To miał być dzień jakich wiele. Dla najbliższych 31-letniego Piotra spod Pabianic był najtragiczniejszym, dla niego samego – ostatnim. Nie żyje, bo tego zwykłego dnia zwrócił uwagę trzem osobom w samochodzie osobowym. Ci go wyprzedzili; czekali przy krawędzi jezdni. Kiedy Piotr ich mijał, dostał cios w głowę. Wpadł pod przejeżdżający autobus.
To miał być dzień jakich wiele. Dla najbliższych 31-letniego Piotra spod Pabianic był najtragiczniejszym, dla niego samego – ostatnim. Nie żyje, bo tego zwykłego dnia zwrócił uwagę trzem osobom w samochodzie osobowym. Ci go wyprzedzili; czekali przy krawędzi jezdni. Kiedy Piotr ich mijał, dostał cios w głowę. Wpadł pod przejeżdżający autobus.
PROLOG
Pabianice
10 grudnia 2014 r.
Ola, w kwietniu miała zostać żoną Piotrka
Dzień jak co dzień. Tak się zaczął. Szłam rano do pracy, starałam się go nie obudzić. Nawet słowa tego dnia z nim nie zamieniłam. Dałam buziaka, zamknęłam drzwi. Tak skończyłam swoje szczęśliwe życie.
Bogusława, niedoszła teściowa Piotrka
Ciężko pracowali, czasami przez cały dzień się nie widzieli, tylko późnymi wieczorami. Ola miała dyżury rano, Piotrek chodził na popołudnie. A zanim pojechał do firmy, to pracował jeszcze na budowie domu… To tam, wieś dalej. W kwietniu, zaraz po ślubie, mieli w nim zamieszkać. Taki ich wspólny kąt.
Justyna, miała być szwagierką Piotrka
Wziął rower i pojechał. To był taki typ człowieka, wie pan… Skoki spadochronowe, paralotnie, wspinaczka… Ciągle w ruchu. Do pracy dojeżdżał 10 km. Ale dla niego to było mało, w weekend potrafił przejechać i 200.
Ola
Cały dzień mnie korciło, żeby do niego zadzwonić. Ale on tego nie lubił, mówił, że go to wybija z rytmu, więc zostawiłam telefon w spokoju. "Zadzwoni, jak będzie już w pracy. Po 14.00" – tak sobie pomyślałam.
Łukasz G., oskarżony w sprawie śmierci Piotrka
Tego dnia spotkaliśmy się z kolegami. Dzień jak co dzień. Przyjechał po mnie Kamil, był z nim już Konrad. Z Konradem bardziej się trzymaliśmy. Pamiętam, że wyjechaliśmy na ulicę. Wtedy się z nim zobaczyliśmy.
Prokurator
Oskarżeni spotkali się ze swoją ofiarą w centrum Pabianic. Do przestępstwa doszło wczesnym popołudniem.
Łukasz G.
Nawet nie pamiętam, co do nas krzyknął. Coś do nas miał. Dwa razy nas zaczepił.
Prokurator
Pozbawiony życia mężczyzna zwrócił trzem oskarżonym uwagę, bo zajechali mu drogę. Wtedy rozpoczął się konflikt.
Ola
Piotrek był zawsze szczery. Niektórzy mieli mu to za złe. Ale on to robił, bo brzydził się fałszywości. Czasami miał przez to problemy, zwłaszcza u tych, którzy go nie znali.
Akt pierwszy – Śmierć
Łukasz G.
Zaczęliśmy za nim jechać. Chcieliśmy z nim porozmawiać…
Prokurator
Oskarżeni jechali za 31-latkiem. Świadkowie słyszeli m.in. słowa: "jeszcze się policzymy".
Łukasz G.
Wyprzedziliśmy go, chcieliśmy wyjaśnić sprawę, zapytać, o co mu chodzi.
Prokurator
Samochód z oskarżonymi wyprzedził rowerzystę. Dwóch mężczyzn wyszło z samochodu. Czekali na 31-latka przy krawędzi ulicy.
Łukasz G.
Wysiadłem ja i Konrad. Wtedy zauważyliśmy, że ten rowerzysta jedzie prosto na nas. Jakby chciał nas staranować… Konrad chciał go tylko odepchnąć…
Prokurator
Pierwszy stał 29-letni Łukasz G., który próbował złapać przejeżdżającego rowerzystę za ubranie, nie udało mu się. Wtedy podbiegł 26-letni Konrad B., który zadał cios w głowę 31-latka.
Mec. Maria Wentland-Walkiewicz, obrońca jednego z oskarżonych
Gdyby w tym miejscu nie przejeżdżał autobus, pewnie nic by się nie stało. Rowerzysta mógł się nawet nie wywrócić.
Robert Świtoniak, kierowca autobusu miejskiego w Pabianicach
To wyglądało, jakby na niego czekali. Jechałem w ich stronę. Potem go uderzyli. Nie mogłem nic zrobić.
Prokurator
Przednie koło roweru uderzyło w nadkole autobusu. Ciało rowerzysty zostało wyrzucone z roweru. Głową uderzył w okno.
Paweł Czekalski, chirurg, biegły sądowy
Mężczyzna uderzył w szybę pod ostrym kątem. Rozbił szkło i uderzył w jego obramowanie. Obrażenia nie dały mu szans na przeżycie.
Łukasz G.
Kiedy upadł, wiedziałem, że nie żyje. Po prostu to wiedziałem… Wokół byli ludzie. Wsiedliśmy do samochodu, baliśmy się linczu.
Akt drugi – Piekło
Ola
Zadzwonił telefon. Ale to nie był Piotrek, tylko moja mama. Ona mi powiedziała o wypadku.
Bogusława
"To się w głowie nie mieści". Tak zazwyczaj mówią ludzie, którzy przeżyli coś takiego, prawda? A my nawet tego nie mogliśmy powiedzieć. Bo w jednej sekundzie życie mojej córki zmieniło się w piekło. Wpadliśmy z mężem w jakiś amok. Puściło nas w dniu pogrzebu. Usiedliśmy przed telewizorem i zaczęliśmy płakać. W ciszy.
Ola
Wie pan, że zaczęłam bać się ludzi? Tak po prostu przerażało mnie to, że ktoś będzie chciał ze mną rozmawiać. Kiedy nie płakałam, to marzyłam tylko o śnie. Takim długim. Żeby przespać z pół roku. Co najmniej.
Justyna
Oni go zabili. Chłopaka, który jechał do pracy. Zabili za nic – zabrali mu życie w najlepszym momencie życia.
Bogusława
Ola "wypadła" z życia. Zaczęła od tego, że rzuciła pracę. Bo Piotrek uderzył w szybę z reklamą firmy, w której pracowała Ola. Wszystko zaczęło się upiornie kojarzyć.
Ola
Dwa tygodnie po śmierci Piotrka była Wigilia. Święta, życzenia – tak miało być... Potem była ta środa.
Bogusława
"Zróbmy wigilię, ale proszę, nie składajmy sobie życzeń". To była jej prośba. Po wigilii już nie mieliśmy sił na udawanie świąt. To były po prostu dwa z setek innych dni piekła.
Alicja, mama Piotrka
Zginął kilkaset metrów od domu, w którym się wychował. A zginął, bo spotkał przypadkiem złych ludzi. Takich, którzy mają gdzieś ludzkie życie.
Bogusława
18 kwietnia miało być wesele. Przed śmiercią Piotrka to był temat numer jeden – przygotowania, dania, orkiestra. Takie weselne klimaty. Potem przyszedł ten dzień. Inny niż miał być. Koledzy Piotrka zamówili w kościele mszę za niego. Tam miał poślubić moją córkę. Nikt z rodziny wtedy nie poszedł. To by było zbyt wiele.
Ola
Pół roku po tej tragedii powiedziałam sobie, że muszę coś ze sobą zrobić. No i zrobiłam. Zaczęłam nowe życie. Przeprowadziłam się do Łodzi. Nowa praca, nowi ludzie. Bo tam, u rodziców wszystko mi przypomina tamto życie. Cudowne życie, ale już go nie ma. Nawet pamiątek nie mam, ledwie dwie fotografie. Jestem inną osobą.
Akt trzeci – Proces
Prokurator
Konrad B., który zadał cios, jest oskarżony o zabójstwo ze skutkiem ewentualnym. Zadając cios na ruchliwej ulicy, widząc przejeżdżający obok autobus, godził się na to, że może doprowadzić do śmierci. Na wyrok czeka w areszcie. Jego dwaj koledzy odpowiadają z wolnej stopy, za próbę pobicia grozi im do trzech lat pozbawienia wolności.
Maciej Węgierski, obrońca Konrada B.
To był splot nieszczęśliwych zdarzeń. Mój klient nie chciał, żeby tak to się skończyło. To był dramatyczny dzień dla wszystkich, ale z pewnością to nie było zabójstwo.
Jeden z obrońców, anonimowo
To jedna z tych spraw, które kończą się dopiero po kasacji. Bo tu nic nie jest czarno-białe.
Łukasz G., oskarżony
Wszyscy żałujemy, że to się stało. Dla nas to też tragedia.
Obrońca Konrada B.
Jeżeli ktoś popycha kogoś i ten ktoś umiera, to mówimy o nieumyślnym spowodowaniu śmierci, nie o zabójstwie. Mój klient nie mógł się do niego przyznać.
Ryszard Lebioda, przewodniczący składu sędziowskiego procesów Piotrka
Wyrok w tej sprawie sąd ogłosi 24 marca. Uprzedzam strony o możliwości zmiany kwalifikacji czynów podejrzanych – w przypadku Konrada B. z zabójstwa na pobicie i nieumyślne spowodowanie śmierci.
Ola
Pobicie…? Wepchnięcie kogoś pod autobus to nie jest pobicie. Oni mi go zabrali. W tragicznie okrutny sposób. Za nic.
Prokurator
W przypadku zmiany kwalifikacji czynów oskarżonemu będzie groziło nie dożywotnie pozbawienie wolności, ale do pięciu lat więzienia.
Justyna
Dla sądu nie są zabójcami. Zatem kim? Piotrek przecież z nimi się nie bił. Niczego im nie zrobił.
Kamil K., oskarżony, tragicznego dnia siedział za kierownicą
Żałuję. Nic więcej nie mam do powiedzenia.
Jeden z obrońców, anonimowo
Ten młody za kierownicą i ten, który zadał cios, byli już wcześniej karani. To nie są dobrzy ludzie. Szkoda, że Piotrek na nich trafił.
EPILOG
Mieszkanka Róży pod Pabianicami
Ładny dom, szkoda że nieskończony. Tu nikt prawie nie przyjeżdża. Niszczeje tak sobie. Widzi pan tablicę informacyjną? O, tutaj "Inwestor: Piotr Królik". Prawie już napisu nie widać.
Ola
Po wypadku byłam tam raz. Zabrałam rzeczy i wyszłam. Zamknęłam drzwi. Już ich nigdy nie otworzę.
Wypowiedzi zawarte w reportażu pochodzą z wywiadów przeprowadzonych przez redakcję tvn24.pl, słów wypowiadanych podczas rozprawy sądowej w sprawie śmierci Piotra Królika i z akt śledztwa.