"Przyjaźnimy się i współpracujemy od lat. Proszę o Państwa głos dla Krzysztofa" – tak prezes PiS Jarosław Kaczyński zachwalał na plakacie wyborczym Krzysztofa Czabańskiego. Po wyborach obecny poseł PiS wraca do roli jednego z głównych rozgrywających w polskich mediach. Były prezes Polskiego Radia ma odpowiadać za ich "odpolitycznienie" i "repolonizację".
O tym, jak ma wyglądać to "odpolitycznienie", mówił 25 listopada w rozmowie z "Gazetą Polską" wicepremier i minister kultury prof. Piotr Gliński. – W mojej ocenie polegałoby przede wszystkim na zwolnieniu tych ludzi, którzy uprawiali politykę w mediach (...) Trzeba odbudować etos dziennikarstwa. To nie jest łatwe, bo po prawej stronie też są ludzie zaangażowani politycznie, którzy walczyli o pewną sprawiedliwość, równowagę w mediach – stwierdził prof. Gliński.
Najpierw jednak PiS chce wprowadzić nowy system prawny. Zamierza przekształcić medialne spółki prawa handlowego w narodowe instytucje kultury z jednoosobowym zarządem, na wzór Opery Narodowej czy Muzeum Narodowego. Jak informował wicepremier, projekt zmian jest już na ukończeniu, a za jego wprowadzenie odpowiedzialny będzie Krzysztof Czabański, obecnie sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
O tym projekcie Czabański opowiadał ostatnio na spotkaniu w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich. Swoje wystąpienie rozpoczął anegdotą: - W latach 70. była taka sztuka, której intryga polegała na tym, że trzeba zredukować redakcję o jeden etat. Zaczęły się podchody o to, kto ma zostać zredukowany. Efekt finalny był taki, ze został zredukowany jedyny dziennikarz, który pracował w tej redakcji. Nasza sytuacja przypomina trochę tę sztukę. Dziś dziennikarz stał się mało potrzebnym dodatkiem do mediów - opowiadał.
Ale o szczegółach planowanych zmian nie chciał za wiele mówić. Z jego ust padały raczej ogólne hasła. - Nasze działania będą zmierzały ku temu, żeby media publiczne, które chcemy nazwać mediami narodowymi, były wzorcem w wielu obszarach dla rynku medialnego w Polsce, żeby były oparte na prawdzie i profesjonalizmie. Ten krok to będzie pierwszy krok, prawdopodobnie nie za duży, choć krzyk będzie bardzo duży - deklarował pełnomocnik rządu.
Przejąć wszystko
Medioznawca Maciej Mrozowski z Uniwersytetu SWPS nie ma wątpliwości. - To "odpolitycznienie" mediów to bajka. Chodzi o coś zupełnie odwrotnego - ocenia prof. Mrozowski.
Podobnego zdania jest posłanka PO Iwona Śledzińska-Katarasińska. - To chodzi o podporządkowanie mediów „większości” narodu - stwierdza. - Zresztą ludzie PiS specjalnie się z tym nie kryją - dodaje.
Marek Jurek, europoseł, który dostał się do europarlamentu z listy PiS, przekonuje, że do zmian w mediach publicznych musi dojść. – Telewizja publiczna ma bardzo długą historię blokowania strukturalnych zmian przez lewicowy i liberalny establishment oraz hamowania debaty publicznej. Zmiany są konieczne – twierdzi Jurek, który w połowie lat 90. szefował KRRiT.
"Nie ma innej drogi"
Więcej o planowanych zmianach w mediach publicznych Czabański mówił w wywiadzie dla PAP (w jego projekcie agencja wejdzie w skład mediów narodowych). Tłumaczył, dlaczego na mocy nowej ustawy media publiczne nie będą już spółkami prawa handlowego.
– Odchodzimy od koncepcji spółek prawa handlowego, bo spowodowała ona, że media publiczne bardzo osłabiły się finansowo (...), a telewizja jest skomercjalizowana i dostosowana do potrzeb reklamodawców – zaznaczył.
Przyznał jednocześnie, że "nie ma ucieczki" przed politycznym mechanizmem wyboru władz. – Będzie powołana Rada Mediów Narodowych (...) Członków będzie mianował Sejm, Senat i Prezydent, dokładnie tak samo jak w wypadku Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (...) To będzie rada powoływana przez polityków, ale innej drogi nie ma – mówił Czabański.
Ustawa ma wejść w życie już styczniu. – Staramy się działać szybko, ponieważ to, co obserwujemy w mediach publicznych, a najbardziej w TVP, jest bardzo niepokojące. To działa na szkodę całego państwa – stwierdził.
Ruchy kadrowe
Tak naprawdę w całej tej koncepcji nie ma czego oceniać. Głównym motywem tych zmian są ruchy kadrowe w zarządach mediów publicznych
Włodzimierz Czarzasty, polityk SLD
Włodzimierz Czarzasty, polityk SLD i były członek KRRiT, krytycznie ocenia pomysły PiS i Krzysztofa Czabańskiego na media publiczne. – Nie podoba mi się sama idea Rady Mediów Narodowych. A szczególnie negatywnie kojarzy mi się zwrot "narodowe". Myślę, że PiS ma po prostu zamiar najpierw zająć się mediami publicznymi, a później wszystkimi innymi – mówi.
- PiS ma złudne przekonanie, że media publiczne to narzędzie wpływu. Padają hasła o przywróceniu misji, roli instytucji kultury. Ale za całą reformę biorą się ludzie, którzy są w wieku „50+”. Jak oni chcą robić media dla młodych ludzi, którzy będą je oglądać za 5 czy 10 lat? Myślę, że w przypadku mediów będziemy raczej świadkami kompromitacji niż reformy - twierdzi prof. Maciej Mrozowski.
Andrzej Urbański, były prezes TVP, zwraca uwagę, że "diabeł tkwi w szczegółach". – Sama zapowiedź zmian jest atrakcyjna, ale ja chciałbym wiedzieć, jakie spowodują one skutki. Na razie to tylko hasła. Bo z jednej strony mówi się o mediach "narodowych", a z drugiej wciąż będą one zbierać reklamy. Jestem ciekaw, jak to zostanie pogodzone – zastanawia się były szef telewizji publicznej.
Kiedyś: członek PZPR
Krzysztof Czabański (rocznik 1948) zaczął pracować w mediach w 1967 r. jako reporter w "Sztandarze Młodych". Od 1967 do 1980 r. był członkiem PZPR. Jak pisze na swojej stronie internetowej, "w 1976 r. został przez wydział kultury i wydział prasy KC PZPR usunięty z pracy w 'Literaturze' z zakazem pracy w redakcjach RSW". Należał do Solidarności. Po 1989 r. był m.in. zastępcą redaktora naczelnego "Tygodnika Solidarność". Naczelnym tego tytuł był wówczas Jarosław Kaczyński.
Po katastrofie smoleńskiej zakładał Ruch Społeczny im. Lecha Kaczyńskiego, jest też członkiem rady fundacji Instytut im. Lecha Kaczyńskiego. W czasach poprzednich rządów PiS Czabański był prezesem Polskiego Radia. Trafił też do rady nadzorczej TVP.
Fala zwolnień
Jako prezes Polskiego Radia zasłynął z fali zwolnień grupowych. Z 1200 pracowników PR wytypowano wówczas do odejścia 295. Ponad połowa z nich zaczęła pracę w radiu przed 1989 r. Jak pisała wtedy "Gazeta Wyborcza", jedna z dziennikarek usłyszała wówczas od wiceprezesa PR Jerzego Targalskiego, że czyści on radio ze "złogów gierkowsko-gomułkowskich".
– Trzeba było się bardziej zaangażować w łagodzenie skutków zwolnień grupowych. Być może trzeba było wynająć specjalistyczną firmę do łagodzenia stosunków międzyludzkich podczas zwolnień grupowych? Bo to, co się stało, wizerunkowo zaszkodziło spółce – przyznał Czabański już po odwołaniu ze stanowiska w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Wielu dziennikarzy uważało, że zwalniając jedną grupę ludzi, prezes zatrudniał publicystów prawicowych. Głośno było także o wywiadach Polskiego Radia z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim, które nagrywano dzień wcześniej i poza studiem. Z reguły to goście przyjeżdżali do siedziby radia i porannych "Sygnałów dnia", ale w przypadku prezesa PiS było odwrotnie.
Odcisnął piętno
Czabański jako prezes Polskiego Radia cieszył się wówczas uznaniem środowiska prawicowego. W 2008 r. został laureatem nagrody imienia św. Grzegorza I Wielkiego przyznawanej przez miesięcznik "Niezależna Gazeta Polska". Jego ówczesny redaktor naczelny Tomasz Sakiewicz wyjaśniał, że redakcja przyznaje tę nagrodę ludziom, którzy nie boją się mówić prawdy. "Szukaliśmy kogoś, kto odcisnął piętno na rynku mediów, kto trwale zmienił w Polsce standardy. Taką osobą jest bez wątpienia Krzysztof Czabański" – podkreślał Sakiewicz.
To były dla mediów publicznych bardzo burzliwe czasy. Rządzili w nich ludzie, którzy kojarzeni byli albo z PiS, albo z Samoobroną, albo z Ligą Polskich Rodzin. Na skutek zawierania różnych koalicji kilkukrotnie zawieszano prezesów i wiceprezesów mediów publicznych. Tak też było w przypadku Czabańskiego, którego zawieszono pod koniec 2008 r.
Zawieszenie Czabańskiego w radiu było możliwe m.in. dzięki głosom osób kojarzonych z Samoobroną. Ale kilka miesięcy później sam Czabański (już w radzie nadzorczej TVP) porozumiał się z ludźmi rekomendowanymi przez to ugrupowanie, aby zawiesić kojarzonego z LPR prezesa telewizji Piotra Farfała. Zastąpił go wówczas Bogusław Szwedo.
To były skomplikowane mechanizmy.
Po zmianach w mediach publicznych proponowanych przez PiS ma być prościej – zarządy będą jednoosobowe. Jak podkreślał w rozmowie z "Gazetą Polską" wicepremier Gliński – "prosta odpowiedzialność z prostym powoływaniem i odwoływaniem".
Szukanie miejsca
Gdy dla Czabańskiego zabrakło miejsca w mediach publicznych, próbował w 2011 r. startować w wyborach do Sejmu, oczywiście z listy PiS. Bez powodzenia. Później kandydował na prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (ostatecznie poparł innego kandydata). W 2012 r. postanowił scalić środowisko "niezależnych" dziennikarzy, zakładając Kongres Mediów Niezależnych. W jego komitecie organizacyjnym były "Gazeta Polska", Solidarni 2010 oraz portale wpolityce.pl i niezalezna.pl. Jak podkreślali organizatorzy, jednym z warunków udziału w Kongresie było: "być niezależnym (nie uprawiać propagandy)".
Czabański publikował także w katolickiej "Niedzieli", "Do Rzeczy", "wSieci", a także serwisie wpolityce.pl. Pióro miał ostre. W czerwcu 2014 r. pisał w wpolityce.pl: "Polska zmierza ku katastrofie. Trzeba jak najszybciej obalić Tuskowe Państwo Kłamstwa, Złodziejstwa i Zdrady".
Bardzo spokojny człowiek
Ludzie, którzy znają Czabańskiego, doceniają jego publicystykę. – Znam Krzysztofa Czabańskiego od lat 70. Był moim szefem w "Tygodniku Solidarność". Mogliśmy się spierać, ale zawsze merytorycznie – wspomina Andrzej Urbański.
Oceniam go jako świetnego dziennikarza. Ma mocne pióro, ale nigdy nie przekroczył granic publicystyki ani tym bardziej chamstwa. A to się zdarzało części dziennikarzy
Andrzej Urbański, były prezes TVP
– Oceniam go jako świetnego dziennikarza. Ma mocne pióro, ale nigdy nie przekroczył granic publicystyki ani tym bardziej chamstwa – dodaje.
Marek Jurek 20 lat temu był nawet sąsiadem Krzysztofa Czabańskiego. Mieszkali w bloku na warszawskim Muranowie, spotykali się na spacerach. – Ma doświadczenie dziennikarskie, ale do tego zadania potrzebuje też doświadczenia politycznego. Na pewno będzie miał jednak wsparcie od premiera, rządu oraz większości parlamentarnej – uważa Jurek.
- Krzysztof Czabański to charakter specyficzny - ocenia Iwona Śledzińska-Katarasińska, posłanka PO, była szefowa sejmowej komisji kultury. - Człowiek przekonany o swojej nieomylności. Człowiek walki i zwycięstwa. Nie znający słowa kompromis - wyjaśnia.
W gazetach już ruszyła giełda nazwisk, które mają odpowiadać za "dobrą zmianę" w mediach. Najczęściej wymienianym kandydatem na nowego prezesa TVP jest polityk Jacek Kurski, obecny wiceminister kultury.
"Przerwać haniebny proceder"
Krzysztof Czabański nie miał dotychczas najlepszego zdania o mediach publicznych, a także tzw. "mainstreamowych". W październiku 2014 r. pisał m.in.: "Co proponuje ten rząd Prawu i Sprawiedliwości? Jakąś zmianę po 7 latach inicjowania, wzmacniania i opłacania przemysłu pogardy i bezprzykładnej agresji medialnej mainstreamu, w tym w mediach łże-publicznych, wobec PiS i braci Kaczyńskich?".
Odbierzemy kłamcom radio i telewizję! Patrz krzysztofczabanski.pl
— Krzysztof Czabański (@CzabanskiK) październik 19, 2015
Już wtedy miał gotową receptę: "Powiedzmy jasno: w Polsce nic się nie zmieni, dopóki tych ludzi i ich mocodawców nie usuniemy ze sceny publicznej. To oni zatruwają nas co dzień propagandą rodem z najgorszych systemów totalitarnych. To oni chcą z Polaków zrobić idiotów i rabów. Musimy przerwać ich haniebny proceder".