"Przywykliśmy już, że w dzisiejszych czasach ludzie pobierają się z miłości, ale rodziny królewskiej to nie dotyczy" - mówi w emitowanym w Wielkiej Brytanii dokumencie "Diana. Własnymi słowami" autor jej skandalizującej biografii Andrew Morton. W tym zdaniu zawarta jest cała prawda o związku Diany i księcia Karola, któremu ojciec powiedział przed ślubem: "Jeśli twoje małżeństwo nie wyjdzie, zawsze możesz wrócić do kochanki za jakieś pięć lat". 20 lat po śmierci księżnej Diany jej życie wciąż budzi emocje nie tylko rodaków.
"Przywykliśmy już, że w dzisiejszych czasach ludzie pobierają się z miłości, ale rodziny królewskiej to nie dotyczy" - mówi w emitowanym w Wielkiej Brytanii dokumencie "Diana. Własnymi słowami" autor jej skandalizującej biografii Andrew Morton. W tym zdaniu zawarta jest cała prawda o związku Diany i księcia Karola, któremu ojciec powiedział przed ślubem: "Jeśli twoje małżeństwo nie wyjdzie, zawsze możesz wrócić do kochanki za jakieś pięć lat". 20 lat po śmierci księżnej Diany jej życie wciąż budzi emocje nie tylko rodaków.
Jej fenomenu w Wielkiej Brytanii nie da się porównać z niczym i nikim innym. Na sporządzonej na początku XXI wieku liście "100 najwybitniejszych Brytyjczyków wszech czasów" zajmuje wręcz nieprawdopodobne, trzecie miejsce - po Winstonie Churchillu i mniej znanym u nas Isambardzie Kingdomie Brunelu - konstruktorze statków parowych i mostów. Wyprzedza nawet Karola Darwina, Williama Szekspira, Isaaca Newtona, a wreszcie królową Elżbietę I!
Wszelkie próby jej odbrązowienia spełzają na niczym. Gdy w 10. rocznicę jej śmierci lewicujący "The Independent" pytał z wyrzutem: czym zwykła, niezbyt bystra przedszkolanka, która wyszła za księcia, zasłużyła sobie na kult i nabożeństwa żałobne, jakimi nie uhonorowano w Anglii ani Winstona Churchilla ani monarchów, podniosły się głosy oburzenia. Socjologowie odpowiadali, że miłością rodaków, ale to wciąż nie tłumaczy jej fenomenu. Brytyjczycy są także zdania, że uratowała chwiejącą się wówczas w posadach monarchię, a za jej sprawą królowa Elżbieta II i książę Karol "stali się lepszymi ludźmi". Przypadek sprawił, że Diana zmarła tego samego dnia, co Matka Teresa z Kalkuty, którą zresztą miała okazję poznać. Tyle tylko, że odejścia noblistki niemal nie zauważono, bo informacja o śmierci księżnej przysłoniła ją bez reszty.
Po 20 latach, jakie właśnie mijają od jej tragicznej śmierci w wypadku samochodowym, jej kulisy wciąż wydają się nieoczywiste. Co jakiś czas na jaw wychodzą kolejne fakty i nieznane okoliczności - takie jak ostatnia wiadomość, że samochód, którym jechała wraz z miliarderem Dodim Al-Fayedem nie nadawał się do użytku i był przeznaczony na złom. Liczba teorii spiskowych narosłych wokół tragedii przyprawia o zawrót głowy. Niedawno 80-letni agent brytyjskiej służby bezpieczeństwa miał przyznać się do zamordowania księżnej Diany, twierdząc, że otrzymał zlecenie od królewskiej rodziny. I choć okazało się to bzdurą, podobnych informacji pojawiają się dziesiątki. Oliwy do ognia dolało jeszcze utajnienie śledztwa. Uznano więc, że za wszystkim stoi mroczna tajemnica, której świat nie powinien poznać.
Królowie nie żenią się z miłości
Miała zaledwie 19 lat i choć trudno w to uwierzyć - żadnych doświadczeń z mężczyznami. Atrakcyjna, ale niezwykle nieśmiała i niepewna własnej wartości Diana Spencer wciąż czekała na swoją pierwszą miłość, gdy zaczął się nią interesować 13 lat starszy, 32-letni wówczas, książę Karol. Słynął z wielu niezobowiązujących związków z popularnymi, urodziwymi Brytyjkami, ale królewska rodzina w końcu zaczęła wymuszać na nim małżeństwo.
Nie była pierwszą panną Spencer, na która Karol zwrócił uwagę - wcześniej spotykał się przez 8 miesięcy z jej starszą siostrą Sarah, błyskotliwą, świetnie wykształconą. Związek rozpadł się jednak po niefortunnych wypowiedziach dziewczyny. Wówczas książę przeniósł swoje zaloty na Dianę, która pytała sama siebie: "Czy możliwe, by ktoś taki, właśnie mną miał się interesować?". Pełna kompleksów z powodu braku matury, którą oblała dwukrotnie, już zawsze miała się za nie dość dobrą dla następcy tronu. A jednak pałac Buckingham uznał Dianę Spencer - anglikankę, dziewicę, wysoko urodzoną, ładną i - co ważne - uległą, za idealną kandydatkę na księżną Walii. Dodatkowym jej atutem był fakt, iż nie miała wcześniej partnerów - nie było komu sprzedawać niewygodnych plotek na jej temat.
Wrażliwa, z wyniesionym z domu deficytem uczuć, szybko zakochała się w młodym księciu, który imponował jej wiedzą, obyciem, poczuciem humoru, a wreszcie pozycją. Zbyt naiwna i niedoświadczona, by nie ulec umizgom starego wyjadacza, brała jego zabiegi i komplementy za dowód wielkich uczuć. Po latach, gdy jej małżeństwo leżało już w gruzach, mówiła Andrew Mortonowi, autorowi książki "Diana. Moja historia" (Dream Books, 2013) (to w oparciu o nią powstał emitowany właśnie w brytyjskiej telewizji serial "Diana. Własnymi słowami"): "Karol wyglądał wtedy na wręcz zaślepionego z miłości. Dziś jednak wiem, że to uczucie nie było prawdą". Pięć miesięcy po tym, jak zaczęli się spotykać, przyjęła jego oświadczyny.
"Przywykliśmy już, że w dzisiejszych czasach, w zachodnim społeczeństwie, ludzie pobierają się z miłości. Ale rodziny królewskiej to nie dotyczy" – mówi we wspomnianym filmie Morton. Ale o tym Diana nie miała pojęcia.
Zamiast oczekiwanego chłopca
Przyszła księżna urodziła się 1 lipca 1961 roku niedaleko królewskiej posiadłości Sandringham House, w hrabstwie Norfolk. Jej ojcem był Edward John Spencer, ówczesny wicehrabia Althorp, matką Frances Ruth Shand Kydd z domu Roche - "żona przy mężu". Diana miała urodzić się chłopcem (rok wcześniej zmarł krótko po porodzie wyczekiwany potomek męski Spencerów). Miała go zastąpić. Poczucie, że nie spełnia oczekiwań bliskich będzie towarzyszyć jej do końca krótkiego życia.
Trzecia, najmłodsza z córek państwa Spencer, (wymarzony chłopiec, Charles, przyjdzie na świat w 1964 roku), nie dorastała w domu pełnym miłości. Co prawda, związek jej rodziców w 1954 roku został obwołany "małżeństwem roku śmietanki towarzyskiej" i przypieczętowany na ślubie obecnością królowej i królowej matki, ale nie zapewniło to parze szczęśliwego pożycia. Johnniego Spencera w latach kawalerskich uważano za najlepszą partię w hrabstwie. Był spadkobiercą rozległych dóbr i służył z wyróżnieniem jako kapitan Królewskiego Szkockiego Regimentu podczas II wojny światowej, towarzyszył też królowej i księciu Filipowi w historycznej podróży do Australii. Notowania Spencerów na królewskim dworze były więc wysokie, a Karol nie zainteresował się pannami Spencer przypadkiem.
Początkowe zauroczenie sobą rodziców Diany szybko zmieniło się w związek, w którym kobieta jest wyłącznie od rodzenia dzieci, zaś mąż dzierży nad nią nieograniczoną władzę i regularnie "uczy moresu". Nie tylko werbalnie. "To było bardzo nieszczęśliwe dzieciństwo. Zawsze widziałam moją matkę płaczącą. Widziałam też często, jak ojciec bił ją po twarzy" - opowiada Diana Mortonowi. Nieustannie zmieniające się włoskie nianie bez powodzenia próbowały zastępować dzieciom rodziców. Z czasem upokarzana i lekceważona matka została kochanką bogatego biznesmena Petera Shand Kydda, który właśnie wrócił z Australii. Gdy porzucił dla niej żonę, zamieszkali razem. Gdy Diana miała 8 lat, rodzice się rozwiedli. Ustalono, że Charles i Diana zamieszkają z mamą w Londynie (starsze siostry były w szkołach poza krajem). Dzieci wedle prawa brytyjskiego przyznawano matce, z jednym wyjątkiem – jeżeli ojciec nie jest człowiekiem wysokiego rodu. W takim wypadku bowiem to on ma pierwszeństwo roszczeń. To był, niestety, taki właśnie przypadek i wkrótce Diana z Charlesem wrócili do ojca. A ten pielęgnował mit "uciekinierki", która porzuciła męża i czworo dzieci dla innego mężczyzny. Zrozpaczone dzieci chorowały z tęsknoty za matką. Diana wspomina Charlesa, którego krzyk: "Chcę do mamy!" budził ją w środku nocy. Po latach Sarah i Diana zaczęły cierpieć na wyniszczające zaburzenia pokarmowe, jedna na anoreksję, druga na bulimię. Obie choroby mają źródło w źle funkcjonującym życiu rodzinnym.
Kiedy Diana skończyła 13 lat, a Charles 10, miejsce u boku ojca zajęła lady Raine Dartmouth, córka autorki bestsellerów Barbary Cartland. Przy nieugiętym oporze rodziny w 1977 roku Johnnie i Raine wzięli ślub. Żadne z dzieci nie zostało o nim powiadomione. Nowa pani Spencer rozpoczęła starania, żeby dom rodzinny męża zamienić w przynoszący dochód interes, tak aby mógł spłacić długi. Zwolniono większość służby, a stajnię – żeby otworzyć płatny dom dla gości – zmieniono na herbaciarnię i sklep z pamiątkami. Mnóstwo obrazów, antyków zostało sprzedanych, według dzieci za bezcen.
Diana szczerze nienawidziła macochy, podobnie jak reszta rodzeństwa. Tę nienawiść miała wykrzyczeć wiele lat później na ślubie Charlesa w 1989 roku. "Tak cię nienawidzę, gdybyś tylko wiedziała, jak bardzo my wszyscy cię nienawidziliśmy za wszystko, co zrobiłaś! Zrujnowałaś nasz dom, wydałaś pieniądze tatusia i po co? Skoczyłam jej dosłownie do gardła – tak byłam wściekła" - cytuje jej słowa Morton w biografii "Diana. Moja historia".
Inna od wszystkich
"Kiedy miałam czternaście lat, myślałam, że nie jestem dobra właściwie w niczym, że jestem beznadziejna. To mój brat i siostry świetnie zdawali w szkole egzaminy, ja byłam szkolnym nieudacznikiem" - zwierza się w tej samej książce księżna Diana. Kłopoty z nauką były zawsze powodem jej kompleksów.
"Ukończywszy szkołę podstawową Diana przystąpiła do prywatnej szkoły dla dziewcząt West Heath School w Sevenoaks w hrabstwie Kent. Jednak egzaminy na poziomie O (odpowiednik polskich egzaminów gimnazjalnych) okazały się dla niej kompromitujące. Spośród sześciu wybranych przez siebie przedmiotów nie zdała pięciu. Niezdolna do kontynuowania nauki Diana opuściła West Heath School i rozpoczęła naukę w Institut Alpin Videmanette koło Gstaad w Szwajcarii" - pisze Morton. Była to niezwykle droga prywatna szkoła dobrych manier, w której zamożne panny uczyły się, jak prowadzić konwersację, wydawać przyjęcia, gotować i szyć. Słowem tego, jak być idealną gospodynią i... materiałem na żonę. Diana wytrzymała tam trzy miesiące, bo odkrywszy, ile ojciec płaci za ową "naukę", postanowiła wrócić do kraju. Zależało jej na zdaniu matury, ale poddała się, gdy oblała ją po raz drugi.
Bez względu na to, jak oceniamy postępowanie Karola, nie ulega wątpliwości, że przewyższał ją znacznie pod względem intelektualnym, a wręcz, że dzieliła ich przepaść. Otrzaskany z literaturą, historią i archeologią książę - z wykształcenia jest właśnie archeologiem - zupełnie nie znajdował wspólnych tematów, z mającą spore luki w ogólnym wykształceniu żoną. Diana z czasem zaczęła nadrabiać te braki wdziękiem, wrażliwością i umiejętnością słuchania swoich rozmówców, ale dla przyzwyczajonego do intelektualnych dyskusji męża pozostała mało interesującą partnerką.
O ile jednak z nauką miała problemy, to osiągała spore sukcesy w sporcie. I to w wielu dziedzinach. "Mój pierwszy puchar w zawodach sportowych dostałam za nurkowanie. Jeśli mam być szczera, wygrywałam ten puchar przez cztery lata z rzędu! Wygrywałam zresztą wszystkie puchary w konkurencji pływania i nurkowania" - wspominała w rozmowach z Mortonem. Na tym jednak nie koniec, bo Diana grała też świetnie w tenisa, była kapitanem drużyny koszykarskiej, chodziła na lekcje baletu, gdzie również zdobywała laury i była muzycznie uzdolniona. Od zawsze jednak uchodziła za samotnicę. "Byłam inna niż moje koleżanki. Odizolowana. Zawsze czułam się inna" - przyznawała.
Nauczyciele zapamiętali jej ujmujący sposób bycia i rzadki instynkt opiekuńczy, który sprawiał, że opiekowała się zawsze dziećmi słabszymi i w jakiś sposób poszkodowanymi przez los, one zaś wyczuwały to i do niej lgnęły. Początkowo pracowała jako babysitter i koleżanki starszych sióstr wręcz biły się o nią między sobą, a potem postanowiła zostać przedszkolanką. Mieszkała wówczas w Londynie, w rezydencji Coleherne Court 60, która była prezentem od rodziców na jej 18. urodziny. Uważała potem ten okres za najlepszyokres w życiu: "niewinny, nieskomplikowany – i nade wszystko pełen radości". Wynajmowała część pokoi szkolnym przyjaciółkom, tak więc mieszkały tam we trzy. Właśnie wtedy zaczęła się spotykać z Karolem.
Od sianokosów do oświadczyn
Pierwsza myśl, jaka przyszła do głowy Dianie na widok księcia Karola, gdy zobaczyła go jeszcze jako nastolatka, brzmiała: "Boże, jaki to smutny człowiek". Potem, gdy bywał u nich już jako "boyfriend siostry", starszej o 4 lata Sarah, również robił na niej wrażenie poważnego. Świetnie wykształcona i pewna siebie Sarah z pewnością była dla niego partnerką bardziej odpowiednią niż nieco zahukana Diana. Związek upadł jednak, gdy Sarah w wywiadzie prasowym palnęła: "Nie kocham księcia Karola. My po prostu się spotykamy!".
Po tym wyznaniu Karol przestał pojawiać w domu Spencerów, dopóki nie zwrócił uwagi na Dianę. Przynajmniej jej wydawało się, że nagle między nimi zaiskrzyło, sam książę w wydanej niedawno autobiografii wyznał bowiem, że to jego ojciec, książę Filip, zasugerował mu małżeństwo z Dianą, a wręcz je wymusił. Na przełomie lat 1980-1981 Karol był już pod tak wielką presją pałacu Buckingham, mediów i opinii publicznej, że dał za wygraną i zaczął poważnie myśleć o małżeństwie. Potencjalne kandydatki (takie jak Lucia Santa Cruz czy modelka Fiona Watson) wykruszyły się z braku arystokratycznego pochodzenia. O tym, co łączy go z mężatką Camillą Parker-Bowles, nikt wtedy nie wiedział.
Spotkanie, które ostatecznie doprowadziło księcia Karola i Dianę do ołtarza w St. Paul's Cathedral, odbyło się w lipcu 1980 roku podczas... sianokosów, w domu kapitana Roberta de Passa, przyjaciela księcia Filipa. Morton opisuje je tak: "Dianę posadzono obok Karola na beli siana i po wymianie zwykłych uprzejmości zaczęto rozmawiać o śmierci hrabiego Mountbattena (mentora księcia - przyp. red.) i jego pogrzebie. Podczas konwersacji – o której potem opowiadała przyjaciołom – Diana powiedziała: "Był pan taki smutny, kiedy tak szedł nawą podczas pogrzebu Lorda Mountbattena. To był najsmutniejszy widok, jaki kiedykolwiek miałam przed oczami. Bolało mnie serce, kiedy tak patrzyłam na pana. Myślałam wtedy: 'To niedobrze, jest pan sam. Powinien być przy panu ktoś, kto opiekowałby się panem'". Jej słowa wywarły na księciu ogromne wrażenie. Ujęła go jej wrażliwość i serdeczność.
Od tego momentu sprawy potoczyły się błyskawicznie. Karol zaprosił Dianę do Cowes na królewski jacht Britannia, a potem do posiadłości w Balmoral, żeby poznała królową. Przedstawił ją też swoim najbliższym przyjaciołom: Camilli i Peterowi Parker-Bowles. Diana nie miała pojęcia, że ta sprawdzała kandydatkę na żonę nie po to, by wybrać mu tę najlepszą, ale by zorientować, czy może zagrozić jej bliskim relacjom z księciem. Najwyraźniej uznała, że Diana zagrożenia nie stanowi.
W lutym 1981 roku Karol oświadczył się i został przyjęty. Ślub zaplanowano na lipiec.
Ślub stulecia mimo wszystko
Podczas gdy szczęśliwa przyszła księżna z pomocą rodziny przygotowywała się do ślubu, miało miejsce wiele zdarzeń, które kogoś bystrzejszego i bardziej podejrzliwego od Diany zmusiłyby do zastanowienia nad stanem uczuć księcia.
Od pierwszych informacji o spotkaniach Diany i Karola media nie odstępowały ich na krok. Dla nieśmiałej 19-latki od początku było to trudne do zniesienia, ale znosiła to oblężenie dzielnie - "dla Karola", jak mówiła przyjaciółkom. W jednym z telewizyjnych wywiadów parę zapytano wprost: "Jesteście bardzo zakochani?". W odpowiedzi Diana wypaliła: "Oczywiście, tak bardzo go kocham!", by usłyszeć z ust narzeczonego: "Cokolwiek miłość znaczy". I na tym koniec. Żadnych deklaracji czy wyznań. I podejrzliwe komentarze: "Czy jego uczucie do Diany jest szczere?". Taka sytuacja miała miejsce dwukrotnie. Nie wzbudziła podejrzeń narzeczonej, która zachowanie Karola tłumaczyła powściągliwością.
Kolejny sygnał był już bolesny. Krótko po zaręczynach Karol wyjechał na trzy tygodnie do Australii. Przez cały czas nawet nie próbował skontaktować się ze świeżo upieczoną narzeczoną. "To była kompletna katastrofa, bo ja usychałam z tęsknoty. Myślałam, że to bardzo dziwne, bo za każdym razem, kiedy telefonowałam, nie było go i nigdy nie oddzwonił. Pomyślałam: "OK., jest bardzo zajęty. Dziś wiem, że to przecież niemożliwe" - opowiadała Diana po latach Mortonowi. Najgorsze odkryła jednak na krótko przed ślubem. Ktoś z biura Karola poinformował Dianę, że kazał on zrobić bransoletkę dla Camilli - łańcuszek ze złota z niebieską tarczą, na której widnieją dwie powiązane ze sobą litery "G" i "F". Diana wiedziała już wówczas, że to ich "przydomki", jakimi określają się nawzajem dla zmylenia otoczenia. Wówczas jednak wydawało się jej, że to zabawa starych przyjaciół. Jej obawy potwierdziła podsłuchana rozmowa Karola z Camillą. "Cokolwiek się zdarzy, zawsze będę cię kochał" - mówił jej przyszły mąż do kochanki.
Awantura, która wybuchła, gdy przyznała się, że słyszała rozmowę, zakończyła się komentarzem z ust Karola: "Masz urojenia". Wtedy po raz pierwszy miała moment zwątpienia: "Nie mogę wyjść za Karola" - powiedziała siostrom i opowiedziała o wszystkim. Te próbowały obrócić sytuację w żart. "Nie masz wyjścia, nie możesz stchórzyć, bo serwetki do kawy maja już twoje imię" - żartowały siostry.
W noc poprzedzającą dzień ślubu - 29 lipca 1981 roku Diana miała po raz pierwszy silny atak bulimii. "Jadłam wszystko, co tylko mogłam znaleźć, a potem wymiotowałam, ale nikt jeszcze nie rozumiał, co to znaczy. Wszystko w wielkim sekrecie. Byłam tej nocy okropnie chora. To była zapowiedź tego, jak miało wyglądać moje życie w przyszłości".
Mimo wszystkich obaw do ołtarza szła spokojna, pewna swoich uczuć. "Pamiętam, że byłam wtedy tak bardzo zakochana w moim mężu, że nie mogłam oderwać od niego oczu. Myślałam, że jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Będzie się mną opiekował... Idąc główną nawą w kierunku ołtarza, spostrzegłam Camillę - była bladoszara, w kapeluszu z woalką. Miejmy nadzieję, że ta sprawa jest już skończona, tak myślałam" - wspomina Diana. Nie miała pojęcia, że tuż przed ceremonią książę Karol zwierzał się swojemu przyjacielowi: "Nie dam rady tego zrobić". Tak przynajmniej wynika z jego biografii pióra Catherine Mayer.
Na ekranach telewizorów ponad miliard osób oglądało bajkę o księciu i księżniczce, przekonanych, że będą żyli długo i szczęśliwie. "Ślub stulecia". Nikt nie wątpił w szczerość uczuć tych dwojga. Bajkowa suknia Diany, uszyta z jedwabiu i tafty, ozdobiona ręcznie perłami i cekinami, z ośmiometrowym trenem, do dziś pozostaje najczęściej kopiowaną w historii mody. Tego dnia Diana poznała kobietę, którą pokochała od pierwszego wejrzenia - księżną Grace Kelly. Znamienne, że życie obu księżniczek miało identyczny, tragiczny finał. Zwierzyła się wtedy pięknej Grace, że boi się o relacje z rodziną królewską, do której właśnie wchodzi i przeraża ją natarczywość mediów.
"Proszę się tym nie przejmować, sprawy mają się dużo gorzej" - półżartem odpowiedziała doświadczona już księżna.
Kres złudzeń
"Miałam w sercu tak wiele nadziei, które już drugiego dnia zostały zniszczone" - tak Diana podsumowała po latach swój miesiąc miodowy - najpierw w Broadlands, a potem na jachcie, na Morzu Śródziemnym. Pomysł Karola na ten szczególny czas był oryginalny. "Druga noc, a tu wjeżdżają do pokoju powieści Laurensa van dera Posta, (filozofa i podróżnika - przyp. red.) Siedem powieści na miesiąc miodowy! Czytał je i musieliśmy je analizować codziennie podczas lunchu. Musieliśmy zabawiać naszych gości na jachcie Britannia, tak więc nie mieliśmy wcale czasu dla siebie" - opowiadała Diana.
W tym czasie bulimia stała się "absolutnie przerażająca" - wedle słów księżnej. To były całe serie, kilka razy dziennie. "Wszystko, co znalazłam ma jachcie, pochłaniałam, a w dwie minuty później zwracałam, za tym szły różne skoki nastrojów, w jednej chwili byłam szczęśliwa, a w następnej płakałam". Niemal każdej nocy śniła się jej Camilla. Gdy tylko Karol zniknął jej z oczu, była pewna, że dzwoni do niej.
Gdy wrócili do Broadland, Diana zrozumiała, jak odległe miejsce w swoim życiu wyznaczył jej Karol. "Czuł respekt przed matką, bywał zastraszany przed ojcem, a ja byłam zawsze tą "trzecią osobą w pokoju". Nigdy nie zapytał: "Kochanie, chcesz drinka?”, zawsze było: "Mamusiu, masz ochotę na drinka?", "Babciu, masz ochotę?" i na końcu: "Diana, może chciałabyś drinka?".
W październiku kompletnie osamotniona, wycieńczona bulimią po raz pierwszy targnęła się na życie. Próbowała podciąć sobie żyły. Przestraszony Karol zawiózł ją do londyńskich psychiatrów, którzy ordynowali Dianie końskie dawki valium i mnóstwo innych leków, z których żaden nie skutkował. Wkrótce okazało się, że jest w ciąży. Do bulimii doszły poranne mdłości, których, co podkreślano "nie miała dotąd żadna kobieta w rodzinie królewskiej". Diana wciąż czuła się inna, gorsza. Dziwaczna. Gdy próbowała rozmawiać o tym z Karolem, odpowiadał: "Nie zamierzam tego słuchać. Jadę na przejażdżkę konną". Ona zaś podejrzewała, że towarzyszy mu Camilla, która również była fanką jazdy konnej. Zrozpaczona, w czwartym miesiącu ciąży, księżna rzuciła się ze schodów. Interweniowała królowa, przerażona, pełna strachu.Karol, gdy wrócił, kompletnie zlekceważył całe zdarzenie.
Jego brak zainteresowania żoną, a nawet dzieckiem, które nosiła, był zdumiewający. "Kiedy William miał przyjść na świat,musieliśmy znaleźć jakiś dzień, który byłby dogodny dla Karola i jego gry w polo. Poród był wywoływany wcześniej, bo nie mogłam znieść presji mediów" - opowiadała Mortonowi Diana. Nawet podczas chrztu Williama była traktowana, jakby to nie ona była matką dziecka. "Nikt mnie nawet nie zapytał, czy to była dobra pora dla Williama. Było niekończące się fotografowanie królowej, królowej matki, Karola i Williama. Zostałam z tego dnia całkowicie wyłączona. Płakałam".
Dwa lata później na świat przyszedł Harry. Czas między narodzinami Williama i Harry'ego Diana określa jako "kompletną ciemność". Mówi Mortonowi, że nie pamięta tego okresu, wyparła z pamięci, bo był bolesny. Pamięta jedynie sześć tygodni przed narodzinami Harry'ego. "Byliśmy blisko, naprawdę bardzo blisko, bliżej niż kiedykolwiek przedtem i potem. I w momencie, kiedy Harry się urodził, bang, wszystko przeminęło z wiatrem. Karol zawsze chciał mieć syna i córkę. Gdy zobaczył dziecko, zawołał: "O Boże, znowu chłopiec", po czym dodał: "I nawet jest rudy". Diana mówi, że coś w niej wtedy umarło.
"Nie będę jedynym w historii księciem Walii bez kochanki"
Zdaniem księżnej Diany, ich małżeństwo rozpadło się na dobre mniej więcej po trzech latach, choć prawdopodobnie Camilla była obecna w życiu Karola od początku. Dużo później dowiedziała się, że książę Filip, przekonując syna do małżeństwa z nią, miał powiedzieć: "Jeśli twoje małżeństwo nie wyjdzie, zawsze możesz wrócić do kochanki za jakieś pięć lat". Relacje między ojcem a synem Diana definiuje chyba bardzo trafnie: "Bardzo skomplikowane. Karol tęsknił za tym, żeby go ojciec poklepał po ramieniu, a ojciec tęsknił za tym, żeby udzielać mu rad". Przyznaje jednak, że dla swoich chłopców Karol był zawsze troskliwym ojcem i poświęcał im sporo czasu.
W przeciwieństwie do męża królowa ostro potępiała związek z Camillą Bowles-Parker. Nazywała syna "beznadziejnym" i rozkładała bezradnie ręce. "Naprawdę nie wiem, co ci radzić" - mówiła do Diany i odchodziła smutna do swoich spraw. Po kolejnej awanturze o Camillę Karol ośmielony oficjalnym przyzwoleniem ojca, miał nawet zażartować: "Nie będę jedynym w historii księciem Walii bez kochanki". To właśnie powiedział oniemiałej Dianie, która znacznie później poznała opowieści o pozamałżeńskich podbojach księcia Filipa, mimo że małżeństwo królowej zawsze uchodziło za udane, a inne kobiety pojawiały się w jego życiu przelotnie.
Przyjaciółkę miała Diana w księżnej Małgorzacie, młodszej siostrze królowej Elżbiety, która zawsze brała jej stronę. Jej walka z bulimią trwała przez siedem lat. Do dnia, kiedy trafiła na znakomitego psychiatrę Maurice'a Lipsedge'a, który, jak mówiła, pomógł jej przywrócić szacunek do siebie, dawał książki do czytania, godzinami z nią rozmawiał. Jako pierwszy odkrył, że jej bulimia "nakręca" depresję i robi się błędne koło. Leczenie przyniosło efekty.
To dzięki niemu Diana znalazła też w końcu w sobie siłę, by stanąć twarzą w twarz z kochanką męża. Postanowiła udać się na przyjęcie urodzinowe jej siostry, gdzie nikt się jej nie spodziewał, włącznie z Karolem. Tam ostentacyjnie poprosiła na bok Camillę i oznajmiła: "Chciałabym ci tylko powiedzieć, że doskonale wiem, co się dzieje między tobą i Karolem. Przykro mi, że stoję na waszej drodze, bo to musi być dla was prawdziwe piekło, ale wiem, co się dzieje. Nie traktuj mnie więc jak idiotki". Po czym odeszła, zostawiając gospodynię z otwartymi ustami. Dobrego samopoczucia nie była jej w stanie zepsuć nawet awantura, jaką Karol urządził jej po rozmowie z kochanką.
Urodzona po raz drugi
Moment, w którym Diana wygrała walkę z bulimią, był dla niej - jak wspomina sama - niczym drugie narodziny. Wiedziała, że musi zacząć urządzać sobie życie bez Karola, choć na początku zupełnie nie myślała o rozwodzie. Tego, że była dla ich synów wspaniałą matką, nigdy nie odmawiał jej nawet zrzędliwy Karol, krytykujący żonę niemal za wszystko, włącznie ze strojem i manierami. W przeciwieństwie do pozostałych synowych królowej włączała się we wszystkie zajęcia chłopców. Po walce z mężem przeforsowała też to, że chodzili oni do "normalnej" szkoły, nie do odizolowanych od świata placówek z internatem, zwykle z dala od domu. Zaraziła ich miłością do sportu, organizując wspólne wypady na narty, zawody pływackie, itp. Nade wszystko zaś, pamiętając własne dzieciństwo, okazywała na każdym kroku uczucia i wpajała synom, jak istotna to umiejętność.
Szczególna więź łączyła ją z Williamem, wychowanym na następcę tronu, dziedzica swojego ojca. O Harrym mówiła żartobliwie: "cudowne koło zapasowe", nawiązując do faktu, iż jest matką dwóch synów, z których (teoretycznie) każdy może zostać królem. Wyglądała przy tym tak pięknie jak nigdy dotąd. Pewność siebie, jaką zyskała, sprawiła, że zaczęła eksperymentować ze strojami, ścięła krótko włosy (mimo krytyki królewskiej rodziny), a niebawem została ulubienicą i serdeczna przyjaciółką samego Gianniego Versace, który specjalnie dla niej projektował stroje. Wkrótce księżna na dobre poświęciła się działalności humanitarnej i charytatywnej. W ramach kampanii brytyjskiego Czerwonego Krzyża przeciwko minom lądowym, których ofiarami padali także cywile, udała się do Angoli, gdzie wzięła udział w głośnej akcji "Hallo Trust". Była też jedną z pierwszych osób publicznych, które zaczęły się spotykać z ludźmi chorymi na AIDS i organizowały dla nich akcje wsparcia.
To wszystko sprawiło, że z czasem zaczęto ją nazywać "królową ludzkich serc". Jedynym, czego nie była w stanie okiełzać, byli paparazzi, którzy towarzyszyli gromadnie najczęściej fotografowanej kobiecie świata w każdym miejscu na świecie. I niestety, mieli przyczynić się do jej tragedii.
Pożegnanie z Karolem
W 1992 roku Diana i Karol ogłosili oficjalnie separację. Chociaż obecność w życiu księcia Karola Camilli Parker-Bowles była tajemnicą poliszynela, po tej wiadomości notowania Karola i tak niskie, jeszcze zmalały. Rodzina królewska zaczęła robić wszystko, by winą za rozpad małżeństwa obaczyć chorobę Diany - bulimię. Właśnie wtedy księżna uległa namowom niezależnego dziennikarza Andrew Mortona i opowiedziała mu historię swojego życia. Przygotowane pytania przekazał ich wspólny przyjaciel, a Diana nagrała swoje odpowiedzi na taśmach magnetofonowych. Tak powstała książka "Diana. Moja historia", którą z czasem przetłumaczono na 35 języków i która stała się absolutnym bestsellerem. To właśnie na podstawie tamtych rozmów powstał dokumentalny film "Diana. In Her Own Words" ("Diana. Własnymi słowami"), którego nadawanie rozpoczął ostatnio brytyjski Channel 4. 24 godziny bardzo osobistych zwierzeń księżnej - wbrew plotkom bez tajemnic alkowy - wzbudzają obecnie sensację we wszystkich krajach, do których trafił dokument.
W 1996 roku rozwiedziona Diana, już bez tytułu Jej Królewskiej Wysokości, ale za to z 17 milionami funtów na koncie, zamieszkała z synami w pałacu Kensington. Od kilku lat tabloidy rozpisywały się o jej kolejnych związkach z mężczyznami, których lista nie była wcale krótka. Dopiero wtedy wyszły na jaw jej dwa związki z czasów małżeństwa z Karolem, gdy zostawiona sama sobie gorączkowo szukała wsparcia. Panowie zresztą - zwłaszcza James Hewitt, trener jazdy konnej i jej pierwszy przyjaciel w trakcie małżeństwa - nie okazali się dyskretni i postanowili podzielić się ze światem barwnymi szczegółami.
Udało się za to księżnej ukryć prawdopodobnie najważniejszego (po Karolu) mężczyznę swojego życia i jak twierdzą przyjaciele - wielką, szaloną miłość. Nie był nim wcale Al-Fayed - playboy, syn egipskiego miliardera, żyjący z pensji tatusia, ale - jak pokazują autorzy dokumentu "Ostatnie 100 dni Diany" - kardiochirurg pochodzący z Pakistanu Hasnat Khan. Arystokrata, który wybrał niezależność z dala od rodziny. Idealista z obsesją na punkcie wolności. Poznali się w szpitalu, gdzie Diana odwiedzała chorego przyjaciela, i niemal od razu zakochali się w sobie. Ich historię próbował pokazać w nieudanym niestety filmie "Diana" z Naomi Watts, Oliver Hirschbiegel.
Hasnat nie radził sobie kompletnie z tym, że prasa zaczęła się nim interesować. Spotykali się potajemnie, często w dziwnych miejscach, ale Diana domagała się, by ukochany zgodził się na upublicznienie ich związku, czemu on jednak był przeciwny. Księżna rozstała się więc z nim, choć nie przestała go kochać. Ostentacyjny związek z Al-Fayedem - wedle relacji przyjaciół - miał być wyłącznie obliczony na wzbudzenie zazdrości w Hasnacie. Diana liczyła, że w ten sposób zmieni on zdanie i zgodzi się na upublicznienie faktu, że są razem.
31 sierpnia 1997 roku późnym wieczorem Diana wraz z Al-Fayedem wyszła paryskiego hotelu Ritz i wsiadła do mercedesa. Jak zawsze towarzyszył jej dziki tłum paparazzich, walczących o możliwie najlepsze ujęcie. Za kierownicą siedział ulubiony ochroniarz Al-Fayeda z Ritza Henri Paul, po kilku mocnych drinkach. Gnał ulicami Paryża, próbując uwolnić się od natrętów. Rozpędzona limuzyna uderzyła w filar tunelu Alma. Al-Fayed i kierowca zginęli na miejscu. Diana wciąż żyła, gdy na miejsce wypadku dotarła pomoc. Zmarła kilka godzin później, o czwartej nad ranem, w paryskim szpitalu na skutek ciężkich obrażeń wewnętrznych.
Nieskończenie smutne życie księżnej dobiegło końca w momencie, gdy nareszcie miała szansę je odmienić.