30. rocznica katastrofy w Czarnobylu ma "honorować jej likwidatorów i pamięć jej ofiar". Dekret w tej sprawie podpisał w grudniu ubiegłego roku prezydent Petro Poroszenko. W budżecie państwa brakuje jednak pieniędzy na realną pomoc.
– Pyta pani, z jakimi problemami borykają się dziś likwidatorzy skutków awarii w Czarnobylu? Największym jest leczenie. Dla nich zdrowie jest najważniejsze – mówi tvn24.pl Anatolij Ligun, przewodniczący lokalnego oddziału organizacji Związek Czarnobyl Ukrainy w obwodzie czernihowskim. – Tymczasem w tegorocznym budżecie przeznaczono na ten cel dość mizerną kwotę. Likwidatorów zmieszano z innymi kategoriami inwalidów, a jest ich co najmniej 10. Na leczenie wszystkich przyznano 90 mln hrywien (ponad 13 mln złotych). Ile z tego przypada na likwidatorów? Nie wiemy. W zeszłym roku na ich leczenie władze przyznały 48 mln hrywien (ponad 7 mln złotych) – dodaje.
Co jest powodem cięć budżetowych? Pogarszająca się sytuacja gospodarcza na Ukrainie, a także wydatki związane z konfliktem zbrojnym w Donbasie, okupowanym przez prorosyjskich rebeliantów. – Wojna to oczywiście ważny problem dla gospodarki, ale likwidatorzy muszą się leczyć. Są zmuszeni kupować leki za własne pieniądze. Wielu na to nie stać. Co drugi dzień kogoś chowamy – opowiada 74-letni Ligun, były dowódca batalionu straży pożarnej biorącego udział w likwidacji skutków awarii w Czarnobylu, obecnie podpułkownik w stanie spoczynku.
Likwidatorzy są zmuszeni kupować leki za własne pieniądze. Wielu na to nie stać
Anatolij Ligun
Kolejki po refundowane leki
Przewodniczący kijowskiego oddziału Związku Czarnobyl Ukrainy, Wołodymyr Czuba, strażak, który także uczestniczył w likwidowaniu skutków awarii w elektrowni, mówi, że w Naukowym Centrum Medycyny Radiologicznej znajdującym się w stolicy trzeba płacić nawet za kroplówki.
– Mamy ładny budynek i dobry zespół lekarzy, ale darmowych leków już nie. Taka sytuacja utrzymuje się od co najmniej pięciu lat – opowiada tvn24.pl Wołodymyr Czuba.
Po katastrofie likwidatorzy otrzymywali skierowanie na leczenie do sanatoriów. Jeden z nich, Żołteń (ukr. Październik), znajdował się w lesie w pobliżu Kijowa, nad malowniczym Dnieprem. Jak sytuacja wygląda obecnie? – W tej kwestii państwo wywiązuje się rocznie w ok. 15 procentach. Skierowanie do sanatorium można otrzymać, ale ono nie będzie zupełnie darmowe – podkreśla Wołodymyr Czuba.
Anatolij Ligun wspomina sytuację sprzed kilku lat, kiedy likwidatorzy w nocy ustawiali się w kolejkach przed aptekami, by z samego rana móc zrealizować recepty na leki refundowane.
Walka o sprzęt rentgenowski
Według oficjalnych statystyk liczba osób na Ukrainie, które ucierpiały w wyniku katastrofy elektrowni w Czarnobylu, sięga 2 mln. Są nimi ci, którzy mieli kontakt z promieniowaniem i mieszkali na obszarach zanieczyszczonych. W tej liczbie ponad 210 tys. osób to likwidatorzy skutków awarii. Z nich 59 tys. zostało inwalidami.
Z każdym rokiem szeregi "czarnobylców" maleją, zapadają oni także na nowe choroby.
"W większości przypadków osoby, które ucierpiały w wyniku wybuchu czwartego reaktora, zmagają się z takimi chorobami jak rak tarczycy lub białaczka. Po upływie 30 lat lekarze diagnozują u nich także raka układu pokarmowego" – informowało Radio Swoboda. – 30 lat to okres długotrwałych skutków katastrofy. Dla zdrowia oznaczają one także choroby nienowotworowe, np. sercowo-naczyniowe – tłumaczył w rozmowie z rozgłośnią ukraiński profesor medycyny Dmytro Bazyka.
W szpitalach brakuje nowoczesnego sprzętu medycznego. W kwietniu w Sumach (miasto położone w odległości ponad 330 km od Kijowa) około 100 likwidatorów awarii w Czarnobylu pikietowało przed gmachem rady obwodowej. Domagali się obiecanego im nowoczesnego sprzętu rentgenowskiego. Obawiali się, że zostanie przekazany obwodowemu szpitalowi dziecięcemu.
Dziś emerytura osoby, która brała udział w likwidacji skutków katastrofy w elektrowni w Czarnobylu i nie została kaleką, sięga 1200-1400 hrywien
Anatolij Ligun
Kolizja i nieporozumienie
Nasi rozmówcy twierdzą, że państwo nie wywiązuje się także z zobowiązań dotyczących wypłat należnych świadczeń.
– W tej kwestii mamy kolizję przepisów prawnych i nieporozumienie. Zgodnie z ustawą przyjętą w 1991 r. i dotyczącą statusu likwidatorów skutków awarii, osoby zaliczone do pierwszej kategorii, które otrzymały I grupę inwalidzką, powinny otrzymywać świadczenia miesięczne w wysokości co najmniej 10 minimalnych emerytur (od stycznia 2016 r. wysokość minimalnej emerytury na Ukrainie stanowi 1074 hrywny), te, które II grupę – osiem emerytur, a III grupę – sześć. Przez wszystkie te lata były z tym problemy, a przepisy nie były ściśle przestrzegane – mówi tvn24.pl Ligun.
I dodaje: – Dziś emerytura osoby, która brała udział w likwidacji skutków katastrofy w elektrowni w Czarnobylu i nie została kaleką, sięga 1200-1400 hrywien (179-209 złotych). Inwalidzi, którzy otrzymali I grupę, dostają 2,5 tys. hrywien. Oczywiście są też i tacy, którzy mają dwukrotnie więcej. To są jednak ci, którzy wcześniej dużo zarabiali, np. personel elektrowni. Grupa takich osób nie jest zbyt liczna.
Siedem osób na 40 metrach
Brak mieszkań to kolejny problem "czarnobylców". Niektórzy z nich oczekują na nie od czasu, kiedy Ukraina uzyskała niepodległość, czyli od 1991 r. Likwidatorzy skutków awarii otrzymywali mieszkania, ale po 30 latach sytuacja się zmieniła, wielu z nich założyło rodziny.
– Są przypadki, kiedy na 40 m. kw mieszka siedem osób – mówi Wołodymyr Czuba. – Problem ten należało uregulować od początku. Wcześniej państwo przyznawało pieniądze na zakup mieszkania, jednak stawiało też wymagania. Na przykład takie, że cena 1 m kw. nie mogła przekroczyć 800 hrywien. Tymczasem najtańsze mieszkania na rynku mogły kosztować 1200 hrywien za metr kwadratowy – dodaje.
Są przypadki, kiedy na 40 m. kw mieszka siedem osób
Wołodymyr Czuba
O tym, jakie kłopoty z mieszkaniami mieli "czarnobylcy", świadczy m.in. historia sprzed czterech lat, która wydarzyła się w Kijowie. Urzędujący wówczas mer Ołeksandr Popow wręczył klucze do mieszkań w nowym budownictwie 30 rodzinom. Kijowskie media relacjonowały, że mimo obietnic dewelopera prace wykończeniowe nie zostały w nich wykonane. Zabrakło rur do kanalizacji, liczników i akcesoriów do okien i drzwi. Likwidatorzy, którzy zostali inwalidami i poruszali się z trudem, otrzymywali klucze do dwupoziomowych mieszkań, w których łazienka i sypialnia znajdowały się na różnych piętrach.
Weto Poroszenki
Przed rocznicami awarii "czarnobylców" wspierają władze lokalne, przyznając im jednorazowe rekompensaty. We Lwowie radni z okazji 30. rocznicy katastrofy wręczą im po 500 hrywien (74 zł). W Dniepropietrowsku oprócz dodatków do emerytur otrzymają oni także skierowania na leczenie.
– W tych regionach Ukrainy, w których gospodarka dobrze się rozwija, takie wsparcie jest możliwe. W naszym obwodzie, czernichowskim, niestety władz samorządowych na to nie stać – ubolewa Ligun.
W marcu parlament Ukrainy zatwierdził poprawki do ustawy o statusie i ochronie socjalnej osób, które ucierpiały w wyniku awarii w Czarnobylu, przyjętej w 1991 r. "Czarnobylcy" odzyskali szereg ulg, w tym dodatki do emerytur. Parlamentarzyści przywrócili obowiązujące wcześniej kategorie stref, w których doszło do skażenia radioaktywnego. Tym, którzy tam mieszkają, zapewniono m.in. pobyty w sanatoriach. Posłowie zwiększyli także opiekę nad dziećmi likwidatorów awarii i osób ewakuowanych z obszarów zanieczyszczonych, wprowadzając coroczne badania medyczne i leczenie w specjalistycznych klinikach. Niepełnoletnie dzieci lub żona zmarłego likwidatora otrzymywały po nim ulgi, niezależnie od tego, czy śmierć była związana z katastrofą.
Nawet w tym roku, oprócz ogólnych haseł, nie możemy oczekiwać poprawy sytuacji
Anatolij Ligun
Prezydent Petro Poroszenko zawetował jednak tę ustawę. Jego administracja poinformowała, że "został przywrócony nieefektywny i przestarzały mechanizm przyznawania ulg dla wszystkich kategorii osób, które ucierpiały w wyniku awarii". Poroszenko uznał, że proponowane zmiany nie odpowiadają jednolitej polityce dotyczącej reformowania systemu świadczeń, byłyby także znaczącym obciążeniem dla budżetu.
Środkowy palec
Weto prezydenta zostało skrytykowane przez organizacje broniące praw ofiar katastrofy. Zapowiedziały one, że w 30. rocznicę katastrofy wyjdą na ulice.
– To Poroszenko podpisał dekret, że rok 2016 na Ukrainie ma honorować likwidatorów awarii i czcić pamięć jej ofiar. Tymczasem nawet w tym roku, oprócz ogólnych haseł, nie możemy oczekiwać poprawy sytuacji – mówi Anatolij Ligun. Twierdzi, że oprócz ulg ci, którzy walczyli ze skutkami katastrofy, potrzebują także uznania.
W listopadzie 2011 r. "czarnobylcy" zablokowali gmach rządu w Kijowie. Ministrowie, którzy wychodzili z budynku, słyszeli gwizdy. Kijowskie media informowały, że "obecna na miejscu rzeczniczka praw obywatelskich Nina Karpaczowa najwyraźniej się zdenerwowała i zareagowała zbyt emocjonalnie: pokazała im środkowy palec". Przedstawiciele "czarnobylców" odczytali gest Karpaczowej jako odpowiedź na propozycję rozmów. Twierdzą, że "właśnie w taki sposób władze podchodziły do ich problemów".