W Polsce zabijał zwierzęta w rzeźni, mieszał zaprawę na budowie i ciułał pieniądze. W Gruzji na polski grosz i Mamukę K. czekali żona i dzieci. Z Łodzi uciekał jako Pan Nikt. Wrócił jako więzień specjalny, za wolność którego chciała zapłacić mafia. Podejrzany broniony przez najdroższych adwokatów, po którego nasza policja wysłała wojskową CASĘ.
W czwartek stanął przed prokuratorem.
Wreszcie.
229 dni po tym, jak według śledczych zabił.
- Te wszystkie dni nie były dla nas koszmarem. Były czymś dużo gorszym - mówi Łukasz Dynkowski, brat ofiary, 28-letniej Pauliny.
Dziewczyna wyszła do klubu w piątek, 19 października ubiegłego roku. Do domu już nie wróciła.
- Wszystko zostało tak, jak było wtedy. Ja nie mam siły niczego tu ruszać. Przychodzę tylko wymieniać kwiaty - mówi brat.
Wszystko zostało tak, jak było wtedy. Ja nie mam siły niczego tu ruszać. Przychodzę tylko wymieniać kwiaty.
Łukasz Dynkowski, brat ofiary
Pierwszym z koszmarów była niepewność. Paulina zniknęła nagle w sobotę, 20 października 2018 roku. Matka dziewczyny zgłosiła zaginięcie, a brat i kuzynka rozlepiali plakaty ze zdjęciem 28-latki.
- Do końca wierzyliśmy, że się znajdzie. No i się znalazła - spuszcza wzrok Monika, kuzynka.
Potem przyszło przerażenie. Po kilku dniach ciało Pauliny, wciśnięte do torby podróżnej, znaleziono w parku na południu miasta. Okazało się, że przywiózł je tam Mamuka K., 40-letni Gruzin, który do Polski przyjechał za pracą. Najpierw pracował w rzeźni, a potem na pobliskiej budowie. W rodzinnym Kutaisi czekali na niego żona i dzieci.
Zabójstwo - jak ustalono w czasie śledztwa - miało tło seksualne. Gruzin poznał Paulinę w sobotę rano. Według prokuratury zaprowadził dziewczynę do hotelu i tam zamordował. Zabójca zmył krew. Pomógł mu inny Gruzin (kompan dziś siedzi w areszcie i jest podejrzany o poplecznictwo).
Potem K. wezwał taksówkę. Jej kierowca pomógł zapakować mu wyjątkowo ciężką torbę do bagażnika. Nie wiedział, że w środku jest ciało. Gruzin nie wyglądał na zdenerwowanego. Taksówkarzowi opowiadał, że cieszył się, iż wyjeżdża już z Polski i wraca do rodziny.
Kilkanaście godzin później przekroczył granicę polsko-ukraińską. Wpadł w Kijowie. Policjanci zatrzymali go 1 listopada.
Po chwili ulgi rodzina Pauliny Dynkowskiej musiała przejść przez kolejny rozdział swojego koszmaru. Mowa o niedowierzaniu.
- Wtedy, 1 listopada, myśleliśmy, że sprowadzenie tego zwyrodnialca będzie kwestią dni. Góra miesiąca - wspomina Łukasz.
Ale wtedy nikt wiedział o tym, że Mamuka K. poznał za granicą ludzi, którzy wywrócą całą sprawę do góry nogami. Realny stał się scenariusz, iż wyjdzie na wolność i nie odpowie za to, co zrobił Paulinie.
LUDZIE (BEZ) HONORU
Jeszcze 21 października Mamuka K. nie miał ani pieniędzy, ani kontaktów, ani wsparcia rodziny. Ci ostatni uznali, że ścigany czerwoną notą Interpolu mężczyzna przyniósł niewyobrażalny wstyd nie tylko rodzinie, ale wszystkim Gruzinom. Dlatego też współpracowali z policją, która deptała mu po piętach.
- To była sprawa honoru. Od 25 lat żaden inny obywatel Gruzji nie odpowiadał za zabójstwo poza granicami kraju - mówi inspektor Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji.
Zanim jednak Mamuka K. wpadł w ręce policji, poznał wpływowych przestępców.
- Według ukraińskich policjantów w Kijowie spotkał Gruzinów ze zorganizowanej grupy przestępczej działającej na terenie Ukrainy. A ci zaproponowali mu pomoc - mówi nam jeden z policjantów zajmujących się sprawą ściągnięcia Mamuki do Polski.
I chociaż nowi znajomi nie zdołali ostatecznie ukryć Gruzina, to bardzo starali się, żeby nie trafił do Polski.
16 listopada polska prokuratura wysłała na Ukrainę wniosek o ekstradycję Gruzina.
- Wtedy zaczęły dziać się dziwne rzeczy. A sytuacja komplikowała się w bardzo niepokojącym tempie - ujawnia nam policjant z KGP.
LEVEL A
Najpierw okazało się, że Gruzin, który u nas tyrał na budowie, miał pieniądze na wynajęcie dwóch wziętych i drogich kijowskich adwokatów.
Pod koniec lutego obaj złożyli wniosek o udzielenie mu azylu na Ukrainie. Nic to, że chwilę wcześniej Mamuka K. starał się o prawo stałego pobytu w Polsce.
- Pierwszy wniosek o udzielenie azylu został złożony pod koniec lutego przez pełnomocnika Mamuki K. Zawierał on jednak błędy formalne, dlatego Gruzin sam złożył go ponownie na początku marca - potwierdza prokurator Ewa Bialik z Prokuratury Krajowej.
Ubieganie się o azyl było elementem planu. Ten niemal zadziałał.
Ktoś dał Mamuce K. czas na to, żeby wykorzystać lukę prawną. A ta luka niemal sprawiła, że byłby bezkarny
mec. Bartosz Tiutiunik, pełnomocnik rodziny Pauliny Dynkowskiej
- Ukraińskie prawo nie pozwala na wydanie osoby, która ubiega się o azyl. To wszystko składało się w jakąś przedziwną całość. Ktoś dał Mamuce K. czas na to, żeby wykorzystać lukę prawną. A ta luka niemal sprawiła, że byłby bezkarny - komentuje mecenas Bartosz Tiutiunik, pełnomocnik rodziny Pauliny Dynkowskiej.
To od nas mecenas Tiutiunik dowiedział się o tym, że sąd rejonowy w Kijowie zablokował 24 kwietnia ekstradycję. Sędziowie powołali się przy tym na zapis, który zakazuje wydania innemu państwu kogoś, kto ubiega się o status uchodźcy.
Wstrzymanie ekstradycji sprawiło, że Mamuka K. mógł myśleć o wyjściu na wolność. Bo po jej prawomocnym zablokowaniu nie byłoby podstawy prawnej do dalszego przetrzymywania go w celi.
Szok.
- Dowiedzieliśmy się, że po uprawomocnieniu decyzji będą go musieli wypuścić. Gruzin byłby ścigany na nowo dopiero po tym, jak skończy się postępowanie w sprawie jego azylu – opowiada Łukasz Dynkowski, brat zamordowanej 28-latki.
A do tego czasu Mamuka mógłby się rozpłynąć. Na przykład na wschodzie kraju, gdzie trwa wojna.
Informacja o zablokowaniu ekstradycji spotkała się z ostrą reakcją strony polskiej, dla której ewentualne fiasko sprowadzenia podejrzanego byłoby kompromitujące.
- Polska prokuratura bardzo negatywnie ocenia decyzje ukraińskiego sądu i nie podziela w całości jego argumentacji - podkreślała Ewa Bialik z Prokuratury Krajowej.
Polscy śledczy zwrócili się do swoich ukraińskich odpowiedników o jak najszybsze odwołanie się od zaskakującej decyzji sądu pierwszej instancji.
LEVEL B
Rezydujący w Polsce oficer łącznikowy gruzińskiej policji po kontrowersyjnej decyzji sądu wielokrotnie jeździł na Ukrainę.
Badał, skąd Mamuka K. miał pieniądze na opłacenie adwokatów z górnej półki. Ustalił, że stoi za nim grupa przestępcza działającą w Kijowie.
Równolegle ukraińskie służby przyglądały się działaniom poszczególnych podmiotów zaangażowanych w wydanie decyzji o ekstradycji.
Pod koniec kwietnia, na specjalnie zorganizowanym spotkaniu polskich i ukraińskich policjantów funkcjonariusze usłyszeli, że w grę może wchodzić korupcja.
- Powiedziano nam, że tamtejszy odpowiednik CBA prowadzi śledztwo, czym było spowodowane opóźnienie w analizowaniu wniosku o ekstradycję i jakie były okoliczności podjęcia zaskakującej decyzji przez sąd pierwszej instancji, która zablokowała wydanie K. do Polski - ujawnia nasz rozmówca z Komendy Głównej Policji.
Informacje o badanym wątku korupcyjnym wobec przedstawicieli ukraińskiego wymiaru sprawiedliwości potwierdziliśmy w dwóch innych, niezależnych źródłach.
LEVEL C
Sąd apelacyjny w Kijowie 3 czerwca zmienił decyzję sądu pierwszej instancji. Tym samym prawomocnie zezwolił na ekstradycję.
Nastąpił kolejny, nieoczekiwany zwrot akcji. Chwilę po ogłoszeniu niekorzystnej dla K. decyzji mężczyzna zadał sobie cios w brzuch nożem i ranił się w ręce. Trafił do karetki.
- Od Ukraińców usłyszeliśmy, że trzeba zrobić wszystko, żeby nie trafił do szpitala. Bo, jak się spodziewali, tam może dojść do próby jego odbicia. Na szczęście lekarz stwierdził, że rany nie są poważne – ujawnia jeden z funkcjonariuszy KGP.
Mamuka K. wpadł w szał, kiedy dowiedział się, że nie jedzie do szpitala. Zdemolował wyposażenie karetki i próbował pogryźć jednego z ukraińskich policjantów. Polscy policjanci zdecydowali dlatego, że Gruzin zostanie przewieziony do Polski wojskowym samolotem transportowym CASA. Stosowany zazwyczaj przewóz samochodem byłby w tym przypadku zbyt ryzykowny.
- Mężczyzna po przekazaniu w polskie ręce przestał być agresywny. Zdawał się być pogodzony z sytuacją - relacjonuje inspektor Mariusz Ciarka, rzecznik KGP.
W kasku ochronnym, wyglądającym jak hełmofon, ze skutymi rękoma zasnął w fotelu CASY.
Do łódzkiej prokuratury został przywieziony w czwartek, 6 czerwca. Eskortowało go kilku zamaskowanych funkcjonariuszy z bronią maszynową. Tu usłyszał zarzut zabójstwa na tle seksualnym, który prokuratura postawiła mu zaocznie w październiku ubiegłego roku. Gruzin złożył obszerne wyjaśnienia.
***
Mamuce K. grozi dożywocie.
Obok wątków ewentualnej korupcji ukraińscy śledczy sprawdzają też, kto i w jakich okolicznościach udostępnił mu nóż.
Muszą także wyjaśnić, dlaczego gruzińskiej grupie przestępczej z Ukrainy zależało na pomocy Mamuce. Według jednej z hipotez przestępcy chcieli zwerbować go, bo zaciągnął dług, który musiałby spłacić.
Oprócz Mamuki K. w areszcie w związku ze sprawą pozostają Białorusinka i dwóch Gruzinów. Kobieta i jeden z zatrzymanych mężczyzn mieli według śledczych nie poinformować wymiaru sprawiedliwości o zbrodni. Trzeci z zatrzymanych miał pomagać Mamuce K. zacierać ślady.
KALENDARIUM WYJAŚNIANIA TRAGEDII PAULINY DYNKOWSKIEJ
Sobota, 20 października - ZAGINIONA
Na piąty komisariat policji w Łodzi przychodzi roztrzęsiona kobieta. Mówi, że zaginęła jej 28-letnia córka.
Jest 23:30, kiedy opowiada funkcjonariuszom, że przez cały dzień nie udało się jej dodzwonić do dziecka. Kontaktu z Pauliną nie ma też nikt z jej przyjaciół. Jeszcze tej samej nocy na Piotrkowską wysłany został patrol policji. Tam widzieli ją po raz ostatni znajomi. Bawiła się w jednym z popularnych lokali.
Niedziela, 21 października - NIEZNAJOMY
Przed południem policjanci oglądają nagrania z klubu, w którym Paulina bawiła się ze znajomymi. Nie wygląda na pijaną. Około godziny 6 wychodzi na Piotrkowską.
Tam "łapią ją" kolejne kamery. Dziewczyna odłącza się od znajomego, z którym była w lokalu. Monitoring rejestruje, jak do 28-latki podchodzi mężczyzna. Potem się okaże, że to Mamuka K.
Tymczasem rodzina Pauliny staje na głowie, żeby ją odnaleźć. W całym mieście rozlepionych zostaje kilkaset plakatów, na którym widać jej zdjęcie. W internecie błyskawicznie rozchodzi się informacja o zaginięciu.
Do policjantów zgłasza się kilkadziesiąt osób. Każdy mówi, że widział osobę podobną do Pauliny. Wersje wykluczają się wzajemnie.
Poniedziałek, 22 października - NIEOBECNI
Na jednej z łódzkich budów nie stawia się do pracy kilku Gruzinów. Mają wyłączone telefony. Znajomi, którzy mieszkają w tym samym hostelu, są zdziwieni.
Wśród nieobecnych jest Mamuka K.
W poniedziałek wieczorem z policją kontaktuje się prokuratura. Śledczy chcą wiedzieć, czy prowadzone są jakieś działania w związku ze zniknięciem, o którym huczy w sieci. W odpowiedzi słyszą, że sprawdzane są kolejne wątki.
Jeden z nich okaże się strzałem w dziesiątkę - policjanci ze Śródmieścia interesują się, czy zniknięcie Pauliny może być związane z "wyparowaniem" kilku budowlanych.
Wtorek, 23 października - PRZEŁOM
Policjanci przekazują dziennikarzom zdjęcie z nagrania, na którym widać nieznajomego, który towarzyszył Paulinie. Okazuje się, że widoczny obok Pauliny mężczyzna to jeden z budowlanych, który nie przyszedł w poniedziałek do pracy.
Policjanci ustalają, że K. opuścił w pośpiechu kraj. Od tego momentu każdy kolejny ślad wskazywał na to, że Paulina nie żyje.
Środa, 24 października - OFIARA
Badania śladów krwi znalezionych w mieszkaniu Mamuki K. wskazują, że być może należy ona do Pauliny. Okazuje się także, że w jednym z pomieszczeń doszło co najmniej do zranienia ofiary.
Hostel przy Żeromskiego zostaje dokładnie przetrząśnięty. Policjanci zaglądają m.in. do kominów. Bezskutecznie.
Czwartek, 25 października - ŚCIGANY
Policjanci wiedzą już, że Mamuka K. wyjechał w sobotę spod hostelu taksówką. Z danych firmy taksówkarskiej wynikało, że pojechał na Stawy Jana.
Tego dnia policjanci skontrolowali kilkanaście budów, na których pracowali Gruzini. Sprawdzali, czy sprawca chcąc pozbyć się zwłok nie wrzucił ich np. do zalewanych fundamentów.
Kolejne wizyty kryminalnych kończą się niczym.
Piątek, 26 października - CIAŁO
Policjanci sprawdzają okolice Stawów Jana. To tutaj kazał zawieźć się Mamuka K.
Funkcjonariusze znajdują w krzakach torbę podróżną przykrytą liśćmi. W środku, zawinięte w folię, były zwłoki Pauliny.
Jeszcze tego samego dnia policja zatrzymuje dwóch Gruzinów i Białorusinkę. To mieszkańcy hostelu, w którym zginęła 28-latka. Wszyscy mieli wiedzieć o tym, co stało się z Pauliną, ale nie poinformowali policji.
Sobota, 27 października - ZARZUTY
Prokuratura stawia zarzuty pierwszym osobom zatrzymanym w sprawie śmierci Pauliny. Jeden z Gruzinów słyszy zarzut poplecznictwa. Śledczy są przekonani, że pomagał zmywać ślady krwi Pauliny.
W zakładzie medycyny sądowej zostaje przeprowadzona sekcja zwłok 28-latki. Wykazuje, że kobieta zginęła od ciosów nożem w szyję. Lekarze potwierdzają też, że ofiara została dotkliwie pobita. Obrażenia są tak rozległe, że same mogły spowodować śmierć.
Niedziela, 28 października - ARESZT I NÓŻ
Sąd aresztuje na trzy miesiące obcokrajowców mieszkających przy Żeromskiego w Łodzi. W hostelu zabezpieczony zostaje nóż, którym najpewniej zadano śmiertelne ciosy.
Poniedziałek, 29 października - LIST GOŃCZY
Prokuratura zaocznie stawia zarzuty zabójstwa Mamuce K. Niedługo potem zostaje wydana czerwona nota Interpolu, czyli prośba skierowaną do organów ścigania na całym świecie o zlokalizowanie i zatrzymanie go.
Śledczy nie mają wątpliwości, że do zabójstwa doszło na tle seksualnym.
Wtorek, 30 października - NAGONKA
Dane i twarz poszukiwanego Gruzina są prezentowane w największych polskich mediach.
Na facebookowym profilu Mamuki K. pojawiają się setki komentarzy z Polski. Internauci wygrażają Gruzinowi i wysyłają wiadomości do osób z listy jego kontaktów.
Funkcjonariusze tworzą siatkę osób na Ukrainie, z którymi ścigany Gruzin mógł się kontaktować. Dane regularnie przesyłają do Kijowa.
ŚRODA, 31 października - ADRESY
Kryminalni z Łodzi razem z ukraińskimi kolegami odwiedzają kolejne adresy, które udało się zdobyć dzięki pracy specjalnej grupy wysłanej do Gruzji.
CZWARTEK, 1 listopada - ZATRZYMANY
Mamuka K. zostaje zatrzymany w Kijowie.
Komentarze (0)


