– Rosjanie zamienili Krym w bazę wojskową. Jeśli dojdzie do wojny, naród krymskotatarski zostanie zniszczony. Dlatego kładziemy nacisk na wzmocnienie sankcji wobec Rosji – mówi Mustafa Dżemilew. Legendarny radziecki dysydent, a obecnie przedstawiciel prezydenta Ukrainy ds. narodu krymskotatarskiego, deputowany Rady Najwyższej i laureat Nagrody Solidarności im. Lecha Wałęsy, udzielił tvn24.pl wywiadu w drugą rocznicę aneksji półwyspu.
Aneksja Krymu przez Rosję rozpoczęła się w lutym 2014 roku, po obaleniu prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza. Miejscowi separatyści, wspierani przez działające nieformalnie wojsko rosyjskie (tzw. "zielonych ludzików") przejęli rządowe gmachy i obiekty strategiczne, takie jak lotniska i porty. 16 marca na Krymie odbyło się nieuznawane przez władze w Kijowie referendum w sprawie przyłączenia półwyspu do Rosji. Dwa dni później prezydent Władimir Putin podpisał na Kremlu umowę z przewodniczącym krymskiego parlamentu, premierem Krymu oraz merem Sewastopola, zgodnie z którą Republika Krymu i Sewastopol stały się częściami Federacji Rosyjskiej. Aneksji nie uznają władze w Kijowie oraz wspólnota międzynarodowa.
TATIANA SERWETNYK, TVN24.PL: Zacznijmy od najnowszych doniesień z Krymu. Dokładnie w drugą rocznicę aneksji półwyspu, mianowana przez samozwańcze władze półwyspu prokurator generalna Natalia Pokłońska chce zlikwidować Medżlis, organ przedstawicielski Tatarów krymskich. Oskarża organizację o "ekstremizm". Kierował pan Medżlisem od początku jego istnienia. Jakie jest pana stanowisko w tej sprawie?
MUSTAFA DŻEMILEW: Próba likwidacji Medżlisu jest absurdalna, ale skutki tej decyzji mogą być daleko idące. Medżlis jest ostatnim ośrodkiem oporu przeciwko okupacji rosyjskiej. Władze samozwańcze próbowały to zmienić – szantażem i groźbami. To się jednak nie udało. Postanowiły zatem zdublować krymskotatarski organ samorządowy, zwołując Kurułtaj [zjazd Tatarów krymskich – red.] i wybierając nowy Medżlis, który odpowiadałby gustom okupantów. Z tego także nic nie wyszło, bo zdecydowana większość moich rodaków nie chciała w takim "Kurułtaju" uczestniczyć. Władze utworzyły własne organizacje, które można byłoby uznać za parodię Medżlisu. Z wysiłków tych jednak nic nie będzie. Siła prawdziwego Medżlisu polega na tym, że został bezpośrednio wybrany przez naród krymskotatarski.
Powiedział pan, że skutki jego likwidacji mogą być daleko idące, czyli jakie?
Jeśli Medżlis zostanie uznany za organizację ekstremistyczną, życie ponad 2 tys. ludzi działających w różnych strukturach samorządu krymskotatarskiego będzie zagrożone. Ludzie ci zostaną uznani za ekstremistów i terrorystów. To otworzy drogę do nasilenia represji.
Oficjalnym powodem likwidacji Medżlisu są zarzuty o powiązania z Partią Odrodzenia Islamskiego (Hizb-ut-Tahrir al-Islami).
Organizacja ta jest zakazana w Rosji, ale nie na Ukrainie. Struktura ta dzieli muzułmanów na "dobrych" i "złych" i to nam się nie podoba, ale jej członkowie nie są ekstremistami i terrorystami. Od początku istnienia Hizb-ut-Tahrir al-Islami nie dokonała ani jednego zamachu terrorystycznego. Tymczasem władze okupacyjne Krymu aresztowały już siedem osób – tylko za to, że kiedyś należały do tej organizacji. Jeśli Medżlis także zostanie uznany za organizację terrorystyczną, władze będą mogły aresztować każdego jej członka.
Czy próba likwidacji Medżlisu może być zemstą za działalność Tatarów krymskich? Na przykład za to, że uczestniczyli w blokadzie żywnościowej czy transportowej półwyspu?
Nie widzę w tym logiki. Zakaz Medżlisu niczego nie zmieni. Represje nie spowodują, że aktywiści będą mniej aktywni, że przestaną działać.
Czy pana zdaniem prokurator Pokłońska podjęła samodzielnie decyzję w tej sprawie?
Nie sądzę, aby tak było. Krymskie sądy i prokuratura pełnią rolę wykonawców. Myślę, że inicjatywa pochodziła od przedstawiciela prezydenta Władimira Putina na Krymie, Olega Bieławiencow.
Władze odebrały Medżlisowi siedzibę w Symferopolu. Mianowany przez Kreml wicepremier Rusłan Balbek oświadczył, że zostanie ona przekazana miejscowemu muzeum etnograficznemu.
To zwykła kradzież. Siedziba ta była naszą prywatną własnością. Kupiliśmy budynek, w którym urzędowaliśmy przez te wszystkie lata, pod koniec lat 90. ubiegłego wieku. Wszyscy zbierali na to pieniądze, także diaspora tatarska.
Czy w obronie Medżlisu będziecie podejmować jakieś kroki?
Zwrócimy się do organizacji międzynarodowych, Rady Europy, Parlamentu Europejskiego. Wygłoszę przemówienie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, gdzie zaapeluję o wzmocnienie sankcji wobec Rosji, w tym o wykluczenie tego kraju z systemu bankowego SWIFT.
W lutym informowaliście o nasileniu represji nie tylko wobec aktywistów tatarskich, ale także wobec zwykłych ludzi. Ujawnialiście fakty coraz częstszych przypadków rewizji i przeszukań. Z czym to może być związane?
W ten sposób władze próbują zastraszyć ludzi, zaszczepić w nich uczucie niepewności, chcą udowodnić, że wszystko zależy od ich samowoli. Rządzący chcą utrzymać władzę absolutną. Nawet w czasach radzieckich czegoś takiego nie było. Na jakiej podstawie dokonuje się rewizji? Nikt niczego nie tłumaczy. Wystarczy powiedzenie: dotarła do nas informacja, że przechowujecie broń czy zakazaną literaturę. W ten sposób tworzy się atmosfera strachu, a władze próbują zmusić Tatarów krymskich, by opuścili półwysep. Władze próbują wypędzić tych, z którymi nie da się negocjować, których nie można skłonić do współpracy.
Zakaz Medżlisu niczego nie zmieni. Represje nie spowodują, że aktywiści będą mniej aktywni, że przestaną działać
Mustafa Dżemilew
Czy aktywiści tatarscy zamierzają kontynuować blokadę półwyspu?
Blokadę [transportową - red.] kontynuuje państwo ukraińskie. Co się zaś tyczy blokowania dostaw energii [Tatarzy krymscy prowadzili ją od listopada zeszłego roku - red.] zaproponowaliśmy władzom w Moskwie podpisanie nowego kontraktu. Miałoby w nim znaleźć się sformułowanie, że energia jest dostarczana z kontynentalnej części Ukrainy do Autonomii Krym, okupowanej tymczasowo przez Rosję. W odpowiedzi na naszą propozycję Władimir Putin oznajmił, że o tym zdecydują w referendum mieszkańcy Krymu. Według oficjalnych doniesień, plebiscyt się odbył [rosyjskie media relacjonowały, że ponad 90 proc. mieszkańców półwyspu nie zaakceptowało warunków ukraińskich - red.]. Próbowaliśmy zweryfikować informację, czy taki plebiscyt faktycznie miał miejsce, ale bez skutku.
Dwa lata temu, 16 marca, na Krymie odbyło się "referendum", które otworzyło władzom na Kremlu drogę do aneksji półwyspu. Zapewne dobrze pamięta pan ten dzień?
Kiedy Rosjanie rozpoczynali okupację Krymu, byłem na Majdanie Niepodległości w Kijowie. Z kolei w dniu referendum spotykałem się z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem. Prosiłem go, by zajął zdecydowane stanowisko w tej sprawie. Plebiscyt był oczywistą farsą. W dodatku jego inicjatorzy zdecydowali przesadzili z frekwencją. Podali, że w referendum wzięło udział 82 proc. uprawnionych do głosowania. Przecież na półwyspie nigdy nie udawało się osiągnąć takiej frekwencji. Najwyższa sięgnęła 60-70 proc. Na Kremlu po prostu napisali liczbę, która była im potrzebna. Według naszych informacji frekwencja sięgnęła 32 proc. Co się zaś tyczy Tatarów krymskich, z 14 proc. uprawnionych do głosowania do urn poszło zaledwie 0,5 proc.
Rosjanie zamienili Krym w bazę wojskową. Stacjonuje tam od 60 do 80 tys. żołnierzy
Mustafa Dżemilew
W wywiadach dla ukraińskiej prasy mówił pan, że Krym powinien zostać zwrócony Ukrainie w drodze pokojowej.
Tak. W przeciwnym razie na półwyspie może dojść do strasznego rozlewu krwi. Rosjanie zamienili Krym w bazę wojskową. Stacjonuje tam od 60 do 80 tys. żołnierzy. Jeśli na Krymie dojdzie do wojny, naród krymskotatarski zostanie zniszczony. Dlatego kładziemy nacisk na wzmocnienie sankcji wobec Rosji.
Tworzycie jednak batalion krymskotatarski. W jakim celu?
W celu ochrony granic administracyjnych Ukrainy z okupowanym Krymem. Dążymy do odzyskania Krymu, ale w drodze pokojowej. Do batalionu przystąpiło już 300 osób. Kiedy zostanie sformowany, będą przybywać kolejne. Głównie dotyczy to Tatarów krymskich, których chcą wcielić do wojska rosyjskiego. Myślę, że batalion będzie funkcjonować w strukturach ukraińskiej Gwardii Narodowej. Po odzyskaniu Krymu batalion jako pierwsze ugrupowanie wkroczy na półwysep, a jego zadaniem będzie m.in. pilnowanie porządku.
Wierzy pan, że Ukraina odzyska Krym?
Tak. To tylko kwestia czasu. Jeśli Władimir Putin nie zwróci Ukrainie Krymu, Rosja się rozpadnie. Putin oczywiście, dopóki będzie u władzy, na to się nie zgodzi. Jednak problemy gospodarcze Rosji nieuchronnie doprowadzą do przemian wewnętrznych w tym kraju. Te z kolei doprowadzą do zmiany władzy ma Kremlu.
Mustafa Dżemilew – przewodniczący Medżlisu w latach 1991-2013, przedstawiciel prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki ds. Tatarów krymskich i deputowany parlamentu w Kijowie. W 2014 r. Dżemilew został pierwszym laureatem Nagrody im. Solidarności Lecha Wałęsy. Po aneksji Krymu władze Rosji uznały przywódcę Tatarów Krymskich za osobę niepożądaną i zakazały mu wjazdu na półwysep. W 1944 r., w czasie represji stalinowskich, Dżemilew wraz z rodziną został wywieziony z Krymu do Uzbekistanu. W czasach ZSRR był kilkakrotnie skazywany za "szerzenie antyradzieckich poglądów".