Nie wystarczy mówić o prawach człowieka i prawach dziecka, o demokracji, sprawiedliwości i równości. To trzeba przeżyć, np. w czasie działania na rzecz starych ludzi, uczniowskiej akcji w obronie prześladowanej koleżanki czy protestu przeciw nacjonalistycznym hasłom na Twitterze. Nie da się po prostu przeczytać, co to jest demokracja, równość czy solidarność. Tego trzeba doświadczyć. Tego warto doświadczyć w szkole.
O tym, jak uczyć dziecka bycia obywatelem, pisze Alicja Pacewicz, założycielka Centrum Edukacji Obywatelskiej.
Uczmy się od Korczaka. I nie chodzi tu o egzamin z heroizmu (obyśmy nie musieli go nigdy zdawać), ale o głęboki, mądry przekaz edukacyjny, który ma kształtować – nie tylko w dziecku, lecz także w nauczycielach i rodzicach – postawę godności i szacunku do innych, prawo do bycia sobą, samodzielność, chęć dzielenia się i współpracy, troskę o wspólne dobro. Z przekazu tego wychowawcy wizjonera wybieram kilka zasad, które dla dobrej edukacji, a zwłaszcza edukacji obywatelskiej, wydają mi się kluczowe dla współczesnej polskiej szkoły.
Najbardziej niezwykłe jest to, że choć doktor sformułował je sto lat temu, są one zgodne z najnowszymi ujęciami procesu uczenia się, nauczania i wychowania.Wystarczy rzucić okiem na śródtytuły tego tekstu, które – wszystkie! – są cytatami z Korczaka.
"Wychowanie dziecka to nie miła zabawa"
Inspiracje są nam tym bardziej potrzebne, że mamy poważny problem z edukacją obywatelską. Można się pocieszać, że podobne trudności przeżywają inne kraje albo powtarzać sobie, że w czasach PRL-u w szkołach była propaganda, a i tak jakoś udało się obalić komunizm...
To jednak słaby argument, bo skutki deficytu obywatelskich i społecznych kompetencji odczuwamy boleśnie w domach, szkołach, gminach w całym kraju. Niska frekwencja w wyborach, niski stopień uczestnictwa w stowarzyszeniach i wolontariacie, niewielka gotowość do angażowania się w sprawy publiczne, nieznajomość prawa i łatwość jego obchodzenia, brak poczucia wpływu na decyzje władz różnych szczebli, niskie zaufanie do instytucji publicznych, niechęć do polityki i polityków.
Widzimy też dziś wyraźniej niż kiedyś, jak łatwo wyzwolić nienawiść wobec "innych", obudzić uśpiony przez lata antysemityzm i rasizm, zburzyć zaufanie do autorytetów, wzbudzić zawiść wobec tych, którym lepiej się powiodło.
Widać coraz wyraźniej, że zachowaniami w sferze publicznej rządzą nie tylko racjonalne przekonania, lecz także emocje, odruchy, urazy. Poczucie krzywdy, poniżenia, lęk przed obcym czy chęć zemsty potrafią mobilizować silniej niż polityczne programy. Łatwiej uruchomić emocje negatywne niż pozytywne, łatwiej zwyciężyć w wyborach, grając na lęku i obiecując, że się nikogo "obcego" nie wpuści, niż np. obiecując edukację wyrównującą szansę czy lepszą służbę zdrowia.
Bez powszechnej i pogłębionej edukacji obywatelskiej trudno będzie przeciwstawiać się populistycznym przekazom i budować porozumienie w podzielonych społeczeństwach.
"Nie urabiać i przerabiać, lecz zrozumieć i porozumieć się"
Nie wystarczy mówić o prawach człowieka i prawach dziecka, o demokracji, sprawiedliwości i równości. Edukacja obywatelska może stać się nośnikiem wartości, jeśli pozwoli je przeżyć, np. w czasie działania na rzecz starych ludzi, uczniowskiej akcji w obronie prześladowanej koleżanki czy protestu przeciw nacjonalistycznym hasłom na Twitterze. Nie da się po prostu przeczytać, co to jest demokracja, równość czy solidarność. Tego trzeba doświadczyć. Tego warto doświadczyć w szkole.
"Szkoła z gruntu inna"
Edukacja obywatelska wymaga uwagi, wysiłku i czasu. Jednak czasu jest coraz mniej. Bo dużo jest przedmiotów, mnóstwo wymagań w podstawie programowej, jeszcze więcej sprawdzianów i egzaminów. Prawie zawsze kompetencje obywatelskie i społeczne są traktowane jako te mniej ważne niż matematyka, biologia czy geografia.
A tymczasem z badań wynika, że obywatelskie postawy młodych kształtuje głównie codzienne doświadczenie, na lekcjach, przerwach i wycieczkach: sposób traktowania uczniów, komunikowania się, relacje między uczniami i nauczycielami, klimat klasy i szkoły. No i domu oczywiście.
Nie można się zatem poddawać, bo los Polski i świata zależy od tego, jakimi na co dzień okazujemy się obywatelami, jak udaje nam się chronić przed obojętnością, chciwością czy manipulacją.
"Szczęście samodzielności, opanowania, władania…"
Korczakowska triada – samodzielność, opanowanie i władanie – to kwintesencja nowoczesnej edukacji obywatelskiej. Młody człowiek, by stawać się obywatelem, potrzebuje samodzielności, nie może działać na rozkaz czy ze strachu. Nauczyciele i rodzice muszą stwarzać sytuacje, w których może dokonywać wyborów, decydować, w co jest gotów się zaangażować. Takich możliwości powinno być dużo: wybory do samorządu klasowego, wybór tematu projektu czy sposobu uczenia się. Jedni będą woleli zająć się bezdomnymi zwierzętami, inni walką ze smogiem, a jeszcze inni – organizacją szkolnego festiwalu.
Ważne jest też opanowanie, wewnętrzna dyscyplina i samokontrola w sytuacjach społecznych. To ona umożliwia konstruktywne działanie, porozumienie się z innymi, pozwala przezwyciężyć własne słabości i niszczące emocje, wstyd, złość czy chęć zemsty, pokonać uprzedzenia wobec "innych" i lęk przed nieznanym. Opanowanie daje odwagę i tworzy szansę na "władanie". Pomaga reagować w sposób mniej sztywny, np. gdy okazuje się, że opracowany wcześniej plan wspólnego działania trzeba zmienić.
Władanie, o którym pisze Korczak, jest bliskie kluczowemu dla kompetencji obywatelskich pojęciu empowerment. Chodzi tu o zdolność do kształtowania tego, co się dzieje wokół nas, w szkole, na osiedlu czy w mieście. Edukacja obywatelska ma największy sens właśnie wtedy, gdy zwiększa pole "władania" obywateli, także tych całkiem młodych. Gdy uświadamia im, na co mogą mieć wpływ – i w jaki sposób to osiągnąć - jak zorganizować w szkole przestrzeń do relaksu na przerwach, w bibliotece do cichej pracy albo gry w szachy, jak doprowadzić do naprawy gminnego boiska...
Korczak wiedział, że życie człowieka, małego i dużego, jest bogatsze, gdy angażuje się także w sprawy wspólne, a nie tylko własne – że nie ma osobistego szczęścia bez szczęścia publicznego.
"Prawo do bycia sobą, do błędów, do szczęścia…"
Radykalną wskazówkę dla edukacji dają często pojawiające się w pismach Korczaka myśli: "dziecko ma prawo być sobą", "ma prawo do popełniania błędów", "ma prawo do posiadania własnego zdania", "ma prawo do szacunku", "nie ma dzieci – są ludzie".
To pochwała autonomii dziecka, prawa do szukania i mylenia się, do sprawdzania, co działa, a co nie. Na tym polega zdobywanie kompetencji obywatelskich – na popełnianiu błędów i ich naprawianiu. Każdy musi przecież kiedyś przeżyć sytuację klasowej kłótni – ważne, żeby zrozumieć, co się wydarzyło, i potrafić to naprawić.
Dzieci, żeby mogły nauczyć się społecznych i obywatelskich zachowań, muszą popełniać błędy, czasem trochę narozrabiać...Dorośli nie są od tego, żeby karać, ale przede wszystkim od tego, żeby pomóc zobaczyć, jakie mogą być skutki lenistwa czy lekkomyślności, pomóc się wycofać, następnym razem postąpić inaczej.
"Nie uczyć martwych liter z martwej bibuły"
Eksperci od edukacji obywatelskiej i politycznej na całym świecie od lat powtarzają, że trzeba się zajmować rzeczami bliskimi uczniom, autentycznymi wyzwaniami, jakie przed nimi stoją, a nie teorią i definicjami. Nie chodzi o to, by dezawuować wiedzę o zasadach demokracji, ustroju państwa czy sądach. Chodzi o to, by te pojęcia mocno zakorzenić w życiu, czyli odnieść do prawdziwych problemów młodych ludzi i społeczności, których są oni częścią. Nie ma sensu uczyć "na sucho" o różnicy między demokracją większościową a konstytucyjną, ale jest sens pokazać, jak wygląda państwo, w którym większość może łamać prawa człowieka i konstytucję. Nie ma sensu wykuwać na pamięć wszystkich kompetencji samorządu gminnego, ale warto wiedzieć, kto decyduje o tym, jak wygląda miejski park czy chodnik. Warto umieć napisać protest w sprawie likwidacji biblioteki.
Czym zatem warto zajmować się na lekcjach? Trzeba wyjść poza "martwą bibułę", by – korzystając również z kompetencji językowych, przyrodniczych, informatycznych i wszelkich innych – szukać rozwiązań prawdziwych problemów. Takich, które dotyczą naszej szkoły (np. prześladowania słabszych) i miejscowości (np. dopalaczy), a także całego kraju (np. smogu lub starzenia się społeczeństwa), Europy (np. integracji uchodźców), a nawet świata (globalnych nierówności czy zmian klimatycznych).
Żyjemy w czasach, gdy nie da się zbudować raju na samotnej wyspie, bo nasz los jest powiązany z losem ludzi na całym świecie. Ich ubóstwo, brak wody, konflikty wojenne, które toczą się na innym kontynencie, wpływają także na nasze życie i coraz mocniej będą nas dotyczyć i dotykać. Podobnie jak ocieplenie klimatu i degradacja środowiska naturalnego.
"Nic wam nie dajemy"
W edukacji, a w edukacji obywatelskiej w szczególności, od lat żegnamy się z modelem "transmisyjnym", wedle którego ktoś, kto wie, jak jest i jak być powinno, przekazuje swoją wiedzę prosto do uczniowskich głów. Wiadomo już, także z badań, że ludzie uczą się sami, według własnych potrzeb, możliwości i chęci. Że ważniejsza niż akademicka wiedza jest motywacja ucznia i gotowość oraz umiejętność przetwarzania informacji – odnoszenia nowych wiadomości do wcześniejszych doświadczeń, budowania i ciągłego rekonstruowania obrazu świata i struktur pojęciowych, które go opisują.
W edukacji obywatelskiej kluczowe znaczenie ma społeczny kontekst – to, że uczymy się o podejmowaniu decyzji, współpracy i rządzeniu nie w samotności, ale wspólnie z innymi, spierając się i wspierając. Że możemy na bieżąco sprawdzać, jak działają różne sposoby podejmowania decyzji w grupie, jakie wady i zalety ma głosowanie, decyzja lidera, a jakie dochodzenie do konsensusu.
Minęło właśnie 99 lat od chwili, gdy Korczak pisał do wychowanków opuszczających Dom Sierot: "Nic wam nie dajemy". I jeszcze mocniej: "Nie dajemy Boga, bo Go sami odszukać musicie we własnej duszy, w samotnym wysiłku. Nie dajemy Ojczyzny, bo ją odnaleźć musicie własną pracą serca i myśli. Nie dajemy miłości człowieka, bo nie ma miłości bez przebaczenia, a przebaczać – to mozół, to trud, który każdy sam musi podjąć". To uznanie ograniczonej mocy wychowania patriotycznego i religijnego w jego "podającej" wersji.
"Samorząd – to właśnie praca, żeby jednakowo dobrze działo się wszystkim…"
Dlaczego oddanie głosu uczniom ciągle wydaje nam się tak ryzykowne? Dlaczego uczniowie o to nie zabiegają?
W Domu Sierot, prowadzonym przez Janusza Korczaka i Stefanię Wilczyńską, "gospodarzem, pracownikiem i kierownikiem stało się dziecko".Funkcjonowała rada samorządowa, tworzona przez 10 wychowanków i wychowawcę, sejm, który rozstrzygał najważniejsze sprawy, a sąd koleżeński stał na straży uchwalonych praw, rozstrzygał spory między dziećmi i konflikty z nauczycielami. Funkcjonowały "tablica ogłoszeń", na której wywieszano plan dnia, listy dyżurów i wyroki sądu, i "skrzynka na listy". Co wieczór odczytywano "listy podziękowań i przeprosin", organizowano głosowania i plebiscyty, a za koleżeńską pomoc i ochotniczą pracę można było otrzymać specjalną nagrodę – "pocztówkę pamiątkową" z podpisem Doktora i pieczęcią Domu.
W Domu obowiązywała samoobsługa, każdy miał dyżury i sprawy, za które odpowiadał. Bo w samorządności nie chodzi tylko o wybory i wspólne decydowanie. Aby dobrze funkcjonowała, potrzebna jest codzienna praca. I może także dlatego w naszych szkołach ta samorządność nie bardzo wychodzi – gdy każdy uważa, że liczy się tylko indywidualny sukces, trudno znaleźć chętnych do wspólnej pracy. Samorząd wydaje się czystą stratą czasu, nie pasuje do naszej neoliberalnej wizji sukcesu jednostki.
Ciekawe, co by się stało, gdyby Korczakowski model samorządności – po niewielkich modyfikacjach – wprowadzić dziś do wszystkich polskich szkół? Byłoby na początku więcej pracy i zamieszania, ale z czasem wszyscy byśmy na tym zyskali – młodzi ludzie, nauczyciele, rodzice i... polskie życie publiczne. Może to zrobimy, teraz lub w przyszłości?
Warszawa jest moja i ja jestem jej
"Mała ojczyzna" – bez tego pojęcia trudno wyobrazić sobie nowoczesną edukację obywatelską i patriotyczną. Miejsca, gdzie się rodzimy, wychowujemy, bawimy na podwórku, chodzimy do szkoły i zakochujemy, mają szczególną moc. To siła naszych przeżyć, zapachów i kolorów, które zostają w nas, nawet jeśli na co dzień o tym nie myślimy. Siła więzi, które łączą nas z ludźmi z kamienicy, osiedla, ze szkoły, z boiska i kościoła. Dla wielu ludzi taka lokalna ojczyzna ma większe znaczenie niż ta wielka, zbyt abstrakcyjna. Mądra edukacja odwołuje się do niej wyraźnie – zachęca do badania jej dziejów, zbierania opowieści starszych mieszkańców, szukania zapomnianych śladów, fotografowania zabytków albo dziwnych przedmiotów ze strychów i z piwnic, poznawania problemów czy projektowania przyszłości.
Poruszający cytat z pamiętnika, jaki Korczak pisał w getcie w sierpniu 1942 roku:"Obca mi Wisła spod Krakowa, nie znam i nie pragnąłbym poznać Gniezna. Ale kocham Wisłę warszawską i oderwany od Warszawy odczuwam żrącą tęsknotę. Warszawa jest moja i ja jestem jej. Powiem więcej: jestem nią. Razem z nią cieszyłem się i smuciłem, jej pogoda była moją pogodą, jej deszcz i błoto moim też. Z nią razem wzrastałem”. Warto rozmawiać z uczniami o Korczaku, jego Wiśle i pamiętniku z getta. Jeśli się uda, może być to lekcja patriotyzmu, tego i od małej, i od dużej ojczyzny...
"Jak ja dużo jestem"
Dobra edukacja pomaga młodemu człowiekowi znaleźć miejsce w świecie, odkrywać, czym chce się zajmować, kim jest i kim chce być.
Nauczyciele powinni szukać mądrej równowagi między budowaniem poczucia przynależności do szkoły, miasta i narodu, a uświadamianiem, że tożsamość jest złożona i pojemna: można być równocześnie krakowianinem, Żydem, Polakiem i Europejczykiem. Jedno drugiego nie wyklucza, może nawet wzmacnia. Jak mówił Doktor: "Wiesz, Helciu, ty jesteś niespokojnym człowiekiem. Ona: Ja jestem człowiekiem? No tak. Przecież nie pieskiem. Zamyśliła się. Po długiej pauzie zdziwiona: Jestem człowiekiem. Jestem Helcia. Jestem dziewczynka. Jestem Polka. Jestem córeczka mamusi, jestem warszawianka... Jak ja dużo jestem”.
"Szukaj własnej drogi"
Nauczycielko, Nauczycielu – szukaj własnej drogi. Nawet jeśli nie uczysz wiedzy o społeczeństwie, jesteś nauczycielem edukacji obywatelskiej. "Poznaj siebie, zanim zechcesz dzieci poznać. Zdaj sobie sprawę z tego, do czego sam jesteś zdolny, zanim dzieciom poczniesz wykreślać zakres praw i obowiązków. "Ze wszystkich sam jesteś dzieckiem, które musisz poznać, wychować i wykształcić przede wszystkim". I jeszcze to: "Zreformować świat to znaczy zreformować wychowanie".
Skrócona wersja tekstu, który ukazał się w katalogu wystawy "W Polsce króla Maciusia. 100-lecie odzyskania niepodległości" organizowanej przez Muzeum POLIN. Publikacja zawiera teksty źródłowe, eseje na tematy poruszane na wystawie (wyzwania odbudowy II RP, myśl i praktyka Janusza Korczaka, współczesna edukacja obywatelska) i karty pracy dla dzieci.