Prezydent Andrzej Duda wybrał Chiny jako cel jednej z pierwszych podróży zagranicznych. Wizytę można uznać za sukces, ale teraz nadszedł czas na konkretne działania. Chiny już od kilku lat czekają, aż znad Wisły popłynie jasny sygnał, że Polska jest gotowa na długofalową współpracę z drugim mocarstwem świata.
Okazją do wizyty Andrzeja Dudy w Chinach był odbywający się w dniach 24-25 listopada szczyt Chiny – Europa Środkowo-Wschodnia (CEEC) w historycznym mieście Suzhou, ok. 100 km na zachód od Szanghaju.
Pekin w 2012 r. sam zaproponował taką formułę spotkań z szefami rządów 16 państw europejskich. W ten sposób Chińczykom najłatwiej ożywić współpracę jednocześnie z kilkunastoma państwami regionu, zaś formuła wielostronnych szczytów może być też etapem przejściowym. Za jej pomocą Chińczycy chcieliby bowiem wyselekcjonować partnerów, którzy są najbardziej zainteresowani współpracą i będą pełnić rolę regionalnych liderów.
Niejasna postawa Polski
Na rolę regionalnego lidera w kontaktach z Chinami szanse ma zwłaszcza Polska, co chińscy przywódcy wielokrotnie podkreślali. Od kilku lat widać też czynione przez Pekin gesty, jak choćby wyróżnienie polskiego pawilonu na wystawie EXPO w Szanghaju jako "najlepszą promocję kraju" czy sprzyjanie organizacji pierwszego szczytu CEEC w Warszawie.
Nie można jednak powiedzieć, by dotychczasowa współpraca spełniała pokładane w niej przez Chiny nadzieje, a częścią problemu było niejasne stanowisko polskich władz. Z jednej strony częstotliwość dwustronnych wizyt najwyższego szczebla może zostać uznana za wysoką. W ciągu ostatnich czterech lat w Chinach byli polski prezydent (już dwukrotnie), wicepremier, marszałkowie Sejmu i Senatu oraz szef MSZ, zaś w Polsce chiński premier, szef i wiceszef MSZ, szef MON oraz wiceszef sztabu generalnego chińskiej armii.
Jednak z drugiej strony Polska wydawała się do tej pory mało zdecydowana, jeśli chodzi o konkretne działania. Nie ustrzegła się też od poważnej wpadki podczas ubiegłorocznego szczytu CEEC w Belgradzie, na który zamiast premier Ewy Kopacz pojechał wicepremier i minister obrony Tomasz Siemoniak. Pekin takie "zastępstwo" mógł zinterpretować tylko w jeden sposób – jako wyraz lekceważenia. Zgodnie wypomnieli to wówczas Polsce eksperci.
Udana wizyta Dudy
Podejście Warszawy do współpracy z Pekinem było do tej pory problematyczne, wobec czego wizyta polskiego prezydenta w Chinach okazała się niezwykle potrzebna. Jak zauważył Radosław Pyffel z Centrum Studiów Polska-Azja, dużą zręcznością było przy tym przesunięcie przez polskie władze decyzji o wizycie prezydenta z 3 września, gdy w Pekinie świętowano zakończenie II wojny światowej, na odbywający się pod koniec listopada szczyt CEEC.
W ten sposób taktownie uniknięto wrześniowego oglądania razem z Władimirem Putinem maszerujących po placu Tiananmen rosyjskich żołnierzy, a zarazem dano wyraz poważnego traktowania Chin. Na szczyt CEEC zapraszani są bowiem szefowie rządów, a z Warszawy przyjechał prezydent i w ten sposób stał się najwyższym dyplomatyczną rangą uczestnikiem spotkania.
Andrzej Duda miał również starannie przygotowane przemówienia, w których uwzględniono oczekiwania chińskiej strony. Jednym z umiejętnie wykorzystanych zabiegów było wspomnienie o roli Chin w czasie II wojny światowej. Chińczyków niezwykle irytuje bowiem zapominanie o poniesionych przez nich ofiarach w walce z Japończykami, szacowanych na 15-20 mln ludzi.
- Doceniamy wkład Chińskiej Republiki Ludowej w zwycięstwo w II wojnie światowej, w pokonanie najeźdźców. To była wielka zasługa narodu chińskiego dla świata – mówił Duda, a prezydent Xi Jinping podziękował mu za szacunek do historii i dobre nastawienie Polaków do narodu chińskiego.
Jeden Pas, Jeden Szlak
– To był naprawdę sukces. Jeżdżę od lat do Chin i nie widziałem ze strony chińskiej takiego otwarcia na przedstawiciela kraju średniej wielkości europejskiego i to z tej "zapomnianej" części Europy – mówił w TVN24 Biznes i Świat Sławomir Majman, prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIIZ). Jego zdaniem o sukcesie wizyty świadczy m.in. fakt, że na organizowane z udziałem Polski forum w Szanghaju udało się ściągnąć ponad 100 chińskich przedsiębiorców zainteresowanych prowadzeniem biznesu nad Wisłą.
W trakcie wizyty Dudy podpisanych zostało także ok. 10 porozumień gospodarczych, przede wszystkim pomiędzy PAIIZ i największym bankiem świata, chińskim ICBC. Porozumienie to ma umożliwiać dłuższe, niż było to możliwe dotychczas, nawet 25-letnie finansowanie inwestycji dwustronnych.
Dlaczego to takie ważne? Bo Chinom zależy na rozwinięciu strategicznych relacji z Europą Środkowo-Wschodnią, co wynika z dwóch powodów. Po pierwsze, od wejścia większości ze wschodnioeuropejskich państw do UE traktowane są one jako przepustka do uzyskania większego dostępu do Europy Zachodniej. Po drugie, ocieplił się klimat polityczny, a Pekin ma wielką wizję odtworzenia tzw. nowego Jedwabnego Szlaku.
To projekt Jednego Pasa i Jednego Szlaku, który zakłada budowę i modernizację sieci połączeń lądowych i morskich między UE a Chinami. Jest to jedno z fundamentalnych założeń chińskiej politycznej i gospodarczej wizji świata w XXI wieku, a jego realizacja, przewidziana na kolejne 35 lat, jest priorytetowa.
"Podpisanie przez Chiny porozumień o współpracy w zakresie projektu Jednego Pasa i Jednego Szlaku z pięcioma państwami Europy Środkowo-Wschodniej jest skokiem naprzód w ujednolicaniu naszych planów rozwojowych" - donosiła chińska agencja prasowa Xinhua, nawiązując do umów osiągniętych z Polską, Serbią, Czechami, Bułgarią i Słowacją.
Zapełnić pociąg w obie strony
Jak Polska może odegrać w realizacji chińskich planów kluczową rolę? Po pierwsze, jako węzeł komunikacyjny na trasie z Chin do Europy. Już dziś między Czengdu a Łodzią istnieje stałe połączenie kolejowe, a ma to być dopiero początek. Po drugie, konieczne jest, aby poprzez dobry klimat polityczny, konkretną ofertę i zręczne negocjacje otworzyć chiński rynek dla polskich produktów, ponieważ pociąg ten wraca obecnie pusty. W 2014 r. Polacy sprowadzili z Chin produkty za 17 mld euro, a sprzedali za dziesięciokrotnie mniej.
Mówił z resztą o tym prezydent Duda, wspominając o jabłkach. – Wierzę, że w chińskich domach dzieci będą jadły polskie jabłka – powiedział. Choć owoce te w Chinach są dziś droższe i gorsze niż w Polsce, to brakuje międzyrządowego porozumienia, które umożliwiłoby ich eksport do Chin. Termin zakończenia trwających od ponad roku negocjacji w tej sprawie zależny jest w dużej mierze od ocieplenia politycznego – jeśli go zabraknie, negocjacje mogą trwać w nieskończoność.
Chiny to wielka szansa m.in. dla całego polskiego sektora produktów rolno-spożywczych, które, jako pochodzące z UE, kojarzone są w całej Azji Wschodniej z najwyższą jakością. Państwo Środka tymczasem cierpi z powodu rodzimej żywności niespełniającej elementarnych norm jakości, w związku z czym Chińczycy gotowi są płacić znacznie więcej za żywność importowaną i wolną od skażeń.
Działać, nie tylko jeździć
Chiński premier Li Keqiang przewiózł szefów rządów europejskich państw superszybkim chińskim pociągiem. Jak podkreślały państwowe media, był to symbol nawiązywanej współpracy – szybkiej, a jednocześnie komfortowej. Na razie grono jest liczne, Polska ma jednak szansę, by się wybić i przez długie lata korzystać ze współpracy z drugim mocarstwem gospodarczym świata.
Chiny nie chcą bowiem poprzez szczyty promować regionalnej jedności na wschodzie Europy, ale znaleźć lokalnych wiarygodnych liderów, z którymi będą mogły realizować swoje wizje i prowadzić interesy korzystne dla obu stron.
Teraz od zręczności polskich władz oraz odwagi i zdolności polskich przedsiębiorców zależy, czy uda się przekuć tę szansę w prawdziwy sukces. Konieczne są jednak kompleksowe, przemyślane i zaplanowane w długiej perspektywie działania na rzecz współpracy. Gesty wykonywane przy okazji spotkań wysokiego szczebla nie wystarczą.