Oglądają ich głównie nieletni. Patrzą, jak ich idole piją, bluźnią, biją, kradną, niszczą. Patostreamerzy rosną w siłę. Jeszcze rok temu to był margines wśród internetowych twórców. Dziś zarabiają dziesiątki tysięcy złotych. Policja jest bezradna, a psycholodzy apelują: rodzice, interesujcie się, kogo oglądają wasze dzieci.
Oglądają ich głównie nieletni. Patrzą, jak ich idole piją, bluźnią, biją, kradną, niszczą. Patostreamerzy rosną w siłę. Jeszcze rok temu to był margines wśród internetowych twórców. Dziś zarabiają dziesiątki tysięcy złotych. Policja jest bezradna, a psycholodzy apelują: rodzice, interesujcie się, kogo oglądają wasze dzieci.
Rodzice najczęściej nie reagują. Bo o istnieniu patostreamerów po prostu nie mają pojęcia. Są bezradni. Tak samo bezradny wobec nowego zjawiska wydaje się wymiar sprawiedliwości.
Patostreamy to internetowe relacje na żywo, na których można z bliska zobaczyć patologiczne zachowanie.
Zza ekranu patrzeć, jak internetowi idole piją, bluźnią, biją, kradną, niszczą.
A nawet – jak alarmuje Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych – propagują pedofilię. Tak jak 24-latek, który namawiał 12-, 13-letnie dziewczynki do rozbierania się przed kamerą. Zabawiał tak publiczność – często bardzo nieletnią.
"Zawiadomiliśmy prokuraturę o tym, że może dochodzić do seksualnego wykorzystywania dzieci” – informuje Ośrodek.
Jeżeli 24-latek usłyszy jakiekolwiek zarzuty, to będzie dopiero drugim patotwórcą z namacalnymi problemami prawnymi. Kilka miesięcy temu status podejrzanego dostał 21-latek z Poznania. Jest podejrzany o propagowanie mowy nienawiści.
Pewnie byłby bezkarny do dziś, gdyby nie internetowe śledztwo anonimowych zapaleńców.
Reszta patostreamerów jest dla służb i wymiaru sprawiedliwości wciąż niewidoczna. Jak ten, który ma 300 tys. subskrybcji, czyli stałych widzów. Trzy razy więcej niż Szymon Majewski czy Tomasz Kammel.
Znana jest też para, która obiecała, że po zebraniu 500 złotych będzie uprawiać seks przed kamerą (obietnicy dotrzymała). Jest mężczyzna, który zaprasza do domu - przed kamerę - bezdomnych i każe im bić się za pieniądze.
Czy 24-latek z Torunia, który z życia swojej dysfunkcyjnej rodziny zrobił reality show, a widzowie mogą je oglądać z czterech kamer. Transmituje m.in. liczne libacje, wizyty policji i awantury. W jednym z "odcinków” uczestnik show ukradł rower, który potem był niszczony na oczach widzów.
Zapłać mi
Ludzie to oglądają, a patostreamerzy mają w zamian popularność i niemałe pieniądze.
"Zarabiam tyle, że mógłbym twoją starą i twojego starego kupić i sprzedać na bazar" - chełpił się jeden z patotwórców.
24-latek z Torunia przyznaje, że w ciągu kilku miesięcy zarobił ponad 40 tys. złotych, chociaż jego matce podczas relacji wymknęło się, że "łup" jest prawie dziesięciokrotnie wyższy.
Wspomniane kwoty biorą się z "donejtów" (ang. donate - podarunek).
Widzowie przekazują swoim "idolom” niewielkie sumy, a w zamian dostają pewne przywileje. Na przykład ich komentarz jest odsiewany z tysiąca innych i odczytywany przez syntezator mowy. Ci, co płacą, mogą też wpływać na to, co będzie działo się na ekranie. Środki można podarować przelewem lub SMS-em. Niektórzy jednorazowo przelewają nawet kilkaset złotych.
Autorzy transmisji motywują wszelkimi sposobami widzów, aby dawali im pieniądze.
"Zbiorę 2000 i podpalam starą kanapę" - pisze jeden z nich. "Ustawia" w ten sposób cel zrzutki. Po zebraniu kwoty (to, jak rośnie, jest widoczne cały czas na ekranie) autor realizuje obietnicę: podpala wspomnianą kanapę, upija się do nieprzytomności, wypija "solonez" (czyli napój ze środków czystości) i wylewa sobie farbę na głowę.
Nieodłącznym elementem patologicznych relacji są wizyty na stronach do wideorozmów z nieznajomymi. Strona łączy w założeniu użytkowników w pary po to, żeby po prostu z kimś porozmawiać. Nierzadko chodzi o osobę z drugiej strony globu.
Nowi internetowi idole używają wspomnianych stron, żeby wyśmiewać swoich rozmówców. Przebieg ich rozmów na bieżąco pokazują swoim widzom:
"Dziadek, pedofilu! Ale bym ci kopa za***ał!"- mówi jeden z najpopularniejszych ostatnio patostreamerów do zaskoczonego internauty po pięćdziesiątce. Publiczność jest zachwycona.
Śledztwo
O osobach prowadzących patologiczne relacje na żywo opinia publiczna dowiedziała się niedawno, kiedy prokuratura przedstawiła zarzuty nawoływania do nienawiści 21-latkowi z Poznania.
Fragmenty jego transmisji do dziś dostępne są w sieci:
- No dawaj, rozkręcamy imprezę. Obróć się, muszę dupkę zobaczyć – mówił podejrzany dziś mężczyzna do nieletniej.
Stream – internetowa transmisja na żywo.
Donate – dobrowolna darowizna pieniężna przekazywania autorowi transmisji przez jego widzów za pomocą przelewów lub SMS-ów.
Kanał – inaczej profil użytkownika na YouTube.
Chat – okno do rozmów tekstowych. W czasie relacji na żywo widzowie mogą właśnie w ten sposób komentować poczynania transmitującego i się z nim kontaktować.
Monetyzacja – sposób zarabiania na filmach umieszczonych na YouTube. Serwis wyświetla reklamy na kanale danego twórcy i dzieli się z nim zyskiem.
Polecane – filmy, które serwis YouTube proponuje użytkownikowi na podstawie jego wcześniejszych wyborów.
Na czasie – filmy, które są szczególnie popularne w ostatnim czasie. Pojawienie się treści w tej zakładce szybko podbija ilość wyświetleń. Zdarzało się, że w zakładce "na czasie" były transmisje patostreamerów.
Rajd - zabawa podczas transmisji na żywo. Transmitujący odwiedza kanał innego twórcy, który też akurat nadaje na żywo. W czasie "rajdu" komentuje transmisję drugiej osoby i zachęca swoich widzów do "łapkowania" i "spamowania".
Łapkowanie – większość filmów na YouTube można ocenić pozytywnie (poprzez kliknięcie kciuka w górę) lub negatywnie. W czasie transmisji widzowie są zachęcani przez transmitującego do oceniania innych filmów, tak jak on je ocenia.
Spamowanie – zachęcanie widzów, aby masowo wpisywali tę samą frazę na chacie. Dzięki temu wiadomość przekazywana do innego twórcy (na przykład w czasie rajdu) z pewnością zostanie zauważona.Słowa, których znaczenie warto poznać
Dziewczyna rozebrała się. "Idol" mówił przecież, że ich internetowa wideorozmowa nie jest transmitowana. Kłamał.
Patrzyło osiem tysięcy osób. Ale 21-latek jest podejrzany o propagowanie mowy nienawiści. Być może za to, jak zareagował na dziewczynę, która w czasie transmisji nie chciała słuchać internetowego "idola".
- Jesteś szmatą! - mówił.
- Tak?... no, ale...
- I życzę ci, że jak kiedyś będziesz szła ulicą, to żeby jakiś psychopata cię zgwałcił i poderżnął ci gardło. Żeby cię zabił – mówił 21-latek.
Zarzuty usłyszał między innymi dzięki Pawłowi, 32-letniemu serwisantowi komputerowemu spod Płocka. Paweł poświęcał od tygodni cały wolny czas na zbieraniu dowodów przestępczej działalności 21-latka.
- Zamarłem, kiedy przez przypadek dostałem nagrany fragment jego transmisji, na którym namawiał do rozbierania się dziewczynki. Gołym okiem było widać, że to jeszcze dzieci. Uznałem, że mam do czynienia z pedofilem, którego trzeba "usadzić" - opowiada.
Paweł, znany w sieci jako "Śnierzyn", zgromadził wokół siebie grupę internautów, którzy postawili sobie jeden cel - pociągnąć streamera do odpowiedzialności.
- Potrzebowaliśmy konkretu, którego wymiar sprawiedliwości nie mógłby zignorować – tłumaczy.
On i kilkudziesięciu znajomych z portalu wykop.pl przeglądali godziny nagrań z transmisji. Zapisywali te, na których - ich zdaniem – mogło dojść do przestępstwa.
- Skupiliśmy się na dziewczynie, którą 21-latek publicznie namawiał do rozbierania się. Przetrząsnęliśmy sieć i dotarliśmy do jej profilu na Facebooku. Okazało się, że w 2008 roku brała ona udział w konkursie piękności dla czterolatek - mówi "Śnierzyn".
Namierzył szkołę, do której chodzi dziewczyna.
- Skontaktowałem się z dyrekcją i powiedziałem, że jedna z uczennic padła najpewniej ofiarą pedofilii w sieci. Przesłałem zgromadzony materiał. Powiedziałem, że jeżeli widoczna na nagraniu osoba faktycznie uczy się w tej szkole, to jej pracownicy powinni skontaktować się z policją. Mieliśmy zatem konkret - opowiada.
- To bardzo delikatna sprawa, nie chcemy o niej rozmawiać. Teraz najważniejsze jest dobro naszej uczennicy – mówi dyrektor szkoły, do której chodzi 14-latka.
O tym, że była "na streamie", dowiedziało się jej otoczenie.
- Nawet nie chcę myśleć, przez co musi przechodzić ta dziewczynka. Została publicznie poniżona. Do tego osoba, która tego się dopuściła, jest autorytetem w środowisku. To niewyobrażalny cios dla nieukształtowanej jeszcze psychiki – komentuje Anna Miżowska, psycholog dziecięcy.
Andrzej Borowiak, rzecznik poznańskiej policji, po zatrzymaniu 21-latka informował na swoim Twitterze, że mężczyzna "będzie miał przedstawione różne zarzuty m.in. namawiania nieletnich dziewczynek do rozbierania się przed kamerą internetową".
Na razie jednak śledczy dopatrzyli się tylko mowy nienawiści, chociaż śledztwo nie zostało zakończone.
Jak twierdzi łódzka adwokat Zuzanna Mrozowska-Kośka, patostreamer mógł popełnić szereg przestępstw, zarówno ściganych na wniosek, jak i z urzędu.
- Od zniesławienia poprzez zniewagi kończąc na składaniu propozycji seksualnej osobie poniżej 15. roku życia, drugi za publiczne propagowanie i pochwalanie zachowań pedofilskich. To są przestępstwa ścigane z urzędu – tłumaczy mecenas Mrozowska–Kośka.
Dlaczego zatem tak bardzo potrzebny był "Śnierzyn"?
Zatopieni
Łukasz to postawny, krótko ostrzyżony 34-latek. Pracuje jako funkcjonariusz operacyjny grupy do walki z cyberprzestępczością w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Opowiada, że codziennie przez kilka godzin musi oglądać patostreamy.
- Przybywa ich lawinowo. A my oprócz nich mamy na głowie pedofilów grasujących w sieci, sprzedawców narkotyków, stalkerów czy hakerów – opowiada.
WPolsce z internetu korzysta ponad 25 milionów osób.
Patostreamy coraz popularniejsze. Materiał magazynu Polska i Świat:
- W sieci dzieje się nie mniej niż w rzeczywistym świecie. Ale nas, policjantów, jest jednak znacznie mniej niż w realu. W Łodzi do pracy w wirtualnym świecie oddelegowano 14 funkcjonariuszy – mówi Łukasz. – Do tego w internecie nie działają schematy, które z powodzeniem można wykorzystać w życiu. Nie dotrzemy do nieletniej, rozpytując w pobliżu miejsca, gdzie była widziana. Mogła być w Rzeszowie, Los Angeles czy Nairobi – opowiada.
Dlatego tak cenną pracę – jego zdaniem – wykonują społecznicy tacy, jak "Śnierzyn".
- W przypadku streamera z Poznania pomógł fakt, że ktoś z grupy internautów zajmujących się sprawą po prostu kojarzył dziewczynę przez niego namawianą do rozbierania się. Dzięki niemu udało namierzyć się jej profil na Facebooku. Na tym polega przewaga i potęga internetowych społeczności - na ich skali. W tym zakresie policja nigdy nie będzie mogła się z nimi równać. A w sieci często nie ma skuteczniejszego narzędzia do namierzania ludzi – mówi Łukasz.
Większość patostreamerów wykorzystuje do nadawania serwis YouTube.
- Prawda jest taka, że nie możemy liczyć na pełną wymianę informacji z tym amerykańskim gigantem. To nie jest tak, że zwracamy się do YouTube'a z prośbą o numer IP danego użytkownika i zaraz je dostajemy – opowiada Łukasz.
Serwis YouTube, który poprosiliśmy o komentarz, nie odniósł się do pytań o to, w jaki sposób walczy z patostreamerami.
Piotr Zalewski, reprezentujący firmę Google (do której należy YouTube), informuje, że w serwisie obowiązują "jasne zasady określające jakie treści są niedozwolone".
- To tak zwane Wytyczne dla Społeczności. Gdy niedozwolone filmy są oznaczone przez naszych użytkowników, dokładnie je sprawdzamy i jeśli łamią zasady, usuwamy je z platformy - informuje Zalewski w stanowisku przesłanym do nas.
Czasami serwis nadaje filmom ograniczenia wiekowe.
- Chodzi o nagrania, które nie łamią zasad, ale mogą być nieodpowiednie dla wszystkich użytkowników. Te same wytyczne dotyczą transmisji na żywo - podsumowuje Zalewski.
Jestem lepszy
Patostreamerów oglądają głównie młodzi. Wielu widzów to nieletni.
- Tacy odbiorcy szukają wyrazistości. A przemoc, agresja i nienawiść to emocje bardzo intensywne. Kiedyś młodzi musieli wybierać idoli spośród tych, których pokazywano w mass mediach. A teraz każdy może być celebrytą – komentuje prof. Kazimierz Krzysztofek, socjolog, wiceprezes Fundacji Pro Cultura.
Nie jest zaskoczony tym, że tysiące osób chce oglądać, jak inni pokazują im życie nizin społecznych. Bo w ludziach od zawsze była potrzeba podglądania i ekscytowania się życiem innych.
- Od niepamiętnych czasów młodym ludziom imponowali niepokorni rówieśnicy. Tak jest i tym razem. Tyle że jest to zjawisko spotęgowane internetem. Podwórkowi idole mogą teraz szpanować przed dziesiątkami tysięcy osób - mówi.
Prof. Krzysztofek uważa, że patostreamerzy mogli się rozplenić, bo działają w miejscu, do którego społeczeństwo zazwyczaj nie zagląda. Są jak pajęczyna na zapomnianym meblu. Co z nimi zrobić?
- Trzeba po prostu poinformować szeroko o tym zjawisku. Wtedy w ruch pójdą społeczne procedury. Rodzice dowiedzą się, co oglądają ich dzieci. Będą mogli zareagować – uważa profesor.
Bez poklasku dzieci i pieniędzy ich rodziców patostreamerzy uschną. A co do tego czasu?
- Żadne regulacje prawne nie zastąpią czujnego rodzica. Musimy po prostu wiedzieć, czym interesują się nasze dzieci. Internet jest jak Dziki Zachód. Jeżeli dziecko będzie mogło liczyć na radę rodzica, nic mu się jednak nie stanie – kończy Anna Miżowska, psycholog dziecięcy.