Sto kilkadziesiąt tysięcy dolarów rocznie – oficjalnie tyle zarabia prezydent Rosji. Nieoficjalnie dysponuje miliardami. Jaki dokładnie jest majątek Władimira Putina – nie wiadomo. To pilnie strzeżona tajemnica. Na pojawiające się co pewien czas doniesienia o jachtach, akcjach i pałacach Kreml odpowiada niezmiennie, że to "bzdury" lub zasłania się tajemnicą państwową.
"Państwo to ja" – mawiał podobno król Ludwik XIV. – Wszystko, co leży na terytorium Rosji, Putin uważa za swą własność – tak o prezydencie Rosji mówi Siergiej Pugaczow, były "bankier Kremla".
Jestem najbogatszym człowiekiem nie tylko w Europie, ale na całym świecie. Gromadzę uczucia, jestem bogaty tym, że ludzie w Rosji dwa razy zaufali mi jako przywódcy wielkiego narodu, jakim jest Rosja. Uważam, że to jest moje największe bogactwo
Władimir Putin pytany o doniesienia nt. jego majątku, luty 2008
W tym zasadniczo prawdziwym twierdzeniu kryje się też największa przeszkoda do tego, by policzyć dokładnie fortunę Putina. W państwie, które stworzył, bardzo trudno jest oddzielić to, co kremlowskie (czyli państwowe) od tego, co putinowskie (czyli prywatne). Nic więc dziwnego, że rosyjska władza z łatwością odpiera wszelkie zarzuty i bagatelizuje rewelacje o miliardach prezydenta.
40, 70, a może 200 miliardów? Dwa, pięć czy dziesięć luksusowych jachtów? Nie to jest najważniejsze. Ważny jest sam mechanizm korupcji w putinowskiej Rosji, któremu zaprzeczyć się nie da. A skoro mamy do czynienia z rozkradaniem krajowych zasobów na ogromną skalę, to nie podlega dyskusji, że w tej kleptokratycznej piramidzie największą "działkę" dostaje ten, który stoi na szczycie.
System
W 2014 r. Władimir Putin zarobił oficjalnie ok. 150 tys. dolarów, rok wcześniej – 187 tys. Podobna suma pojawi się zapewne także w zeznaniu majątkowym za rok 2015, które zostanie opublikowane w marcu-kwietniu. Rok temu prezydent Rosji deklarował, że ma dwa niewielkie mieszkania, działkę pod Moskwą (1,5 tys. m kw.) oraz trzy auta: dwie wołgi i niwę. Oczywiście nikt nie traktuje tych zeznań majątkowych poważnie.
Prawdziwy majątek Putina jest jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic Kremla. Można tylko szacować jego wielkość, opierając się na prasowych przeciekach i analizie interesów zaprzyjaźnionych biznesmenów prezydenta. Zresztą trzeba w tym miejscu podkreślić, że często dochodzi tu do nieporozumień. Bo czy na przykład flotę powietrzną prezydenta Federacji Rosyjskiej (ponad 40 samolotów i kilkanaście helikopterów) można uznać za składnik majątku Władimira Putina?
Niektórzy tak robią (np. w słynnym raporcie Borysa Niemcowa), a w lipcu 2015 r. Siergiej Pugaczow stwierdził w wywiadzie dla "Guardiana", że "wszystko, co leży na terytorium Federacji Rosyjskiej, Putin uważa za swą własność". Pugaczow był niegdyś nazywany "bankierem Kremla", poróżnił się jednak z Putinem w 2010 r. i rok później wyemigrował do Londynu. Rozmywaniu się granicy między majątkiem prywatnym prezydenta i państwowych urzędników a zasobami publicznymi nadzwyczajnie sprzyja system rządów wprowadzony przez Putina.
Ludzie, którzy dysponują ogromnym majątkiem w Rosji, teraz już rozumieją, że tak naprawdę nie są jego właścicielami. Ich pozycja majątkowa w stu procentach zależy od nastroju Putina
Siergiej Pugaczow, lipiec 2015
Utrwaliło się przekonanie, że to za Borysa Jelcyna państwem trzęśli oligarchowie, a Putin się z nimi rozprawił. Nic bardziej błędnego. Także dziś Rosja jest państwem oligarchicznym, tyle że niemal wszyscy oligarchowie są ściśle związani z Kremlem. I raczej wolą pozostawać w cieniu. Putinowska nomenklatura kontroluje całą gospodarkę bezpośrednio, przez zarządzanie własnością państwową, lub pośrednio, przez podstawionych ludzi, przyjaciół i krewnych. W taki właśnie sposób swój majątek kontroluje Władimir Putin – największy oligarcha w Rosji. Pomnażaniem fortuny zajmuje się grupka zaufanych biznesmenów, takich jak Giennadij Timczenko (szef m.in. Novateku, największej prywatnej spółki gazowej Rosji) czy Jurij Kowalczuk (szef Banku Rossija, nazywanego bankiem Putina i jego przyjaciół). Jeśli ludzie z otoczenia Putina, gdy ten został prezydentem, błyskawicznie stali się nawet nie milionerami, ale miliarderami, to czy można uwierzyć, że ich patron zarabia zaledwie sto kilkadziesiąt tysięcy dolarów rocznie?
Pieniądze
Nową falę spekulacji na temat faktycznego majątku Putina wywołał wyemitowany kilka dni temu przez BBC film dokumentalny. Jego autorzy nie odkrywają Ameryki – to, co podają, to niemal wszystko informacje, które były znane już wcześniej. Bohaterami filmu mówiącymi o korupcji i fortunie Putina są też w większości jego wrogowie, od lat poruszający ten temat.
Przykładem jest biznesmen Max Freidzon, który opowiada o swej współpracy z Putinem, gdy ten był jeszcze tylko wysokim urzędnikiem we władzach miejskich Sankt Petersburga w latach 90. Wydział, którym kierował Putin, wydawał licencje na eksport ropy, drzewa, metali i wielu innych surowców. Miało przy tym dochodzić do korupcji na ogromną skalę (co ujawniał potem tzw. raport Salje, skutecznie zamieciony pod dywan). Freidzon twierdzi, że przekazał Putinowi 4 proc. spółki naftowej Sovex, a w zamian dostał monopol na zaopatrywanie lotnisk w paliwa. Inny biznesmen Siergiej Kolesnikow – podobnie jak Freidzon od lat na emigracji – opowiada, jak oligarcha Roman Abramowicz finansował przez podstawione firmy budowę tzw. pałacu Putina nad Morzem Czarnym i pokazuje na dowód dokumenty.
W filmie pojawia się też politolog Stanisław Biełkowskij, który wycenia majątek Putina na 40 mld dolarów. To właśnie Biełkowskij już w grudniu 2007 r. jako pierwszy, w wywiadzie dla kilku zachodnich gazet, opowiadał o kilkudziesięciu miliardach dolarów będących w posiadaniu prezydenta Rosji. Głównym składnikiem fortuny miały być akcje kilku wielkich koncernów, m.in. ok. 5 proc. Gazpromu, a prawdziwą perłą w koronie – 37 proc. akcji Surgutnieftiegazu, warte wówczas 20 mld dolarów.
Oczywiście były to twierdzenia nie do udowodnienia, bo jeśli nawet Putin posiada akcje państwowych czy prywatnych firm, to za pośrednictwem podstawionych osób. Nic dziwnego, że zapytany o to w lutym 2008 r. Putin odpowiedział: "po prostu bzdura". Co ciekawe jednak, wymieniona przez Biełkowskiego suma 40 mld dolarów pojawić się też miała w raporcie CIA z 2007 r.
W 2012 r. ukazał się opisujący z detalami majątek Putina raport, którego współautorem był Niemcow. Jeden z rozdziałów swym tytułem "Dwaj niewolnicy. Na złotych galerach" ironicznie nawiązywał do słów, które padły z ust Putina, gdy ten kończył swoją drugą kadencję prezydencką.
Przez osiem lat harowałem jak niewolnik na galerach
Władimir Putin, wiosna 2008
Opierając się na dostępnych źródłach, głównie prasowych doniesieniach, raport mówił o 20 rezydencjach, 43 samolotach, 15 helikopterach czy czterech jachtach. Majątek Putina wyceniano wtedy już na 70 mld dolarów. Taka suma pojawiła się też dwa lata później, gdy swoją listę miliarderów opublikował "Forbes". Bardziej majętny od prezydenta Rosji miał być tylko Bill Gates.
Wszystko to jednak spekulacje. Nawet jeśli ich autorzy powołują się na "zaufane źródła kremlowskie". Należy też pamiętać, że większość oskarżeń pochodzi z ust wrogów Putina, jak choćby Billa Browdera, wspólnika zamordowanego kilka lat temu w moskiewskim areszcie Siergieja Magnitskiego. Szef funduszu Hermitage, którego zmuszono do zwinięcia interesów w Rosji, w zeszłorocznej rozmowie z Fareedem Zakarią w CNN oświadczył, że Putin ma aż 200 mld dolarów. Istotne w szacowaniu majątku rosyjskiego prezydenta jest jeszcze to, iż lwia jego część ma być ulokowana w akcjach (oprócz Surgutnieftiegazu i Gazpromu, Gunvor i Bank Rossija), których kurs przecież ulega ciągłej zmianie.
Jachty, pałace, zegarki
Jednym z bohaterów filmu BBC jest Dmitrij Skarga, który kierował kiedyś państwowym przedsiębiorstwem żeglugowym Sowkomfłot. Ten były wysoki urzędnik twierdzi, że nadzorował przekazanie do dyspozycji Putina luksusowego jachtu – prezentu od Romana Abramowicza i paru innych oligarchów.
W 2002 r. do portu w Soczi wpłynęła 57-metrowa Olympia, naszpikowana marmurem, złoceniami i egzotycznymi gatunkami drewna, warta jakieś 50 mln dolarów. Jachtem zarządzała zarejestrowana na Cyprze Unicom Management Services – spółka-córka państwowego Sowkomfłotu, którego szefem rady nadzorczej był doradca prezydenta Igor Szuwałow. Jak mówi Skarga, koszty utrzymania jachtu pokrywane były z budżetu państwa, a jednostkę ochraniała Federalna Służba Ochrony – mimo że miała to być własność prywatna Putina. Co ważne, wszystkie te rewelacje Skarga opowiedział pod przysięgą już wcześniej (w 2010 r.) przed brytyjskim sądem. W 2011 r. Kreml otrzymał do dyspozycji kolejny luksusowy jacht, warty 40 mln dolarów Sirius. A są jeszcze inne jachty, np. Pallada czy Kaukaz. Odpowiednio luksusowy statek wycieczkowy ma też Putin do podróży po Wołdze.
W raporcie Niemcowa wylicza się 20 rezydencji i ośrodków, które są do dyspozycji rosyjskiego przywódcy. Część to jeszcze dziedzictwo po sowieckich kacykach i epoce jelcynowskiej, ale są też zmodernizowane lub zbudowane od nowa wielkie rezydencje wzorowane na XVIII-wiecznej architekturze. Wszystkie łączy to, że ochraniają je prezydenckie służby. I nie wiadomo tak naprawdę, jak je traktować – jak pałace prezydenta Rosji czy pałace Putina?
Takiej wątpliwości nie ma w przypadku doniesień o budowie wartego 340 mln dolarów (choć są informacje o nawet 1 mld) pałacu w Praskowiejewce koło Gelendżiku nad Morzem Czarnym. Przypomina tę sprawę w dokumencie BBC Kolesnikow. To on pod koniec 2010 r. napisał list otwarty do ówczesnego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, w którym twierdził, że pomógł ówczesnemu premierowi Putinowi wybudować pałac w Kraju Krasnodarskim. Budowę miała prowadzić firma należąca do Nikołaja Szamałowa, przyjaciela Putina, zaś odbiorcą była spółka Lirus Investment Holding, za którą – twierdzi Kolesnikow – miał się kryć sam Putin. Biznesmen miał na to dokumenty, więc szybko okazało się, że zmienił się formalny właściciel pałacu. Został nim pewien milioner. Przyjaciel Putina.
Tego elementu luksusu prezydent wyprzeć się nie może – jego kolekcja zegarków wyceniona została na jakieś 700 tys. dolarów. Głośno zrobiło się o nich w 2009 r., gdy ówczesny premier dwukrotnie obdarował "prostych" Rosjan zegarkami marki Blancpain – po 10,5 tys. dolarów każdy. Jeden dostał syn pasterza z Tuwy (to tam Putin swego czasu spędzał wolny czas konno), drugi ślusarz z Tuły. A w 2010 r. Putin wrzucił taki sam chronometr w... płynny beton – "na szczęście", podczas rozpoczęcia budowy elektrowni. Uważni dziennikarze na przegubie Putina zarejestrowali też inne drogie zegarki: złoty Patek Philippe za 60 tys. dolarów, A. Lande & Sohne za 30 tys. dolarów, Breguet za 20 tys. dolarów, złote Calatrava (20 tys. dolarów) i IWC (4 tys. dolarów).
Amerykanie
Materiał BBC pod tytułem "Tajne bogactwa Putina" należy uznać za politycznie bardzo ważny nie dlatego, że przypomina wszystkie doniesienia o fortunie gospodarza Kremla, ale z powodu obecności w nim wysokiego urzędnika amerykańskiej administracji. Adam Szubin w resorcie skarbu nadzoruje nakładane przez USA sankcje. Ma też ogromną wiedzę na temat finansów Putina po tym, jak rząd USA nałożył w 2014 r. sankcje na niektórych ludzi z Kremla i stwierdził, że Putin dokonał potajemnie inwestycji w sektor energetyczny. Amerykanie nie oskarżyli jednak wtedy rosyjskiego prezydenta wprost o korupcję.
Teraz w dokumentalnym programie BBC Szubin wprost mówi, że prezydent Rosji Władimir Putin jest skorumpowany i że rząd Stanów Zjednoczonych wie o tym "od wielu, wielu lat".
Widzieliśmy, jak wykorzystując aktywa państwowe, wzbogacał swoich przyjaciół, swych bliskich sojuszników i marginalizował tych, których nie uważa za przyjaciół
Adam Szubin
Szubin wskazuje, że lukratywne kontrakty państwowe Putin kieruje do tych, co do których jest przekonany, że będą mu służyć, i wyklucza tych, po których tego nie oczekuje. Wiosną 2014 r. wśród objętych sankcjami był Giennadij Timczenko. Departament Skarbu pisał, że "działalność Timczenki w sektorze energetycznym jest potajemnie związana z Putinem. Putin zainwestował w Gunvor i ma dostęp do funduszy Gunvoru". Gunvor to zarejestrowana w Szwajcarii spółka, 4. na świecie trader ropy naftowej (w 2013 r. wpływy rzędu 91 mld dolarów).
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow określił zarzuty korupcyjne Szubina pod adresem Putina za bezpodstawne i wymagające dowodów. Jednak jeśli ktoś myślał, że Szubin wyszedł przed szereg i przypadkowo za dużo powiedział, to się pomylił. Opinia przedstawiciela ministerstwa skarbu USA, że prezydent Rosji Władimir Putin jest skorumpowany, "najlepiej odzwierciedla poglądy administracji" – oświadczył rzecznik Białego Domu Josh Earnest. Co może oznaczać, że na podjęte ostatnio rosyjskie próby dogadania się z USA Waszyngton odpowiada wyraźnie: może i jest pole dla porozumienia, ale nie z Putinem.