Miała ledwie 18 lat, kiedy zabiła. On był wyższy i dwa razy cięższy, ona miała nóż. Oboje byli nadzy. – Nieważne jest to, jak złe wcześniej podejmowała decyzje. Każdy ma prawo się bronić – uznał sąd i wypuścił Asię na wolność.
Miała ledwie 18 lat, kiedy zabiła. On był wyższy i dwa razy cięższy, ona miała nóż. Oboje byli nadzy. – Nieważne jest to, jak złe wcześniej podejmowała decyzje. Każdy ma prawo się bronić – uznał sąd i wypuścił Asię na wolność.
To była deszczowa marcowa noc. Marcin włączył długie światła. Na drodze pod Kutnem nie było żadnego ruchu. Siedzący obok kolega spał. Wracali z pracy w Łodzi.
Przetarł oczy, kiedy ją zobaczył. Wyskoczyła z przydrożnych krzaków. Miała na sobie tylko bluzkę, na biodrach przewiązaną różową kurtkę. Poza tym była naga. Płakała i machała rękoma.
Marcin zatrzymał samochód, zanim zdążył otworzyć okno od strony pasażera, ona kilka razy uderzyła w nie pięścią.
Jacek się obudził. Zobaczył, że stojąca obok młoda dziewczyna jest cała we krwi. Mówiła cały czas, ale niczego nie mogli zrozumieć.
"On tam jest. Leży. Przywieźli mnie tam, na szybie mieli 'Harley Davidson'" - jej szloch zmieniał się w bełkot. Mówiła, jakby była niespełna rozumu.
Wokół nie było żywego ducha. Do najbliższych zabudowań kilkaset metrów.
Skąd tutaj ta dziewczyna? Czemu jest naga?
Marcin pomyślał, że to może być pułapka. Że jak tylko otworzy samochód, to z krzaków wybiegną jej koledzy. Wrzucił bieg, nacisnął gaz. Zostawił przerażoną dziewczynę na drodze.
"Dzwoń na policję. I na pogotowie" - poprosił Jacka.
Zjawa
Minęło kilkanaście minut. W pobliże miejsca, gdzie Marcin zobaczył zakrwawioną dziewczynę, powoli jechała karetka na sygnale. Jej kierowca szukał kobiety, która miała być ofiarą przestępstwa. Zwrócił uwagę na czarne bmw jadące z naprzeciwka. Mrugało do niego długimi światłami.
"Ta dziewczyna jest pół kilometra stąd. Pokażę wam" - mówił Marcin. Nie miał sumienia tak po prostu wrócić do domu, dlatego z kolegą kręcił się przez pewien czas po okolicy.
Faktycznie, była. Zauważyli ją z bliska. Stanęła na środku drogi i machała rękoma. Jak upiorna zjawa. Miała ładną, na wpół dziecięcą jeszcze twarz. Nie potrafiła powiedzieć, jak się nazywa.
"Piła pani alkohol? Jakieś narkotyki pani brała?" - pytał głośno ratownik.
"Alkohol tak. Narkotyki nie. Chyba nie. Może oni mi dali. Jeden tam ciągle jest. Musicie iść do niego. Bo on chyba nie żyje" - odpowiedziała.
Pokazała zabudowania znajdujące się kilkaset metrów dalej.
Scena
W przedpokoju paliło się światło, które rzucało poświatę na duży pokój. Pod ścianą, na drewnopodobnym linoleum, stała brązowa meblościanka. Na niej młody mężczyzna. Na sobie miał tylko czarne skarpetki. Ręce rozłożone, oczy otwarte. Klatka piersiowa była pokryta krwią. Nie żył.
Miejsce zdarzenia
Było po drugiej w nocy, kiedy pod parterowym domem przykrytym eternitem pojawili się policjanci. We wsi zrobiło się niebiesko od kogutów. Sąsiedzi się pobudzili, chociaż mieszkali dobre kilkaset metrów dalej. Widzieli, jak do środka wchodzą nieumundurowani policjanci.
W przedpokoju paliło się światło, które rzucało poświatę na duży pokój. Pod ścianą, na drewnopodobnym linoleum, stała brązowa meblościanka. Na niej młody mężczyzna. Na sobie miał tylko czarne skarpetki. Ręce rozłożone, oczy otwarte. Klatka piersiowa była pokryta krwią. Nie żył.
Wezwany na miejsce prokurator zobaczył głęboką ranę klatki piersiowej. Obok leżał kuchenny nóż ze srebrną rękojeścią. Ostrze, długie na dziewięć centymetrów, na podłodze - pomiędzy ciałem a łóżkiem, na którym była skotłowana zakrwawiona pościel.
- Dziewczyna jest pijana, ma promil alkoholu. Jutro będzie można ją przesłuchać - przekazał prokuratorowi jeden z kryminalnych.
Lekarze przekazali, że nic jej nie jest. Że ma tylko lekkie skaleczenie lewego palca prawej ręki. Żadnych śladów gwałtu.
- Jak ją opatrywali, to mówiła, że ciosy padły, kiedy byli w domu we dwoje - skończył policjant.
Ona - morderczyni. On - ofiara. Pili alkohol, pokłócili się i już. Pewnie do czegoś między nimi doszło, przecież byli nadzy.
Asia była już znana policji. Lubiła wypić, była kiedyś w młodzieżowym ośrodku wychowawczym za demoralizację. Obracała się w mocno szemranym towarzystwie.
Wieczór
Podstawowym problemem dla kutnowskich śledczych było to, że o okolicznościach śmierci 36-letniego Michała wiedział tylko on i jego prawdopodobna oprawczyni. On nie miał szans przedstawić swojej wersji. Mówić mogła tylko Asia.
Co mówiła? Że wieczorem 27 marca 2014 roku pokłóciła się ze swoim chłopakiem. Chciała wracać do ojca, u którego była zameldowana. Zazwyczaj chciała spędzać tam jak najmniej czasu, bo ojciec pił. Matka miała już nowego partnera, z którym nijak nie potrafiła się dogadać.
Tego wieczoru jednak nie miała gdzie iść.
"O chuj ci chodzi? sama zaczęłaś" - pytał jej chłopak. Ona nie odpisywała. Zapaliła papierosa i czekała na autobus, który wywiezie ją z Kutna. Wtedy zobaczyła blondyna stojącego przy niebieskim fordzie. Na szybie samochodu była naklejka "Harley Davidson".
- Poczęstujesz mnie papierosem? - zapytała chłopaka, który wyraźnie szukał z nią kontaktu.
Zaczęli rozmawiać. On zapytał, czy napije się piwa. Asia nie odmawiała w takich sytuacjach. - Mam sprawę do załatwienia u kumpla. Pod Kutnem. Pojedziesz ze mną?
Asi pasowało. Z jednej strony miała po drodze do ojca, z drugiej nie musiała zbyt szybko pokazywać się w domu. Zdążyła wypić piwo, kiedy niebieski ford podjechał pod dom kryty eternitem. Weszła do środka, tam rękę na powitanie podał jej Piotrek. To jego za kilka godzin zabije.
Zrobił na niej dobre wrażenie. Był sporo milszy niż chłopak, z którym przyjechała. Cała trójka uradziła, że można by było się czegoś napić. Ford podjechał pod sklep spożywczy. Oni weszli do środka, Asia czekała w samochodzie.
Wrócili po chwili. Mieli dwie butelki czystej i czteropak piwa.
Noc
Piotrek mieszkał sam. Nawet spodobał się Asi. Był wysoki, postawny i krótko ostrzyżony. Gadała z nim o głupotach. Było to coś o portalach społecznościowych i o tym, co ludzie na nie wrzucają.
Piła Asia i Piotrek. Jego kolega, do którego należał ford, tylko im dolewał. Asia zbyt wiele imprez miała ze sobą, żeby tego nie zauważyć. Zapytała, czemu chce ją upić.
- Mam paru znajomych gości. Mogę ich przywieźć. Ty się z nimi bzykniesz. Oni zapłacą - mówił i świeciły mu się oczy.
Asia miała wybuchowy charakter. Piotrek ją szybko wspomógł w pytaniach o to, czy tego trzeciego "pojebało". Atmosfera się mocno popsuła. Ten trzeci wyszedł. A jakby nie wyszedł, to Piotrek by mu pomógł.
Czuła wdzięczność do nowego znajomego. Zaproponował, żeby została u niego na noc.
Asia ważyła zaledwie 45 kilogramów, dlatego musiała się kontrolować z alkoholem. Przestała pić, ale dotrzymywała towarzystwa Piotrkowi. Było po 23, kiedy poprosiła go o kanapkę. Mężczyzna poszedł do kuchni i przyniósł chleb, jakąś wędlinę, masło i kuchenny nóż ze srebrną rączką. Z ostrzem długim na dziewięć centymetrów.
Zjadła, powiedziała, że chce już się położyć. On nie protestował, wyszedł do drugiego pokoju. Asia była w legginsach i staniku, kiedy położyła się na łóżku.
Ona i on
Nie wie, ile czasu minęło. Było mocno zaspana, kiedy poczuła dłoń na plecach. Otworzyła oczy. Była całkiem naga. Odwróciła się. Lampa paląca się w przedpokoju oświetlała pokój na tyle, żeby zobaczyła, że Piotrek też nie ma ubrania.
- Co ty robisz? - zapytała.
- Już nie bądź taka niedostępna - odpowiedział. Próbował się na niej położyć. Ona przeturlała się na drugi kraniec łóżka. Ruszył za nią.
Krzyknęła. On się wkurzył, ścisnął dłonią jej usta. Złapał za włosy i ściągnął z łóżka. Wyrwała się. Złapał za butelkę wódki i zamachnął się. Za plecami Asi był stół. A na nim nóż, którym niedawno smarowali kanapki. Chwyciła go w prawą rękę.
Krzyknęła. On się wkurzył, ścisnął dłonią jej usta. Złapał za włosy i ściągnął z łóżka. Wyrwała się. Złapał za butelkę wódki i się zamachnął. Za plecami Asi był stół. A na nim nóż, którym niedawno smarowali kanapki. Chwyciła go prawą ręką.
Chwila przed zabójstwem
Dla niej to był jeden wielki chaos. Nie pamięta, jak zadawała ciosy.
Po wszystkim włożyła żółtą bluzę. Nie wiedziała, gdzie jest jej bielizna. Obwiązała się w pasie różową kurtką, założyła czarne buty.
Biegła przez wieś aż do głównej drogi, która prowadzi do Kutna. Zobaczyła sklep, w którym Piotrek kupił wcześniej alkohol. Był on częścią budynku, w którym mieszkała właścicielka.
Asia zadzwoniła wideodomofonem.
Prokuratura zabezpieczyła nagranie, na którym widać roztrzęsioną dziewczynę umazaną krwią stojącą przed kamerą przy bramie.
"Pomocy, pomocy! Niech państwo dzwonią na policję. Tam w domu leży ranny człowiek" - krzyczy do mikrofonu.
"Już. Moment" - odpowiada jej zdumiony głos. Mąż właścicielki zaczyna się ubierać. Dla Asi trwa to za długo. Biegnie dalej wzdłuż drogi. Tam widzi samochód jadący na długich światłach. Staje na środku jezdni.
To wersja dziewczyny.
Zbrodnia i kara
Asia usłyszała zarzut zabójstwa, do którego się przyznała. Początkowo groziło jej dożywocie. Trafiła do aresztu.
Prokuratorzy robili co mogli, żeby ustalić, na ile przedstawiona przez nią wersja jest prawdziwa. Już po pogrzebie Piotrka dostali wyniki badania krwi 36-latka. W organizmie miał 2,47 promila, w moczu niecałe trzy promile.
Biegli uznali, że cios zadany w serce musiał go zabić. Nie dałoby się go uratować, nawet gdyby sekundę po ataku trafił na stół operacyjny.
Specjalista powołany w czasie śledztwa ustalił, że cios nożem był zadany z dużą siłą. Nie mógł być efektem machania na oślep. To było dźgnięcie poprzedzone zamachnięciem się.
Czym jeszcze dysponowali prokuratorzy?
Opinią, z której wynikało, że Piotrek był z pewnością nagi, kiedy dostał śmiertelny cios. Na miejscu zabójstwa pracowała też ekspertka od badania śladów krwawych. Na podstawie mikroskopijnych fragmentów kropli uznała, że wersja przedstawiona przez Asię jest wiarygodna i spójna.
Śledztwo zakończyło się następującymi wnioskami: Asia zabiła Piotrka. Zrobiła to w stanie silnego wzburzenia, ale przekroczyła granicę obrony koniecznej. Świadczyć o tym miał przede wszystkim fakt, że śmiertelny cios był zadany z dużą siłą. Groziło jej 10 lat więzienia.
Spędziła za kratkami siedem miesięcy, potem ruszył proces. Sędzia już na pierwszej rozprawie uchylił jej areszt. Stwierdził, że stosowanie najsurowszego środka zapobiegawczego jest niczym nieuzasadnione. W czasie rozprawy zeznawali między innymi biegli psychiatrzy, którzy uznali, że Asia jest dziewczyną inteligentną, ale była zaniedbana przez rodziców w czasie dojrzewania.
- Ma tendencję do podejmowania ryzyka. Charakteryzuje ją niski poziom lęku. Potrzebuje skoków adrenaliny, dlatego zgodziła się na pójście do domu nieznajomego. Normalność ją szybko nudzi, wprowadza w depresję - referowała wyniki swojej pracy jedna z biegłych.
Skład sędziowski zwrócił uwagę na to, że Asia nie próbowała się wybielać. Nie mówiła o uprowadzeniu przez nieznajomych, którzy ją więzili. Opowiadała, że chciała się napić wódki i natrafiła się ku temu okazja.
Konsekwentnie przyznawała się do winy.
- Nie może być mowy o winie oskarżonej – stwierdził jednak przewodniczący składu sędziowskiego, kiedy uzasadniał wyrok uniewinniający 19-letnią już wtedy dziewczynę.
Tłumaczył, że każdy ma prawo się bronić.
Nawet jeżeli może uciekać, to nie musi tego robić. Ma prawo odpierać zamach na swoją osobę wszelkimi możliwymi sposobami
Fragment uzasadnienia wyroku
- Nawet jeżeli może uciekać, to nie musi tego robić. Ma prawo odpierać zamach na swoją osobę wszelkimi możliwymi sposobami - tłumaczył sędzia.
Asia - w jego opinii - zachowała się lekkomyślnie i głupio. Miała za sobą szereg przeżyć, które niszczą jej reputację. Ale to nie znaczy, że miała pozwolić się zgwałcić.
- Nie miała wyboru. Napastnik był dużo od niej silniejszy. Mógł jej łatwo zrobić krzywdę. Sięgnięcie po nóż nie było przekroczeniem granicy obrony koniecznej - podkreślał sąd.
Od tego wyroku odwołała się prokuratura i rodzina Piotra. Sąd apelacyjny uznał jednak, że sędziowie pierwszej instancji mieli rację.
Wola sędziego
W zeszłym roku znowelizowany został art. 25 Kodeksu karnego, który precyzuje, czym jest obrona konieczna. Nowe przepisy mówią, że wyroku powinien uniknąć każdy, kto bronił się przed przestępcą w swoim domu.
A co poza nim? Żadnych zmian. Przepisy stanowią, że "nie popełnia przestępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem".
Problemy zaczynają się, kiedy broniący się zastosuje środki "niewspółmierne do niebezpieczeństwa".
Statystyki pokazują, że Asia miała mnóstwo szczęścia, że nie dostała surowego wyroku. Paweł Bachmat z Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości przeanalizował 109 spraw zakończonych prawomocnym wyrokiem, w których pojawiał się wątek obrony koniecznej. Wnioski? Broniąc się przed przestępcą, mamy większe szanse na skazanie niż uniewinnienie.
W jego pracy naukowej z 2008 roku można przeczytać, że spośród przeanalizowanych spraw w 61 przypadkach sądy uznały, że doszło do przekroczenia granicy obrony. Podczas 47 rozpraw zapadły wyroki korzystne dla oskarżonych.
Tak to wygląda na etapie sądowym. Wcześniej - w czasie śledztwa - wymiar sprawiedliwości był jeszcze bardziej surowy.
Na etapie postępowania prokuratury niemal zawsze (ponad 95 proc. przypadków) stawiały zarzuty popełnienia przestępstwa - na przykład zabójstwa czy spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. To często wiązało się z długimi aresztami - przynajmniej do zakończenia pracy prokuratorów.
Co więcej, sprawa stosowania obrony koniecznej niemal nigdy nie była podnoszona na etapie stawiania aktu oskarżenia - na art. 25 k.k. śledczy powoływali się w przypadku 13 proc. spraw.
Do problemu obrony koniecznej Instytut Wymiaru Sprawiedliwości powrócił w zeszłym roku. W pracy przygotowanej przez profesora Łukasz Pohla i doktora Konrada Burdziaka próżno doszukać się tak szczegółowych statystyk. Eksperci podkreślali jednak, że podstawa prawna obowiązująca w Polsce od lat niemal się nie zmienia.
- Polski kodeks w przypadku obrony koniecznej zostawia duże pole do interpretacji. Sędziowie różnie orzekają w podobnych sprawach - komentuje mec. Maria Wentlandt-Walkiewicz, łódzka karnistka.
***
Asia mieszka w Kutnie. Dalej nie ma dobrej opinii wśród miejscowych policjantów. Właśnie minął termin, w którym mogła ubiegać się o odszkodowanie za bezpodstawny areszt. Nigdy nie zawnioskowała o zadośćuczynienie.
* Tekst powstał na podstawie akt śledztwa i rozmów z osobami zajmującymi się sprawą. Imiona zostały zmienione.