Porwano ją do sułtańskiego haremu, ale szybko rozkochała w sobie potężnego władcę Sulejmana Wspaniałego i została jego żoną. Jej życie, pełne intryg, tajemniczych śmierci i niezliczonych romansów - uczyniły z Hürrem (czyli Aleksandry Lisowskiej) najważniejszą kobietę tamtej epoki.
Kiedy tłumy turystów stoją w długich kolejkach, tłocząc się u wejścia do największej niegdyś świątyni chrześcijańskiego Wschodu, bazyliki Hagia Sophia, albo odwiedzają znajdujący się naprzeciw równie monumentalny Błękitny Meczet, nie brakuje też chętnych do zwiedzenia innego miejsca. To położona w samym centrum Sultanahmet, starej dzielnicy Stambułu, wielka turecka łaźnia, nosząca imię swojej fundatorki – pięknej i potężnej Hürrem. Dziś jej legenda budzi zachwyt i rozpala wyobraźnię nie tylko Turczynek, ale również Ukrainek, Rosjanek i... Polek, chętnie pozujących do pamiątkowego zdjęcia przy fontannie nazwanej imieniem tej niezwykłej kobiety – sułtanki, łączącej po pięciu stuleciach wspomniane nacje i dzielącej historyków w ocenie, czy większa była jej uroda, czy bezwzględność w osiąganiu zamierzonych celów.
Nasza ci ona!
Gdyby nie nakręcony przez Turków serial "Wspaniałe stulecie", który miał pokazać światu wielkość Imperium Otomańskiego, a w nim przebojowa kreacja Meryem Uzerli, rudowłosej gwiazdy kina znad Bosforu, to postać Hürrem, jednej z żon Sulejmana Wspaniałego, byłaby tylko uzupełnieniem historycznej sagi. Tymczasem życie żony sułtana - pełne intryg, tajemniczych śmierci i niezliczonych romansów - w połączeniu z wdziękiem wcielającej się w nią aktorki uczyniły z Hürrem najważniejszą i najbardziej lubianą postać epoki. W dodatku popularność serialu w Polsce, Rosji i na Ukrainie sprawiła, że do miejsc związanych z jej życiem, a także do jej mauzoleum zaczęły ciągnąć prawdziwe pielgrzymki.
Jak przekonuje mnie Berkay Akarsu, kierujący promocją w Łaźniach Sułtanki Hürrem, nikt się tej popularności specjalnie nie dziwi: "To normalne, że każdy chętnie się przyznaje do pokrewieństwa z tak wpływową władczynią”. On sam, mówiąc o pochodzeniu Hürrem, trzyma naszą, czyli polską stronę, bo... był na Erasmusie we Wrocławiu i przez rok poznał, co Polska ma najlepszego. Opowiada o wręcz popkulturowej (dzięki telewizji) karierze Hürrem w Turcji, przypominając, że zostały po niej nie tylko te łaźnie, dość drogie i bardzo luksusowe, ale także istniejący do dziś szpital, liczne szkoły koraniczne oraz ufundowane przez nią, jako pierwszą kobietę w Turcji, budowle religijne. Radzi, żebym koniecznie odwiedził monarsze mauzoleum na tyłach wielkiego meczetu Sulejmana Wspaniałego, a na pożegnanie rzuca krótko: "Wódka łączy ludzi", co w muzułmańskim kraju brzmi trochę dziwnie.
Gnam więc przez pół metropolii do chyba największego w Stambule meczetu, żeby za zielonym dziedzińcem, na cmentarzu, odwiedzić dwa sąsiadujące z sobą mauzolea wzniesione przez Sinana, genialnego sułtańskiego architekta. Jedno zostało zbudowane dla Sulejmana Wspaniałego, monarchy, za czasów którego Imperium Osmańskie osiągnęło swój największy rozkwit, rozciągając się na miliony kilometrów kwadratowych w Europie, Azji i Afryce. Drugie mauzoleum ma wnętrze idealnie pasujące do tureckiego imienia Hürrem, które można przetłumaczyć jako "Pogodna" lub "Kwitnąca". Wyłożone jest bowiem kafelkami z Izniku, przedstawiającymi rajski ogród.
Jeszcze tylko rzut okiem na Bosfor i majestatycznie wiszące nad cieśniną mosty i znikam za bramą misaru, czyli muzułmańskiego cmentarza. Wzdłuż mogił tworzących regularne rzędy, zwane safami, przechadzają się turyści i wierni. Każdy grób wieńczy tablica inskrypcyjna – półkolisty kamień z wyżłobionym na górze półksiężycem i gwiazdami. Wszędzie wokół pełno wiosennej zieleni.
Wycieczki zatrzymują się przy mauzoleach. Budowle łączy pewne pokrewieństwo – nie tylko ze względu na jasny marmur, z którego zostały wzniesione, i identyczny styl architektoniczny, ale i przez fakt upamiętniania najbliższych sobie osób: sułtana Sulejmana Wspaniałego i sułtanki Hürrem. Dołączam do ukraińskiej grupy, w której dominują kobiety. Przewodnik nie skupia się na meczecie czy niezwykłym widoku na Złoty Róg, wciskającą się ciasno niemal w środek miasta zatokę Bosforu, ale od razu prowadzi nas w stronę mauzoleum. Tam, na tablicy informacyjnej - po angielsku i turecku - wszystko jest dokładnie opisane. Dowiemy się, że Roksolana (której później nadano imię Hürrem) urodziła się w 1505 roku w Rohatynie, na terytorium dzisiejszej Ukrainy, w rodzinie prawosławnego księdza i nazywała się Aleksandra Lisowska. Dla Ukrainek wszystko jest jasne: ona od nas!
"Przecież i urodę miała naszą, słowiańską" - słyszę dumne potwierdzenie pochodzenia Roksolany - tak najczęściej w literaturze zapisuje się słowiańskie imię przyszłej sułtanki. Dziś Rohatyn szczyci się swoją najsłynniejszą obywatelką i nawet postawił jej pomnik w centrum miasta. Niestety, uroda pomnikowej Roksolany w niczym nie przypomina tej telewizyjnej.
Kiedy serial wyświetlono kilka lat temu w Rosji, biura podróży na pochodzeniu Roksolany zbudowały często całą swoją ofertę. I tak Roksolana najpierw z Aleksandry została Anastazją, oczywiście była córką popa, rosyjską pięknością i do stolicy Imperium została porwana z Krymu. A przecież każdy Rosjanin wie, że "Krym nasz". Kiedy kłócą się Ukraińcy i Rosjanie, do gry wkraczają Polacy. Argumenty w sporze o "naszą sułtankę" mamy ciężkiego kalibru: jeśli urodziła się w Rohatynie, to przecież pochodziła z miasta znajdującego się pod Lwowem, w ówczesnym województwie ruskim, zatem na terytorium Królestwa Polskiego. Mogła być córką duchownego, ale niekoniecznie prawosławnego, bo już wówczas unici, czyli katolicy obrządku wschodniego, byli licznie obecni w Rzeczpospolitej. No i najważniejszy argument: przecież my, Polacy, to wszystko wymyśliliśmy w czasach, kiedy o Ukrainie i Rosji nad Bosforem nikt specjalnie nie myślał, a Polska i Turcja albo toczyły wojny ze sobą, albo miały okresy dobrosąsiedzkich relacji i handlowej prosperity. A skoro mowa o wzajemnym handlu, to prawdopodobnie Roksolana, Aleksandra lub Anastazja, zanim stała się słynną Hürrem, była jedną z tysięcy młodych dziewczyn porwanych przez Tatarów w jasyr, czyli niewolę, i następnie sprzedanych do haremu (bynajmniej nie od razu sułtańskiego), skąd trafiła do pałacu władcy.
O kobietach, które trafiały do sułtańskich haremów, nie wiadomo zbyt wiele, a tym bardziej o ich życiu przed pojawieniem się nad Bosforem. Jedno było pewne: najczęściej porywane z terenów Rzeczypospolitej przez Tatarów, albo z krajów bałkańskich i śródziemnomorskich przez korsarzy, były sprzedawane tureckim paszom, czyli ówczesnej otomańskiej arystokracji. Szybko zmieniały też wszystko, co je dotychczas łączyło z poprzednim życiem: począwszy od imienia i wiary (co ciekawe, nad Bosforem nie wolno było handlować muzułmankami), przez zwyczaje i język. Już pod nowym, muzułmańskim imieniem zdobywały wykształcenie oraz poznawały osmańską kulturę, a także, co chyba specjalnie nikogo nie powinno dziwić, uczyły się, jak omotać przyszłych swoich mocodawców, korzystając z uroku własnego i ars amandi. Reszta i w konsekwencji przyszły los zależały od szczęścia i własnych ambicji. Dość powiedzieć, że prawdziwych księżniczek w tym gronie zbyt wiele nie było, co nie znaczy, że potem nie próbowano im retuszować życiorysów, zwłaszcza tym damom, które się wybiły i zrobiły kariery. A do takich właśnie miała się już wkrótce zaliczyć nasza Roksolana, czyli turecka Hürrem - jak się okazuje jedna z najbardziej wpływowych kobiet (jeśli nie najpotężniejsza) w historii Imperium Osmańskiego.
Faktycznie, nie była pierwszą kobietą, która w sypialni i polityce sułtanów zrobiła karierę. Niemal bezpośrednio przed nią księżniczka i córka chana, czyli władcy Krymu, Ayşe Hafsa, matka sułtana Sulejmana Wspaniałego, dzięki swoim zdolnościom dyplomatycznym uratowała w regionie pokój. Jeszcze więcej do powiedzenia w polityce miała pewna Wenecjanka, Cecilia Baffo, która jako sułtanka Nurbanu, pół wieku po Hürrem, była kolejnym ogniwem w dziejach sułtanatu kobiet, jak nazywa się okres Imperium trwający od 1530 roku przez około 150 lat i charakteryzujący się istotną rolą żon i matek kolejnych władców. Roksolana nie była też pierwszą Słowianką na sułtańskim dworze. Ten tytuł należy do Mary Branković, serbskiej księżniczki i żony sułtana Murata II, którego syn, Mehmet Zdobywca, zdobył Konstantynopol.
Ale wróćmy do historii panienki Aleksandry Lisowskiej, trzymając się jednak jej polskiego rodowodu. Jest kilka cech, które ją wyróżniają – po pierwsze, była jedyną wyzwoloną niewolnicą, która dostąpiła zaszczytu stania się prawdziwą, czyli oficjalnie zaślubioną, żoną sułtana. Podkreślał to jej oficjalny tytuł Haseki Sultana, oznaczający tyle, co Główna Żona. Po drugie, cechowała ją niezwykła wręcz intuicja i mądrość oraz umiejętność żonglowania pałacowymi intrygami. Sztukę wykorzystywania sporów i wewnętrznych napięć musiała opanować do perfekcji. Jak się zdaje, wiedziała nie tylko, kto, ale i kiedy powinien odejść z tego świata, żeby jej życie było przez to łatwiejsze. Sama zaczęła od wyeliminowania jednej ze swoich poprzedniczek (była dopiero czwartą żoną Sulejmana Wspaniałego, a została poślubiona w 1530 roku z tytułem Haseki Sultana!), podobnie pozbyła się swojego protektora, dzięki któremu trafiła do sułtańskiego haremu, i jednego z wcześniejszych potomków sułtana, który zablokowałby tron dla syna z jej związku. Cóż, choć Sułtan Sulejman Wspaniały był człowiekiem znakomicie wykształconym i pisał wiersze (jeden nawet poświęcił Hürrem), to stolica jego imperium do najspokojniejszych miejsc na ziemi nie należała.
Kalesony dla polskiego króla
Kiedy dziś słyszymy słowo "harem", myślimy o tym miejscu jedynie jak o jakimś luksusowym domu publicznym. Tymczasem w dziejach Imperium Osmańskiego Wielki Harem był czymś więcej. Jego rola i znaczenie daleko wykraczały poza ramy uciech cielesnych czy zaspokajania przyjemności. Początkowo mieścił się on w Starym Pałacu, ale po pożarze został przeniesiony, w 1541 roku, do Pałacu Topkapi, gdzie już bezpośredni wpływ - najpierw Roksolany-Hürrem, a potem kolejnych kobiet - na politykę państwa urósł niepomiernie. Wielki Harem stał się wręcz strukturą polityczną rządzoną przez żonę lub matkę panującego sułtana. Kobiety sułtanów przejmowały de facto kontrolę nad państwem poprzez mianowanie na wysokie stanowiska posłusznych sobie ludzi, a niekiedy osobiście spotykały się z dyplomatami.
Sztuką było także odpowiednie "wydawanie za mąż” potencjalnych (zwłaszcza młodszych) konkurentek na dworze lub zsyłanie ich na prowincję. I tę umiejętność Hürrem opanowała do perfekcji. Często także nie zadowalała się rolą żony i matki władców Imperium i sama wpływała na politykę zagraniczną. Mąż przeżył ją niemal o dziesięć lat, wstąpienia na tron swego syna nie doczekała.
Wykładająca na uniwersytecie Princeton profesor Leslie Peirce, w swojej obszernej monografii "The Imperial Harem: Women and Sovereignty in the Ottoman Empire", bardzo ciekawie opisuje Roksolanę, która na dworze miała się znaleźć jako nastolatka, ofiarowana w prezencie młodemu, wówczas 26-letniemu Sulejmanowi. Co ciekawe, powołując się na źródła, badaczka twierdzi, że wyróżniały ją nie tyle uroda, co wdzięk i wyjątkowa troskliwość, czym zdobyła serce sułtana. Miała także ambicję odgrywania coraz większej roli, ale zawsze podkreślała wielkość i mądrość swego małżonka. Jak się okazało, to był klucz do sukcesu. Pisząc o pozycji, jaką zdobyła na dworze sułtana, trzeba zadać sobie pytanie, czy jej słowiańskie pochodzenia miało jakiekolwiek przełożenie na relacje Turcji z potężnym sąsiadem, jakim była wówczas Rzeczpospolita. Niektórzy badacze twierdzili, że za sprawą Roksolany poseł Rzeczypospolitej Piotr Opaliński otrzymał w 1533 roku w Stambule gwarancje pokoju ze strony Sulejmana. Fakt, że akurat z tym sułtanem żyło się Rzeczpospolitej całkiem przyjemnie.
Materialnych dowodów i śladów w archiwach za wiele z tamtego okresu nie mamy, ale znamy korespondencję Hürrem kierowaną do królowej Bony i króla Zygmunta Augusta. W Archiwum Akt Dawnych zachowały jej listy pisane do polskiego monarchy z bardzo osobistymi refleksjami. List z 1548 roku zawiera kondolencje po śmierci Zygmunta Starego, w kolejnym zaś, wysłanym rok później, sułtanka życzy nowemu królowi, by "długo żył i zawsze miał w sercu radość". Jest tam również przesłanie, które miał wypowiedzieć sam Sulejman Wspaniały, że "ze starym królem był jak brat z bratem, a z królem Zygmuntem Augustem jest teraz jak ojciec z synem".
List, oprócz deklaracji o osobistej życzliwości wobec Jagiellona, wspomina także o ciekawym prezencie. Miał nim być zestaw bielizny. I o ile chusteczki czy ręczniki nikogo nie dziwią, to podarowanie królowi (na dodatek osobiście przez sułtankę wyhaftowanych) kalesonów musiało wzbudzić na dworze zaskoczenie.
Niemniej turecka historyczka Hacer Topaktas z Uniwersytetu w Stambule, zajmująca się dziejami turecko-polskich relacji, autorka wydanej po polsku książki "Osmańsko-polskie stosunki dyplomatyczne”, studzi emocje i ostrzega przed nadmiernym przecenianiem roli Hürrem. "Nie należy przesadzać w kwestii jej wpływu na decyzje polityczne" – pisze, uznając, że sułtanka, nawet jako wpływowa kobieta, nie mogła decydować o rządzeniu krajem czy wojnach.
Jednak legenda o słowiańskim pochodzeniu Hürrem była na tyle trwała, że w XVII wieku zaczęto o niej mówić jako o "siostrze polskiego króla", zamieniając jej romantyczne, ale pospolite pochodzenia na arystokratyczny rodowód. Jak widać, ludzie zawsze lubili trochę podkoloryzować życiorysy. Hürrem umarła w 1558 roku jako prawdziwa władczyni i najbardziej wpływowa kobieta swoich czasów. Po pięciu wiekach jej legenda nie słabnie, bo w historii zapisała się jako osoba piękna, dobra i mądra.