"Dostałem obrączkę - pierścionek z brylantów. Lubiłem biżuterię, a on nagradzał mnie nią za seks. Mówił, że na prezent muszę sobie zasłużyć" – opowiada 40-letni dziś James Safechuck w filmie "Leaving Neverland", który od dnia premiery jest na ustach całego świata.
Zaczyna się od radosnych ujęć z planu reklamówki Pepsi z udziałem Michaela Jacksona i 9-letniego Jamesa Safechucka, jednego z dwóch głównych bohaterów filmu (obok Wade'a Robsona). Dwaj dorośli dziś mężczyźni, zdawać by się mogło, z rozrzewnieniem wspominają okoliczności, w jakich poznali "króla popu". Mówią o swojej fascynacji nim i przyjaźni, jaką ich obdarzał. Przez pierwsze 30 minut czterogodzinnego, dwuczęściowego dokumentu możemy ulec złudzeniu, że trafiliśmy do bajkowej krainy. James i Wade opowiadają o fantastycznej zabawie w legendarnym Neverlandzie, o dobroci i wyrozumiałości Jacksona, który sprawiał, że czuli się kimś nadzwyczajnym.
"Dziś już nie ma takich gwiazd" – ubolewa 40-letni James, obecnie programista komputerowy, wspominając szaleństwo, jakie towarzyszyło trasie koncertowej albumu "Bad", w którą zabrał go Jackson. – Uwielbiałem go, stanowił centrum mojego świata, wciąż zapewniał, jak jestem dla niego ważny i wyjątkowy.
– Michael Jackson był najmilszym, najbardziej kochającym człowiekiem, jakiego znałem. Bardzo pomógł mi z moją karierą i twórczością – wyznaje w filmie 36-letni Wade Robson, znany choreograf.
Zaraz potem dodaje: – Wykorzystywał mnie także seksualnie przez siedem lat, od 7. do 14. roku życia.
Po tym zdaniu wprost z bajki wpadamy do koszmaru, w którym pozostaniemy już do końca.
James, cztery lata starszy od Wade'a, przez to samo przeszedł ciut wcześniej. Można oczywiście ich wyznaniom nie wierzyć, bo zbyt długo milczeli. W dodatku Wade w 2004 roku podczas procesu oskarżonego o molestowanie Jacksona zapewniał o niewinności gwiazdora. Dlaczego więc teraz wysuwają oskarżenia?
"Chodzi o to, że poczucie wstydu i winy w takich sytuacjach jest nie do zniesienia. Skrzywdzone dziecko samo nie jest w stanie go przełamać nawet po wielu latach, zdarza się, że do końca życia" – wyjaśnia na łamach "The Independent" znana psycholożka sądowa Nadia Wager.
Obaj już jako dorośli przeżyli załamania nerwowe, a potem przeszli wieloletnią terapię, która pomogła im uwolnić się od tych uczuć. Obaj również zostali ojcami i to był, jak mówią, najsilniejszy impuls, który zdecydował o wniesieniu oskarżeń. Obaj zrobili to w 2013 roku. Oburzenie obrońców Jacksona wywołał zwłaszcza pozew Robsona, opiewający na sumę 1,2 miliarda (to nie przejęzyczenie!) dolarów. "Długotrwała trauma seksualna i manipulacja psychiką ofiary uniemożliwiły wcześniejsze złożenie roszczenia. Pan Robson czuł się, jak gdyby był fizycznie uwięziony" – napisał jego prawnik w pozwie. Nie jest znana treść zarzutów Safechucka. Oba pozwy odrzucono, zasłaniając się przedawnieniem.
Właśnie wtedy Dan Reed - reżyser nagrodzonej BAFTA "Bitwy o Haiti" - po zapoznaniu się z sądową dokumentacją zdecydował się nakręcić film, w którym oddał głos oskarżającym i zarazem ofiarom Jacksona. Nie ma w tym przekazie drugiej strony, która kontrowałaby ich wypowiedzi (co natychmiast wytknęła filmowi wierna armia "króla popu"), a Reed nie stawia się w roli dziennikarza śledczego. "Rodzina Jacksona ma gigantyczny interes w rozmazywaniu historii tych dwóch młodych mężczyzn i dyskredytowaniu ich, nie widziałem więc sensu" – tłumaczy. Jest absolutnie przekonany, że Robson i Safechuck mówią prawdę, a świat powinien poznać ich historie. Jest też pewny, że film sprowokuje do ujawnienia się inne ofiary Jacksona.
Nie wiadomo, jakich kwot odszkodowania żądają Robson i Safechuck od spadkobierców Jacksona. Żadne sumy nie padają ani w filmie, ani w setkach wywiadów, jakich udzielili od premiery. Wiadomo natomiast, że jeszcze przed emisją dokumentu rodzina Jacksona zagroziła stacji HBO pozwem na sumę 100 milionów dolarów. Po emisji prawnik rodziny oświadczył, że pozew trafił do sądu.
7-latek w krainie Jacksona
Australijczyk Wade Robson był fanem piosenkarza od wczesnego dzieciństwa. Jako 5-latek dostał od mamy kasetę o kulisach powstawania słynnego teledysku do piosenki Jacksona "Thriller". Oszalał na jej punkcie. Całymi dniami tańczył, naśladując ruchy Michaela. Na ścianach pojawiły się plakaty piosenkarza. "Budziłem się i zasypiałem w krainie Jacksona" – wspomina. Koleżanki poradziły mamie, by zrobiła coś z talentem syna. Tak się złożyło, że w ramach trasy promującej album "Bad" do Australii zawitał sam Michael Jackson. Zorganizowano konkurs taneczny dla dzieci, w którym nagrodą było spotkanie z idolem, a potem wizyta na jego ranczo Neverland.
Wade, najmłodszy uczestnik konkursu, zatańczył tak, że ludzie zwariowali. Krzyczeli i bili brawo. "Chcę wyjść stąd żywy, więc ogłaszam, że wygrał Wade Robson" – wykrzyczał główny juror. Ktoś z ekipy Jacksona zrobił wywiad z chłopcem. Rezolutny blondynek – w wielkim czarnym kapeluszu, w kostiumie imitującym sceniczny strój piosenkarza – mówił, że jego marzeniem jest zobaczyć z bliska, jak gwiazdor tańczy.
Nie tylko zobaczył, ale również zatańczył z nim wspólnie na scenie. – Byłem jak we śnie. Każdy kontakt wzrokowy był dla mnie jak rażenie piorunem – wspomina. Piosenkarz zaprosił go wraz z mamą do swojego apartamentu, gdzie montował teledysk do "Moonwalker". - To było wręcz niewyobrażalne dla 5-latka! Czułem się namaszczony – wyznaje dziś.
Potem była obiecana podróż z Australii do Neverlandu z liczną rodziną. Jackson za każdym razem wkładał sporo wysiłku w układanie relacji z rodzinami "upatrzonych" chłopców. Scenariusz zbliżania się do dzieci i ich matek (one są zresztą osobnymi bohaterkami filmu) zwykle wyglądał podobnie i został szczegółowo pokazany. Drogie prezenty, odwiedziny gwiazdora w ich "zwykłych" domach, telefony Jacksona do chłopców i opowieści o samotności wielkiej gwiazdy.
Wade miał 7 lat, kiedy Jackson przekonał jego rodziców, że chłopiec poczuje się swobodniej, jeśli zostanie na ranczu tylko z nim. Rodzinie zafundował wycieczkę nad Niagarę. Po ich wyjeździe od razu zaczęło się molestowanie. Obaj mężczyźni – na wyraźne życzenie reżysera – zawstydzeni opisują je z detalami. Porażającymi – dodajmy. Na pytanie, czy były one w filmie niezbędne, Reed odpowiada: "Tak. Michael twierdził, że jego relacje z dziećmi są niewinne – przytulanie przed snem itp. Tymczasem to nie było 'trochę niewłaściwe dotykanie', ale regularny seks i dlatego potrzebowaliśmy bardzo obrazowych opisów, aby nie zostawiać ludzi z wątpliwościami".
Wade mówi, że molestowanie zaczęło się natychmiast w dniu wyjazdu rodziny. 7-latek nie wiedział, co robi Michael, ale czuł, że to ich do siebie zbliża. Wszystko wyglądało tak samo, jak w opisach pozostałych chłopców, którzy potem oskarżyli Jacksona. Michael, patrząc na niego skulonego w rogu łóżka, bez bielizny masturbował się, z czasem doszedł seks oralny z 7-latkiem. Wade mówi, że czuł się jak na wystawie. "Połączył nas Bóg – tłumaczył mu Jackson – Jesteśmy dwiema połówkami jednej duszy. To jest miłość". I ostrzegał, by nie mówił o tym mamie, bo "wszystkie kobiety są złe" i nie rozumieją prawdziwych uczuć. Podkreślał, że gdyby ktokolwiek się o tym dowiedział, obaj poszliby do więzienia. Potem seks był już każdej nocy, nawet gdy mama spała niedaleko.
– Wyczekiwałem tych kontaktów seksualnych, choć ich nie lubiłem – wspomina Wade. – Wiedziałem, że są dowodem na to, że Michael mnie kocha. Pewnej nocy pokazał mi film pornograficzny heteroseksualnej pary. Lubił porno. Też chciałem je polubić, ale mną wstrząsnęło. Czułem ciężar w żołądku, nerwowość... Miałem tylko siedem lat.
Opowieści mężczyzn wywołują szok, uczucie przerażenia. Chwilami łzy wściekłości, jakie budzi świadomość krzywdy wyrządzanej dzieciom. Nie da się ich słuchać bez robienia przerw na wzięcie głębokiego oddechu. I choć Reed nie epatuje żadnym porno, nie widzimy zdjęć czy filmów znalezionych w posiadłości Michaela, a "tylko" słuchamy relacji, odwracamy wzrok od ekranu, jak gdyby miało to uczynić wyznania mniej strasznymi.
Ale choć przeraża to, co Jackson robił chłopcom, jeszcze gorsze było manipulowanie nimi, a potem demolowanie ich psychiki – budowanie tak bliskich więzi, uzależnianie ich od siebie, izolowanie od rodzin, a potem porzucanie dla nowych wybrańców. Dan Reed tłumaczy: "Jackson rozumiał tak zwaną dynamikę rodziny. Kiedy uwiódł małego chłopca, musiał instynktowne wyczuwać, jakie braki występują w danej rodzinie i czego chłopcom brakuje najbardziej". Drogie zabawki i Neverland z własnym lunaparkiem, indiańską wioską, z zoo, salonem gier – to był magnes, jakim nie dysponował nikt poza Jacksonem. Trudno się dziwić, że chłopcy nie chcieli stamtąd wyjeżdżać. Ale nieustanne zapewnienia o uczuciu, jakim darzy "przyjaciela" wielki Michael, o tym, że jest dla niego najważniejszy, i potem zniknięcie bez zapowiedzi z jego życia to było okrucieństwo".
Obaj mężczyźni - James i Wade - mówią, jak ciężko przeżyli porzucenie. Obaj też przyznają, że Jackson był dla nich Bogiem i jego niespodziewane zniknięcie z ich życia było niczym koniec świata.
Przekonana o niewinności Jacksona armia jego obrońców od premiery filmu robi wszystko, by zdyskredytować obie ofiary. Teorie spiskowe wyrastają jak grzyby po deszczu. Dotyczą głównie Wade'a, który, ich zdaniem - po pierwsze: zaczął oskarżać Michaela, choć dotąd go bronił, bo dostał za to kupę kasy od HBO (za udział w filmie nie zapłacono żadnemu z mężczyzn), po drugie: jak nie dla kasy, to z powodu zemsty, bo nie zatrudniono go w ramach trasy "Michael Jackson: ONE" Cirque du Soleil", na co liczył.
Mama niczego nie podejrzewa
Reżyser podkreśla, że Jackson, który zachowywał się publicznie jak niewinne dziecko, mógł nieco uśpić rodzicielską czujność. "Nieco" nie znaczy na tyle, żeby kłaść synów z nim do jednego łóżka. Ile kobiet gotowych jest uznać za normalne spanie we wspólnym łóżku 7- czy 10-latka z 35-letnim mężczyzną? To pytanie powraca jak bumerang podczas czterogodzinnego seansu. Jak to możliwe, by matki nie wiedziały, a może nie chciały wiedzieć o chorych relacjach łączących ich synów z Jacksonem? Musiały mieć choćby podejrzenia, choć dziś zapewniają, że nawet nie przemknęło im przez myśl to, co działo się za drzwiami sypialni. Przymykały oczy nawet na fakt, że te drzwi były zawsze zamknięte na klucz.
Sposób, w jaki panie Joy Robson i Stephanie Safechuck opowiadają nawet teraz o relacjach z Jacksonem, również budzi zdumienie. Z błogim uśmiechem podkreślają, jak wspaniałe były wspólne wyprawy z piosenkarzem, ilu sławnych ludzi im przedstawiał (Sean Connery, Harrison Ford), jak gdyby nie mówiły o mężczyźnie, który regularnie wymuszał seks na ich dzieciach. Można się domyślać, że Jackson najchętniej wybierał nowego "przyjaciela" w rodzinach średnio sytuowanych, z matkami, którym mogły imponować jego blichtr i sława.
"Był dla mnie jak syn – wspomina matka Jamesa – zresztą kazał się tak nazywać, gdy przyjeżdżał do naszego zwyczajnego, małego domu. Myślałam wtedy o tym, jakie mieliśmy szczęście, że zechciał być naszym przyjacielem. On, który latał pierwszą klasą, miał limuzynę czekającą na lotnisku. To było niesamowite!". Przyznaje, że Jackson pożyczył im na symboliczny procent pieniądze na dom, a potem ten dług umorzył.
"Nie rozumiem, jak rodzic może tak uprzejmie mówić o mężczyźnie, którego oskarża się o gwałt na jego dziecku. Adekwatnym uczuciem w tych okolicznościach jest raczej nienawiść" – komentują na forach internauci.
Z podobną nostalgią o Michaelu opowiada pani Robson. W głosie obu matek trudno wyczuć pretensje pod adresem gwiazdora. Co prawda twierdzą, że czują się współwinne krzywd synów, ale wspominają go rozpromienione. "Pożycz mi na miesiąc Wade'a, bo tak tęsknię, gdy was nie ma" – miał zwrócić się kiedyś do niej Jackson. Na szczęście to żądanie pani Robson uznała za przesadę.
W filmie "Leaving Neverland" Joy Robson naiwnie tłumaczy, że była przekonana, iż syn o wszystkim jej mówi, a już na pewno o tym, że ktoś go krzywdzi. Tyle tylko, że zdaniem Nadii Wager "7-letnie dziecko nie ma pojęcia o tym, iż zmuszanie go do czynności seksualnych to coś złego, dlatego milczy". Z wiekiem zaś uczuciem dominującym staje się wstyd. Potwierdzają to zresztą obaj bohaterowie filmu Reeda.
Pani Robson za związek - trudno użyć innego słowa - syna z Jacksonem zapłaciła znacznie wyższą cenę niż mama Jamesa. Zostawiła w Australii męża i z Wade'em oraz z córką przeprowadziła się do Los Angeles. Gdy dotarła do Ameryki, Wade przeżył szok, bowiem Michael miał już u boku nowego towarzysza (był nim Jordan Chandler, którego ojciec oskarżył piosenkarza o molestowanie syna w 1993 roku). Co prawda ich znajomość trwała jeszcze wiele lat, a Jackson pomógł Wade'owi w karierze choreografa, jednak chłopiec poczuł się i oszukany, i zdradzony. Jackson miał zwyczaj porzucać swoje ofiary, gdy wchodziły w okres dojrzewania, i wymieniać je na młodsze.
Dwa lata później ojciec Wade'a przeszedł załamanie nerwowe, nie mogąc pogodzić się z rozpadem rodziny, i popełnił samobójstwo.
Chłopiec z reklamy
James Safechuck, gdy poznał Jacksona na planie reklamy napoju, był sporo starszy od Wade'a – miał 9 lat. Piękny chłopczyk o twarzy aniołka, nieśmiały i delikatny, zrobił tak duże wrażenie na Michaelu, że wkrótce w domu państwa Safechucków pojawiła się, ku ich zdziwieniu, ekipa filmowa Jacksona, która zrobiła z nim wywiad i poprosiła, by zatańczył. "Dziś wydaje mi się, że był to swoisty casting, po którym Michael wybierał sobie 'przyjaciela'" - mówi James.
Gdy otrzymał zaproszenie do Neverlandu, miał już 10 lat. Przeszedł przez to samo, co Wade i także uległ czarowi króla popu, choć wcześniej nie był jego fanem. Również był dla Michaela "specjalny" i jak każde dziecko chciał słyszeć takie słowa. "Czułem się jak z kumplem, tyle że z bardzo sławnym, którego wszyscy mi zazdrościli" – wspomina. Wspólne wycieczki, trasy koncertowe i wspólny występ taneczny - czyli wedle znanego już schematu. Z czasem Michael zaczął nalegać też, by chłopiec mógł z nim sypiać w jednym pokoju. Mamie wydawało się to jednak na początku nieodpowiednie, więc się nie zgodziła.
Z czasem w szczerość "przyjacielskich" uczuć Jacksona uwierzyli oboje rodzice, uznając, że we wspólnym spaniu Jacksona i 10-latka faktycznie nie ma nic zdrożnego. - Ufaliśmy Michaelowi – wyjaśnia z uśmiechem mama, a speszony James wyznaje: "Byliśmy w sobie tak jakby zakochani. Kiedy nie byłem z nim, to myślałem o nim. Byliśmy jak małżeństwo. Wzięliśmy ślub w jego sypialni, przyrzekliśmy sobie miłość i wierność. Dostałem wtedy obrączkę - pierścionek z brylantów. Lubiłem biżuterię, a on nagradzał mnie nią za seks. Mówił, że na prezent muszę sobie zasłużyć. Wciąż nie mogę otrząsnąć się z poczucia winy" – dodaje. Gdy pokazuje pierścionek, nie jest w stanie ukryć drżenia rąk.
Ale najpierw był wstęp do molestowania. "Michael powiedział, że nauczy mnie czegoś, co robią wszyscy, i co mi się spodoba. Pokazał mi, co mam robić. Pamiętam, że aż spuchł mi członek, tak go wtedy wymęczyłem. Potem musiałem go moczyć w ciepłej wodzie". Wkrótce przyszły nowe elementy nauki seksu. "Lubił, jak się schylałem i wypinałem pośladki. Wtedy się masturbował aż do orgazmu". Po wyznaniu, że to dowód miłości, także James został pouczony, że nie może o tym nikomu powiedzieć, bo obaj trafią do więzienia. Ciąg dalszy pokrywa się z doświadczeniami Wade'a, choć Jamesowi gwiazdor wyznawał, że jest pierwszym chłopcem, z którym uprawia seks, bo "tak go kocha".
Jednocześnie gwiazdor dbał o zachowanie pozorów. "Powiedz Jamesowi, by nie trzymał mnie za rękę, gdy gdzieś idziemy, bo ludzie będą myśleli głupie rzeczy. Nic się nie dzieje, ale znasz ludzi" – tłumaczył mamie chłopca. Jeśli wierzyć Jacksonowi, to specjalnie z myślą o Jamesie kupił Neverland. Wraz z jego mamą oglądał posiadłość w folderach reklamowych. Po latach piosenkarz zaczął tytułować się "Piotrusiem Panem" i twierdził, że kupił Neverland dla siebie. Dziś, wiedząc o poczynaniach Jacksona, możemy założyć, że mogła być wabikiem na dzieci, które faktycznie do niej lgnęły jak pszczoły do miodu. Spełniła swoją rolę.
James wspomina też, że nawet gdy ich kontakty się rozluźniły, Michael próbował kierować jego edukacją. Przekonał na przykład rodziców chłopca, że... Jamesowi szkoła nie jest do niczego potrzebna. "Wszystko, czego potrzebujesz, to ja. Będziesz drugim Spielbergiem" - tłumaczył i sam chciał go uczyć. "Chodziło o kompletne uzależnienie mnie od sobie" - mówi James. Gdy na firmamencie jaśniały już nowe "odkrycia" Jacksona, chłopiec wrócił do dawnych zajęć, a potem zdał z wyróżnieniem na studia informatyczne.
Następcą Jamesa okazał się święcący wtedy triumfy w "Kevinie samym w domu" Macaulay Culkin. Ten do dziś jednak twierdzi, że nigdy nie miał żadnych kontaktów seksualnych z Jacksonem i nie był przez niego molestowany. Pracownicy Neverlandu wielokrotnie natykali się jednak na nich obu w sytuacjach jednoznacznie wskazujących na intymne relacje, identyczne jak w przypadku pozostałych chłopców.
Oskarżony Michael Jackson
Pierwsze poważne ostrzeżenie pojawiło się w 1993 roku. Rodzice Jordana Chandlera (tego, który zastąpił Wade'a) pozwali Jacksona do sądu pod zarzutem molestowania seksualnego ich 13-letniego syna. Jego ojciec, Evan Chandler, dentysta hollywoodzkich gwiazd, wyciągnął od syna informacje, iż doszło pomiędzy nim a artystą do aktów intymnych - pocałunków, masturbacji i seksu oralnego. Dobrze znany Wade'owi i Jamesowi stały "zestaw" seksualnych przyjemności Jacksona, których szukał u dzieci, w końcu wyszedł na jaw. Jordan powtórzył to policji i psychiatrze.
James i Wade doskonale wiedzieli, że zarzuty są prawdziwe, ale pomni ostrzeżeń Michaela, dodatkowo przeszkoleni przez jego adwokatów, kłamali w żywe oczy policji i sądowi. 11- i 15-letni świadek byli szczęśliwi, że znów mogą się przydać Jacksonowi, co dziś przyznają. Dopiero wtedy matki chłopców wpadły na pomysł, by zapytać synów, czy na pewno nie dochodziło do niczego między nimi a piosenkarzem. Synowie żarliwie zaprzeczyli i na tym się skończyło. Ciekawe, że właśnie wtedy Jackson umorzył rodzinie Jamesa wspomniany dług zaciągnięty na nowy dom. Ale ojciec Jordana nie odpuszczał: syn zdradził mu szczegóły dotyczące zmian skórnych piosenkarza na genitaliach, spowodowanych bielactwem. I opisał z detalami. Wszystko się zgadzało, jak stwierdzili biegli sądowi.
Milczącym dotąd ludziom z otoczenia piosenkarza rozwiązały się usta. Dawni pracownicy potwierdzili, że Michael sypia z dziećmi i że widywali nagich chłopców na ranczo. Wśród nich była dawna pokojówka Jacksona, Blanca Franci, zwana "Personal Maid", jako jedyna mająca dostęp do jego sypialni. Wyznała, że nakryła swojego 12-letniego wtedy syna w ciemnym pokoju z Jacksonem pod śpiworem. Jason Franci przyznał, że pan Jackson "uczył go masturbacji i łaskotał". Sprawa nie trafiła jednak do sądu, bo piosenkarz zapłacił Franci 2 miliony dolarów za milczenie.
To właśnie wtedy siostra Michaela La Toya Jackson udzieliła wywiadu stacji MTV, w którym przyznała, że jej brat jest pedofilem i choć go kocha, nie może patrzeć na krzywdę niewinnych dzieci. La Toya wyznała też, że wielokrotnie widziała, jak brat wręcza czeki na ogromne kwoty za milczenie rodzinom chłopców. I gdy już wydawało się, że prawo dopadnie Jacksona, rodzina Jordana zdecydowała się pójść na ugodę i przyjąć - bagatela - 23 miliony dolarów. Sprawę zamknięto poza sądem. La Toya także wycofała wcześniejsze zarzuty. Prawnicy Jacksona oświadczyli, że postanowili zapłacić, by zakończyć sprawę "z uwagi na kłopoty zdrowotne Michaela".
Jackson - który przed laty wyznał Jamesowi, że kiedyś będzie musiał się ożenić, ale "to będzie lipny ślub, na pokaz" - poślubił Lisę Marie Presley. Dla obojga był to wizerunkowy deal, a związek rozpadł się po dwóch latach. Upiekło mu się, więc nie zmienił stylu życia. Wade przyznaje, że dzień po zamknięciu sprawy spędził u niego noc. Przez jakiś czas 12-latek znów był ulubieńcem króla. Jego mama udzielała wywiadów na prawo i lewo, zapewniając, że Jackson jest niewinny, bo jej syn od lat nocuje z nim w łóżku i nic się nie dzieje.
Jordan Chandler zapadł się pod ziemię. Zerwał kontakty z rodzicami, nikt o nim nie słyszał. Dan Reed, pracując nad "Leaving Neverand", próbował na potrzeby filmu z nim się skontaktować. Nie trafił jednak nawet na jego ślad. Znajomi twierdzą, że Jordan zmienił tożsamość i mieszka w Nowym Jorku.
24 uwiedzionych i 200 mln dolarów?
Drugie ostrzeżenie, tym razem poważniejsze, dopadło Jacksona w 2003 roku. Wcześniej dziennikarz BBC Martin Bashir przeprowadził z nim serię wywiadów, które zebrał w dokumencie "Living with Michael Jackson". Pytał m.in. o nowego przyjaciela piosenkarza, młodego Gavina Arvizo. Znany z działalności charytatywnej gwiazdor pomógł choremu na raka 12-latkowi finansowo i psychicznie. Chłopiec pokonał chorobę i zaczął mu towarzyszyć. W filmie artysta mówi: "Chłopcy lubią być dotykani. Ostatnio śpię z 12-letnim Gavinem chorym na raka. Nie ma nic piękniejszego niż dzielenie łóżka z dziećmi". Pytany przez Bashira, czy to normalne, przyznał: "Spanie z chłopcami jest słodkie. Dostaję od nich to samo, co im daję. Moja bliskość z Gavinem w łóżku była jednym z elementów jego wyzdrowienia".
Po tych wyznaniach Gavin został przesłuchany, a ranczo Neverland przeszukane. Oskarżenie dysponowało zeznaniami wielu świadków i dowodami winy. Była wśród nich kolekcja kaset z hard porno, kilkanaście tysięcy zdjęć gwiazdora z małymi chłopcami i używana bielizna dziecięca. Wśród świadków była m.in. zwolniona gosposia piosenkarza, która przyznała, że nieustannie wyławiała z jacuzzi bieliznę chłopców, a w sypialni wszędzie stały pudełka z wazeliną. Mówiła też, że była zastraszana, a ochroniarze Jacksona grozili jej, że jeśli opowie, co widziała, "poderżną jej gardło". Niebawem ukazał się artykuł w tygodniku "People". Napisano w nim, że według świadków, do których dotarło FBI, Jackson uwiódł w sumie 24 małoletnich chłopców, a za ich milczenie miał zapłacić 200 milionów dolarów.
Proces ruszył w 2005 roku. Gavin opowiedział, co działo się w sypialni Michaela. Po raz kolejny Jackson został oskarżony o molestowanie nieletniego chłopca. Zarzuty pokrywały się z tym, o czym w filmie Reeda opowiadają Robson i Safechuck. Obrona postawiła na zdyskredytowanie matki Gavina, ta zaś miała tyle za uszami – od krzywoprzysięstwa poczynając, poprzez wyłudzenia i szantaż – że skończyło się na oddaleniu zarzutów. Amerykańskie prawo rozstrzyga bowiem wątpliwości na rzecz oskarżonego.
Jednym ze świadków obrony był raz jeszcze Wade Robson, znów poproszony przez Jacksona o zeznania, znów szczegółowo poinstruowany, co ma mówić. Michael prosił też Safechucka, który tym razem odmówił. Muzyk próbował go nawet szantażować, ale James miał już dość. Zerwał kontakty. Niedawno wyszło też na jaw, że część prokuratorów nie wierzyła zupełnie Robsonowi, tak gorliwie broniącemu niewinności swojego guru i widziała w nim ofiarę wieloletnich molestowań Jacksona. On sam zrozumiał, jak wielką cenę zapłacił za zaprzeczanie sobie dopiero w 2012 roku, gdy popadł w ciężką depresję. W filmie opowiada o przerażających snach, w których Jackson molestuje jego małego synka. Podniósł się po długiej terapii. Podobną drogę przeszedł Safechuck.
Po emisji drugiej części "Leaving Neverland" Oprah Winfrey, do niedawna najgorliwsza obrończyni Jacksona, zaprosiła do talk-show reżysera, Robsona i Safechucka. Dziękując za film i przyznając, że straciła resztki złudzeń co do niewinności Michaela, powiedziała: "W ciągu 25 lat The Oprah Show nagrałam 217 epizodów dotyczących wykorzystywania seksualnego. Próbowałam przekazać ludziom przesłanie, że wykorzystywanie seksualne to nie tylko nadużycie, ale także uwodzenie seksualne i manipulacja. Dan Reed zobrazował to w swoim czterogodzinnym filmie, który wszyscy powinni zobaczyć".
Twórcy "Simpsonów" wycięli postać Jacksona z archiwalnych odcinków serialu, a stacje radiowe przestały nadawać jego piosenki. Reżyser "Leaving Neverland" nie nawołuje do bojkotu muzyki króla popu. Wie doskonale, że "armii Jacksona" nikt i nic nie przekona o jego winie. Będą bronić go wbrew wszystkiemu. "Michael odszedł. Był wielkim artystą, ale nie zmienia to faktu, że zniszczył wielu ludzi, a świat widzi w nim Matkę Teresę. Powinien poznać prawdę" – oświadczył.
W pierwszej kolejności dotyczy to bezkrytycznych fanów króla popu, krzyczących o bezczeszczeniu jego pamięci. Choćby z szacunku dla tych, których skrzywdził.