Od lat gości na liście najbardziej wpływowych kobiet świata. Aktorski dorobek i działania na rzecz uchodźców nie są jednak w stanie przesłonić faktu, że dla świata Angelina Jolie nadal pozostaje piękniejszą połową "Brangeliny". Nieistotne, że od dwóch lat nie są razem - spór o szóstkę ich dzieci, który wchodzi w nowy etap, od miesięcy nie schodzi z czołówek gazet. Oboje sięgnęli po ostateczne środki, ale moc jest po stronie Jolie. Zdeterminowana grozi publikacją szokujących ponoć dzienników z życia z Bradem.
Od jej rozstania z Bradem Pittem wkrótce miną dwa lata, a oni wciąż nie sfinalizowali rozwodu. Angelina - wbrew nakazom sądu - wciąż ogranicza jego kontakty z dziećmi. Jest przekonana, że w ten sposób je chroni. Nie wierzy, że skończył z używkami. Oboje sięgają po ostateczne środki – ona w desperacji zapowiedziała upublicznienie dzienników z czasów małżeństwa - wyciekły już do mediów ich fragmenty - on na prawo i lewo udziela wywiadów, w których byłą partnerkę (i formalnie wciąż żonę) nazywa wariatką, a życie z nią "12-letnim koszmarem". Jak donosi Radar Online, dziennik Angeliny to z kolei klasyczna historia życia z pijakiem - pełnego awantur, a nawet aktów przemocy, wcześniej skrzętnie skrywanych. Jego publikacja może pogrzebać nie tylko szanse Brada na odzyskanie dzieci, ale także jego karierę. Skomplikowanym relacjom pary spory artykuł poświęcił nawet prestiżowy "Independent", tym samym sytuując je daleko od tabloidowych newsów.
O pozycji, jaką Jolie zbudowała sobie w amerykańskiej (i nie tylko) społeczności, Pitt może wyłącznie pomarzyć. Choć jej aktorski dorobek jest pokaźny (Oscar za "Przerwaną lekcję muzyki", do tego trzy Złote Globy), a dziś szczyci się także dorobkiem reżyserskim, to świat interesuje się nią najbardziej za sprawą kontrowersji, jakie wywołują jej życiowe, nie artystyczne wybory. Jako ambasadorka dobrej woli z ramienia ONZ więcej czasu spędza na misjach niż na planie.
Jej decyzja o prewencyjnej, podwójnej mastektomii wywołała ogólnoświatową dyskusję. Potem poszła jeszcze dalej, poddając się zabiegowi usunięcia jajników. Angelina Jolie przeszła długą drogę od zbuntowanej dziewczyny z Los Angeles i celebrytki, do gwiazdy, która swoją pozycję wykorzystuje, żeby naprawiać świat. Dla dobra swoich sześciorga dzieci gotowa jest zaś na wszystko.
Marzenia o... zakładzie pogrzebowym
Nigdy nie była subtelnym dziewczątkiem. Urodzona w 1975 roku w Los Angeles mówi, że jej seksualność ujawniła się już w... przedszkolu. Wraz z koleżankami stworzyła Grupę Całuśnych Dziewczynek, które goniły chłopców, próbując ich pocałować. Zdesperowani koledzy w końcu zaczęli się... rozbierać przed agresorkami. Skończyło się awanturą, srogą karą i rozwiązaniem "erotycznej organizacji".
Jako dziecko marzyła o własnym zakładzie pogrzebowym. Gdy miała lat 13, zaliczyła kurs na przedsiębiorcę pogrzebowego. W wieku, gdy dzieci hodują kotki czy pieski, ona miała jaszczurkę. Chciała zostać wampirem, z czego wzięła się jej fascynacja śmiercią. Ubierała się wyłącznie na czarno i wypisała na skórze po japońsku słowo "śmierć". Nocami planowała samobójstwo. "W śmierci jest coś kojącego, co pozwala docenić życie" - twierdziła.
Granie ma we krwi, jako córka aktorskiej pary Marcheline Bertrand i Jona Voighta - najbardziej znanego z ról w "Nocnym kowboju" i w "Powrocie do domu" (Oscar). Niezwykłą urodę zawdzięcza domieszce indiańskiej krwi - krewnymi ze strony matki byli Indianie z plemion irokeskich, co uwidoczniło się w rysach Angeliny. Matka miała też przodków franko-kanadyjskich, ojciec - Niemców i Słowaków. Mała Angie uważała się za brzydką - z powodu wielkich ust koledzy przezywali ją muppetem, nosiła też aparat na zębach i okulary.
Rodziców razem nie pamięta. Rozwiedli się, gdy miała pół roku, bo ojciec zakochał się w studentce. Angie - tak zwracają do niej bliscy - ma też starszego brata Jamesa Havena, również aktora. Są sobie bardzo bliscy. Mama zaszczepiła im przekonanie, że każde dziecko na świecie zasługuje na bezwarunkową miłość. "Dać wszystko, nie żądając w zamian nic, może tylko jedna osoba na świecie: matka" - mówiła. Była najważniejszą osobą w życiu Angeliny. Hipiska, której młodość przypadła na na lata 60., z tamtych doświadczeń wyniosła liberalne podejście do wychowywania dzieci. "Była najbardziej tolerancyjną matką na świecie i nigdy mnie w niczym nie ograniczała" - zwierzała się po latach Angelina. Tolerancja Marcheline zaiste mogła zdumiewać.
Jako 14-latka Angie przyprowadziła do domu pierwszego chłopaka. Oświadczyła, że się kochają i będą mieszkać razem. Mama się zgodziła - pod warunkiem, że... z nią. 14-letnia córka żyjąca jak mąż i żona ze starszym partnerem, musiała szokować otoczenie. Ale złaknionej wielkich doznań Angelinie to nie wystarczało. Szukała silniejszych wrażeń. Tak zaczęło się okaleczanie, wspólnie z ukochanym. "Miałam uczucie, że to mnie w jakiś sposób wyzwala. Gdy potrzebowałam czegoś naprawdę szczerego - cięłam się" - wspomina.
Jak większość dzieci Hollywood chodziła do Beverly Hills High – szkoły, której nienawidziła. Oni byli z bogatych rodzin, a mama ledwo wiązała koniec z końcem. Ojciec płacił alimenty, ale odrzucał mnóstwo ról, więc prządł cienko. Angelina nie cierpiała mody obowiązującej w szkole - drogich, markowych ciuchów. Chodziła w czarnych botkach, podartych dżinsach i wypłowiałej marynarce. Zafundowała sobie kilka tatuaży - głównie smoki i węże. Zamiast biżuterii nosiła noże przy pasku, które kolekcjonowała, podobnie jak broń. Któregoś dnia przejechała sobie nożem po szyi tak mocno, że gdyby nie interwencja lekarzy, wykrwawiłaby się na śmierć.
To był przełom. 16-letnia wówczas Jolie powiedziała: "dość". Doświadczenie z pogranicza śmierci zmieniło ją na zawsze. Wynajęła mieszkanie i wprowadziła się do niego sama. Z perspektywy czasu ocenia, że była rozpuszczonym bachorem, skupionym na sobie. Zaczęła uczęszczać na zajęcia do szkoły Lee Strasberga, choć wciąż nie widziała siebie jako aktorki. Ojciec widział, bo od dziecka "z każdego zdarzenia robiła wielkie show". Angelina twierdzi, że to jednak mama - absolwentka szkoły Lee Strasberga - sprawiła, że została aktorką. Lee, który od Stanisławskiego zapożyczył kult aktorstwa metodycznego (artysta czerpie z własnych przeżyć), początkowo był dla Angie objawieniem. Z czasem doszła jednak do wniosku, że za mało przeżyła, by doświadczenie czynić bazą aktorstwa. Zdecydowała się brać lekcje u ojca. Voight podkreśla jednak, że do wszystkiego doszła sama.
Choć tak naprawdę w filmie debiutowała jako 7-latka (u boku ojca w "Lookin' to Get Out"), za swój "świadomy" debiut uważa rolę w filmie science fiction "Cyborg 2". Po kilku kolejnych rolach porzuciła nazwisko Voight. "Jestem odrębną osobą, która nie chce niczego zawdzięczać sławie ojca" - tłumaczyła po latach. Jolie - to po prostu jej drugie imię.
Szukając wielkich ekscytacji
Johnny'ego Lee Millera - Brytyjczyka, przyszłą gwiazdę "Trainspotting" - poznała na planie "Hakerów". Po latach wyznała: "Zawsze zakochuję się podczas pracy nad filmem" - co w kontekście jej dalszych losów jest ważnym stwierdzeniem. "Zanurzenie w świecie filmu jest intensywnym przeżyciem. Jakby odkryć, że jest się śmiertelnie chorym i ma się mało czasu" - podkreśliła.
Miała 20 lat, on prócz urody zachwycił się jej autentycznością. Też miał aktorstwo we krwi - jego dziadek Bernard Lee wcielał się w postać M w pierwszych filmach o Bondzie. Johnny był jej zaprzeczeniem - nieśmiały i skryty, gnał tysiące mil, by skłonić ją do małżeństwa. Po pół roku wzięli w tajemnicy ślub w Nowym Jorku. Wystąpiła w czarnych gumowanych spodniach, a na białej bluzce własną krwią napisała jego imię. W wywiadach przyznawała, że lubi sado-maso. Nikt wtedy tak otwarcie nie mówił o życiu intymnym jak ona. Lubiła swój ówczesny wizerunek - grzesznej i nieokiełznanej. Celebrytka pełną gębą. Małżeństwo przetrwało dwa lata, byli na nie zbyt młodzi, choć z Johnnym zostali w przyjaźni.
Niebawem zakochała się w kimś innym. Tym razem była to jednak kobieta - modelka i aktorka Jenny Shimizu, pierwsza azjatycka gwiazda Prady i partnerka z planu filmu "Wtajemniczeni" - adaptacji powieści Joyce Carol Oates, jakby napisanej z myślą o niej. To historia dziewczyn, które połączyła szczególna więź, gdy zemściły się na molestującym je nauczycielu. Jolie zagrała wagabundę Legs - szaloną, ogarniętą obsesją niezależności. Do dziś uwielbia tę rolę. Zebrała świetne recenzje i została dostrzeżona. Związek z Jenny, która z czasem stała się ikoną lesbijskiego ruchu, trwał jednak krótko. Do dziś Angie mówi o nim jako prawdziwym uczuciu. Shimozu jest zdania, że sensem życia młodziutkiej Angeliny było wieczne przekraczanie granic, to fascynowało ją najbardziej. Johnny Miller mówi o byłej żonie: "Wszyscy postrzegają Angie jako szaloną femme fatale. A taka nie jest. To miła dziewczyna o wielkim sercu. Zawsze mówi to, co czuje". Jeszcze nim zaistniała jako aktorka, z powodzeniem dorabiała w modelingu i miała szanse na prawdziwą karierę w tym fachu.
Pod koniec lat 90. jej aktorska kariera ruszyła z kopyta. W 1997 roku wystąpiła u boku Gary'ego Sinise'a w telewizyjnym filmie "George Wallace", opowiadającym historię rasistowskiego kandydata na prezydenta. Zagrała panią Wallace i otrzymała swój pierwszy Złoty Glob. Kolejny odebrała dwa lata później za główną rolę w obrazie Michaela Cristofera "Gia". Wcieliła się w legendarną supermodelkę z lat 70. i 80. Gię Carangi, która zrobiła międzynarodową karierę. Uzależniona od heroiny zmarła na AIDS w wieku 26 lat - była pierwszą publicznie znaną ofiarą tej choroby.
Początkowo Jolie nie chciała przyjąć tej roli. Uważała, że bohaterka jest zbyt do niej podobna w swojej potrzebie krańcowych doznań, że zbytnio się z nią utożsami. "Artysta przyciąga postacie podobne do siebie" - mówiła. Przyznała wówczas, że też próbowała narkotyków, w tym heroiny, na szczęście nie uzależniła się nigdy. Zagrała pogubioną modelkę znakomicie. Jej Gia - piękna i bezradna, nienasycona, a jednak niewinna, zachwyciła krytyków, którzy nagrodzili aktorkę Złotym Globem. Ta kreacja kosztowała ją bardzo wiele. Tak wiele, że po zakończeniu zdjęć postanowiła odpocząć od aktorstwa. Film był dla niej lekcją, której odrobić nie zdążyła Gia. Wiedziała, że to koniec eksperymentów z własnym ciałem. Rozpoczęła studia na wydziale produkcji filmowej uniwersytetu w Nowym Jorku, uczyła się też pisać. Ale kino o niej nie zapomniało.
W 1999 roku James Mangold zaproponował jej rolę socjopatki w "Przerwanej lekcji muzyki", zrealizowanej na podstawie pamiętników Susanna Kaysen. Grana przez nią Liz znów miała mnóstwo z niej samej. Była buntowniczką, kobiecą wersją McMurphy'ego granego przez Jacka Nicholsona w "Locie nad kukułczym gniazdem". I choć alter ego autorki grała Winona Ryder, Jolie zupełnie ją przyćmiła. Za swoją kreację odebrała Oscara, wcześniej zgarniając pulę nagród. Ten film nie tylko ugruntował jej pozycję w hollywoodzkiej hierarchii, ale sprawił, że znów chciała grać. Pojawiła się m.in. w sensacyjnym "Kolekcjonerze kości" z Denzelem Washingtonem. Niebawem miała zagrać w filmie, który nie tylko uczynił ją najdroższą aktorką w Hollywood, ale przewrócił też do góry nogami jej życie. I to pozazawodowe.
Tym filmem okazała się komercyjna, komiksowa opowieść "Lara Croft: Tomb Raider", w której bardzo długo nie chciała się pojawić.
Lara Croft i Billy Thornton, czyli przełomów wiele
Hollywood długo szykowało się do ekranizacji przygód awanturniczej seksbomby - bohaterki najpopularniejszej wówczas gry komputerowej. Reżyser Simon West od początku w roli Lary widział Angelinę, ale ona uważała tę postać za odpychającą. Nęcona opowieściami o niesamowitych treningach (skoki na bungee, nauka strzelania, kickboxing, joga) i podróżach - od Anglii, poprzez Islandię, aż do Kambodży, powoli miękła. By ostatecznie ją przekonać, w roli ojca Lary obsadzono jej ojca - Jona Voighta, z którym stosunki nie układały się najlepiej. Nie wybaczyła mu, że zostawił matkę, choć z czasem i u siebie odkrywała chorobliwą potrzebę niezależności. Filmowe relacje ojca i córki przypominały ich własne relacje rodzinne.
W końcu uległa, przekonana przez ówczesną wielką miłość - drugiego męża Billy'ego Boba Thorntona - uwielbianego przez kobiety ekscentryka - aktora, reżysera, wokalistę. Thornton otoczony był nimbem Casanovy i fascynującego mężczyzny. Sławę zdobył jako twórca postaci Childersa - mężczyzny skazanego za morderstwo, który próbuje ułożyć sobie życie po latach spędzonych w więzieniu. Pierwszy film o nim, do którego napisał scenariusz, wyreżyserował i wcielił się w główną postać, przyniósł mu Oscara.
Znajomi twierdzili, iż byli stworzeni dla siebie. Ale też, że dwie osoby o takim potencjale szaleństwa, nie mogą się do siebie zbliżać. A jednak. Angelina, 20 lat młodsza od będącego już po czterech rozwodach Thorntona, poznała go na planie filmu "Zmęczenie materiału". I wpadła jak śliwka w kompot. On był zaręczony z Laurą Dern, ale to nie stanowiło przeszkody. Wzięli ślub w Las Vegas, a ich związkowi od początku towarzyszyły legendy. Pisano, że w ogóle nie wychodzą z łóżka i zerwali kontakty z otoczeniem. Ich dom zdobiły dziwne przedmioty - wyrzucili krzesła, a jako siedziska służyły im... naturalnej wielkości konie ze sklepu z zabawkami. Kupili szczura imieniem Harry i szpaka Alice. Szpak klął, a szczur konsumował posiłki wraz z nimi. Byli bardzo zakochani. "Billy wyleczył mnie z kompleksów, przy nim poczułam się silna. Nie mogłam bez niego żyć" - wyznała w programie "Za drzwiami Actors Studio". Thornton o zbawiennym wpływie Angeliny na swoje życie mówi do dziś. - "Uratowała moją duszę, żyłem w wielkim kłamstwie, Angelina mnie z tego wyciągnęła". Oboje nosili na piersiach flakoniki z krwią swojej drugiej połówki, co miało oznaczać, iż są nierozłączni.
Sielanka trwała do czasu, gdy Angelina - którą pobyt w Kambodży na planie "Lary Croft" zmienił w zupełnie nową osobę - adoptowała synka Maddoxa. Od tego momentu wszystko zaczęło się psuć. - Billy był skoncentrowany na swojej karierze. Dla mnie najważniejsze stało się dziecko - wyznała potem.
Jej druga ojczyzna
Kambodża - najbiedniejszy kraj Azji (tam powstała większość zdjęć do "Lary Croft"), to było coś, czego Angelina nie była w stanie sobie wyobrazić w najbardziej przerażających snach. Ogrom cierpienia, jakie zobaczyła, zwłaszcza dzieci, wstrząsnął nią. Jej własne próby samookaleczania się z lat szczenięcych potwornie ją zawstydziły. Postanowiła, że nie może jedynie załamywać rąk. Po zdjęciach wróciła tam ponownie, już jako ambasadorka dobrej woli z ramienia ONZ. Do każdego kontraktu wpisała na stałe punkt, by jedna trzecia jej gaży przeznaczana była na ofiary wojen i głodujące dzieci. - "Uznałam, że jako osoba, która miała tyle szczęścia, że robi to, na co ma ochotę, i nie wie, co to głód, mam obowiązek pomagać tym, którzy zaznali tak potwornych cierpień" - oświadczyła.
Zaczęła odwiedzać sierocińce. Wkrótce adoptowała pierwsze ze swoich dzieci. - Nie wiem, jak to wyjaśnić. Czułam, że w którymś z nich ono jest i czeka, bym je zabrała. Któregoś ranka pojechałam do małego sierocińca. Było tam kilkoro dzieci. Ostatnie, które zobaczyłam, miało trzy miesiące. Spało. To był chłopczyk. Gdy otworzył oczy i spojrzał na mnie, zaczęłam płakać. Wiedziałam, że to on" - opowiadała później.
O adopcji dziecka Angelina mówiła zawsze, wydawało jej się więc, że małżonek ją w tym popiera. Rzeczywistość okazała się inna. Billy, egocentryk, zaczął okazywać zniecierpliwienie już wówczas, gdy zostawiała go samego, jeżdżąc na misje. Nie rozumiała jego obojętności wobec cierpienia, o którym mówiła. W latach 2001-2002 odwiedziła oprócz Kambodży Afrykę, Pakistan, Ekwador, Syrię. Ze strachu o jej zdrowie i życie matka próbowała powstrzymać jej wyjazd do Etiopii. Ale ona połknęła bakcyla. Wydała książkę "Notatki z podróży", będącą zapisem pobytu na kolejnych misjach humanitarnych UNHCR (urząd będący organem ONZ). Cały dochód z jej sprzedaży przeznaczony został na rzecz uchodźców. Życie Angeliny zmieniło się o 180 stopni, choć nie zrezygnowała z aktorstwa.
Gdy "Lara Croft" weszła na ekrany, zbierając baty od krytyków, ale za to zarabiając w kinach 270 mln dolarów, Jolie była już w innym momencie życia. Z Kambodżą związała się na stałe, a wiele lat później (2017 rok) miała tam wyreżyserować najważniejszy jak dotąd swój film "Najpierw zabili mojego ojca", opowiadający o ludobójstwie w tym rejonie w latach 70. Gdy przeznaczyła 5 milionów dolarów na założenie rezerwatu przyrodniczego w prowincji Battambang, gdzie kupiła dom, król Norodom Sihamoni w dowód wdzięczności przyznał jej kambodżańskie obywatelstwo.
Najpierw jednak, tuż po "Larze...", jej kolejnym filmem było "Bez granic" - obraz, choć pełen uproszczeń, stanowiący ukoronowanie narodzin nowej Angeliny. Jego bohaterka poznaje mężczyznę z organizacji Lekarze bez Granic (Owen) i jedzie z nim do Etiopii, żeby nieść pomoc potrzebującym. Po nakręceniu tego filmu poświęciła się wyłącznie misjom. Sama płaciła za swoje podróże, mieszkała w równie skromnych warunkach, co pracownicy misji, jak oni ciężko pracowała. Podczas pobytu w Kambodży osobiście zdetonowała minę przeciwpiechotną zawierająca trotyl. Od tamtej pory żyje pomiędzy dwoma światami - Hollywood i krajami Trzeciego Świata.
Odpowiedzią na pytanie, jak je godzi, jest przejmujący dokument, który sama wyreżyserowała "A Moment in the World", przedstawiający wydarzenia w różnych zakątkach świata z tego samego momentu. Dwadzieścia siedem ekip filmowych wysłano w różne miejsca, by o tej samej porze - 11 stycznia 2007 roku uruchomić na trzy minuty kamery. Efekt był niesamowity. Zderzenie świata luksusu z obrazami wojny, dziecięcej zabawy z ucieczką maluchów z walącego się domu robi piorunujące wrażenie. Angelina połknęła bakcyla reżyserii, aktorstwo już jej nie wystarczało.
Ale to było dopiero w 2007 roku. Jej małżeństwo z Thorntonem już nie istniało, ona zaś stanowiła od trzech lat piękniejszą połowę najsłynniejszego duetu świata zwanego Brangeliną.
Brangelina
Słowa Angeliny o zakochiwaniu się na planie filmowym w partnerach okazały się prorocze. W 2004 roku dostała scenariusz filmu akcji "Mr. and Mrs. Smith" Oto małżeńska para płatnych zabójców pracujących dla dwóch tajnych agencji powoli zaczyna się sobą nudzić. Niespodziewanie dostają zlecenie na siebie nawzajem, co "ożywia" ich związek. Panem Smith, jak wiadomo, był Brad Pitt, wówczas mąż Jennifer Aniston, choć ponoć w jego małżeństwie już bardzo źle się działo. Angelina była wolna. Na oczach całego świata zaczął się romans, który dał początek najgorętszemu związkowi w branży od czasu Liz Taylor i Richarda Burtona.
Rok później on był już po rozwodzie, ona została potępiona jako niszczycielka cudzych małżeństw. Choć nie jednogłośnie. Za oceanem pojawiły się nawet T-shirty z deklaracjami poparcia - dla Jennifer lub Jolie. Przez kolejne 12 lat wydawali się idealną parą, nie schodzili z pierwszych stron gazet. W 2006 roku ogłosili, że będą mieć dziecko. I Jolie urodziła córkę Shiloh. Adoptowali także trzyletniego wietnamskiego chłopca o imieniu Pax, a potem afrykańską dziewczynkę Zaharę. Brad został wspólnie z Angeliną prawnym ojcem dzieci. W 2008 Jolie urodziła bliźnięta.
Ich kariery rozwijały się równolegle, choć Brad nigdy nie miał w sobie jej potrzeby ustawicznego rozwoju. Angelina zagrała m.in. w filmie Clinta Eastwooda "Oszukana", opowiadającym prawdziwą historię matki zaginionego dziecka, która wypowiada wojnę amerykańskiej policji. Za tę kreację otrzymała kolejną nominację do Oscara. Coraz rzadziej jednak pokazywała się na ekranie, chętniej po drugiej stronie kamery. Z różnym skutkiem. Za wojenny melodramat "Kraina miodu i krwi", rozgrywający się w czasie wojny bośniackiej, nominowano ją do Złotego Globu, choć film pozostawiał wiele do życzenia. Podobnie było z "Niezłomnym" - prawdziwą historią biegacza olimpijskiego Louisa Zamperiniego, wziętego do niewoli przez Japończyków podczas drugiej wojny światowej. Angie opowiedziała prostą historię z zadęciem i emfazą, ale mimo to doceniono wagę tematu. Rewelacyjnie wypadła za to znowu jako aktorka w filmie "Czarownica". Wróciła wtedy na ekran po czteroletniej przerwie.
W 2007 roku po długiej walce z rakiem jajników odeszła ukochana mama Angeliny - Marcheline Bertrand. "Sprawiała, że byliśmy rodziną. Była ciepła, czuła, nigdy się o nic nie gniewała. Mama była aniołem" - mówiła Jolie. Wkrótce na raka zmarła też siostra mamy, a wcześniej babcia Angie.
"Medyczny wybór" i bomba z opóźnionym zapłonem
W 2013 roku Angelina trafiła na czołówki wszystkich mediów na świecie. Poinformowała wtedy na łamach "The New Jork Times" o prewencyjnej, podwójnej mastektomii. Pisała, iż jest nosicielką wadliwego genu BRCA1 wywołującego nowotwór, a prawdopodobieństwo zachorowania na raka, który zabił jej matkę, ciotkę i babkę, wynosi u niej 87 procent. W osobistym tekście zatytułowanym "Mój medyczny wybór" pisała: "Moja matka walczyła z rakiem blisko dekadę i zmarła w wieku 56 lat. Zdążyła poznać pierwsze ze swoich wnucząt. Ale inne z moich dzieci nigdy nie będą miały szansy jej poznać i doświadczyć jej miłości". Tekst ukazał się już po operacji rekonstrukcji piersi gwiazdy. Tłumaczyła, że ma nadzieję, iż kobiety będą czerpać z jej doświadczeń. "Słowo rak powoduje w sercach ludzi strach. Ale dziś możliwe jest zbadanie na podstawie testu krwi, czy ma się predyspozycje do choroby, i reagowanie" - dodawała.
Wywołała wielką ogólnoświatową dyskusję. Lekarze chwalili jej decyzję i odwagę mówienia o niej, zachęcali kobiety do badań i w razie potrzeby do pójścia w jej ślady. Gdy dwa lata później poddała się zabiegowi usunięcia jajników i jajowodów, znów cierpliwie tłumaczyła swój wybór i ostrzegała. Podkreślano jej odwagę i chwalono niełatwą decyzję kobiety, będącej symbolem seksu. Trwający u jej boku Brad komentował ten wybór jako słuszny, zapewniał też, że żona pozostaje dla niego równie pociągającą, seksowną kobietą, jak wcześniej. Sprawiali wrażenie szczęśliwych.
W 2014 roku, po 10 latach związku, para zdecydowała się go wreszcie sformalizować. O cichym ślubie media poinformowano po fakcie. Jolie kontynuowała działalność humanitarną, w czym mąż ją wspierał. Założona już w 2006 roku fundację Jolie - Pitt, dotowała m.in. organizację Global Action for Children oraz Lekarzy bez Granic. Przekazywali milionowe sumy na pomoc ofiarom klęsk żywiołowych, ufundowali budowę szkół w Afryce. Jednak były to inicjatywy Jolie, nie mówiąc o misjach humanitarnych, w których regularnie uczestniczyła - doliczono się ich już około 60.
Stała się tak wpływową postacią w biurze Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców, że zaczęła reprezentować ONZ na szczeblu dyplomatycznym. Spotykała się m.in. z byłym premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem, wreszcie z papieżem Franciszkiem, z którymi rozmawiała o problemach uchodźców. Brytyjska królowa Elżbieta II nadała jej Honorowy Wielki Krzyż Zakonu Świętego Michała i Świętego Jerzego. Otrzymała także jako pierwsza Amerykanka honorowy tytuł "damy" - odpowiednik męskiego "sir".
W 2015 roku Jolie wyreżyserowała film "Nad morzem" opowiadający o parze przeżywającej kryzys, ponoć oparty na przeżyciach rodziców. Niestety - film wydmuszkę, choć pięknie opakowany. Zebrał kiepskie recenzje, zaczęto też spekulować, że tak naprawdę dotyczy kryzysu związku Angeliny. Ktoś widział Brada samotnie popijającego w klubie, sąsiad zza hotelowej ściany donosił o wielkiej kłótni między małżonkami, podczas której obrzucał wyzwiskami żonę. Jolie zaprzeczała. "Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Mimo to wciąż słyszę spekulacje o rozpadzie naszego związku".
Bomba wybuchła we wrześniu 2016 roku, gdy media obiegła wiadomość, że Angelina wniosła pozew o rozwód. Agencja Reutera donosiła: "Decyzja została podjęta ze względu na zdrowie rodziny. Jolie nie będzie jej komentować". Do departamentu policji w Los Angeles trafił anonim opisujący zdarzenie, na pokładzie odrzutowca Pitta i Jolie. Według zeznań tajemniczego świadka, Pitt "stosował przemoc słowną i fizyczną wobec jednego z dzieci". Miał być pod wpływem alkoholu i narkotyków. I choć został oczyszczony z zarzutów przez rządową agencję zajmującą się ochroną dzieci, Jolie nie wycofała pozwu. Aktor oficjalnie przyznał, że ma problem z alkoholem. Trafił na odwyk.
W świetnym artykule opublikowanym w "The Times" tuż po rozstaniu pary "Brangelina: it's all over", (Brangelina: to już koniec) Hillary Rose - irlandzka aktorka i pisarka stawia tezę, że Angelina Jolie zwyczajnie przerosła Pitta, który pozostał przywiązany do hollywoodzkiego "celebryctwa". Że przerosła własne małżeństwo. Kiedy ona rozmawiała z głowami państw albo przemawiała na kolejnej konferencji pod auspicjami ONZ, on kręcił kolejny sympatyczny filmik w rodzaju "Ocean’s 13" o przygodach uroczych złodziei. Nie pokazał też klasy po rozstaniu - regularnie udziela wywiadów w brukowcach, w których związek z matką swoich dzieci nazywa "dwunastoletnim piekłem, toksycznym, od początku skazanym na niepowodzenie". Obwieszcza też: "Oprócz świetnego seksu, niewiele nas łączyło". - "Czy nie za długo Angelina zwlekała z rozstaniem?" - pytała Hillary Rose w "Timesie".
Nie jest jej łatwo z szóstką dzieci, ale do pomocy oprócz niani ma rodzinę brata, z którym wciąż jest blisko. Nie ukrywa, że obawia się złego wpływu "zabawowego" Brada na dzieci, dlatego próbuje ograniczać ich spotkania sam na sam. Przyjaciele twierdzą, że jeśli Angie tak postępuje, musi mieć powody, choć on domaga się, by przestrzegała postanowień sądu i straszy kolejną rozprawą. - Moc jest po jej stronie - mówi do niedawna ich wspólny przyjaciel. - Brad zawsze narzekał, że przez szóstkę dzieci Angie nie ma dla niego czasu. Podczas gdy ona z szalonej dziewczyny zmieniła się w uosobienie odpowiedzialności i altruizmu, on pozostał wiecznym chłopcem, któremu wbrew metryce nie spieszno do dorosłości - dodaje.
O nowej wybrance Brada - podobnej bardzo do Angie - Neri Oxman szczegółowo donoszą tabloidy, choć niedawno sfotografowano go w Paryżu z byłą żoną Jennifer Aniston, więc prasa gubi się w domysłach. Chociaż paparazzi czatują na okrągło pod domem Angie, jak dotąd nie udało im się dojrzeć nowego mężczyzny u jej boku.
Mimo podróży na misje i obowiązków matki, zdołała po rozstaniu wyreżyserować kolejny film. To wspomniana już ekranizacja książki Loung Ung, która przeżyła reżim Czerwonych Khmerów - "Najpierw zabili mojego ojca". Obraz zdobył nominację do Złotego Globu i do brytyjskiego Oscara - BAFTA. W planach Angelina ma kolejne produkcje. Na prośbę dzieci zagrała też w drugiej części "Czarownicy" i wbrew zapowiedziom o rozstaniu z aktorstwem, jej wielbiciele mają nadzieję, że pojawi się w kolejnych filmach. Ona sama podkreśla, że najważniejsze są dla niej dzieci - wszystko robi z myślą o nich. "Cała reszta jest ulotna" - dodaje.
Clint Eastwood jest zdania, że największym atutem Angeliny Jolie jest nieprzeciętna inteligencja. Uroda i seksapil to tylko zewnętrzna powłoka. Ale połączenie tych walorów sprawia, że zdobywa wszystko, po co sięga.