Żerowali na łatwowierności ludzi, sprytnie nimi manipulując. O tym, że są tak samo naiwni jak ich ofiary, dowiadywali się, gdy trafiali na ławę oskarżonych. Oto historie największych oszustów w historii.
Według śledczych działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili sobie z tej działalności stałe źródło dochodu. W latach 2009-12 w ramach tzw. piramidy finansowej mieli oszukać w sumie niemal 19 tys. osób na 851 mln zł.
Ta liczba robi wrażenie, ale historia zna przypadki jeszcze bardziej spektakularnych oszustw.
Ojciec piramidy
Twórcą pierwszej w historii piramidy finansowej był Włoch Charles Ponzi. Szczegóły dotyczące jego młodości nie są dokładnie znane, wiadomo, że urodził się w Parmie, a studiował na uniwersytecie La Sapienza w Rzymie.
Wylądowałem w tym kraju z 2,5 dolarami w gotówce i z nadzieją na zarobienie miliona. Te nadzieje nigdy mnie nie opuściły
Charles Ponzi
W 1903 roku przybył do Bostonu na pokładzie statku S.S. Vancouver. Kilka lat później opowiadał w wywiadzie dla dziennika „New York Times”, że większość swoich oszczędności przegrał, uprawiając hazard w czasie podróży. - Wylądowałem w tym kraju z 2,5 dolarami w gotówce i z nadzieją na zarobienie miliona. Te nadzieje nigdy mnie nie opuściły - tłumaczył.
Charyzma młodego imigranta i ogromna wiara w sukces sprawiły, że Ponzi stał się twórcą jednego z największych oszustw w historii świata finansów.
Swoją karierę w Stanach Zjednoczonych zaczął od zmywania naczyń w restauracji. Potem awansował na kelnera, był też tłumaczem. W 1907 roku przeniósł się do Montrealu, gdzie znalazł pracę jako kasjer w Banku Zarossi. Gdy bank zbankrutował z powodu udzielania złych kredytów, Ponzi został bez grosza przy duszy. Wtedy też zaczęły się jego problemy z prawem. Po próbie wyłudzenia pieniędzy trafił na trzy lata za kratki. W liście do swojej matki napisał, że owszem, przebywa w więzieniu, ale w charakterze… pracownika.
Po wyjściu na wolność zaangażował się w kolejny nielegalny proceder. Tym razem pomagał przemycać włoskich emigrantów do USA. Ponownie wylądował w więzieniu, odbywając dwuletni wyrok w zakładzie karnym w Atlancie.
Ponzi wrócił do Bostonu, gdzie w 1918 roku ożenił się ze stenografką Rose Gnecco. Pracował na różnych stanowiskach, m.in. w sklepie spożywczym teścia. To właśnie w tym czasie wpadł na pomysł wielkiego oszustwa, które zapewniło mu niechlubne miejsce w historii.
W liście z Hiszpanii znalazł tzw. Międzynarodowy Kupon na Odpowiedź (IRC) - kupon pocztowy, który można wymienić na znaczki pocztowe z innego kraju. W tym momencie zdał sobie sprawę, że można osiągać ogromne zyski, kupując kupony w jednym kraju i wymieniać je na droższe znaczki w innym.
Pomysł był prosty i wyglądał następująco: Ponzi stworzył siatkę ludzi, którzy kupowali dla niego IRC w Europie i wysyłali do Stanów Zjednoczonych. Ponzi wymieniał je na droższe znaczki, a następnie sprzedawał. Na niektórych takich transakcjach zysk wynosił podobno aż 400 proc.
Ponzi z powodzeniem prowadził swój bardzo rentowny biznes, ale nie był zadowolony, że musi to robić na własną rękę. Zaczął więc szukać inwestorów, aby jeszcze bardziej powiększyć majątek. Zainteresowanym obiecywał zyski w wysokości 50 proc. w 45 dni lub 100 proc. w ciągu 90 dni. Do jego drzwi ustawiały się długie kolejki chętnych gotowych powierzyć mu oszczędności swojego życia.
Problem polegał na tym, że Ponzi spłacał inwestorów pieniędzmi od innych inwestorów, a rzeczywisty zysk chował dla siebie. Piramida rosła, a Ponzi szybko pomnażał fortunę. Kupił sobie m.in. posiadłość z klimatyzacją i basenem. W okresie swojej największej świetności zarabiał ponoć 250 tys. dolarów dziennie.
W prasie zaczęły ukazywać się krytyczne artykuły o jego działalności. Wskazywały na ogromne ryzyko inwestycji i brak ekonomicznych podstaw jej trwałości. Ponzi zdołał jednak uśpić czujność kilku zaniepokojonych inwestorów, zapraszając ich na kawę i pączki oraz wypłacając im pieniądze.
Ale do czasu. W sierpniu 1920 roku gazeta „The Boston Post” przeprowadziła własne śledztwo dotyczące „schematu Ponziego”. Okazało się, że firma nie posiadała deklarowanych przez Ponziego 7 milionów dolarów depozytów. Straty uczestników piramidy finansowej zostały oszacowane na 15 mln dolarów. Ponzi został aresztowany jeszcze w tym samym miesiącu. W więzieniu spędził kolejne 14 lat. Po wyjściu na wolność rozwiódł się z żoną i wyjechał do Rio de Janeiro, gdzie zmarł w ubóstwie w 1949 roku.
Wilk z Wall Street
Kilkadziesiąt lat później „schemat Ponziego” do stworzenia wielkiej piramidy finansowej wykorzystał Amerykanin Bernard Madoff, który obecnie odsiaduje karę 150 lat więzienia i jest uważany za jednego z największych oszustów w historii świata finansjery.
W 1960 roku ten 22-letni wówczas nowojorczyk założył wraz z żoną Ruth fundusz hedgingowy Bernard L. Madoff Investment Securities. Z pomocą teścia, który był emerytowanym księgowym, firma przyciągnęła inwestorów pocztą pantoflową i zgromadziła imponującą liczbę klientów. Należeli do nich m.in. reżyser Steven Spielberg oraz aktorzy Kevin Bacon, John Malkovich i Kara Sedwyck, a także fundacje prowadzone przez prominentne postacie z żydowsko-amerykańskiej społeczności, jak fundacja Elie Wiesela, świadka i kronikarza Holokaustu i laureata pokojowej Nagrody Nobla.
Stopa zwrotu w Madoff Investment Securities wynosiła 8-12 proc., a w 1980 roku firma była odpowiedzialna za więcej niż 5 proc. obrotów na nowojorskiej giełdzie. Jej sukces był możliwy po części dlatego, że firma dostosowała się do zmieniających się czasów. Jako jedna z pierwszych wykorzystywała komputery do handlu akcjami i przyczyniła się do rozwoju giełdy NASDAQ - pierwszego całkowicie elektronicznego systemu obrotu papierami wartościowymi na świecie. Madoff pełnił później funkcję przewodniczącego NASDAQ przez trzy jednoroczne kadencje.
Firma, która cieszyła się znakomitą reputacją w zarządzaniu aktywami, rozrastała się w imponującym tempie. Madoff zaczął zatrudniać w niej członków rodziny. Do zespołu dołączył jego brat Peter, a później synowie Andrew i Mark.
W 1999 roku analityk finansowy Harry Markopolos poinformował amerykańską Komisję Papierów Wartościowych i Giełd (SEC), że jest to legalnie i matematyczne niemożliwe, aby fundusz Madoffa osiągał takie zyski jakie deklaruje jego założyciel. Aż czterokrotnie ostrzegał SEC, że Madoff to oszust, i przedstawiał swoje dowody na to. Bezskutecznie.
11 grudnia 2008 roku Madoff poinformował swoich synów, że planuje wypłacić milionowe premie wcześniej niż było to planowane. Dopytywany przez nich, skąd weźmie na to pieniądze, przyznał ostatecznie, że działalność funduszu oparta jest na „schemacie Ponziego”. Andrew i Mark natychmiast powiadomili władze federalne, które aresztowały Madoffa następnego dnia.
Pieprzyć moje ofiary. Woziłem się z nimi przez 20 lat, a teraz odsiaduję 150 lat
Bernard Madoff
Inwestor przyznał się śledczym, że stracił 50 mld dolarów należących do swoich inwestorów, a w marcu 2009 roku przyznał się do 11 stawianych mu zarzutów dotyczących nadużyć finansowych. Sąd nie miał litości. W czerwcu 2009 roku skazał Madoffa na maksymalną dopuszczalną prawem karę 150 lat więzienia, co w praktyce oznacza dożywocie. Mimo że podczas procesu Madoff okazywał skruchę, to wkrótce po przybyciu do więzienia w Karolinie Północnej głośno i ostentacyjnie powiedział: „Pieprzyć moje ofiary. Woziłem się z nimi przez 20 lat, a teraz odsiaduję 150 lat”.
Fundusz Madoffa przyciągał nie tylko znane nazwiska. Żerował także również na zwykłych, skromnie zarabiających ludziach, którzy stracili na inwestycjach w jego piramidę oszczędności całego życia. Co najmniej dwie jego ofiary popełniły samobójstwo.
Obaj synowie Madoffa już nie żyją. Mark popełnił samobójstwo w 2010 roku, a Andrew zmarł na raka cztery lata później.
W lutym tego roku opowieść o życiu i upadku Madoffa została przeniesiona na mały ekran. W rolę skompromitowanego inwestora wcielił się Richard Dreyfuss.
Cudowne dziecko i jego dywany
21-letni Barry Minkow stał się najmłodszym przedsiębiorcą w historii Wall Street po tym, jak w 1986 roku jego firma ZZZZ Best z hukiem weszła na giełdę. W lutym 1987 roku akcje firmy kosztowały 18 dolarów, a sama spółka wyceniana była na 280 mln dolarów. Firma zatrudniała ponad 1400 pracowników w biurach w trzech amerykańskich stanach. Majątek Minkowa szacowano na ok. 100 mln dolarów. Wydawało się, że właśnie spełnił się kolejny „amerykański sen”.
Minkow założył firmę na początku lat 80. Miał wówczas zaledwie 15 lat. Początkowo siedziba firmy mieściła się w garażu rodzinnego domu. Nic dziwnego, że uważany był za cudowne dziecko biznesu i jednego z najbardziej obiecujących przedsiębiorców młodego pokolenia. – Miej ambicje i bądź wielki. Koniec historii – tak Minkow tłumaczył podstawy swojego sukcesu w rozmowie z Oprah Winfrey.
ZZZZ Best zajmowała się czyszczeniem dywanów w biurach. Z miejsca stała się narodową sensacją. Słynęła z wysokiej jakości usług. Minkow prowadził wykłady w szkołach biznesu i gościł na okładkach wielu gazet. Gdy w 1987 roku „Los Angeles Times” opublikował tekst o jego fikcyjnych kontraktach, Ameryka długo nie mogła otrząsnąć się z szoku.
Szybko okazało się, że 86 proc. przychodów firmy wykazywanych w raportach finansowych nie istniało w rzeczywistości. Minkow umiejętnie fałszował zestawienia finansowe, okradając inwestorów ze 100 mln dolarów.
Miej ambicje i bądź wielki. Koniec historii
Barry Minkow
Organy nadzorujące rynek niczego nie podejrzewały. Audyty wykazywały, że firma jest w dobrej kondycji. Na ich podstawie ZZZZ Best otrzymała pożyczki w wysokości ponad 8 mln dolarów od 15 różnych banków.
Błyskotliwa kariera Minkowa zakończyła się 25-letnim wyrokiem więzienia za oszustwa. Odsiedział siedem lat. Po zwolnieniu warunkowym został działaczem religijnym i przyjął święcenia pastorskie. Ponownie trafił jednak w 2011 roku za kratki za oszustwa finansowe. Więzienie będzie mógł opuścić najwcześniej w czerwcu 2019 roku.
Demoniczny geniusz
W październiku 2010 roku swój finał w sądzie w Paryżu miała sprawa Jerome’a Kerviela, maklera banku Societe Generale. Francuz dostał pięć lat więzienia i został zobowiązany do pokrycia astronomicznych strat banku.
Sprawa wyszła na jaw w styczniu 2008 roku. Jak ustalono, Kerviel bez zgody przełożonych obstawiał ogromne sumy na wzrost europejskich indeksów. Gdy te zaczęły spadać, makler maskował straty fikcyjnymi transakcjami. Bank oszacował wartość wspomnianych transakcji na 50 mld euro. W ich wyniku firma miała stracić 5 mld euro.
Kerviel w czasie przesłuchań utrzymywał, że jest kozłem ofiarnym i wbrew zapewnieniom dyrekcji Societe Generale jego zwierzchnicy doskonale wiedzieli o przeprowadzanych przez niego skrajnie ryzykownych transakcjach. Przymykali jednak oko do momentu, gdy przynosiły one bankowi astronomiczne zyski. Makler podkreślał również, że nie przywłaszczył sobie ani grosza.
Ówczesny szef Societe Generale Daniel Bouton, który po ujawnieniu skandalu został zmuszony do dymisji, nazwał Kerviela "demonicznym geniuszem", który niemal przekreślił 145-letnią tradycję banku. Oprócz niego ze stanowiskami pożegnał się również dyrektor naczelny oddziału zatrudniającego Kerviela.
Zostanę pilotem… albo lekarzem
Życie 16-letniego Franka Abagnale’a wywróciło się do góry nogami, gdy w 1964 roku jego rodzice zdecydowali się na rozwód. Załamany tym faktem chłopak postanowił uciec z domu. Abagnale miał wówczas pusty portfel, nie miał też żadnego wykształcenia.
Frank przerobił jednak swoje prawo jazdy tak, aby być o 10 lat starszym niż w rzeczywistości. Spreparował też dokumenty dotyczące edukacji, aby dostać lepiej płatną pracę. Wciąż jednak ledwo wiązał koniec z końcem.
Wtedy postanowił wykorzystać słabe zabezpieczenia amerykańskich banków przed fałszerstwami i wziął się za podrabianie czeków, co okazało się dla niego prawdziwą żyłą złota. W ten sposób wzbogacił się w ciągu pięciu lat o blisko 2,5 mln dolarów.
Abagnale w pewnym momencie zorientował się, że będzie mógł wyłudzać większe kwoty, gdy wykreuje dla siebie nową, bardziej imponującą osobowość. Postanowił, że zostanie pilotem, ponieważ w tamtych czasach był to jeden z najbardziej szanowanych zawodów. Podając się za pilota, zadzwonił do głównej siedziby linii lotniczych Pan American i powiadomił, że zgubił swój mundur. Firma pokierowała go w odpowiedni miejsce po odbiór nowego, gdzie Frank natychmiast się udał z podrobionym identyfikatorem pracownika linii.
Później sprawy potoczyły się gładko. Abagnale, podając się młodego pilota Pan Am, zgłaszał się na lotnisku do stanowiska innej linii, twierdząc, że otrzymał polecenie pilnego dotarcia do innego miasta. W ten sposób podróżował na koszt swojego „pracodawcy” po całych Stanach Zjednoczonych, często w pierwszej klasie, a nawet w kabinie pilotów. Nigdy nie wzbudzał podejrzeń. Przed ewentualną wpadką zabezpieczał się, mówiąc, że szkoli się na innym typie samolotu, niż akurat leciał.
W końcu jednak Pan Am i policja zwróciły uwagę na te kłamstwa. Abagnale uciekł jednak przed wymiarem sprawiedliwości, ponownie zmieniając tożsamość. Tym razem został… lekarzem w szpitalu w Georgii. Pracował w nim przez 11 miesięcy jako kierownik lekarzy odbywających szkolenia specjalizacyjne. Dyplomy i inne dokumenty potrzebne do uzyskania pracy oczywiście wcześniej sfałszował.
Później został prawnikiem w prokuraturze w Luizjanie (podrobił dyplom Harvardu). Zdał nawet egzamin, który uprawniał go do występowania na sali sądowej.
Ostatecznie demony przeszłości dogoniły go w 1969 roku we francuskim mieście Montpellier. Osiadł tam z zamiarem prowadzenie uczciwego życia. Jego była dziewczyna rozpoznała go jednak w liście gończym i wydała FBI.
Gdy złapano go po raz pierwszy, uciekł z samolotu. Ponownie aresztowano go przed jego dawnym mieszkaniem. Został skazany na 12 lat więzienia. W 1971 roku udało mu się stamtąd uciec. Schwytano go po pary tygodniach. Na wolność wyszedł w 1974 roku w zamian za obietnicę, że zdradzi swoje metody działania. Abagnale zaczął edukować pracowników banków, jak zapobiegać oszustwom i kradzieżom. Przez ponad 30 lat współpracował z FBI jako jeden z czołowych ekspertów w dziedzinie fałszowania dokumentów.
W 2002 roku Steven Spielberg nakręcił film o życiu Abagnale’a pod tytułem „Złap mnie, jeśli potrafisz”. Rolę Franka zagrał Leonardo DiCaprio.