Jej córka zmieniła płeć i została Samuelem, ona sama jest w szczęśliwym małżeństwie z kobietą. Od momentu, w którym Cynthia, czyli Miranda Hobbes z serialu „Seks w wielkim mieście” ogłosiła, że będzie kandydować na gubernatora stanu Nowy Jork, Amerykanie zaczęli bliżej przyglądać się jej wyjątkowo nieszablonowemu życiu prywatnemu i poglądom.
21-letni Samuel właśnie ukończył Uniwersytet w Chicago. Jego dumna mama Cynthia Nixon postanowiła pochwalić się tym faktem przed całym światem. Zamieściła na swoim Instagramie fotografię ze świeżo upieczonym absolwentem. Zdjęcie błyskawicznie podchwyciła prasa. Nie wzbudziłoby pewnie wielkiego zainteresowania, gdyby nie podpis pod nim.
- Dzisiaj - i codziennie - wspieramy transpłciowych nowojorczyków – napisała Nixon. Dzięki temu szybko wyszło na jaw, że jej syn jest osobą transseksualną. Brukowce natychmiast sprawdziły, że przecież Samuel urodził się jako Samantha. Nowojorczycy zaczęli dyskutować, na ile zamieszczenie zdjęcia w sieci było spontaniczne, a na ile wyrachowane i obliczone na zdobycie zainteresowania mediów, niezbędnego w kampanii wyborczej. Bo tego drugiego Nixon potrzebuje bardzo. I trzeba przyznać, że je zyskuje.
Złośliwi mówią nawet, że Nixon przyciąga uwagę prasy jak nocna lampka ćmy. Jej życie prywatne rozbierają na czynniki pierwsze zarówno krwiożercze tabloidy, takie jak "The New York Post", jak i opiniotwórczy "The New York Times". U szczytu sławy, którą przyniósł jej kultowy serial "Seks w wielkim mieście" Nixon była w heteroseksualnym związku z brytyjskim fotografem Dannym Mozesem, który jest ojcem wspomnianego Samuela i jej drugiego syna Charlesa. Para rozstała się w 2003 roku.
Rok później Nixon miała już nową miłość, tym razem była to kobieta. Wybranką jej serca okazała się być Christine Marinoni – aktywistka na rzecz równouprawnienia osób LGBT. To ona pomogła Cynthii przetrwać najtrudniejsze chwile, kiedy ta zmagała się z rakiem piersi. Od 2011 roku para wychowuje Maxa Ellingtona - syna, którego urodziła Marinoni. Tożsamość jego biologicznego ojca nie jest znana do dziś. Po tym, jak stan Nowy Jork zalegalizował małżeństwa homoseksualne, para wzięła ślub w 2012 roku. Dziś Nixon wciąga swoje małżeństwo na sztandary wyborcze.
- Kiedy w 2004 roku zaczęłyśmy się spotykać, to ludzie nie wiedzieli, jak mają reagować. Zastanawiałam się, jak wpłynie to na moją karierę zawodową. Myślałam nad tym, jaki będzie najlepszy moment i sposób na ogłoszenie tego światu. Zamartwiałam się. Ale po okresie bolesnych rozważań, po prostu to ujawniłam. I okazało się, że to wcale nie jest taka wielka sprawa. Niezdrowe jest, kiedy musisz ukrywać to, kim tak naprawdę jesteś. Nie życzę tego nikomu. I dlatego myślę, że przyszedł najwyższy czas, by Andrew Cuomo wyszedł z szafy i wyjawił, że jest Republikaninem – powiedziała publicznie Nixon.
Wspomniany Cuomo to obecny gubernator stanu Nowy Jork, kolega Nixon z Partii Demokratycznej, ale i jednocześnie jej rywal w wyścigu wyborczym. Bo zanim w listopadzie odbędą się wybory nowego gubernatora, Demokraci będą musieli wyłonić we wrześniowych prawyborach swojego kandydata. Bratobójcza walka o nominację rozpala do czerwoności Nowy Jork. Nazwanie Demokraty Republikaninem to jedna z gorszych zniewag. Otoczenie Cuomo kontratakuje.
- Niewykwalifikowana lesbijka chce zostać gubernatorem stanu Nowy Jork. Na tym stanowisku trzeba mieć umiejętności i doświadczenie. Ona nie ma żadnych kwalifikacji – odpowiedziała Nixon była urzędniczka nowojorskiej rady miasta, Christine Quinn. Określenie "niewykwalifikowana lesbijka" wśród przeciwników Nixon przylgnęło do niej na stałe.
"Wina Trumpa"
Rok 2002. Samantha (dziś Samuel) Nixon zaczyna chodzić do przedszkola. Jednocześnie nowojorski ratusz obcina fundusze na publiczną edukację. To właśnie ta decyzja wyciągnęła na ulicę mamę Samanthy. Przeciwko cięciom protestowała tak gorliwie, że trafiła na moment do aresztu. Po wyjściu zza krat postanowiła wykorzystać swoją popularność, by pomóc miejskim aktywistom i została rzeczniczką Sojuszu na Rzecz Jakościowej Edukacji (Alliance for Quality Education). To właśnie w tej organizacji poznała swoją przyszłą żonę. Christina Marinoni wciągnęła Nixon również w kampanię na rzecz legalizacji małżeństw homoseksualnych. Aktorka na dobre weszła w nową rolę aktywistki, która przestała jej wystarczać, gdy do władzy doszedł on - Donald Trump.
- Wybór Donalda Trumpa był dzwonkiem alarmowym dla całego kraju. I jeśli chcemy realnej zmiany, to sami musimy zacząć działać - mówiła aktorka w popularnym programie satyrycznym "The Daily Show".
- Odwołuję się do panujących nierówności - do nierówności rasowych i ekonomicznych. Nasz naród znalazł się w strasznym momencie – dodała.
Kiedy 19 marca ogłosiła, że startuje na gubernatora Nowego Jorku, w ciągu kilkudziesięciu minut #Nixon stał się gorącym hasztagiem na Twitterze. Social media oszalały, dziennikarze zadawali jedno pytanie: po co?
- Nie będę kłamać - wiele osób pytało mnie o to samo. Dlaczego? To uczciwe pytanie. Mam to szczęście, że mam za sobą bogatą karierę, żonę, którą kocham i trójkę dzieci, za które dziękuję Bogu. Ale nie jestem tylko aktorką, matką i żoną. Jestem też obywatelką Nowego Jorku i kandyduję na gubernatora, bo kocham ten stan - odpowiadała Nixon.
Teraz, kiedy walka wyborcza wchodzi w gorącą, decydującą fazę, była aktorka wszem i wobec rozgłasza, że chce wygrać z urzędującym gubernatorem, bo jest on jej zdaniem przedstawicielem oderwanego od rzeczywistości nowojorskiego establishmentu, który nie reprezentuje interesów zwykłych ludzi.
- Wszyscy nowojorczycy zasługują na szansę, dzięki której w pełni będą mogli cieszyć się owocami swojej pracy, a w tym momencie dobrobyt przysługuje tylko elitom – dzięki takim wypowiedziom do Nixon przylgnęła łatka socjalistki, którą ona sama zdaje się akceptować.
- Republikanie od dawna nazywają Demokratów socjalistami, więc postępujmy jak socjaliści – mówi.
A poglądy i program ma faktycznie typowo lewicowe. Obiecuje dużo wyższe podatki dla najbogatszych, walkę z podziałami rasowymi, nacisk na prawa kobiet oraz mniejszości seksualnych. Chce wprowadzenia powszechnych ubezpieczeń zdrowotnych i przywołuje przykład swojej matki Anne Elizabeth Nixon (zmarła 5 lat temu), która w młodości wykryła u siebie raka piersi.
- Nie miała ubezpieczenia zdrowotnego. Poszła do pierwszej lepszej pracy, która je oferowała. Czekała aż miesiąc, by pójść do lekarza. Udawała zaskoczoną, kiedy ten oświadczył, że w jej piersi jest guz – wspomina Nixon.
Postać Anne Elizabeth przywołuje również na wiecach proaborcyjnych. Opowiada, że nigdy nie dopuści do zdelegalizowania aborcji, bo z domowych opowieści wie, jakim koszmarem było usunięcie ciąży przez jej matkę w czasach, kiedy było to nielegalne.
Kandydatka Nixon próbuje przyciągnąć zwłaszcza młodych wyborców obietnicą legalizacji marihuany, za której posiadanie w Nowym Jorku, w przeciwieństwie do wielu innych stanów, można trafić za kraty.
- Jest wiele powodów, dla których marihuanę trzeba zalegalizować. Ale dla mnie najważniejszy jest jeden. Skończmy wsadzać kolorowych ludzi do więzień za coś, co białym ludziom uchodzi bezkarnie – apeluje i choć tego głośno nie przyznaje, puszcza oko do Afroamerykanów, dla których nierówne traktowanie przez policjantów to temat szczególnie wrażliwy. Obiecuje nawet, że jeśli zostanie gubernatorem i zmieni prawo, to sama zapali marihuanę.
- Próbowałam jej dwa razy w czasach studenckich. To nie było coś dla mnie. Ale obiecałam wielu ludziom, że jeśli zalegalizujemy marihuanę w Nowym Jorku, to dam jej drugą szansę - deklaruje.
Efekt Cynthii
Pierwszy sondaż przeprowadzony wiosną wśród zarejestrowanych Demokratów był dla Nixon miażdżący. Uzyskała w nim zaledwie 19 procent poparcia przy 66 procentach dla Andrew Cuomo. Po miesiącu od ogłoszenia decyzji o kandydowaniu przyszła pierwsza satysfakcja. Prestiżowy "The New Yorker Magazine" opublikował artykuł pt. "Cynthia Nixon już wygrała". Magazyn ocenił, że jej kandydatura wywołała "efekt Cynthii" - obecny gubernator był zmuszony przesunąć swój program zdecydowanie bardziej w lewo, by uwzględnić postulaty Nixon.
W lipcu przewaga Cuomo w sondażach nieco spadła (60 procent do 29 procent), a zarejestrowani w prawyborach Demokraci wskazali, że jego kontrkandydatka jest lepsza w trzech z pięciu najważniejszych obszarów: edukacji publicznej, polityki postępu (równość seksualna i rasowa) i jest mniej podatna na korupcję.
O "efekcie Cynthii" zaczęła mówić też koleżanka Nixon z planu "Seksu w wielkim mieście" Sarah Jessica Parker.
- Nie musisz się zgadzać z jej poglądami politycznymi, nie musisz na nią głosować, ale zastanów się, zanim zaczniesz krytykować ją za to, że startuje w wyborach. Ona wiedziała, że to będzie wyzwanie, ale wszyscy przyznają, że jej udział jest korzystny dla rozmowy o sprawach miasta, nazywają to "efektem Cynthii" - powiedziała Parker w wywiadzie przeprowadzonym przez inną gwiazdę, Gwyneth Paltrow. Parker określiła Nixon jako błyskotliwą, niezwykłą kobietę, która ciągle się uczy.
- Jestem zmęczona tym, że wszyscy wokół pytają mnie o powody startu Cynthii. Ona ma swoje określone poglądy na miasto, w którym urodziła się i została wychowana, tak jak każdy, kto ubiega się o urząd publiczny – tak Parker odniosła się do stałego zarzutu przeciwników politycznych jej koleżanki, którzy podnoszą jej brak doświadczenia politycznego.
Sama Nixon, na takie zarzuty ma gotową odpowiedź, którą powtarza niczym mantrę.
- Gdybym była mężczyzną z podobnym CV, pytanie o moje doświadczenie nie padałoby tak często jak w moim przypadku - mówi.
"Rozumiem Mirandę"
Kiedyś Ronald Reagan, były aktor, powiedział, że nie wyobraża sobie, jak ktokolwiek bez aktorskiego doświadczenia mógłby wygrać wybory. Cynthia Nixon wygląda jak człowiek, który powiedzenie nieżyjącego już amerykańskiego prezydenta wziął sobie głęboko do serca.
W swoim pierwszym spocie wyborczym pokazuje typowy dzień ze swojego życia. Odprowadza dziecko do szkoły, wsiada do metra, w ręku niesie nieodłączny atrybut "prawdziwego nowojorczyka", czyli kartonowy kubek z latte. Filmik ma pokazać, że Cynthia jest taka jak jej wyborcy. I wielu ludzi to "kupuje".
- Ona ma serce. I jej serce jest po właściwej stronie. Ona naprawdę chce przeprowadzać zmiany – mówi Skipp Roseboro, nowojorski aktywista, który zamierza oddać swój głos na Nixon.
Nixon w trakcie swojej krótkiej kampanii zebrała więcej pieniędzy od osób prywatnych niż jej kontrkandydat w ciągu kilku lat. Media przypisują to jej naprędce wykreowanemu wizerunkowi.
- Na potrzeby kampanii zmieniła się w inną osobę. Gra niemal bajkową, liberalną matkę chrzestną, która emanuje ciepłem i empatią, których brakuje innym przedstawicielom klasy politycznej - ocenia "The New Yorker", który przypomina o bogatym dorobku Nixon na planie filmowym i broadwayowskiej scenie.
52-letnia Cynthia po raz pierwszy pojawiła się w telewizji już jako 9-latka. Zagrała małą kowbojkę w teleturnieju "To Tell the The Truth", przy którym pracowała jej matka, też aktorka. 11-letnia Cynthia zadebiutowała na planie filmowym i szybko zrobiła karierę dziecięcej gwiazdy. Po ukończeniu szkoły średniej chciała rzucić aktorstwo, ale okazało się, że dalsze występy na scenie i planach filmowych były jedyną opcją, która pozwoliła jej opłacić czesne za studia na uniwersytecie Columbia. Uznanie krytyków zdobyła, występując na deskach Broadwayu. Jest laureatką nagród Grammy, Emmy i Tony (teatralne Oscary). Ale sławę przyniósł jej oczywiście "Seks w wielkim mieście" i rola Mirandy Hobbes, ogarniętej obsesją robienia kariery nowojorskiej prawniczki. Nixon przyznaje, że do dziś wiele osób, nawet polityków, przez pomyłkę zwraca się do niej per Miranda. Na swój sposób to pomaga, bo skraca dystans, z drugiej strony przeszkadza, bo "przykleja gębę".
- Wielu ludzi myśli, że mnie zna. Ale znają tylko niewielki kawałek mnie. I to ten kawałek, który pochodzi od fikcyjnej postaci, którą grałam przez lata - zwierza się Nixon w "The New York Times". Jednocześnie przyznaje, że dopiero kiedy weszła do polityki, naprawdę zrozumiała odgrywaną przez siebie przez lata postać i jej pęd ku sukcesowi.
Autor jest dziennikarzem "Faktów o Świecie” w TVN24 BIS