Uczestniczymy w strasznym eksperymencie. Minister podzielił sędziów i rozdał im role. Wybrańcy dostali władzę i narzędzia, których mogą używać przeciw grupie opornych. A autor eksperymentu przygląda mu się z ciekawością ze swojego gabinetu. Nic nie musi już robić, on tylko uruchomił mechanizm. Dla Magazynu TVN24 pisze Jarosław Gwizdak, były sędzia, członek zarządu Fundacji INPRIS - Instytut Prawa i Społeczeństwa.
Wciąż mam wrażenie, że to, co wydarzyło się w ostatnich czterech latach, jest raczej złym snem, fikcją literacką bądź filmem w rodzaju ostatnio popularnej dystopii. Ponurą wizją przyszłości. Albo że uczestniczymy w jakimś grupowym eksperymencie. Najgorsze, że ofiarami tego eksperymentu są wykształceni ludzie w sile wieku, gotowi - zgodnie z sędziowskim ślubowaniem - stać na straży prawa i służyć Rzeczypospolitej Polskiej. Każdy z nich składał to ślubowanie. Każdy z nich ten moment z pewnością dobrze pamięta. Zmieniali się jedynie prezydenci Rzeczypospolitej, wobec których przysięgali.
Gdy strażnik dostaje władzę
Psychologia zna przykłady zdarzeń, w których sytuacja i okoliczności zmieniają zachowania ludzi. Słynny (choć też i kwestionowany) "eksperyment stanfordzki" profesora Philipa Zimbardo zmienił studentów ochotników w członków grup funkcjonujących w więzieniu: więźniów, sprawiedliwych strażników, interesownych strażników oraz oprawców. Okazało się, że więźniowie byli upokarzani i krzywdzeni fizycznie przez tych, których uczyniono strażnikami i dano władzę. Psycholog przerwał swoje "doświadczenie" po sześciu dniach w momencie, w którym sam poczuł się bardziej "naczelnikiem więzienia niż badaczem".
Eksperyment na żywej tkance wymiaru sprawiedliwości nie został, jak dotąd, przerwany. Jego autorem jest minister Zbigniew Ziobro, pełniący też funkcję prokuratora generalnego, posła na Sejm i szefa jednej z partii wchodzących w skład rządzącej koalicji. Eksperyment podzielił polskich sędziów na trzy grupy: uprzywilejowanych i korzystających z obecnej sytuacji, mocno się jej sprzeciwiających oraz trzecią: obojętnych wobec zmian. Trzecia grupa jest oczywiście najliczniejsza. Postawa pod tytułem "robię swoje i chcę mieć święty spokój" zazwyczaj dominuje. Jest ludzka. Nie wymaga aktywności, służy po prostu przetrwaniu. Pozostałe dwie grupy toczą spór, ale to nie ich własna wojenka, a spór o praworządność i wartości.
Autor eksperymentu przygląda mu się zapewne z ciekawością z ministerialnego gabinetu w Alejach Ujazdowskich. On tylko uruchomił ten mechanizm.
Normalność
Kiedy jeszcze jako sędziemu zdarzało mi się przemawiać do katowiczan zgromadzonych przed sądem okręgowym podczas demonstracji, zebrani często później podchodzili do mnie. "Pan jest taki normalny", "pan jest odważny" – słyszałem. Nie traktowałem tego jako komplementu. Przeciwnie, bardzo mnie to smuciło. Bo jaki ma być polski sędzia? Tchórzliwy, konformistyczny i zastraszony? Taki, dla którego normalność jest czymś nieosiągalnym? Bezkrytycznie posłuszny władzy, z "mentalnością służebną", jak domagał się tego Stanisław Piotrowicz? Wiem, że są jeszcze odważni i normalni sędziowie w Polsce. Zakładam, że będzie się ich ujawniać coraz więcej.
Od niedawna jednak odważni sędziowie przestają nosić swoje nazwiska. Powód: wszczyna się przeciwko nim postępowania dyscyplinarne. W publicznej debacie pojawiają się nagle Krystian M., Olimpia B.-M., Monika F. czy Waldemar Ż. Myślę, że ich nazwiska muszą być znane, bo są to ludzie, którym będziemy wiele zawdzięczać. To oni przeciwstawiają się złu. Przeciwko nim uruchamiana jest maszyna postępowań dyscyplinarnych. Maszyna, która jednocześnie oszczędza "swoich".
Merida Waleczna
"Tę burzę włosów każdy zna" - na pewno w Sądzie Rejonowym w Gorzowie Wielkopolskim. Merida Waleczna, ognistowłosa sędzia Olimpia Barańska-Małuszek należy do sędziów, którzy się nie boją. Nie boją się ludzi, nie boją się polityków, nie boją się mówić głośno prawdy. Czasem dosadnie, krótko i na temat. Poza tym wszędzie jej pełno. Konferencja o mediacji? Olimpia. Szkolenie lubuskich sędziów? Olimpia. Aktywności edukacyjne i społeczne na Akademii Sztuk Przepięknych Pol'and'Rocku i kiedyś Woodstocku? Olimpia.
Pewnego dnia Olimpia napisała na Twitterze, że minister Zbigniew Ziobro jest "odpowiedzialny za stworzenie systemu korupcyjnego w sądach i prokuraturze uzależniającego wymiar sprawiedliwości od woli politycznej”. Cytuję Zastępcę Rzecznika Dyscyplinarnego Sądów Powszechnych, który wszczął przeciwko niej postępowanie dyscyplinarne właśnie za ten wpis. Uznał również, że opisanie w ten sposób Ministra Sprawiedliwości jest czynem tak wielkiej wagi i na tyle zbrodniczym, że sędzia ma również zostać zawieszona w czynnościach służbowych. Żąda również obniżenia jej wynagrodzenia, nawet o połowę.
Colette Tatou
Monika Frąckowiak jest drobną, stanowczą brunetką. W filmie "Ratatuj" byłaby z pewnością Colette Tatou – twardą, asertywną i ciężko pracującą mistrzynią kuchni. Jest sędzią Sądu Rejonowego Poznań – Nowe Miasto i Wilda w Poznaniu. Regularnie atakowaną na Twitterze przez anonimowe, hejterskie konta. Publikowano tam obrzydliwe fotomontaże, Monikę regularnie obrażano słowem i obrazem. Jednocześnie Frąckowiak jest przedstawicielką Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" w organizacji MEDEL – Magistrats Européens pour la Démocratie et les Libertés, co znaczy Europejscy Sędziowie dla Demokracji i Wolności. Organizacja monitoruje sytuację tureckich sędziów, z których kilkudziesięciu osadzonych jest w więzieniach. To ona rozpoczęła akcję solidarności z tureckimi kolegami, poddawanymi niespotykanym represjom.
Monika jest oczywiście obwinioną w postępowaniach dyscyplinarnych. Na stronie internetowej Rzecznika Dyscyplinarnego pisze się już o "kolejnych postępowaniach przeciwko sędzi Monice F.". Zaczęło się od nienapisanych w terminie uzasadnień wyroków, których sędzia wydawała bardzo wiele, ciężko i rzetelnie pracując. Potem znaleziono inne przewinienia. Aparat represjonowania sędziów, stworzony przez Ministra Sprawiedliwości, ma już swoich stałych klientów. Kiedyś, podczas wspólnego obiadu w Poznaniu pytałem ją, skąd czerpie siłę, aby to wszystko wytrzymać. "Wiem, że jestem po dobrej stronie” - odpowiedziała. Powtarza to regularnie, ostatnio podczas niedzielnego protestu na placu Mickiewicza w Poznaniu.
Rycerz Jedi
Krystian Markiewicz jest wielkim fanem "Gwiezdnych wojen" i piosenek Czesława Niemena. Siła rycerza Jedi i przekonanie, że "dziwny jest ten świat" są mu teraz naprawdę absolutnie niezbędne. Jest prezesem Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia", sędzią Sądu Okręgowego w Katowicach, wykłada procedurę cywilną na Uniwersytecie Śląskim.
Anonimowy paszkwil zawierający najgorsze zarzuty pod jego adresem rozesłany został do kilkuset sędziów w Polsce. Pisano, że karierę robił nieuczciwie, opierał się na znajomościach i protekcji (to i tak najłagodniejsze z zarzutów pod jego adresem). Wyglądało na to, że będzie jedyną osobą ściganą dyscyplinarnie w związku ze ściekiem pomówień na swój temat. Od niedawna dołączyła do niego Olimpia Barańska–Małuszek, stojąca pod zarzutami, o których była już mowa. Mężni i wnikliwi w poszukiwaniu złych sędziów rzecznicy dyscyplinarni nie potwierdzili, aby w fabrykowanie hejterskiego paszkwilu zamieszani byli sędziowie z grupy trzymającej się blisko władzy.
3 grudnia 2019 roku, dwa dni po manifestacjach zorganizowanych przez "Iustitię", Zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych wszczął postępowanie dyscyplinarne przeciwko Markiewiczowi. Zarzuca mu, upraszczając złożony komunikat, że wyraził wątpliwości co do prawidłowości i legalności działań władzy. A na to władza pozwolić sobie przecież nie może. Dlatego stawia się Krystianowi Markiewiczowi... 55 zarzutów. Rozesłał on bowiem list do... 55 prezesów sądów, apelując do ich prawniczej godności i poczucia odpowiedzialności za państwo. Sugerował po prostu, aby zachowali się przyzwoicie.
O tym, że zastępca rzecznika "rozważa" również zawieszenie Markiewicza w czynnościach i obligatoryjne zmniejszenie wynagrodzenia, wspominać nie muszę. To obecnie oczywiste.
Gotham City
Mam nadzieję, że wymieniona wyżej trójka wybaczy mi popkulturowe porównania. Są przecież ludźmi z krwi i kości, a nie postaciami z ekranów, kreskówek czy komiksów. Ludźmi, którzy faktycznie tworzą "nadzwyczajną kastę", która postanowiła działać, organizować, pracować dla większego celu. O co im chodzi? O demokratyczne państwo, o Konstytucję, o praworządność. O respektowanie trójpodziału władz. O wewnętrzne bezpieczeństwo w kraju, który może stać się "prawnym Gotham City".
Przeciwko sobie mają nie tylko diabolicznie śmiejącego się z przemian ustrojowych Jokera, ale i prawniczych rozrabiaków. I niestety, część z nich rekrutuje się z tego samego, sędziowskiego środowiska.
Chaos
Chaos prawny narasta, pewność prawa jest zagrożona. Oto krótkie i siłą rzeczy wybiórcze podsumowanie stanu polskiego wymiaru sprawiedliwości w końcówce drugiej dekady XXI wieku:
Prezesów polskich sądów w listopadzie 2017 roku wymieniano "hurtem i faksem".
Większość członków nowej KRS jest mniej lub bardziej powiązana z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą. Cytując OKO.press: "Na 15 członków (KRS – red.) aż 10 zgłosiły osoby powiązane z ministerstwem, 9 dostało od Ziobry funkcję wice/prezesa sądu, 9 działało w komisjach i zespołach ministerstwa, a 4 było tam zatrudnionych".
Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf procesuje się z nowo powołanym sędzią Trybunału Konstytucyjnego Stanisławem Piotrowiczem, który nazwał sędziów "złodziejami". Ten ostatni jest przy okazji prokuratorem z długim stażem i jednym z architektów obecnej "deformy" wymiaru sprawiedliwości.
Sąd Najwyższy orzekł, że Izba Dyscyplinarna SN nie jest sądem, zatem nie ma kompetencji do orzekania i wydawania wiążących wyroków. Wkrótce i Izba Dyscyplinarna może orzec na przykład o nieistnieniu Sądu Najwyższego itp., itd.
Środowisko dawno nie było tak skłócone i podzielone.
Samotność
Sędziowie, piastując swe urzędy, są ludźmi w gruncie rzeczy bardzo samotnymi. Podejmowane decyzje potrafią śnić się po nocach i nie znikać z pamięci. Do tej pory wspierali się sami, dyskutując swoje sprawy, problemy i dylematy z kolegą z pokoju czy wydziału. W środowisku szukali powierników, mentorów czy nauczycieli. Od niedawna atmosfery zrozumienia i solidarności wśród sędziów jest coraz mniej. Okazuje się, że kolega, z którym siedzimy biurko w biurko, jest jednak po innej stronie. Zostaje funkcyjnym: przewodniczącym wydziału czy prezesem. Inny, dotychczas krytykujący reformy, nagle informuje, że "od przyszłego tygodnia zaczyna pracę w MS (Ministerstwie Sprawiedliwości), bo właściwie ktoś to musi robić".
Środowisko sędziów zawsze było jakoś podzielone, ale od kilku lat, dzięki pracy stowarzyszeń sędziowskich i użyciu internetowych platform, zdawało się konsolidować. Skorzystanie przez obecną władzę polityczną z prastarego i sprawdzonego mechanizmu "dziel i rządź" rozdrapało świeżo zasklepiającą się ranę podziału i pociera ją papierem ściernym. Rządzący liczą na uwolnienie coraz groźniejszych demonów. "Prawne Gotham City" potrzebuje kolejnych superbohaterów noszących togi.
Jarosław Gwizdak - prawnik, przez 20 lat pełnił służbę jako sędzia RP. W latach 2013-17 prezes Sądu Rejonowego Katowice-Zachód w Katowicach. Od czerwca 2019 roku członek zarządu Fundacji INPRIS, prawniczego think tanku. Pierwszy w Polsce laureat nagrody Obywatelski Sędzia Roku. Grał na basie w zespole The Judges.