To jeden z najtrudniejszych problemów politycznych współczesnych Niemiec. Zderzają się tu bardzo różne racje. Zdelegalizować Narodowo-Demokratyczną Partię Niemiec czy nie? Oto jest pytanie.
Pierwsza racja jest być może najważniejsza. Republika Federalna Niemiec, powstała jako antyteza III Rzeszy i powinna robić ile się da, by ideologia zbrodniczego niemieckiego narodowego socjalizmu nie zakorzeniła się nigdy więcej w Niemczech. Aby możliwe najskuteczniej utrudnić tworzenie i rozwijanie ruchów neohitlerowskich, do niemieckiego prawa wprowadzono przepisy o zakazie propagowania ideologii narodowosocjalistycznej, faszystowskiej ale też komunistycznej, a także zakazano publicznego głoszenia tzw. kłamstwa oświęcimskiego, w którym zaprzecza się historycznym faktom dotyczącym niemieckiego ludobójstwa w czasie II wojny światowej.
Jednak jest też druga racja. RFN jest państwem demokratycznym, opartym na wolnościowych ideałach, które stwarza szerokie pole możliwości do działalności politycznej i społecznej. Wprowadzenie zakazu działalności konkretnej partii politycznej jest w niej zatem rozwiązaniem drastycznym, które musi być mocno osadzone w prawie konstytucyjnym.
I wreszcie jest racja trzecia, a raczej dylemat. Nawet jeśli partia o sentymentach neohitlerowskich zostanie zdelegalizowana, to czy przyniesie to więcej szkód czy korzyści? Czy w ten sposób ideologia niemieckiego nazizmu nie stanie się w jeszcze większym stopniu owocem zakazanym, przyciągającym szczególnie młode osoby o nieukształtowanych poglądach? Być może zdelegalizowanie NPD i zejście jej liderów i sympatyków do podziemia utrudni państwu niemieckiemu monitorowanie tej niebezpiecznej grupy? Te i inne pytania stawiane były podczas trzydniowej rozprawy o delegalizację NPD przed niemieckim Trybunałem Konstytucyjnym bezpośrednio na sali sądowej oraz w niemieckiej debacie publicznej.
Neohitleryzm bez swastyki
Nie ulega wątpliwości, że Narodowo-Demokratyczna Partia Niemiec (Nationaldemokratische Partei Deutschlands) to ugrupowanie odwołujące się do tradycji III Rzeszy i spuścizny niemieckiego nazizmu. Nie robi tego jednak wprost, ponieważ w ten sposób unika zderzenia się z zakazem propagowania ideologii totalitarnych na obszarze RFN. Stąd nie powinno nikogo dziwić, że na demonstracjach i zjazdach NPD nie ma swastyk czy podobizn liderów III Rzeszy. To dałoby władzom federalnym i landowym łatwy pretekst do zamykania i delegalizowania ugrupowania. Ekstremiści z NPD posługują się symboliką nawiązującą do militarystycznych tradycji epoki wilhelmińskiej z przełomu XIX w. i XX w.
W kolorystyce wiele jest czerni, bieli i czerwieni, co może kojarzyć się z barwami nazistowskimi, ale jedynie pośrednio. Działacze NPD, np. deputowani do parlamentów landów Saksonia czy Meklemburgia, w retoryce odwołują się do haseł wprost hitlerowskich lub ocierających się o hitleryzm. W programie partii wyraźnie widać nawiązanie do socjalizmu o nacjonalistycznym charakterze, który – wzorem NSDAP – ma gwarantować pracę, dobrobyt i harmonię klasową w Niemczech na wzór III Rzeszy.
Wielu ekspertów właśnie w nacjonalistycznych, robotniczo-socjalistycznych hasłach dostrzega bliskie odwołanie do nazizmu. Widać je zresztą na plakatach NPD w różnego rodzaju wyborach, na których wzywa się do zagwarantowania pracy dla Niemców i tylko Niemców, a wobec "obcych", w tym często Polaków z terenów przygranicznych, prowadzona jest wulgarna kampania wrogości i niechęci. Wobec Polski i Polaków NPD prezentuje pogardę i brak jakiegokolwiek szacunku, a działacze partii, także publicznie, kwestionują zachodnią granicę Polski i uważają Śląsk, Pomorze czy Warmię i Mazury za ziemie niemieckie, jedynie czasowo kontrolowane i administrowane przez Warszawę.
Jeszcze bardziej drastyczne poglądy NPD głosi odnośnie Holocaustu, zaprzeczając ludobójstwu na ludności żydowskiej. "Kłamstwo oświęcimskie" głoszone jest przez NPD między innymi w prasie, radiu i telewizji w Iranie, gdzie do niedawna rządził prezydent organizujący pseudokonferencje gromadzące tzw. naukowców, kwestionujących fakty historyczne z okresu II wojny światowej. Wielkim nadużyciem ze strony NPD jest prezentowanie dramatu ludności cywilnej miast niemieckich, szczególnie Drezna, bombardowanych przez aliantów jako tragedii znacznie przekraczającej Holocaust. Liderzy NPD głoszą na wiecach, że zachodni alianci mieli plan unicestwienia Rzeszy Niemieckiej na długo przez Hitlerem i że działania wojenne przeciwko III Rzeszy, w tym bombardowania miast, były jedną wielką zbrodnią antyniemiecką popełnioną przez Amerykę i Wielką Brytanię.
Ugrupowanie NPD jest niechętne obecnej konstytucji RFN, uważanej powszechnie za modelową konstytucję napisaną według wzorców liberalnych i demokratycznych. Ekstremiści chcieliby ją zastąpić inną ustawą zasadniczą, w której prawa obywatelskie i godność człowieka zostałyby zastąpione narodem i podporządkowaniem jednostki nacjonalistycznej wspólnocie. Ta niechęć do konstytucji musi być jednak tonowana przez działaczy, ponieważ opierają oni swoją działalność właśnie na obecnej ustawie zasadniczej, która wprowadza bardzo wymagające przepisy o ewentualnej delegalizacji partii.
Czy to wystarczy?
Zwolennicy delegalizacji NPD argumentują, że do uznania tej partii za bezprawną wystarczą już powyższe przykłady. Jeden z premierów landów, które wnioskują o delegalizację, argumentował na sali sądowej, że NPD współtworzy niebezpieczny klimat "pogromowy", głosząc hasła, które inspirują do czynnych napaści na uchodźców. W ostatnich miesiącach takie napady i podpalenia ośrodków dla azylantów zdarzały się w Niemczech w zasadzie w każdym tygodniu. Ci, dla których delegalizacja partii neohitlerowskiej to krok pożądany, argumentują, że podatnicy nie powinni z pieniędzy publicznych utrzymywać ekstremistów, a zakaz działalności mógłby przetrącić kręgosłup nie tylko NPD, ale też różnego rodzaju grupom z subkultur neonazistowskich i skrajnie nacjonalistycznych.
Delegalizacja to zły kierunek – argumentują z kolei przeciwnicy zakazu działalności NPD. To tylko wzmocni nieformalny ferment nacjonalistyczny i ksenofobiczny, a na dodatek w oczach obywateli niechętnych np. uchodźcom uczyni z ekstremistów swoistych męczenników i tylko przysporzy im popularności. Na delegalizacji NPD mogą dodatkowo zyskać bardzo prawicowe i ksenofobiczne, wciąż nie ekstremistyczne, ale niechętne obecnym elitom niemieckim i europejskim ruchy typu PEGIDA czy Alternatywa dla Niemiec (AfD). Ta ostatnia szykuje się do wejścia do Bundestagu w 2017 r., licząc na poparcie co najmniej 10 proc. wyborców, zwłaszcza chadeckich, zniechęconych do rządu i Angeli Merkel z powodu przyjęcia przez Niemcy ogromnej liczby uchodźców i imigrantów z krajów muzułmańskich. Przeciwnicy delegalizacji są zdania, być może naiwnie, że szersza akcja społeczna i polityczna na rzecz demokracji, społeczeństwa obywatelskiego i tolerancji zmniejszy wpływy skrajnych ugrupowań takich jak NPD.
Kolejna próba
Obecna próba delegalizacji NPD przez federalny Trybunał Konstytucyjny nie jest pierwszą. Kilkanaście lat temu rząd Niemiec (koalicja SPD-Zieloni) przygotował dokumentację i wystąpił do Trybunału o delegalizację partii. Posunięcie rządu okazało się kompromitacją. Trybunał wniosek odrzucił, uznając, że spora część dowodów na ekstremizm partii NPD została dostarczona przez agentów Urzędu Ochrony Konstytucji (to niemiecka ABW), który zwalcza zagrożenie dla państwa i ustroju demokratycznego także wewnątrz kraju. Sędziowie z Karlsruhe uznali, że dostarczone dowody mogą być niewiarygodne. Zakazu nie wprowadzono, a rząd federalny musiał tłumaczyć się z ujawnienia infiltracji NPD przez agentów służb niemieckich.
Tym razem jest nieco inaczej. Wniosek o delegalizację przygotował parlament federalny, złożony w izbie wyższej Bundesracie z rządów landów, i same landy, których szefowie resortów spraw wewnętrznych występowali na posiedzeniu Trybunału. Obyło się bez kompromitacji służb – w drugim dniu obrad Trybunał uznał, że nie ma dowodów na preparowanie dowodów przeciw NPD przez agentów. Dodatkowo ogromny ciężar gatunkowy i wsparcie dowodowe delegalizacji mają dokumenty o działalności tzw. Narodowego Podziemia Narodowo-Socjalistycznego (NSU), które w Niemczech mordowało imigrantów i którego jedna z działaczek odpowiada przed sądem za morderstwa. NSU na pewno było powiązane z NPD i było inspirowane przez ideologię NPD. Warto też pamiętać, że delegalizacja partii będzie musiała zostać potwierdzona także przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, dokąd z pewnością w przypadku zakazu działalności odwołają się prawnicy reprezentujący partię.
Do tej pory w Niemczech zdelegalizowano na szczeblu federalnym dwie partie i to bardzo dawno temu, na początku istnienia Republiki Federalnej Niemiec, wtedy jeszcze jako Niemiec Zachodnich. Pierwszą była Socjalistyczna Partia Rzeszy Niemieckiej (Sozialistische Reichspartei), którą cztery lata po II wojnie światowej założyli dawni działacze hitlerowskiej NSDAP i sił zbrojnych III Rzeszy. Partia nie ukrywała, że uważa się za kontynuatorkę tradycji nazistowskich. Zdelegalizowano ją na początku lat 50. Podobnie Trybunał w Karslruhe na wniosek władz RFN postąpił wobec Komunistycznej Partii Niemiec (KPD), która była jednoznacznie prostalinowska i promoskiewska, a w dodatku lojalna wobec NRD, więc opowiadała się za likwidacją Niemiec Zachodnich.
Długa droga, niepewny efekt
Na rzecz przeciwników delegalizacji NPD jako środka nieskutecznego w walce z prawicowym i lewicowym ekstremizmem przemawia fakt, że obydwie fale skrajności przybierały w Niemczech w różnych okresach, np. w latach 70. rewolucyjni komuniści i "antyimperialiści" prowadzili kampanię terroru w ramach Frakcji Armii Czerwonej (RAF), a sympatycy ekstremalnego nacjonalizmu i wielbiciele III Rzeszy już w 1964 r. powołali do życia NPD oraz stworzyli takie skrajne ugrupowania jak Republikanie czy Niemiecka Unia Ludowa, które w latach 80. i 90. przyciągały prawicową ekstremę. Jednak zakazy dla partii to niejedyne delegalizacje, jakie wprowadzono w Niemczech. Po zjednoczeniu Niemiec w landach zdelegalizowano około 40 organizacji, tzw. Kameradschaften, które mają stricte nazistowskie oblicze. Są to organizacje opierające się na przemocy i wrogości do wszystkich, którzy nie są heteroseksualnymi Niemcami. W podziemiu propagują nazizm poprzez heavymetalową muzykę, a swoją ideologię nienawiści propagują przez internet, także korzystając z serwerów skandynawskich czy rosyjskich.
Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego RFN decyzję o ewentualnej delegalizacji NPD podejmą za kilka miesięcy, a każdy werdykt będzie miał duży odzew w Niemczech i Europie. Od połowy ubiegłego roku w RFN trwa ożywiona debata na temat prawa do azylu, imigracji czy integracji ludności spoza kontynentu. Angela Merkel może zapłacić utratą pozycji kanclerza, jeśli większość wyborców uzna, że jej polityka otwarcia na uchodźców okazała się wielkim błędem. Nawet wcześniej działacze partii CDU i CSU mogą obalić kanclerz w partyjnym puczu. Rosnące w siłę nastroje ksenofobiczne w Niemczech grożą eksplozją niezadowolenia i niepokojów społecznych. Bardzo trudno przewidzieć, jak w tym niespokojnym momencie historii pozjednoczeniowych Niemiec odebrane będą albo delegalizacja, albo odmowa delegalizacji NPD.