Legendarny radziecki szpieg Aleksiej Nikołajewicz Botian zmarł w Moskwie w wieku 103 lat. Wszyscy w Rosji znają go jako tego, który ocalił od zniszczenia Kraków. Na podstawie jego historii powstał film fabularny, Władimir Putin osobiście odznaczył go jako bohatera narodowego, a jego śmierć stała się okazją do kolejnych ataków na nasz kraj. Według polskich historyków w oficjalnej biografii pułkownika KGB jest więcej kremlowskiej propagandy niż prawdy historycznej. Kim tak naprawdę był Aleksiej Botian?
Niemiecki oficer w czarnym mundurze odbiera telefon. Zimnym wzrokiem patrzy na ścianę małego pomieszczenia, gdy słyszy w słuchawce słowa przełożonego: - Za dwadzieścia minut wysadzamy Kraków w powietrze!
- Rozkaz! – odpowiada hitlerowiec i spogląda na zegarek. Muzyka dotrzymuje kroku wskazówce sekundnika. Następne ujęcie. Partyzanci kopią rów w zaśnieżonej ziemi, muzyka nie zwalnia. W pewnym momencie ich przywódca Major Wichr rzuca łopatę, skacze do świeżego dołu i każe wszystkim się oddalić. Próbuje odpalić lont, ale zamokły mu zapałki. Czas ucieka. Major ma przerażenie w oczach. Ktoś podaje mu zapalniczkę. Udaje się wykrzesać ogień. Następuje niewielki wybuch, który zapobiegł o wiele większej katastrofie. W następnej scenie znów widzimy oficera ze swastyką, który bezskutecznie naciska na przekładnię. Nazista jeszcze nie wie, że kabel minowy przed chwilą został przerwany przez Majora Wichra, który wraz z kompanami w ten sposób ocalił Kraków przed zniszczeniem.
Tak kończy się radziecki film fabularny "Major Wichr" z 1967 roku, którego scenariusz oparto na powieści o tym samym tytule. Akcja filmu toczy się pod koniec II wojny światowej. Główny bohater, wywiadowca Armii Czerwonej wespół z polskimi partyzantami odkrywa tajny plan Niemców, którzy wycofując się z Krakowa, chcą wysadzić w powietrze byłą stolicę Polski. Ale bohaterski radziecko-polski oddział krzyżuje im plany, dzięki czemu Wawel, Sukiennice i Kościół Mariacki pozostają nienaruszone. Brzmi to jak fikcja i według polskich historyków fikcją jest. Ale dla Rosjan "Major Wichr" to film oparty na faktach, zaś pierwowzorem tytułowej postaci jest prawdziwy pułkownik, Aleksiej Botian. Problem polega na tym, że nie tylko scenariusz filmu został zmyślony, ale i "prawdziwy" życiorys rzekomego rosyjskiego Jamesa Bonda ma niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Kondolencje z całego kraju
"Odszedł legendarny agent wywiadu, silna, nadzwyczajna postać. Był dowódcą i uczestnikiem operacji specjalnych, które przyczyniły się do Wielkiego Zwycięstwa i zapisały w historii ojczyzny oraz całego świata. Aleksiej Nikołajewicz Botian, prawdziwy patriota, na zawsze pozostanie w naszej pamięci" - taki komunikat na swojej oficjalnej stronie opublikował 13 lutego Władimir Putin. Ale nie tylko prezydent Rosji postanowił po raz ostatni pożegnać sędziwego weterana II wojny światowej.
- Wszystkie kanały telewizyjne oraz stacje radiowe nad Wołgą odnotowały śmierć 103-letniego bohatera wywiadu radzieckiego Aleksieja Botiana - podkreśla w rozmowie z Magazynem TVN24 Krystyna Kurczab-Redlich, wieloletnia korespondentka polskich mediów w Rosji. - Powtarzano, że zmarł człowiek "kierujący operacją ratowania polskiego miasta Kraków”, "który uratował od zniszczenia Kraków" i że ten akt właśnie był jego największym osiągnięciem.
Sam Botian tym rewelacjom nie zaprzeczał. W wywiadach, których bardzo chętnie udzielał, podkreślał wielokrotnie, że to właśnie on nie pozwolił Hitlerowi zniszczyć polskiego dziedzictwa kulturowego. A rosyjskie media bezkrytycznie przyjmowały opowieści weterana, tworząc wokół niego legendę godną radzieckiego Jamesa Bonda, który prawie w pojedynkę zniweczył złowrogie plany III Rzeszy. Emerytowany agent wywiadu często podkreślał, że ta operacja miała dla niego szczególne znaczenie także ze względu na bliskie stosunki, jakie go łączyły z Polską. I o ile pierwsze wyznanie Botiana wywołuje kontrowersje wśród ekspertów, do czego jeszcze wrócimy, to jego związki z naszym krajem nie budzą już takich wątpliwości.
Z ziemi polskiej do Rosji
Aleksiej Botian urodził się w lutym 1917 roku we wsi Czertowicze w Imperium Rosyjskim (dziś to Białoruś). Niedługo potem Czertowicze znalazły się w granicach nowo powstałej Rzeczpospolitej Polskiej i tak Botian został obywatelem II RP. Po niemieckiej agresji w 1939 roku został wcielony do Wojska Polskiego i brał udział m.in. w walkach o Poznań (a przynajmniej tak twierdził w rozmowach z rosyjską prasą). Po klęsce Botian porzucił polski mundur i wrócił do rodzinnej wsi, która została już zajęta przez ZSRR. Młody żołnierz zmienił więc obywatelstwo i stał się podwładnym Józefa Stalina.
"Mnie zawsze ciągnęło do Związku Radzieckiego i to bardzo! Kochałem na przykład radzieckie piosenki, były wspaniałe. Ja po prostu sam czułem, że to, co rosyjskie, radzieckie, jest mi bliższe" – tłumaczył Botian w wywiadzie, którego udzielił gazecie "Czerwona Gwiazda" cztery dni przed śmiercią.
Będąc świeżo upieczonym człowiekiem radzieckim, Aleksiej podjął pracę nauczyciela klas pierwszych, ponieważ przed wojną, jeszcze w Polsce, zdążył ukończyć szkołę pedagogiczną.
Ale zaledwie dwa lata później Hitler złamał pakt o nieagresji i zaatakował ZSRR. Botian znów został zmobilizowany. Tym razem trafił do NKWD, organów bezpieczeństwa Związku Radzieckiego. Tak rozpoczęła się jego kariera agenta wywiadu.
- On od początku wyróżniał się na tle innych – opowiadał w rozmowie z rosyjską telewizją REN TV historyk Siergiej Rac. - Był nieprawdopodobnie wytrzymały i operatywny, czym zwrócił na siebie uwagę. Szybko zaczął otrzymywać coraz ważniejsze zadania, choć szczegółów części z nich do dzisiaj nie znamy, bowiem nie wszystkie dokumenty odtajniono.
W 1943 roku po bitwie pod Kurskiem hitlerowska ofensywa załamała się i zaczął się pochód Armii Czerwonej na zachód. Kiedy wojska Józefa Stalina zaczęły zbliżać się do Wisły, dla Botiana nadeszła chwila prawdy. Świeżo upieczony enkawudzista doskonale znał polski język, kulturę i obyczaje, co zamierzali wykorzystać jego przełożeni. Sam agent przekonywał, że na terenie Polski walczył wówczas tylko z "faszystowskim najeźdźcą", ale krakowski historyk Maciej Korkuć podważa jego słowa.
"Dowodził jedną z pierwszych sowieckich grup dywersyjnych, jakie dotarły na Sądecczyznę. Oddziały te walczyły z Niemcami, jednocześnie przygotowując się do likwidacji struktur Armii Krajowej po wejściu radzieckich wojsk. Botian, rozeznany w terenie, aktywnie w tym uczestniczył, dlatego latem 1945 roku niepodległościowe podziemie próbowało go zlikwidować jako jednego z najbardziej niebezpiecznych enkawudzistów w Nowym Sączu" - wyjaśniał w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej”.
Zamach się nie udał, Botian nadal mógł zwalczać AK. Ale i tak nie ten fragment jego życiorysu wywołuje największe emocje w polsko–rosyjskim sporze historycznym.
Dwie historie, żadna prawdziwa
- Rola Aleksieja Botiana w ocaleniu Krakowa była niezmiernie ważna - przekonuje w rozmowie z Magazynem TVN24 Władysław Szurygin, rosyjski publicysta. - Oddział, którym dowodził, wysadził w powietrze niemiecki skład amunicji, który znajdował się na Zamku Królewskim w Nowym Sączu. To, co zgromadzili tam hitlerowcy, było przeznaczone do wysadzenia w powietrze zapory na Zalewie Rożnowskim, położonym nieopodal Nowego Sącza. Jeśli doszłoby do wysadzenia tamy, fala powodziowa dotarłaby do Krakowa i doszłoby do ogromnych zniszczeń - tłumaczy specjalista ds. wojskowości, przytaczając wersję powszechnie obowiązującą w Rosji, którą zresztą podtrzymywał sam Botian.
- Jak wody z Jeziora Rożnowskiego miałyby dotrzeć do Krakowa z odległości ponad stu kilometrów? - pyta retorycznie Krystyna Kurczab-Redlich, nie zostawiając na tej teorii suchej nitki. - Tych totalnych bzdur przez lata nikt nie prostował, więc utrwalały się w świadomości obywatela radzieckiego. A akcję wysadzania materiałów wybuchowych w Zamku Królewskim w Nowym Sączu przeprowadzili członkowie Batalionów Chłopskich. Zapewne ten fakt, w nieprawdopodobnej obudowie, posłużył fantazji Botiana i jego propagandzistów - przypuszcza.
W dwunastotomowej "Historii II wojny światowej", wydanej w Związku Radzieckim, nie ma słowa ani o rzekomym wysadzeniu zamku, które miało uratować Kraków, ani o samym Botianie. Pojawia się za to inna wzmianka o zagrożeniu, jakie miało czyhać wówczas na nadwiślański gród:
"Przy pomocy miejscowej ludności i partyzantów, grupy rozpoznawczo-dywersyjne Armii Radzieckiej i Wojska Polskiego odkryły plany zaminowania i przeszkodziły w zniszczeniu Krakowa (...)”.
Na temat Nowego Sącza i Botiana milczy też "Encyklopedia II wojny światowej", wydana w 1975 roku w PRL. Nigdzie wśród dwóch tysięcy haseł nie wspomina się o żołnierzu, który rzekomo ocalił stolicę Małopolski. Za to pod hasłem "Kraków" można znaleźć taką informację:
"Niemcy poczynili przygotowania do wysadzenia wielu zabytków miasta, co zostało wykryte przez Armię Ludową oraz wywiad radziecki. W dniach ofensywy styczniowej 1945 r. specjalny oddział przeciął główny kabel minerski, co uratowało miasto od zniszczenia".
Powyższe fragmenty nijak się mają do opowieści Botiana, ale są zgodne z tym, co przedstawiono w filmie "Major Wichr". Rosyjski ekspert Władysław Szurygin wyjaśnia, skąd ta rozbieżność.
- "Major Wichr" to połączenie historii dwóch agentów wywiadu. Część przygód zaczerpnięto z życiorysu Aleksieja Botiana, ale większość filmowego scenariusza, wraz z motywem wysadzenia w powietrze Krakowa, stworzono na podstawie działań grupy dowodzonej przez innego wywiadowcę - Jewgienija Bierezniaka. To jego oddział zdobył dane o zaminowanych obiektach i zapobiegł zniszczeniu polskiej stolicy kultury - tłumaczy w rozmowie z Magazynem TVN 24.
Ale i ta wersja, ukazana w filmie i powojennych publikacjach propagandowych, zdaniem profesora Andrzeja Chwalby z Uniwersytetu Jagiellońskiego jest przesadzona.
- Nie było żadnego planu wysadzenia w powietrze Krakowa – wyjaśnia w rozmowie z Magazynem TVN24. - W znanych historykom polskim, niemieckim i zagranicznym archiwaliach Niemiec nie istnieją jakiekolwiek przesłanki, że o takim planie dyskutowano. Istniał jedynie niemiecki plan zabezpieczenia Wawelu przed możliwymi sowieckimi bombami lotniczymi. Niemcy zaminowali, zgodnie z ówczesnymi regułami wojny, mosty na Wiśle oraz elektrownię i gazownię. Mosty wysadzili. Tylko albo aż tyle. Jaki interes mieliby Niemcy w wysadzeniu Krakowa? – pyta retorycznie historyk.
Bohater znikąd
Nawet jeśli przyjąć radziecko–rosyjską wersję o rzekomej możliwości zniszczenia stolicy Małopolski, które miał udaremnić zupełnie ktoś inny, to skąd wziął się w tej historii Botian i nieprawdopodobne wersje o zalaniu miasta?
- Głównym pierwowzorem "Majora Wichra" był Jewgienij Bieriezniak, Ukrainiec. We współczesnej Rosji Ukrainiec nie może być herosem, zamieniono go więc na Rosjanina czystej krwi, Aleksieja Botiana – wyjaśnia Krystyna Kurczab-Redlich. - Telewizja rosyjska pokazała też film "Szczęście wywiadowcy", ściśle już odzwierciedlający mityczne akcje uratowania Krakowa z Aleksiejem Botianem jako bohaterem. I zakłamujący historię bardziej nawet niż filmy powstałe w czasach ZSRR. Po co to wszystko? Historycy potwierdzają od dawna widoczny trend: propagandowe wymysły to realizacja putinowskiego planu przywracania ZSRR i Rosji głównej roli w historii II wojny światowej – tłumaczy dziennikarka.
Aleksiej Botian zaczął mówić publicznie o swoich osiągnięciach dopiero w wieku 90 lat. Twierdził, że wcześniej milczał, ponieważ tego wymagała od niego wywiadowcza przeszłość. Po wojnie Botian służył w KGB, między innymi pełnił tajne misje w Czechosłowacji. W 2007 roku z rąk Władimira Putina otrzymał tytuł Bohatera Rosji. Podczas uroczystości sędziwy weteran poświęcił część przemówienia naszemu państwu. - Dla mnie jest niezrozumiała dzisiejsza polityka Polski, polskich władz, które próbują zmieniać historię i deptać pamięć o naszych żołnierzach - mówił w obecności kamer do zgromadzonych na Kremlu notabli.
W dniu śmierci emerytowanego agenta rosyjskie media bardzo często sięgały właśnie po to nagranie, podkreślając rolę Botiana w ocaleniu Krakowa. Ich przekaz pokrywał się z tym, jak rosyjski ekspert w rozmowie z Magazynem TVN24 skomentował fakt, że Botian jest w Polsce postacią prawie anonimową, a historycy nad Wisłą podają w wątpliwość jego zasługi w ocaleniu miasta.
- Próby przepisywania historii, które możemy zauważyć w ostatnim czasie w Polsce, przypominają nie poszukiwanie prawdy historycznej, a raczej realizację politycznego zamówienia na stworzenie "nowej" historii Polski, która miałaby pomóc w budowie nowego narodowego mitu – mówi Władysław Szurygin.
Także o micie, ale propagandowym, kreowanym przez Moskwę, mówi profesor Andrzej Chwalba w kontekście słabo umocowanej w faktach biografii Botiana, rzekomego wybawcy Krakowa.
- To klasyka kłamstw NKWD obliczonych na użytek Polski: powinniśmy wyrażać wdzięczność wschodniemu sąsiadowi; oraz na użytek narodów byłego ZSRR: uratowaliśmy Polaków przed okropieństwem wojny, powinni nas za to kochać i nieustannie dziękować - wyjaśnia historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Ciekawe jest to, jak w tym wszystkim kłamstwo zaczyna grać rolę prawdy - podsumowuje.