To nowy początek dla Wenezueli. Mimo największych rezerw ropy naftowej na świecie kraj ten przeżywa właśnie jeden z najbardziej krytycznych okresów w swojej współczesnej historii, ale także – po ostatnich wyborach do Zgromadzenia Narodowego – renesans demokracji. Po 17 latach "rewolucyjnej kontroli", która zaczęła się z Hugo Chavezem, a skończyła z Nicolasem Maduro, przyszłość Wenezueli zależy obecnie od działania niezależnej władzy ustawodawczej.
6 grudnia w Wenezueli odbyły się wybory powszechne. I co się stało? Opozycja zdobyła dwie trzecie głosów w Zgromadzeniu Narodowym. To historyczne i niezmiernie ważne wydarzenie, ponieważ po uzyskaniu tak pożądanej większości kwalifikowanej opozycja może teraz przyjmować i uchylać ustawy, prześwietlić wenezuelskie organy władzy i zażądać referendum w celu odwołania prezydenta Maduro (w prezydenckim systemie Wenezueli to prezydent stoi na czele rządu). Nadszedł czas, by przyjrzeć się temu, co dokładnie wydarzyło się podczas ostatnich wyborów i czego Wenezuela oczekuje od ich wyników.
Z jakimi problemami wiązały się te wybory?
Z uwagi na bezprawną kontrolę wszystkich gałęzi władzy (wykonawczej, ustawodawczej, sądowniczej, obywatelskiej i wyborczej) wyborom towarzyszyła niesprawiedliwa kampania wyborcza, w której rząd wykorzystywał publiczne zasoby i pracowników do zyskania przewagi nad opozycją. Podczas ostatnich wyborów naruszenia wenezuelskiego prawa występowały na niespotykaną skalę.
Rząd otwarcie szantażował też własnych pracowników, rządowych dostawców i wykonawców, by głosowali na poprzednią władzę. Obywatele Wenezueli postanowili jednak udzielić opozycji wotum zaufania na historyczną i powszechną skalę, a w efekcie ten właśnie blok polityczny stanął na czele nowego Zgromadzenia Narodowego, podczas gdy dotychczas rządząca Zjednoczona Partia Socjalistyczna Wenezueli (PSUV) – czyli rewolucjoniści – zdobyła zaledwie 55 miejsc w 167-osobowym Zgromadzeniu i stanowi zdecydowaną mniejszość.
Dodatkowo zorganizowano bezprecedensową kampanię medialną, której zadaniem było zaszczepienie strachu w społeczeństwie – próbowano zdyskredytować kandydatów opozycyjnych, by obniżyć ich siłę wyborczą, w ostatniej chwili zmieniono zasady wyborcze (dotyczące proporcji kandydatów płci męskiej i żeńskiej), a dodatkowo Narodowy System Mediów Publicznych, czyli krajowy organ propagandowy, zablokował opozycji możliwość prowadzenia kampanii.
Dlaczego partia rządząca przegrała?
Istnieje wiele powodów takiej sytuacji wynikających z obecnej struktury rządu, który coraz bardziej oddalał się od postaci Hugo Chaveza – tym bardziej że jego liderom brakowało charyzmy. Do tego dochodzą: głęboki kryzys gospodarczy i społeczny, ubóstwo obejmujące 75 proc. populacji, najwyższy wskaźnik inflacji na świecie (powyżej 200 proc.), a do tego niechlubne pierwsze miejsce w światowym rankingu przemocy – 28 tys. morderstw popełnionych w 2015 r., z czego 97 proc. pozostało bezkarnych.
Na PSUV, jako główną siłę polityczną w kraju, wywarły też dramatyczny wpływ trzy inne czynniki: groźby i zastraszanie przeciwników, unikanie odpowiedzialności za problemy kraju, korupcja i skandale związane z przemytem narkotyków, które sięgały nawet rodziny wenezuelskiego prezydenta. To one zatruły cały kraj.
Jakich zmian można się spodziewać?
Jak na razie główni przywódcy rządowi nadal przemawiają pełnym desperacji reakcyjnym językiem, używając gróźb do zastraszania społeczeństwa i odrzucając odpowiedzialność za bieżący kryzys.
Ludzie są jednak zmęczeni niesprawiedliwością i groźbami i w końcu zagłosowali na rozdzielenie władzy – wydaje się, że to początek fundamentalnej, strukturalnej zmiany, która wyznaczy nowy kierunek w historii Wenezueli, odzwierciedlający dogłębną transformację, jaka zaszła w innych krajach latynoamerykańskich, np. w Argentynie czy na Kubie. Eksperci nazywają to zjawisko polityczne "latynoamerykańską wiosną".
Czy jej skutki doprowadzą do ograniczenia, czy do powiększenia chaosu społecznego i gospodarczego? Na pewno dojdzie do wzburzenia, ponieważ po raz pierwszy od 17 lat istnieje przeciwwaga dla władzy. To będzie starcie dwóch tytanów – władzy wykonawczej i ustawodawczej. Konstytucja Boliwariańskiej Republiki Wenezueli stanowi np., że umowy i międzynarodowe porozumienia muszą zostać zatwierdzone przez Zgromadzenie Narodowe, które także przegłosowuje budżet państwowy, zmianę praw i słynną ustawę przyznającą prezydentowi specjalne uprawnienia, co z pewnością nie spotka się z aprobatą prezydenta Maduro. Rok 2016 będzie z pewnością jednym z najbardziej ekscytujących, ale też dramatycznych momentów w historii wenezuelskiej demokracji.
A co z możliwością amnestii dla więźniów politycznych – nazywanych tak przez opozycję? Była to obietnica złożona podczas kampanii i z pewnością stanie się pierwszym punktem obrad nowego Zgromadzenia Narodowego. Prezydent Maduro ogłosił jednak, że odrzuci projekt ustawy. Negocjacje na pewno zakończą się uwolnieniem więźniów politycznych, na których czele stoi lider opozycji Leopoldo Lopez, skazany na ponad 13 lat więzienia w procesie, który cechował się licznymi wadami prawnymi i był krytykowany zarówno w kraju, jak i za granicą.
Czy dojdzie do zmiany stosunków między Wenezuelą a USA?
To możliwe, ale nie w krótkim horyzoncie czasowym. Dla poprawy relacji z USA niezbędne jest wprowadzenie progresywnego rządu (władzy wykonawczej), więc nie jest to sprawa krótkoterminowa. Z każdym wygranym krokiem kraj zbliża się jednak do odnowienia relacji ze swoimi naturalnymi partnerami, z poszanowaniem charakteru wszystkich stron.
Jaki kolejny duży polityczny krok musi teraz zrobić Wenezuela?
Jest to zdecydowanie "wielka bitwa z korupcją", jak to określił nowy przewodniczący Zgromadzenia Narodowego, deputowany Henry Ramos. Jeżeli Zgromadzenie będzie w stanie wykryć i osądzić osoby odpowiedzialne za kradzież ponad 20 mld dolarów, wykryć i osądzić osoby odpowiedzialne za korupcję w agencjach państwowych i kartelach narkotykowych, z pewnością będzie to krok w dobrym kierunku, by rozwiązać wszystkie inne problemy Wenezueli.
Vladimir Kislinger jest wenezuelskim dziennikarzem, który poświęcił swoje życie zawodowe zagadnieniom komunikacji społecznej, dziennikarstwu i nauczaniu. Pełnił funkcję dyrektora i profesora prestiżowego Wydziału Komunikacji Społecznej na Universidad Católica Andrés Bello. Udziela się jako konsultant i dziennikarz w wielu mediach w Ameryce Łacińskiej i w Stanach Zjednoczonych. Obecnie Kislinger pełni funkcję założyciela i prezesa przedsiębiorstwa komunikacji strategicznej Kislinger Media Group, które między innymi jest producentem wykonawczym programu radiowego América es Noticia.