Stosunki polsko-francuskie są fatalne, chyba najgorsze od 1989 roku. Spodziewane zwycięstwo w wyborach prezydenckich Emmanuela Macrona, który krytykuje Warszawę za łamanie zasad unijnych i zabieranie miejsc pracy Francuzom, może oznaczać rosnący chłód w relacjach obu państw. Jeszcze gorsze, wręcz tragiczne konsekwencje będzie miało zwycięstwo Marine Le Pen, która jest otwarcie antyunijna, antyzachodnia i antyamerykańska, a jej pomysły na politykę zagraniczną cieszą jedynie Rosję Putina. Klincz polsko-francuski może potrwać naprawdę długo, a odbudowa relacji będzie niezwykle trudna.
Stosunki polsko-francuskie są fatalne, chyba najgorsze od 1989 roku. Spodziewane zwycięstwo w wyborach prezydenckich Emmanuela Macrona, który krytykuje Warszawę za łamanie zasad unijnych i zabieranie miejsc pracy Francuzom, może oznaczać rosnący chłód w relacjach obu państw. Jeszcze gorsze, wręcz tragiczne konsekwencje będzie miało zwycięstwo Marine Le Pen, która jest otwarcie antyunijna, antyzachodnia i antyamerykańska, a jej pomysły na politykę zagraniczną cieszą jedynie Rosję Putina. Klincz polsko-francuski może potrwać naprawdę długo, a odbudowa relacji będzie niezwykle trudna.
Jeszcze niedawno wydawało się, że po przejęciu władzy w Warszawie przez obóz prawicowy, szczególnie trudny czas czeka relacje polsko-niemieckie. Rzeczywiście, nie są one najlepsze, ale częste spotkania przywódców Polski i Niemiec wyraźnie wskazują, że oba kraje, mimo różnic, próbują zachować jak najsilniejsze więzy w trudnych czasach.
Natomiast relacje z drugim potężnym europejskim graczem – Francją – są po prostu złe. Prawdziwe załamanie nastąpiło jesienią 2016 r., kiedy polski rząd zdecydował odejść od realizacji kontraktu na dostawy francuskich helikopterów typu Caracal dla polskiego wojska. Paryż był tak wściekły, że rząd PiS nie dochował zobowiązań, jakie zaciągnęli poprzednicy z Platformy Obywatelskiej, że sam prezydent François Hollande odwołał przyjazd do Warszawy. O nowej wizycie nie ma teraz mowy.
Mistrale i widelce
Potem ze strony polskiej padły co najmniej dwa obraźliwe dla Francji stwierdzenia: o uczeniu się od Polaków jedzenia widelcem przez francuskie elity (XVI w.) i sekretnej umowie Paryża z Moskwą o sprzedaży za 1 euro okrętów francuskich typu Mistral poprzez Egipt.
Francuski rząd, w porozumieniu z Niemcami, zażądał od Polski określenia się, czy Warszawa jest zainteresowana udziałem w nowej europejskiej strukturze obronnej, która będzie tworzona w obliczu dynamicznych zmian w świecie, także w relacjach z Ameryką Donalda Trumpa. Ale Polska nie złożyła żadnych interesujących Niemcy i Francję deklaracji, co doprowadziło do faktycznego zamrożenia kontaktów między Warszawą a Paryżem.
Ostatnie dni to kolejny konflikt werbalny: faworyt prezydenckich wyborów we Francji Macron wzywa do nałożenia na Polskę rządzoną przez PiS sankcji za odchodzenie od „wartości europejskich”, zaś straszenie przenoszeniem fabryk z Francji do Polski oraz polskim pracownikiem „delegowanym” stało się jednym z wiodących wątków społecznych dyskusji wyborczych.
Z perspektywy polskich władz wypowiedź Macrona była złamaniem europejskiej i sojuszniczej lojalności, a prezydent Andrzej Duda otwarcie powiedział, że młody polityk, jeśli zostanie prezydentem V Republiki, „będzie musiał pracować nad tym, aby Polska odzyskała zaufanie do niego i do Francji”.
Armia Hallera we Francji
W takiej nieprzyjemnej atmosferze Polska i Francja będą obchodzić rocznice dwóch ważnych wydarzeń historycznych, które znacząco wpłynęły na współczesne relacje naszych narodów. Dokładnie sto lat temu we Francji powstała Błękitna Armia generała Józefa Hallera, która została utworzona dla wsparcia sprawy polskiej w I wojnie światowej i w celu przeciągnięcia Polaków na stronę koalicji francusko-brytyjsko-amerykańskiej w Wielkiej Wojnie.
Utworzenie armii Hallera zawiązało sojusz polsko-francuski, który zaowocował między innymi współpracą z francuskimi dowódcami podczas przełomowej Bitwy Warszawskiej w 1920 r. Obok generała Maxime Weyganda, który doradzał Polakom, wojnę z bolszewikami obserwował w Warszawie także młody oficer Charles de Gaulle. We Francji pojawiły się później zresztą plotki, że de Gaulle wdawał się w romanse z pięknymi Polkami.
Odbudowana po 1918 r. Polska zawarła sojusz z Francją i w oparciu o wsparcie francuskie budowała swoją pozycję międzynarodową, widząc we Francji, najsilniejszym państwie Europy kontynentalnej, kluczowego zwycięzcę I wojny światowej. Także Francuzi widzieli w Polsce, przynajmniej w pierwszych latach po wojnie, istotny element systemu ich sojuszów europejskich. II Rzeczpospolita była dla Francji potrzebna do równoważenia Niemiec i do powstrzymywania czerwonej komunistycznej Rosji. Tragiczny finał tego sojuszu to wrzesień 1939 r., gdy Francja, choć wypowiedziała III Rzeszy wojnę po niemieckim ataku na Polskę, to powstrzymała się od znaczących działań wojennych przeciw Niemcom. Nad Wisłą do dzisiaj panuje złowrogie wspomnienie tamtej postawy Paryża.
De Gaulle w Warszawie
Druga okrągła rocznica to pięćdziesięciolecie legendarnej wizyty w Polsce, we wrześniu 1967 r., generała i prezydenta Francji Charlesa de Gaulle’a. Francuski przywódca przyjechał do PRL, próbując pokazać światu „niezależność” polityki francuskiej od wielkich mocarstw – Stanów Zjednoczonych i Związku Radzieckiego. W Polsce odwiedził nie tylko Warszawę, ale i kilka dużych miast, jeździł po ulicach otwartym samochodem, był szczerze i radośnie witany przez Polaków, wystąpił nawet w kontrolowanej przez komunistów telewizji z pięknym przesłaniem dla Polaków, wypowiadając po polsku zdanie: „Niech żyje Polska, nasza droga, szlachetna, waleczna Polska”.
Prezydent de Gaulle był pierwszym zachodnim przywódcą tej rangi i o takim znaczeniu, który odwiedził Polskę, rządzoną przez PZPR i podporządkowaną Moskwie. Wydaje się, że naprawdę wierzył, iż Francja może prowadzić w warunkach zimnej wojny niezależną od Ameryki politykę zagraniczną. I choć nigdy nie złamał lojalności wobec zachodniego sojuszu, to jednak irytował Amerykanów, Brytyjczyków i Niemców aktywną polityką zbliżenia z Moskwą i blokiem wschodnim.
Wizyta de Gaulle’a w Warszawie z punktu widzenia władz PRL miała kluczowe znaczenie szczególnie w sprawie niemieckiej: ponieważ słynny przywódca Francji od końca II wojny światowej uznawał nowe granice zachodnie PRL na Odrze i Nysie Łużyckiej, to tak zdecydowane poparcie dla tej granicy pomogło władzom komunistycznym w Warszawie wynegocjowanie z rządem Niemiec Zachodnich kanclerza Brandta trzy lata później akceptację granicy na Odrze.
Jak pisze w biografii generała de Gaulle’a znawca historii Francji profesor Aleksander Hall, wielki Francuz był przekonany, że ustrój komunistyczny w Rosji czy Polsce jest jedynie fasadą, która pokrywa narodowy charakter tych państw, a w polityce zagranicznej i relacjach międzypaństwowych ideologia ma trzeciorzędne znaczenie, liczy się bowiem potencjał państwa, jego położenie i siła. I tę zasadę stosował wobec PRL, oczywiście nie mając złudzeń, że ówczesna Polska była krajem suwerennym.
Historyczna miłość
Francja zajmuje w historii Polski miejsce szczególne. Jest to państwo, które Polacy przez całe pokolenia uważali za największego sojusznika i przyjaciela, jednocześnie nierzadko Polska wzorowała się na francuskich rozwiązaniach i francuskiej kulturze. Szczególnie silnie Francja obecna jest w polskiej historii od końca wieku XVIII i w całym XIX wieku, gdy nadzieje na przekreślenie rozbiorów wiązano bezpośrednio z Francuzami.
Polacy u boku Francji stali lojalnie przez kilkanaście lat wojen napoleońskich, Wielka Emigracja Polaków ruszyła po powstaniu listopadowym do Francji, Napoleon III, bratanek Napoleona I, budził nadzieję powstańców styczniowych na interwencję zbrojną na rzecz odbudowy Polski. W XIX wieku jest wiele, wiele innych przykładów zapatrzenia Polaków we Francję i – w nierównym stopniu – Francuzów na Polskę.
Miłość do Francji przetrwała najcięższe próby i choć przemieszana była z częstym zawodem, nadal trwała. Aż do II wojny światowej, a potem na krótko w czasie wizyty de Gaulle’a oraz w latach 80. Niejako na uboczu francuskiego życia politycznego funkcjonowała w Paryżu od II połowy lat 40. „Kultura” Jerzego Giedroycia – dla Polaków w kraju i na emigracji mająca znaczenie fundamentalne. Francuskie społeczeństwo w sposób szczególny wsparło polską Solidarność, zaś w momencie wprowadzenia w Polsce stanu wojennego na ulicach Paryża demonstrowały setki tysięcy ludzi, popierając polski ruch wolnościowy. W ponurych latach po zdławieniu Solidarności Francja ponownie otwarła się na kolejną wielką emigrację z Polski. W Paryżu znaleźli się wybitni polscy emigranci, związani z ruchem Solidarności, a francuska stolica była jednym z centrum polskiego oporu antykomunistycznego.
Dzisiaj historia polskiej emigracji i polskiego życia politycznego we Francji po 1981 r. jest właściwie zapomniana. Choć prezydent Mitterrand przyjął w 1985 r. generała Wojciecha Jaruzelskiego, wprowadzając go niejako tylnymi drzwiami do Pałacu Elizejskiego, to wciąż Francja stawiała przywrócenie Solidarności i złagodzenie represji komunistycznych jako najważniejsze żądania wobec władz PRL. Jeszcze w 1988 r. jako lider Solidarności Francję odwiedził Lech Wałęsa z delegacją odradzającego się związku, co oznaczało powrót Solidarności do polityki międzynarodowej, a w 1989 r., gdy upadał komunizm, to Warszawę i Gdańsk odwiedził prezydent François Mitterrand, obiecując przywrócenie szczególnych relacji obu państw i narodów.
Po upadku komunizmu
Jednak rok 1989 nie tyle zbliżył, co podzielił Francję i Polskę. Francuzi nie umieli odnaleźć się w nowej Europie, powstałej na gruzach imperium radzieckiego. Francuska obsesja – Niemcy – odzyskały jedność i stały się jeszcze silniejszym punktem odniesienia dla Paryża. Francuzi nie interesowali się rozszerzeniem Wspólnoty – później Unii – Europejskiej, widząc w powiększonej Europie zagrożenie dla własnej dominującej pozycji. Dlatego prezydent Mitterrand chciał ścisłej integracji państw Europy Zachodniej, chciał też związania nowych zjednoczonych Niemiec z Francją. Dlatego m.in. zażądał od Helmuta Kohla rezygnacji z pieniądza niemieckiego – marki – na rzecz pieniądza europejskiego, aby Niemcy nie były zbyt silne w stosunku do reszty Europy.
Dla państw, które zrzuciły dominację sowiecką i domagały się wejścia do Wspólnoty Europejskiej, Paryż oferował jakieś mgliste plany Konfederacji Europejskiej, które na szczęście dla Polski spełzły na niczym. Francja niechętnie też odnosiła się do pierwszych planów rozszerzenia NATO, w którym nie uczestniczyła w pełni aż do czasów Nicolasa Sarkozy’ego, widząc w powiększeniu Sojuszu Atlantyckiego raczej wzmocnienie siły Stanów Zjednoczonych niż wzmocnienie całego Zachodu.
Natomiast stosunkowo wcześnie, bo już latem 1991 r., Francja i Niemcy wciągnęły Polskę do współpracy w Trójkącie Weimarskim, który funkcjonował raz lepiej, raz gorzej, ale funkcjonował – aż do jesieni ubiegłego roku, do zerwania umowy na dostawy helikopterów.
Polska zerwała negocjacje ws. Caracali »
Politycznie Francja nie znalazła sposobu na zaistnienie na równi z Niemcami czy Ameryką w Europie Środkowej i Wschodniej, ale za to francuski biznes z łatwością wkroczył nad Wisłę i dzisiaj Francja jest jednym z kluczowych państw, inwestujących w Polsce. Z polskiej zaś strony nie było silnego zainteresowania Francją: potrzebowano Stanów Zjednoczonych i ich zdecydowania w rozszerzeniu NATO, a wraz ze zjednoczeniem Niemiec nakazem chwili stało się ułożenie sobie wzorcowych relacji z zachodnim sąsiadem, z którym Polska miała tak tragiczne doświadczenia historyczne w XX wieku i na dodatek jedynie wstępnie uznaną granicę.
W sensie społecznym i kulturowym otwarcie Polski na Zachód odbyło się poprzez „anglo-saksonizację” Polski, czyli szybką amerykanizację i upowszechnienie w naszym kraju znajomości języka angielskiego oraz anglojęzycznej popkultury. Zainteresowanie Francją i językiem francuskim w latach 90. traktowano w Polsce jako archaiczne i staromodne. Od tej mody były oczywiście istotne wyjątki – choćby twórczość Krzysztofa Kieślowskiego, jakże mocno związanego z Francją i kulturą francuską.
Na przełomie XX i XXI wieku Francja zaczęła próbować związać się z Polską i Europą Środkową. W 1996 r. prezydent Jacques Chirac obiecał Polsce członkostwo w Unii Europejskiej, a Paryż już nie był głównym hamulcowym rozszerzenia czy to UE, czy NATO. Choć jeszcze w 2003 r. ten sam prezydent w sposób mało grzeczny zżymał się na proamerykański kurs polskiej polityki w postaci poparcia wojny w Iraku, mówiąc o krajach, które straciły okazję, żeby siedzieć cicho, a w 2005 r. we Francji wybuchła histeria z powodu „polskiego hydraulika”, to stopniowo Paryż i Warszawa zaczęły zbliżać się do siebie.
Ciepłe relacje mieli ze sobą prezydenci Nicolas Sarkozy i Lech Kaczyński, a prezydenci François Hollande i Bronisław Komorowski prowadzili polskie oddziały na defiladę w dniu 8 maja, gdy na Zachodzie wspomina się zakończenie II wojny światowej. W Polsce dobrze przyjęto zdecydowaną postawę Hollande’a wobec Rosji, która dokonała aneksji Krymu i zainicjowała wojnę w Donbasie, mimo że obawiano się, iż Paryż powróci do tradycyjnej polityki przyjaźni z Moskwą.
Mrzonka Międzymorza
Dzisiejszy chłód w relacjach Polski z Francją jest szczególnie niebezpieczny, ponieważ stanowi kolejne odgrodzenie się Warszawy od centrum Unii Europejskiej. Rządząca w Polsce prawica postrzega Paryż – obok Berlina – jako stolicę zainteresowaną podporządkowaniem sobie Unii Europejskiej na własnych warunkach. Przeciwko relacjom z Paryżem i Berlinem polski rząd i ośrodek prezydencki budują mglistą koalicję państw Europy Środkowej i Wschodniej.
Wydaje się, że obecne polskie władze nie mają żadnego pomysłu na relacje z Francją. To jest o tyle dziwne, że właśnie Francja w Europie pobrexitowej może odgrywać rolę naprawdę bardzo korzystną z polskiego punktu widzenia. To kraj – jak na Europę – o wciąż ogromnym potencjale politycznym i równorzędny partner Niemiec. Niemcy bowiem są kolosem ekonomicznym, ale w sensie militarnym i strategicznym są podrzędne wobec Stanów Zjednoczonych i Francji. Dlatego w dobie obaw o dominację Niemiec psucie relacji z Francją jest zupełnie niezrozumiałe, ponieważ to właśnie Francja i Polska mogą – w odrodzonym Trójkącie Weimarskim – równoważyć siłę i pozycję Niemiec. Takiej równowagi na pewno nie stworzy chwiejna i nieokreślona koalicja o pięknej nawet nazwie Międzymorze.
Czas na naprawę relacji z Francją
Z Francji płyną dzisiaj także istotne sygnały, które powinny być w Polsce należycie ocenione i odczytane. Następuje tam renesans myślenia gaullistowskiego o Europie i świecie. A to oznacza, że Francja na pewno, także gdy wygra Emmanuel Macron, nie będzie parła do federalizacji Unii Europejskiej. Macron może jedynie apelować o reformy UE i strefy euro, ale niewiele zmieni. Zbyt cenne są dla Francuzów wartości w postaci własnego państwa, suwerenności, republikanizmu, aby zgodzić się na roztopienie w UE.
Wybory prezydenckie we Francji »
Francja, każda Francja, będzie chciała Europy Ojczyzn i Europy Państw i to jest zbieżne z linią obecnego rządu i przyszłych polskich rządów. Nie tylko prawica francuska, nie mówiąc o skrajnej prawicy, chce takiej Europy. Nawet pogrążona w kryzysie lewica francuska traktuje suwerenność i szczególny charakter Francji jako wartości nadrzędne. We Francji, mimo laickiego charakteru państwa, bardzo ożywiona jest debata o tożsamości kultury europejskiej i francuskiej. Nierzadko w zeświecczonej Francji padają nawiązania do chrześcijaństwa, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe.
Oczywiście, to skutek poczucia zagrożenia ze strony radykalnego dżihadu, ale takie odrodzenie myślenia tożsamościowego może odbić się szerszym echem w Europie. Francja także głośno domaga się ochrony europejskiego modelu socjalnego i stawia na aktywne działania państwa i rządów w gospodarce, co przecież powinno podobać się dzisiaj w Warszawie. W dodatku bez Wielkiej Brytanii Unia Europejska może stać się bardziej francuska niż przez ostatnie kilka dekad, a to dlatego, że kultura i sposób bycia Francuzów są bardziej atrakcyjne niż choćby język czy kultura niemiecka, wciąż obciążone tragiczną hipoteką II wojny światowej. Istnieje naprawdę wiele powodów, aby zacząć, zaraz po wyborach nad Sekwaną, naprawiać relacje polsko-francuskie. Ale dzisiaj widać, że potrwa to długo i nie będzie łatwe.