Choć chiński prezydent bywa w Polsce rzadziej niż Władimir Putin, to jego wizycie towarzyszyły wielkie słowa i wybiegające w przyszłość na kilkadziesiąt lat plany współpracy gospodarczej. Rzeczywisty sukces tej wizyty nie zawiera się jednak w pustych deklaracjach, lecz w 13 zapisanych drobnym druczkiem szczegółowych porozumieniach, które przy tej okazji parafowano.
"Polska leży w sercu Europy, tam, gdzie Jedwabny Szlak z Chin do Europy przecina się ze Szlakiem Bursztynowym z południa na północ" – mówił prezydentowi Andrzejowi Dudzie prezydent Chin (a właściwie przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej) Xi Jinping. W budujących słowach podkreślał także, że Polska ma "unikalną przewagę geopolityczną" i może odegrać "bardzo dużą rolę" we flagowym chińskim projekcie infrastrukturalnym na kolejne trzy dekady – projekcie Jednego Pasa i Jednej Drogi.
Polski prezydent nie pozostał dłużny, wyrażając nadzieję, że "Polska stanie się dla Chin bramą do Europy" oraz że może ona reprezentować, jako największe państwo i główny partner handlowy Chin w regionie, całą Europę Środkowo-Wschodnią. Obie strony podkreśliły także tradycyjną przyjaźń polsko-chińską oraz ceremonialnie podpisały wspólne oświadczenie o ustanowieniu wszechstronnego strategicznego partnerstwa między Polską a Chinami.
Zmniejszanie apetytu
Ograniczając do tych dwóch akapitów relację z trzydniowej wizyty w Polsce prezydenta Chin, drugiej potęgi świata, można by odnieść wrażenie, że Warszawa naprawdę została doceniona i wyrasta na kluczowego chińskiego partnera w tej części świata. Rzeczywistość opisywana mniej dyplomatycznym językiem jest jednak nieco inna.
Po pierwsze, już sam fakt, że od poprzedniej wizyty głowy chińskiego państwa minęło 12 lat, świadczy, że relacje te zbyt bliskie nie są. W tym czasie prezydent pierwszej potęgi świata, Stanów Zjednoczonych był w Polsce trzykrotnie, a czwartą wizytę złoży lada dzień przy okazji szczytu NATO w Warszawie. Mało tego: nawet niezwykle chłodno oceniany w Polsce Władimir Putin był w tym czasie w Polsce dwukrotnie – raz jako prezydent i raz jako premier.
Po drugie, podobne wymiany uprzejmości oraz kreślenie wielkich wizji mają miejsce przy okazji większości wizyt zagranicznych chińskich przywódców i przeważnie niewiele z nich wynika. Idealnym przykładem jest w tym przypadku dodanie określenia "wszechstronne" do podpisanego już w 2011 r. strategicznego partnerstwa, które nie oznacza dosłownie nic poza – dla Polski i tak ważnym – budowaniem dobrego klimatu politycznego. Warto również spojrzeć na okoliczności, w których Xi Jinping zawitał do naszego kraju – był on dla niego przystankiem w drodze z Serbii do Uzbekistanu. I nie będzie dużą przesadą stwierdzenie, że z punktu widzenia Pekinu te trzy państwa mają podobne znaczenie.
Wielką niewiadomą pozostaje zresztą flagowy chiński projekt Jednego Pasa i Jednej Drogi, który ma stworzyć nowe, wygodniejsze połączenia pomiędzy Chinami a Europą, przede wszystkim kolejowe. Polska ma realne szanse na to, by stać się regionalnym liderem w realizacji tego projektu infrastrukturalnego, którego potencjał jest niezwykle perspektywiczny również ze względu na powiązanie go z innym proponowanym przez Pekin pomysłem – nowego Bursztynowego Szlaku, wiodącego z Polski do Grecji.
W rzeczywistości jednak na razie nie wiadomo, jakie dokładnie korzyści mogłaby ona przynieść Polsce – czy oczekiwane w Warszawie możliwości rozwoju na skalę nieosiągalną już dziś na Zachodzie, czy jedynie nową infrastrukturę, dzięki której Chińczycy zaleją nas swoimi produktami? Poza tym pozycja regionalnego lidera w realizacji Jednego Pasa i Jednego Drogi tak po prostu nie leży i nie czeka na Polaków – trzeba o nią się postarać, a od kilku lat usilnie robią to już Węgrzy i Czesi. Wreszcie pozostaje najważniejsze pytanie – kto za to wszystko zapłaci? Chińska gospodarka spowalnia i zaczyna brakować pieniędzy na ambitne projekty infrastrukturalne Pekinu nawet w Azji Wschodniej.
Sukces drobnym druczkiem
Mimo wszystko wizyta Xi Jinpinga w Warszawie może zostać uznana za sukces. Zawiera się on jednak nie w pustych deklaracjach, ale w 13 zapisanych drobnym druczkiem szczegółowych porozumieniach, które przy tej okazji zostały sygnowane.
Najważniejszym z nich jest ramowe porozumienie regulujące wymagania weterynaryjne i fitosanitarne dla żywności eksportowanej do Chin. Dotychczas rynek chiński ze w względów formalnych pozostawał praktycznie zamknięty dla polskiej żywności, która na innych światowych rynkach jest bardzo konkurencyjna. Podpisane porozumienie stanowi fundament, dzięki któremu polskie owoce, mleko i wędliny będą mogły zacząć trafiać na chłonny i bogacący się rynek chiński. Aby tak się stało, konieczne są jeszcze szczegółowe porozumienia zawierające regulacje tego eksportu dla każdego rodzaju żywności. Na dobry początek parafowane zostały dwa: dotyczące mięsa drobiowego oraz – szczególnie cenne – jabłek.
Porozumienie to jest długo oczekiwanym przełomem, który stał się możliwy wyłącznie dzięki ociepleniu relacji politycznych pomiędzy Polską a Chinami. Jak będzie funkcjonował w praktyce, w dużej mierze zależeć będzie teraz od polskich przedsiębiorców, dla których chiński rynek stanowi duże wyzwanie. Nie wystarczy bowiem dysponować dobrym produktem, trzeba też umieć przekonać do niego konsumentów. Dobrym przykładem będą pod tym względem właśnie polskie jabłka, które, choć wysokiej jakości i tanie, znacząco różnią się od tych gatunków, po które dotychczas najchętniej sięgali Chińczycy.
Znaczącym dla wielu młodych Polaków porozumieniem jest także to o współpracy w zakresie szkolnictwa wyższego. Najważniejszym jego zapisem jest decyzja o wzajemnym uznawaniu dyplomów i wyników egzaminów przez uczelnie wyższe w obu państwach, co ułatwi wymianę i wyjazdy polskich studentów na chińskie uniwersytety. Znaczenie tego porozumienia nie ogranicza się do sektora edukacji, ponieważ może stanowić nieocenione uzupełnienie także dla relacji gospodarczych. Liczniejsi niż dotychczas polscy studenci będą bowiem w czasie pobytu w Chinach uczyć się języka chińskiego, a także będą mieli możliwość poznania lokalnych rynków oraz zdobycia pierwszych profesjonalnych kontaktów.
Pozostałe porozumienia dotyczyły innych kwestii gospodarczych, jak współpraca ministerstw gospodarki Polski i Chin, ale też kwestii naukowych i kulturalnych. Jedno z nich odnosi się nawet do współpracy w zakresie eksploracji przestrzeni kosmicznej – rzecz wcale nie bez znaczenia, biorąc pod uwagę, że dwa lata temu polski satelita BRITE PL-Heweliusz został wyniesiony na orbitę przez chińską rakietę Długi Marsz 4B (Chang Zheng).
Uliczna bitwa na transparenty
Sukcesy te nieprzypadkowo następują akurat teraz. Po pierwsze, wynika to z decyzji strony chińskiej o zwiększeniu zaangażowania w Europie Środkowo-Wschodniej, jednym z ostatnich regionów świata, w których chińska obecność gospodarcza jest wciąż niewielka. Pod tym względem można zatem nazwać obecne ocieplenie relacji nie tyle wyjątkowym osiągnięciem, ile prozaicznym nadrabianiem zaległości. Po drugie jednak, pewnej zmianie uległo także podejście Warszawy. Do niedawna Polska kojarzona była przede wszystkim jako zagorzały krytyk Państwa Środka ze względu na jego niedemokratyczny reżim, łamanie praw człowieka, politykę wobec Tybetu i dalajlamy czy wreszcie krwawo egzekwowany zakaz praktykowania Falun Gong.
Polskie władze zaczynają jednak bardziej dostrzegać potencjał współpracy z drugą potęgą gospodarczą świata i prezentować gotowość do rozwijania jej. Duże znaczenie miały wizyty polskich polityków w Chinach w ostatnich latach, w tym prezydenta Andrzeja Dudy w 2015 r. Wcześniejsze problemy zaczęły być natomiast spychane na dalszy plan. Symbolicznym potwierdzeniem tego kierunku może być zresztą obrazek sprzed hotelu, w którym Xi Jinping nocował w Warszawie. Tuż przed budynkiem zgromadzony był mały tłumek mieszkających w Polsce Chińczyków z transparentami pozdrawiającymi głowę chińskiego państwa. Kilkadziesiąt metrów dalej, w obstawie policji, niejako "schowani" byli natomiast protestujący, trzymający tablice z wizerunkiem dalajlamy czy przeciwstawiające się chińskiemu hegemonizmowi.
Warto przy tym zwrócić uwagę także na – w dużej mierze wykorzystany przez polskie władze – potencjał kulturalny. Xi Jinping zaproszony został m.in. do atrakcji warszawskich Łazienek Królewskich, jaką jest dofinansowywany przez chińską ambasadę Ogród Chiński. Z kolei chińska pierwsza dama odwiedziła Muzeum Chopina, co szeroko odnotowano w chińskich mediach. Choć Chopin jest jedną z najbardziej uniwersalnych wizytówek Polski, w relacjach z Chinami ma znaczenie szczególne. W tym nominalnie komunistycznym (Lech Wałęsa budzi tam zatem mieszane uczucia) i mało interesującym się piłką nożną (co ogranicza sławę Roberta Lewandowskiego) państwie Fryderyk Chopin jest bowiem jedynym rozpoznawalnym i jednoznacznie pozytywnie kojarzonym Polakiem. Nieprzypadkowo zresztą najchętniej wybieranym przez chińskich studentów kierunkiem nad Wisłą jest… instrumentalistyka.
Kto zyska? Oby wszyscy
Znajomość Chin i oceny ich znaczenia dla Polski najczęściej popadają w skrajność. Dla jednych Chiny są odległe i egzotyczne i jako takie nie staną się nigdy nad Wisłą ważnym partnerem. Innym Chiny wydają się z kolei kurą znoszącą złote jajka – państwem o nieograniczonych rezerwach finansowych, któremu sprzedać można wszystko i odnieść korzyści nieosiągalne na bogatych, nasyconych rynkach zachodnich.
Prawda, jak zwykle, leży po środku i wizyta Xi Jinpinga w Polsce stanowi tego doskonałą ilustrację – towarzyszyły jej wielkie, niewiele znaczące słowa i małe, ale konkretne działania. Teraz polscy politycy i przedsiębiorcy muszą zakasać rękawy i sprawić, by Polska zyskała na tym zbliżeniu jak najwięcej.