Trudna historia i spory z sąsiadami, niebywały sukces piłkarzy w Rosji, prezydent zyskująca status gwiazdy i afera, którą śledzi cały kraj. Chorwacja jest pełna paradoksów. Zadziwia.
Chorwacja, ten "mały kraj na wielkie wakacje", chwilami do złudzenia przypomina Polskę. Mamy te same kompleksy, strachy, problemy, a historia podobnie nas doświadcza, dlatego wskazówka, od której można zacząć podróż na południe jest prosta: zrezygnuj z angielskiego. Język polski ci wystarczy.
Chorwaci to Słowianie. Przed pochodem w stronę Morza Śródziemnego, jakieś 1500 lat temu, dzielili wraz z innymi słowiańskimi plemionami – a więc i z nami - te same azjatyckie, a potem czarnomorskie stepy. W V wieku przetoczyli się nawet wraz z Serbami przez Małopolskę, ale ruszyli dalej.
Dziś żyją na tle sielankowego krajobrazu gór i morza na wyciągnięcie ręki. Tak my, turyści znad zimnego Bałtyku, postrzegamy adriatycką bajkę. Do Chorwacji jeździmy dla ciepłej wody, wina, ajwaru i wytartego piaskowca wąskich uliczek starych nadmorskich miast.
Wśród gości z zagranicy jest popularna od lat, ale ostatni sukces - drugie miejsce na mundialu po wielkich bojach, kilku dogrywkach i rzutach karnych - wywołał kolejną falę zainteresowania. Chorwaci niemal zostali mistrzami świata, a jest ich tyle, że zmieściliby się w dwóch Warszawach. Powierzchnią to państwo dorównuje zaledwie dwóm połączonym województwom: podlaskiemu i mazowieckiemu.
Kim są i w jakim kraju żyją? Stworzyliśmy dla was leksykon wiedzy o Chorwacji - takiej, której nie zobaczycie z poziomu plaży.
Adriatyk: piękne, bezpieczne morze, ponad tysiąc wysp i niższe niż w Hiszpanii, Francji czy Włoszech ceny. To gwarantuje Polakom niemal doskonałe wakacje. Ale nie samymi wakacjami człowiek żyje. Wraz z końcem sezonu i wyjazdem turystów Adriatyk ukazuje smutną stronę turystyki. Ten olbrzymi problem także stał się udziałem Chorwacji. Zimowe sztormowe wiatry ujawniają masy śmieci zalegające w morzu. Port w Dubrowniku po silnej burzy wygląda jak wysypisko. Nie on jeden. Przypływ potrafi wyrzucić kilkaset kilogramów plastiku.
Afery: Tych ci u Chorwatów dostatek, jak i u nas. Jeżeli jesteście teraz w Chorwacji lub niebawem wyjeżdżacie w kolejnych tygodniach – przyjrzyjcie się nagłówkom gazet. Przeczytacie "Agrokor". Brzmi jak reklama firmy produkującej pestycydy, ale sprawa jest o wiele poważniejsza. To konsorcjum kilkudziesięciu firm będące największym pracodawcą w Chorwacji. Jego przychody szacowane są na nawet 15 proc. wartości PKB kraju. Przyszłość Agrokoru to przyszłość 30 tysięcy pracowników i ich rodzin. 30 tysięcy to niemal jeden procent populacji kraju. Wyobraźmy sobie problemy finansowe polskiej firmy zatrudniającej 300 tysięcy osób.
Właściciel konsorcjum, oligarcha Ivica Todorić, uciekł z kraju, bo w ubiegłym roku okazało się, że Agrokor ma prawie pięć miliardów euro długów. Teraz rząd w Zagrzebiu stara się o jego ekstradycję z Wielkiej Brytanii. Trwa ogromne śledztwo, w którym bada się powiązania Todoricia z byłym już ministrem finansów. Minister jest były, bo pokłosiem afery Agrokoru był w 2017 roku upadek koalicyjnego rządu.
Dodatkowo sprawę komplikuje fakt, że wierzycielami konsorcjum są dwa powiązane z Kremlem banki. Chorwaci drżą, bo przyszłość firmy nie jest rozstrzygnięta. Co Polakowi do tego? Nic, ale wchodząc do jednego ze sklepów sieci Konzum, która należy do tego giganta, możesz mieć pewność, że pani lub pan stojący za kasą już od dłuższego czasu nie śpią spokojnie.
Najgłośniejsza z kolei polityczno-biznesowa afera niepodległej Chorwacji dotyczy jej byłego premiera Ivo Sanadera. Rządził prawie sześć lat, po czym nagle, w 2009 roku, złożył dymisję. Zniknął z życia publicznego, a gdy w 2010 roku rozpoczęły się śledztwa w sprawie malwersacji w państwowej firmie HEP, dostarczającej energię elektryczną, uciekł do Austrii. Chorwaci wywalczyli jego ekstradycję. Sanader odpowiadał za korupcję w kilku procesach. Został skazany na 10 lat więzienia. Pozostaje na razie najwyższym rangą politykiem w historii współczesnego państwa, który odsiadywał wyrok w więzieniu. Szacuje się, że jego działania kosztowały podatników ponad 30 milionów euro.
Chorwacja niezmienne walczy z korupcją, ale łapówki wciąż są codziennością. W rankingu organizacji Transparency International w 2017 roku kraj znalazł się dopiero na 57. miejscu (na 180 krajów). Zdobyła zaledwie 49 punktów, przy stu oznaczających brak korupcji.
Bezrobocie: niższe niż kilka lat temu, ale gospodarka jest wciąż słaba. Bez pieniędzy z turystyki kraj nie mógłby sfinansować świadczeń socjalnych i emerytur. Po krachu finansowym w 2008 roku bezrobocie zaczęło rosnąć lawinowo. Gdy w 2013 roku Chorwacja wchodziła do Unii, stopa bezrobocia sięgała 17,5 proc. Towarzyszyła temu ogromna recesja. Teraz bez pracy jest 9 proc. populacji w wieku produkcyjnym, ale to wciąż więcej niż średnia unijna. Wśród młodych do 25. roku życia bezrobocie na koniec 2017 roku sięgnęło aż 24,7 proc.
Chorwacja przeżywa to, co Polska przed dekadą. Młodzi wyjeżdżają za granicę albo czekają na okazję, żeby to zrobić. Ta ogromna migracja zarobkowa – dla czteromilionowego kraju – w przyszłości może oznaczać katastrofę.
Społeczeństwo, tak jak w większości krajów zachodnich, coraz bardziej się polaryzuje. Bogaci stają się bogatsi, a biedni - biedniejsi. W czasie kilkudniowej konferencji poświęconej wykluczeniu społecznemu w Chorwacji, która odbyła się w maju w Splicie, organizacje pozarządowe wskazywały, że na biedę w bardzo realnej perspektywie narażony jest co piąty obywatel. Z roku na rok powiększa się też różnica między liczbą zgonów i narodzin. Społeczeństwo się starzeje i to w gwałtownym tempie.
Ceny: Zdziwiliście się ceną wody w knajpie, a nawet w sklepie? Ceną świeżych warzyw, kosmetyków i paliwa? To pomyślcie, że Chorwaci zarabiają od nas sporo mniej, a płacą za rzeczy potrzebne do zwykłej egzystencji właściwie tyle samo, co my. Kryzys 2008 roku naprawdę mocno uderzył w naszych południowych braci. Wychodzą z niego dopiero od dwóch, trzech lat. Dostępność opieki zdrowotnej też jest problemem. Narzekamy na nasze kolejki, ale spotkałem się z polsko-chorwackimi małżeństwami, które dzielą rok na pobyt w obu krajach i to właśnie w Polsce odwiedzają gabinety lekarskie. U nas nawet prywatna wizyta jest tańsza, a dostępność specjalistów - tu moment naszego niedowierzania - większa.
Dalmacja: Nie ma piaszczystych plaż, ale w ostatnich kilkunastu latach stała się wielkim polskim kurortem. W czasach Jugosławii, jeżdżono tam z Zagrzebia, Belgradu, Skopje i Sarajewa. Dziś jeździmy my, Niemcy, Anglicy, Austriacy i Amerykanie. Stać nas, ale dalmatyńskie miasta coraz częściej stają się niedostępne dla samych Chorwatów. Ceny w sezonie szybują tak wysoko, że lokalsi rezygnują z przesiadywania w knajpkach. Często nie mają za co. Przykładowo więc władze Dubrownika oferują mieszkańcom 25-procentowe zniżki we wszystkich restauracjach w mieście, żeby oni też czasem mogli z nich skorzystać. Lato to dla wielu Chorwatów czas zarobku i odkładania na zimowe miesiące. Gdyby nie sezon turystyczny, wiele osób nie miałoby pracy, ale jest i drugi koniec tego kija. Codzienne życie w miastach jest drogie. Na mieszkanie czy dom stać tam mało kogo. Na wybrzeżu, jeżeli nie ma się rodzinnego domu, trudno w ogóle ułożyć sobie życie.
Historia: - Ilu was jest? – zapytał któregoś razu przy rakii Szime. Siedzieliśmy 100 metrów od brzegu Adriatyku. Był sierpniowy wieczór, niebo zapowiadało kolejny upalny dzień. – Jakieś 37 milionów - odpowiedziałem. – Zazdroszczę. Zawsze przetrwacie – pokiwał z uznaniem głową.
Chorwacka historia podszyta jest kompleksami, zupełnie jak nasza. Chorwaci – w porównaniu z nami – to naprawdę mały naród, który jednak utworzył państwo w IX wieku (tak tak, 150 lat przed Mieszkiem). I choć później były wielkie problemy z jego obroną, tysiąc lat wojen z Wenecjanami i Turkami, to jakimś cudem w XIX wieku się odrodził. Stąd tak bardzo żywa w chorwackiej kulturze jest idea przedmurza chrześcijaństwa. Ma ona też swój wariant serbski, węgierski, no i przecież polski.
Historia Chorwacji – ta najnowsza – jest niezwykle trudna i bolesna. Jeżeli Polakom wydaje się, że wymaga się od nas rozliczania z grzechów XX wieku, które w jakimś stopniu były i naszym udziałem, to Chorwaci są w o wiele trudniejszej sytuacji. W ich przypadku historia jeszcze bardziej rzutuje na relacje z sąsiadami.
W czasie II wojny światowej powstało Niezależne Państwo Chorwackie (NDH) sprzymierzone z hitlerowskimi Niemcami. Chorwaci stworzyli na swoim terytorium obozy koncentracyjne. W największym z nich – Jasenovacu – zamordowali, według różnych szacunków, od kilkudziesięciu do nawet 300 tysięcy Serbów, Żydów, Romów, przedstawicieli innych mniejszości narodowych i samych Chorwatów walczących przeciwko reżimowi NDH. Po wojnie narody południowej Słowiańszczyzny znalazły się w jednym państwie rządzonym przez komunistów, ale jedynie uśpione na ponad 40 lat antagonizmy doprowadziły do wybuchu nacjonalizmów w regionie na przełomie lat 80. i 90. Wojna w byłej Jugosławii to dla wielu przedłużenie największego konfliktu w historii świata.
Język: W nim zawiera się cały świat. Podobieństwo polskiego i chorwackiego to dowód na to, że nie tylko kiedyś, ale i dziś żyjemy w tej samej przestrzeni. "Prijatelj" to przyjaciel, "more" to morze, "rijeka" – rzeka, "polje" – pole, a "krava" to krowa. Tak samo się witamy ("dobar dan") i tak samo żegnamy ("dovidźenja"). Bywa też zabawnie. "Żena" to nie żona, a kobieta, "cura" nie jest córką, a sympatią. "Trudna" kobieta to kobieta w ciąży, a "haljina" to sukienka. W Chorwacji nie warto używać angielskiego. Zdajmy się na słowiański wolapik. Szukanie właściwych słów, tak podobnych, to powód do radości. Chorwaci są małym narodem, dlatego starając się mówić w ich języku, budujemy wzajemne relacje. Zyskujemy ich przychylność. Sami wiemy, jakie miłe zdziwienie wywołuje spotkanie obcokrajowca posługującego się polskim.
Chorwacki nie jest trudny. Rok temu pokazał to Donald Tusk. Media w Zagrzebiu rozpływały się w zachwycie po tym, jak przez kilka minut czytał wystąpienie po chorwacku.
Brak wiedzy o tym, jak jesteśmy sobie bliscy to wynik zaniedbań naszego systemu edukacji. O wędrówkach Słowian uczymy się tylko w pierwszych klasach. Potem zapominamy. Drugi raz o Bałkanach wspomnimy dopiero w XV wieku, gdy Turcy zdobywają Konstantynopol, a potem – jeżeli dobrniemy na lekcjach historii do XX wieku – usłyszymy na moment o wojnach bałkańskich, z których nikt niczego już nie zrozumie. Zapamięta tylko "bałkański tygiel", a więc konflikty wszystkich ze wszystkimi.
Polak - Poljak, Chorwat - Hrvat (wymawiane: /hyrwat/)
Morze - more, słońce - sunce, mleko - mlijeko, piwo - pivo, woda - voda,
Dzień dobry - dobar dan, do widzenia - dovidźenja,
proszę - molim, dziękuję - hvala
dzisiaj - danas, jutro - sutra
Proszę o piwo - Molim pivo
Proszę o kawę z mlekiem - Molim kavu sa mlijekom
fajnie - dobro!, świetnie - odliczno!
papierosy - cigaretemały słownik polsko-chorwacki
Katolicyzm. Chorwacki Kościół przypomina polski. Ma silną pozycję w państwie, wynikającą z kulturowego zespolenia wiary katolickiej z dążeniami narodowościowymi. Bezpośrednia bliskość islamu przez wieki zagrażającego egzystencji małych słowiańskich narodów Półwyspu Bałkańskiego pomogła w utrwaleniu powiązania dumy narodowej z wyznawaną wiarą. To samo dotyczy prawosławnych Serbów.
Ilu z nas, mówiąc "Polak", w odpowiedzi usłyszało "Ivan Pavao II"? Pierwsza pielgrzymka papieża do Chorwacji we wrześniu 1994 roku, jeszcze w czasie trwającej wojny, to jedno z najważniejszych wydarzeń w najnowszej historii tego kraju. Dla Chorwatów obecność Jana Pawła II była dowodem na to, że ich niezależne państwo ma szansę istnieć.
Moda: nie ta plażowa. Mało kto o tym wie, ale Chorwatom ludzkość zawdzięcza krawaty. Samo słowo "krawat" wywodzi się od "Chorwata". Legenda mówi, że podbijający Europę Napoleon miał w swoich szeregach oddziały znad Adriatyku. Po jednej z bitew chciał im podziękować. Zauważył, że żołnierze noszą pod szyjami długie apaszki. Wkrótce Chorwat (fr. Croate) stał się krawatem (fr. cravate).
Polityka: Chorwaci mają prawicowy rząd, ale to, czy po zakończeniu jego kadencji znów nie będzie rządziła lewica, nie jest pewne. Do zmian politycznych w Zagrzebiu dochodzi często. Kraj jest podobny do każdego innego w regionie i każdego, który wciąż walczy ze spadkiem po komunizmie. Politycy rzadko decydują się na duże, potrzebne reformy społeczne, bo niepopularne działania wiążą się z natychmiastowym spadkiem poparcia. Obecny gabinet Andreja Plenkovicia ma szansę na kolejną kadencję, bo sytuacja społeczno-polityczna w Europie, zwłaszcza w Unii, daje przewagę ruchom mniej liberalnym. Lewica traci poparcie również nad Adriatykiem.
Prezydent: Po zakończonych właśnie mistrzostwach świata w Rosji, na których zachwyciły się nią media na całym świecie, Kolinda Grabar-Kitarović zyskała w kraju niemal status gwiazdy. Chorwaci są bezpośredni. Jak kogoś lubią, nie będą się bawili w tytułowanie i dadzą temu wyraz w intuicyjnym skróceniu imienia czy nazwiska. Dlatego swojska, uśmiechnięta, lubiąca się bawić, mówiąca prostym językiem była ambasador Chorwacji w USA, to po prostu "Kolinda". W niedzielę 15 lipca na Łużnikach w Moskwie prowadziła w deszczu za rękę Macrona. Było niemal tak, jakby wskazywała mu drogę. A kilka dni wcześniej ściskała się w szatni z piłkarzami stojącymi w samych gaciach. Dla Kolindy niewiele rzeczy jest problemem.
Wybory wygrała w styczniu 2015 roku. Zdaniem socjaldemokratów i lewicowych komentatorów, jest zwyczajną populistką. Zdaniem prawicy – niemal mężem stanu, pierwszym od czasu otoczonego kultem Franjo Tudźmana rządzącego w latach 90. Kiedy w swoim expose nakreśliła miejsce Chorwacji w świecie, nie wspominając, jako pierwszy z dotychczasowych prezydentów, o Serbii jako głównym sąsiedzie, prawa strona chorwackiej sceny pochwaliła ją za plan wyjścia do Europy z ciasnego, źle kojarzącego się regionu "Bałkanów Zachodnich".
Grabar-Kitarović zdaje się wyczuwać, że w relacjach z Belgradem Chorwacji niewiele może teraz zaszkodzić. Wraz z Andrzejem Dudą patronuje tzw. Inicjatywie Trójmorza. To projekt, który po ponad dwóch latach nie zyskał szerszego poparcia w regionie. Mimo to – dobrze brzmi.
Kitarović – wywodząca się z rządzącej obecnie w Zagrzebiu prawicowej HDZ – jest bez wątpienia politykiem pragmatycznym. Dowód: choćby jej ostatnia wizyta w Rosji. W czasie mundialu spotkała się z Władimirem Putinem i dała mu w prezencie koszulkę z numerem 9 – w piłce przeznaczoną dla klasycznego napastnika. Trzeba przyznać, że nie mogła wybrać lepiej. Przy okazji powiedziała Putinowi, że Trójmorze jest otwarte na współpracę również z Rosją.
Piłka: Chorwaci w sportach drużynowych zachwycają. Może to nawet za małe słowo. Grają czasami tak, jakby wszyscy urodzili się w jednym domu, z piłką jako pierwszą i jedyną zabawką. Od 1992 roku i igrzysk w Barcelonie aż po zakończony mundial w Rosji koszykarze, piłkarze, piłkarze ręczni i wodni przywieźli do kraju worki medali. Fenomen zespołowych sportów w Chorwacji, ale też szerzej – w krajach byłej Jugosławii – wydaje się umykać racjonalnemu myśleniu, co pewnie wynika z małej wiedzy na temat chorwackiego systemu szkolenia młodzieży. Do kultury fizycznej w szkołach przywiązuje się tam znacznie większą uwagę niż na przykład w Polsce.
Stanowi to pewien ewenement, bo krajowa klubowa piłka nożna pełna jest układów i nie prezentuje w skali europejskiej wysokiego poziomu. W więzieniach siedziało przez lata sporo działaczy i sędziów, przed sądami toczyło się wiele procesów. Mimo to chorwacka piłka nigdy nie zatonęła.
Chorwaci – tak jak i my – mają problemy z pseudokibicami. Piłkarzom brakuje z pewnością nowoczesnego zaplecza, ale mimo to ci najzdolniejsi - szkoleni doskonale - w wieku 18, 19, 20 lat wyjeżdżają najczęściej do Włoch lub Niemiec, a potem dalej podbijają piłkarski świat. Być może dlatego tak dobrze się rozwijają, może te wyjazdy na Zachód ratują ich przed domowym piekiełkiem.
Tak czy inaczej, wyłowieni przez skautów z całego kontynentu, którzy pamiętali w latach 90. Davora Szukera, Zvonimira Bobana i Roberta Prosineckiego, reprezentują dziś swój kraj z prawdziwą dumą.
Luka Modrić z małego Zadaru - najlepszy piłkarz zakończonych mistrzostw świata - trafił do Realu Madryt. Ivan Periszić ze Splitu grał w Borussii Dortmund z Lewandowskim, Błaszczykowskim i Piszczkiem, a teraz reprezentuje Inter Mediolan. Mario Mandżukić z prowincjonalnego Slavonskiego Brodu gra w Juventusie, a wcześniej nosił koszulkę Bayernu i Atletico Madryt. Danijel Subaszić z Zadaru pokonał daleką drogę do Monako. Dejan Lovren urodzony jeszcze w Jugosławii (dziś Zenica w Bośni), gra w Liverpoolu.
Ta lista się nie kończy. Jest podobna od ponad 20 lat. W każdej silnej europejskiej lidze grali, grają i będą grać Chorwaci. Najważniejsze dla kibiców jest to, że kiedy zjeżdżają się na zgrupowania kadry z całej Europy, w barwach narodowych grają tak, jakby zawsze mieli coś do udowodnienia.
Sąsiedzi: Nie mówcie Chorwatom, że pięknie mają na tych Bałkanach. Chorwacja to nie Bałkany, nie dla nich. Geograficznie może leżeć na półwyspie, ale w większości negatywne stereotypy związane z tym regionem Europy często stanowią problem. Chorwaci przez większość swojej historii byli związani z Wenecją, Węgrami i Austrią. Zwiedzając Zagrzeb czy Karlovac, ma się wrażenie, że te same ulice, place, kamienice i dworce zobaczy się w Krakowie, Pradze i Bratysławie. Z kolei północno-zachodnia część Chorwacji to widoczne wpływy włoskie.
Chorwaci nie mają łatwych stosunków z sąsiadami. W Bośni i Hercegowinie żyje ich kilkaset tysięcy. Każde kolejne wybory w tym kraju wiążą się z powracającymi oskarżeniami o wspieranie bośniackich Chorwatów przez polityków z Zagrzebia.
Z Serbami największą kością niezgody jest interpretacja historii XX wieku. Nie chodzi jednak tylko o II wojnę światową i czasy Jugosławii (zwłaszcza tej powojennej), ale również ostatnią wojnę z lat 1991-95.
Chorwacja jako członek Unii Europejskiej grozi też co pewien czas Serbii i Bośni wstrzymywaniem negocjacji akcesyjnych. Tutaj największą rolę odgrywają kwestie handlowe.
W 2017 roku Chorwaci zażegnali trwający od lat spór graniczny z Czarnogórą, z którą mają znacznie lepsze stosunki niż z Serbią, ale wciąż nie do końca jasna jest kwestia ustalenia granicy morskiej ze Słowenią wokół miasta Piran nad Adriatykiem. W 2004 roku Słowenia była zresztą pierwszym krajem w historii Unii, który – z powodu tego sporu – wchodził do Wspólnoty, nie mając wytyczonych wszystkich granic.
W relacjach z Węgrami cieniem kładzie się niezmiennie kwestia chorwackiej firmy naftowej INA, kilkanaście lat temu sprzedanej węgierskiemu MOL-owi. MOL ma w niej największy pakiet akcji. Chorwaci chcieliby odkupić akcje INA, ale nie mają na to pieniędzy. Najważniejsza firma sektora naftowego ma więc swoją prawdziwą siedzibę poza granicami kraju. A Chorwaci chcieliby inwestować w odwierty na Adriatyku i zadbać o niezależność energetyczną.
Wojna: Jeżeli mamy jakąkolwiek wiedzę o byłej Jugosławii, oznacza ona z reguły szczątkowe informacje o konflikcie z lat 90. Tragedia milionów ludzi dokonująca się nie tak daleko od naszych granic, była pierwszą w historii transmitowaną w telewizji na taką skalę. Rozpoczęła się w 1991 roku w Vukovarze i jego okolicach, gdzie Chorwaci bronili się przed wojskami dowodzonymi z Belgradu. Miasto w ciągu kilku miesięcy zostało doszczętnie zniszczone. Serbowie w końcu do niego wkroczyli. Nazwali to "wyzwoleniem". Dla pokonanych był to upadek. Vukovar został odbity kilka lat później, ale po jego odzyskaniu Chorwaci odkryli, że dokonano tam między innymi rzezi pacjentów szpitala. Kilkaset bezbronnych ofiar torturowano, a potem zakopano na świńskiej farmie pod miastem. Do dziś nie odnaleziono wszystkich ciał.
Wojna miała nie tylko oblicze walk, ale też masowych wypędzeń i gwałtów. Nie zawsze Chorwaci byli ich ofiarami. W Hercegowinie - nim doszło do sojuszu z miejscowymi Boszniakami - Chorwaci prowadzili z nimi regularne walki. O obozach, jakie zakładali dla muzułmanów i o tragedii Mostaru pisaliśmy w grudniu ubiegłego roku w Magazynie TVN24.
W 1995 roku, w czasie akcji "Oluja" (Burza), z ziem chorwackiej Krajiny, które od pokoleń zamieszkiwali Serbowie, wypędzono ich ponad 200 tysięcy.
Przed Chorwatami, Serbami, Boszniakami bardzo długa droga do pojednania. W Bośni, w której wciąż żyją te trzy narody, często mówi się, że pojednanie w ogóle nie jest możliwe.
My, Polacy, wciąż przeżywamy i często pozwalamy sobie na upust emocji związanych ze zbrodniami hitlerowców, Sowietów czy rzezi, która pochłonęła tysiące ofiar na Wołyniu. Wyobraźmy sobie jednak, jak olbrzymią traumę muszą przepracować 30-letni ludzie, którzy w czasie wojny stracili ojców, matki, dziadków lub rodzeństwo. Wyobraźmy sobie rodziców, którzy stracili wtedy swoje dzieci.
Wojna minęła, ale nie znaczy to wcale, że się skończyła.