Jest już przed północą, Dajana siedzi w parku z Milicą. Podchodzi młody facet. Pijany, "wyraźnie po narkotykach", jak potem zeznają policjantom. Zaczepia je. Dajana mówi: "Idź stąd". On do niej: "Ej, mały, nie podskakuj" . "Jestem dziewczyną" - słyszy w odpowiedzi. Wtedy łapie ją za gardło i uderza pięścią w twarz. Tydzień później jeden z dziennikarzy napisze, że została pobita za "krótkie włosy".
Dajana Dangubić od zawsze chciała służyć. - Kiedy byłam mała, miałam lalki. Tych wszystkich Kenów i te wszystkie Barbie już wtedy przebierałam w kombinezony i mundury – mówiła w jednym z wywiadów.
Miała nadzieję na pracę w policji. To się nie udało. Ale wstąpiła do armii i w 2017 roku jako 27-latka w randze podporucznika, jako pierwsza kobieta w Bośni dostała własny czołg. Załogą M-84 dowodzi do dziś. Jest też siódmą kobietą, która skoczyła ze słynnego Starego Mostu w Mostarze do błękitnej Neretwy, i jedyną, która zrobiła to więcej niż raz. Ma medale mistrzostw Europy i świata w podnoszeniu ciężarów.
Jest lesbijką i się z tym nie kryje. A żyje w społeczeństwie, w którym role przypisane do płci wciąż są dzielone tradycyjnie na to, co męskie i kobiece.
Dodatkowo jest obywatelką kraju o najbardziej chyba skomplikowanej strukturze administracyjnej na świecie.
W dość niezwyczajnym życiu 29-letnią Dajanę spotkała ostatnio dość zwyczajna rzecz. Została pobita. Dlatego "zwyczajna", bo sama ofiara stwierdziła, iż "nie zdziwiło jej to, że została pobita, bo wie, gdzie żyje". Sama "na treningach zrobiła sobie większą krzywdę wiele razy" i nie rozgrzebywałaby specjalnie tej sprawy, gdyby nie to, co spotkało ją później.
W nocy z 29 na 30 czerwca siedziała w parku w centrum Banja Luki, w której od pewnego czasu stacjonuje. Była ze swoją partnerką. Przed północą pojawił się nieproszony gość. Wyraźnie agresywny, zaczepił dziewczyny. Było ciemno. Dajana ma dosyć krótkie włosy, mocną szczękę, a napastnik był pod wpływem i gdy chciała, żeby sobie poszedł, zareagował gwałtownie, słysząc, że jest dziewczyną. Zadał cios i uciekł.
"Napaść" na posterunku
Minął tydzień i opinia publiczna, która o sukcesach zawodowych Dajany słyszała i czytała co pewien czas od 2017 roku, nadal o pobiciu nie miała pojęcia. 6 lipca napisał o tym jednak w mediach społecznościowych jeden z lokalnych dziennikarzy, który z Dajaną rozmawiał. Wpis był emocjonalny. Autor czuł się "zawstydzony" tym, że zaatakowana "za zbyt krótkie włosy" młoda kobieta, która jest "najwspanialszym", co ma jego ziemia, została oblana "szlamem" w czasie późniejszego przesłuchania.
Dobę później, 7 lipca, Dajana Dangubić - jedna z twarzy bośniackiej armii zachęcająca kobiety do służby - opowiedziała o tamtej nocy.
Noc na komisariacie
Po szybkim ciosie i ucieczce napastnika chciała za nim ruszyć, ale wraz z partnerką uznały, że wyręczyć w tym powinny je organy państwa. Milica wykręciła numer alarmowy.
- Przyjedźcie tu, wsiądziemy i razem będziemy go szukali. Może nam się uda, doszło do pobicia – mówiła oficerowi dyżurnemu. Ten jednak powiedział, że patrolu nie wyśle i kobiety same muszą dotrzeć na najbliższy posterunek.
Pojechały taksówką - Dajana już z pokaźnym sińcem - i zmierzyły się z czterema mężczyznami w mundurach. – Siedziałam tam i nie wierzyłam w to, co słyszę – opowiadała Dajana. - W pewnym sensie ta napaść, w kontekście tego, co się wydarzyło na posterunku, nie ma znaczenia. Do prawdziwej napaści doszło właśnie tam – tłumaczyła w rozmowie z bośniacką telewizją BRTV.
Przesłuchanie trwało pół godziny. Jeden z policjantów notował niektóre zdania długopisem na kartce. Nie było żadnego oficjalnego protokołu. Oficerowie nocnej zmiany mieli kilka uwag do młodych kobiet.
- Zadawali mi pytania w stylu: czy czymś go nie sprowokowałaś? czy nie zrobiłaś czegoś, co doprowadziło do tego, że ciebie uderzył? czy robiłyśmy coś, co wywołało w nim taką reakcję? Siedziałam bez słowa, nie wierząc. Napaść nie ma usprawiedliwienia. Z podejściem tych panów w fotelach jutro ktoś wytłumaczy atak krótką sukienką albo krótkimi włosami. Jako ofiara powinnam była zostać wysłuchana i zrozumiana – mówiła 7 lipca.
Dalej opowiadała o tym, że na posterunku oprócz czterech mężczyzn była na służbie również kobieta i tylko ona zachowała się profesjonalnie, traktując ją jak "stronę w sprawie". – A czterech policjantów pytało, dlaczego tak późno chodzimy parkiem i radziło, żeby następnym razem tych miejsc unikać. Ale najsmutniejsza była ta kartka papieru i długopis. Następnego dnia zadzwoniła do mnie policjantka i zapytała, czy mogłabym przyjść na posterunek jeszcze raz, tak by powstało odpowiednio spisane zgłoszenie pobicia. Przyszłam, na miejscu była jeszcze inna funkcjonariuszka. Ona też podeszła do sprawy profesjonalnie – zaznaczyła Dangubić.
W swoim wpisie w mediach społecznościowych, który poprzedził komentarz dla telewizji, 29-latka była jeszcze bardziej dosadna i krytyczna: "Zgłoszenie zapisywali na papierze. Nie traktowali nas poważnie. To dla mnie zachowanie poniżej krytyki, gdy policjant ciebie dyskryminuje i mówi: 'słuchaj mała, chodziłyście wieczorem po parku, nie sprowokowałyście go czymś?'. Uzasadniał przemoc wyglądem albo seksualnością".
Oburzona żołnierka, cytowana przez bośniackie media, tłumaczyła, że każdy obywatel powinien być chroniony i traktowany tak samo – bez względu na wiek, wygląd, płeć czy orientację seksualną.
Dopiero gdy na komisariacie Dangubić powiedziała, że jest żołnierką, coś się zmieniło. Według jej relacji, tuż po wyjściu z posterunku policjanci zaczęli do niej dzwonić, "przepraszając" i tłumacząc, że "to była długa noc", "mieli dużo problemów" i że "może zrobić to czy tamto" w sprawie pobicia. - Dlatego mój problem nie miał miejsca w parku. On się przydarzył na komisariacie, gdzie zrozumiała mnie tylko kobieta – wyjaśniła Dajana.
Po ponad miesiącu od ujawnienia sprawy wydarzyło się niewiele. Sama Dajana już się o niej nie wypowiada. Magazynowi TVN24 odpisała krótko - po wszystkich tych historiach nie chce już rozmawiać z dziennikarzami. Napisała, że "zdecydowała się na to raz", gdy okazało się, że dziennikarz, który poinformował o sprawie szerzej, wcześniej tego z nią nie skonsultował.
Odezwali się za to przełożeni Dangubić. Ministerstwo obrony rządu centralnego w Sarajewie wezwało ministerstwo spraw wewnętrznych autonomicznej Republiki Serbskiej, której stolicą jest Banja Luka, do nadzorowania postępowania i ustosunkowania się do zarzutów pod adresem policjantów.
Problem w tym, że MSW Republiki Serbskiej podlega bezpośrednio autonomicznemu rządowi RS w Banja Luce, a nie rządowi w Sarajewie, który reprezentuje cały kraj za granicą.
Zakochane w Nowym Jorku
W połowie lipca Dajana, którą Bośnia co pewien czas chwaliła się na świecie, wysyłając ją choćby - jako liderkę ekipy - na międzynarodowe zawody wojskowych Best Warrior Competition do USA w 2018 roku, wyjechała z kraju.
17 lipca na Instagramie pokazała zdjęcie dwóch biletów na lot do Nowego Jorku opatrzone komentarzem: "By chodzić po Central Parku i trzymać się za ręce".
23 lipca dwie młode Bośniaczki – Dajana i Milica – wzięły ślub w urzędzie stanu cywilnego na Brooklynie. "Game over" napisała podporucznik, pokazując obrączki.
W połowie września Dajany i Milicy wciąż nie było z powrotem w Bośni.
"Nowe życie", napisała ta druga. Na ich zdjęciach pojawiał się niezmiennie Nowy Jork.
W końcu, 16 października, Dajana Dangubić potwierdziła to, na co się zanosiło. Odeszła z wojska.
Na Instagramie napisała: "Rok temu byłam szaloną małą bombą pełną adrenaliny na stanowisku podporucznika, pierwszej kobiety dowodzącej czołgiem w kraju. (…) Zdobyłam tam wspaniałych przyjaciół, wspaniałe doświadczenia, dostałam lekcje, które poprowadzą mnie przez nowe rozdziały mojego życia. Miałam ogromne szczęście, dostając taką możliwość. Kochana Armio, nie tęsknię za tobą, ale ci dziękuję".