Są kobiety, które rodzą się w ciele mężczyzny. Są osoby, które rodzą się w ciele mężczyzny, czują się kobietą, a seksualnie nadal preferują kobiety. Mamy prawo kochać, kogo chcemy, nikt nie ma prawa tego regulować. Nie wiem, dlaczego niektóre osoby czują się tak bardzo zagrożone tym, że jest ta różnorodność - przekonuje supermodelka Anja Rubik w rozmowie z Magazynem TVN24.
Żadna z polskich modelek nie osiągnęła tego, co ona. Anja Rubik znalazła się wśród "aniołków” Victoria’s Secret, pozowała najsłynniejszym fotografom świata, brała udział w lukratywnych kampaniach reklamowych najważniejszych domów mody, chodziła w pokazach najlepszych kreatorów mody. Pojawiała się na okładkach prestiżowych pism, a także kilkukrotnie trafiała do czołówki najlepiej zarabiających modelek świata. Jednak kariera modelki to dla niej za mało. Jest również cenioną filantropką, biznesmenką i aktywistką społeczną.
W listopadzie ubiegłego roku w mediach społecznościowych zaprezentowała kampanię społeczną #sexedpl, która składała się z 14 jednominutowych wideo. Każdy z nich dotyczył innego aspektu edukacji seksualnej. Filmiki obejrzano ponad 10 milionów razy. To zmotywowało Rubik do dalszych kroków.
19 września ukazała się książka "#SEXEDPL. Rozmowy Anji Rubik o dojrzewaniu, miłości i seksie". Zawiera 18 rozmów ze specjalistami w zakresie edukacji seksualnej. Cały zysk z książki wydanej przez Wydawnictwo W.A.B. zasili działania powołanej przez Rubik Fundacji #SEXEDPL.
Z Anją Rubik rozmawiał Tomasz-Marcin Wrona, tvn24.pl.
Tomasz-Marcin Wrona, tvn24.pl: Kilka dni temu odbierałaś tytuł Kobieta Roku Glamour z rąk prezydenta Słupska Roberta Biedronia. Ostatnio wielokrotnie pojawialiście się razem. Zamierzasz wejść do polityki?
Anja Rubik: Nie, absolutnie nie. Bardzo szanuję i lubię prezydenta Biedronia. Przyjaźnimy się. Organizatorzy gali poprosili go, żeby wręczył mi tę nagrodę, on zaproszenie przyjął i znalazł na to czas, z czego się bardzo cieszę. To była kolejna okazja, żeby go zobaczyć. Obydwoje mamy bardzo napięte kalendarze. Ale nie, polityka nie.
W swojej karierze wielokrotnie brałaś udział w sesjach, podczas których pozowałaś nago. Znalazłem kilka komentarzy, w których zarzucano ci, że uprzedmiotawiasz w ten sposób ciało kobiety.
To jest tylko pewna interpretacja, że w ten sposób instrumentalizuję ciało. Dla mnie nagość jest przepiękna i naturalna. To, czy ja się rozbiorę do pewnego projektu, czy nie, jest moją osobistą decyzją. Przede wszystkim świadomą decyzją, dotyczącą tego, z kim robię ten projekt, jakie ma przesłanie. Nie widzę w tym absolutnie nic złego. Nie rozumiem różnicy w podejściu do rozebranego mężczyzny i rozebranej kobiety. Nie wiem, jak skomentować takie zarzuty. Dla mnie to jest głupota.
Niebawem minie rok od powstania ruchu #MeToo i dyskusji o przemocy seksualnej w branży rozrywkowej. Czy myślisz, że twoja kampania i książka "#SEXEDPL" zmieni nastawienie głównie młodych dziewcząt, które próbują swoich sił na przykład w modelingu?
Ta książka dotyczy owszem cielesności i akceptacji samego siebie, ale również opowiada o tym, żeby mieć świadomość siebie, żeby rozróżniać zły i dobry dotyk. Żeby zrozumieć, że molestowanie seksualne ma nie tylko formę fizyczną, ale może być również werbalne. Żeby wiedzieć, do czego mamy prawo i na co zwracać uwagę. Każda młoda kobieta czy mężczyzna – a wiadomo, że molestowanie seksualne dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn - muszą wiedzieć, że to nie jest ich wina. W Polsce często jest tak, że dziewczyna wkracza w okres dojrzewania, zaczyna jej rosnąć biust i zaokrąglają się biodra, i nagle babcia mówi: nie zakładaj krótkiej spódniczki, bo się prosisz. Nie, to nie tak. Ofiara nigdy nie jest winna. Dobrze, żeby i dziewczyny, i chłopcy zrozumieli to, że każdy zawsze może powiedzieć "nie". Jeżeli nie wyrażamy zgody na pewne zachowania, to druga osoba nie ma prawa nas dotykać ani nie może się zachowywać wobec nas w sposób, przez który czujemy się niekomfortowo.
Debata wokół molestowania zdominowana była w ostatnich miesiącach głównie skandalami w przemyśle filmowym. A jak jest z modą? Myślisz, że tu także czeka nas takie oczyszczenie?
Mówiło się o wielu przypadkach #MeToo w świecie mody. Jest bardzo wielu fotografów, z którymi Conde Nast (amerykański gigant medialny, właściciel takich tytułów jak "Vogue", "GQ", "The New Yorker" czy "Vanity Fair" – przyp. red.) już nigdy nie będzie współpracować. Wiele osób do mnie przychodzi z pytaniem, dlaczego te najbardziej znane modelki nie powiedzą czegoś z własnego doświadczenia. A to jest tak, że nie każda była molestowana. Wiele osób, które zaszło daleko w tej branży, ma bardzo silne charaktery. Gdy więc taka modelka wchodzi do pomieszczenia, ten "predator" od razu wyczuwa, że nie uda się mu nic zrobić.
Rozumiem, że zaliczasz się do tych silnych kobiet.
Od najmłodszych lat bałam się takich sytuacji. Byłam bardzo ostrożna i do dziś, gdy ktoś mi rzuca jakąś sugestię, która mogłaby otworzyć jakieś drzwi, od razu daję znać, że nie jestem zainteresowana. W pracy nie ma u mnie miejsca na flirt, na coś niestosownego. Sama sobie to wypracowałam, jednak nie każdy to potrafi.
To chyba wynik determinacji. W branży wiadomo, że do pracy z najlepszymi zdeterminowana byłaś od samego początku. Ponoć zastosowałaś małą sztuczkę, by poznać Juergena Tellera (jeden z najważniejszych fotografów ostatniego półwiecza, znany głównie z fotografii mody – przyp. red.). Jak to było?
Mieszkaliśmy z Juergenem w tym samym hotelu. Gdy odbierałam swój bilet na recepcji, zauważyłam jego bilet. Zwróciłam uwagę, że on jedzie pociągiem godzinę później niż ja. Nie spieszyłam się nigdzie, więc przesunęłam swój wyjazd na ten sam pociąg. Podeszłam na peronie do niego i się przywitałam. Powiedziałam, że uwielbiam jego prace, że mam nadzieję, że kiedyś zrobimy wspólnie zdjęcia. W pociągu zauważyłam go, jak przechodzi korytarzem i szuka mnie wzrokiem. Powiedział: Słuchaj, jest mój asystent, mam aparaty. Może zrobimy zdjęcia tutaj? I tak powstała moja pierwsza sesja z Juergenem Tellerem, która odbyła się w pociągu.
Wróćmy do początków samej kampanii #sexedpl. Skąd pomysł, żeby zaangażować się w edukację seksualną Polaków?
Zaangażowałam się, gdy obecna większość parlamentarna chciała wprowadzić zmiany w ustawie aborcyjnej, co wywołało duże protesty. Brałam udział w kilku z nich, przemawiałam. Zainteresował mnie temat edukacji seksualnej, zaczęłam się mu przyglądać. Okazało się, że w krajach, gdzie edukacja seksualna jest solidna, aborcji jest mniej.
Z własnego doświadczenia wiem, że w Polsce nie ma edukacji seksualnej w szkole. Wiem również, że seks w Polsce jest demonizowany, jest tematem tabu. Trafił w moje ręce podręcznik, który bardzo mnie przeraził, ponieważ jest w nim więcej złego niż dobrego. Najgorszą rzeczą jest jednak to, że w blisko 70 procentach przypadków lekcje edukacji seksualnej prowadzą osoby, które nie mają przygotowania w tym kierunku. Pojawia się również problem z podstawą programową, w której jest wiele głupot. Na przykład, że masturbacja jest przejawem niedojrzałości, że ginekolog to nie dentysta i nie chodzi się do niego regularnie, że prezerwatywy szkodzą prąciu, czy jeśli jest się homoseksualistą, to trzeba się leczyć. Skłoniło mnie to, żeby zgłębić temat. Zaczęłam rozmawiać z seksuologami, dopytywać o sytuację w Polsce. Okazało się, że w Polsce rośnie liczba zachorowań na choroby weneryczne, takie jak rzeżączka czy kiła, o których myślałam, że już ich nie ma. Jest bardzo dużo osób nieświadomych tego, że są zarażeni HIV. Nie badają się. Ale edukacja seksualna to nie tylko infekcje weneryczne i antykoncepcja, lecz bardzo dużo kwestii, które dotyczą procesu dojrzewania, zmian w naszym ciele i w głowie. Seks jest bardzo ważnym tematem, który dotyczy każdego z nas, naszego zdrowia, naszego życia. Szczególnie w przypadku osoby młodej, która dopiero buduje swoją tożsamość.
Najpierw była kampania w mediach społecznościowych.
Wiedziałam, że chcę coś zrobić. Zainspirował mnie mocno film Robina Campillo "120 uderzeń serca", który widziałam na festiwalu w Cannes w zeszłym roku. Wpadłam na pomysł kampanii społecznościowej, składającej się z 14 filmików jednominutowych, nawiązujących do kwestii edukacji seksualnej. Chodziło też o to, żeby występujące w nich osoby opowiadały o swoich własnych przeżyciach.
Pierwsza odsłona akcji, z którą ruszyłam niecały rok temu, czyli te 14 filmików – a muszę podkreślić, że to miała być jedyna odsłona #sexedpl - zostały odebrane przez społeczeństwo bardzo dobrze. Odtworzono je około 10 milionów razy. Zrozumiałam, że trzeba działać dalej i z jeszcze większą mocą. Książka powstała jakby w odpowiedzi na setki listów, które dostałam po pierwszej edycji #sexedpl. Miałam świadomość, że nie mam takiej mocy, żeby zmienić system edukacyjny w Polsce, ale chciałam przynajmniej zachęcić Polaków do tego, żeby zaczęli rozmawiać o seksie.
Zwłaszcza, że żyjemy w czasach absurdu. Z jednej strony jesteśmy bombardowani seksem w modzie, telewizji, w teledyskach i filmach. Z drugiej zaś nie możemy w bezpośredni, piękny i spokojny sposób o tym seksie porozmawiać. Demonizujemy go, a dla mnie ważne było, żeby przestał być tematem tabu.
W jednej z rozmów wspominałaś, że gwiazdy niechętnie się w nią angażowały.
I tak, i nie. Zapukałam do wielu drzwi, większość powiedziała "tak", choć niektóre, owszem, bały się tego tematu.
Potem powstała książka.
To, że uprawiamy seks, nie znaczy, że przeszliśmy edukację seksualną. To są dwie różne rzeczy. Niezmiernie dużo się nauczyłam, tworząc ten podręcznik. To nie ja edukuję o seksie, ale edukują niesamowici ludzie, którzy poświęcili całe swoje życie temu tematowi. W książce są rozmowy z seksuologami, psychologami, urologiem, ginekolożką.
A jak się do tych rozmów przygotowywałaś?
Gdy zdecydowałam się na ten pomysł, najpierw szukałam wydawnictwa. Jak się okazało, była to prosta sprawa. Wydawnictwo W.A.B. weszło w ten projekt całkowicie non profit i dali mi całkowicie wolną rękę. W zasadzie dostarczyłam im prawie gotowy produkt. Na wszystko się zgodzili i zaufali mi w pełni. W przygotowaniu do rozmów pomagała mi Basia Baran (była przedstawicielka grupy Dziewuchy Dziewuchom – przyp. red.), która pomogła mi bardzo mocno merytorycznie przy całym projekcie i z nią stworzyłam listę tematów i swoich rozmówców. Wybrałam moich ulubionych i dzwoniłam do nich z zaproszeniem. Od razu powiedzieli "tak". Potem, gdy wszystko nagraliśmy i spisaliśmy, pierwszą wersję wysłaliśmy do młodzieży. Chcieliśmy, żeby młodzi wskazali nam, czego nie rozumieją, czego chcą więcej. Dostaliśmy świetną odpowiedź. Później moi rozmówcy jeszcze raz akceptowali finalny tekst, po czym poszło do druku. To był długi proces.
Jeśli dobrze wyczytałem twoje intencję, jednym z celów #sexedpl jest pokazanie, że istnieje również inne spojrzenie na seks niż to utarte, heteronormatywne. Myślisz, że polskie społeczeństwo jest gotowe na wzorce nieheteronormatywne?
Mamy 2018 rok. Myślę, że powinniśmy w końcu zrozumieć, że heteroseksualizm jest jedną z możliwych opcji, że jest ich dużo więcej. Myślę, że seksualność stanowi pewną oś. Nie jest tak, że jest tylko mężczyzna i kobieta. Można znaleźć się na wielu miejscach tej osi. Są kobiety, które rodzą się w ciele mężczyzny. Są osoby, które rodzą się w ciele mężczyzny, czują się kobietą, a seksualnie nadal preferują kobiety. Mamy prawo kochać, kogo chcemy, nikt nie ma prawa tego regulować. Nie wiem, dlaczego niektóre osoby czują się tak bardzo zagrożone tym, że jest ta różnorodność.
Jak się zakończył twój dialog z minister edukacji Anną Zalewską?
To było przy pierwszej odsłonie kampanii #sexedpl. Przyszło zaproszenie ze strony pani minister, żebym przyszła i porozmawiała z nią o obecnych podręcznikach do edukacji seksualnej i w ogóle o edukacji seksualnej w Polsce. Zgodziłam się, powiedziałam, że z przyjemnością przyjdę, ale z seksuologami, edukatorami, żebyśmy mogli wszyscy razem usiąść i spokojnie porozmawiać, zobaczyć, co można poprawić. Chciałam to zrobić przy otwartych drzwiach, żeby mogła przyjść prasa, żeby to było udokumentowane. Jednak pani minister na takie spotkanie już się nie zgodziła. Nie widziałam sensu spotykania się tête-à-tête.
Chociaż bardzo aktywnie pracujesz w swoim zawodzie, to poza kampanią #sexedpl znalazłaś czas na zaangażowanie się wspólnie z firmą Parley w działania na rzecz walki z nadmierną ilością plastiku, o czyste oceany. W związku z tymi działaniami kilka miesięcy temu przemawiałaś w siedzibie ONZ.
Z Parley współpracuję od paru lat, tylko polskie media o tym wcześniej nie pisały. Nurkuję od 14. roku życia, więc już od bardzo dawna. Widzę zmiany, jakie zachodzą w oceanach. Nie ma obecnie miejsca na świecie, gdzie podczas nurkowania nie zbierałabym śmieci z dna oceanów czy mórz. Widok zmieniających się raf koralowych jest bardzo smutny. Było to dla mnie naturalne, żeby zaangażować się w organizację, która walczy z plastikiem i o czyste wody. Większość osób nie zdaje sobie sprawy, że tlen w co drugim naszym oddechu pochodzi z oceanu, z planktonu. Bez oceanu nie ma życia.
Z kolei plastik jest takim naszym monstrum XXI wieku. Nigdy nie znika, rozpada się jedynie na mniejsze cząsteczki, które są wszędzie. Przez to na przykład coraz częściej chorujemy. Plastik zabija też mnóstwo zwierząt w oceanach. Kilkanaście dni temu znaleziono martwego wieloryba na wybrzeżu. Jak się okazało, w jego układzie pokarmowym znajdowało się 70 torebek plastikowych. Zmarł, bo jego jelita nie przyjmowały pokarmu. Takie przypadki są codziennością na całym świecie.
Obecnie wytwarza się 300 milionów ton plastiku rocznie. Zaledwie kilka procent odpadów trafia na recykling, reszta ląduje w lasach, oceanach, morzach. Wystarczy, że zaczniemy ponownie wykorzystywać ten plastik, który już jest i go przekształcać, na co pozwala nam także dzisiejsza technologia.
Trzeba też pokazać firmom, że ludzie wybierają rzeczy zapakowane w pojemniki szklane, że chcą mieć słomki papierowe. W końcu opakowania plastikowe w codziennym użyciu pojawiły się w latach 60. ubiegłego wieku. Przez setki lat żyliśmy bez nich, więc nadal możemy się bez nich obejść.