Za mniej niż rok w Polsce i krajach bałtyckich pojawią się międzynarodowe bataliony wojsk NATO. Dwa polskie miasta w województwie warmińsko-mazurskim mogą przyjąć tysiąc żołnierzy z USA, Wielkiej Brytanii i Rumunii. Mają odstraszać Rosjan, choć nie będą tego robić siłą, bo dla rosyjskich brygad rozlokowanych w pobliżu granicy takie oddziały byłyby najwyżej progiem spowalniającym. I to niewysokim, przed którym nie trzeba specjalnie hamować.
Bataliony nie są tworzone po to, by zatrzymać Rosjan. Takie oddziały są za małe, aby samodzielnie znaczyć cokolwiek wobec takiego przeciwnika jak Rosja, która przy granicach samych państw bałtyckich ma wiele brygad, w tym te najbardziej elitarne w całych swoich siłach zbrojnych.
Bataliony NATO mają za zadanie przede wszystkim być. Nie wiadomo jednak, jak dokładnie będzie to wyglądać w praktyce. Na szczycie Sojuszu w Warszawie nie ujawniono właściwie żadnych szczegółów. Prawdopodobnie bataliony nie będą miały ciężkiego sprzętu, bo o ich przydatności nie będzie decydować siła ognia. Jest też prawdopodobne, że żołnierzy NATO ugoszczą dwa miasta na północnym wschodzie Polski. Które konkretnie? To można próbować wydedukować na podstawie prawdopodobnych miejsc stacjonowania batalionów w państwach bałtyckich.
NATO chce dużych baz z poligonami
W nieoficjalnych informacjach przekazywanych przez dziennikarzy z kuluarów szczytu w Warszawie pojawiały się nazwy trzech miejscowości w Estonii, Litwie i Łotwie, które mają stać się lokalizacjami batalionów NATO. Dwie z nich wydają się logiczne.
W Estonii będzie to prawdopodobnie Tapa, największa baza estońskiego wojska, która na dodatek jest właśnie modernizowana. Stawiane są tam m.in. nowe koszary, które pierwotnie miały służyć żołnierzom sojuszniczym przyjeżdżającym na ćwiczenia. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby umieścić w nich około 800 ludzi batalionu NATO na stałe. Obok znajduje się największy estoński poligon.
Podobnie jest z lokalizacją na Litwie, czyli miejscowością Rukla, położoną niedaleko Kowna. Znajduje się tam baza najważniejszej jednostki litewskich sił lądowych – brygady Żelazne Wilki oraz największy poligon w kraju.
Większą zagadką jest wskazywana nieoficjalnie lokalizacja łotewskiego batalionu NATO. Pojawia się nazwa Ainazi, jednak to małe miasteczko przy granicy z Estonią bez żadnej infrastruktury wojskowej. Być może chodzi jednak o gminę Adazi niedaleko Rygi. Mieści się tam bowiem baza Kadaga, w której stacjonuje jedyna łotewska brygada wojsk lądowych i na dodatek jest duży poligon.
Potencjalne bazy w Polsce
Znacznie trudniej jest zlokalizować przyszłą bazę batalionu NATO w Polsce. Na marginesie szczytu w Warszawie minister obrony Antoni Macierewicz mówił, że nie została ona jeszcze ustalona, ale chodzi o lokalizacje w północno-wschodniej części kraju. A na terenie województwa warmińsko-mazurskiego znajduje się cały szereg baz wojskowych i to dość dużych.
To obszar odpowiedzialności 16. Dywizji Zmechanizowanej, w skład której wchodzi między innymi 9. Brygada Kawalerii Pancernej w Braniewie, 15. Brygada Zmechanizowana w Giżycku oraz 20. Brygada Zmechanizowana w Bartoszycach. Dodatkowo są jeszcze mniejsze garnizony w Węgorzewie i Gołdapi. Biorąc jednak pod uwagę najwyraźniej preferowaną przez NATO bliskość poligonów, najbardziej prawdopodobnym miejscem jest Giżycko, oddalone tylko o 30 km do dużego poligonu w Orzyszu.
To jednak nie jedyne miasto w regionie, które może przyjąć na stałe żołnierzy NATO. Na szczycie w Warszawie Sojusz przyjął ofertę Polski, aby przy już istniejącym dowództwie jednej z polskich dywizji utworzyć brygadowe dowództwo czterech batalionów NATO lokowanych na wschodniej flance. Najbardziej prawdopodobnym kandydatem do ugoszczenia oficerów wojsk sojuszniczych jest dowództwo wspomnianej 16. Dywizji Zmechanizowanej, które mieści się w Elblągu. Dwie pozostałe polskie dywizje mają swoje centra w Szczecinie i Żaganiu, czyli dość daleko od regionu stacjonowania batalionów Sojuszu. Natomiast dowództwo w Szczecinie gości już sztab Wielonarodowego Korpusu Północny-Wschód.
Czołgów nie należy się spodziewać
Brygada (3-5 tys. żołnierzy)
Batalion (600-800 żołnierzy)
Kompania (około 100 żołnierzy)
Pluton (do 45 żołnierzy)
Drużyna (3-15 żołnierzy)uproszczona struktura wojska
Mieszkańcy Elbląga i Giżycka nie powinni się jednak spodziewać widoku kolumn czołgów i transporterów opancerzonych pod flagami NATO. Wysyłanym na wschodnią flankę batalionom nie będą one specjalnie potrzebne, nie wspominając o tym, że generowałyby duże koszty. Najpewniej chodzi o lekkie jednostki, których najcięższym sprzętem będą pojazdy w rodzaju znanych już w wielu polskich miastach transporterów kołowych Stryker. Pojawiały się też sugestie, że będzie to "lekka piechota", czyli oddziały nie mające w ogóle transporterów opancerzonych, a jedynie wozy terenowe i ciężarówki, które mogą być łatwo przerzucane przy pomocy śmigłowców.
Takie stosunkowo słabe oddziały będą najlepiej nadawać się do spełniania głównych zadań batalionów NATO, czyli przede wszystkim bycia, prowadzenia rozpoznania i ewentualnego reagowania na akcje dywersyjne. Potrzebne są do tego szybkość, elastyczność i zdolność do pozostania niewykrytym. Czołgi i ciężkie gąsienicowe transportery opancerzone w rodzaju M2 Bradley nie spełniają takich wymogów, przy tym są nieporównywalnie droższe w utrzymaniu, a państwa wysyłające swoje wojska na wschodnią flankę na pewno wolałyby nie wydawać na to fortuny.
Co więcej, ciężkie uzbrojenie nie miałoby wielkiego sensu, bo tylko dodatkowo drażniłoby Rosję, a w wypadku teoretycznego otwartego konfliktu nie zaważyłoby na przebiegu walk. W US Army batalion dysponuje około 30 maszynami M1 Abrams i są to jedne z ciężej uzbrojonych oddziały tego rodzaju w Sojuszu. Natomiast w obwodzie kaliningradzkim i w bezpośredniej bliskości granic państw bałtyckich stacjonuje pięć rosyjskich brygad, z czego trzy to brygady zmechanizowane, każda posiadająca standardowo 40 czołgów. Dodatkowo w Pskowie tuż przy granicy Estonii ma swoją bazę jedna z najbardziej elitarnych jednostek w rosyjskim wojsku – 76. Gwardyjska Dywizja Desantowo-Szturmowa.
Samodzielne byty
Jak konkretnie będą wyglądały uzbrojenie i skład batalionów NATO stojących naprzeciw rosyjskich oddziałów, jeszcze nie wiadomo, bo wszystko zależy od tego, jakie siły zdecydują się do nich przeznaczyć państwa Sojuszu. Pewne jest to, że będą liczyły około 800 żołnierzy, maksymalnie 1000, choć to mało prawdopodobne. Co więcej, formalnie mają to być bataliony, ale batalionowe grupy bojowe.
To pojęcie oznacza, że po pierwsze będą to zlepki składające się z jeszcze mniejszych jednostek (kompanii) z różnych państw NATO. Coś w rodzaju wojskowego Frankensteina. Ideę składania takich tworów na dobre zakorzenili w doktrynie wojennej Niemcy podczas II wojny światowej, pod koniec której ich dywizje były często silnie wykrwawione, więc "wyjmowano" z nich co bardziej wartościowe oddziały i tworzono tzw. Kampfgruppe przeznaczone do wykonania konkretnych zadań.
Po drugie, będą to wzmocnione bataliony zdolne do samodzielnego działania w oderwaniu od brygad. Te drugie są obecnie podstawowymi jednostkami wojsk NATO, posiadającymi dodatkowe oddziały logistyczne i wsparcia, dzięki którym mogą działać jako niezależna całość na polu bitwy. Przyjmuje się, że standardowe bataliony mogą działać samodzielnie kilka dni. Później potrzebują wsparcia ze strony służb logistycznych brygady, aby uzupełnić zapasy amunicji, żywności czy ewakuować rannych. Standardowy batalion często nie ma też zwiadowców, artylerii czy obrony przeciwlotniczej, które zapewnia brygada.
Diabeł tkwi w kompaniach
W praktyce oznacza to, że batalionowe grupy bojowe NATO będą wzmocnionymi batalionami, które w Wojsku Polskim formalnie nazywa się batalionami samodzielnymi. Powinny mieć dodatkowe kompanie dowodzenia, artylerii, obrony przeciwlotniczej, inżynierów, zwiadowców, logistyczne i administracyjne. Ich możliwości poważnie zwiększyłoby wsparcie w postaci wydzielonego oddziału śmigłowców transportowych i ewakuacji medycznej, byłoby to jednak bardzo drogie.
Wszystko będzie zależało od tego, jakie siły do zlepiania owych batalionów-Frankensteinów zechcą oddelegować poszczególne państwa NATO. Od tego będzie zależała ich realna siła i przydatność. Na papierze i w oświadczeniach prasowych batalion to batalion, jednak najważniejsze będzie to, z jakich kompanii będzie się składał. Bez dodatkowych specjalistów oddziały NATO na wschodniej flance będą miały znaczenie czysto symboliczne.