Putin to dostrzegł, usadowił się wygodnie na krześle i napawał się chwilą" - komentował wówczas rosyjski portal RBK. Sam Putin - przed upadkiem Związku Radzieckiego agent KGB w Niemczech Wschodnich - utrzymywał, że o fobii kanclerz nie wiedział, a kiedy wieści o tym do niego dotarły, przeprosił za obecność psa.
Rzeź u bram
Schronisko w liczącym milion mieszkańców Wołgogradzie w ubiegłym roku miało 179 miejsc dla bezpańskich psów. Dla porównania - na warszawskim Paluchu zapewnione jest miejsce dla około 600-700 psów.
Wołgograd obecną nazwę nosi od 1961 roku. Wcześniej przez wieki nazywano go Carycyn, a od 1925 roku - Stalingrad. To tam Armia Czerwona zatrzymała walec hitlerowskich wojsk, zmieniając losy II wojny światowej. Dla upamiętnienia roli miasta w tym konflikcie sześć dni w roku Wołgograd oficjalnie znów staje się Stalingradem. Jednym z tych dni jest 22 czerwca, kiedy upamiętnia się datę agresji niemieckiej na ZSRR. Tego dnia w tym roku na Wołgograd Arenie Nigeria pokonała Islandię 2:0.
Miasto jest dziś jednym z bastionów wyborczych Władimira Putina, z poparciem tamtejszych mieszkańców na poziomie 60 procent. Nad Wołgogradem górują dziś przede wszystkim tworzące linię horyzontu wysokie, dymiące kominy. "Gród Stalina" to przede wszystkim przemysł.
Widok strzelistych kominów przełamuje otwarty na początku kwietnia, niemal w ostatniej chwili, stadion Wołgograd Arena. Elegancki, nowoczesny. Tam odbył się tegoroczny finał Pucharu Rosji i tam 28 czerwca Polska pokonała Japonię w tzw. meczu o honor na pożegnanie z mundialem. "To najpiękniejszy stadion na świecie" - uważa gubernator Andriej Boczarow, a Wołgograd pęka z dumy.
Na zaprowadzenie porządku wokół mundialowych stadionów przeznaczono w całej Rosji 110 milionów rubli - czyli ponad sześć milionów złotych na eksterminację bezdomnych psów. W samym Wołgogradzie koszt operacji to 12 milionów rubli, czyli ponad 700 tysięcy złotych. Kwota miała wystarczyć, żeby pozbyć się ponad 23 tysięcy zwierząt.
Cena za życie jednego bezdomnego psa to 30 złotych.
Szwadrony śmierci
Przed mundialem Rosję ogarnęły wielkie porządki. - Czyszczą miasto, pozbywają się bezdomnych, prostytutek, psów, a nawet ptaków - w rozmowie z Magazynem TVN24 relacjonowała Jekaterina Dmitriewa z moskiewskiego Urban Animal Protection Fund.
Podobnie jak przed zimowymi igrzyskami olimpijskimi w Soczi sprzed czterech lat, tak i w miesiącach poprzedzających mundial na ulice miast wyjechały tzw. szwadrony śmierci - grupy hycli polujących na bezdomne zwierzęta.
- Miasta zleciły specjalnie zatrudnionym w tym celu grupom zabijanie psów trucizną, co często powodowało godziny cierpienia - opisywała Dmitriewa. Zaznaczyła, że obrońcy praw zwierząt dobrze zdają sobie sprawę ze skali problemu bezdomnych psów i potrzeby jego rozwiązania. Podobnie jednak jak przed Soczi, także przed mundialem władze zdecydowały się na rozwiązanie w ostatniej chwili. Stąd rzeź. - Nikt nie chciał zająć się zmniejszeniem liczby zwierząt przez program kastracji. Im więcej zwierząt istnieje, tym więcej pieniędzy można uzyskać - tłumaczy Dmitriewa.
Czyszczenie Jekaterynburga
W Jekaterynburgu, nowoczesnej metropolii w sercu Uralu, od lutego do maja 2018 roku złapano 1829 psów. Uśpiono 1428.
Na przyspieszoną czystkę pozwolił dekret urzędu regionu, zgodnie z którym zabijanie psów jest usprawiedliwione, gdy są chore i tym samym zagrażają zdrowiu ludzi i innych zwierząt albo są niebezpieczne dla otoczenia. Obrońcy praw zwierząt donoszą jednak, że psy łapano bez wcześniejszych oględzin, jeden po drugim.
Hale, do których trafiły przed śmiercią, znajdują się około 500 metrów od stadionu Jekaterynburg Arena, na którym rozgrywane były mecze mundialu przy trybunach dla 35 tysięcy fanów piłki nożnej.
Wywózka z Moskwy
W Jelcu, położonym w sercu tajgi mieście wielkości polskiego Zamościa, mieszka nieco ponad 100 tysięcy ludzi. Leżąca o dzień drogi od Moskwy miejscowość rzadko przykuwa uwagę ludzi z zewnątrz. Zimą tego roku niespodziewanie rozdzwoniły się telefony tamtejszej lokalnej gazety, "Jelecka Reklama". Rozmówcy pytali o... swoje zaginione psy.
Redakcja pomóc nie mogła, ale sprawie postanowiła się przyjrzeć dziennikarka Olesja Sokołowa. Szybko na jej celowniku znalazł się Michaił Ulszin, miejscowy przedsiębiorca. Z jego firmą władze obwodu podpisały umowę opiewającą na 250 tysięcy rubli, czyli na około 15 tysięcy złotych. Zadanie: wyłapywanie i eksterminacja bezdomnych zwierząt. Jedna umowa dotyczyła 500 zwierząt. Potem okazało się, że Ulszin w okręgu jeleckim zawarł 40 kontraktów, wartych w sumie 3,6 miliona rubli (215 tysięcy złotych). Aby wywiązać się z umowy, musiał wybić ponad siedem tysięcy zwierząt,
Mechanizm był prosty. Przedstawiciele firmy kontaktowali się z właścicielami chorych zwierząt w Moskwie, którym obiecywali darmowe przewiezienie i leczenie zwierzęcia w klinice weterynaryjnej w Jelcu. Do domu miały wrócić zdrowe i zadbane. Ze stolicy wyjeżdżały potem ciężarówki z psami, ale wracały puste. Zwierzęta zostały w Jelcu. Na tyłach zakładów budowlanych dziennikarze znaleźli górę spalonych psich trucheł, którą na pierwszy rzut oka trudno było odróżnić od wysypiska śmieci.
"Krwawa FIFA"
"Bloody FIFA" to nazwa rosyjskiej kampanii w obronie czworonogów, z których oczyszczone miały zostać mundialowe miasta. Organizatorzy przygotowali petycję skierowaną wprost do Władimira Putina. Do dzisiaj podpisały ją ponad dwa miliony osób z całego świata. Nie zrobiła ona jednak większego wrażenia na władzach Rosji.
W konsekwencji obrońcy zwierząt wyszli na ulicę. Od 24 maja w Rosji odbywały się protesty przeciwko turniejowi rozgrywanemu na kościach bezpańskich psów, największe z nich były w stolicy.
Na moskiewskim placu Maneżowym zorganizowano akcję upamiętniającą zabite zwierzęta. Aktywiści zebrali się w pobliżu zegara, który odliczał czas do mistrzostw. - Zapaliliśmy świece, złożyliśmy kwiaty, potem była minuta ciszy - w rozmowie z Magazynem TVN24 relacjonował lokalny działacz Denis Stjażkin.
Moskiewska policja zażądała usunięcia prowizorycznego pomnika i zaczęła legitymować zebrane osoby. - Zauważyłem, że jeszcze przed rozpoczęciem akcji zatrzymano działacza na rzecz praw zwierząt Jurija Koretskiego. Policja złapała go na ulicy i bez wyjaśnienia zabrała. Został oskarżony o zorganizowanie wydarzenia bez pozwolenia - opisywał Stjażkin. W sumie w pobliżu gmachu Ministerstwa Sportu, w związku z manifestacjami, aresztowano pięć osób.
Rozwiązanie
Kastracja zwierząt, sterylizacja i elektroniczna identyfikacja to podstawowe metody regulacji populacji psów. W Polsce za znęcanie się nad zwierzętami grożą trzy lata więzienia. W przypadku szczególnego okrucieństwa mowa nawet o pięciu latach. Od kwietnia tego roku sąd może orzekać kary pieniężne od tysiąca do nawet stu tysięcy złotych oraz zakazywać wykonywania zawodu związanego z kontaktem ze zwierzętami.
W Rosji nie ma jasno sprecyzowanej definicji przemocy wobec zwierząt. - O taką legislację cały czas się upominamy. Te wydarzenia są skutkiem braku przepisów w zakresie ochrony zwierząt - w rozmowie z Magazynem TVN24 podkreśla Anna Kalafat, aktywistka z Wołgogradu. Wprowadzenie prawa o humanitarnym traktowaniu zwierząt zapowiadane jest od dawna. - Rząd obiecuje przyjęcie ustawy od 18 lat - dodaje Jerkaterina Dmitriewa.
Jak szacują eksperci, na ulicach Rosji w tej chwili może się znajdować nawet milion bezpańskich czworonogów. Niezarejestrowanych, niezaszczepionych, niewysterylizowanych.