Wciąż stąpają po kruchym lodzie, ale stopniowo powracają do normalności. Niemiecka strategia w walce z koronawirusem okazała się skuteczniejsza niż w innych krajach.
Koniec marca, kraje Europy Zachodniej notują właśnie szczyt zachorowań na koronawirusa. Świat obiegają dramatyczne obrazy z włoskich szpitali i poruszające wypowiedzi lekarzy. Mówią, że zmuszeni są decydować o tym, kogo podłączyć do respiratora. Liczba zachorowań w Niemczech to wówczas, podobnie jak we Włoszech, Francji czy Hiszpanii, kilkadziesiąt tysięcy osób. Niemcy przyjmują jednak 123 pacjentów z Włoch i Francji, wymagających intensywnej opieki – podaje Agencja Reutera. Michael Roth, minister stanu ds. Europy informuje również, że do Szwecji wysłano 60 tysięcy masek ochronnych, a 100 tysięcy do Rumunii. Każdy ze wspomnianych krajów mierzy się z zagrożeniem. W środku epidemii Niemcy radzą sobie całkiem nieźle i solidaryzują się z innymi krajami.
Obok Włoch, Francji, Hiszpanii, Stanów Zjednoczonych, Niemcy znajdują się w pierwszej piątce krajów na świecie dotkniętych największą liczbą zakażeń koronawirusem. Jeszcze dwa tygodnie temu przy liczbie chorych podobnej do Włoch czy Francji wskaźnik śmiertelności w RFN był jednym z najniższych na świecie i wynosił niecałe 2,5 procent. Jak podaje amerykański Uniwersytet Johnsa Hopkinsa, obecnie wynosi 3,4 procent, dla porównania we Włoszech to prawie 13,4 procent, a w Belgii 14,6 procent. Od początku pandemii zmarło w Niemczech ponad 5,6 tysiąca osób, we Włoszech blisko 26 tysięcy.
Eksperci analizują niemieckie podejście do pandemii, a Światowa Organizacja Zdrowia chwali kraj za stosunkowo dużą, w porównaniu z innymi krajami, liczbę wykonywanych testów. "New York Times" wskazuje, że za niemieckim sukcesem stoi też dobrze zorganizowany system opieki medycznej oraz w porównaniu z innymi europejskimi krajami większa liczba łóżek do intensywnej terapii, a także zaufanie do rządu, którego ograniczenia i wytyczne dotyczące zachowania odpowiedniego dystansu społecznego były powszechnie przez Niemców przestrzegane.
Testy i jeszcze raz testy
Zanim pod koniec stycznia wykryto w Bawarii pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem, śledząc to, co dzieje się na świecie, w berlińskim szpitalu Charité zespół pod kierownictwem jednego z najlepszych niemieckich wirusologów prof. Christiana Drostena tworzy niemiecki test na koronawirusa. Zanim pojawi się pierwszy chory, laboratoria w całym kraju gromadzą zapas zestawów testowych. W pierwszym tygodniu epidemii Niemcy wykonują około 150 tysięcy testów, więcej niż jakikolwiek kraj europejski. W kolejnych tygodniach już 360 tysięcy. Do tej pory wykonano w Niemczech ponad 2,1 miliona testów. - Postawiliśmy na diagnostykę – komentuje prof. Christian Drosten w telewizji ARD.
Regularnym testom jest poddawany personel medyczny. Niemiecka strategia to testowanie i śledzenie łańcucha osób potencjalnie zakażonych. - To okazało się sukcesem w Korei Południowej i próbowaliśmy z tego wyciągnąć wnioski – podkreśla profesor Hendrik Streeck, szef Instytutu Wirusologii na Uniwersytecie w Bonn. Niemcy dysponują odpowiednim zapleczem laboratoriów przeprowadzających testy, w całym kraju jest ich blisko 200. Mają też własne firmy, które były w stanie testy wyprodukować. Mogą wykonać testy prywatnie, a w niektórych miastach powstały punkty pobrań drive thru. Dzięki nim wiele osób, które wracały w pierwszej fazie epidemii na przykład z urlopów we Włoszech, mogło szybko się przebadać.
Niemcy wykonują testy także Polakom. W ramach sąsiedzkiej pomocy premier landu Saksonii Michael Kretschmer zadeklarował, iż Instytut Mikrobiologii i Higieny Wydziału Medycyny w Dreźnie będzie przyjmował próbki z Dolnego Śląska. Placówka z Drezna codziennie realizuje 200 testów z Wrocławia, głównie są to próbki od pracowników służb medycznych. Obecnie niemieckie laboratoria mają zdolność wykonania ponad 136 tysięcy testów dziennie – informuje Instytut Roberta Kocha.
Dzięki dużej liczbie testów Niemcy wykryli, w porównaniu z innymi krajami europejskimi, stosunkowo dużo osób zakażonych. Analizując dane opublikowane przez miesięcznik "Lancet", niemieccy naukowcy z Uniwersytetu w Getyndze, Christian Bommer i Sebastian Vollmer, wyliczyli, że Niemcy zdiagnozowali 15,6 procent zakażeń koronawirusem w kraju, Włosi tylko 3,5 procent, a Hiszpanie 1,7 procent.
Tropienie łańcucha zakażeń
Dzięki dużej liczbie wykonywanych testów szybko udawało się eliminować osoby stanowiące ryzyko zakażenia dla innych osób. - Bardzo wcześnie i na dużą skalę przetestowaliśmy wiele osób. Stąd wykryliśmy też wiele bardzo łagodnych przypadków tej choroby – tłumaczy profesor Lothar H. Wieler, szef Instytutu Roberta Kocha, jednej z najważniejszych w kraju placówek badawczych. Dzięki szybkiej izolacji tych osób nie miały one możliwości dalszego zakażenia innych.
Od pojawienia się pierwszego pacjenta diagnozowano otoczenie chorych, mapowano ścieżkę ich kontaktów, testowano te osoby i poddawano kwarantannie. Ten model został przyjęty w całym kraju. Powołano specjalne zespoły, które się tym zajmują. Pięcioosobowy zespół przypada na 20 tysięcy mieszkańców i ma za zadanie przeprowadzać wywiady epidemiologiczne z osobami, u których wynik testu na koronawirusa jest pozytywny i zlokalizować wszystkie kontakty, z którymi mogły mieć do czynienia.
Niemcy starali się już na wczesnym etapie epidemii izolować osoby starsze i przebywające w domach opieki (w całym kraju jest zarejestrowanych 11,7 tysiąca takich placówek). W połowie marca poszczególne landy zakazywały wizyt w nich, rezygnowano z zajęć, tak by jak najmniej osób z zewnątrz kontaktowało się z pacjentami. Mimo tych obostrzeń nie udało się uniknąć zakażeń w tych miejscach. Według Niemieckiej Fundacji Ochrony Pacjentów w niektórych miejscach sytuacja stała się dramatyczna. W ostatnich tygodniach pojawiły się doniesienia o infekcjach w domach opieki, w samej Dolnej Saksonii zakażenia odnotowano w 80 takich placówkach – poinformowały władze landu.
Kilka dni temu Instytut Roberta Kocha po raz pierwszy przedstawił dane dotyczące zakażeń koronawirusem w poszczególnych grupach społecznych. Oszacowano, że jedna trzecia ofiar śmiertelnych koronawirusa to osoby z więzień, domów opieki i ośrodków pomocy.
Porównując jednak sytuację w Niemczech z innymi krajami o podobnej liczbie zachorowań, liczba zakażeń w grupie osób starszych jest stosunkowo niska. Według wyliczeń Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa średnia wieku osób zakażonych w Niemczech to 50 lat, we Francji 62,5, a we Włoszech 62 lata. Według Instytutu Roberta Kocha największą grupę zakażonych (67 procent) stanowią w Niemczech osoby w wieku 15-59 lat. Osoby w wieku 70-89 lat to 16 proc. zakażonych.
Biorąc pod uwagę kwestie demograficzne, zespół ekspertów z Uniwersytetu w Oksfordzie postawił tezę, że dużo mniejsza liczba zakażeń wśród osób starszych, w porównaniu z Włochami, spowodowana jest tym, że w Italii w jednym gospodarstwie domowym zamieszkują wielopokoleniowe rodziny. Młodzi ludzie, przechodzący zakażenie łagodnie, zarażali swoich dziadków, którzy ze względu na wiek byli bardziej narażeni na zgon. W Niemczech zdecydowanie mniej osób młodych dzieli gospodarstwo domowe z rodzicami bądź dziadkami.
Przygotowanie szpitali
- Niemcy robią wszystko, by od początku przygotować się na wzrost liczby osób zakażonych koronawirusem - mówił na początku epidemii prof. Hans-Georg Kräusslich, wirusolog z Uniwersytetu w Heidelbergu. I nie były to puste słowa. W pierwszych dniach stycznia Niemcy dysponowali 28 tysiącami łóżek na oddziałach intensywnej terapii, co oznaczało 34 łóżka na 100 tysięcy mieszkańców. - Dla porównania w Hiszpanii ten wskaźnik wynosił 10 na 100 tysięcy mieszkańców, we Włoszech 9, a we Francji 16 – podał na początku epidemii Federalny Urząd Statystyczny. - Do tej pory liczbę łóżek na intensywnej terapii zwiększono w Niemczech do 33 457 – potwierdziło w połowie kwietnia Niemieckie Interdyscyplinarne Stowarzyszenie Medycyny Ratunkowej i Intensywnej Terapii (DIVI). "Uśredniając, to około 20 łóżek intensywnej terapii na jeden szpital w Niemczech" – wylicza dziennik "Tagesspiegel". W dużych klinikach tych łóżek jest kilkaset. - Od stycznia o 10 tysięcy (do 30 tysięcy) wzrosła też liczba respiratorów – potwierdził Gerald Gass, prezes Niemieckiego Stowarzyszenia Szpitali (DKG). Na wypadek pojawienia się dużej liczby chorych w wielu dużych niemieckich miastach, w tym w Berlinie, szykowano dla nich miejsca także poza szpitalami. "Niemieckie placówki opieki medycznej wyposażone są dużo lepiej niż w wielu europejskich krajach" – podkreślił "New York Times". Dodatkowo podjęto też działania zwiększające możliwości szpitali w leczeniu pacjentów z COVID-19.
Badania naukowe
W Niemczech kilkanaście jednostek naukowo-badawczych prowadzi badania nad koronawirusem. Szeroko komentowane w niemieckich mediach były pierwsze wyniki badań prof. Hendrika Streecka, dyrektora Instytutu Wirusologii i Badań nad HIV na Uniwersytecie w Bonn, które przeprowadzono w powiecie Heinsberg w Nadrenii Północnej-Westfalii. Zespół prof. Streecka podjął się badania osób zakażonych i ich środowisk domowych w powiecie, który był jednym z pierwszych ognisk epidemii COVID-19 w Niemczech. Naukowcy wchodzili do domów osób zakażonych, pobierali próbki z różnych powierzchni, próbując ustalić, czy przez ich dotknięcie można się zakazić. Badania wykazały, że wirus nie jest w stanie się namnażać, co może oznaczać, że zarażenie się nim bezpośrednio przez kontakt z taką powierzchnią jest mało prawdopodobne.
Badania prof. Streecka wykazały jednak, że największym zagrożeniem są duże skupiska ludzi, gdyż wirus agresywnie przenosi się drogą kropelkową. - Jeśli zachowana jest bezpieczna odległość między ludźmi, nie ma praktycznie możliwości zarażenia się koronawirusem – skomentował profesor Streeck. - Badania nie wykazały przypadku zakażenia w sklepie czy u fryzjera – tłumaczył Streeck w telewizji ZDF. Zespół zdiagnozował również dodatkowe symptomy u osób zakażonych koronawirusem: utratę węchu i smaku.
Kilka zespołów w kraju pracuje też nad szczepionką. Parę dni temu Instytut Paula-Ehrlicha wydał zgodę na badania kliniczne jednej ze szczepionek na koronawirusa o roboczej nazwie "prędkość światła", opracowanej przez firmę Biontech z Moguncji. Badania na grupie 200 ochotników mają rozpocząć się pod koniec kwietnia. To pierwszy etap wielomiesięcznego procesu, by sprawdzić, jak pacjenci tolerują zawartą w szczepionce substancję i czy w zamierzony przez badaczy sposób wpływa ona na układ odpornościowy. Szef firmy Ugur Sahin potwierdził, że przygotowano łącznie cztery propozycje szczepionek, a ta jest na razie pierwszą, która wejdzie w fazę badań klinicznych. To piąte pozwolenie na świecie wydane na testy szczepionki na COVID-19 spośród obecnie 70 realizowanych projektów.
Dyscyplina w stosowaniu ograniczeń
Z powodu tego, że Niemcy są państwem federalnym, rząd w Berlinie nie mógł od razu centralnie wprowadzać ograniczeń. Wszystkie takie zmiany są konsultowane z premierami krajów związkowych. Opieka medyczna, edukacja, sprawy porządku publicznego pozostają w kompetencji władz landów. Pierwsze ograniczenia wprowadzały landy, w których było najwięcej infekcji (Bawaria i Nadrenia Północna-Westfalia).
22 marca premierzy krajów związkowych wraz z rządem Angeli Merkel zdecydowali o wprowadzeniu ograniczeń w życiu publicznym (najpierw na dwa tygodnie, później przedłużono je do 19 kwietnia). Oprócz odwołanych wcześniej masowych imprez kulturalnych i sportowych zamknięto centra handlowe i większość sklepów.
Idąc śladem innych krajów europejskich, 16 marca czasowo przywrócono kontrole na granicach RFN z Austrią, Szwajcarią, Francją, Luksemburgiem i Danią. 10 kwietnia wprowadzono obostrzenia dotyczące osób wjeżdżających do Niemiec, w tym obowiązkową dwutygodniową kwarantannę (za jej nieprzestrzeganie grożą kary w wysokości od 150 do 3000 euro). Z obostrzeń wyłączono kilka grup osób (między innymi: kierowców ciężarówek, autobusów, pilotów, personel medyczny czy dyplomatów). Zasady te nadal obowiązują.
Amerykańska stacja CNN chwali postawę kanclerz Merkel wobec ograniczeń. Podkreśla, że to w dużej mierze dzięki niej Niemcy trzymają się wprowadzonych zasad. W czwartkowym wystąpieniu w Bundestagu kanclerz Merkel przestrzegła przed zbyt śmiałym łagodzeniem obostrzeń, podkreślając, że o końcu pandemii będzie można mówić, gdy dostępna będzie szczepionka.
Powrót do "normalności"
- Od kilku dni statystycznie jedna osoba z koronawirusem zaraża średnio mniej niż jedną osobę – ocenia profesor Lothar H. Wieler, szef Instytutu Roberta Kocha. W poprzednich tygodniach było to jeszcze pięć, a nawet siedem osób. Dziś, kiedy ten wskaźnik wynosi poniżej jednej osoby, trwa dyskusja o stopniowym wycofywaniu ograniczeń. Liczba zakażonych od początku epidemii to ponad 154 tysiące, w tym prawie 107 tysięcy stanowią ozdrowieńcy. Poprawiające się statystki skłoniły władze do powolnego odmrażania gospodarki i znoszenia ograniczeń społecznych.
W związku z tym, iż polityka oświatowa leży w Niemczech w gestii krajów związkowych, federalna minister edukacji Anja Karliczek wezwała rządy landów, by wypracowały kryteria powrotu do szkół. Wiadomo już, że uczniowie niektórych klas szkół podstawowych i gimnazjów wrócą do placówek od 4 maja. Narodowa Akademia Nauk Leopoldina zarekomendowała rządowi stopniowe otwieranie szkół, oczywiście z zachowaniem odpowiednich środków higienicznych. Zajęcia miałyby się odbywać w klasach nie większych niż 15 osób. W szkołach podstawowych i gimnazjach na początek będą odbywały się zajęcia z języka niemieckiego i matematyki. Do przedszkoli nie wróci na razie 3,7 miliona dzieci.
W debacie dotyczącej znoszenia obostrzeń pojawiła się kwestia noszenia masek ochronnych w miejscach publicznych. Wicekanclerz Niemiec i minister finansów Olaf Scholz nie poparł tego pomysłu, jednak zapowiedział wsparcie dla przedsiębiorców, którzy przestawią się na produkcję masek i kombinezonów ochronnych (państwo będzie skupować te wyroby).
Noszenie masek, szczególnie w miejscach, gdzie zachowanie odpowiedniego dystansu jest niemożliwe, rekomenduje na łamach tygodnika "Der Spiegel" Gerald Haug, szef Leopoldiny. Jednym z pierwszych niemieckich miast, które wprowadziły nakaz zakrywania twarzy była Jena. Potem nakaz wprowadziły landy: Saksonia, Bawaria, Hesja, Hamburg. Kilka dni temu podjęto decyzję, że nakaz zakrycia twarzy będzie obowiązywał we wszystkich landach, w miejscach transportu publicznego, w sklepach i tam, gdzie zachowanie odpowiedniego dystansu będzie niemożliwe.
Ograniczenia w działalności podmiotów gospodarczych zaczęto stopniowo znosić od 20 kwietnia. Najpierw otworzono sklepy do 800 metrów kwadratowych powierzchni, salony samochodowe, rowerowe, księgarnie i sklepy meblowe. Restauracje, bary, kawiarnie i hotele pozostaną na razie zamknięte. Do 4 maja będą obowiązywały kontrole na granicach. Do 31 sierpnia nie będzie imprez masowych. Nie odbędzie się Oktoberfest, czyli tradycyjne święto piwa, na które do Monachium zjeżdżają się corocznie turyści z całego świata (do tej pory impreza, która organizowana jest od 1810 roku, nie odbyła się zaledwie kilka razy między innymi z powodu pierwszej i drugiej wojny światowej czy epidemii cholery w latach 1854 i 1873). W Berlinie od 4 maja, z zachowaniem odpowiedniego dystansu między osobami, będzie można brać udział we mszach świętych. Maksymalna liczba uczestników to 50 osób.
Ekonomiści i Niemiecki Bank Federalny mówią o nieuniknionej recesji. Dyskusja o gospodarczych konsekwencjach kryzysu zaczyna się zaogniać. Angela Merkel apeluje o wewnętrzną debatę na temat znoszenia ograniczeń i nierobienie z niej "publicznej orgii".
Pomimo przeznaczenia 4,5 miliarda euro na pakiet pomocowy dla przedsiębiorców wiele branż, w tym gastronomiczna i hotelowa, zaczyna mieć ogromne problemy. Mocno dotknięte kryzysem zostały branże uzależnione od eksportu, w tym samochodowa. Wiele firm, jak choćby Volkswagen, na czas kryzysu zawiesiło produkcję. Według dziennika "Handelsblatt" Niemcy muszą i będą stopniowo odblokowywać poszczególne sektory gospodarki, mając jednak na uwadze stopień zakaźności, który powinien wynosić mniej niż jeden. Konsekwencje tego kryzysu będą widoczne miesiącami, a nawet latami.
Szczerość kanclerz Merkel
Dziennik "New York Times" podkreśla, że oprócz masowych testów, przygotowania szpitali sukces Niemiec w walce z koronawirusem to także zasługa kanclerz Angeli Merkel. Niemcy ufają jej racjonalnym decyzjom, chociaż w ostatnich miesiącach przed epidemią poparcie dla jej rządu malało i wszystko wskazywało na to, że ostatnia kadencja szefowej CDU będzie należała do najmniej udanych. "Może naszą największą siłą w Niemczech jest racjonalny sposób podejmowania decyzji przez rząd, połączony z zaufaniem dla rządu ze strony ludności" – komentuje prof. Hans-Georg Kräusslich z Uniwersytetu w Heidelbergu. Te słowa potwierdzają sondaże. Według ostatniego sondażu, przedstawionego przez stację ARD, poparcie dla rządzącej CDU/CSU wzrosło do 39 procent. To najlepszy wynik od 2017 roku.
CNN komentuje, że prezydent Stanów Zjednoczonych mógłby uczyć się od Angeli Merkel, jak radzić sobie z pandemią, szczególnie jeśli chodzi o federalizm, który dla szefowej rządu nie oznacza pozbycia się odpowiedzialności (gubernatorzy stanów w USA zarzucają prezydentowi Trumpowi, że zrzuca na nich odpowiedzialność za nieprzygotowanie do pandemii).
Angela Merkel niewątpliwie zyskała szczerością. Kiedy na początku epidemii w niektórych europejskich krajach politycy dość powoli informowali o rozwoju sytuacji, premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson powątpiewał we wprowadzanie ograniczeń, Angela Merkel ostrzegła 11 marca na konferencji prasowej, że nawet 70 procent obywateli RFN może zostać zainfekowanych koronawirusem. Kilka dni później sama poddała się kwarantannie, kiedy okazało się, że miała kontakt z zakażonym lekarzem.
Na wspomnianej już konferencji prasowej kanclerz zaapelowała do obywateli o rozwagę, samodyscyplinę i wyjaśniła, że rząd robi wszystko, by zyskać na czasie. Patrząc na rozwój sytuacji w Niemczech, wygląda na to, że całkiem dobrze im się to udało, a szczyt zachorowań mają już za sobą. – Stąpamy po cienkim lodzie. Nie straćmy tego, co udało nam się do tej pory osiągnąć – zaapelowała Merkel w czwartkowym oświadczeniu. Eksperci podkreślają, że tego stanu trzeba pilnować, bo epidemia bardzo szybko może powrócić. Teraz więc, oprócz konieczności utrzymania tendencji spadkowej zakażeń, przed kanclerz Merkel stoją kolejne wyzwania, związane głównie z łagodzeniem skutków gospodarczych pandemii.