Gdyby wynik wyborczy w wyścigu do Białego Domu zależał od rodzimego przemysłu rozrywkowego, to w przedbiegach wygrałaby Hillary Clinton. Krajowa konwencja Partii Demokratycznej przyciągnęła taką liczbę przedstawicieli świata rozrywki, która mogłaby dotyczyć średniej wielkości gali rozdania branżowych nagród. Poparcie dla Hillary Clinton wyrazili światowej sławy aktorzy, muzycy i gwiazdy telewizji.
Podczas zeszłotygodniowej konwencji Partii Republikańskiej nie pojawił się nikt z najpopularniejszych amerykańskich artystów czy nawet celebrytów światowej sławy. Adam Howard z NBC News zwrócił uwagę, że Donald Trump sam ma bogate doświadczenia jako postać z pierwszych stron tabloidów i była gwiazda reality show. Demokraci zaś postawili na nazwiska, które kojarzą się rodakom pozytywnie, którzy mogliby swoją charyzmą uzupełnić ewentualne skazy na wizerunku Hillary Clinton.
Na swojej konwencji demokraci zgromadzili najpopularniejsze postaci amerykańskiego przemysłu rozrywkowego. Meryl Streep, Jerry Springer, Katy Perry, Alicia Keys, Demi Levato, Sarah Silverman, Bradley Cooper – to tylko część z gwiazdy popkultury, które podczas czterodniowej konwencji publicznie wyraziły swoje poparcie dla Hillary Clinton w nadchodzących wyborach prezydenckich w USA.
Trzeba przy tym pamiętać, że ta deklaracja wyborcza (w przypadku tradycji amerykańskiej) nie ogranicza się do symbolicznych gestów; to także kwestia zbierania funduszy na kampanię wyborczą. Jeszcze przed oficjalną nominacją na kandydatkę demokratów Clinton zgromadziła wokół siebie czołowe gwiazdy filmu i muzyki, które przekazały ogromne kwoty na jej kampanię. Jak podawał magazyn "Deadline", Amal i George Clooneyowie zorganizowali wydarzenia towarzyskie, na których zgromadzili 15 mln dolarów. "Politico" niedawno informował, że grupa hollywoodzkich gwiazd (m.in. Reese Witherspoon, Leonardo DiCaprio, Steven Spielberg, Ben Affleck oraz Quincy Jones) przekazała sztabowi Clinton 75 tys. dolarów (każda z gwiazd mogła zgodnie z prawem przekazać wówczas maksymalnie 2,7 tys. dolarów).
Organizatorzy świadomie podzielili zaproszone gwiazdy tak, żeby każdego dnia trwającej od poniedziałku do czwartku konwencji przykuwać uwagę dziennikarzy kulturalnych i lifestyle'owych. Konwencja momentami zmieniała się w świetnie przygotowane widowisko rozrywkowe.
"Jak ona to robi?"
Podczas drugiego dnia poruszającą przemowę wygłosiła Meryl Streep. – Co trzeba mieć, by być pierwszą kobietą w czymkolwiek? Trzeba mieć wytrwałość i wdzięk – stwierdziła na początku swojego przemówienia. Aktorka przypomniała osiągnięcia wybitnych kobiet na rzecz społeczeństwa amerykańskiego. Zwróciła uwagę także na to, że Clinton od 40 lat walczy na rzecz rodzin i dzieci. – Jak ona to robi? Skąd bierze swoją wytrwałość i wdzięk? Chciałabym to wiedzieć – dodała.
“Hillary Clinton will be our first woman president.
And she will be a great president." —Meryl Streep https://t.co/nCOhgJmzNz— Hillary Clinton (@HillaryClinton) 27 lipca 2016
Elizabeth Banks, znana przede wszystkim z serii "Igrzyska śmierci" oraz "Pitch Perfect", podczas swojego wejścia na scenę sparodiowała Donalda Trumpa. Aktorka, reżyserka i producentka weszła na scenę przy dźwiękach "We Are The Champions" (hitu Queen, który sztab namiętnie wykorzystuje podczas wieców wyborczych pomimo ostrej krytyki i sprzeciwu brytyjskiej grupy). Po podejściu do mównicy Banks wykonała kilka gestów, które są charakterystyczne dla Trumpa.
Później zaprezentowała wideo do nieoficjalnego hymnu kampanii Clinton, piosenki "Fight Song" (oryginalnie napisała ją i nagrała Rachel Platten, która też pojawiła się w teledysku Banks).
Banks, która wyprodukowała trzy części kinowego hitu "Pitch Perfect" (trzecia część do kin wejdzie w 2017 r.), w pracy nad wyborczym spotem zainspirowana była swoim filmem – kilkadziesiąt znanych postaci amerykańskiego show-biznesu zaśpiewało piosenkę a capella. W klipie pojawiły się gwiazdy najpopularniejszych obecnie seriali telewizyjnych, aktorzy hollywoodzcy oraz muzycy (m.in. Mandy Moore, Jane Fonda, Rob Reiner, Kristin Chenoweth, Jesse Tyler Ferguson, Eva Longoria czy Aisha Tyler).
WATCH: me + friends supporting @HillaryClinton@DemConvention#StrongerTogether#DemsinPhillyhttps://t.co/0QU7KsdCka
— Elizabeth Banks (@ElizabethBanks) 27 lipca 2016
Ponadto w pierwszych dwóch dniach swoje poparcie w krótkich przemówieniach wyraziły Eva Longoria, Lena Dunham, America Ferrera czy Tony Goldwyn (znany z roli prezydenta USA w serialu "Skandal").
Dunham i Ferrara na scenie pojawiły się razem. – Pewnie myślicie: dlaczego gwiazdy telewizji zabierają głos w sprawach politycznych? – spytała Dunham. – Donald Trump też był celebrytą, a teraz ma nominację republikańską. Czujemy, że musimy coś powiedzieć w tej sprawie – stwierdziła Ferrara, która wywodzi się z rodziny imigrantów.
Jak podkreślają amerykańscy komentatorzy, Dunham i Ferrera utożsamiają część wyborców, o których głosy walczy Clinton. Chodzi przede wszystkim o ludzi młodych, o osoby z imigranckimi korzeniami i o tych z bardziej lewicowymi poglądami. To właśnie wśród nich ogromnym poparciem (ok. 10 mln osób) cieszył się jej rywal w prawyborach Bernie Sanders.
Dunham, która jest znana jako autorka serialowego hitu "Dziewczyny" oraz felietonistka feministyczna, cieszy się dużą popularnością wśród "millenialsów", feministek oraz przedstawicieli środowisk LGBT.
Uwagę przykuła także aktorka komediowa Sarah Silverman, która bardzo mocno wspierała w kampanii Berniego Sandersa. Podczas przemowy zwróciła się do protestujących podczas konwencji zwolenników senatora z Vermont. – Mogę coś powiedzieć do "Bernie albo klapa" osób? Jesteście niedorzeczni – zareagowała na ciągłe buczenie ze strony zwolenników Sandersa. Według amerykańskich ekspertów wystąpienie Silverman było potwierdzeniem poparcia przekazanego Clinton przez Sandersa. Aktorka zwróciła uwagę na to, że działając wspólnie, Clinton też jest w stanie zrealizować postulaty jej byłego rywala. Dodała, że Sanders obudził społeczeństwo i przypomniał, że wszystkim obywatelom należy się równy dostęp do edukacji czy opieki zdrowotnej. Silverman podkreśliła, że jest dumną zwolenniczką Sandersa, ale ma nadzieję, iż Clinton zostanie następnym prezydentem USA.
James Cameron zaprezentował swój krótki film "Not Reality TV", w którym ostro krytykuje Donalda Trumpa za jego politykę klimatyczną. Udział w nim wzięli m.in. Arnold Schwarzenegger, Sigourney Weaver, Jack Black, America Ferrera oraz Don Cheadle.
I love sci-fi films and have made a few. This isn’t one of them - it’s all real, no fiction https://t.co/SraAXDGaKM
— James Cameron (@JimCameron) 29 lipca 2016
Niektórzy, tak jak Bradley Cooper, ograniczyli swoje poparcie jedynie do obecności w filadelfijskim Wells Fargo Center. Shonda Rhimes, nazywana "królową amerykańskiej telewizji" (reżyserka serialowych hitów "Chirurdzy", "Skandal" czy "Sposób na morderstwo") wyprodukowała 12-minutowy film o Hillary Clinton, zaprezentowany podczas konwencji. Jego narratorem jest Morgan Freeman, który przy tej okazji stał się hitem Twittera.
Film opowiada o najważniejszych ludziach w życiu Clinton, o tym, jaki wpływ na byłą Pierwszą Damę USA miała jej matka. W filmie wystąpili m.in.: Bill Clinton, Barack Obama, osoby, które przeżyły ataki z 11 września 2001 r., starzy przyjaciele.
Rhimes wspiera Clinton od początku jej wyścigu wyborczego razem ze swoimi najpopularniejszymi aktorami – gwiazdami jej seriali, które amerykańscy dziennikarze żartobliwie określają jako "Shondaland". Wśród nich są Kerry Washington, Ellen Pompeo oraz Viola Davis.
So many amazing people to thank for their work on the film last night. But let's start by thanking the voice of God: #MorganFreeman
— shonda rhimes (@shondarhimes) 29 lipca 2016
Manifesty muzyczne
Podczas konwencji nie zabrakło przedstawicieli świata muzyki. Legendarny boysband Boyz II Men, który w rodzinnej Filadelfii traktowany jest ze szczególną estymą, porwał publiczność pierwszego dnia. Ich występ skradł całą uwagę komentatorów, tuszując na chwilę wewnętrzny konflikt w partii, wywołany protestami zwolenników Berniego Sandersa.
Gwiazdą pierwszego wieczoru była Alicia Keys. Artystka, która niejednokrotnie wygłaszała feministyczne poglądy, wykonała dwie piosenki ze swojego repertuaru, które mają podkreślać siłę kobiet: "Superwoman" oraz "Girl on Fire". Według ekspertów najmocniejszy przekaz Keys wysłała bez udziału słów – na scenie pojawiła się bez makijażu. Zrobiła tak, jak zapowiedziała – kilka miesięcy temu ogłosiła, że nie ma zamiaru uczestniczyć w wyścigu do cielesnej perfekcji i nie zamierza już więcej nakładać makijażu.
W trakcie pierwszych dwóch dni na scenie zaśpiewały idolki młodszych pokoleń Demi Lovato i Andra Day. Paul Simon wykonał "Bridge Over Troubled Water", którą, jak twierdzą komentatorzy, miał uspokoić protestujących przeciwników Clinton.
W hołdzie dla osób, które były ofiarami przemocy z użyciem broni, ponad 40 gwiazd Broadwayu zaśpiewało kultowy przebój "What The World Needs Now is Love".
Przypomnijmy, że w lipcu broadwayowscy artyści nagrali cover słynnego hitu z lat 60. w odpowiedzi na atak terrorystyczny, do jakiego doszło w Orlando. W tej sesji wzięli udział m.in. Idina Menzel, Audra McDonald, Kristen Bell, Darren Criss, Debra Messing oraz Rosie Perez.
Na scenie pojawił się w Filadelfii pojawił się też Lenny Kravitz. Słynny rockman zadedykował Hillary Clinton piosenkę "Let Love Rule". Amerykańscy komentatorzy zwracają uwagę na to, że był to kolejny muzyczny, artystyczny apel o jedność w partii i wspólną walkę na rzecz kampanii Clinton.
W czwartek wśród gwiazd rozrywki na scenie pojawiali się przede wszystkim aktorzy kinowi i telewizyjni. Tuż przed wystąpieniem Hillary Clinton - stanowiącym punkt kulminacyjny całej konwencji – na scenę wyszła Katy Perry, która od lat otwarcie wspiera kandydatów na prezydenta z ramienia demokratów. Perry zaśpiewała "Rise" oraz "Roar".
"That's right—I love Hillary too." —@KatyPerryhttps://t.co/N2OI27Go7k
— Hillary Clinton (@HillaryClinton) 29 lipca 2016
Scena zdominowana przez kobiety
Gdy analizujemy czterodniową konwencję, ciekawym wydaje się fakt, że wśród celebrytów i gwiazd Hollywood na scenie dominowały kobiety. W dodatku każda z pań pojawiała się w kontekście konkretnego punktu programu wyborczego Clinton – począwszy od walki o polepszenie sytuacji rodzin (np. Meryl Streep) przez kwestie ekonomiczne (Sarah Silverman), po postulaty lepszej ochrony osób z chorobami psychicznymi (Demi Lovato) czy ograniczenia prawa do posiadania broni (gwiazdy Broadwayu).
Thank you, @ddlovato, for describing your experience dealing with mental illness with such courage. #DemsInPhillyhttps://t.co/WyzBP5zTwA
— Hillary Clinton (@HillaryClinton) 26 lipca 2016
Wśród mężczyzn ze świata rozrywki głos zabierali w zasadzie tylko ci, którzy w USA kojarzeni są z jakimś zagadnieniem społecznym – tak było w przypadku Lee Danielsa. Jeden z wybitnych czarnoskórych reżyserów amerykańskich, który otwarcie mówi o swoim homoseksualizmie, zaapelował o ograniczenie dostępu do broni. Wyznał, że jego ojciec, który był policjantem, został zastrzelony, gdy Daniels miał 15 lat. Z drugiej strony powiedział, że wielu członków jego rodziny odsiaduje wyroki. W swojej przemowie stwierdził, że w dyskusji narodowej dotyczącej brutalności policji wobec czarnoskórych on może być "mostem".
– Myślę, że gwiazdy rozrywki mają znacznie większy wpływ w procesie wyborczym niż kiedykolwiek wcześniej – powiedziała Nina Terrero, korespondentka "Entertainment Weekly" w rozmowie z NBC News. – Konwencja demokratów naprawdę podkreśliła, jakie posiada poparcie wśród gwiazd, które mają ogromy wpływ wśród najcenniejszych grup wyborców – kobiet, Latynosów, millenialsów. Moim zdaniem to był naprawdę imponujący program w porównaniu do tego, co widzieliśmy na konwencji republikanów – stwierdziła. Dodała, że republikanom udało się ściągnąć zaledwie dwa rozpoznawalne w USA nazwiska: Scotta Baio oraz Antonio Sabato Jr. Komentatorka uważa jednak, że te dwie osoby nie przyciągną żadnych nowych głosujących.
Jak wskazują amerykańscy eksperci, udział tak licznej grupy gwiazd w konwencji ma jeden podstawowy cel – przekonać do Clinton zamężne kobiety, spośród których zaledwie 5 proc. popiera byłą sekretarz stanu.
– Kolejny raz kobiety będą jedną z najważniejszych grup wyborców w tej rozgrywce – powiedział Bill Burton, były sekretarz działu prasowego w administracji prezydenta Obamy. – Fakt, że Clinton zwraca uwagę na kobiety z różnych środowisk, nie tylko gwiazdy, świetnie pokazuje, że próbuje dotrzeć do wszystkich kobiet w całym kraju – dodał.
Faktycznie na konwencji dominowały przedstawicielki różnych grup społecznych i zawodowych. Do głosu zostały dopuszczone matki, których dzieci zginęły w strzelaninach, osoba transseksualna. Głos zabrał także nosiciel wirusa HIV, który otwarcie mówi o swojej chorobie. Niektóre momenty konwencji bardziej przypominały program telewizyjny Oprah Winfrey niż konwencję polityczną, jednak ostatecznie chodziło o naprawę wizerunku Clinton i wzbudzenie emocji wśród widzów, którzy oglądali transmisję w telewizji.
Kampania wyborcza w Stanach Zjednoczonych rządzi się swoimi prawami i o jej wyniku decyduje niemal każdy szczegół. To, czy znane na świecie nazwiska przedstawicieli show-biznesu pomogą Clinton w wyścigu do Białego Domu, okaże się 8 listopada, kiedy Amerykanie wybiorą kolejnego prezydenta.