„Po przyjściu na plac katedralny, wielokrotnie byłyśmy obmacywane i dotykane przez mężczyzn. Wkładali dłonie w krocze, dotykali pośladków i piersi. Nie mieli żadnych zahamowań”. Niemieckie media publikują zeznania kobiet w śledztwie dotyczącym zeszłorocznego Sylwestra w Kolonii. Ta noc zmieniła Niemcy. W kraju szerzy się poczucie zagrożenia, Internet zalewa fala nienawiści wobec obcych, a nastroje niepewności i niechęci skrzętnie wykorzystują ksenofobiczni politycy.
Kolonia, okolice słynnej katedry. Sylwestrowa noc, niemal dokładnie rok temu. Tysiące, głównie młodych, ludzi jak co roku chcą bawić się i powitać nowy rok 2016. Do centrum miasta przybywają ludzie nie tylko z Kolonii i najbliższych okolic, ale także z odleglejszych rejonów Niemiec. Pociągi są pełne młodych dziewcząt, kobiet, chłopców i mężczyzn. Jest wiele rodzin z dziećmi.
Noc, która zmieniła Niemcy
Kolejowy Dworzec Główny w Kolonii znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie katedry. Dlatego na placu dworcowym i w hali dworca jest bardzo tłoczno, z każdą godziną w sylwestrowy wieczór gromadzi się coraz więcej osób. Nad bezpieczeństwem zabawy czuwa 142 policjantów. Policja landu Północna Nadrenia-Westfalia odrzuca wnioski o potrzebie wzmocnienia sił policyjnych.
Na początku wszystko wygląda normalnie, ale niebawem sytuacja zmieni się gwałtownie. Najpierw w telefonach do policji, potem w mediach społecznościowych, nieco później w tradycyjnych mediach lokalnych i wreszcie najpóźniej w ogólnoniemieckich prasie, radiu i telewizji pojawią się informacje o setkach przypadków molestowania kobiet, próbach gwałtów i gwałtach. Po kilku dniach o Kolonii oraz innych miastach, w których wydarzyły się podobne przypadki przestępstw, dyskutują dosłownie wszyscy w Niemczech.
Kolonia jak twierdza
Okazją do przypomnienia wydarzeń sprzed roku jest niedawna konferencja prasowa policji i władz miasta Kolonii. W obawie przed powtórzeniem się ekscesów z zeszłorocznej nocy sylwestrowej zdecydowano, że 31 grudnia tego roku przed katedrą i w okolicach Dworca Głównego znajdzie się 1,5 tys. policjantów, czyli ponad 10 razy więcej niż 31 grudnia 2015 r. Policjanci będą wspierani przez kilkuset strażników miejskich oraz ochroniarzy z prywatnych firm wynajętych przez miasto i władze landu. Wokół katedry powstanie specjalna strefa, odgrodzona od reszty miasta bramkami, a wszyscy, którzy będą chcieli wejść na miejsce imprezy sylwestrowej, będą dokładnie przeszukani. Policja i władze miejskie już teraz zakazały odpalania petard podczas nocy sylwestrowej.
Na początku wszystko wygląda normalnie, ale niebawem sytuacja zmieni się gwałtownie. Najpierw w telefonach do policji, potem w mediach społecznościowych, nieco później w tradycyjnych mediach lokalnych i wreszcie najpóźniej w ogólnoniemieckich prasie, radiu i telewizji pojawią się informacje o setkach przypadków molestowania kobiet
Jacek Stawiski
Przedstawiając plan zabezpieczeń tegorocznej zabawy przed katedrą i na placu przed dworcem, miasto Kolonia i policja landu stawiają sobie specjalne zadanie – pod żadnym pozorem nie mogą się powtórzyć incydenty z ubiegłego roku. Jeśli by doszło do takiej powtórki, skompromitowałyby się nie tylko władze Kolonii i landu oraz policja, ale też cała klasa polityczna Niemiec. W kraju jeszcze bardziej wzrosłyby nastroje ksenofobiczne.
Dotykali, molestowali, kradli
Co wiemy, a czego nadal nie wiemy po kilkumiesięcznych śledztwach i jakie wnioski wyciągnięto z tamtych zdarzeń?
Bezsprzeczne jest, że około godz. 21 na placu dworcowym w okolicach kolońskiej katedry około 500 mężczyzn zachowywało się dosyć agresywnie, rzucając w stronę bawiącego się tłumu petardy i fajerwerki. Dwie godziny później, czyli około godz. 23 grupa urosła do 1000 mężczyzn, którzy z kolei podzielili się na mniejsze grupki i zaczęli atakować kobiety. Otaczali je w taki sposób, że nie mogły wydostać się z pierścienia, a kamery nie mogły tego zarejestrować. Śledztwo utrudnia fakt, że nie ma wielu nagrań z Kolonii, a zdjęcia kręcone telefonami przez uczestników imprezy najczęściej nie pokazują wspomnianych incydentów.
W specjalnym raporcie sporządzonym przez kryminologa Rudolfa Egga na potrzeby komisji śledczej parlamentu landu Nadrenia Północna-Westfalia zawarte są zeznania ofiar molestowania i ataków na tle seksualnym. Raport ostro krytykuje policję i stwierdza, że w ogóle nie była ona w stanie zapobiec ekscesom. Oto kilka przykładów zeznań:
Po przyjściu na plac katedralny wielokrotnie byłyśmy obmacywane i dotykane przez mężczyzn. Wkładali nam dłonie w krocze, dotykali pośladków i piersi. Nie mieli żadnych zahamowań, trzymali nas mocno, otwierali torebki i plecaki.
Byłam ubrana w spódniczkę i rajstopy. Mężczyźni atakowali mnie, dotykali pod spódniczką, próbowali wkładać palce w moje miejsca intymne. Potem zauważyłam, że ukradli mi telefon komórkowy.
Policja zamknęła plac katedralny i wypchnęła nas na jego skraj, a tutaj napastowano nas i dotykano w miejsca intymne.
Napady o podłożu seksualnym
W raporcie kryminolog szacuje, że w Kolonii w noc sylwestrową spośród 1000 przestępstw i wykroczeń ok. 300 miało podłoże seksualne. Ponad 100 to kradzieże. Atakowanym kobietom zabierano pieniądze, telefony, zegarki i inne przedmioty. Około 70 proc. przestępstw popełniono w plenerze, na placu dworcowym i wokół katedry, jedną trzecią – w budynkach dworcowych oraz na peronach i w pociągach.
Po przyjściu na plac katedralny wielokrotnie byłyśmy obmacywane i dotykane przez mężczyzn. Wkładali nam dłonie w krocze, dotykali pośladków i piersi. Nie mieli żadnych zahamowań, trzymali nas mocno, otwierali torebki i plecaki
fragment zeznań
Rudolf Egg ocenia, że mężczyźni, którzy są podejrzewani o ataki na dziewczyny i kobiety, zwoływali się poprzez internet do wzięcia udziału w otwartych imprezach sylwestrowych. Trudno jest stwierdzić, czy już wtedy planowali, że będą atakować, czy też ataki były następstwem jakiegoś spontanicznego zachowania podczas imprezy.
Dziennikarze programu Frontal 21, nadawanego w telewizji publicznej ZDF, ustalili dodatkowo, że wielu z domniemanych sprawców to mężczyźni, którzy już wcześniej mogli dostać odmowę azylu w Niemczech, ale nie opuścili kraju albo korzystając z otwartych granic, wyjechali na chwilę poza RFN, by potem wrócić. To osoby, które balansują na granicy legalności pobytu i wykorzystują sytuację przejściową pomiędzy odrzuceniem wniosku o azyl a deportacją do wtopienia się w tłum anonimowych imigrantów.
W rozmowach, jakie nagrano dla programu Frontal 21, kobiety opowiadają, jak próbowały się bronić przed napastnikami. Wiele z nich trzymało się nawzajem mocno za ręce i nie pozwalało, aby agresywne grupy nastolatków i mężczyzn wyrywały je z takiego łańcucha. Część uciekła do pobliskiego hotelu.
Policja nie reaguje
Jeszcze przed północną, widząc co się dzieje na placu przed dworcem i katedrą, policjanci zaczęli obawiać się, że będą osoby ranne a nawet zabite, zwłaszcza że setki mężczyzn rzucały petardy i sztuczne ognie w tłum. Ale protokół działania policji w sylwestrową noc pokazuje chaos i niewiedzę w kwestii, jak reagować, chociaż mnożyły się coraz telefony od ofiar i towarzyszących im osób lub rodzin o tym, że setki mężczyzn atakują, biją, molestują, gwałcą i okradają kobiety.
Krytyczną ocenę działań policji potęguje fakt, że po sylwestrowej nocy wydany zostaje niewiele mówiący, rutynowy komunikat o tym, że jak co roku uroczystości przebiegły w miarę spokojnie i nie było większych incydentów. W tym czasie w internecie trwa już autentyczna burza po ekscesach w Kolonii i innych miastach. Całe Niemcy huczą od plotek i domysłów. Dziennikarze kolońskiej gazety "Koelner Stadt-Anzeiger" jako pierwsi zaczynają dostrzegać, że w noc sylwestrową wydarzyło się coś bardzo niedobrego. Po kilku dniach o wydarzeniach informują główne dzienniki telewizyjne, które tłumaczą się, że najpierw uwierzyły uspokajającym komunikatom policji, a potem musiały dokładnie i skrupulatnie sprawdzić doniesienia, bo nie chciały rzucać zbiorowych podejrzeń na mężczyzn muzułmanów i mężczyzn imigrantów. Padają oskarżenia o zakłamanie mediów. Do dyskusji włączają się najważniejsi politycy w Berlinie i w wielu landach.
1200 godzin nagrań
Do wyjaśnienia sylwestrowych zdarzeń zostają powołane komisje śledcze, a w policjach wielu miast powstają specjalne grupy dochodzeniowe. Na pomoc przywołani zostaną eksperci brytyjskiego Scotland Yardu, którzy dysponują nadzwyczaj dokładnymi kamerami, rozpoznającymi twarze w tłumie. Do obejrzenia i przeanalizowania w kolońskim śledztwie było ok. 1200 godzin nagrań wideo z ok. 40 kamer.
W reakcji na zdarzenia i dyskusję w mediach federalny parlament Bundestag przeprowadza w trybie specjalnym dyskusję o ekscesach, a koalicja rządowa Angeli Merkel, złożona z chadecji i socjaldemokratów, uzgadnia między sobą potrzebę zaostrzenia prawa azylowego. Niemcy wprowadzają zasadę, że azyl jest warunkowy, a prawo do niego będą mieć w zasadzie wyłącznie ludzie uciekający przed wojnami, np. w Syrii czy Iraku. Wszystkie inne wnioski, oczywiście rozpatrywane indywidualnie, nie będą miały szans na pozytywny werdykt. Usprawniony i przyspieszony zostanie tryb deportacji osób, którym odmówiono azylu.
Powszechnie w Niemczech padają opinie, że po kilku miesiącach od słynnej deklaracji pani kanclerz Merkel o przyjęciu w granice Niemiec tysięcy uchodźców z Bliskiego Wschodu w Republice Federalnej skończyła się definitywnie era "kultury otwartości na przybyszów", czyli Willkommenskultur. Przejawem rosnącej nieufności do imigrantów i obaw o stosunek młodych mężczyzn z krajów islamskich do kobiet w Niemczech było pojawienie się w wielu miejscach publicznych, w tym na basenach i obiektach sportowych, specjalnych broszur informujących i ostrzegających osoby nieznające kultury zachodniej o równouprawnieniu kobiet i o ich prawie do noszenia strojów odsłaniających twarz, ramiona, ręce czy nogi. Prawdziwy boom przez kilka miesięcy 2016 r. przeżywały lekcje samoobrony dla kobiet i dziewcząt.
Po dochodzeniu w Kolonii przyszła pora na inne miasta. Między innymi na Hamburg, w którego centrum również tysiące, głównie młodych, ludzi świętowały nadejście nowego roku. Jak ustaliła w specjalnym reportażu telewizja ARD, jednym z głównych materiałów dowodowych w śledztwie w Hamburgu są zdjęcia młodego fotografa, który zawsze fotografował hamburską imprezę z góry, tym razem z balkonu. Dziesiątki zdjęć, które wbrew planom autora stały się centralnym elementem śledztwa, bada od miesięcy grupa dochodzeniowa Sylwester, składająca się z 26 osób.
Powszechnie w Niemczech padają opinie, że po kilku miesiącach od słynnej deklaracji pani kanclerz Merkel o przyjęciu w granice Niemiec tysięcy uchodźców z Bliskiego Wschodu w Republice Federalnej skończyła się definitywnie era "kultury otwartości na przybyszów"
Jacek Stawiski
Fotografie są pokazywane kobietom-ofiarom ataków, te zaś mają w skupieniu i odosobnieniu wyszukać na nich siebie i wskazać oraz opisać domniemanych sprawców. Nie przynosi to jednak rezultatów, bo ci zarzekają się, że nawet jeśli byli w określonych miejscach podczas imprezy sylwestrowej, to nie molestowali, nie gwałcili i nie okradali dziewczyn i kobiet. Procesy po wydarzeniach w Kolonii czy Hamburgu nie były liczne, na razie skazano dosłownie dwie osoby – Algierczyka i Irakijczyka.
Nienawiść do imigrantów
Noc sylwestrowa sprzed roku zmieniła Niemcy. Wśród obywateli, szczególnie kobiet, zaczęło się szerzyć poczucie zagrożenia. Nastroje niepewności i niechęci do imigrantów zaczęła bezwzględnie wykorzystywać populistyczna i ksenofobiczna partia Alternatywa dla Niemiec (AfD), która w trzech landowych wyborach osiągnęła dobre wyniki, i w wyborach we wrześniu 2017 r. chce zdobyć silną reprezentację w Bundestagu. Na wiecach AfD oraz na demonstracjach antymuzułmańskich i antyimigranckich, m.in. tzw. ruchu PEGIDA, coraz częściej oskarżano Angelę Merkel i cały rząd o zdradę narodu i islamizację kraju. Niemiecki internet zalała fala nienawiści wobec religii muzułmańskiej i imigrantów w ogóle.
Nastroje strachu wykorzystał nawet Kreml, który poprzez podporządkowane sobie media wykreował historię rzekomego gwałtu na nastolatce Lisie pochodzącej z Rosji. Lisę mieli zgwałcić młodzi muzułmańscy imigranci. Kilkusettysięczna społeczność rosyjskich Niemców zaczęła demonstrować i żądać od władz w Berlinie ochrony. Władze niemieckie krytykował po doniesieniach o gwałcie sam minister Siergiej Ławrow. Potem okazało się, że historia była nieprawdziwa, że był to przykład tzw. fake newsa. Jednak to nie przekonało wielu, nie tylko rosyjskich Niemców. Angela Merkel zaczęła tracić popularność, co skłoniło ją do zadeklarowania, że nie dopuści do tego, by imigracja zmieniła Niemcy. "Niemcy pozostaną Niemcami" – mówiła jeszcze niedawno pani kanclerz. Merkel wie, że powtórzenie się ekscesów z ubiegłego sylwestra choćby w jednym dużym mieście może pozbawić ją szans na zwycięstwo w 2017 r.
Ciekawą puentą do wielomiesięcznych dyskusji i analiz po sylwestrze 2015/2016 są dane, jakie niedawno upublicznił Federalny Urząd Kryminalny BKA. Urząd ocenia, że twierdzenia, jakoby imigranci z krajów islamskich byli sprawcami jakiejś znaczącej liczby przestępstw i wykroczeń, są niezgodne z prawdą. Dla przykładu: w Republice Federalnej Niemiec obywatele pochodzący z Maghrebu to 0.15 proc. ogółu społeczeństwa. Ich udział w przestępstwach we wszystkich landach razem to 1,4 proc. Jest to więc minimalna wartość w skali ponad 80-milionowych Niemiec.
Jednak wygląda na to, że statystyki BKA lub innych instytucji nie mają już wielkiego znaczenia. Dzisiaj, w dobie powszechnego dostępu do informacji prawdziwych, nieprawdziwych i ćwierćprawdziwych, statystki nie odgrywają roli, niewiele osób je sprawdza. W społeczeństwie jest poczucie zagrożenia niekontrolowaną imigracją i dlatego świat polityki musi na to odpowiedzieć konkretnymi decyzjami, nie statystykami. Te konkretne kroki to zatrzymanie imigracji na taką skalę jak w 2015 r. oraz dokładne przeanalizowanie tego, kto może w Niemczech dostać azyl lub prawo osiedlenia, a kto nie. Jeśli tego nie uda się zrobić, to wydarzenia w Kolonii oraz innych miastach będą cezurą, od której będziemy datować załamanie się stabilności społecznej i politycznej Niemiec i być może innych krajów Europy.