Kandydaci dwoją się i troją, żeby zapaść w pamięć swoich potencjalnych wyborców. Są tacy, którzy rozdają "świeże kiełeczki z rana", inni kuszą fast foodem. Występują w zbroi, stroju Supermana, fotografują się z kotem albo sztucznym sercem na dłoni.- Docierają do dziecka, które jest w każdym z nas - komentuje psycholog terapeuta. Czy wejście na ceglany komin albo obietnica europejskich walk dronów wystarczą, żeby wyborca postawił krzyżyk tam, gdzie trzeba? Wybory już 21 października.
To już ostatnia prosta festiwalu obietnic wyborczych. Tysiące kandydatów na burmistrzów, radnych i prezydentów walczy o uwagę wyborców. A stawka w grze wysoka. W niektórych przypadkach równie wysoka, jak poziom odwagi i fantazji w ich programach wyborczych.
Ile można obiecywać nowiutkie drogi, jeszcze nowsze szkoły i przedszkola, wydłużanie w nieskończoność światłowodów czy szybkie podłączenia kanalizacji? Do człowieka (będziemy używać tego określenia wymiennie ze słowem wyborca) trzeba dotrzeć. Wstrząsnąć nim, zaszokować, rozśmieszyć, obiecać nieograniczony dostęp do frytek z keczupem, słowem: ZAPAŚĆ MU W PAMIĘĆ.
Przyjrzeliśmy się co ciekawszym obietnicom kandydatów, a o wyborach ludzi rozmawialiśmy z Miłosławą Janc, psychologiem terapeutą, trenerem FRIS (to badania naturalnego sposobu myślenia i działania człowieka - red.).
Sięgając nieba
Michał Boruczkowski chciałby, żeby w poznańskiej Arenie walczyły drony z całej Europy. Żywi ludzie mogliby zmagać się z kolei na miejskim polu bitwy do gry w paintball. Marzy mu się też, by pasażerowie autobusów i tramwajów nie gapili się w telefony. Pomóc mieliby "zagadywacze", specjalnie zatrudnieni do ożywienia kontaktów międzyludzkich.
To nie jedyny komunikacyjny pomysł tego kandydata, radnego PiS od 4 lat, tego samego, który pisał do prezydenta Poznania, czy podejmie w końcu kroki i wyłapie grasujących po mieście łowców organów. Ma i koncepcję na "teobus", którym podróżowaliby przedstawiciele różnych religii, co jakiś czas wychodząc na ulice i zachęcając przechodniów do rozmowy o wierze.
Magazyn TVN24: Dlaczego politycy albo kandydaci na nich "odlatują"? Dlaczego obiecują rzeczy z kosmosu i - przede wszystkim - dlaczego wyborcy to kupują?
Miłosława Janc: Kreatywność nie zna granic. A dzieci, które są w każdym z nas, uwielbiają kreatywność. Dziecko coś chce, teraz, zaraz, bo mu się należy, bo powinno coś dostać. Dziecko lubi się zachwycać.
Sięgając do 30. piętra
Musi być ciężko nie być zachwyconym, kiedy mija się wyborczy billboard krzyczący: "Po prostu więcej festynów i rekreacji". Walczący o reelekcję prezydent Konina Józef Nowicki (SLD) na plakatach występuje w kolorowym kowbojskim kapeluszu.
Jak rekreacja, to i aquapark. Wybudowanie go obiecuje m.in. kandydat PiS na prezydenta Białegostoku. Ale Paweł Tanajno z Komitetu Wyborczego Wyborców Odkorkujemy Warszawę idzie o krok dalej. "Aquapark ze zjeżdżalniami z 30. piętra PKiN-u byłby idealnym uzupełnieniem dla parku centralnego" - odpowiedział zapytany przez dziennikarza "Gazety Wyborczej" o to, jak zmieniłby otoczenie Pałacu Kultury i Nauki. Kto nie lubi zjeżdżalni?
Sławomir Adamczyk, kandydat Kukiz'15 do rady miasta Krakowa też ma wiele pomysłów. Chciałby na przykład, żeby każda rodzina z dzielnicy miała swój ogródek działkowy. Zapowiedział też, że zaraz po otrzymaniu mandatu zainicjuje budowę toru wyścigowego. Ale kto miałby się na nim ścigać i w czym albo na czym - tego na razie nie precyzuje.
Jedni próbują nas podejść, inni do nas podjeżdżają. Na rolkach, tak jak Wiesław Bednarski. Kandyduje do Rady Miasta Ostrowa Wielkopolskiego, a ulotki rozdaje osobiście, na sportowo:
Niemało napocił się Bogdan Bentyn, który wspiął się na ceglany komin gnieźnieńskich budynków PKP. Po co? Ano po to, by zwrócić uwagę na zanieczyszczenie lokalnego środowiska. Na pewno zwrócił uwagę na siebie. Do Rady Miasta Gniezna startuje z listy Gnieźnieńskiego Porozumienia Samorządowców.
Miłosława Janc: Dziecko nie lubi z czegoś rezygnować, chce mieć fajnie, chce się bawić. Z kolei dorosły, który w nas jest, zastanowi się, rozezna, czy to, co słyszę, jest bezpieczne? Czy kolejne atrakcje są mi na pewno potrzebne?
Magazyn TVN24: Dlaczego więc nasze dziecko wygrywa czasem z dorosłym?
- Jesteśmy zmęczeni, przepracowani, bo generalnie żyje się przecież trudno. Żyjemy w pędzie, w przesycie informacji, za którymi nie nadąża nasz umysł. Kiedy ktoś proponuje nam jakąś małą przyjemność, łatwo jest nam się dzięki niej odciąć. Kiedy ktoś coś nam daje, łykamy przynętę w naszej dziecięcej naiwności.
Sięgając po frytki z keczupem
Na pobudzenie naszych ślinianek stawia Włodzimierz Nowotniak (Komitet Wyborczy Wyborców Włodzimierza Nowotniaka). "Obiecuję Wam, że jeżeli to ja zostanę burmistrzem naszego miasta, to będzie McDonald's w Sokołowie Podlaskim!!!" - napisał na swoim facebooku.
W pierwszej wersji, jaka dotarła do nas pocztą pantoflową, fast food miałby stać na środku… ronda. Ta rewelacja się nie potwierdziła, ale internauci i tak mają powód do kpin. "Tak, tak, tak!" "Chcę, bez tego nie widzę przyszłości Sokołowa" - komentują post mieszkańcy.
Niektórzy kandydaci jedzenie rozdają dosłownie. Przemysław Kiełkowski (startuje do Rady Miasta Kołobrzegu) wręcza przechodniom-wyborcom "świeże kiełeczki od rana".
Magazyn TVN24: Lepiej w wyborczym przekazie postawić na sport i zabawę, czy próbować do wyborcy trafić przez żołądek? Wszyscy lubimy frytki z keczupem…
Miłosława Janc: Mówimy tu o zaspakajaniu podstawowych potrzeb. Nie bez powodu mówi się o "kiełbasie wyborczej". Człowiek będzie zawsze miło wspominał sytuację, w której dostał coś do jedzenia. Kiedy ktoś jest dla nas miły, z natury też będziemy mili dla niego, może nawet skłoni to nas do oddania głosu. Polityk wie, że za coś małego możemy dać mu znacznie więcej.
Sięgając do kieszeni
Obiecać można wszystko. Nawet 300 złmiesięcznie kieszonkowego dla każdego ucznia klasy maturalnej w Ostrołęce. Tym chce wygrać Janusz Kotowski, obecny prezydent miasta (PiS). I choć jego przeciwnicy zarzucają mu, że młodzież wyda miejskie pieniądze na głupoty, on obstaje przy swoim. - Jeśli czasem młody mężczyzna zaprosi dziewczynę do kawiarni - to też nie będzie niczym zdrożnym :) - pisze na Facebooku.
Do maturzystów mruga też Agata Fisz (Społeczny Komitet Obywatelski Postaw na Chełm), która po raz czwarty chce zostać prezydentem Chełma (Lubelskie). Proponuje 1000 złotych dla każdego maturzysty, który podejdzie do egzaminu dojrzałości i go zda.
Miłosława Janc: Pieniądze za naukę? To takie warunkowanie społeczne, uczy pewnego rodzaju zachowania: robię określone czynności, bo mi się opłacają. A gdzie cała reszta motywacji?
Ale tak, obietnica pieniędzy może zadziałać na młodych ludzi, którzy po raz pierwszy czy drugi pójdą do urn. To nie do końca dorośli, nie mają takiego życiowego rozeznania. Po maturze są wakacje, a 1000 złotych to niemała suma, która na pewno im się przyda. Tylko taki przykład rozdawnictwa na początku drogi w dorosłość może przyzwyczajać do złych mechanizmów.
Bezgotówkowo chce "przekupić" uczniów Zbigniew Maj (były komendant główny policji, komitet Tu i Teraz). W jednym z podpunktów swojego programu zapewnia, że jeśli zostałby prezydentem Kalisza, nauczyciele nie mogliby zadawać dzieciom zadań domowych.
Sięgając po gruszki
Terapeutka podkreśla też, że nie ma co doszukiwać się w takich "frywolnych" obietnicach większej filozofii. Częściowo to działanie marketingowe w myśl zasady "nie ważne jak mówią, byleby mówili".
Janc: Jeśli osoby niespecjalnie interesujące się polityką pójdą na wybory i zobaczą znajome nazwisko, to na zasadzie "czystej ekspozycji" mogą zaznaczyć później krzyżyk przy danym kandydacie, nawet nie do końca go znając.
W tej kategorii na pewno ułatwione zadanie będą mieć też kandydaci z dźwięcznym, śmiesznym, pięknym lub po prostu charakterystycznym nazwiskiem.
Niektórzy są tego w stu procentach świadomi: Błażej Poboży (kandydat do rady Warszawy, PiS) zachęca na plakatach do głosowania "po bożemu". Tadeusz Zysk (kandydat na prezydenta stoicy Wielkopolski, PiS) obiecuje "zysk dla Poznania". Renata Gruszka (potencjalna radna Bielska-Białej, Koalicja Obywatelska) zachęca wyborców zdjęciem, na którym trzyma dorodną gruszkę właśnie ("Nie obiecuję gruszek na wierzbie"), a Bartłomiej Kocurek (na liście do Sejmiku Województwa Małopolskiego, komitet Wspólna Małopolska) sfotografował się z szarym kotem.
"Myszka" i "Szczurek" na tej samej ulotce? Zbieżność nazwisk - mówi Anna Kazimiera Myszka. Chce być radną miasta Gdyni. Startuje z list komitetu wyborczego Samorządność Wojciecha Szczurka, który sam planuje kontynuować kadencję prezydenta miasta. Niby nie planowali, ale w duecie prezentują się przebojowo.
Dość łatwo zapamiętamy też Damiana Kupkę (kandydat do Sejmiku Województwa Wielkopolskiego, Kukiz’15) czy Grzegorza Ziomka (chce zostać prezydentem Mielca, Kukiz’15).
Niektórzy ufają w moc nazwiska na tyle, że swoje postacie na plakatach pozbawiają… głów. Taka randka w ciemno z kandydatem. Rozważny i romantyczny - przekonuje do siebie Mirosław Warczak, kandydat na wójta Liniewa (komitet Razem Dla Gminy, województwo pomorskie). I tyle można się dowiedzieć z samego plakatu.
Swoją twarz chowa też Piotr Malinowski, kandydat SLD na radnego w Toruniu. Ma hasło: "MALINA NR 1 W TORUNIU".
A co, gdy się "nie ma nazwiska"?. Kandydaci z tymi bardziej pospolitymi walczą odważnym plakatem. Adam Nowak (startuje do Rady Miasta Bydgoszczy, SLD) na pierwszy plan wysuwa swoje umorusane, gołe stopy. Bo "jeśli masz odwagę być sobą, możesz wszystko!", a Sława Umińska-Duraj (obecna prezydent Piekar Śląskich) pozuje w stroju supermenki. Obok napis: Piekary Śląskie są… super!
Jest też grupa śmiałków, która na promocję wybiera "imidż" wojownika.
Mariusz Oleś (potencjalny burmistrz Orzesza, województwo śląskie) na plakacie występuje w zbroi rycerskiej. Rajmund Pollak wystawia pięści, jakby do bokserskiej walki (chętny do Rady Miasta Bielska-Białej, komitet Moniki Sochy). Piotr Bodnar (komitet Wojciecha Sołtysa, chce zasiadać w Radzie Miasta Sulechowa) dodaje rekwizyty: metalowy pancerz, tarczę z orłem i rycerski miecz.
Najprawdziwszą walkę zapowiada Kukiz’15 z Chełma (Lubelskie): zaprasza dwóch potencjalnych radnych na matę, mają stoczyć pojedynek. Jest nawet plakat:
Internauci kochają śledzić trudy i starania polityków, najchętniej oczywiście piętnując ich wpadki. Te i podobne kampanijne perełki wyławia facebookowy fanpage "Hity Kampanii Wyborczych".
Sławę w sieci zdążyły już też zdobyć niektóre hasła: "Dla ludzi z sercem na dłoni" pisze o sobie Marcin Jakowicz, prezentując na plakacie siebie z okrwawioną atrapą ludzkiego serca trzymaną przez chirurgiczną rękawiczkę. Jakowicz startuje do rady miejskiej w Giżycku (PiS).
Odważnie próbuje też Leszek Tabor, obecny burmistrz Sztumu (Pomorskie). "Przecież mnie znacie" - zapewnia w haśle wyborczym.
Znają nie tylko w Sztumie. Polskę obiegły sceny z monitoringu sklepu spożywczego. Na nagraniach widać, jak Tabor bierze i wynosi z niego wszystkie egzemplarze lokalnego bezpłatnego "Głosu Sztumu". W środku kwietniowego wydania był nieprzychylny mu artykuł.
Oko kamery przyłapało go też, kiedy pod osłoną nocy niszczył baner krytykujący władze miasta (w styczniu 2016 roku). "To był impuls" - mówił wtedy.
Najdziwniejszym kandydatem okrzyknięty został przez media wspomniany wyżej Paweł Tanajno. Raczej nie ma szans na rządzenie stolicą, chyba że obiecaną darmową pizzą hawajską, rozwożoną przez urzędników, ukradnie przeciwnikom tysiące wyborców.
Zobacz najciekawsze hasła i plakaty:
Magazyn TVN24: Mamy pożytek z propozycji i haseł tych odważnych kandydatów?
Miłosława Janc: Tak zwane "emocje pozytywne", jakie wywołają u nas hasła niektórych kandydatów, zapewnią chwile przyjemności. Ludzie lubią słuchać o miłych rzeczach, nasz wewnętrzny głos krytyczny jest zawsze najmniej lubiany.
Ale musimy uważać. Bo miłe wrażenia to jedno, a mechanizmy - drugie. Jeśli polityka pójdzie w kierunku mówienia miłych rzeczy, to ryzyko jest takie, że wciąż będziemy przekierowywać uwagę na rozdawnictwo i atrakcje, a sprytnie omijać tematy trudne. Nie będą przez nas poruszane. Dorosłe życie tego jednak wymaga.
W tegorocznych wyborach samorządowych startuje też kandydat, któremu daleko do rozdawnictwa i atrakcji. Nie mydli oczu, nie wspina się na kominy. On stawia do pionu i szczerze przyznaje: "Nie składam obietnic wyborczych z jednej przyczyny: Nie wierzę nikomu. Nie wierzę nawet sobie samemu" (Mariusz Zarzecki, kandydat na radnego miasta Grajewo, Podlaskie).