To piekielnie zdolny człowiek, ale czasami trudno go było zrozumieć, bo zdarzało mu się robić głupoty – mówi tvn24.pl znajomy zatrzymanego przez CBA Sławomira Nowaka. Według naszych informacji były minister transportu odegrał ważną rolę w kampanii Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, bo politycy PO nie palili się do pracy w jej sztabie. Teraz byli partyjni koledzy nie palą się do komentowania jego sytuacji.
Niedziela 12 lipca. Ciepły wieczór. Na plac przy Parku Fontann w Warszawie na elektrycznej hulajnodze wjeżdża Sławomir Nowak. Ma nienaganną fryzurę, dobrze dobrany garnitur i śnieżnobiałą koszulę. Z pomocą smartfona odstawia hulajnogę. Przechodzi w kierunku sceny i ustawionego obok niej namiotu, gdzie na wieczorze wyborczym zbierają się najważniejsi politycy Koalicji Obywatelskiej i sztabowcy kampanii Rafała Trzaskowskiego.
Były minister transportu, który był doradcą w tym sztabie, nie unika dziennikarzy. Reporterce TVN24 mówi, że kandydat KO nie walczył z Andrzejem Dudą, ale z całą machiną propagandową. Dodaje, że w tej kampanii narodził się lider nie tylko jednej partii, ale całej opozycji.
"Zatrzymanie to był dla niego cios"
Dokładnie tydzień później, w niedzielny wieczór, były polityk PO gości w swoim gdańskim domu przyjaciół, którzy wychodzą około trzeciej nad ranem. Kilka godzin później Sławomir Nowak zostaje wyprowadzony z domu przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Prokuratura stawia mu zarzuty, z których najpoważniejszy dotyczy kierowania zorganizowaną grupą przestępczą czerpiącą korzyści z korupcji w czasie, gdy od października 2016 roku do września 2019 był szefem ukraińskiej agencji drogowej Ukrawtodor. W środę sąd decyduje o zastosowaniu wobec byłego polityka trzymiesięcznego aresztu.
Według naszych informacji Nowak w tygodniu, w którym został zatrzymany, planował wyjazd za granicę. Starał się też o pracę poza Polską.
- Zatrzymanie to był dla niego cios. Był początkowo rozdygotany. Potem sobie to poukładał w głowie. Chce wykorzystać czas za kratkami do nadrobienia zaległości w swojej pracy naukowej – opowiada tvn24.pl znajomy byłego polityka.
Sam Nowak zapewnia o swojej niewinności. - To ustawka. Doskonale o tym wiecie – rzucił do dziennikarzy, gdy był prowadzony do sądu.
"Nie będziemy na ten temat rozmawiać"
Emocje widać też wśród polityków Platformy, z których część nie pali się do rozmowy o byłym partyjnym koledze.
- Piszę sylwetkę Sławomira Nowaka – zagajam rozmowę z posłanką PO, która współpracowała z byłym ministrem transportu.
- O Boże. (chwila milczenia) No dobrze. Niech pan pyta – odpowiada z rezygnacją w głosie.
- Rozmawialiście o jego pracy na Ukrainie?
- Nie, nie mogę powiedzieć nic o jego pracy na Ukrainie. Jak się dowiedziałam, że tam idzie, to pomyślałam, że nie miałabym odwagi kierować instytucją w państwie tak przeżartym korupcją.
Bliski współpracownik Donalda Tuska: - Nie będziemy na ten temat rozmawiać. Nie ma szans. Uwierzy pan, jak powiem, że nie mieliśmy w ostatnich latach kontaktu? Mam jego numer, ale pewnie pan też ma. Teraz się trudno dodzwonić. Ale niech pan go nie krzywdzi, bo to dobry człowiek.
Inaczej reaguje bliski znajomy byłego polityka PO, który zgadza się na rozmowę, choć z zachowaniem anonimowości. Spotykamy się w ogródku restauracji w centrum Warszawy. - Muszę brać pod uwagę, że nas podsłuchują. Szyfrowanym komunikatorom nigdy nie ufałem – uśmiecha się kwaśno, chowając telefon.
- Nie będę udawał, że się nie znaliśmy... W dniu zatrzymania miałem wyciszony telefon, nie śledziłem mediów. Chciałem odpocząć od polityki. Dopiero po południu zobaczyłem, że mam kilkanaście nieodebranych połączeń – opowiada, a o Nowaku mówi, że "to odpowiedzialny człowiek". - Gdyby przeczuwał, że coś się nad nim zbiera, nie wszedłby do sztabu – zapewnia.
Nowak wyciąga rękę do Kidawy-Błońskiej
Drzwi do polskiej polityki po latach pracy na Ukrainie ponownie otworzyła byłemu ministrowi transportu Małgorzata Kidawa-Błońska - pierwsza kandydatka Koalicji Obywatelskiej na prezydenta w wyborach w 2020 roku.
- W sztabie Małgosi Sławek był praktycznie nieformalnym szefem. Małgosia lubiła z nim pracować, ufała mu – mówi nam jedna z ważnych osób, pracujących wtedy w kampanii.
- Sławek brał udział w wielu ważnych spotkaniach i w gabinecie wicemarszałek w Sejmie, i w siedzibie partii przy Wiejskiej – dodaje.
Według innego naszego rozmówcy początkowo mało kto się w Platformie palił do tego, by wziąć odpowiedzialność za strategię kampanii Kidawy-Błońskiej, dlatego musiała sięgnąć po pomoc Sławomira Nowaka.
- Nikt w Platformie nie chciał ryzykować, że będzie się potem kojarzył z wyborczą porażką. Niewiele brakowało, że Kidawa-Bońska musiałaby stworzyć sztab z mężem. Sławek ze swoim ogromnym doświadczeniem wyciągnął do niej pomocną dłoń – podkreśla nasz informator.
Kidawa-Błońska mówi tvn24.pl, że poznała Nowaka bliżej w czasie kampanii prezydenckiej Bronisława Komorowskiego. - Świetnie potrafi organizować zespół. Sprawdził się też w ministerstwie. W końcu wybudował te drogi przed Euro 2012 – opowiada.
- Czy pani go zaprosiła do współpracy? – pytamy.
- Jest jedną z kilku osób o dużym doświadczeniu. Pomagał w kampanii.
- Pytała pani o pracę na Ukrainie?
- Nie miałam nawet okazji go o to zapytać, bo cały czas byłam w trakcie kampanii w trasie, a on pracował w Warszawie. Wiadomość o jego zatrzymaniu to był szok. Nikt się tego nie spodziewał. Szkoda jego rodziny. Nadeszły trudne czasy – dodaje była kandydatka KO na prezydenta.
"Żarty mogą być wykorzystane przeciwko nam"
Po wymianie kandydata Koalicji na Rafała Trzaskowskiego Sławomir Nowak pomagał również w jego kampanii, ale jego rola była już mniejsza – odpowiadał za przygotowywanie wszystkich spotów wyborczych i filmów. - Przez większość kampanii przesiadywał w studiu – mówi nasz rozmówca z otoczenia kandydata.
- Ten spot Rafała Trzaskowskiego z żoną to też Nowak?
- Tak, wszystkie i trzeba przyznać, że robił to nie tylko świetnie, ale i dowoził wszystko w terminie. A to bardzo ważne – dodaje.
Według polityków Platformy, z którymi w ostatnich dniach rozmawialiśmy, Sławomir Nowak w żaden sposób nie sygnalizował, że mogą nim interesować się prokuratura czy służby.
- Sławek nigdy nie był wylewny w rozmowach telefonicznych, ale nic nadzwyczajnego w jego zachowaniu nie odczułem. Oczywiście z dzisiejszej perspektywy na tamte nasze rozmowy i korespondencję patrzę już zupełnie inaczej. Mam świadomość, że jest ona w posiadaniu służb, a teraz prokuratury - przyznaje inny polityk Platformy.
Według naszych informacji sztabowcy używali głównie jednego z szyfrowanych komunikatorów, na którym zakładali grupy dotyczące różnych elementów kampanii.
- Sławek należał do wielu grup. Wymienialiśmy tam różne informacje, również o znaczeniu strategicznym dla kampanii – wyjaśnia jeden ze sztabowców.
- Liczymy się z tym, że te materiały w końcu wypłyną, jeśli są w posiadaniu służb. Nawet żarty, które wymienialiśmy przez komunikator, pokazane bez kontekstu mogą być użyte przeciwko nam – dodaje drugi.
W reakcji na zarzuty polityków opozycji minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński wydał oświadczenie, w którym zapewnia, że kontrola operacyjna wobec Nowaka zakończyła się przed 1 października 2019 roku. "
Oskarżanie CBA o wykorzystanie śledztwa ws. zorganizowanej grupy przestępczej kierowanej przez Sławomira N. do inwigilowania sztabu wyborczego Rafała Trzaskowskiego należy oceniać jako zupełnie bezpodstawne" – podkreślił minister.
"Spodziewał się, że na Ukrainie się nie utrzyma"
Były minister transportu objął szefostwo w Ukrawtodorze - ukraińskim odpowiedniku Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad - w październiku 2016 roku.
Nominację wręczał mu ówczesny premier Wołodymyr Hrojsman, a minister infrastruktury Wołodymyr Omelan zapewniał, że "Nowak jest fachowcem, którego potrzebuje Ukraina".
Były polityk PO otrzymał też ukraińskie obywatelstwo, co wywołało wówczas nad Wisłą pytania, czy nie zrzekł się polskiego. Sam na Twitterze skomentował: "Przerwę męczarnie prawdziwych patriotów polskich. Przepraszam, że tak późno, ale nie miałem czasu. Nie zrzekłem się polskiego obywatelstwa".
Krystyna Berdynskich, ukraińska dziennikarka z tygodnika "NW" zaznacza w rozmowie z nami, że w tym okresie tamtejszy rząd zapraszał do współpracy wielu cudzoziemców.
- Nowak przyszedł jako reformator, udzielał wielu wywiadów. Potem jednak o jego pracy było w mediach cicho. Nie mówiło się o jego dokonaniach, ale też nie było słychać o wpadkach – wspomina dziennikarka.
Początkowo szef Ukrawtodoru miał zarabiać w przeliczeniu mniej niż 2 tys. złotych miesięcznie, ale jego pensja wzrosła potem do 19 tys. zł.
Według naszego rozmówcy, który odwiedzał Nowaka w Kijowie, na Ukrainie miał on status gwiazdy. - Był symbolem zachodnich standardów i uczciwości. Prezydent i premier zabiegali, by brał udział w konferencjach z ich udziałem. Spodziewał się jednak, że po zmianie władzy na Ukrainie się tam nie utrzyma – podkreśla znajomy byłego ministra.
Innego zdania jest Krystyna Berdynskich, która zaznacza, że w kwestii budowy dróg za czasów byłego polityka PO "niewiele się jednak zmieniło".
- Jak pojawiła się informacja na temat zatrzymania, to nie byłam zdziwiona. To nie jest sprawa polityczna. To było niezależne śledztwo. Nowak musi te sprawy wyjaśnić. Przez jeden dzień to była u nas główna wiadomość, ale potem już nie. Mamy wiele innych skandali. Korupcja jest u nas wciąż wysoka – przyznaje dziennikarka.
W jej opinii praca na Ukrainie była dla Nowaka szansą na poprawę reputacji w Polsce po tym, jak odszedł z rządu w 2013 roku.
– Sama byłam zdziwiona, że został zaproszony do pracy (w Ukrawtodorze – red.) mimo skandali, które się za nim ciągnęły. Na Ukrainie jednak mało kto o nich wiedział – dodaje Berdynskich.
"Zdarzało mu się robić głupoty"
W Polsce kariera polityka Platformy w spektakularny sposób załamała się w 2013 roku, gdy zrezygnował z funkcji ministra transportu w rządzie Donalda Tuska w związku z wątpliwościami dotyczącymi jego oświadczeń majątkowych, do których nie wpisał wartego ponad 10 tys. złotych zegarka.
W 2014 roku zrzekł się mandatu posła i odszedł z polityki po tym, jak został skazany przez warszawski sąd na 20 tys. zł grzywny za zatajenie posiadania zegarka w pięciu oświadczeniach majątkowych (rok później Sąd Okręgowy w Warszawie warunkowo umorzył postępowanie karne, orzekając wobec Nowaka świadczenie pieniężne - 5 tys. zł na fundusz pomocy pokrzywdzonym).
Znajomy Sławomira Nowaka: - To piekielnie zdolny człowiek, ale czasami trudno go było zrozumieć, bo zdarzało mu się robić głupoty. Tak było z tym zegarkiem. To była głupota, która została wykorzystana przeciwko niemu.
"Próbował się kreować na następcę Tuska"
W politycznej karierze Nowaka od początku nie brakuje wzlotów i upadków. Urodzony w 1974 roku w Gdańsku do polityki wchodzi jeszcze jako licealista w latach dziewięćdziesiątych, pomaga przy kampanii Unii Wolności, gdzie poznaje Donalda Tuska. Przez dwie kadencje był szefem Młodych Demokratów, młodzieżówki tej partii, którą w 2001 roku przeprowadza do powstającej wówczas Platformy Obywatelskiej.
W tym samym roku po raz pierwszy startuje w wyborach, ale nie dostaje się do Sejmu. Posłanka PO Agnieszka Pomaska, która prowadziła wtedy kampanię młodego polityka, wspomina, że już wtedy u Nowaka było widać talent do jej robienia.
- Prowadziliśmy nowatorską w tamtych czasach kampanię "door to door" w gdańskim "falowcu", gdzie jest 5 tysięcy mieszkań. Głosów jednak zabrakło, bo Sławek wtedy nie był rozpoznawalny – opowiada Pomaska.
W 2004 roku wchodzi do Sejmu, obejmując mandat po Januszu Lewandowskim, który dostał się do europarlamentu. Kariera Nowaka przyspiesza w 2007 roku, gdy jako lider listy PO w okręgu gdańskim w wyborach do Sejmu zdobywa ponad 65 tys. głosów. Zostaje wówczas sekretarzem stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i szefem gabinetu politycznego Donalda Tuska.
Były minister w rządzie Tuska: - Próbował się kreować na następcę Tuska, za przyzwoleniem Tuska, dla którego było wygodnie mieć kogoś takiego.
Ze stanowiska musiał odejść w 2009 roku po wybuchu tzw. afery hazardowej, która wywołała zmiany w rządzie.
- Nie miał z aferą nic wspólnego, ale Tusk chciał pokazać, że zmiany są nawet bardziej głębokie, niż jest to konieczne. Sławek bardzo przeżył, że musiał odejść z kancelarii premiera, bo premier go traktował jako młodszego kolegę, w którym jest przyszłość – przyznaje bliski współpracownik ówczesnego szefa rządu.
"Czekał na okazję, by iść do Sejmu i rządu"
Tusk ponownie stawia na Nowaka w 2010 roku. Młody polityk zostaje szefem sztabu walczącego o prezydenturę Bronisława Komorowskiego, a po zwycięskich wyborach zostaje ministrem w Kancelarii Prezydenta.
Współpracownik Komorowskiego ocenia w rozmowie z nami, że młody polityk nie utożsamiał się z konserwatywnym wizerunkiem Komorowskiego i ludźmi, którymi się otaczał prezydent.
- To nie byli ludzie wówczas z pierwszego obiegu, a Sławek miał dynamiczny styl bycia. Lubił żarty, lans, a na to nie ma miejsca w kancelarii. Nie utożsamiał się z nami i czekał na okazję, by iść do Sejmu i rządu – wspomina nasz rozmówca.
Donald Tusk nie chce komentować
Okazja pojawia się w 2011 roku, gdy Nowak dostaje się do Sejmu, odchodzi z Kancelarii Prezydenta i otrzymuje od Donalda Tuska propozycję wejścia do jego rządu.
- Zastanawiał się nad dwoma ministerstwami: sportu i transportu. Ten pierwszy jest znacznie łatwiejszy do kierowania, daje możliwość podróżowania po świecie, ale Sławek się zdecydował na znacznie trudniejszy – opowiada znajomy byłego ministra.
- I wiele mu się udało – założył sobie cele, które zrealizował. Jest naprawdę dobrym menadżerem i bardzo się angażuje w pracę. Potrafił ubrany w bluzę z kapturem odwiedzać dworce, by sprawdzić, czy jest na nich realizowana strategia "Zima na kolei" – dodaje.
Jeden z ministrów rządu Tuska podkreśla jednak, że Nowak wykorzystywał swoją mocną pozycję u premiera: - Zawsze dawał odczuć, że ma wsparcie Tuska, jak były spory między resortami. Spór z nim oznaczał, że minister transportu wygra. Stosował argument siły, a nie siłę argumentu.
Inny rozmówca, który także był w rządzie Tuska, jest jeszcze bardziej surowy wobec Nowaka.
- Był silny Donaldem, był traktowany jako złote dziecko. Miał swój urok, ale w sumie to portret człowieka, który nigdzie poza polityką nie pracował. Widać było, że będą z nim kłopoty. Miał parcie na blichtr i luksus, który kosztuje – podsumowuje.
Znajomy Nowaka: - Miał żal, że po sprawie zegarka, która przy obecnych aferach wygląda na śmieszną, Tusk się od niego odwrócił. Na Ukrainie (Nowak - red.) chciał udowodnić, ile jest warty.
Na rozmowę na temat Sławomira Nowaka chcieliśmy też namówić Donalda Tuska. Paweł Graś, bliski współpracownik byłego szefa rządu odpowiedział, że "już były pytania w tej sprawie". - Szef na pewno nie będzie chciał. Jest na wczasach z rodziną. Nie zaprzątam mu głowy nawet służbowymi sprawami – ucina Graś.
Współpraca: Robert Zieliński