Prokuratorzy z Białegostoku zdobyli dowody, że podpisy poparcia dla Ruchu Narodowego mogły zostać sfałszowane nie tylko w wyborach samorządowych, ale też europejskich. Kiedy zaplanowali w tej sprawie przeszukanie u obecnego wiceministra cyfryzacji Adama Andruszkiewicza oraz przesłuchanie jego i jego współpracowników, odebrano im śledztwo. Na łamach Magazynu TVN24 wracamy do głośnego reportażu "Superwizjera" pt. "Wiceminister i sfałszowane podpisy" i ujawniamy kolejne działania prokuratury. Mogą one wskazywać, że robi się dużo, aby opóźniać wyjaśnienie sprawy. Czy prokuratura pod kierownictwem Zbigniewa Ziobry chroni wiceministra?
Prokuratorzy z Białegostoku od 2016 roku badali, czy Adam Andruszkiewicz fałszował i kierował fałszowaniem prawie 300 podpisów poparcia w wyborach samorządowych w 2014 roku. Ówczesnego lidera Młodzieży Wszechpolskiej (MW) i jego byłego asystenta obciążyły między innymi zeznania i wyjaśnienia byłych współpracowników z tej nacjonalistycznej organizacji. Prokuratorzy oświadczyli swoim szefom, że wystąpią do Sejmu o uchylenie Andruszkiewiczowi immunitetu.
Gdy w październiku 2018 roku prowadzący śledztwo zaplanowali przeszukania w domu i biurze Andruszkiewicza, po raz pierwszy odebrano im akta. Elżbieta Pieniążek, szefowa Prokuratury Regionalnej w Białymstoku, nadzorująca wszystkich tamtejszych prokuratorów, na sześć dni przed zaplanowanymi przeszukaniami u Andruszkiewicza i jego przesłuchaniem, w trybie "bardzo pilnym" kazała przywieźć do siebie wszystkie akta postępowania. Cel? Skontrolowanie "zasadności" zaplanowanych przez prowadzących przeszukań i przesłuchań. Pieniążek akta te przekazała do centrali – Prokuratury Krajowej w Warszawie, podlegającej Zbigniewowi Ziobrze i jego zastępcom. Śledczy, pozbawieni dokumentów, musieli odwołać przeszukanie lokali i przesłuchanie prawicowego polityka. Akta śledztwa Prokuratura Krajowa zwróciła prokuratorom po miesiącu, w listopadzie, już po wyborach samorządowych. Prowadzący dostali uwagi, że za wolno pracują. Miesiąc później Andruszkiewicz wszedł do rządu i został wiceministrem cyfryzacji.
Opowiedzieliśmy to w naszym reportażu w "Superwizjerze"
Teraz okazuje się, że ponowna próba przeszukań i przesłuchań Andruszkiewicza znowu zakończyła się fiaskiem. Prokuratorom odebrano tym razem nie tylko akta, ale całe śledztwo. Na łamach Magazynu TVN24 wracamy do tej afery i przedstawiamy do tej pory nieujawnione wątki.
"Superwizjer" pyta, prokurator każe przesłuchać
Zimą 2018 roku wokół śledztwa w sprawie fałszowania podpisów w wyborach było już bardzo gorąco. Dlaczego? Po pierwsze, postępowanie było pod lupą zastępców Zbigniewa Ziobry po tym, gdy już latem 2017 roku białostoccy prokuratorzy poinformowali, że wystąpią z wnioskiem o uchylenie immunitetu Andruszkiewiczowi, a następnie zarządzili przeszukanie mieszkania i biura Andruszkiewicza. Sprawa została skontrolowana w Prokuraturze Krajowej pod okiem prokuratora Krzysztofa Sieraka, jednego z zastępców prokuratora generalnego. Szefowie Prokuratury Krajowej wiedzieli już, że przygotowujemy reportaż na temat śledztwa w sprawie Andruszkiewicza. Taką wiedzę miała też Elżbieta Pieniążek – szefowa Prokuratury Regionalnej w Białymstoku.
W sobotę, 5 stycznia, do rzecznika prasowego prokurator Pieniążek dotarł mail z naszymi pytaniami o zablokowanie śledztwa tuż przed wyborami samorządowymi w październiku 2018 roku. Pytaliśmy m.in., czy śledczym odebrano akta sprawy ze względu na zaplanowanie przeszukania i przesłuchania Adama Andruszkiewicza w czasie kampanii do wyborów samorządowych.
9 stycznia, czyli cztery dni po pytaniach "Superwizjera", prokurator Pieniążek poleciła szefom prokuratury okręgowej jak najszybsze przeszukania i przesłuchanie Andruszkiewicza, do których nie doszło w październiku, kiedy odebrała prowadzącym akta postępowania. "Polecam (…) w nieprzekraczalnym terminie do dnia 14 lutego 2019 roku wykonanie uprzednio planowanych czynności z udziałem Adama Andruszkiewicza" - napisała.
Prowadzący byli zaskoczeni takim zwrotem sprawy, w której jeszcze niedawno zablokowano im działania. Szefowie białostockiej okręgówki odpisali jednak pani prokurator, że zastosują się do jej polecenia – na 11 lutego zaplanowali przeszukania u Andruszkiewicza, zaś na 13 lutego wezwali Andruszkiewicza do prokuratury na przesłuchanie i pobranie próbek pisma (śledczy mieli mu dyktować nazwiska różnych osób, których podpisy zostały sfałszowane).
Zacytujmy fragment pisma z odpowiedzią: "W wykonaniu polecenia z dnia dzisiejszego uprzejmie informuję, iż skierowano wezwania do Adama Andruszkiewicza, do stawiennictwa w tut. Prokuraturze Okręgowej w dniu 13 lutego br. W tym dniu planowane jest jego przesłuchanie w charakterze świadka i pobranie wzorów pisma do badań porównawczych. Na dzień 11 lutego br. planowane jest przeszukanie w biurze poselskim posła Adama Andruszkiewicza".
Kandydaci z listy PiS na przesłuchanie
Co jeszcze na luty 2019 roku zaplanowali prowadzący postępowanie? Z treści korespondencji szefów okręgówki z szefową prokuratury regionalnej wynika, że chcieli przeprowadzić:
- przeszukanie w biurze poselskim Adama Andruszkiewicza, mieszkaniu, ale także w resorcie cyfryzacji - w poniedziałek 11 lutego;
- przesłuchanie Andruszkiewicza i pobranie wzorów pisma do badań porównawczych - w środę 13 lutego (wiceminister odebrał wezwanie);
- przesłuchania i pobranie wzorów pisma od byłych kandydatów z list PiS w wyborach samorządowych w Białymstoku, od byłych członków Młodzieży Wszechpolskiej i współpracowników Andruszkiewicza, m.in. Marcina Zabłudowskiego – obecnie asystenta wiceministra cyfryzacji oraz Bartosza Sokołowskiego, byłego szefa Młodzieży Wszechpolskiej w tym mieście;
- zwrócenie się do biegłego grafologa, by zbadał listy poparcia dla kandydatów Ruchu Narodowego z wyborów do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku (chodziło o sprawdzenie, czy podpisy poparcia w tych wyborach fałszowały te same osoby, co przy wyborach samorządowych).
Te same dane w eurowyborach
Fałszowanie podpisów w wyborach europejskich to najważniejsza nowość w tej sprawie. Prokuratorzy bowiem, oprócz list poparcia dla kandydatów Ruchu Narodowego w wyborach samorządowych w listopadzie 2014 roku, pod lupę wzięli także listy z wcześniejszych wyborów do Parlamentu Europejskiego, z maja tego samego roku. Dyrektor olsztyńskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego potwierdził nam, że w styczniu 2019 roku białostoccy prokuratorzy zwrócili się o dokumenty związane z tymi wyborami i takie dokumenty dostali.
Co odkryli prokuratorzy?
Otóż w podpisach poparcia dla kandydatów Ruchu Narodowego w majowych eurowyborach pojawiły się imiona i nazwiska tych samych pokrzywdzonych osób, których dane - jak adresy i numery PESEL - bez ich zgody i wiedzy wykorzystano w listopadowych wyborach samorządowych, a podpisy sfałszowano. Przypomnijmy, że takich pokrzywdzonych osób jest 286.
W naszym reportażu ujawniliśmy m.in., że część danych pokrzywdzonych osób pochodziło ze szkoły, do której chodził Wojciech N., do 2016 roku najbliższy asystent Andruszkiewicza. Dotarliśmy do kilkorga z tych pokrzywdzonych. Potwierdzili, że nie składali nigdy podpisów popierających w żadnych wyborach 2014 roku członków Ruchu Narodowego i Młodzieży Wszechpolskiej. I że oprócz podrobionych podpisów nie zgadzały się numery PESEL lub adresy zamieszkania. Dawna koleżanka ze szkoły Wojciecha N. stwierdziła: - U różnych osób były zmienione różne rzeczy. Po ujawnieniu tej całej sytuacji rozmawiałam z kilkoma znajomymi, którzy znaleźli się na tych listach. Moja koleżanka skontaktowała się wtedy z Wojtkiem (chodzi o Wojciecha N. – przyp. red.) i Wojtek przyznał się, że wyprowadził nasze dane i przekazał je komuś, kto wpisał je na te listy.
Wojciech N. jest podejrzanym w sprawie fałszowania podpisów na listach poparcia.
Pierwszy sprawdzian Andruszkiewicza
Eurowybory w 2014 roku były niezwykle ważne dla Adama Andruszkiewicza. Były pierwszym poważnym politycznym sprawdzianem dla 23–letniego wtedy szefa Młodzieży Wszechpolskiej. Sam także kandydował. Jaka była wtedy jego rola? Opowiedział o tym prokuratorom Paweł P., były już członek Młodzieży Wszechpolskiej, który w prokuraturze najpierw zeznawał jako świadek, a potem dwukrotnie jako podejrzany. Zeznał, że liderem Młodzieży Wszechpolskiej był Adam Andruszkiewicz i to on kierował zbieraniem podpisów. To jemu Paweł P. oddawał listy z podpisami, które zbierał po znajomych i rodzinie.
Andruszkiewicz wtedy nie dostał się do europarlamentu.
Zablokowane przeszukania i przesłuchania
Wróćmy do białostockiego śledztwa.
5 lutego, sześć dni przed planowanymi przeszukaniami u Andruszkiewicza, dokumenty z eurowyborów, o które do Krajowego Biura Wyborczego wystąpili śledczy, docierają do prokuratorów. Niespodziewanie tego samego dnia prokurator Krzysztof Sierak (zastępca prokuratora generalnego) wydaje decyzję o odebraniu białostockiej prokuraturze śledztwa i przeniesieniu go ponad 260 kilometrów dalej – do Lublina. Dlaczego? Mówiąc w skrócie, Prokuratura Krajowa uznaje, że śledztwo prowadzone jest zbyt długo i nieefektywnie. Wobec prokuratorów rusza postępowanie dyscyplinarne.
8 lutego, w piątek, prokuratorzy kończą pakować ponad 30 tomów akt śledztwa. Zaplanowane przeszukania u wiceministra Andruszkiewicza, jego przesłuchanie i przesłuchanie jego współpracowników znowu nie mogą się odbyć.
W połowie lutego spotkaliśmy się z rzeczniczką Prokuratury Okręgowej w Lublinie, dokąd trafiły białostockie tomy. Spytaliśmy, kiedy można spodziewać się przesłuchania ministra Andruszkiewicza. - Akta sprawy zostały nam przekazane kilka dni temu i obecnie prokurator referent zapoznaje się z nimi – poinformowała nas 15 lutego rzecznik.
Do przeczytania ma ponad 30 opasłych tomów z kilku ostatnich lat.
Ewa Bialik, rzecznik Prokuratury Krajowej, zapewnia, że rozpoczęcie sprawy przez nowego prokuratora nie opóźni śledztwa, a wręcz przeciwnie, przyspieszy je. – Przeniesienie śledztwa miało na celu jego zintensyfikowanie – mówi prokurator Bialik. I dodaje: - Zarzut wobec prowadzących dotychczas postępowanie prokuratorów z Białegostoku dotyczył długotrwałości prowadzonych czynności. Dlatego zapadła decyzja przekazania tego postępowania do Lublina, gdzie będzie prowadzone przez doświadczonych prokuratorów.
Wiceminister Andruszkiewicz zaprzecza, by fałszował podpisy lub kierował takim procederem. Twierdził, że w ogóle nie występuje w śledztwie. Prawicowy polityk skierował do stacji TVN wezwanie przedsądowe, żądając m.in. usunięcia informacji o nim w kontekście tego śledztwa. Nasz adwokat odmówił, stwierdzając, że żądania Andruszkiewicza są bezpodstawne. Na początku tygodnia wiceminister ogłosił, że złożył w sądzie pozew.