Niemal przez pół wieku była wpływową projektantką wnętrz. W wieku 83 lat stała się najstarszą w historii "dziewczyną z okładki", pozując wybitnym fotografom. Iris Apfel, jedna z najbardziej wpływowych ikon amerykańskiej mody, pomimo swoich 95 lat udowadnia, że poczucie stylu to nie kwestia wieku, a mody nie należy traktować zbyt poważnie.
Charakterystyczne czarne, duże, okrągłe oprawki okularów i czerwona szminka stały się jej znakiem rozpoznawczym. Jej garderoba, która znajduje się w trzech nieruchomościach, zajmuje w sumie kilkadziesiąt metrów kwadratowych. Posiada w niej "wszystkich" – od Prady przez Valentino i Dolce & Gabbana po ręcznie malowane kaftany od Versace, setki par butów i niezliczoną ilość dodatków. Iris Apfel – bo o niej mowa – światową ikoną mody stała się po osiemdziesiątce. Pomimo podeszłego wieku jednak nie przestaje inspirować czołowych amerykańskich projektantów, studentów, ale przede wszystkim tysięcy kobiet w różnym wieku.
W listopadzie 2012 r. powstało jedno z jej najsłynniejszych zdjęć, które wykonał Jeff Bark, a opublikował je na okładce magazyn "Dazed & Confused". Iris pozowała w żółto-purpurowej kreacji Rei Kawakubo, pochodzącej z kolekcji 2D Comme des Garcons. Numer z Apfel na okładce poświęcony był sztuce najnowszej, pod zdjęciem umieszczono napis: "The New Aesthetic: Art from the Outer Limits" ("Nowa estetyka: sztuka spoza szerszych limitów"). Apfel stała się ucieleśnieniem tego określenia – przez niemal 70 lat poszerzała kolejne granice w projektowaniu wnętrz oraz modzie.
Od dziennikarki po kreatorkę wnętrz Białego Domu
Urodzona w 1921 r. Iris wychowała się w Astorii w stanie Nowy Jork. Jej ojciec handlował szkłem i lustrami, a matka Sadye Barrel prowadziła butik z modną odzieżą. Według wspomnień córki, była najelegantszą kobietą w całym mieście.
Iris tuż po II wojnie światowej ukończyła historię sztuki na Uniwersytecie Nowojorskim. Po studiach pracowała jako dziennikarka w "Women's Wear Daily", odbyła staż u projektanta wnętrz Elinora Johnsona. Przez pewien czas była asystentką ilustratora mody Roberta Goodmana. W 1948 r. poślubiła Carla Apfela. Dwa lata później założyli firmę Old World Weavers, która zajmowała się restaurowaniem rzadkich starych mebli oraz projektowaniem i produkcją tkanin artystycznych. Carl zajmował się stroną biznesową, a Iris tworzyła oryginalne połączenia dekoratorskie.
– Nasze tkaniny znajdowały się w każdym liczącym się domu najzamożniejszych ludzi Ameryki – stwierdziła Apfel bez zbędnej skromności. Jak wielokrotnie podkreślała, jej związek z projektowaniem tkanin zaczął się, gdy pracując nad pewnym wnętrzem nie mogła znaleźć odpowiedniego materiału. – Zaprojektowałam własny wzór, to zaczęło się podobać i postanowiliśmy ruszyć z produkcją – wspominała.
Bardzo szybko Old World Weavers zyskała rozgłos wśród amerykańskich elit. Jednak przełomowym momentem była współpraca Iris i jej firmy z Białym Domem. Miała kluczowy wpływ na projekty wnętrz najsłynniejszego domu świata podczas kadencji dziewięciu prezydentów USA: Harry'ego Trumana, Dwighta D. Eisenhowera, Johna F. Kennedy'ego, Lyndona Johnsona, Richarda Nixona, Geralda Forda, Jimmy'ego Cartera, Ronalda Reagana i Billa Clintona. Niechętnie jednak wspomina i opowiada o tych projektach.
Pracując dla amerykańskich prezydentów, zajmowała się w zasadzie wymianą całości tkanin dekoracyjnych, sztukaterii, niektórych mebli oraz dekoracji. Wszystko było konsultowane z pierwszymi damami. Urządzając jeden z najsłynniejszych domów świata, wykorzystywała meble, które sami z Carlem restaurowali, i tkaniny, które Iris projektowała.
Bardzo dużo podróżowali. Już na początku małżeństwa para podjęła decyzję, że nie chcą mieć dzieci – woleli się skupić na karierze i zwiedzaniu świat. Iris wielokrotnie powtarzała, że bardzo wcześnie zdała sobie sprawę z tego, iż nie można mieć wszystkiego i postawiła na realizacje swojej pasji. – To rodzaj wyboru i pewnego poświęcenia – dodała.
W 1992 r. oboje przeszli na emeryturę. Przez 40 lat swojej działalności stali się szanowanymi przedstawicielami amerykańskiej branży wnętrzarskiej.
Legendarna wystawa w nowojorskim muzeum
Prawdziwa światowa sława przyszła jednak niespodziewanie, gdy Iris była na emeryturze już od niemal 10 lat. Stała się wpływową trendsetterką, projektantką biżuterii i akcesoriów, kolekcjonerką mody i modelką. Ogromna kolekcja ubrań, biżuterii i butów Apfel okazała się żywą skarbnicą historii mody, a jej styl został doceniony przez najbardziej opiniotwórcze postaci świata mody po obu stronach Atlantyku.
W 2005 r. w Costume Institute przy Metropolitan Museum of Arts miała miejsce wystawa pod tytułem "Rara Avis (Rare Bird): The Irreverent Iris Apfel". Co ważne, chociaż wystawy o modzie w nowojorskim muzeum są organizowane cyklicznie od 1995 r., to ta dotycząca Iris była jedną z pierwszych poświęconych jednej osobie. Jej kuratorem był Stéphane Houy-Towner, okazała się jednym z najważniejszych wydarzeń tamtego okresu. Ekspozycja, na której przedstawiono setki elementów z kolekcji Apfel, doczekała się też mniejszej wersji, która pokazywana jest od dekady w prestiżowych muzeach i galeriach w USA i Europie. Ostatnio, w marcu, "Rara Avis" pokazano w jednej z paryskich galerii.
"Wkurza mnie, gdy ludzie mówią o mnie per fashionista"
Apfel od zawsze ubierała się w konkretny sposób. Gdy była nastolatką, mama powiedziała jej, że wystarczy, by miała w szafie prostą czarną sukienkę – prawdziwy strój stworzą dodatki. Patrząc na kolekcję jej akcesoriów, można odnieść wrażenie, że 95-latka ciągle ma tę matczyną wskazówkę gdzieś w głowie. Jednak skromną czarną sukienkę już przed laty zamieniła na ekstrawaganckie, wzorzyste, pełne koloru kreacje. Jeśli tkaniny są gładkie, to zawsze w intensywnych barwach. Styl Apfel charakteryzuje też różnorodność faktur i tekstur tkanin, które zestawia ze sobą w nieoczywisty sposób. Ilekroć mówi o modzie czy o swoim stylu, podkreśla, że najważniejsza ich częścią jest indywidualność. – Nie mam żadnych zasad, bo wszystkie bym złamała – stwierdziła.
– Nie spędzam czasu na strojeniu się, nie robię tego codziennie. Jestem bardzo zajęta. Bardzo mnie wkurza, gdy ludzie mówią o mnie per fashionista. Stroję się, gdy muszę gdzieś wyjść. Przez większość czasu chodzę po postu w dżinsach – wyznała w rozmowie z magazynem "Vogue".
Jak wspomina, w latach 50. bardzo chciała mieć parę dżinsów, ale produkowane były tylko w wersji męskiej. Poszła więc do jednego ze sklepów i poprosiła o spodnie dla siebie. Sprzedawca miał wówczas stwierdzić, że młodej kobiecie nie przystoi nosić takie spodnie. Iris – jak wspomina – wracała do sklepu do skutku. W końcu dostała to, czego pragnęła. – Byłam prawdopodobnie pierwszą kobietą, która nosiła dżinsy. Brzmi szalenie i takie też to było – dodała.
Nigdy nie bała się eksperymentować, dzięki czemu wypracowała charakterystyczny i podziwiany przez świat mody styl. – Więcej znaczy więcej, mniej znaczy nudno – podsumowała go.
W swojej imponującej kolekcji ma ubrania nie tylko od najważniejszych projektantów drugiej połowy XX wieku, ale także te znalezione w second handach, na targach staroci czy w sklepach z odzieżą etniczną. O te drugie targuje się do skutku. Cokolwiek by nie założyła, dekorowane jest to ostatecznie dużą ilością biżuterii i to każdego rodzaju. W swojej kolekcji posiada w zasadzie wszystko – od drogich kamieni szlachetnych, srebra, złota przez perły, bursztyn, po kolorowe naszyjniki, korale, bransoletki z plastiku.
Na pytanie, czy uważa albo uważała się za ładną kobietę, zawsze odpowiada tak samo. – Kiedyś usłyszałam: nie jesteś ładna i nigdy nie będziesz, ale to nieważne. Masz coś lepszego, masz styl.
W dosadny, ale żartobliwy sposób rzuciła zresztą, że nigdy nie lubiła "po prostu ładnych rzeczy". – Gdy patrzę na te wszystkie kobiety, które w młodości były bardzo ładne, a teraz już nie są, to myślę sobie, że jest w tym coś smutnego – dodała.
Pytana o jakiś konkretny styl czy okres w historii mody, mówiła, że unika kategoryzowania mody w ten sposób, jednak zaznacza, że latach 1950-1989 projektanci byli bardziej kreatywni, innowacyjni, nieokiełznani. Współczesne projektowanie ubioru w jej ocenie jest wtórne. Odnosi wrażenie, że projektanci lub wręcz cała branża odtwarzają uniformy z wspaniałych projektów sprzed kilku dekad, kiedy wszystko wydawało się nowe, unikatowe czy nieprzeciętne.
– Większość ludzi stała się nieco leniwa. I to jest OK. Chodzi mi o to, że są rzeczy ważniejsze od mody. Jeśli kogoś poczucie stylu zbyt mocno stresuje, to niech sobie odpuści. Najważniejszą rzeczą jest czuć się komfortowo we własnym życiu – stwierdziła, dodając, że "lepiej być szczęśliwym niż dobrze ubranym".
Wykładowczyni uniwersytecka i bohaterka dokumentu
Iris Apfel zdobyła uznanie nie tylko największych współczesnych projektantów mody. W wieku 91 lat stała się wykładowcą na Uniwersytecie Teksasu w Austin, z którym przez lata wcześniej współpracowała. Pięć lat temu doszła do wniosku, że studenci kierunków związanych z modą są trzymani w pewnej bańce, która niewiele ma wspólnego z rzeczywistością na rynku pracy i światem mody. Postanowiła wspólnie z władzami uczelni przygotować zajęcia, które pokażą młodym aspirującym twórcom, jak wygląda rzeczywistość.
– Projektowanie nie polega na uszyciu kreacji na czerwony dywan, trzeba się wiele napracować, żeby dojść do takiej pozycji – opowiadała. Podczas swoich zajęć organizuje spotkania z uznanymi na rynku specjalistami; projektantami, dyrektorami kreatywnymi, stylistami, konstruktorami, etc. Uważa, że dzięki temu studenci z Teksasu będą lepiej przygotowani do życia i rozwijania swojej kariery w tej trudnej branży.
– Jestem stara, zostało mi pewnie mało czasu i nie marnuję go na bzdury. Robię tylko to, co mnie interesuje – stwierdziła w rozmowie "The Evening Standard". Odkąd stała się legendą i wpływową postacią mody, jej telefon nie milknie. Ciągle jest w ruchu: wywiady, spotkania, sesje zdjęciowe, prowadzenie kolejnego biznesu – marki z biżuterią i dodatkami. Sama przygotowuje okno wystawowe swojego sklepu.
Kolorowe, niesamowite życie Apfel próbował uchwycić jeden z czołowych dokumentalistów amerykańskich Albert Maysles. Twórca, który zasłynął nominowanym do Oscara w 1974 r. filmem dokumentalnym "Christo's Valley Curtain", zafascynował się życiem, pracą i dorobkiem Iris Apfel. Znany z tego, że nie pracował z gotowym scenariuszem, filmował codzienność amerykańskiej ikony stylu i mody przez cztery lata. W efekcie powstał obraz łączący dwa światy 95-letniej gwiazdy: publiczny i prywatny, mało znany szerszej publiczności.
W 2014 r. miała miejsce premiera filmu "Iris", który był efektem czteroletniej współpracy Mayselsa z Apfel. Krótko po tym, jak film pokazano na jednym z nowojorskich festiwali filmowych, reżyser zmarł. Okazało się, że dokument o "kolorowym ptaku" – jak określana jest Iris Apfel – był ostatnim w twórczości amerykańskiej legendy.