Silny sojusz z Kościołem, podniesienie kar za aborcję, ksenofobia, wzmocnienie uczuć narodowych, ograniczenie praw obywatelskich, a jednocześnie pomoc najbiedniejszym i konsekwentne budowanie państwa opiekuńczego, w którym lojalny obywatel czuł się bezpieczny, dumny ze swojego kraju i zaopiekowany przez władzę. Taki był faszyzm Mussoliniego. Przejął pełnię władzy i stopniowo przerodził Włochy w dyktaturę, zgodnie ze swoimi słowami: "Jak skubiesz kurczaka piórko po piórku, to nikt tego nie zauważy". W niektórych kręgach właśnie odradza się tęsknota za rządami silnej ręki, a populiści znowu dają proste recepty ludziom szukającym prostych rozwiązań.
"Przed przystąpieniem do koalicji z Hitlerem Mussolini zrobił parę dobrych rzeczy" - gdyby te słowa powiedział między jednym a drugim kęsem pizzy przeciętny Włoch, nikt poza jego znajomymi nie miałby o tym pojęcia. Ale powiedział je w wywiadzie dla włoskiego Radia 24 przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani, pełniący jednocześnie funkcję wiceszefa partii Forza Italia Silvio Berlusconiego. I wybuchł skandal.
"Dopóki (Mussolini - red.) w ślad za Hitlerem nie wypowiedział wojny całemu światu, nie wprowadził rasistowskich przepisów, zrobił dla Włoch parę pozytywnych rzeczy. Widząc realizacje jego konkretnych zamierzeń, trudno powiedzieć, że nic nie osiągnął" - te słowa przewodniczącego Parlamentu Europejskiego ściągnęły na niego gromy. Antonio Tajani musiał za nie przeprosić, choć podkreślał, że jest antyfaszystą i w żadnym wypadku nie stawia Mussoliniego na piedestale.
Kilkanaście lat temu jego partyjny kolega Silvio Berlusconi też chwalił Duce. Pierwszy raz wywołał skandal, kiedy stwierdził, że nie rozumie ataków na Mussoliniego – przecież nikogo osobiście nie zabił... Po tym incydencie Berlusconi poszedł jeszcze dalej: pochwalił zasługi Duce dla rozwoju Włoch w Dniu Pamięci Ofiar Holocaustu. I nie przepraszał za swoje słowa jak Tajani.
Nie ma więc chyba przypadku w tym, że rok temu Matteo Salvini, w dniu urodzin Benito Mussoliniego, 29 lipca, odpowiedział na Twitterze swoim krytykom: "tanti nemici, tanto onore" ("dużo wrogów, duży honor"), nawiązując do słów Duce: "molti nemici, molto onore". Oko puszczone do wyborców? A może wyraźny sygnał liderów populistycznych partii, że nadchodzi nowa era w polityce. Era, w której włoski faszyzm już nie jest tylko powodem do wstydu? Jeśli uznajemy, że demokracja jest w kryzysie, a wyborcy chcą prostych recept na uzdrowienie sytuacji, to dlaczego nie sięgnąć po sprawdzone wzorce? Przecież autorytarne państwo Mussoliniego naprawdę miało wiele sukcesów gospodarczych. A że ze słownika zniknęło takie słowo jak "wolność", jakie to ma znaczenie, jeśli ludzie czuli się bezpieczni, słyszeli to, co usłyszeć chcieli i mogli być dumni ze swojego kraju?
Czas narodzin
Równo sto lat temu w kraju ogarniętym kryzysem i zniszczonym wojną Benito Mussolini wezwał stowarzyszenia kombatantów do zjednoczenia. 23 marca 1919 roku w zebraniu założycielskim związków kombatanckich Fasci Italiani di Combattimento wzięło udział 200 mężczyzn. Dwa lata później Fasci liczyło już blisko 200 tysięcy członków.
W kraju, gdzie liczbę bezrobotnych szacowano na dwa miliony, recepta na wyjście z chaosu była zdumiewająco prosta: koniec z demokracją, nadszedł czas na rządy twardej ręki. Faszyści pierwsze wybory - w 1919 roku - przegrali, ale przyjęli taktykę, która ostatecznie dała im zwycięstwo. Mussolini, stający na wiecach po stronie prostych Włochów i upominający się o ich prawa, jednocześnie miał poparcie ówczesnej klasy średniej: posiadaczy ziemskich, mieszczaństwa, przemysłowców, bogatszych rzemieślników. Te warstwy chciały uspokojenia strajkujących i buntujących się robotników i chłopów. I gotowe były zrobić dużo, by spokój zapanował. Dlatego mniej lub bardziej otwarcie wspierały powstające jak grzyby po deszczu faszystowskie bojówki, które miały zaprowadzić porządek, ale tak naprawdę doprowadziły do małej wojny domowej, która trwała do 1922 roku. Bitwy między Czarnymi Koszulami a socjalistami, napaści, podpalenia, ofiary śmiertelne stały się codziennością.
W tym kontrolowanym i pogłębianym celowo chaosie faszyści zostali uznani za liczącą się siłę polityczną. Tak znaleźli się na listach wyborczych, które w maju 1921 roku firmował premier Włoch Giovanni Giolitti. Na Mussoliniego, który dwa lata wcześniej zebrał 5000 głosów, teraz w Mediolanie zagłosowało 200 tysięcy wyborców. Ten sukces powołał do życia Narodową Partię Faszystowską, której program wyrażany był po żołniersku: porządek, dyscyplina, hierarchia. I koniec z demokracją.
"Dla faszysty wszystko mieści się w państwie i poza państwem nie istnieje nic ludzkiego ani duchowego, ani tym bardziej nie posiada jakiejkolwiek wartości. W takim pojęciu faszyzm jest totalitarny, a państwo faszystowskie, jako synteza i zjednoczenie wszelkich wartości, daje sens właściwy całemu życiu narodu, rozwija je i potęguje" – wyjaśniał Mussolini. Podkreślał, że "faszyzm chce państwa silnego, organicznego i spoczywającego równocześnie na szerokiej podstawie ludowej". I postanowił przejąć władzę. Siłą.
W archiwalnych kronikach z 1922 roku można zobaczyć marsz Czarnych Koszul na Rzym. Mężczyźni, z których wielu było na wojnie, idą dziarsko, unosząc prawe ręce w rzymskim salucie. Proporce i flagi przywodzą na myśl kohorty Cezara. Na chodnikach stoją panowie z parasolami – 28 października padał deszcz – i tłumy robotników. Kamerzyści sfilmowali Mussoliniego przemawiającego do tych tłumów z balkonu: głowa podniesiona do góry, wysunięty podbródek i słowa, których nie słyszymy, a które akcentowane są wyciągniętą do góry ręką.
Król Wiktor Emanuel III powierzył Benito Mussoliniemu – choć mógł zdławić bunt zbrojnie, używając do tego podległej mu armii – tekę premiera i misję utworzenia rządu, który zbudowali nacjonaliści, liberałowie i populiści. Monarcha nie chciał konfrontacji z faszystowskimi bojówkami, która najpewniej skończyłaby się rozlewem krwi. W czasie marszu na Rzym Czarne Koszule zajęły trzy strategiczne miejsca. I choć Mussolini miał wtedy poparcie zaledwie 22 deputowanych, król wystraszył się ulicy. A ta chciała szybkiej poprawy sytuacji w kraju, którą na wiecach i w gazecie obiecywał Mussolini.
Duce, czyli wódz
To Mussolini przeprowadził pierwszą na świecie kampanię prywatyzacyjną. Twierdził, że państwo musi mieć policję, sądownictwo, armię i politykę zagraniczną, zaś reszta powinna być przedmiotem prywatnej działalności. Sprywatyzował więc ubezpieczenia, branżę telefoniczną i niektóre sektory produkcji. Wprowadzone przez państwo roboty publiczne zmniejszyły bezrobocie, a inwestycje w infrastrukturę dały modernizację sieci kolejowej i elektryfikację, o czym zresztą dwa tygodnie temu mówił Antonio Tajani i co ściągnęło na niego gromy.
Rząd zwiększał nakłady na armię, opiekę socjalną, masowy sport, służbę zdrowia i szkolnictwo. To we Włoszech Mussoliniego w 1925 roku powstała pierwsza na świecie Organizacja Opieki nad Matką i Dzieckiem. W kraju otwierano poradnie dla kobiet i dzieci, zakłady dla samotnych matek, jadłodajnie, żłobki i rozdawano najuboższym mleko. Jednocześnie rosła produkcja przemysłowa, a faszyści zaspokajali potrzebę mitu narodowego – Mussolini zapowiadał, że odbuduje cesarstwo rzymskie i Włochy będą potęgą.
Do 1940 roku Mussolini miał masowe poparcie. Do dzisiaj pamięta się, że to dzięki decyzji jego rządu osuszono Błota Pontyjskie, obszar o powierzchni 60 tysięcy hektarów. Na odzyskanym gruncie powstało miasto Littoria. Osiedliło się tam 70 tysięcy ludzi. Wzrost gospodarczy odczuwały wszystkie warstwy społeczne, które przekonano, że we Włoszech nie ma czegoś takiego jak walka klas. Jest jedność wszystkich w realizacji wspólnego celu, jakim jest rozwój kraju. Dlatego rozwiązano związki zawodowe. W zamian charakterystyczną cechą systemu stał się korporacjonizm, w którym korporacje poszczególnych zawodów zrzeszały pracowników i właścicieli.
Jednocześnie faszyści eliminowali przeciwników, ale nie masowo, tak jak będą to robić naziści, tylko uderzając w wybrane jednostki. W 1924 roku porwano i zamordowano socjalistę Giacomo Matteottiego, który oskarżył Mussoliniego o fałszerstwa wyborcze i zbrodnie polityczne. Oburzeni liberałowie i socjaliści opuścili parlament, ogłaszając, że wrócą do niego po ukaraniu sprawców mordu. Wrócili dopiero po II wojnie światowej, ale Mussolini nigdy nie przyznał się do odpowiedzialności za tę śmierć. W ostatnim wywiadzie z pasją – pokazując teczkę policyjną Matteottiego – tłumaczył faszystowskiemu dziennikarzowi, że to zabójstwo było prowokacją wymierzoną w jego plany polityczne. Historycy w większości nie potwierdzają tej wersji. Tym bardziej że po śmierci Matteottiego Mussolini, odwołując się do haseł jedności narodowej i bezpieczeństwa publicznego, skupił wokół siebie politykę włoską. W grudniu 1925 roku przejął pełnię władzy i stopniowo przekształcił Włochy w dyktaturę zgodnie ze swoimi słowami: "Jak skubiesz kurczaka piórko po piórku, to nikt tego nie zauważy".
W tej dyktaturze, wbrew słowom Antonio Tajaniego, że rasizm na Półwysep Apeniński przyniósł Adolf Hitler, ksenofobia była jednym z istotnych elementów budowania tożsamości narodowej. Początkowo nie dotyczyła jednak Żydów, ale porównywanych do małp Afrykańczyków. Włosi mieli bowiem ambicje imperialne. W latach 30. wprowadzono ustawy rasowe wzorowane na hitlerowskich, ale nie traktowano ich poważnie do wybuchu wojny.
Sojusz z Kościołem
"Mussolini robi szybkie postępy i z żywiołową siłą powali wszystko, co stanie mu na drodze. Mussolini to cudowny człowiek. Słyszycie mnie? Cudowny człowiek! Niedawno się nawrócił. Wyszedł ze skrajnej lewicy i ma siłę napędową neofity... Do niego należy przyszłość" – to słowa papieża Piusa XI wypowiedziane w 1921 roku.
"W ostatnich latach, w wielu szkołach elementarnych Królestwa, zdjęto ze ścian wizerunki Chrystusa i portrety Króla. Jest to jawne i niemożliwe do przyjęcia pogwałcenie przepisów, zwłaszcza dominującej religii Państwa, a także jedności Narodu. W związku z tym nakazujemy wszystkim administracjom miejskim Królestwa przywrócenie w szkołach, które zostały tego pozbawione, obu symboli wiary i uczuć narodowych" - pisał nawrócony populista na łamach "Il Popolo d'Italia". Słowa te podobały się nie tylko papieżowi.
W 1929 roku faszystowski rząd podpisał z Watykanem Traktaty Laterańskie. Traktaty, czyli konkordat, dały Watykanowi niezależność i niepodległość, uznając jego odrębność terytorialną i polityczną. Powierzchnię nowego państwa określono na 44 hektary. Zgodnie z podpisanymi dokumentami papież został uznany za świętego, mieszkańcy Watykanu za osoby nietykalne, a każdy Włoch miał płacić obowiązkową daninę na rzecz państwa kościelnego. Katolicyzm stał się we Włoszech religią państwową, a przy okazji Mussolini uratował od bankructwa Banco di Roma, w którym wielu księży trzymało swoje depozyty. Nic dziwnego, że po podpisaniu dokumentów papież po mszy w bazylice św. Piotra w Rzymie mówił: "Niezbędny był opatrznościowy mąż, którego zesłał nam Stwórca, a który nie bratał się z liberałami".
Konkordat dał liderowi faszystów poparcie Kościoła katolickiego. Człowiek, który w młodości był antyklerykałem, a księży nazywał "czarnym robactwem", teraz zakazał publikacji na temat antykoncepcji i podniósł kary za aborcję, twierdząc, że to zbrodnie przeciwko państwu. W zamian księża apelowali o głosowanie w wyborach na Mussoliniego.
Kościół, traktowany w gruncie rzeczy instrumentalnie, dla faszystów był jednym z narzędzi konsolidacji dyktatury. Dla Duce, tak jak dla księży sprzeciwiających się modernizacji, podział ról społecznych był prosty: mężczyźni mieli walczyć, kobiety zaś rodzić dzieci. Mussolini był przeciwnikiem emancypacji Włoszek i uważał, że zamiast pracować powinny realizować się jako matki. Ogromną wagę przywiązywał też do wychowania dzieci, stąd powołanie dziecięcej organizacji paramilitarnej Balilla. Utrwalał się kult jednostki, tak charakterystyczny dla reżimów autorytarnych i totalitarnych.
Zdelegalizowano niefaszystowską prasę i organizacje społeczne. Ograniczając wolności obywatelskie, konsekwentnie budowano jednocześnie państwo opiekuńcze, w którym lojalny obywatel czuł się bezpieczny.
Koniec Mussoliniego nastąpił dopiero po wybuchu II wojny światowej. W 1939 roku Duce uratował, dzięki osobistej interwencji, 101 osób aresztowanych podczas akcji Gestapo, które w listopadzie zatrzymało 183 profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Ale w roku 1940 stanął po stronie III Rzeszy i wypowiedział wojnę Francji i Wielkiej Brytanii. Kiedy 10 czerwca mówił do Włochów, że oto ich państwo staje się potęgą, tłum pełen był entuzjazmu, a Mussolini liczył na szybkie i łatwe zwycięstwa u boku Hitlera. Tak się jednak nie stało. Włochy wymusiły na Francji podpisanie rozejmu, ale w zamian zyskały tylko przygraniczne gminy w Alpach i Niceę. Karta zaczęła się odwracać w 1941 roku. Przegrana w Afryce z Brytyjczykami, całkowite zniszczenie włoskiej armii, którą wysłano pod Stalingrad, klęska w Grecji i wreszcie moment krytyczny – lądowanie aliantów na Sycylii w 1943 roku. Wtedy okazało się, że Mussolini już nic nie znaczy. Po raz pierwszy od czerwca 1940 roku zebrała się Wielka Rada Faszystowska, która zdecydowała się obalić Duce. Ten chyba sam nie wierzył w to, co się dzieje, i poprosił króla o wsparcie. Może wtedy nastąpiła chwila zemsty za upokorzenie w 1922 roku? Król odmówił, a w dodatku wydał rozkaz aresztowania Duce. Mussolini stracił władzę. Na czele rządu stanął marszałek Pietro Badoglio, który ogłosił rozejm z aliantami. I wtedy na scenie pojawili się Niemcy.
Mussolini był przetrzymywany w różnych miejscach. Niemieckim komandosom udało się go odbić. Hitler dał mu władzę w marionetkowej Republice Salo, czyli Włoskiej Republice Socjalnej. Był wrzesień 1943 roku. Miesiąc później nowy premier Włoch wypowiedział wojnę III Rzeszy. Wtedy też zaczęły się polowania na Żydów, wojny w łonie samej partii faszystowskiej, wreszcie do głosu zaczął dochodzić ruch oporu, w tym partyzantka komunistyczna. Mussolini zginął właściwie przypadkiem. W kwietniu 1945 roku próbował uciec ze swoją kochanką Clarą Petacci do Szwajcarii. Jechał ciężarówka przebrany w mundur niemiecki. Podobno rozpoznano go po dużej głowie.
Po wojnie nikt nie był skory do rozliczania przeszłości. Za to już w 1946 roku powstała partia Włoski Ruch Społeczny, w której szeregach znaleźli się twardzi zwolennicy faszyzmu i wiele prominentnych postaci związanych z Republiką Salo. I choć stopniowo partia ewoluowała na pozycje konserwatywno-narodowe, w 1991 roku jej sekretarz generalny Gianfranco Fini powiedział bez ogródek: "wszyscy jej członkowie byli faszystami, dziedzicami faszyzmu, postfaszystami lub faszystami".
Włosi nie chcieli rozliczać się z faszyzmu. Partia odwołująca się do jego dziedzictwa zawierała sojusze, rozwiązywała się i zawiązywała na nowo pod nowymi nazwami. Poza tym dlaczego mieliby się rozliczać, jeśli faszyzm pod różnymi twarzami cały czas istniał w Europie? "Odejmijcie od faszyzmu imperializm, a otrzymacie Franco lub Salazara; odejmijcie kolonializm, a będziecie mieć faszyzm bałkański. Dodajcie do faszyzmu włoskiego radykalny antykapitalizm (który nigdy nie fascynował Mussoliniego), a dostaniecie Ezrę Pounda. Doczepcie do urzędowego faszyzmu kult mitologii celtyckiej i mistycyzm Graala (elementy całkowicie mu obce), a otrzymacie jednego z najbardziej szanowanych faszystowskich guru – Juliusa Evolę" – to słowa Umberta Eco, włoskiego semiotyka, językoznawcy, pisarza znanego masowemu czytelnikowi głównie z powieści "Imię róży".
Wieczny faszyzm
W 1995 roku Eco wygłosił wykład na uniwersytecie Columbia zatytułowany "Wieczny faszyzm”. Ale to w na poły autobiograficznej powieści "Tajemniczy płomień królowej Loany" przywołuje swoje dzieciństwo. Eco urodził się w 1932 roku, kiedy Benito Mussolini miał pełnię władzy, a Adolf Hitler właśnie po nią szedł. "Przeszedłem do 'Elementarza dla klasy pierwszej' autorstwa panny Marii Zanetti, ilustrował Enrico Pinochi, Drukarnia Państwowa, rok XVI ("ery faszystowskiej", to jest 1937). Na stronie pierwszych dyftongów po oi, aia, eia następowały eja! eja! i rysunek rózg liktorskich, faszystowskiego symbolu. Uczono alfabetu przy akompaniamencie faszystowskiego okrzyku bojowego: eja, eja, alalŕ!, wymyślonego, o ile mi wiadomo, przez Gabriele D'Annunzia.
Przy literze "B" były słowa jak "Benito" i cała strona o Balilli. (...) Balilla i Figli delia Lupa – Synowie Wilczycy, kandydaci do organizacji Balilla w wieku od sześciu do ośmiu lat. Strona z chłopcem w mundurze: czarna koszula i skrzyżowane na piersi białe pasy z literą "M" pośrodku. Podpis: "Mario jest mężczyzną". Potem tekst: "Syn Wilczycy. Jest 24 maja. Wilhelm wkłada piękny, nowy mundur – mundur Synów Wilczycy". "Tatusiu, ja też jestem żołnierzykiem Duce, prawda? Zostanę balillą, będę nosił proporzec, będę miał karabinek, potem wstąpię do Awangardy. Ja też chcę ćwiczyć jak prawdziwi żołnierze, chcę być najdzielniejszy ze wszystkich, chcę zasłużyć na dużo medali…".
Eco 50 lat po wojnie, tłumacząc młodym Amerykanom, czym jest faszyzm, przedstawił kilkanaście charakterystycznych punktów. To między innymi kult tradycji, odwoływanie się do sfrustrowanych klas średnich, obsesja spisku, kult heroizmu związany z kultem śmierci, pogarda dla słabszych, elitaryzm ludowy. Wykład Włocha odbył się krótko po zamachu w Oklahoma City, po którym amerykańskie władze federalne po raz pierwszy przyznały, że w Stanach Zjednoczonych istnieje radykalna prawica, sięgająca po terroryzm i odwołująca się do idei faszystowskich. "Wieczny faszyzm" był ostrzeżeniem, które przypomniano sobie kilka lat temu, kiedy w Europie coraz głośniejsi stali się populiści. I to nie z racji wieców, ale realnych zwycięstw politycznych.
Ostrzeżenie?
1 lutego 2018 roku we Włoszech odbyła się premiera filmu "Sono tornato" ("Wróciłem"), który wyreżyserował Luca Miniero. To komedia o... powrocie Benito Mussoliniego, który budzi się w Rzymie w roku 2017. Na jednym z placów zauważa go początkujący reżyser Andrea Canaletti. Pewien, że to komik parodiujący Duce, postanawia nakręcić o nim dokument. Ale komedia przeradza się w film grozy.
Reżyser i zmartwychwstały Duce jadą przez Włochy. Ten drugi słucha ludzi, którzy narzekają na beznadziejnych i nieskutecznych polityków, uchodźców i kryzys, który uderza ich po kieszeni. Każdemu z wysłuchanych obiecuje, że uzdrowi chory kraj. Znów będzie dobrze, tak jak kiedyś. Będzie bezpiecznie, nie będzie obcych na ulicach, mężczyźni nie będą się martwić o pracę, a kobiety będą w spokoju wychowywać dzieci.
Krok po kroku, miasteczko po miasteczku, przebudzony ze snu Mussolini buduje swoją popularność. I gdy jedzie ulicami Rzymu, jak w czasie Marszu Czarnych Koszul w 1922 roku, ludzie uśmiechają się do niego i salutują. Przed premierą filmu Luca Miniero mówił gorzko: "Jestem pewien, że gdyby Mussolini naprawdę powrócił do Włoch, bez problemu wygrałby każde głosowanie".
Prawdę mówiąc, nie tylko we Włoszech zmienia się stosunek do Duce, którego na nowo odkrywają – już bez wstydu – populiści. Swojej fascynacji Mussolinim nie ukrywa Steve Bannon, ojciec sukcesu politycznego Donalda Trumpa, twórca prawicowego portalu Breitbart News i ideolog tzw. alt-prawicy. Nicholasowi Farrellowi, dziennikarzowi "The Spectator" i autorowi książki o Benito Mussolinim wyliczył przymioty Duce: męskość, powodzenie u kobiet i wyczucie mody. "To był jeden z najważniejszych ludzi XX wieku. Pierwszy populista ery nowożytnej. Duce, zdając sobie sprawę, że ludzie są bardziej lojalni wobec kraju niż klasy społecznej, wymyślił faszyzm, który zastąpił międzynarodowy socjalizm narodowym socjalizmem" - tłumaczył zachwycony Bannon, zastrzegając, że on sam nie jest faszystą, a przyjechał do Europy, bo czuć tu wiatr zmian. Te zmiany to brexit.
Podczas ubiegłorocznego tournée po Europie Bannon był też gościem na konwencji Frontu Narodowego w Lille we Francji. Stojąc na scenie obok Marine Le Pen, powiedział do działaczy partii: "Nauczyłem się, że jesteśmy częścią ogólnoświatowego ruchu, który jest większy niż Francja, Włochy, Węgry – większy niż to wszystko tutaj. A historia jest po naszej stronie".
Bilans Mussoliniego
Wypowiedzenie wojny III Rzeszy przez Badoglio dało Włochom to, czego nie mógł im dać Mussolini – możliwość zrzucenia winy za całe zło na Duce. Jakie to zło? 8000 Żydów wywiezionych do obozów zagłady po wkroczeniu Niemców. Cztery obozy koncentracyjne. W największym z nich przetrzymywano prawie 5000 więźniów, którzy umierali z powodu malarii, niedożywienia, gruźlicy. Zniszczone miasta, powojenny głód. Ale im dalej od wojny, tym bardziej zacierała się pamięć o tym, co złe. Przecież to Mussolini obniżył ceny żywności i mieszkań, kiedy w 1930 roku spadły płace. Kamienicznicy, którzy czynszów obniżać nie chcieli, trafiali do aresztu. To dzięki Duce pociągi jeździły punktualnie, a robotnicy przestali być wyzyskiwani.
Benito Mussolini po dojściu Adolfa Hitlera do władzy w 1933 roku powiedział: "Faszyzm jest religią; XX wiek będzie znany w dziejach jako wiek faszyzmu". Jak zapisze się wiek XXI, w którym odradza się tęsknota za rządami silnej ręki, a populiści dają proste recepty ludziom szukającym prostych rozwiązań?